Ser tak zachwalany przez Przeora okazał się bardzo intensywny w smaku. Ryży doceniał głębię smaku i jego intensywność. W pierwszej chwili osobie, która nie zna się na dobrej kuchni może nie smakować i strasznie śmierdzieć, ale w ustach rozpływa się i uwalnia swoją drugą naturę. Delikatny posmak grzybów i ziół - tak intensywny, że niemal czuć ich zapach w nosie. U osób nieobeznanych wciąż pojawia się w głowie pytanie ‘jak można jeść zgniły ser i to tak śmierdzący?!’. Wino natomiast jest iście klasztorne. W smaku wodniste i dopiero po chwili odczuwalny smak jakiegokolwiek alkoholu. Dla wytrawnych smakoszy niestety można postawić je obok taniej szczyny z najgorszej miejskiej speluny.
- Rad jestem, że tak smakuje nasz przysmak - stwierdził Jean-Louis z nieukrywaną radością na twarzy. Z zadumy wyrwały go słowa Erika. Manfred swoim bystrym i przenikliwym okiem spostrzegł, że Przeor bacznie przygląda się szlachcicowi i jemu. Bacznie, ale z rozwagą. Tak aby nie wzbudzać podejrzeń i niewygodnych pytań.
- Cieszy mnie również obecność oddanych w wierze Taalowi - spojrzał na Rowan. - To rzadki widok w ostatnich niespokojnych czasach. Pielgrzymi nie ciągną do La Maisontaal tak tłumnie jak dawniej… tak jak dawniej… - Manfred na te słowa ponownie spostrzegł obserwację osoby Erika i zadumę Przeora. Ten jednak szybko odwrócił swoją uwagę z powrotem ku Rowan. - Wierzę w twoją przydatność i niech będą błogosławione ścieżki, którymi stąpasz.
Przeor wstał od stołu i podszedł do stolika pod oknem gdzie znajdowała się tuba na zwoje, mała książeczka - wyglądając jak notes, inkaust i pióro.
- Skoro uprzejmości mamy już za sobą, chciałbym przejść do konkretów… Mianowicie omówienia warunków zlecenia i płacy.