Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2018, 18:50   #559
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wiedeń nad Dunajem. Stolica i największe miasto Austrii. Po zmroku prezentowało się nader ładnie, choć późnym sierpniem zdarzały się tutaj nieco chłodniejsze noce. Ta jednak była bardzo przyjemna. Ostatni posmak lata przed nadchodząca jesienią. Ludzie wylegli na ulice, aby go posmakować, zanim na ulicach zapanuje szaruga, błoto i kaskady brązowych, czerwonych i żółtych liści.

Lotte znajdowała się tutaj drugi dzień. Wczoraj przybyła, korzystając z Portalu. Spacerowała ulicami Innere Stadt, najwspanialszej dzielnicy i spoglądała na bary, restauracje, sklepy, zabytki… Dzięki niemałej premii mogła tego wszystkiego posmakować. Było ją stać na luksusowe zakupy i zasługiwała na nie. Wyszła z Louis Vuitton bogatsza o dwie duże torby pełne akcesoriów, butów, perfum i innych wspaniałych rzeczy. Edmund czekał na nią przed sklepem. Spoglądał na mężczyznę umalowanego srebrną farbą, który udawał nieruchomą rzeźbę. Obrażenia, jakich doznał w Reykjaviku były już niewidoczne. Australijczyk był ubrany w czarny, elegancki garnitur.
- Podaj mi, żebyś nie musiała nosić – zaoferował niczym dżentelmen. – Choć nie obiecuję, że nie ucieknę z tym całym dobytkiem – zażartował.


Miło spędzili kilka kolejnych godzin. W Demel wypili pyszną kawę i skosztowali sernika – no cóż – wiedeńskiego. Wyszli na zewnątrz, aby przespacerować się po Michaelerplatz. Plac był wypełniony ludźmi, głównie turystami, ale gwar nie przeszkadzał Lotte. Było w nim coś wesołego. Spoglądała na wspaniały barokowy pałac Hofburg. Chwilę usiedli na ławce, rozmawiając. Potem powoli przespacerowali się Habsburgergasse i wypili kieliszek wina w Villon. Obiad zjedli w restauracji Wienerin przy Kościele pod wezwaniem Świętego Piotra.
- Chyba czas się zbierać – powiedziała Lotte, widząc, że wybiła późna godzina.
- Tak, lepiej nie spóźnić się na ceremonię – przyznał Edmund. – Zwłaszcza tak uroczystą. Jeszcze raz gratulacje – mężczyzna uśmiechnął się do niej. – Jak najbardziej zasługujesz… ale dość pochlebstw. Pewnie cię od nich zemdli wieczorem – zażartował.

Posiadali osobne pokoje w Hotelu Wandl przy Petersplatz. To było dosłownie kilkanaście kroków od Wienerin. Lotte zostawiła swoje zakupy i ruszyła do łazienki. Odświeżyła się, nałożyła makijaż i przebrała. Rano była u fryzjera i jej włosy prezentowały się wspaniale. Założyła nowe kolczyki oraz przywdziała suknię, którą wybrała już wczoraj. Dość długo zastanawiała się nad butami. Jedne idealnie pasowały do sukienki, ale drugie lepiej komponowały się z dodatkami. Nie takie problemy rozwiązywała na śledztwach, lecz tego dnia chciała wyglądać możliwie najlepiej. W końcu taką ceremonię można przeżyć tylko raz w życiu.

Ktoś zapukał do jej drzwi. Kiedy je otworzyła, ujrzała w nich Domenica.
- Gotowa? – zapytał.
Lotte skinęła głową.

***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=csZj-jRds38[/media]

Wiedeńska Opera Państwowa była wspaniałym gmachem. Oświetlenie zadziwiało zwłaszcza po zmroku. Lotte przystanęła chwilę, podziwiając cudowny przepych. Przybyła tutaj z Edmundem i Domenikiem limuzyną, mimo że odległość wynosiła jedynie siedemset metrów. Nie mogła nic poradzić na tę kurtuazję, taki był protokół. Krótka jazda okazała się jednak przyjemna. Dobry nastrój obu mężczyzn szybko udzielił się jej.

Visser rozejrzała się. Wokół parkowały samochody, z których wysiadały wspaniale ubrane pary. Mężczyźni i kobiety, piękni i brzydcy, młodzi i starzy, najróżniejszych ras i narodowości. Lotte spoglądała na wspaniałe suknie, biżuterie i fryzury. W wyjątkowym oświetleniu nocnego Wiednia wydawały się jeszcze cudowniejsze. Lotte szybko upiła się wyjątkową atmosferą.


Weszła do środka. Spostrzegła hol opery wypełniony kolejnymi osobami. Większość stała w grupkach i trzymała kieliszek szampana. Kelnerzy chodzili z tackami, żeby nikomu nie zabrakło.
- Pani Lotte Visser – jeden z nich ruszył prosto w jej stronę, kiedy tylko pojawiła się. – Witamy. Dołożymy wszelkich starań, aby pani dobrze czuła się i bawiła tego dnia.
Czekał, aż Detektyw weźmie kieliszek, po czym zaproponował alkohol również Edmundowi i Domenikowi. Obydwoje nie odmówili.

Wnet w zasięgu wzroku pojawiła się starsza, czarnoskóra kobieta. Miała na sobie elegancką garsonkę w klasycznym fasonie. Zielony wzór drogiego materiału był jednak kompletnie niestandardowy, choć bardzo odświętny. Tallah Zaira miała włosy spięte w schludny kok. Podeszła i krótko uścisnęła Lotte.
- Gratulacje. Jestem z ciebie taka dumna! – powiedziała głośno i wyraźnie.
Dołączyła do nich bardzo szczupła kobieta w czarnej, krótkiej sukience.
- To rzeczywiście niezwykle szybko wydarzyło się – Polly R. Fennekin skinęła głową. To była Koordynatorka jej misji na MSC Poesii. – Gratulacje – uśmiechnęła się.
- To twoje święto, dziecko, więc pij, śmiej się i żyj – dołączyła starsza Szwedka, Dagmar Nilsson. Kolejna Koordynatorka z Portland.
Lotte spostrzegła wielu innych detektywów. August Halsey ze zbrojowni. Brandon Baird, Jerry Jenkins, Yuki Hao, Katherine Cobham, badaczka Yasmine Orwell oraz wiele innych osób. Lotte spostrzegła Mary przy barku, chyba nie zamierzała go opuścić. Seiji Mishima również podszedł do Visser, w rezultacie zrobił się wokół niej mały tłum. Wszyscy jej gratulowali i cieszyli się z nią.

Wybiła godzina i Lotte zajęła swoje miejsce w loży honorowej. Słuchała wspaniałego występu tutejszych muzyków. Wyjątkowe głosy śpiewały po niemiecku, więc Visser niestety niewiele z tego zrozumiała, ale i bez tego potrafiła docenić kunszt wykonania. Orkiestra była idealnie zgrana z sobą. Armia skrzypków wspaniale akompaniowała sopranom, basom i tenorom. Lotte zrelaksowała się i straciła poczucie czasu. Zanim zorientowała się, dwie godziny arii i popisów scenicznych zakończyły się, a artyści zeszli ze sceny.


Goście jednak nie opuszczali teatru. Lotte spojrzała po tych wszystkich strażnikach, którzy wypełniali pomieszczenie. Tego wieczoru opera wiedeńska była pewnie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Całe IBPI nad tym czuwało. I nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że śmietanka organizacji znajdowała się zgromadzona w jednym miejscu. Visser spostrzegła samą Dyrektor Alicię van den Allen, która wnet pojawiła się na scenie. Jej krótkie, brązowe włosy były schludnie zaczesane do tyłu, dzięki czemu nieco blada, lecz bardzo atrakcyjna twarz uwidoczniła się. Zapadła kompletna cisza.

- Witam was wszystkich w Wiedeńskiej Operze Narodowej – rozłożyła ręce, jak gdyby chciała objąć nimi wszystkich gości. – Zarówno detektywów z Oddziału w Portland… - rozbrzmiały oklaski. – Jak i z Ravenny, Tokyo, Tunisu, Rio de Janeiro oraz Antarktydy.
Po każdym wypowiedzianym mieście robiła przystanki, w trakcie których wybuchał aplauz zebranych gości.
- Nasza praca polega na badaniu i dokumentowaniu zjawisk paranormalnych prawie na całym globie – kontynuowała van den Allen. – To bardzo ciężkie i wymagające zadania, z którymi musimy radzić sobie każdego dnia. I udaje nam się to. Już od wielu lat, całych dekad zapewniamy bezpieczeństwo Ziemi dzięki protekcji, jaką zapewnia nam Bibliotheka. Nasze obowiązki są trudne do wykonania. Niejednokrotnie walczymy o przeżycie w tym trudnym, pełnym zagrożeń świecie. Jednak wychodzimy zwycięsko. Jesteśmy nadzieją Ziemi. Jesteśmy Detektywami. Jesteśmy członkami International Bureau of Paranormal Investigation. Jesteśmy IBPI.

Rozległy się tak głośne oklaski, że mogłyby przyćmić orkiestrę wiedeńską. Niektóre bardziej niesforne osoby krzyknęły coś entuzjastycznie, inne nawet zagwizdały. Rozległ się multijęzykowy szmer. Szybko jednak ucichnął po kilku sekundach milczenia Alicii.

- Jest czas wojny, ale jest również czas zabawy. Bardzo dziękuję dyrektorowi opery, Dominique’owi Meyerowi, za przyjęcie nas i przygotowanie tak wspaniałej oprawy artystycznej – skinęła głową jednemu z mężczyzn w pierwszym rzędzie, który był jednym z przyjaciół i sponsorów IBPI. Ten wstał i pokłonił się zgromadzonym w operze ludziom. – Jest jeszcze czas dumy i chwały. I dlatego też tak miło mi przejść do najważniejszego etapu dzisiejszej corocznej Ceremonii Wiedeńskiej. Wszyscy detektywi zasługują na szacunek, uznanie i pochwałę. Niektórzy jednak wykazali się w swojej pracy szczególnymi zasługami czy osiągnięciami. IBPI docenia i nagradza wybitne jednostki. Dlatego proszę o oklaski dla trzech osób pasowanych tegorocznie na Starszych Detektywów Drugiego Stopnia. Pan Pierce Vance z Oddziału w Tunisie. Proszę o podejście na scenę.

Zdecydowana większość zebranych osób wstała. Rozległy się po raz kolejny huczne oklaski. Z loży obok Lotte wstał łysy czterdziestolatek z tak dużymi cieniami pod oczami, że wyglądał na bardzo chorego. Zszedł po schodach na scenę, kiedy Alicia van den Allen wymieniała jego zasługi.

- Pan Pierre Tasca z Oddziału w Rio de Janeiro – kontynuowała Detektyw. – Proszę o podejście na scenę.

To był dużo starszy mężczyzna. Lotte nie wyobrażała go sobie pełniącego funkcję. Być może chciano uhonorować go tuż przed emeryturą? Wyglądał na doświadczonego i mądrego, jednak miał już co najmniej siedemdziesiąt lat. Lista spraw, które prowadził była bardzo długa i zajęła Dyrektor dużo czasu.

- Pani Lotte Visser z Oddziału w Portland – van den Allen wymieniła ostatnią osobę. – Proszę o podejście na scenę.

Dyrektor opowiedziała o wszystkich śledztwach Lotte, lecz najwięcej czasu poświęciła na opisanie jej zasług na Wyspie Wniebowstąpienia i w Helsinkach. Została nazwana jedną z najmłodszych Detektyw Drugiego Stopnia.

Kiedy we trójkę znaleźli się na podniesieniu, aplauz rozległ się raz jeszcze. Alicia van den Allen uścisnęła rękę Pierce’owi Vance’owi, Pierre’owi Tasce oraz Lotte.
- Gratulacje – szepnęła, patrząc jej z uśmiechem w oczy. – Potrzebujemy w IBPI osób takich jak ty, Lotte – dodała, ostrożnie zapinając na jej sukni bardzo ozdobne, złote odznaczenie, o którym marzyli wszyscy Detektywi IBPI.
Wpierw rozległo się przemówienie członka Odziału w Tunisie, potem tego z Rio…

A na samym końcu Lotte została poproszona o kilka słów. Weszła na piedestał z mikrofonem. Spojrzała na nieskończone morze oczu wycelowanych tylko w nią.

 
Ombrose jest offline