Taaa...
Jakieś rozwiazanie to było. Można było wyjaśnić parę nieporozumień. Problem jednak na tym polegał, iż w Torrach inkwizytor zyska pomoc, o którą na trakcie byłoby znacznie trudniej.
Z kolei gdyby przekonali inkwizytora, mogliby zyskać sojusznika. Przynajmniej do czasu, aż ktoś biedaka utrupi, zwalając winę na wszyscy-wiedzą-kogo.
- Skutki naszej wyprawy do Eppiswaldzkiego Lasu stale się za nimi ciągną - wtrącił się do rozmowy Wilhelm. - I niestety, niektóre osoby, które nam pomagały, źle skończyły. Wiedza, jaką zdobyliśmy, wielu osobom się nie podoba - dodał. - Ale możemy się z nią podzielić, zanim jeszcze dojedziemy do Torrach. W możliwie jak najmniejszym gronie, bowiem narażanie niewinnych osób nie leży w naszych zamiarach.