Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2018, 21:07   #73
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Pszczelarki

Dom z pasieką nie znajdował się aż tak blisko jak mówiła “ciocia Barbara”, niemniej łatwo go było znaleźć, bo był dość urokliwy. Otoczony płotkiem z sadem, w którym drzewa owocowe mieszały się z lipami, oraz wypełniony już brzęczeniem budzących się pszczół. Drzwi nie miały dzwonka… za to były lekko otwarte. Perka podeszła do nich i zapukała głośno korzystając z okazji by zajrzeć przez szparę. Nie otrzymała odpowiedzi… za to przez na wpół otwarte drzwi dostrzegła przytulnie urządzony przedpokój i pozostawione buty. Ktoś był w domu.
- Przepraszam. - Zosia weszła pomału do środka uznając, że nie powinna jednak kazać zbyt długo czekać Salamandrze. - Dostałam adres od pani Barbary ze sklepiku.
- Ach ty żmijko… gdzie ty zapuszczasz żurawia.- usłyszała w odpowiedzi… przynajmniej tak sądziła… z początku. Głos był bowiem zmysłowy i pełen żądzy… i towarzyszyło mu ciche dyszenie. I dochodził z głębi mieszkania.
Zosia jeszcze raz zerknęła na telefon upewniając się, że Teofila nie dzwoniła. To nie był dobry dzień… nie na to, by bawić się we wstrzemięźliwą.
- Przepraszam, że przeszkadzam! - Podniosła nieco głos by gospodynie były w stanie ją usłyszeć.
Odpowiedzią był cichy pisk i jakieś szepty dwóch kobiecych głosów. W końcu zza drzwi jednego z pokojów wychyliła się brunetka i spojrzała ciekawsko na Perkę. Uśmiechnęła się przyjaźnie i zniknęła za drzwiami, by po krótkiej szeptaninie wyjść z pokoju.
Niziutka brunetka w sztruksowej koszuli podeszła w kierunku Zosi uśmiechając się łakomie.


- Nie wpadłaś chyba pożyczyć cukru, co? - zażartowała wodząc po gościu w spojrzeniem, choć to Zosia z racji przewagi wzrostu miała tu lepszy widok.
- Pani Barbara ze sklepu powiedziała, że może uda mi się tu kupić miód pitny na prezent. - Perka uśmiechnęła się ciepło do gospodyni.
- Ciocia tak powiedziała? Ma rację…- podrapała się po czuprynie brunetka, zerknęła za siebie na sypialnię i krzyknęła.- Zaraz wrócę, tylko... interesy załatwię!-
I pochwyciła dłoń Perki.- No to chodźmy.
- Przepraszam jeśli w czymś przerwałam. - Powiedziała, powstrzymując nieco ironiczny uśmiech. Chyba jednak plotki były prawdziwe. - Byłam też ciekawa czy może dostanę miód… ale najlepiej miętowy albo leśny.
- Obawiam się że nie mam wielkiego wyboru wśród tych rodzajów słodkości. A to co przerwałaś… cóż…- wzrok gospodyni przesunął znacząco się po ciele Perki.- … mogłabyś jakoś wynagrodzić, gdyby była ochota.-
Zaśmiała się wesoło z tej ukrytej sugestii pewna, że Zosia jej nie rozumie. Dotarły do kuchni. Tu mimowolnie wyeksponowała przed klientką swą zgrabną pupę w ciasnych jeansach, gdy nachyliła się w celu podniesienia klapy od piwniczki znajdującej się w kuchni. - Miód robię od niedawna, sycę też… więc mocy dopiero nabiera, ale już jest dobry. Mam coś przynieść ci, czy może jesteś z tych co sama wybiera sobie słodycze?
- Lubię mieć wybór. - Wzrok Perki wędrował po pośladkach gospodyni. - Ale nie chcę zajmować czasu.
- To drobiazg. - dziewczyna wyprostowała się i podała czarownicy swoją dłoń. - Proszę za mną do groty miodowej rozkoszy. Proszę uważać na schodkach i uprzedzam… jest bardzo ciasno.
- Oddaje się w pani ręce. - Zosia przyjęła podaną dłoń i dała się poprowadzić do piwniczki.

Ta była rzeczywiście mała i ciasna. Obie dziewczyny przylgnęły do siebie, ocierając się ciałami. Biust Perki był przyciśnięty do pleców dziewczyny, a dłonie miały kłopotem z niezachaczaniem palcami o jej pośladki.
- Oto moje miodowe królestwo.- tymczasem ona wskazała na półki i obróciła się. Teraz piersi opierały się o biust niższej kobiety jak o miękkie poduszki.
-Tam są najstarsze, tam najmłodsze produkty.- mruknęła wskazując dłonią z bezczelnym uśmieszkiem i rumieniąc się na twarzy. Jej ta sytuacja bardzo się podobała.
Najgorsze, że dla Perki również, ale… jeśli się nieco nakręci… chyba Wilga nie będzie miała nic przeciwko. Zosia sięgnęła po butelkę na jednej z półek stając na palcach i ocierając się o ciało gospodyni. Chwilę stała tak ciesząc się ciepłem drugiej kobiety i niby przeglądając trunki.
- Nie przedstawiłam się… Jestem Zofia Jabłonowska. - Powiedziała, szepcząc tuż przy uchu drugiej kobiety.
- Basia Płomkiewicz…- mruknęła dziewczyna dociskając swe ciało do ciała Zosi i niby przypadkiem przesuwając dłonią po jej pośladku.-... nie ma się co spieszyć. Co się odwlecze to nie uciecze… czy jakoś tak.
- Gdyby nie to, że ktoś na mnie czeka, chętnie obejrzałabym wszystkie skarby, które tu chowasz. - Perka zdjęła jedną z butelek by się jej przyjrzeć i skorzystała z okazji by oprzeć dłoń na piersiach Basi. - Które są starsze? Te wyżej, czy te niżej?
- Nawet nie wiesz jakie… skarby… mogłabyś znaleźć.- wymruczała Basia dociskając biust do dłoni Zosi i przygryzając wargę dodała.- Te najniżej.
Perka stanęła ponownie na palcach odstawiając butelkę na półkę. Udała, że się zachwiała i naparła całym ciałem na gospodynię.
- Przepraszam...rzeczywiście jest bardzo ciasno. - Zsunęła się po ciele Basi tak, że ich nosy prawie się spotkały.
- I gorąco… prawda? Jak na tę.. porę roku.- mruknęła cicho Basia, zaciskając dłonie na piersiach Perki zaborczo … bo przecież czegoś musiała się chwycić, gdy Zosia na nią.. upadła.
- Prawda… teraz nieco żałuję, że nie zostawiłam na górze koszuli. - Perka także opuściła dłonie opierając je na biuście gospodyni. - Chyba Pani też musi być ciepło w takim stroju.
- Bardzo… gorąco…- drżącymi dłońmi Basia zaczęła rozpinać bluzkę Zosi wpatrując się nieco strachliwie w jej oczy… wszak przekraczała granicę niedopowiedzeń. Sama zaś dumnie wypięła biust, jakby chciała zachęcić Perkę do dalszych działań.
- Wobec tego chyba obie powinnyśmy nieco zdjąć. - Zosia zajęła się koszulą gospodyni, sprawnie ją rozpinając. - Jeszcze chwilę mi zajmie nim się zdecyduję.
- Nie ma pośpiechu… acz mogłaby się nam przydać… konsultantka…- wymruczała Basia i pocałowała Perkę, gdy ta poczuła pod palcami nagi biust dziewczyny. Nie nosiła stanika pod koszulą. Basia zresztą podciągała stanik samej Zosi, by kciukami drażnić jego twarde szczyty.
- Nie mam nic przeciwko choć… obiecałam pewnej osóbce, że wrócę do domu niezaspokojona - Perka pochwyciła nagie piersi Basi ściskając je mocno.
- No to za drugim razem… możesz nie być… prawda?- jęknęła Basia i nachyliła się by ustami ująć jeden twardy karmelek piersi.
- Czy to zaproszenie? - Zosia zaczęła masować piersi gospodyni drażniąc palcami ich twarde szczyty.
- Nie możemy wypuścić klientki… nie zadowolonej.- szepnęła Basia jedną wolną dłonią rozpinając rozporek spodni Perki i wodząc delikatnie przez bieliznę… na tyle na ile była w stanie. - To co? Chcesz poznać drugą konsultantkę?
- Możesz.. ale naprawdę obiecałam, że nie dojdę pod jej nieobecność. - Zosia zsunęła się na kolana i sięgnęła do spodni gospodyni, rozpinając je i zsuwając. - Mogę wpaść później… jeśli załatwisz mi też nieco miodku, o którym wspominałam. - Jej usta przysunęły się do bielizny Basi i powoli przesunęła językiem po jej kwiecie.
- No dobra… możemy… popróbować… we czwórkę miodku… daj mi się odwrócić.- jęknęła Basia prężąc podbrzusze pod dotykiem Zosi.
Zosia odsunęła się na tyle na ile była w stanie w ciasnej piwniczce.
Basia sama zsunęła z siebie majteczki i oparła dłońmi o ścianę wypinając pośladki i kręcąc nimi kusząco. Perka pocałowała pupę gospodyni przesuwając palcami pomiędzy jej krągłościami. Jej palec wskazujący zahaczył o tylny otworek Basi, sprawdzając jak kobieta na to zareaguje.
- Widzę... że lubisz niegrzeczne zabawy… ale tam paluszki, to może... później… będziesz miała powód, by kupić więcej miodku.- wymruczała Basia.
- Przekonaj mnie bym ich tam nie wsunęła. - Perka delikatnie ugryzła pośladek gospodyni, drugą dłonią pomału wędrując po udzie w kierunku jej kwiatu.
- Jak mam cię przekonać… skoro nic nie mogę zrobić…- jęknęła Basia drżąc i mocniej wypinając tyłeczek rzekła podnieconym głosem.- Nawet nie wiesz co mam ochotę tobie zrobić.
- I chętnie wrócę, by sprawdzić. - Zosia wsunęła palec między pośladki kochanki, drugą dłoń jedynie opierając na jej kwiecie.
- Heeej… przecież coś.. mówiłam…- jęknęła podnieconym głosem Basia prężąc się zmysłowo.- Zostaw… na deser.
- Zostawiam. - Perka wsunęła palec do końca i pomału zaczęła drażnić kobiecość kochanki, delikatnie całując jej pośladki.
- To doobrze…- jęknęła rozpalonym głosem Basia mocniej wypinając pośladki, by lepiej poczuć pieszczoty czarownicy na swym rozgrzanym ciele.
Perka czuła jak jej spodnie przemakają gdy całowała i pieściła kwiat gospodyni. Palec w pupie Basi tkwił nieruchomo czekając aż kochanka zacznie szczytować.
- Jeszcze troszeczkę… jeszcze odrobinę… jeszcze trochę…juuuuż… tak! - pisnęła Basia gdy jej ciało poddało się pieszczocie Zosi i doszło w gwałtownym spaźmie rozkoszy. Zosia wykorzystała ten moment by zacząć poruszać palcem w pupie kochanki. Tempo ruchów w obu miejscach zrównało się. Perka uśmiechała się, poznała w tej wsi kolejną ciekawą osóbkę.
- Heeej… chwiiilla…- jęknęła zaskoczona dziewczyna drżąc po dotykiem figlarnej czarownicy.
- Chwila… czy kończymy? - Perka przyspieszyła ruchy palców.
- Chwilla… przes…- pojękiwała ciemnowłosa kobieta poddając się zabawie Perki. Tymczasem Zosia posłyszała jeszcze skrzypienie desek. Ktoś schodził do piwniczki.
- To chyba konsultantka. - Perka zatrzymała ruchy palców i powoli zaczęła je wysuwać. - Kończymy?
- Lepiej ta...aaak…- pisnęła Basia drżąc lekko i próbując odzyskać kontrolę. Tymczasem.
- Hej… co wy tu robicie?- spytała podejrzliwie blondynka z koszulką na ramiączkach i w obcisłych dżinsach.


Nie wydawała się szczególnie zagniewana. Bardziej zaskoczona i zaciekawiona sytuacją.
- Przekonuję Basię to zniżki na miód. - Perka demonstracyjnie poruszyła palcami. Uśmiechnęła się przy tym lubieżnie, nieco bezczelnie zerkając na biust kolejnej kobiety.
- To nieuczciwa technika negocjacyjna.- stwierdziła blondynka podchodząc do Zosi i kucając za klęczącą Perką przesunęła dłonią po brzuchu w dół i w górę, jedną dłonią ugniatając krągłą pierś rudowłosej, a drugą sięgając do rozporka jej spodni. Czarownica wpadła więc w pułapkę… i to dosłownie, bo w tej ciasnej piwniczce nie bardzo mogła się ruszyć.
Zosie zamruczała.
- N...nie. Obiecałam… swojej kochance. - Czarownica spróbowała ścisnąć nogi utrudniając dostęp do siebie. Tak bardzo wbrew swojej naturze.
- Ale napastowałaś moją…- mruknęła blondynka sięgając dłonią ku piersi uwięzionej czarownicy i rozpinając rozporek jej spodni.- Więc… co chcesz zaoferować w zamian, za… wypuszczenie?
- Oferowałam, że wpadnę tu później… może z dobrym winem? - Perka z trudem powstrzymywała się przed rozchyleniem nóg.
- Trochę mało…- mruczała blondynka ściskając drapieżnie pierś Zosi i muskając czubkiem palca… podbrzusze, nie mogąc jednak sięgnąć do kobiecości czarownicy.- Dorzuć coś więcej.
- Będziecie się mogły mną zabawić? - Perka pojękiwała coraz głośniej. Zaczęła się obawiać, że zaraz dojdzie od dotyku na swych piersiach.
- Hmm… to oczywiste. Coś więcej?- droczyła się blondynka i szepnęła wprost do ucha.- Na pewno nie chcesz teraz dwóch ciepłych języczków na swojej kobiecości?
- Lu..lubię dotrzymywać obietnic. - Perka poruszyła palcami w kwiecie i pupie Basi, wywołując jej drżenie. - Może jakieś sugestie?
- Hmmm… Nie wiem… w sumie nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji.- stwierdziła z rozbrajającą szczerością blondynka zaprzestając pieszczot.- Już wiem… oblejemy cię miodem i wyliżemy… albo mnie? Albo Basię… sama nie wiem.
Choć już nie masowała jej ciała, to jej palce nadal dotykały wrażliwych miejsc Perki.
- Możemy podjąć… decyzję później. Ja chętnie was wyliżę. - Wyszeptała rozpalonym głosem Perka i grzecznie wysunęła palce z kochanki. Obejrzała się przez ramię na blondynkę. - Tak w ogóle… jestem Zosia.
- Och… ja też. - rzekła zdziwiona blondynka puszczając Perkę.
Perka zaśmiała się cicho.
- Miło mi poznać. Może zgarnę ten miód i spotkamy się wieczorem? - Uśmiechnęła się najpierw do jednej potem do drugiej kobiety.
- Może lepiej jak ja go ci przyniosę. Coś za długo ci to zgarnianie schodziło.- rzekła w odpowiedzi imienniczka odsuwając się do Perki i uwalniając ją od swojego dotyku.
- Cóż… powiem, że to co tutaj się wydarzyło, nie jest tylko moją zasługą. - Zosia podniosła się z klęczek i poprawiła koszulę.
- Acha.. tak… powiedzmy że ci wierzę. I powiedzmy że znam Basię trochę lepiej by mieć wątpliwości.- wymruczała Zosia przyglądając się działaniom piegowatej.
- Bo aż taka uwodzicielska nie jestem.- dodała Basia nadal z kusząco wypiętą pupą i wyraźnie zawstydzona sytuacją.
- Przyznaję, że mam słabość do pięknych kobiet. - Perka wzruszyła ramionami. - Zaczekać na miód na górze? - Mrugnęła do swojej imienniczki.
- Tak będzie lepiej… - zaśmiała się Zosia ustępując czarownicy przejście.
- Wiesz co?- Podała słoik pierwszy z brzegu, zerkając na pupę Basi. - Bierz to… zostaw pieniądze lub nie… najwyżej rozliczymy się później.
- Do zobaczenia. - Perka weszła na górę i zostawiła na stole trzydzieści złotych. Szybkim krokiem ruszyła w stronę auta Salamandry.

Powrót do chatki Teofili


Zorientowała się że minęło sporo czasu, odkąd rozstała się z Teofilą. Słój miodu był ciężki, spodnie lekko przemoczone, a wyobraźnia podpowiadała co jej imienniczka robi teraz w piwniczce z nagą Basią. Salamandra już czekała, a gdy Zosia podeszła bliżej dostrzegła ciekawe szczegóły. Bluzka czarownicy wydawała się nałożona tak jakoś.. niechlujnie i pospiesznie na jej ciało. Z pewnością tak nie było, gdy Salamandra szła na komisariat.
Perka prezentując się niewiele lepiej podeszła prezentując swoją zdobycz.
- Mam dla ciebie prezent. - Uśmiechnęła się do starszej. - Jak poszło? Wszystko dobrze?
- Zdobyłam dokumenty… podejrzewają żubra… oficjalnie.- wyjaśniła z uśmiechem Teofila i spojrzała ciekawsko.- Miodek? Czy to nie od tych dwóch co założyły pasiekę i robią za skandaliczną parkę?
- Tak. Obiecałam, że wpadnę później. - Zosia podała słój Salamandrze. - Ale najpierw ogarnę nam obiad, zdrzemną się i wynagrodzę Jagodzie zaniedbanie jej osoby.
- Gdzie ty znajdziesz czas na sen w tak napiętym harmonogramie? - zapytała ze śmiechem Teofila i dodała znów pytając.- Czyli sięganie do wspomnień moich chcesz sobie odpuścić?
- Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę i jednak na to też znajdzie się czas. - Perka wsiadła do auta. Wiedziała, że w tym wszystkim musi jeszcze znaleźć co spowodowało wypadek. Zapowiadał się kolejny pracowity dzień.
- Więęęęc…- rzekła starsza czarownica siadając za kółkiem i wskazując kciukiem na dokumenty leżące na tylnym siedzeniu. - Podejrzewają żubra, ale nie mają żadnych dowodów. Jedyne co wiadomo, że coś… dużego i poruszającego się z dużą siłą uderzyło w bok autobusu. Żubr został wybrany ze względu na to, że nie ma lasach nic większego i cięższego. Problem w tym, że nie znaleziono żadnych śladów owego żubra, ani innego zwierzęcia. Ani krwi.
Perka sięgnęła po dokumenty i zaczęła je pomału czytać. Mokre spodnie mocno to utrudniały ale z całych sił starała się skupić na lekturze.
- Spotkałam czarta… podobno uciekł z tamtego miejsca. Czuł zło… na tyle nieprzyjemne, że nawet nie chciał być w pobliżu. - Wzrok rudej czarownicy przesuwał się po kolejnych zdaniach i przyglądał zdjęciom. Może było tam coś czego policja nie mogła zobaczyć? Tylko czy fotografia była w stanie zapisać zaklęcie. Pozwoliła spojrzeniu przenieść się do świata duchów gdy analizowała zdjęcia. Było to ciekawe doświadczenie, bo patrząc na fotki z tej perspektywy zobaczyła rozmazane smugi pozwalające… cóż… określi z której strony poruszały się obiekty i w którą stronę podążały. Bo były z pewnością dwa… smugi na zdjęciach będące po nich śladem, miały dwa różne odcienie szarości.
Zosia wyjęła zdjęcia z teczki i ułożyła je obok siebie na kartoniku. Szukała czarnych smug, które widziała w rzeczywistości. Przyglądała się też autobusowi starając się rozpoznać co w niego walnęło i jak duże było.
Okazało się to jednak marnowaniem czasu… nie dostrzegła czarnych smug w ogóle, choć może były szare na zdjęciach? Nie pozwoliły jednak stwierdzić co mogło uderzyć w autobus, jak duże było i jak potężne. Wszak duchy nie podlegały prawom śmiertelnych. Coś małego mogło mieć siłę uderzenia tarana. To nie była łatwa do rozwiązania zagadka.
- I co tam znalazłaś? - zapytała ciepło Teofila prowadząc samochód przez las.
- Niestety niewiele. - Wybrała jedno ze zdjęć i pokazała trajektorię lotu obu obiektów. - Niestety nie wiem, które zaklęcia tworzą taką aurę. - Westchnęła ciężko.
- Nie przejmuj się tym. To nie będzie łatwe śledztwo i nie odkryjesz wszystkiego w ciągu paru godzin.- pocieszała ją Salamandra.
- Wiem… ale chciałabym mieć choćby trop, którego mogłabym się złapać. - Perka schowała zdjęcia i po raz kolejny zaczęła czytać notatki z miejsca zdarzenia.
Opis zgadzał się z tym co widziała na zdjęciach i tym co Teofila już jej zdradziła. Coś z impetem uderzyło w autobus ( w domyśle żubr) i doprowadziło do wypadku. To czego Salamandra Perce nie powiedziała, to bilans wypadku. Sześcioro zabitych, pozostali ranni… niekiedy bardzo ciężko. Nikt nie wyszedł bez szwanku z tego wypadku.
Zosia przesunęła wzrokiem po liście ofiar wypadku. W sumie liczby ją cieszyły, po rozmowie poprzedniego wieczora miała wrażenie, że zginęli wszyscy.
Powoli dojeżdżały do domku czarownicy. Teofila rozejrzała się czy pomiędzy domami wsi przez którą przejeżdżała, po czym przyspieszyła lekceważąc sobie coś takiego jak ograniczenia prędkości.
- Lubisz szybko jeździć? - Zosia schowała wszystkie dokumenty do teczki.
- Lubię adrenalinę we krwi. Każda z mego rodu lubiła, to wzmacniało naszą gałąź i pozwalało trwać dłużej zachowując dobrą formę.- odparła Salamandra hamując gwałtownie na podwórku.
- A mi się wydawało, że to raczej męczy. - Zosia rozpięła pas i uśmiechnęła się do Salamandry. - Jakie masz teraz plany?
- Nie wiem. Coś zjeść może? I przygotować zapach i miksturę jak będziesz chciała spenetrować moje wspomnienia.- odparła zalotnie czarownica wysiadając i spojrzała nad maską dodając.- Innych męczy, mnie nie… to zew krwi. Każdy ma swój, więc przypuszczam że twoja matka też… jest tak aktywna łóżkowo.
Uśmiech jej nagle zmienił się w ponury grymas.- To też oznacza, że Baba Jaga ma powiązania krwi z jakimś rodem czarownic. Pytanie tylko z którym.
- Moja matka kocha manipulować ludźmi i idzie z nimi do łóżka gdy ma z tego korzyści. - Perka też wysiadła z auta i przyjrzała się domkowi starając się zlokalizować Jagodę. Czas by ktoś zajął się jej rozpalonym ciałem. - A Baba Jaga… słyszałam, że przejmuje moce zjadając czarownice…. Kto wie z iloma rodami może być teraz “spokrewniona”.
- Ja słyszałam że lata na miotle naga lub na moździerzu, żyje w chatce na kurzej stopce i inne takie rzeczy. Problem w tym, że niewiele wiadomo o tym czym Baba Jaga jest i co potrafi.- wzruszyła ramionami Salamandra.
- Podobno w każdej plotce jest ziarno prawdy. - Zosia ruszyła w stronę domku. - Za jakiś czas mogę coś upichcić, jeśli nie jesteś bardzo głodna.
- Ok… to jak długo zamierzacie tu zostać?- zapytała Salamandra spoglądając na rozmówczynie skupiając spojrzenie na jej twarzy.- Bo wiesz… to całe śledztwo może zająć sporo czasu… Kilka dni nawet. Więc jeśli planujesz siedzieć tu tak długo jak potrwa to raczej zastanów się gdzie pojedziemy na weekend.
- Daj mi czas do rana. Muszę przemyśleć to wszystko i chyba obgadać z Jagodą. - Zosia weszła do domku i rozejrzała się szukając kochanki.
- Nie popędzam… - zaśmiała się Salamandra podążając za Perką, klepnęła ją w pośladek dodając.- Tyle że w weekend wyjeżdżam gdzieś i wolę wiedzieć na czym stoję.
- Jasne. A gdzie jedziesz? Jeśli mogę wiedzieć. - Zosia uśmiechnęła się do Salamandry zerkając do kuchni, czy Wilgi tam nie ma. I nie znajdując tam jej co było niepokojące. Pamiętała co ostatnio się stało, gdy szukała malarki.
- Do znajomego. Wyszaleć się. Mogłabym zaprosić i ciebie, ale… mam wrażenie, że twoja przyjaciółka jest za delikatna na takie eskapady.- wyjaśniła enigmatycznie gospodyni podążając za swoim gościem do kuchni. W końcu miód trzeba było schować.
- Pewnie masz rację ale i tak ją spytam. - Perka rozejrzała się po kuchni.
- Możecie tu zostać. Urządzić sobie wieczorek przy świecach. Skorzystać z miodu.- mruknęła Salamandra, gdy obie rozglądały się po pustym pomieszczeniu kuchennym.
Starcza czarownica odłożyła słoik miodu na stół i przyglądając się zachowaniu Zosi spytała.
- Czy powinnyśmy się martwić?
- Najpierw sprawdzę na górze. - Perka szybkim krokiem ruszyła w kierunku sypialni, którą przydzieliła im Salamandra.
- Ja zaś zajrzę do swojej. - zadecydowała gospodyni. Zosia zaś weszła na górę, zajrzała do sypialni i łazienki i… ani śladu Jagody. Ich rzeczy nadal były w pokoju, ale Wilgi chyba nie było w mieszkaniu. Ani Ducha.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline