Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2018, 20:38   #71
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

26 marca


Przebudzenie i joga

Poranek przyniósł wrażenie otulenia malarką, wszak łóżko było małe i zmuszało do przytulenia się. Zosia obudziła się pierwsza, a Jagoda nie miała ochoty się budzić. Perka wysunęła się pomału z objęć przyjaciółki i sięgnęła po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Zobaczyła swoje odbicie w ciemnym ekranie i uśmiechnęła się do nagiej postaci o burzy rudych włosów na głowie. Zrobiła sobie zdjęcie tak by nie było widać śpiącej malarki i wysłała je Patrykowi, zerkając jednocześnie na godzinę.
Była już 9:30, dość wcześnie jak dla nich. Dość późno jeśli chodzi o cały świat. Nie słyszała nic, poza chrapaniem Jagody. Czyżby Teofila jeszcze spała?
Perka narzuciła na siebie koszulę i legginsy pomijając temat bielizny i zapinania guzików od górnej części garderoby. Tak “ubrana” zeszła na dół ruszając na poszukiwanie kawy i gospodyni.
Gospodyni napatoczyła się pierwsza rozciągając swoje ciało w kolejnych ćwiczeniach zapewne pochodzących z lekcji jogi. Opinające ciało majteczki i podkoszulek nie pozostawiały za wiele miejsca na wyobraźnię. Salamandra ćwiczyła tak w głównym pokoju na macie do ćwiczeń, tak na nich skupiona, że Zosi nie zauważyła. Perka podeszła do kuchni i zabrała się za robienie sobie kawy, cały czas zerkając na wypinającą się Teofilę.
Gdy wracała z kubkiem dostrzegła błysk za oknem. Przyciągnął jej uwagę instynktownie, więc podeszła do okna i…cóż, dostrzegła kogoś z lornetką kryjącego się w krzakach. Ktoś je podglądał, a dokładniej… ktoś podglądał ćwiczącą Teofilę.
Perka sprawdziła tylko czy to duch czy też jakiś lokalny wielbiciel i przeszła do salonu, stając tak by podglądacz nie mógł jej zobaczyć. Przez chwilę sączyła kawę obserwując gospodynię.
- Masz wielbiciela we wsi?
- Nawet kilku… zmieniają się co jakiś czas. Jestem ich muzą z czasów burzy hormonów. Mimo że golizna wyłazi z filmów i internetu… to i tak chcą zobaczyć na żywo. - wyjaśniła czarownica nie przerywając testowania rozciągliwości swojego ciała, gdy Perka upewniała się, że wielbiciel jest śmiertelnikiem.
- Ja tam się im nie dziwię. - Wzrok perki zawisł na majtkach, który przy kolejnym szpagato-podobnym czymś wyraźnie opięły kobiecość gospodyni. - Rozmawiałam wczoraj z jedną z rusałek, ale nic nie widziała.
- Powinnaś ich unikać, są równie niebezpieczne co topielice… ale całkowicie nieprzewidywalne. Z topielicami przynajmniej wiesz na czym stoisz. Chcą cię zabić. - wyjaśniła Salamandra nie przerywając ćwiczeń. - A podglądaczami nie przejmuj się… pójdą jak skończę.
- Nie miałam planu się nimi przejmować. - Zosia przeniosła wzrok na piersi gospodyni, gdy ta wygięła się w jakiś dziwny łuk. - Te ćwiczenia pomagają ci na coś?
- Jestem od ciebie znacznie starsza i wchodzę już w okres, że same kąpiele w źródłach nie wystarczą, by zachować formę. Poza tym… lubię wysiłek. - wyjaśniła Salamandra nie przerywając wygibasów.
- Masz ochotę nauczyć mnie podstaw? - Perka uśmiechnęła się do starszej.
- Teraz? Czy może później, gdy będziemy mogły być bardziej swobodne? - zapytała Salamandra z lubieżnym uśmieszkiem, co sugerowało… naturę późniejszych nauk.
- Możemy później, choć ja mogłabym być swobodna także teraz. - Zosia mrugnęła do gospodyni. - Jadłaś jakieś śniadanie? Zrobić coś?
- Jeszcze nie… zrób coś, a ja tam do ciebie zajrzę. - wymruczała czarownica z lubieżnym uśmieszkiem przeciągając się zmysłowo.
- Dobra. - Perka wróciła do kuchni, ale zaczęła od nakarmienia wilczura, który już zablokował drogę do lodówki. Gdy tylko odciągnęła go kosztem pełnej miski mogła już na spokojnie zabrać się za robienie omletów, na które nabrała ochoty. Nie wiedziała czy gospodyni jest mięsożerna, więc założyła, że część zrobi wege a część normalnych. W lodówce było poro mięs, więc wegetarianizm gospodyni raczej nie wchodził w rachubę.

Zaś spocona Teofila weszła do porządnie urządzonej kuchni, w połowie smażenia omletów.
- Koniec treningu? - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. Do tego czasu zdążyła nawet zapiąć koszulę na dwa guziki osłaniając biust przed ewentualnym poparzeniem.
- Koniec…- odparła Teofila przysiadając się na stole i zakładając nogę na nogę. Obserwowała Perkę jak kotka wyczekująca okazji do ataku.- Jak planujecie przygotować się na wycieczkę do lasu? Jakieś ochronne uroki? Zaczarowana broń?
- Na razie nic nie planowałam. - Perka wlała ciasto na ostatni omlet i czekając aż się zetnie popijała drugą kawę. - Chciałam znaleźć jakiegoś ducha z tamtego miejsca i spytać czy coś widział… drzewice nie mogły odejść daleko.
- Och doprawdy? Musisz lubić obcować z duszkami.- zaciekawiła się Salamandra choć jej wzrok był bardziej zainteresowany krągłościami jej piersi i pupy.
- Są bardziej przewidywalne niż ludzie. - Perka obróciła omlet i zerknęła z uśmiechem na gospodynię. - Wolałabym wiedzieć co je wystraszyła nim zacznę rzucać na siebie, pewnie jakieś niepotrzebne, uroki.
- Z ciekawymi duchami musiałaś mieć styczność. Przewidywalność to ostatnia cecha jaką spodziewałabym się po duchach.- oceniła czarownica, która mogłaby być starszą, ale nie wyglądała na szczególnie uduchowioną. Salamandra chyba nie miała zbyt wielkiej wiedzy na temat duchów. Ale chyba dość dużo wiedziała na temat Baby Jagi. Sądząc po wczorajszej ekscytacji.
Perka zaśmiała się.
- Myślałam, że powiesz, że z ciekawymi ludźmi miałam styczność. - Mrugnęła do Salamandry i zdjęła z patelni ostatni omlet. Każdy duch ma swoją naturę. One z nią nie walczą. - Perka zgarnęła dwa talerze i przyniosła je na stół. Niby niechcący ocierając się o udo Salamandry gdy je odstawiała. - Nie chciałabyś mi nieco więcej opowiedzieć o problemie, który goni mnie i Jagodę?
- Cóż… jest potężną czarownicą. Bardzo starą i posiadającą olbrzymi potencjał.- dłoń Salamandry zacisnęła się na pośladku Zosi ugniatając go leniwie. - Bardzo starą… która dała się samolubnie pochłonąć przez moc. Taka żywa stara pomarszczona przestroga dla młodych czarownic, żeby… nie pragnęły zbyt wiele. Bo to właśnie te samolubne pragnienia są furtką dla tego przekleństwa.-
- Pragnęła zbyt wiele mocy? - Perka wypięła się delikatnie opierając o stół i napierając pośladkiem na dłoń starszej.
- Pragnęła… ogólnie… pozwoliła sobie być samolubną i chcieć czegoś… tak powiadają. - mruczała Salamandra ściskając tą krągłość pod palcami, wodząc po niej… silna dłoń, mocne palce. Władcza kobieta.
- Każdy czegoś chce. Czarownice nie wyróżniają się na tym polu, a jednak… nie wszystkie tak kończą. - Głos Perki przypominał bardziej pomruk zadowolenia.
- Nie wiem za bardzo kiedy ta granica jest przekraczana…. ale bywa i kończy się to wiedźmami. Rzadko co prawda. Od pierwszej wojny światowej nie było Baby Jagi na polskich ziemiach.- zamyśliła się Salamandra, chwytając za leginsy i zdzierając je z pupy Zosi.
- W.. wiesz jak je pokonać?- Zosia zadrżała od dotyku gospodyni. - Podałam śniadanie.
- Mhmm…- gospodyni przesunęła palcem pomiędzy pośladkami, prowokująco muskając tylną bramę rozkoszy paznokciem.- I co oferujesz… na to śniadanie?
Perka jęknęła cicho czując na swej pupie ciepły dotyk.
- Na.. stole są omlety.
- Tylko one czy coś jeszcze?- pytała prowokująco Teofila, równie prowokująco wodząc pomiędzy pośladkami palcem. Jej tembr głosu był bardziej koci, zmysłowy… nieco hipnotyczny w swej naturze.
- Hm… - Perka przedłużała przez chwilę udając że się zastanawia i ciesząc się dotykiem Salamandry. - Polecam jeszcze siebie jako aperitif.
- To smakowita… pupcia.- odparła Salamandra zsuwając się ze stołu i zajmując pozycję tuż, za Perką. Całkowicie ściągnęła legginsy w dół mrucząc.- Przyglądałaś mi się.
- Ciężko było się nie przyglądać. - Perka zakręciła biodrami przed Salamandrą. - A jeśli chodzi o pupę… - dodała żartobliwym tonem. - wszystko co najlepsze dla naszej gospodyni.
- Taaak… wszystko…- zamruczała czarownica wodząc pomiędzy pośladkami Zosi językiem.- O czym myślałaś, gdy tak się na mnie patrzyłaś. Jakie to wyuzdane myśli krążyły ci po główce?
- Nie… były przyzwoite…- Perka zadrżała od pieszczot Salamandry. - ...chyba nie wypada mi… mówić.
- Nie spodziewałam się innych…- zaśmiała się cicho Teofila chwytając dłońmi za pośladki kochanki i ściskając je.
- No.. spróbuj mnie speszyć. Ciekawe czy ci się uda.- zamruczała rzucając wyzwanie i wracając do tańca językiem między ściskany półkulami pupy.
- Patrzyłam na to jak majteczki opinały się na twym kwiecie. - Zosia chwyciła się mocniej blatu stołu starając się nieco zapanować nad drżeniem własnego ciała. - Chciałam pocałować to miejsce… docisnąć językiem materiał do ciała. Ssać go aż do przemoczenia… - Mówiła z coraz większym trudem. - … sięgnąć w głąb. Zobaczyć jak rozwarta jesteś przy tych wygibasach.
- To bardzo niegrzeczne myśli…- wymruczała Teofila sięgając palcem między pośladki i powoli zanurzając go w najbardziej nieprzyzwoitym zakątku, jeśli chodzi o łóżkowe figle.- A ja myślę o cukinii, zanurzającej się w twoim kwiatuszku, śliskiej, zimnej.. dużej.
Perka jęknęła głośno czując szturm na swoje ciało.
- Myślisz… że się zmieści? - Wyobraźnia sprawiła, że Zosia aż poruszyła biodrami.
- Nie wiem… można spróbować…- zamruczała Teofila poruszając coraz szybciej palcem.- W moim się mieszczą niektóre… to tak żebyś się domyśliła, jak to wygląda przy moim szpagacie. Jak widzisz…- zaśmiała się cicho.- … czasami strasznie się nudzę.
- Chętnie zobaczę… chętnie pomogę wkładając. - Myśli Zosi odpływały. - Chętnie… nabiję się na drugi koniec.
- Hmmm… to kusząca wizja…- mruczała Teofila poruszając palcem między pośladkami Perki. Drugą dłonią sięgnęła ku jej kobiecości, również zanurzając w niej palce.- Zróbmy to… po śniadaniu.
- D… dobrze. - Perka niemal zaskomlała pod dotykiem starszej. - Więcej… włóż więcej.
- Gdzie? - zapytała cicho jej kochanka, zajęta lubieżnymi pieszczotami jej pośladków i poruszaniem palców w jej rozpalonych dotykiem zakątkach ciała.
- Wszędzie. - Perka prawie krzyknęła zbliżając się do szczytu. Gdyby tylko pojawiło się więcej… mocniej. Teofila spełniła tę prośbę, palce wsunęły się między jej pośladki, sprawiając nieco bólu, ale i o wiele więcej rozkoszy. Także między udami Zosia poczuła silniejszą obecność kochanki i mocniejsze ruchy… wprawiające ciało rudej czarownicy w drżenie.
Po kilku ruchach Perka doszła z głośnym okrzykiem nabijając się przy tym na palce kochanki.

- Rozbierzesz mnie teraz? Mam wrażenie, że bardziej ci się podobam… bez ubrania.- rzekła żartobliwie Teofila wstając i prowokująco oblizując palce.
- Nie wiem skąd taki pomysł. - Zosia wyprostowała się z trudem i opierając o stół sięgnęła do koszulki gospodyni. Podwinęła ją by odsłonić piersi Salamandry i przywarła do jednej z nich ustami.
- Możeee ja ciebie chcę zobaczyć bez ubrania? - jęknęła podnieconym głosem czarownica prężąc dumnie biust, przed pieszczącą go Zosią.
Perka zdjęła z gospodyni koszulkę i zsunęła się na kolana.
- Gdybyś chciała pewnie byś poprosiła, prawda? - Zosia sięgnęła językiem do mokrej bielizny Salamandry i zaczęła przez nią pieścić wrażliwy punkt czarownicy.
- Nie… pewnie bym zdarła…- jęknęła Teofila zachęcająco rozchylając uda i głaszcząc kochankę po głowie. - I pewnie wkrótce tak zrobię.
- Yhym. - Zosia sięgnęła językiem głębiej jakby starała się przebić przez materiał majtek. Po chwili jednak odpuściła ssąc bieliznę gospodyni jakby smakowała to czym została zmoczona. Lubiła to jak działał na nią ten odurzający kobiecy zapach. Lubiła to jak odsuwał wszystkie myśli.
- Podoba… mi się twój… entuzjazm. - wymruczała zmysłowo Teofila, na którą dotyk Zosi wpływał coraz mocniej. Dociskała głowę kochanki do swojego podbrzusza, coraz bardziej wilgotnego.
Zosia chwyciła zębami za majteczki i ściągnęła je w dół. Pomogła sobie dłońmi by oswobodzić nogi Salamandry.
- Więc… chyba udało mi się Cię rozebrać. - Uśmiechnęła się lubieżnie do gospodyni, opierając podbródek na jej łonie.
- To… straszne… nie powinno być na odwrót?- zapytała Teofila z fałszywą trwogą w głosie gospodyni. Obejmując dłońmi swój nagi i biust i pieszcząc go uśmiechała się prowokacyjnie do kochanki.
- To ty poprosiłaś by cię rozebrać. - Perka mrugnęła do kochanki pomału wędrując dłońmi ku górze i zbliżając się do kwiatu Salamandry.
- Po prostu… uprzedziłam… twoje… pragnienia…- wyjaśniła drżącym głosem “ofiara” Perki próbując jakoś odwrócić kota ogonem. Jej drżące od pragnień i rozkoszy ciało utrudniało jej skupienie się na rozmowie.
- No tak… i jeszcze jakie mam pragnienia? - Perka wyszczerzyła się do kochanki, zanurzając palce w jej kwiecie.
- Och… na razie...chcesz… wielbić moje ciało… może nogi i piersi też… nie zapominając o kwiatuszku… oczywiście.- mruczała zmysłowo Teofila masując swoje ciało dłonią, gdy obserwowała pieszczącą ją kochankę.
- Brzmi rzeczywiście jak coś co mam w głowie. - Palce Zosi zabawiajace się kwiatem starszej przyspieszyły ruchy, podczas gdy drugą dłonią przesunęła między pośladkami czarownicy. Była ciekawa czy Teofila była przyzwyczajona do takich zabaw. Delikatnie naparła na tylny otworek językiem sięgając ponownie do wrażliwego punktu Salamandry.
- Nie byłaś nigdy specjalnieee… cnottliwa.. co?- naprężyła się czarownica mocniej wypinając pupę i będąc coraz bliżej szczytu. Jej ciało prężyło się lubieżnie, gdy fala rozkoszy zbliżała się nieubłaganie.
- Niezbyt pamiętam czasy podstawówki. - Wyszeptała cicho Zosia owiewając swym oddechem kwiat gospodyni. Wsunęła palec w jej tylne wrota i już szturmując oba otworki prowadziła kochankę do kulminacyjnego końca.
- Ja… byłaaaam….- jęknęła głośno Teofila i kładąc się niemal na stole doszła z cichym krzykiem.-... grzeczna. Oczywiście… wtedy były inne czasy.
Odetchnęła głęboko.- Ja byłam młoda i śliczna i nieśmiała.
Wymruczała prężąc się. - I oczywiście… moja matka wynajmowała mi guwernantkę do nauki. Nie wiem czy specjalnie po to, by… mnie uwiodła. Możliwe że tak. Była subtelna w kierowaniu mnie na wybraną przez siebie drogę.
Perka podniosła się z klęczek i sama opadła a jedno z krzeseł.
- Moja mama gdy okazało się, że mój dar nie objawił się od razu, zaczęła mnie zabierać na sabaty… kilkulatkę. - Perka aż pokręciła głowę wspominając tamte czasy. - Nie dała mi szans na bycie cnotliwą.
- Sabaty to nie miejsce dla dzieci… czy nawet dla młodych panienek. Rzeczy które się tam dzieją…- zaśmiała się Teofila siadając na stole.- Mogłabyś mi pokazać i mogłabym tobie. Dłubanie i wchodzenie w czyjeś wspomnienia to jedna ze ścieżek magii, które praktykuję.
- Wtedy to wszystko było… nieco przerażające. Pamiętam, że większość czasu chowałam się w namiocie. - Perka uśmiechnęła się do Salamandry. - Ale… jeśli masz ochotę zobaczyć jak wyglądają igraszki z kozłem.. mogę ci je pokazać.
-Szczęściara… ale mnie też udało się raz… z kozłem.- odparła z uśmiechem czarownica i zamyśliła się dodając.- A co ty byś chciała zobaczyć w moich?
- Tamte czasy… to jak twoja guwernantka wprowadziła cię w nowy świat. - Zosia opuściła wzrok i z uśmiechem przyglądała się nagiemu ciału starszej. Była ciekawa jak wyglądała młoda i niewinna Teofila.
- Dobrze… oczywiście nie będzie to zwykłe oglądanie i doświadczanie. Osadzę cię w mojej skórze i wstawię w moje wspomnienie. To jak się rozegra sytuacja… będzie bardzo zależało od ciebie.- zamyśliła się czarownica zakładając nogę na nogę.- Jeśli wam się nie spieszy na miejsce wypadku, to możemy poczarować po śniadaniu. Mnie się raczej nie spieszy… nie jestem policjantką, sama wiele nie znajdę. Raport z miejsca wypadku możemy podkraść z komisariatu, a im później przybędziemy na samo miejsce, tym większa szansa, że jakieś duszki tam wrócą. Co ty na to?
- Chciałabym zobaczyć to miejsce nim przybęda tam duchy… a przede wszystkim ciekawscy ludzie. - zadecydowała piegowata czarownica. -A potem możemy tu wrócić. Jeśli cię nie bawi łażenie po takich miejscach, mogę się przejść tam sama, Wilga pewnie też nie będzie miała ochoty tego oglądać.
- Nie… powinnam pojechać z tobą. Je obejrzeć.- Teofila zeskoczyła ze stołu i klękając przed Perką zaczęła rozpinać jej bluzkę.- Ocenić stan miejsca.
Perka uśmiechnęła się szerzej gdy te dwa guziki, które ledwo zapięła przy gotowaniu, znów zostały rozpięte. Koszula zwisła po bokach jej ciała odsłaniając nagie piersi.
- To przejedziemy się razem. - Wpatrywała się w Salamandrę ciekawa tego co gospodyni planuje zrobić.
- Więc… pobawimy się, zjemy, przejedziemy razem na miejsce wypadku. Wrócimy, poeksperymentujemy… potem zobaczę co da się zrobić w sprawie raportu.- jej dłonie ujęły krągły biust Perki i zaczęły go ugniatać i masować, kciuki co chwila pocierały szczyty zosinych piersi.
- Dobrze. - Zosia zamruczała prężąc się na krześle i eksponując swój biust na pieszczoty kochanki. - W co… chcesz się pobawić?
- Mówiłyśmy coś… o cukinii… zainteresowana?- wymruczała Salamandra nachylając się by delikatnie ukąsić szczyt prawej piersi kochanki.
Perka jęknęła cicho czując jak myśli o wspólnych planach, znów podgrzewają jej ciało. O jak dużej cukinii myślała Salamandra… W głowie miała dildo zakupione niegdyś przez Wilgę.
- Tak… tutaj? - Spytała nie odrywając wzrok od gospodyni.
- Tutaj… bo przecież musimy przygotować… naszego aktora…- Teofila ścisnęła mocniej piersi Zosi, by po chwili je puścić i udać się do lodówki w celu znalezienia odpowiedniego na te zabawy warzywa. Rudowłosa mogła podziwiać jej nagie wypięte pośladki, gdy ona grzebała w lodówce.
Perka czekała niecierpliwie cały czas zerkając na gospodynię. Nieco nie wierzyła, że planują to zrobić, ale nie byłaby sobą gdyby nie spróbowała.
- Jak chcesz go przygotować? - Spytała zaciekawiona, zsuwając z ramion koszulę.
- Trochę oskrobię i przytnę… przyjemniej jest, kiedy nie ma skórki.- wyjaśniła Teofila wyjmując dużą, acz nie olbrzymią cukinię.- Dziewczyny musiały sobie radzić przed wynalezieniem sekszopów.
- Sama na to wpadłaś czy ktoś ci podpowiedział? - Perka przyglądała się warzywu czując dziwne podniecenie.
- Metoda prób i błędów. I dużo czasu… do testowania.- goła kobieta zaczęła szybko i sprawnie obierać warzywo, potem okrawać je, by uczynić je bardziej przystępnym dla swojego ciała. A i tak było duże. Podeszła w końcu do Zosi podając gotową “warzywną zabawką”.
- Bądź delikatna.- rzekła i usiadła na podłodze z szeroko rozchylonymi udami i widocznymi śladami podniecenia między nimi.
Perka zeszła z krzesła i przyklęknęła pomiędzy nogami kochanki. Przesunęła wilgotnym warzywem po wrażliwym punkcie Salamandry drażniąc go nieco.
- Jest spora. - Delikatnie zahaczyła o wejście do kobiecości gospodyni.
- Nie martw… się…- sapnęła cicho Teofila naprężając ciało i przygryzając dolną wargę.- Poradzę sobie… to zresztą tylko warzywo. Miękkie w sumie. I wilgotne.
- I chłodne. - Perka naparła cukinią na kwiat kochanki pomału go forsując.
- Noo.. ooo…- jęknęła cicho Teofila czując zapewne spory napór, ale jej ciało przyjmowało warzywnego intruza.
Perka wsunęła nieco cukini i sama siadła okrakiem pomiędzy nogami kochanki przytykając swój kwiat do warzywa.
- Obiecałam ci coś. - Mrugnęła do Salamandry i zaczęła się nabijać na nietypowe dildo jednocześnie lekko dociskając je do ciała gospodyni.
- Ale nie.. musiałaś się.. spieszyć…- sapała cicho Teofila chwytając dłonią za kark Perki próbując przyciągnąć ją do siebie. Oczywiście tak spore warzywo, choć w miarę miękkie i puszczające soki pod naciskiem, nadal było testem wytrzymałości dla kobiecości Zos, gdy się w nią powoli zanurzało.
Perka czuła jak jej ciało drży od przyjemności i bólu jakie sprawiała rozpychająca się w nim obecność. Też pochwyciła kochankę łapiąc ją w pasie i pomagała ich ciałom się spotkać, pojękując przy tym coraz głośniej.
To oczywiście sprawiało, że warzywo zanurzało się głębiej wywołując odrobinę bólu, ale i sporo.. doznań spowodowanych obecnością… dużą i twardą, wypełniającą. Teofila leniwie poruszając biodrami i sapiąc głośno przyciągnęła Perkę do siebie. Ich usta w końcu się spotkały, a druga dłoń starszej zacisnęła się zaborczo na piersi Zosi ściskając ją mocno i ugniatając zaborczo.
Perka pochwyciła pośladek kochanki i ich dwa kwiaty także się spotkały. Podsumowała to głośnym okrzykiem bólu i rozkoszy przerywając ich pocałunek. Czuła drżące i rozpalone pożądanie usta kochanki przytknięte do swoich w namiętnym pocałunku, jak i poruszającego się między udami dużego intruza w jej intymnym zakątku. To Teofila swymi ruchami bioder wprawiła go w ruch, wciskając mocniej w siebie i w rudą kochankę.
Wargi kochanki powstrzymywały ją przed kolejnymi jęknięciami. Przytrzymując Salamandre za pośladek, wolną dłonią pochwyciła jedną z piersi kochanki mocno ją miętosząc.
Niewątpliwie ta zabawa testowała możliwości ciał obu kobiet, pokrywały się bowiem potem powoli poruszając biodrami i czując jak cukinia wciska i się w ich ciała mocno i dotkliwie. Oczywiście ślizgała się też, co łagodziło nieco całe doświadczenie, ale… rozmiar miał tu swoje znaczenie. Kto by pomyślał, że można przyjąć w siebie taką średnicę.
Dobrze, że one same narzucały tempo ruchów. Zosia czuła jak zbliża się do szczytu ale nie chciała dotrzeć tam sama. Jej biodra zaczęły się poruszać, pogłębiając ich spotkanie. Mocniej i szybciej… mimo bólu, a może i przez jego perwersyjne odczuwanie. Rozpalona Teofila równie przyspieszyła ruchy bioder, sprawiając że doznania poniżej pasa zrobiły się bardziej.. dogłębne. I dochodziła… równie gwałtownie i równie szybko co jej rudowłosa kochanka. Perka pochwyciła twarz kochanki oburącz, dociskając jej wargi mocniej do swoich ust, uciszając przy tym własny krzyk. Jej ciało drżało mocno, gdy doświadczała intensywnego spełnienia.

- I widzisz… udało… się…- szeptała cicho Teofila z trudem łapiąc oddech. Powoli zaczęła odsuwać się do kochanki.
Perka pochwyciła jej pośladek powstrzymując od ucieczki.
- Zostań… tak jest dobrze. - Oparła zgrzane czoło o ramię kochanki. - To było intensywne.
- No… trochę takie być powinno. - wymruczała starsza czarownica.- Ale powinnyśmy zjeść coś… i się ruszyć.
- Wiem… wiem. - Perka jeszcze raz pocałowała Salamandrę i niechętnie ją wypuściła.
- Zawsze możemy to powtórzyć. Albo spróbować… z większą cukinią.- zażartowała starsza powoli odsuwając się od Zosi.
- Obawiam się, że wcześniej musiałabym porobić te twoje ćwiczenia. - Perka westchnęła gdy warzywo opuściło jej wnętrze.
- Trening czyni mistrza… - zaśmiała się Teofila. Usiadła i zabrała za jedzenie przygotowanych przez Zosię specjałów. Tymczasem do kuchni weszła otulona szlafrokiem artystka i zaczerwieniła się na widok dwóch nagich kobiet.
- Nie traciłyście czasu, co? - wybąkała pod nosem.
- Yhym. - Perka wstała i podeszła do Wilgi by ją ucałować. - Siadaj zrobiłam omlety. Masz ochotę na kawę?
- Z chęcią. - szepnęła cicho Jagoda zasiadając za stołem i wstydliwie zerkając to na jedną to na drugą naguskę.
- Salamandro też chcesz? - Perka zabrała się za robienie kawy prezentując przy tym obu czarownicom swój goły tyłek.
- Tak… mam ochotę. - odparła Teofila wyraźnie rozbawiona dwuznacznością swojej wypowiedzi.
Zosia przygotowała trzy kawy i dosiadła się do stołu. Zupełnie naga zabrała się za jedzenie.
-Planujemy się teraz wybrać na miejsce wypadku. - Zerknęła na Jagodę. - Pojedziesz z nami?
- Mogę, choć nie wiem czy będę jakąś pomocą czy raczej zawadą. - oceniła cicho Wilga z nieśmiałym uśmiechem.
- Pytanie czy masz ochotę. - Zosia sięgnęła nogą pod szlafrok Jagody i mrugnęła do malarki.
- A co miałabym tam robić? - zapytała artystka ignorując zakusy kochanki, choć jej ciało zadrżało, gdy stopa Perki musnęła nagie udo.
- Użyć swoich bystrych oczek i poszukać śladów razem z nami. - Stopa poruszała się powoli stopą po nodze kochanki.
- Noszę okulary i wiesz…- szeptała malarka pochylając głowę nad omletem. - … nie bardzo wiem, czego szukać. -
Oddech Wilgi wyraźnie przyspieszył.
- Wiesz… nie będę cię zmuszać… - Stopa Perki sięgnęła głębiej dotykając kwiatu Jagody. - Tam może być nieco krwi….Chcesz tu zostać?
Zamiast odpowiedzi Zosia usłyszała cichy jęk, czując wyraźne podniecenie na delikatnej kobiecości, którą muskała. - Jesteś niemożliwa.
Teofila zajęta posiłkiem i kawą udawała, że nie zwraca uwagi na to co się działo na i pod stołem.
- Czemu? - Zosia zatrzymała nogę pozostawiając ją jednak na kwiecie kochanki. - Po prostu nie chcę byś była tu sama.
- Bo chodzisz goła i dotykasz bez pozwolenia. Twoja Pani powinna cię ukarać. - wyrwało się z ust zawstydzonej Jagody.
- Powinna. - Perka powróciła do jedzenia nie zabierając nogi.
- I to zrobi…- szepnęła bardzo cicho artystka niemal się kuląc na krześle.
Tymczasem Teofila skończyła jeść i wstała od stołu dopijając kawę. - Idę się ubrać , a potem czekam na was na dworze.
- Jasne. - Perka uśmiechnęła do gospodyni i zabrała stopę, by Wilga mogła spokojnie skończyć jeść. Malarka nie odzywała się jedząc w milczeniu, ale co chwila zerkała na kochankę oddychając coraz ciężej.
Perka odłożyła sztućce i wstała od stołu by przysiąść na nim tuż obok Jagody.
- Jak moja Pani by chciała mnie ukarać? - Spytała spoglądając na malarkę.
- Nie tak jak byś chciała. - odparła żartobliwie artystka wystawiając język. -To będzie prawdziwa kara. Oprzyj się o stół i wypnij tyłeczek.
- Och… byłam aż tak niegrzeczna? - Zosia zsunęła się ze stołu i przyjęła oczekiwaną przez malarkę pozycję.
- Mhmm…- malarka nie spieszyła się z posiłkiem, zerkając na prężącą się Perkę. W końcu jednak wstała i zamachnęła się. Dłoń mocno i boleśnie uderzyła w sprężysty pośladek Zosi.
- Ajć… - Perka jęknęła boleśnie, czując ciepło rozchodzące się od strony jej pupy.
- Powinnaś trochę się pilnować. Ja nie jestem taka śmiała jak inne czarownice. - mruczała Jagoda nie oszczędzając pupy Perki. Uderzała mocno i głośno, aż pośladki zaczynały się czerwienić. Naprawdę ją karała.
Zosia czuła jak wraz z kolejnymi uderzeniami jej pośladki stają się coraz wrażliwsze i o dziwo.. narasta w niej podniecenie.
- Sta.. staram się.. - Perka oparła policzek na chłodnym blacie stołu.
- Wcale nie… i dlatego musisz być ukarana. I może związana, by twoja Pani mogła się poba… - zawstydzona Jagoda zamilkła skupiając się na kolejnych już nie tak silnych klapsach. Najwyraźniej podniecenie udzielało się i jej.
- Czego.. tylko moja.. Pani sobie.. zażyczy. - Zosia wypięła się nieco mocniej licząc na to, że może klaps trafi też w jej kobiecość.
- Nie kuś, bo na takich życzeniach możemy spędzić cały dzień. - zachichotała Jagoda nie przerywając karania. I rzeczywiście parę uderzeń dłoni trafiło przypadkiem w kwiatuszek Zosi. Nie tak silne jak na początku, bo ręka Wilgi się już zmęczyła.
Perka jęknęła, ale nie był to już jęk bólu. Jej rozpalony głos poniósł się po kuchni.
- Z chęcią oddam Pani cały mój dzień… i siebie. - Zamruczała. - Choć nasza gospodyni… chyba na nas czeka.
- Wiem…- stwierdziła cicho Jagoda rozwiązując szlafrok i siadając na stole. Odchyliła jego poły i podwinęła do góry koszulkę nocną szeroko rozchylając nogi. - Dokończ co zaczęłaś, ale tylko ustami i językiem.
Perka uśmiechnęła się i przyklęknęła przed Wilgą. Posłusznie przywarła ustami do kobiecości kochanki. Pieściła ją ustami delikatnie i powoli, drażniąc wrażliwy punkt malarki i tylko czasem zanurzając się nieco w jej wnętrzu.
- Nie śpieszy ci się, co? - zamruczała podnieconym głosem Jagoda wodząc swoimi dłońmi bo swoim biuście i drżąc od pieszczot. Była równie rozpalona co jej służka.
- Czy moja Pani pozwala mi pieścić się mocniej? - Zosia possała wrażliwy punkt Jagody.
- Tttaak. - jęknęła cicho Jagoda prężąc się na stole. - I nie rób niczego niegrzecznego… aż wrócisz. Dostaniesz naagrodę.
- Dobrze. - Zosia zaczęła intensywnie ssać i pieścić kobiecość kochanki, już z pełną premedytacją zanurzając język w jej rozpalonym wnętrzu.
- Tak tak ttak dobrze. - Jagoda wiła się i pojękiwała drżąc coraz mocniej, aż w końcu położyła się na stole dochodząc głośno i intensywnie.
Zosia pozwoliła się Wildze uspokoić pieszcząc ją znów delikatnie.
- Wobec tego.. jedziesz z nami?
- Nie. Ja tu posprzątam, pozmywam. Przynajmniej będę przydatna. I nie będziesz musiała się o mnie martwić, gdy wydarzy się coś groźnego. - zadecydowała Jagoda prężąc leniwie na stole.
- Uważaj na siebie dobrze? - Perka wstała z klęczek i spojrzała na malarkę. - Ja tam nadal czuję niepokój.
- Jeśli nie będę bezpieczna w chatce wiedźmy, to gdzie będę bezpieczna? - zapytała cicho Jagoda siadając na stole.
- I tak możesz na siebie uważać. - Perka ucałowała Jagodę. - Lecę się ubrać, bo jeszcze Salamandra będzie mnie chciała ukarać i nici z prezentu od ciebie.
- Zgadza się. - pogroziła palcem malarka zsuwając się ze stołu. - Chcę byś była wygłodniała.
Perka zaśmiała się cicho.
- Już jestem. - Ruszyła na piętro by się ubrać i dołączyć do Salamandry.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-11-2018, 20:52   #72
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Wycieczka

Salamandra już czekała przy tarpanie, w obcisłych spodniach i szerokiej koszuli. Tarpan… pojazd terenowy jeszcze z czasów PRL’u był w dobrym stanie, acz nie oferował wielu wygód, w tym wspomagania kierownicy. To był bardzo chropowaty męski pojazd, a Teofila wydawała się przy nim krucha i delikatna.
- Gotowa? - spytała Perkę w ramach powitania.
- Tak. - Zosia uśmiechnęła się do gospodyni, dopinając koszulę, którą narzuciła na podkoszulek. Ubrała się raczej skromnie, w proste dżinsy, adidasy, miała też na sobie komplet bielizny, licząc na to, że może uda się jej zasłużyć na nagrodę od malarki. Choć stłumienie tego co jej Pani wywołała klapsami nie było łatwe.
- Pojedziemy przez las. - zadecydowała Teofila siadając za kierownicą swojego wozu. - Może być?
- Jasne. - Perka z trudem usiadła na miejscu pasażera, czując ból promieniujący od pośladków.
- Zapnij pasy. - po tych słowach Teofila ruszyła z kopyta wyciskając siódme poty z silnika i łamiąc pewnie z kilka przepisów drogowych.
Zosia posłuchała Salamandry, z trudem zapinając pas podczas szalonej jazdy.
- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zadzwonię? - Spytała zerkając na kierowcę.
- Ani trochę. - odparła Teofila wjeżdżając z impetem na leśną dróżkę i taranując przy okazji parę młodych drzewek.
Perka wybrała numer swojej matki zerkając czasem na trasę, którą wybrała Salamandra.
- Gdzie jesteś? - usłyszała po chwili w telefonie ciesząc się z tego, że w samym lesie czarownica kierująca tarpanem zwolniła… odrobinę.
- Niedaleko trasy na Warszawę. Wczoraj niedaleko był wypadek, który wygląda dosyć nienaturalnie i sprawdzam co się dokładnie stało. - Perka uznała, że nie będzie wprowadzać matki, w szczegóły i czekała na tyradę z jej strony.
- Kochanie… - zaczęła ciepło matka przechodząc szybko w sarkastyczny ton. -... to nie twoja sprawa. Ty masz większe problemy. Takie sprawy zostaw miejscowym.
- Chcę tu nieco pomóc i będziemy jechać dalej. Pewnie będziemy u ciebie za dwa… może trzy dni. - Zosia zerknęła na siedzącą obok siebie “miejscową”.
- Za dwa trzy dni?! Co ty sobie myślisz, że jesteś na jakiejś szkolnej wycieczce ?! - oburzyła matka, podczas gdy Salamandra wydawała się być pochłonięta prowadzeniem. - Wpakowałaś się w poważne kłopoty młoda damo. To nie czas, na takie zabawy!
- Nie bawię się. Coś zabiło wszystkich ludzi a autokarze i wystraszyło duchy z całej okolicy. - Zosia westchnęła ciężko. - Jak mnie to bydlę dogoni to chyba bez różnicy czy tutaj czy w stolicy.
- Prawdopodobnie różnica będzie. Baby Jagi nie lubią miast, a zwłaszcza dużych metropolii. Słyszałaś bajki o jakiejś żyjącej w mieście? - mama miała inne zdanie na ten temat.
- Nie słyszałam, o żadnej. - Perka mruknęła niezadowolona. - Będe jechać jak najszybciej, ale chcę się dowiedzieć co tu się stało.
Głośne westchnienie dezaprobaty mówiło córce więcej niż jakiekolwiek słowa.
- Do usłyszenia. - Zosia rozłączyła się i sama westchnęła ciężko.
Zauważyła kolejny MMS od swojego kochanka, jak i to że choć Salamandra trzymała się lasu, to szosę miała zawsze w zasięgu wzroku. Oznaczało to oczywiście dość wyboistą podróź i łamanie różnych przepisów, ale kierująca samochodem Teofila miała je głęboko w… cóż… w głębokim “poważaniu”.
- Matka napomknęła, że podobno Baby Jagi nie przepadają za dużymi miastami. - Mruknęła do Teofili, włączając przy okazji mmsa od Patryka.
Dobrze oświetlone zdjęcie jego nagiego ciała z wyraźnie pobudzoną męskością, wokół której Patryk owinął bieliznę Perki, by podkreślić powód swojego podniecenia.
- Cóż… ponoć czerpią swoje moce pasożytując na lesie… jak jemioła na dębie. Ponoć. To tylko teoria. - wyjaśniła Teofila.
Perka powstrzymała jęknięcie i schowała telefon. I jak ona niby miała wytrzymać bez… westchnęła jeszcze ciężej.
- Będziemy musiały ogarnąć tu sprawę jak najszybciej. - Mruknęła niezadowolona.
- Co się stało? - zapytała Teofila zaskoczona jej słowami.
- Nie chce ryzykować życiem Wilgi, dlatego, że jestem cholernie ciekawska. - Zosia spróbowała się uśmiechnąć do Salamandry. - A mimo twojej wojowniczości, obawiam się, że nie podołałybyśmy Babie Jadze.
- Ha! Tego nie wiesz. Ja uważam, że starsze dramatyzują. Gdyby staruchy były tak potężne, to by nie były tak rzadkie. - sytuacja nie sprzyjała Perce. Luźna i nieco rozpięta koszula pozwalała podejrzeć lekko podskakujący na wybojach biust Teofili w czarnym obcisłym staniku.
- To prawda. - Zosia odwróciła wzrok skupiając spojrzenia na mijanych drzewach. - I jeśli chodziłoby tylko o mnie, nie ryzykowałabym spotkania z matką.
- Nie spotkałyście jej. Nie wiecie dlaczego was ściga i czy was ściga. Może tylko śledzi? - pocieszała ją gospodyni.
- Wiem tylko, że Wilga ma wizje… że niedawno uwziął się na nasz oszalały Leszy… - Wspomnienie tańca w deszczu, także nie pomogło Zosi, która musiała ścisnąć mocniej swoje uda. - Nie jestem w stanie nawet sprawdzić co to.
- Wizje to śliska sprawa. Nie znam żadnej wyroczni która by mogła udzielić prostej odpowiedzi. Nie polegałabym, aż tak bardzo na nich. Kto wie co naprawdę znaczą. - oceniła Teofila przypadkiem trafiając dłonią na udo Zosi podczas zmiany biegów. - Powinnyśmy wkrótce dotrzeć na miejsce, prawda?
- Tak… chyba tak. - Perka zaczynała szczerze żałować, że nie wzięła żadnych “uspokajaczy”. Zerknęła na Salamandrę i musiała zacisnąć pięści by nie sięgnąć do jej piersi. - Ale tak szczerze… uważasz, że powinnam ryzykować?
- Walka jest zawsze lepsza od ucieczki i ukrywania się . - wyłożyła swój punkt widzenia starsza czarownica.
- Nie jestem dobra w walce. - Zosia uśmiechnęła się. - Wilga wcale tego nie potrafi. A w Warszawie… może uda mi się dowiedzieć czy rzeczywiście coś za nami lezie i jeśli tak to co.
- Może… - Teofila nie była aż tak przekonana. Niemniej dojeżdżały. Po wypadku pozostały już tu liczne ślady opon i rozjechana ziemia. Oraz kilka połamanych drzew.
- Więc co masz ochotę tu robić? Przyznaję że ja w takich sytuacjach po prostu zabieram raport policyjny. - stwierdziła Salamandra hamując.
- Popatrzeć na rzeczy, których policja nie mogła zobaczyć. - Zosia wysiadła z auta i rozejrzała się szukając najpierw normalnych śladów. - Daj mi chwilkę.

Badania miejsca zbrodni

Powoli ruszyła przed siebie przechodząc do świata duchów. Może to była po prostu kolejna czarna dziura? Była pustka… to na pewno. Nie było widać śladów śmierci duszków, ale nie było też widać samych duszków. Salamandra miała rację. Jeszcze nie wróciły. Były ślady czerni i widma zmarłych, tam gdzie tyle osób zginęło tak tragicznie… nieumarłe sylwetki patrzyły żarłocznie na Perkę. Nie było to nic niezwykłego… takie dramatyczne śmierci otwierały wrota do Navii… świata zmarłych. Zazwyczaj tylko tymczasowo. Zosia wiedziała, że z tymi widmami nie da się rozmawiać… były bowiem bezrozumnymi wcieleniami entropii, głodnymi jej energii życiowej. Perka ruszyła spacerem po okolicy. Czy żaden duch nie ucierpiał? Czy to nie pozostawiło żadnych śladów. Zaklęcia zazwyczaj to robiły… chyba. Choć to mógł być inny duch. Pozwoliła by obcy świat umarłych nieco uspokoił jej rozpalone ciało. Dostrzegła jakby smugi unoszącej się smoły, nieliczne… subtelne i trudne do zauważenia na pierwszy rzut oka. Nienaturalne i… nieznane Zosi. Perka przez chwilę podążyła wzdłuż smug ciekawa czy dojrzy gdzie było ich źródło.
Niestety… nie udało się jego znaleźć. Im dłużej szukała tym trudniej było znaleźć kolejne. A i te które znalazła wcześniej, robiły się coraz mniej wyraźne.
Jeszcze raz rozejrzała się po okolicy by się upewnić czy nic nie zaczęło wracać, po czym ruszyła z powrotem w stronę Salamandry.
Ta rozkoszowała się wiosennym słońcem powiększając dekolt swojej koszuli i strasznie się nudząc. Nie odzywała się do Zosi, uznając że nie powinna przeszkadzać w… czymkolwiek co robiła.
Perka westchnęła na ten widok i schowała dłonie do kieszeni spodni. Musiała pamiętać by nigdy więcej nie przystawać na takie układy.
- To było jakieś zaklęcie ale… nie wiem jakie dokładnie. - Mruknęła opierając się o auto i skupiając wzrok na drzewach.
- Ja ci nie pomogę w tym. Natomiast mogę pomóc zdobyć policyjny raport z miejsca wypadku.- stwierdziła Teofila prężąc się do wiosennego słońca.
- Przyda się… i rozmowa z duchami. - Perka z całych sił starała się patrzeć na coś innego niż krągłości. - Teraz chcemy skoczyć po ten raport?
- Możemy. Jeśli chcemy zakończyć tą wycieczkę jakimś sukcesem.- oceniła z uśmiechem Teofila.
- Spróbujmy. - Zosia weszła do auta i usadowiła się na miejscu pasażera.
- Ok… tylko się najpierw uzbroję.- i jak na złość… Teofila zaczęła rozpinać całkiem koszulę odsłaniając pierś w czarnym, podkreślającym je staniku.
- Specyficzny sposób zbrojenia się. - Perka zrezygnowana oparła się o deskę rozdzielczą zamykając oczy. Czuła jak jej spodnie idą w ślady bielizny przemakając.
- Trzeba dobierać broń do potyczki. Przecież nie wpadnę na komisariat z szablą.- odparła ironicznie czarownica, pomrukując coś pod nosem. Po chwili zaś spytała.- I jak wyglądam?
Perka wzięła głęboki oddech zbierając siły i spojrzała na swoją towarzyszkę.
- No i... dobry oręż?- zapytała się Teofila nachylając ku Zosi, tak by mogła dostrzec wszystko. Nawet brak stanika pod ubraniem.
- Bardzo dobry. - Zosia prawie jęknęła. Zacisnęła dłonie i uśmiechnęła się słabo do Teofili.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz niewyraźnie? - zapytała Teofila z troską w głosie i przyłożyła dłoń do czoła czarownicy.
- To chyba lekkie niedospanie. Nie przejmuj się. Wrócimy to spróbuję przyciąć komara.
- Dobra… to ruszamy.- Teofila wsiadła za kółko, zatrzasnęła drzwi. Zapięła pasy… i znów ruszyła z kopyta.
Perka skorzystała z okazji by skupić wzrok na drodze i spróbować jakoś zawalczyć z dreszczami, które zaczęły promieniować od jej rozpalonego łona.
- Masz tam jakąś wtyczkę?
- Wtyczkę… to za dużo powiedziane. To miejscowy komisariat, znam ich dobrze i oczywiście jestem w dobrych stosunkach i dlatego pozwolą mi zerknąć do dokumentów.- uśmiechnęła się wesoło Teofila.- Oczywiście, jeśli będę odpowiednio milutka i dyplomatyczna.
- Nigdy nie siedziałam gdzieś na tyle długo by wyrobić sobie takie relacje. - Zosia zerknęła na Salamandrę bardzo się starając by patrzeć na jej twarz, a nie w dekolt. Prawdziwie herkulesowy wysiłek, zważywszy jak jej sprężysty biust podskakiwał na wybojach. - Cóż… dużo ludzi tu nie mieszka, wszyscy się znają. A ja jestem miłym widokiem dla męskiego oka.-
Uśmiechnęła się zmysłowo do Zosi, by podkreślić ten fakt.
Perka zaśmiała się.
- Pewnie jesteś źródłem mokrych snów u wszystkich pokoleń. - Zosia zaczynała czuć jak nawet jej własna bielizna zaczyna ją drażnić, dodatkowo podniecając.
- U niektórych…- wypięła się dumnie i równie dumnie ujęła dłonią swą pierś przez cienki materiał bluzki.- … pewnie tak. Nie u wszystkich jednak… niemniej wystarczająco, by mieć zawsze jakąś widownię podczas podczas porannego się rozciągania.
Wzrok Zosi zsunął się na biust Salamandry i z trudem powstrzymała jęknięcie. Tak bardzo chciałaby zacisnąć teraz na nim dłonie, ale czy miała gwarancję, że potem nie będzie chciała więcej?
- Lubisz gdy się na ciebie patrzy?
- Trochę tak… to przyjemne łechta miłość własną, gdy rozbierają cię wzrokiem. - wymruczała Teofila uśmiechając się lubieżnie. - A gdy jeszcze rzuca się na ciebie… całuje, za piersi chwyta, ściska i ugniata… sama rozumiesz.
- Wiem. Uwielbiam gdy druga strona traci kontrolę. - Zosia aż się rozmarzyła. - Gdy atakuje, dociska do ściany.. wchodzi gwałtownie… - Jej ciałem wstrząsnął mocny dreszcz i nagle zdała sobie sprawę jaki błąd popełniła.
- Taaak… dlatego właśnie z czasem stałam się kokietką… - zajęta drogą i własnymi rozmyślaniami druga czarownica nie zauważała jednak stanu Perki.- Był taki przystojny młodzian… ogrodnik, gdy ja byłam… niewinna i młodziutka. Pracował w ogrodzie mojej matki. Bez koszuli. Pot błyszczał na jego szerokich plecach. Spływał kropelkami po skórze do pośladków ukrytych spodniach. A ja… - zaśmiała się ironicznie .- Czasem sobie wyobrażam co by było, gdybym bardziej śmiałą dziewuszką wtedy była.
- Nie skusiłaś go? - Perka uśmiechnęła się, bo mimo iż temat nadal był raczej pikantny to wspomnienia miały w sobie jakąś uspokajającą nostalgię.
- Nie miałam wtedy jeszcze odwagi, ni wiedzy jak to robić… dotykałam się jedynie rankiem zerkając ostrożnie zza zasłony patrząc na niego jak pracuje w ogrodzie.- wyjaśniła Teofila.- To były inne czasy moja droga. Inne zasady. Nawet czarownice były wtedy bardziej pruderyjne… pomijając sabaty oczywiście.-
Perka zamyśliła się na chwilę znów wpatrując się w drogę. Pomyślała o tym jak teraz powstrzymuje się dla Wilgi, o tym jak wyczekuje spotkania z Patrykiem nawet nie wiedząc kiedy ono nastąpi.
- Wtedy także seks musiał mieć większą wartość. - Powiedziała w końcu.
- Czy ja wiem…- zaśmiała się cicho Teofila i spojrzała na Zosię.-... dla jednych z pewnością tak, dla innych… to już były czasy pierwszych skandalistek dwudziestolecia. Może nie była to rewolucja obyczajowa która odbyła się później na zachodzie, ale… wiesz… Polanie od czasów pogańskich nie byli aż tak bardzo grzeczni jakby się mogło wydawać. Wiele tu tolerowano, o ile zachowane były pozory i dyskrecja.
- Ale to nie tak, że wybierało się chłopaka na potańcówce i chwilę potem robiło to z nim w toalecie, prawda? - Mrugnęła do starszej. - Odnoszę czasem wrażenie, że gdy coś jest zakazane… trudno dostępne, od razu nabiera wartości.
- Nie chodziłam wtedy na potańcówki, tylko na tańce… i wtedy też zdarzały się latawice kochanie.- położyła dłoń na udzie i przesunęła palcami po nim.- Kobiety których temperament nie dało się okiełznać i nie przejmowały się dobrą opinią. Niemniej w wyższych sferach… a moja mama była szlachcianką, w wyższych sferach było trudno.
- Tak. - Zosia zaśmiała się, a jej ciało zadrżało od dotyku. - Myślę, że moja matka była jedną z takich latawic.
- Moja matka też.. ale dyskretną i z klasą. - zaśmiała się Teofila wodząc palce po udzie Perki. - Oszczędzę ci szczegółów tego co widziałam. Zresztą już dojeżdżamy…-
Do niedużego budynku wiejskiego komisariatu policji.
- Lubię takie pikantne szczegóły. - Zosia zerknęła na ich cel. - To ja tutaj poczekam, co?
- To mam ich całe… długie historie… także z moją mamą w roli bohaterki. Nigdy nie dowiedziałam się czy pozwalała mi się podejrzeć w ramach nauki, czy ją przechytrzyłam.- czarownica zatrzymała się i wysiadła.- To może trochę potrwać, więc jak będziesz się nudziła może rozprostować nogi.
- Ok, to może się rozejrzę. Podam ci mój numer… - Zosia wydobyła swój telefon, co błyskawicznie przywołało wspomnienie znajdującej się na nim fotki. - Jakby co to dzwoń.
- Dobrze, choć teraz mi się to nie przyda. Będę tam najwyżej pół godzinki.- odparła Salamandra zapisując jednak numer Zosi.
Perka przytaknęła i wyszła z auta razem z Salamandrą. Siedzenie w środku i zastanawianie się czym chciałaby otoczyć męskość ze zdjęcia, zastępując własne majteczki, nie była rozsądnym pomysłem. Gdy Teofila zniknęła w budynku rozejrzała się po okolicy.

Nuda i czart przy komisariacie

Była na wsi… a właściwie na brzegu jej wsi. Komisariat był budynkiem z innej epoki, odnowionym niedawno. Tak jak i flota pojazdów (dwóch) przed komisariatem. Nie były to polonezy.
Był to jedyny budynek w najbliższej okolicy. Do centrum wsi widocznego za nim, Perka musiała przejść się kawałeczek. Widać było jednak wieżę kościelną, więc pewnie w jej okolicy była gospoda i może poczta oraz budynki urzędowe (pewnie też tylko jeden). Skoro jednak Salamandra powiedziała, że zajmie jej to góra pół godziny, Zosia uznała że przejdzie się po najbliższej okolicy i rzeczywiście rozprostuje nogi.
Zeszła z drogi na pola, odetchnęła głęboko wiosennym powietrzem… czuła zapach wilgotnej ziemi i świeżej trawy. Rozpoczęły się już pierwsze prace i Perka dostrzegła rolników przy pracy w oddali. Zosia szła pomału, starając się niczego nie uszkodzić. Wspomnienie Salamandry o ogrodniku sprawiło, że nawet kusiło ją by podejść i zobaczyć czy może przy polu nie pracuje jakiś przystojniak. Zdążyła przejść kilka metrów nim przypomniała sobie o obietnicy i zatrzymała się. Rozejrzała się po okolicy szukając duchów. Kto wie, może któryś schował się na polach?
Tych tu było sporo… skrzaty krzątały się wśród pól wykorzystując aurę dla swoich celów. Południce przysypiały na pobliskich wierzbach oczekując na letnie słońce, które w pełni by rozbudziło je… by mogły latać po wiosennym niebie sprowadzając żar. Jakiś… młody czart przysiadł w rowie i grał na fujarce. Celem jego melodii, była młoda dziewczyna która siedziała na ciężkim plecaku i zerkała do mapy ziewając co chwila. Nic dziwnego, czart chciał ją uśpić do snów jej wleźć, by sprośnościami wypełnić jej mary senne, albo innymi koszmarami.
Perka podeszła i przykucnęła obok czarta.
- Ładnie to tak? - Spytała żartobliwym tonem.
- Nieładnie… a co?- warknął rogacz przerywając granie i zerkając na Zosię gniewnie. Po czym przesunął wzrokiem po jej ciele, a jego.. dobrze widoczne przyrodzenie poruszało się leniwie… sztywne wyraźnie. - Jestem czartem, ty winnaś wiedzieć że psota to moja robota.
- Mam jedno pytanie. Zadam je i pozwolę ci wrócić do twoich psot… jeśli mi odpowiesz. - Perka uśmiechnęła się niewinnie do ducha, starając się nie zerkać na jego męskość.
- A jeśli nie to co? Przegonić mnie nie zdołasz.- wystawił jej długi jęzor.- Wody święconej nie masz, a za młoda jesteś by sobie ze mną poradzić.
- Pomogę tej ślicznotce i będziesz się musiał zadowolić jakimś spoconym rolnikiem. - Zosia mrugnęła do niego.
- Ciekawe jak… i myślisz, że ma fujarka tylko na nią może mieć wpływ?- burknął buńczucznie czart, przypominając Zosi jak ciężko się z nimi dogadywać.
- Nie… choć pewnie przyjemniej być w głowie takiej osóbki niż spoconego rolnika i patrzeć jak się wije sennych koszmarach.
- Albo w twoich.- odparł czart patrząc Perce prosto w oczy.
- Ale po co ryzykować, jeszcze wrócę z tą wodą święconą. - Zosia także patrzyła mu w oczy. - A wystarczy odpowiedzieć mi na jedno.. może dwa pytania i będziesz miał spokój.
- Mów wiedźmo. - burknął diablik “łaskawie” pozwalając jej spytać.
- Czy wiesz, co wydarzyło się wczoraj przy trasie? - Zosia wskazała kierunek, z którego przyjechały z Salamandrą.
- Coś się zderzyło… chmura szła… uciekłem czując jej swąd i nie zamierzam tam zerkać, dopóki swąd całkiem nie ustąpi.- stwierdził czart enigmatycznie.
- Nie wiesz jakiej natury mogła to być chmura? Czar?
- Swąd potęgi czułem, złe i potężnej… może czaru, może czegoś innego. Nie miałem ochoty się przekonać co to.- odparł krótko czart.
Z jakiegoś powodu Perka czuła, że to nie dobrze gdy czart mówi o czymś, że jest złe. Podniosła się z klęczek.
- No dobrze… to daje ci spokój. - Zerknęła na niczego nieświadomą dziewczynę.
Nie otrzymała już żadnej odpowiedzi od diablika. Istota znów przytknęła do ust swoją fujarkę, by wygrywać na niej hipnotyczną melodię, którą miała zamiar spętać myśli swojej ofiary.
Zosia ruszyła pomału z powrotem rozglądając się jeszcze za jakimś skrzatem by mu zadać podobne pytania. Spodziewała się jednak jeszcze gorszej, albo w ogóle, braku odpowiedzi.
Mały ludek był jednak zbyt zajęty, by chcieć być przepytywanym przez ciekawską czarownicę i witana była tylko okrzykami. “Odejdź !”” Nie przeszkadzaj!”” Mamy dużo roboty!”. Zrezygnowana, ale też nieco spokojniejsza w dolnych partiach swojego ciała, Perka wróciła do auta Salamandry. Oby starszej udało się uzyskać nieco więcej przydatnych informacji.
Niestety przyjaciółki tam nie zastała. Pewnie była zajęta zdobywaniem dokumentów. No cóż… ostrzegała, że trochę jej to zajmie.
Chwilę stała przy aucie i ruszyła dalej, tym razem w kierunku wsi. Poprzedniej nocy tylko przejechały przez nią z Wilgą.

Po kilkunastu minutach doszła do wsi orientując się, że to była jednak inna wioska. Cóż… musiało jej się pomylić, zważywszy że trasa którą pokonała z Teofilą, była inna od tej którą same pokonały. Niemniej była to spokojna i cicha wioska. Co mogło być kojące, przy jej obecnym stanie pobudzenia. Był smukły neogotycki kościółek parafialny i stara karczma naprzeciwko. Oraz poczta wraz z wiejskim sklepikiem obok niej. I były to jedyne miejsca skupiające jakieś oznaki życia we wsi. Nawet jeśli niemrawe. Zosia ruszyła w kierunku sklepiku. Może dostanie tam jakiś alkohol, którego wypicie nie grozi utratą wzroku i odwdzięczy jakoś za gościnę. W sklepiku wiejskim za ladą siedziała pulchna kobieta czytająca jakąś prasę kobiecą i uśmiechnęła się na widok wchodzącej do niego Zosi.
- Witamy. W czym mogę pomóc?- odparła przyglądając się badawczo obcej dziewczynie.
Zosia uśmiechnęła się do kobiety.
- Dzień dobry. - Podeszła do lady rozglądając z zainteresowaniem. - Szukam wina.. ale takiego na prezent.
- Och.. eee.. tego to nie mamy.- stwierdziła kobiecina rozglądając się bezradnie po półkach.- Ale może… miód pitny, co?
- Brzmi dobrze. - Zosia była całkowicie nie zrażona takim brakiem. - Och i potrzebuję jeszcze spirytusu i wódki na nalewkę… chyba, że ma Pani jakiś dobry samogon.
- Spiritus będzie… natomiast miód… ja paniusi sprzedać nie mogę. Natomiast parę metrów stąd moja bratanica założyła pasiekę i miód pitny syci. Oczywiście tylko na użytek własny.- odparła z przymrużeniem oka sprzedawczyni.- Ale przyjaciółce cioci Barbary sprzeda z pewnością.
- Och to na pewno odwiedzę. - Zosia ucieszyła się, może skorzysta z okazji i kupi też miód do mikstur. Jeszcze raz przesunęła spojrzeniem po półkach. - O! I kiełbaska… najlepiej jakaś tłustsza.
- Dobrze… zaraz sprzedam. A i… niech panienka nie zważa na te plotki o mojej bratanicy. To wszystko oszczerstwa.- rzekła sprzedawczyni wypierając odpowiednio dużą kiełbaskę. I jak najcięższą.
- Och przyznam, że nie słyszałam jeszcze żadnych plotek. - Zosia udała nieco zmieszaną mając nadzieję, że sklepikarka zdradzi coś jeszcze. - Bardzo nieprzyjemne?
- No… to wszystko kłamstwa… moja bratanica nie napastuje kobiet.- obruszyła się kobiecina na samo ich wspomnienie.- A nawet jeśli mieszka z przyjaciółką, to co z tego? Razem założyły ten pszczelarski interes, a chata jest mała.
- Oczywiście… to się cały czas zdarza. Sama mieszkam z przyjaciółką bo jest taniej. - Zosia uśmiechnęła się ciepło do kobiety, powtarzając sobie, że będzie musiała się mocno pilnować. - Z przyjemnością kupię od nich miód.
Duże pęto kiełbasy i liter mocnej wódki wylądował na ladzie. Kobiecina zaczęła podliczać zakupy i wystawiła Zosi rachunek.
- No właśnie. A te stare harpie ją oczerniają. Bo ktoś coś podejrzał, coś posłyszał… phi… też mi dowody.- mruczała w świętym oburzeniu sprzedawczyni.
- Ludzie szukają sensacji. - Zosia wydobyła portfel i zapłaciła za zakupy.
- Właśnie!- odparła kobieta uśmiechając się wesoło zadowolona ze wsparcia moralnego Zosi. Zakupy więc zostały zrobione… teraz po miód, czy do samochodu? Wybór był trudny.
Perka zerknęła na telefon i upewniwszy się, że Teofila jeszcze do niej nie dzwoniła, ruszyła po prezent.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-11-2018, 21:07   #73
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Pszczelarki

Dom z pasieką nie znajdował się aż tak blisko jak mówiła “ciocia Barbara”, niemniej łatwo go było znaleźć, bo był dość urokliwy. Otoczony płotkiem z sadem, w którym drzewa owocowe mieszały się z lipami, oraz wypełniony już brzęczeniem budzących się pszczół. Drzwi nie miały dzwonka… za to były lekko otwarte. Perka podeszła do nich i zapukała głośno korzystając z okazji by zajrzeć przez szparę. Nie otrzymała odpowiedzi… za to przez na wpół otwarte drzwi dostrzegła przytulnie urządzony przedpokój i pozostawione buty. Ktoś był w domu.
- Przepraszam. - Zosia weszła pomału do środka uznając, że nie powinna jednak kazać zbyt długo czekać Salamandrze. - Dostałam adres od pani Barbary ze sklepiku.
- Ach ty żmijko… gdzie ty zapuszczasz żurawia.- usłyszała w odpowiedzi… przynajmniej tak sądziła… z początku. Głos był bowiem zmysłowy i pełen żądzy… i towarzyszyło mu ciche dyszenie. I dochodził z głębi mieszkania.
Zosia jeszcze raz zerknęła na telefon upewniając się, że Teofila nie dzwoniła. To nie był dobry dzień… nie na to, by bawić się we wstrzemięźliwą.
- Przepraszam, że przeszkadzam! - Podniosła nieco głos by gospodynie były w stanie ją usłyszeć.
Odpowiedzią był cichy pisk i jakieś szepty dwóch kobiecych głosów. W końcu zza drzwi jednego z pokojów wychyliła się brunetka i spojrzała ciekawsko na Perkę. Uśmiechnęła się przyjaźnie i zniknęła za drzwiami, by po krótkiej szeptaninie wyjść z pokoju.
Niziutka brunetka w sztruksowej koszuli podeszła w kierunku Zosi uśmiechając się łakomie.


- Nie wpadłaś chyba pożyczyć cukru, co? - zażartowała wodząc po gościu w spojrzeniem, choć to Zosia z racji przewagi wzrostu miała tu lepszy widok.
- Pani Barbara ze sklepu powiedziała, że może uda mi się tu kupić miód pitny na prezent. - Perka uśmiechnęła się ciepło do gospodyni.
- Ciocia tak powiedziała? Ma rację…- podrapała się po czuprynie brunetka, zerknęła za siebie na sypialnię i krzyknęła.- Zaraz wrócę, tylko... interesy załatwię!-
I pochwyciła dłoń Perki.- No to chodźmy.
- Przepraszam jeśli w czymś przerwałam. - Powiedziała, powstrzymując nieco ironiczny uśmiech. Chyba jednak plotki były prawdziwe. - Byłam też ciekawa czy może dostanę miód… ale najlepiej miętowy albo leśny.
- Obawiam się że nie mam wielkiego wyboru wśród tych rodzajów słodkości. A to co przerwałaś… cóż…- wzrok gospodyni przesunął znacząco się po ciele Perki.- … mogłabyś jakoś wynagrodzić, gdyby była ochota.-
Zaśmiała się wesoło z tej ukrytej sugestii pewna, że Zosia jej nie rozumie. Dotarły do kuchni. Tu mimowolnie wyeksponowała przed klientką swą zgrabną pupę w ciasnych jeansach, gdy nachyliła się w celu podniesienia klapy od piwniczki znajdującej się w kuchni. - Miód robię od niedawna, sycę też… więc mocy dopiero nabiera, ale już jest dobry. Mam coś przynieść ci, czy może jesteś z tych co sama wybiera sobie słodycze?
- Lubię mieć wybór. - Wzrok Perki wędrował po pośladkach gospodyni. - Ale nie chcę zajmować czasu.
- To drobiazg. - dziewczyna wyprostowała się i podała czarownicy swoją dłoń. - Proszę za mną do groty miodowej rozkoszy. Proszę uważać na schodkach i uprzedzam… jest bardzo ciasno.
- Oddaje się w pani ręce. - Zosia przyjęła podaną dłoń i dała się poprowadzić do piwniczki.

Ta była rzeczywiście mała i ciasna. Obie dziewczyny przylgnęły do siebie, ocierając się ciałami. Biust Perki był przyciśnięty do pleców dziewczyny, a dłonie miały kłopotem z niezachaczaniem palcami o jej pośladki.
- Oto moje miodowe królestwo.- tymczasem ona wskazała na półki i obróciła się. Teraz piersi opierały się o biust niższej kobiety jak o miękkie poduszki.
-Tam są najstarsze, tam najmłodsze produkty.- mruknęła wskazując dłonią z bezczelnym uśmieszkiem i rumieniąc się na twarzy. Jej ta sytuacja bardzo się podobała.
Najgorsze, że dla Perki również, ale… jeśli się nieco nakręci… chyba Wilga nie będzie miała nic przeciwko. Zosia sięgnęła po butelkę na jednej z półek stając na palcach i ocierając się o ciało gospodyni. Chwilę stała tak ciesząc się ciepłem drugiej kobiety i niby przeglądając trunki.
- Nie przedstawiłam się… Jestem Zofia Jabłonowska. - Powiedziała, szepcząc tuż przy uchu drugiej kobiety.
- Basia Płomkiewicz…- mruknęła dziewczyna dociskając swe ciało do ciała Zosi i niby przypadkiem przesuwając dłonią po jej pośladku.-... nie ma się co spieszyć. Co się odwlecze to nie uciecze… czy jakoś tak.
- Gdyby nie to, że ktoś na mnie czeka, chętnie obejrzałabym wszystkie skarby, które tu chowasz. - Perka zdjęła jedną z butelek by się jej przyjrzeć i skorzystała z okazji by oprzeć dłoń na piersiach Basi. - Które są starsze? Te wyżej, czy te niżej?
- Nawet nie wiesz jakie… skarby… mogłabyś znaleźć.- wymruczała Basia dociskając biust do dłoni Zosi i przygryzając wargę dodała.- Te najniżej.
Perka stanęła ponownie na palcach odstawiając butelkę na półkę. Udała, że się zachwiała i naparła całym ciałem na gospodynię.
- Przepraszam...rzeczywiście jest bardzo ciasno. - Zsunęła się po ciele Basi tak, że ich nosy prawie się spotkały.
- I gorąco… prawda? Jak na tę.. porę roku.- mruknęła cicho Basia, zaciskając dłonie na piersiach Perki zaborczo … bo przecież czegoś musiała się chwycić, gdy Zosia na nią.. upadła.
- Prawda… teraz nieco żałuję, że nie zostawiłam na górze koszuli. - Perka także opuściła dłonie opierając je na biuście gospodyni. - Chyba Pani też musi być ciepło w takim stroju.
- Bardzo… gorąco…- drżącymi dłońmi Basia zaczęła rozpinać bluzkę Zosi wpatrując się nieco strachliwie w jej oczy… wszak przekraczała granicę niedopowiedzeń. Sama zaś dumnie wypięła biust, jakby chciała zachęcić Perkę do dalszych działań.
- Wobec tego chyba obie powinnyśmy nieco zdjąć. - Zosia zajęła się koszulą gospodyni, sprawnie ją rozpinając. - Jeszcze chwilę mi zajmie nim się zdecyduję.
- Nie ma pośpiechu… acz mogłaby się nam przydać… konsultantka…- wymruczała Basia i pocałowała Perkę, gdy ta poczuła pod palcami nagi biust dziewczyny. Nie nosiła stanika pod koszulą. Basia zresztą podciągała stanik samej Zosi, by kciukami drażnić jego twarde szczyty.
- Nie mam nic przeciwko choć… obiecałam pewnej osóbce, że wrócę do domu niezaspokojona - Perka pochwyciła nagie piersi Basi ściskając je mocno.
- No to za drugim razem… możesz nie być… prawda?- jęknęła Basia i nachyliła się by ustami ująć jeden twardy karmelek piersi.
- Czy to zaproszenie? - Zosia zaczęła masować piersi gospodyni drażniąc palcami ich twarde szczyty.
- Nie możemy wypuścić klientki… nie zadowolonej.- szepnęła Basia jedną wolną dłonią rozpinając rozporek spodni Perki i wodząc delikatnie przez bieliznę… na tyle na ile była w stanie. - To co? Chcesz poznać drugą konsultantkę?
- Możesz.. ale naprawdę obiecałam, że nie dojdę pod jej nieobecność. - Zosia zsunęła się na kolana i sięgnęła do spodni gospodyni, rozpinając je i zsuwając. - Mogę wpaść później… jeśli załatwisz mi też nieco miodku, o którym wspominałam. - Jej usta przysunęły się do bielizny Basi i powoli przesunęła językiem po jej kwiecie.
- No dobra… możemy… popróbować… we czwórkę miodku… daj mi się odwrócić.- jęknęła Basia prężąc podbrzusze pod dotykiem Zosi.
Zosia odsunęła się na tyle na ile była w stanie w ciasnej piwniczce.
Basia sama zsunęła z siebie majteczki i oparła dłońmi o ścianę wypinając pośladki i kręcąc nimi kusząco. Perka pocałowała pupę gospodyni przesuwając palcami pomiędzy jej krągłościami. Jej palec wskazujący zahaczył o tylny otworek Basi, sprawdzając jak kobieta na to zareaguje.
- Widzę... że lubisz niegrzeczne zabawy… ale tam paluszki, to może... później… będziesz miała powód, by kupić więcej miodku.- wymruczała Basia.
- Przekonaj mnie bym ich tam nie wsunęła. - Perka delikatnie ugryzła pośladek gospodyni, drugą dłonią pomału wędrując po udzie w kierunku jej kwiatu.
- Jak mam cię przekonać… skoro nic nie mogę zrobić…- jęknęła Basia drżąc i mocniej wypinając tyłeczek rzekła podnieconym głosem.- Nawet nie wiesz co mam ochotę tobie zrobić.
- I chętnie wrócę, by sprawdzić. - Zosia wsunęła palec między pośladki kochanki, drugą dłoń jedynie opierając na jej kwiecie.
- Heeej… przecież coś.. mówiłam…- jęknęła podnieconym głosem Basia prężąc się zmysłowo.- Zostaw… na deser.
- Zostawiam. - Perka wsunęła palec do końca i pomału zaczęła drażnić kobiecość kochanki, delikatnie całując jej pośladki.
- To doobrze…- jęknęła rozpalonym głosem Basia mocniej wypinając pośladki, by lepiej poczuć pieszczoty czarownicy na swym rozgrzanym ciele.
Perka czuła jak jej spodnie przemakają gdy całowała i pieściła kwiat gospodyni. Palec w pupie Basi tkwił nieruchomo czekając aż kochanka zacznie szczytować.
- Jeszcze troszeczkę… jeszcze odrobinę… jeszcze trochę…juuuuż… tak! - pisnęła Basia gdy jej ciało poddało się pieszczocie Zosi i doszło w gwałtownym spaźmie rozkoszy. Zosia wykorzystała ten moment by zacząć poruszać palcem w pupie kochanki. Tempo ruchów w obu miejscach zrównało się. Perka uśmiechała się, poznała w tej wsi kolejną ciekawą osóbkę.
- Heeej… chwiiilla…- jęknęła zaskoczona dziewczyna drżąc po dotykiem figlarnej czarownicy.
- Chwila… czy kończymy? - Perka przyspieszyła ruchy palców.
- Chwilla… przes…- pojękiwała ciemnowłosa kobieta poddając się zabawie Perki. Tymczasem Zosia posłyszała jeszcze skrzypienie desek. Ktoś schodził do piwniczki.
- To chyba konsultantka. - Perka zatrzymała ruchy palców i powoli zaczęła je wysuwać. - Kończymy?
- Lepiej ta...aaak…- pisnęła Basia drżąc lekko i próbując odzyskać kontrolę. Tymczasem.
- Hej… co wy tu robicie?- spytała podejrzliwie blondynka z koszulką na ramiączkach i w obcisłych dżinsach.


Nie wydawała się szczególnie zagniewana. Bardziej zaskoczona i zaciekawiona sytuacją.
- Przekonuję Basię to zniżki na miód. - Perka demonstracyjnie poruszyła palcami. Uśmiechnęła się przy tym lubieżnie, nieco bezczelnie zerkając na biust kolejnej kobiety.
- To nieuczciwa technika negocjacyjna.- stwierdziła blondynka podchodząc do Zosi i kucając za klęczącą Perką przesunęła dłonią po brzuchu w dół i w górę, jedną dłonią ugniatając krągłą pierś rudowłosej, a drugą sięgając do rozporka jej spodni. Czarownica wpadła więc w pułapkę… i to dosłownie, bo w tej ciasnej piwniczce nie bardzo mogła się ruszyć.
Zosie zamruczała.
- N...nie. Obiecałam… swojej kochance. - Czarownica spróbowała ścisnąć nogi utrudniając dostęp do siebie. Tak bardzo wbrew swojej naturze.
- Ale napastowałaś moją…- mruknęła blondynka sięgając dłonią ku piersi uwięzionej czarownicy i rozpinając rozporek jej spodni.- Więc… co chcesz zaoferować w zamian, za… wypuszczenie?
- Oferowałam, że wpadnę tu później… może z dobrym winem? - Perka z trudem powstrzymywała się przed rozchyleniem nóg.
- Trochę mało…- mruczała blondynka ściskając drapieżnie pierś Zosi i muskając czubkiem palca… podbrzusze, nie mogąc jednak sięgnąć do kobiecości czarownicy.- Dorzuć coś więcej.
- Będziecie się mogły mną zabawić? - Perka pojękiwała coraz głośniej. Zaczęła się obawiać, że zaraz dojdzie od dotyku na swych piersiach.
- Hmm… to oczywiste. Coś więcej?- droczyła się blondynka i szepnęła wprost do ucha.- Na pewno nie chcesz teraz dwóch ciepłych języczków na swojej kobiecości?
- Lu..lubię dotrzymywać obietnic. - Perka poruszyła palcami w kwiecie i pupie Basi, wywołując jej drżenie. - Może jakieś sugestie?
- Hmmm… Nie wiem… w sumie nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji.- stwierdziła z rozbrajającą szczerością blondynka zaprzestając pieszczot.- Już wiem… oblejemy cię miodem i wyliżemy… albo mnie? Albo Basię… sama nie wiem.
Choć już nie masowała jej ciała, to jej palce nadal dotykały wrażliwych miejsc Perki.
- Możemy podjąć… decyzję później. Ja chętnie was wyliżę. - Wyszeptała rozpalonym głosem Perka i grzecznie wysunęła palce z kochanki. Obejrzała się przez ramię na blondynkę. - Tak w ogóle… jestem Zosia.
- Och… ja też. - rzekła zdziwiona blondynka puszczając Perkę.
Perka zaśmiała się cicho.
- Miło mi poznać. Może zgarnę ten miód i spotkamy się wieczorem? - Uśmiechnęła się najpierw do jednej potem do drugiej kobiety.
- Może lepiej jak ja go ci przyniosę. Coś za długo ci to zgarnianie schodziło.- rzekła w odpowiedzi imienniczka odsuwając się do Perki i uwalniając ją od swojego dotyku.
- Cóż… powiem, że to co tutaj się wydarzyło, nie jest tylko moją zasługą. - Zosia podniosła się z klęczek i poprawiła koszulę.
- Acha.. tak… powiedzmy że ci wierzę. I powiedzmy że znam Basię trochę lepiej by mieć wątpliwości.- wymruczała Zosia przyglądając się działaniom piegowatej.
- Bo aż taka uwodzicielska nie jestem.- dodała Basia nadal z kusząco wypiętą pupą i wyraźnie zawstydzona sytuacją.
- Przyznaję, że mam słabość do pięknych kobiet. - Perka wzruszyła ramionami. - Zaczekać na miód na górze? - Mrugnęła do swojej imienniczki.
- Tak będzie lepiej… - zaśmiała się Zosia ustępując czarownicy przejście.
- Wiesz co?- Podała słoik pierwszy z brzegu, zerkając na pupę Basi. - Bierz to… zostaw pieniądze lub nie… najwyżej rozliczymy się później.
- Do zobaczenia. - Perka weszła na górę i zostawiła na stole trzydzieści złotych. Szybkim krokiem ruszyła w stronę auta Salamandry.

Powrót do chatki Teofili


Zorientowała się że minęło sporo czasu, odkąd rozstała się z Teofilą. Słój miodu był ciężki, spodnie lekko przemoczone, a wyobraźnia podpowiadała co jej imienniczka robi teraz w piwniczce z nagą Basią. Salamandra już czekała, a gdy Zosia podeszła bliżej dostrzegła ciekawe szczegóły. Bluzka czarownicy wydawała się nałożona tak jakoś.. niechlujnie i pospiesznie na jej ciało. Z pewnością tak nie było, gdy Salamandra szła na komisariat.
Perka prezentując się niewiele lepiej podeszła prezentując swoją zdobycz.
- Mam dla ciebie prezent. - Uśmiechnęła się do starszej. - Jak poszło? Wszystko dobrze?
- Zdobyłam dokumenty… podejrzewają żubra… oficjalnie.- wyjaśniła z uśmiechem Teofila i spojrzała ciekawsko.- Miodek? Czy to nie od tych dwóch co założyły pasiekę i robią za skandaliczną parkę?
- Tak. Obiecałam, że wpadnę później. - Zosia podała słój Salamandrze. - Ale najpierw ogarnę nam obiad, zdrzemną się i wynagrodzę Jagodzie zaniedbanie jej osoby.
- Gdzie ty znajdziesz czas na sen w tak napiętym harmonogramie? - zapytała ze śmiechem Teofila i dodała znów pytając.- Czyli sięganie do wspomnień moich chcesz sobie odpuścić?
- Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę i jednak na to też znajdzie się czas. - Perka wsiadła do auta. Wiedziała, że w tym wszystkim musi jeszcze znaleźć co spowodowało wypadek. Zapowiadał się kolejny pracowity dzień.
- Więęęęc…- rzekła starsza czarownica siadając za kółkiem i wskazując kciukiem na dokumenty leżące na tylnym siedzeniu. - Podejrzewają żubra, ale nie mają żadnych dowodów. Jedyne co wiadomo, że coś… dużego i poruszającego się z dużą siłą uderzyło w bok autobusu. Żubr został wybrany ze względu na to, że nie ma lasach nic większego i cięższego. Problem w tym, że nie znaleziono żadnych śladów owego żubra, ani innego zwierzęcia. Ani krwi.
Perka sięgnęła po dokumenty i zaczęła je pomału czytać. Mokre spodnie mocno to utrudniały ale z całych sił starała się skupić na lekturze.
- Spotkałam czarta… podobno uciekł z tamtego miejsca. Czuł zło… na tyle nieprzyjemne, że nawet nie chciał być w pobliżu. - Wzrok rudej czarownicy przesuwał się po kolejnych zdaniach i przyglądał zdjęciom. Może było tam coś czego policja nie mogła zobaczyć? Tylko czy fotografia była w stanie zapisać zaklęcie. Pozwoliła spojrzeniu przenieść się do świata duchów gdy analizowała zdjęcia. Było to ciekawe doświadczenie, bo patrząc na fotki z tej perspektywy zobaczyła rozmazane smugi pozwalające… cóż… określi z której strony poruszały się obiekty i w którą stronę podążały. Bo były z pewnością dwa… smugi na zdjęciach będące po nich śladem, miały dwa różne odcienie szarości.
Zosia wyjęła zdjęcia z teczki i ułożyła je obok siebie na kartoniku. Szukała czarnych smug, które widziała w rzeczywistości. Przyglądała się też autobusowi starając się rozpoznać co w niego walnęło i jak duże było.
Okazało się to jednak marnowaniem czasu… nie dostrzegła czarnych smug w ogóle, choć może były szare na zdjęciach? Nie pozwoliły jednak stwierdzić co mogło uderzyć w autobus, jak duże było i jak potężne. Wszak duchy nie podlegały prawom śmiertelnych. Coś małego mogło mieć siłę uderzenia tarana. To nie była łatwa do rozwiązania zagadka.
- I co tam znalazłaś? - zapytała ciepło Teofila prowadząc samochód przez las.
- Niestety niewiele. - Wybrała jedno ze zdjęć i pokazała trajektorię lotu obu obiektów. - Niestety nie wiem, które zaklęcia tworzą taką aurę. - Westchnęła ciężko.
- Nie przejmuj się tym. To nie będzie łatwe śledztwo i nie odkryjesz wszystkiego w ciągu paru godzin.- pocieszała ją Salamandra.
- Wiem… ale chciałabym mieć choćby trop, którego mogłabym się złapać. - Perka schowała zdjęcia i po raz kolejny zaczęła czytać notatki z miejsca zdarzenia.
Opis zgadzał się z tym co widziała na zdjęciach i tym co Teofila już jej zdradziła. Coś z impetem uderzyło w autobus ( w domyśle żubr) i doprowadziło do wypadku. To czego Salamandra Perce nie powiedziała, to bilans wypadku. Sześcioro zabitych, pozostali ranni… niekiedy bardzo ciężko. Nikt nie wyszedł bez szwanku z tego wypadku.
Zosia przesunęła wzrokiem po liście ofiar wypadku. W sumie liczby ją cieszyły, po rozmowie poprzedniego wieczora miała wrażenie, że zginęli wszyscy.
Powoli dojeżdżały do domku czarownicy. Teofila rozejrzała się czy pomiędzy domami wsi przez którą przejeżdżała, po czym przyspieszyła lekceważąc sobie coś takiego jak ograniczenia prędkości.
- Lubisz szybko jeździć? - Zosia schowała wszystkie dokumenty do teczki.
- Lubię adrenalinę we krwi. Każda z mego rodu lubiła, to wzmacniało naszą gałąź i pozwalało trwać dłużej zachowując dobrą formę.- odparła Salamandra hamując gwałtownie na podwórku.
- A mi się wydawało, że to raczej męczy. - Zosia rozpięła pas i uśmiechnęła się do Salamandry. - Jakie masz teraz plany?
- Nie wiem. Coś zjeść może? I przygotować zapach i miksturę jak będziesz chciała spenetrować moje wspomnienia.- odparła zalotnie czarownica wysiadając i spojrzała nad maską dodając.- Innych męczy, mnie nie… to zew krwi. Każdy ma swój, więc przypuszczam że twoja matka też… jest tak aktywna łóżkowo.
Uśmiech jej nagle zmienił się w ponury grymas.- To też oznacza, że Baba Jaga ma powiązania krwi z jakimś rodem czarownic. Pytanie tylko z którym.
- Moja matka kocha manipulować ludźmi i idzie z nimi do łóżka gdy ma z tego korzyści. - Perka też wysiadła z auta i przyjrzała się domkowi starając się zlokalizować Jagodę. Czas by ktoś zajął się jej rozpalonym ciałem. - A Baba Jaga… słyszałam, że przejmuje moce zjadając czarownice…. Kto wie z iloma rodami może być teraz “spokrewniona”.
- Ja słyszałam że lata na miotle naga lub na moździerzu, żyje w chatce na kurzej stopce i inne takie rzeczy. Problem w tym, że niewiele wiadomo o tym czym Baba Jaga jest i co potrafi.- wzruszyła ramionami Salamandra.
- Podobno w każdej plotce jest ziarno prawdy. - Zosia ruszyła w stronę domku. - Za jakiś czas mogę coś upichcić, jeśli nie jesteś bardzo głodna.
- Ok… to jak długo zamierzacie tu zostać?- zapytała Salamandra spoglądając na rozmówczynie skupiając spojrzenie na jej twarzy.- Bo wiesz… to całe śledztwo może zająć sporo czasu… Kilka dni nawet. Więc jeśli planujesz siedzieć tu tak długo jak potrwa to raczej zastanów się gdzie pojedziemy na weekend.
- Daj mi czas do rana. Muszę przemyśleć to wszystko i chyba obgadać z Jagodą. - Zosia weszła do domku i rozejrzała się szukając kochanki.
- Nie popędzam… - zaśmiała się Salamandra podążając za Perką, klepnęła ją w pośladek dodając.- Tyle że w weekend wyjeżdżam gdzieś i wolę wiedzieć na czym stoję.
- Jasne. A gdzie jedziesz? Jeśli mogę wiedzieć. - Zosia uśmiechnęła się do Salamandry zerkając do kuchni, czy Wilgi tam nie ma. I nie znajdując tam jej co było niepokojące. Pamiętała co ostatnio się stało, gdy szukała malarki.
- Do znajomego. Wyszaleć się. Mogłabym zaprosić i ciebie, ale… mam wrażenie, że twoja przyjaciółka jest za delikatna na takie eskapady.- wyjaśniła enigmatycznie gospodyni podążając za swoim gościem do kuchni. W końcu miód trzeba było schować.
- Pewnie masz rację ale i tak ją spytam. - Perka rozejrzała się po kuchni.
- Możecie tu zostać. Urządzić sobie wieczorek przy świecach. Skorzystać z miodu.- mruknęła Salamandra, gdy obie rozglądały się po pustym pomieszczeniu kuchennym.
Starcza czarownica odłożyła słoik miodu na stół i przyglądając się zachowaniu Zosi spytała.
- Czy powinnyśmy się martwić?
- Najpierw sprawdzę na górze. - Perka szybkim krokiem ruszyła w kierunku sypialni, którą przydzieliła im Salamandra.
- Ja zaś zajrzę do swojej. - zadecydowała gospodyni. Zosia zaś weszła na górę, zajrzała do sypialni i łazienki i… ani śladu Jagody. Ich rzeczy nadal były w pokoju, ale Wilgi chyba nie było w mieszkaniu. Ani Ducha.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-11-2018, 21:23   #74
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Plenery i obietnice

Perka przeklęła pod nosem. Przeszła spojrzeniem do świata duchów po raz kolejny tego dnia i zaczęła się rozglądać za swoim chowańcem.
Szybko wyczuła, że jest on poza domem, gdzieś w pobliżu brzegu rzeki. Perka nie czekając zebrała się szybko i ruszyła w tamtym kierunku. Jeszcze tego brakowało by rusałki dopadły teraz Wilgę.
Z walącym jak młot sercem Zosia przebiegła przez kolejne schody i wypadła z mieszkania. Pognała w kierunku rzecznych szuwarów przy których dostrzegła śpiącego Ducha i rysującą w notatniku Jagodę, wyraźnie skupioną na tym zadaniu. Zosia odetchnęła i już dużo spokojniej podeszła do malarki. Podchodząc zerknęła co Jagoda maluje. Kolejną wizję czy może tym razem miała jednak chwilę dla siebie. Pejzaż który rysowała artystka, był taki sam jak ten który Zosia widziała za sobą. Kto wie, może gdyby Jagoda ukończyła ASP to spotkałyby się na jakimś warszawskim wernisażu i kochały w wygodnej stylowej sypialni, gdzieś w Warszawie?
- Śliczne. - Zosia uśmiechnęła się do malarki. - Zgodnie z obietnicą wróciłam potwornie rozpalona.
- I napra…- zaczęła pytać, ale nagle zmieniła zdanie i czerwieniąc się wydukała zawstydzona. - Pppokaż… mi.
Zosia uniosła koszulę pokazując przemoczone spodnie.
- Wiesz jak to obciera? - Powoli rozpięła rozporek, ukazując przemoczone majteczki. - Musiałam unikać patrzenia na Salamandrę i naobiecywać co nieco dwóm lesbijkom by mnie nie tknęły.
- Lesbijkom? - palec Wilgi zaczął delikatnie pocierać kobiecość kochanki przez przylepioną do niej bieliznę. - Więc nie byłaś… aż tak bardzo grzeczna.-
Spojrzała z figlarnym uśmiechem pytając. - W nagrodę masz … życzenie. Chcesz mi służyć? Wolisz bym teraz ja była twoją pokojówką? Lub zrobiła coś konkretnego?
- Byłam grzeczniutka… chciałam kupić miód dla Salmandry w podzięce za gościnę. - Perka zamruczała czując na sobie dotyk Wilgi. Poczuła jak jej ciałem wstrząsnął dreszcz. - Obojętnie… mogę ci służyć..tylko doprowadź mnie nim oszaleję.
- Rozbierz się i połóż… chcesz bym też się rozebrała? - zamruczała Jagoda wodząc już dłonią po przemoczonych majteczkach.
Perka od razu zaczęła zrzucać z siebie kolejne warstwy.
- Tak… chcę popatrzeć. - Skopała z siebie buty niemal wrzucając je do rzeki.
Jagoda wstała i zaczęła rozpinać koszulę powoli odsłaniając skromny różowy stanik.
- Jak można wpakować się w obiecywanie lesbijkom czegoś podczas kupowania miodu?- zapytała zaciekawiona.
- Już tak działam na ludzi. Zeszłyśmy do piwniczki wybrać słoik i… - Perka ułożyła się zupełnie naga, częściowo układając na swoich ubraniach. - wiesz ciasno, ciemno. Zaczęła się do mnie dobierać, to ją zaspokoiłam ale przyszła jej partnerka… fakt faktem nie dałam się zaspokoić i zaraz oszaleję. - Rozchyliła szeroko nogi pokazując swoją zaróżowioną, gorącą i bardzo mokrą kobiecość.
- Ona zaczęła? Może nie powinnam cię samej puszczać. - zapytała żartobliwie artystka, zdejmują po butach spodnie nachylona ku Zosi. Będąc już w tylko różowej bieliźnie, postawiła stopę w grubej skarpetce z wełny na kobiecości kochanki pocierając ją stanowczymi jej ruchami. I zabrała się za zdejmowanie stanika.
- Jesteśmy… zaproszone.. na wieczór. - Perka zaczęła się ocierać swoim kwiatem o szorstki materiał, chwytając niemal boleśnie własne piersi i je ugniatając.
- Chcesz bym patrzyła jak się z nimi kochasz? - mruczała Wilga odrzucając stanik. - Czy mnie rzucisz im na pożarcie?
Nie przestając ocierać się stopą o kobiecość kochanki, spytała znów. - Majtki też, czy mam już się tobą zająć?
Perka jęknęła głośno.
- Błagam.. a chcesz bym doszła od twojej skarpetki? Bo… czuję że jestem blisko. - Zosia naparła biodrami tak, że duży palec Jagody wbił się w jej kwiat.
- To nie będziemy czekać. - Jagoda opadła na czworaka, od razu wsuwając palce głęboko w grotę rozkoszy kochanki, podbijając ją bezlitosnymi ruchami. Ustami przyssała się zaś do wrażliwego punkciku rudej czarownicy wodząc po nim dodatkowo zwinnym języczkiem. Jeden atak wystarczył by Zosia doszła z głosnym okrzykiem. Poczuła jak jej ciałem targnął silny dreszcz na chwilę wyginając jej ciało w łuk. Nie spodziewała się...nie. Bardzo się spodziewała, że była aż tak wygłodniała. Oddychając z trudem wpatrywała się w Jagodę, zdając sobie sprawę, że od kiedy się poznały nie miała chyba tak długiej przerwy.
Artystka zwolniła tempo ruchów dłoni, ale nie przerwała zabawy kobiecością kochanki, tak jak jej usta nadal całowały wrażliwy puncik. Przez to Zosia widziała przede wszystkim , czarne pukle włosów i wypiętą w górę pupę Wilgi.
- Więęc… jaka będzie ta nagroda dla ciebie? - spytała malarka nie zaprzestając pieszczot.

- To nie była nagroda? Czułam, że zaraz eksploduję… - Głos Perki przypominał mruczenie zadowolonej kocicy. Uśmiechnęła się ciepło do malarki. - Mam ochotę byś wymęczyła swoją służkę.
- Wymęczyła? Ale moja służka nie jest odpowiednio ubrana… - pstryknęła palcem w twardy czubek piersi Zosi.- Może skorzystamy z sypialni i wibratora, co?
- Jeśli moja Pani tego sobie życzy. - Perka ujęła dłoń Wilgi i pocałowała ją. Chwilę wodziła po gładkiej skórze wargami by po chwili wsunąć w usta palce malarki i possać je mocno. Chciała więcej. Dużo więcej i czuła, że będzie musiała mocno walczyć z sobą by cokolwiek jeszcze dziś załatwić, na przykład… obiad. - Moja Pani nie jest głodna?
- Trochę. - stwierdziła podnieconym głosem malarka przyglądając się działaniom Zosi. - W czym ci się najbardziej podobam?
- Nago. - Perka zaczęła całować nadgarstek Jagody, a po nim przedramię, wodząc po gładkiej skórze swoim językiem. - W luźnych koszulach spod których nieśmiało wygląda twoja zgrabna pupa.
- Dobrze… choć nie jestem tak ładna jak Świerga…- szeptała cicho okularnica poddając się pieszczocie i wyrażając cicho swoje mroczne pragnienia. - Mam ochotę cię związać, wiesz?
- A ja z chęcią dam się spętać mojej Pani. - Perka uniosła się nieco by pocałować wrażliwą skórę pod ramieniem kochanki. - A będziesz chciała się ze mną wybrać do tych dziewczyn? Planują oblać mnie miodem i wylizać. -
- A są miłe czy straszne? - zapytała cicho Jagoda drżąc od pieszczoty.
- Milutkie… nawet wydawały się być nieco nieśmiałe…. może moja imienniczka mniej niż gospodyni. - Zosia przysunęła się jeszcze bardziej i ucałowała pierś malarki. - To… obiadek i dam się związać? A potem wyprawa. Czy może chcesz mieć więcej czasu nad dręczeniem mego ciała?
- Mam wrażenie, że powinnam cię ukarać… nieśmiała lesbijka cię uwodziła? - zapytała podejrzliwym ale i podnieconym tonem głosu Jagoda dociskając delikatnie głowę Perki do swojego biustu.
- Moja Pani… wiesz jak działam na ludzi. - Język Zosi powoli przesunął się po karmelku malarki. - Nawet moja Pani mimo iż nieśmiała… - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - lubi dotykać mojego ciała. Czy też się mylę?
- Ale wpierw mnie uwiodłaś. - jęknęła Jagoda w proteście prężąc zmysłowo swoje ciało.
- Tylko odpowiadałam na twoje spojrzenie. - Zosia ujęła piersi malarki w swoje dłonie i zaczęła je ugniatać, pieszcząc je na przemian swoim językiem. - Pamiętasz jak wpatrywałaś się w moją przemoczoną koszulkę? Z jaką ciekawością badałaś moje piersi swymi dłońmi, sprawdzając czy są takie same jak na twoim rysunku?
- Łatwo się w ciebie zapatrzeć i rozbierać wzrokiem… ale to nie to samo. - protestowała coraz bardziej zaczerwieniona Jagoda, pojękując cichutko.
- A gdyby była Pani nieco śmielsza i chciała coś więcej niż tylko rozbierać wzrokiem? - Zosia possała jeden z karmelków pozostawiając wokół niego zaróżowiony ślad. - Ja.. z przyjemnością przyjmę karę od mej Pani, ale chciałabym by najpierw słusznie Pani wydała wyrok.
- A one… były? - pisnęła cichutko Jagoda chwytając za dłoń Perki i wsuwając ją, pod swoje wilgotne obecnie majteczki.
- Chciały mnie dotykać, ale… były delikatne. Zosia ledwo przesunęła dłonią.. tutaj. - Perka przesunęła palcami w miejscu gdzie dotknęła jej jedna z bartniczek. - I powstrzymałam ją ledwo zaciskając uda. - Powoli sięgnęła głębiej odnajdując wrażliwy punkt Jagody i pieszcząc go delikatnie.
- Mhmmmm… - Jagoda coraz mniej skupiała się na rozmowie, a coraz więcej na dotyku. Jej ciało było rozpalone i drżało. Okularnica przymknęła oczy poddając się doznaniom.
Perka ssąc mocniej karmelek jednej z piersi malarki, sięgnęła w głąb jej kwiatu. Poruszając powoli palcami, starała się prowadzić kochankę na szczyt.
- Mmmm…- mruczała okularnica prężąc się pod pieszczotami, coraz bardziej rozpalona. Powoli wyginała się w łuk, jakby ciało jej Pani domagało się więcej uwagi od swojej służki.
Zosia całując piersi Jagody sięgnęła drugą dłonią pomiędzy jej pośladki i pomału zaczęła wsuwać palec w tylny otworek kochanki, przyspieszajac przy tym ruchy w jej kwiecie.
- Mmm..tak… jeszcze.. tro..taaak.- pomrukiwała, a potem pojękiwała malarka, potem jej jęki przeszły w głośny krzyk. Jagoda doszła głośno.
Perka poruszała palcami coraz wolniej. Sama miała teraz ochotę na kolejny raz…. i jeszcze jeden. Delikatnie pochwyciła zębami karmelek piersi Wilgi i pociągnęła za niego.
- Co teraz…- szepnęła rozgrzanym pożądaniem głosem malarka głaszcząc Zosię po włosach. Spoglądała na nią oblizując wargi.
- A co moja Pani chce ze mna zrobić? - Perka uśmiechnęła się zalotnie do kochanki.
- Na razie ubrać…- odparła ze złośliwym uśmieszkiem Jagoda.- Bardzo kusząco… bym mogła cię ukarać za pokazywanie zbyt wiele. A tak bardziej na serio… ja nie czuję się tu dobrze. Tak na dworze… ktoś mógłby nas zobaczyć. Nie byłam cicha.
- No to się ubieramy i wracamy do domku.- Perka sięgnęła po swoją koszulę. - Obiecałam Salamandrze obiad. Zjemy? Obiecuję, że będę grzeczna.
- Wracamy. - zgodziła się Jagoda sięgając po swoją koszulę. -Zjemy i… odpoczniemy. Planujesz coś wieczorem? Bo jeśli nie… to wtedy bym coś… zabawiła się moją pokojówką.
- Jesteśmy zaproszone na miodne przyjęcie, ale możemy tam pojechać po obiedzie i mieć dla siebie wieczór. - Zosia zapięła koszulę na dwa guziki, a resztę ubrać zgarnęła w dłoń.
- I bardzo chcesz tego, prawda? Żebyśmy się w trójkę zajęły tobą… robiły nieprzyzwoite rzeczy… pieściły cię…- malarka uszczypnęła lekko pupę Perki chichocząc. - Łakomczuszek się z ciebie robi.
- Wiesz, że lubię być w centrum uwagi. - Perka mrugnęła do Jagody i ujęła pod ramię nim ruszyły w kierunku domku. - A przynajmniej jeśli chodzi o sprawy łóżkowe.
- Z pewnością to zauważyłam.- zaśmiała się Jagoda głaszcząc pośladek Zosi i szepnęła jej do ucha.- Mam na to ochotę...bawić się tobą wraz z twoimi znajomymi, wodzić palcami po twojej skórze… wymęczymy cię.
- Trzymam cię za słowo, moja Pani. - Perka objęła Wilgę w pasie i przyciągnęła ją mocno do siebie całując namiętnie.

Rozmowa o czarownika i wiedźmach

Po pocałunku dotarły do domu, Duch wraz z nimi podążając za oboma dziewczyna. Artystka ruszyła na górę by się umyć pod prysznicem i przebrać, pies zaś do kuchni by podjeść z miski.
Zosia rzuciła swoje ubrania na krzesło i w samej koszuli zabrała się za przygotowania do sporządzenia posiłku. Znalazła jakiś drób i makaron i uznała, że najlepiej będzie zrobić coś szybkiego. Chwilę zajęło jej przeszukanie szafek w celu znalezienia jakichś ziół. Nastawiła kawę, czując że czeka ją raczej długi i męczący dzień i nucąc cicho zabrała się za gotowanie.
- W domu też tak świecisz gołym tyłkiem?- zapytała zadziornie Teofila wchodząc do kuchni nadal w stroju którym kusiła na komisariacie.
- Nie mam domu, więc ciężko powiedzieć. - Perka tylko zerknęła na gospodynie i wróciła do gotowania. Teraz gdy już miała okazję dojść czuła się nieco lepiej. - Ale często gdy gotuję zamiast koszuli mam na sobie tylko fartuszek.
- Acha…- zaśmiała się Teofila zaciskając dłoń na pośladku Zosi.- ...to niemal jak prowokacja, wiesz?
- Prowokacja do czego? - Zosia uśmiechnęła się ponad ramieniem do gospodyni.
- Do tego…- czarownica przesunęła znacząco palcem pomiędzy pośladkami Zosi i dodała poważniej.- Cóż.. przygotowałam insencję i maść… w razie gdybyś chciała zajrzeć do moich wspomnień. Lub ja do twoich.
- A przychodzi ci do głowy, co byś chciała zobaczyć w moich wspomnieniach? - Perka gotując poruszyła pośladkami, ocierając się o dłoń Salamandry.
- Powód dla którego ściga was Baba Jaga… bo w końcu za potężne nie jesteście. Przychodzi mi w sumie jeden… niepokojący.- wyjaśniła Teofila wodząc jednym palcem prowokująco wokół bramy perwersyjnych rozkoszy Zosi. -... Ciągnie swój swój do swego. Baba Jaga jest z Jagody lub twojego rodu.
Perka zamruczała.
- Pytanie tylko… której z nas. - Zosia przykryła garnki pozwalając daniom dojść i spojrzała na Salamandrę. - Na rodzie Wilgi wisi klątwa, nie bez powodu, a mój ród… cóż jeśli poprzedniczki mojej matki były jeszcze bardziej zachłanne to wszystko jest możliwe. Tylko czemu tak uważasz? Toż ma nasze dary, do czego niby byłybyśmy jej potrzebne?
- Nie wiem… po prostu… rozważam możliwości. I tylko taki widzę powód, by zapolować na młodziutkie niedoświadczone czarownice.- palec Salamandry nie posuwał się dalej w swoich działaniach, ale nadal tam był.. nadal dotykał tak, by Zosia mogła zgadywać co by było gdyby…
A jej ciało wiedziało co mogłoby być dalej. Wzdłuż kręgosłupa raz po raz przebiegał przyjemny dreszcz. Tak bardzo miała ochotę na kolejny raz i czuła, że byłby on równie szybki co poprzedni. Zbyt bardzo wygłodziła się tą, toż tak śmieszną jeśli chodzi o czas trwania, przerwą.
- Może… nie goni dokładnie nas? Może szuka kogoś z kim jesteśmy powiązane? - Zadawała pytania rozpalonym głosem.
- Może… sama nie wiem. Kogo mogłaby szukać?- Teofila świadomie, czy może nieświadomie nadal droczyła się z “głodem” Perki.
- To musi być ktoś kogo pragnie, prawda? Jednak… jest zachłanna. - Zosia poczuła nagle także inny dreszcz. Mniej przyjemny. Ile osób jej pragnęło? Co potrafili zrobić by ją posiąść? Ale… to nie był chyba wystarczający powód dla Baby Jagi.
- To raczej… w sumie to nie wiem czy rzeczywiście kogoś… pragną z oczywistych powodów. - zadumała się Teofila, spochmurniała wyraźnie. - Cóż… pożyjemy zobaczymy.
- W sumie nie wiemy na czym im zależy, prawda? Bo chyba nie tylko na potędze. - Perka zakręciła gaz i sięgnęła po rękawiczkę by odlać makaron. - Zjemy?
- Dobrze…- dłoń czarownicy porzuciła pupę Zosi, a Teofila usiadła przy stole.
Perka nałożyła trzy porcje i zaniosła je na stół.
- Prawda jest taka, że nawet nie jesteśmy pewne czy to Baba Jaga. - Powoli ułożyła na stole sztućce. Ta cała sytuacja… ta ilość niewiadomych. A do tego pozostawały te dziwne uczucia gdy robiła to z Patrykiem, oraz… stosunek z “mgłą”. - Byłam ciekawa czy może spotkałaś się z pewnym.. dziwnym typem zaklęcia.
- Z jakim?- zapytała zaciekawiona Teofila.
Perka usiadła przy stole i czekając z jedzeniem aż Wilga wróci opisała swoją przygodę z poddasza u Joanny i rysunek z jakim przyszła do niej Jagoda chwilę później.
- Tak. Dawno temu.. ktoś próbował podobnej sztuczki. Tylko nie mgliści kochankowie, a wojownicy przyszli.- rzekła w odpowiedzi Salamandra.- Białoruska czarownica… nie znam imienia… służa rodowi ruskich arystokratów.
- I Baba Jaga też pochodzi z podobnych regionów? - Zosia sięgnęła po widelec i zaczęła się bawić swoim jedzeniem. - Nie rozumiem… co miało znaczyć, że razem możemy wiele osiągnąć.
- Baba Jaga może pochodzić z każdych regionów. W Hiszpanii mówią na nią Brucha na przykład.- wyjaśniła Salamandra zabierając się z jedzenie.
Perka westchnęła. Przez chwilę obserwowała gospodynię i w końcu podjęła decyzję. Jeśli miały coś ustalić nie mogła ukrywać czegoś przed starszymi.
- Ostatnio gdy kochałam się ze swoim ulubieńcem też czułam coś dziwnego. - Powoli opowiedziała o wrażeniach podczas zabaw z Patrykiem i o tym jak się zmieniały. - Nieco… zaczyna mnie przytłaczać to wszystko.
- Ty wiesz że nie powinno się nikogo faworyzować w miłości? Gdy jest się czarownicą?- przypomniała jej Teofila.- Nie można się w pełni oddawać jednemu mężczyźnie czy jednej kobiecie.
- Wyobrażasz sobie mnie wytrzymującą z jedną osobą? - Perka mruknęła niezadowolona. Już zapomniała o starej dobrej śpiewce. - To po prostu facet, z którym teraz jest mi dobrze.
- Skoro tak twierdzisz…- odparła z uśmiechem Salamandra i wzruszyła ramionami. - To pewnie nie powinnaś się tak przejmować tym.
- Niepokoją mnie wrażenia, które miałam obok. - Perka westchnęła ciężko. - To nie był jakiś podglądający duch.
- Dywinacja tego typu to raczej domena czarowników niż czarownic.- zamyśliła się Teofila jedząc powoli. Tymczasem po schodach schodziła czerwona na twarzy Jagoda, w szarym t-shircie z nadrukiem w postaci Hello Kitty,skarpetkach na stopach i.. prawdopodobnie jakimiś majteczkami pod t-shirtem. Związane w kucyk świeżo umyte włosy opadały jej na lewe ramię.
- Chodź jeszcze powinno być ciepłe. - Perka wskazała malarce jej talerz z jedzeniem korzystając z okazji by dokładnie przyjrzeć się ubiorowi przyjaciółki. Czy miała coś pod koszulką? Nie odrywając wzroku od Wilgi odezwała się do Salamandry. - Nie.. nie słyszałam nigdy o czarownikach.
- Bo to niebezpieczni ludzie i nieco… bardziej oddaleni od spraw tego świata. Nasza magia opiera się na naturze i sercu, ich... ich magia to umysł i to co kryje się w mrokach poza tym światem czy nawet sferą duchów. Nie ma ich przez to wielu. To niebezpieczna sztuka kończąca się zwykle brutalnym zgonem. Ci jednak którzy unikną zasadzek potrafią bardzo wiele, mając potężne byty na swoich usługach.- wyjaśniła Teofila.
Perka niechętnie oderwała wzrok od przyjaciółki by zerknąć na gospodynię.
- Jakoś nie widzę powodu, dla którego jakiś czarownik miałby się mną interesować. - Zosia westchnęła i zabrała się za jedzenie. Prawda była taka, że nie widziała też powodu by jakaś Baba Jaga miała się nią interesować.
- Ja też nie… chyba, że jest młody i jurny. - zażartowała Teofila jedząc posiłek, a zawstydzona Wilga dołączyła się do tej małej uczty.
Zosia prychnęła.
- Po posiłku wybierzemy się chyba do wsi. Potrzebujesz czegoś? - Perka skończyła jeść i odsunęła talerz.
- Nic mi nie przychodzi do głowy. Chyba że trzeba uzupełnić zawartość lodówki. - zamyśliła się Teofila.
- To sprawdzę przed wyjściem. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. Po chwili wpatrywania się w Salamandrę ze szczególnym uwzględnieniem jej dekoltu, uznała że jednak chciałaby dowiedzieć się nieco więcej. - Spotkałaś kiedyś czarownika?
- Kilku… dużo było ich w okresie międzywojennym. Wtedy spirytualizm był modny, a oni przestali się ukrywać. - wspominała Salamandra z nostalgią wypisaną na twarzy.
- I jakie były relacje między nami, a nimi? Wiesz.. nieco mnie niepokoi bo naprawdę nigdy o nich nie słyszałam. - Perka sięgnęła po swój kubek z kawą. - Nawet głupich plotek jak o Babie Jadze.
- Bardzo osobiste… czasem bardzo namiętne. - odparła z lubieżnym uśmiechem Teofila i wzruszyła ramionami dodając. - Nie dziw się że o nich nie słyszałaś. Choć nie są tabu jak Baba Jaga to… nie wszystkie czarownice o nich słyszały. Nasze drogi rzadko się krzyżują, a nasze interesy… jeszcze rzadziej.
Zosia przytaknęła. Zaczynała się obawiać ilości potencjalnych przeciwników, którzy kręcą się w jej okolicy, a już najbardziej irytowało ją, że nie wie czy rzeczywiście chodzi o nią czy o Jagodę. Skupiła spojrzenie na jedzącej Wildze znów przesuwając wzrokiem po wypukłościach kryjących się pod koszulką. Bo gdyby nie chodziło o Jagodę… może bezpieczniej byłoby ją zostawić? Zosia musiał jednak przyznać, że cieszyła się mając w końcu jakieś stałe towarzystwo.

Bez słowa podniosła się i zebrała opróżnione naczynia by je pozmywać.
Koszulka Wilgi podkreślała jej kształty… i brak stanika, z czego zawstydzona malarka zdawała sobie sprawę starając się jakoś ukryć ten fakt. Nie była skłonna do rozmowy. W przeciwieństwie do Teofili. Czarownica uśmiechając się wspominała. - Nie spotkałem żadnego wrogiego nam czarownika. Jeśli już to na odwrót.-
- Nie żebym nie chciała jakiegoś spotkać. Przyznam się, że pobudziłaś moją ciekawość, ale… niepokoi mnie, że taka szansa jest akurat w tym momencie. - Zosia opłukała talerze i wrzuciła je do zmywarki, po czym zabrała się za garnki. - Myślisz, że ktoś taki mógłby nam pomóc z Babą Jagą?
- Jakiś doświadczony i potężny… byłby godnym dla niej przeciwnikiem. - oceniła sytuację Teofila drapiąc się po podbródku. - Tyle że większość z nich to egocentrycy i samoluby. Nadmiar potęgi tak robi z człowiekiem.
- Powiedz mi, który facet nie jest egocentryczny i samolubny. - Perka uśmiechnęła się ponad ramieniem do Salamandry. - Różnica jest taka, że może rzeczywiście mają powód by tacy być.
- Ich cała sztuka dotyczy wymiarów dalekich od naszego, więc… niespecjalnie obchodzi ich ten. Oczywiście nadal to faceci z męskimi potrzebami… - uśmiechnęła się enigmatycznie Teofila. - ... nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.
Zosia zaśmiała się.
- Myślę, że nieprędko jakiegoś spotkam. - Odłożyła garnki na suszarkę i obróciła się w kierunku obu czarownic. Uśmiechnęła się do milczącej Wilgi. - To będziemy się pomału zbierać?
- Msssimubbrać.- wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem malarka.
Perka podeszła do Wilgi i podała jej rękę.
- Tak. Obu nam się to przyda. - Wzrok rudej czarownicy przesunął się jeszcze raz po ciele malarki nim pochyliła się do jej ucha i odezwała szeptem. - Choć… najpierw chętnie cię rozbiorę.
- Mhmm…- wymamrotała pod nosem artystka wstając powoli i pochwyciła dłoń Zosi. - Chćmy.
Zosia dała się pociągnąć na piętro korzystając z okazji by na schodkach popatrzeć na pupę Jagody.
- Naprawde wyglądasz cudownie w tym stroju. - Z twarzy Perki nie schodził szeroki uśmiech.
- Czuję się goła… - burknęła cicho artystka, a gdy znalazły się na piętrze popchnęła Zosię lekko w kierunku łóżka. - Powinnam się zezłościć na ten pomysł. Źle się czuję, gdy jestem naga przy Salamandrze.
Zosia pociągnęła ją za sobą na łóżko. Pozwoliła Jagodzie opaść na siebie i skierowała jej dłoń w kierunku swojej mokrej, zupełnie nagiej kobiecości.
- Wobec tego pozwól, że jakoś ci wynagrodzę tą niedogodność moja Pani. - Sięgnęła dłonią do osłoniętej jedynie przez koszulkę piersi malarki. - Bo widok, który zapewniłaś sprawiła mi bardzo dużo przyjemności.
- Taaaaak? A ja chcesz mi to wynagrodzić? - zapytała malarka zanurzając władczo palce w rozpalonej pożądaniem grocie kochanki i poruszając nimi leniwie.
Perka zamruczała zadowolona i naparła biodrami na palce kochanki.
- Z przyjemnością spełnię dowolny rozkaz mojej Pani. - Uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki ugniatając dłońmi jej piersi.
- Nawet najbaaardziej szalony? - zapytała zadziornie Jagoda, choć brzmiało to jakby nie miała żadnego pomyśłu na razie. Za to miała palce w intymnym zakątku Zosi i z premedytacją ich używała napierając mocniej na jej kwiatuszek.
- Nawet najbardziej szalony. - Perka przymknęła oczy czując jak zbliża się do szczytu. Jej dłonie zaczęły mocniej ugniatać pochwycone krągłości do momentu, aż jej ciałem wstrząsnął intensywny dreszcz. Krzyknęła czując iskrę przyjemności przeszywającą wygłodniałe ciało.
- Dobrze… więc… uklęknij na czworaka na łóżku… i wypnij pupę… tak mocno jak możesz. Ukarzę cię trochę. A i ręce za siebie, bo wiesz co mnie… pobudza.- rzekła zawstydzona Jagoda.
- Dobrze. - Zosia przewróciła się pod kochanką na brzuch i pomału wypięła pupę ku górze prezentując ją swojej kochance. Splotła palce swych dłoni układając je na plecach i układając policzek na poduszce. - jestem.. gotowa na karę, Pani.
Jagoda oczywiście związała nadgarstki razem chichocząc zmysłowo. I zabrała się za wyszukiwanie czegoś. Perka posłyszała znajomy dźwięk, jakby bzyczenie. Czyżby malarka chciała ją ukarać za pomocą ich zabawki?
Zosia przygryzła wargę czekając niecierpliwie na to co się stanie. Atak nastąpi na jej pupę czy kwiat? Kiedy nastąpi? Czy będzie bolesny, szybki… a może delikatny i męczący, zmuszający ją do błagań. Te i podobne pytania sprawiały, że czuła narastające podniecenia i szybko zapomniała o troskach, które męczyły ją w kuchni.
Powoli twardy przedmiot… najpierw otarł się o pośladki, a potem zanurzył między nimi. Ostrożnie, acz stanowczo i mocno… Jagoda chciała pewnie umieścić cały wibrator w tobie, więc wciskała do oporu.
Perka jęknęła od brutalnego ataku czując jak nogi delikatnie się pod nią uginają.
- Wszedł głęboko. - mruknęła Jagoda zapewne wpatrując się w wibrujacy w Zosi tyłeczku przedmiot. Przez chwilę nic się nie działo, aż ruda czarownica poczuła i usłyszała uderzenie w pośladek. Mocny i bolesny i łączący się z wibracjami zabawki.
- W końcu to kara, prawda?- usprawiedliwiła się malarka.
- T... tak. - Perka jęknęła cicho z bólu. Rozchyliła nieco szerzej nogi licząc na delikatną ulgę.
- Fajnie drżą. - mruknęła Jagoda, zapewnie klęcząc za Zosią i bezlitośnie traktując jej pośladki kolejnymi uderzeniami.- To twoja wina… wiesz dobrze, że jestem nieśmiała.
- Tak! - Słowa Perki połączyły się z głośnym jęknięciem. - Wy..wybacz.
- Myślę, że powinnam ja… przynajmniej ubierać się grzeczniej…- oceniła Jagoda kolejnymi uderzeniami wprawiając pośladki w drżenie i zaczerwienie. Łączyło się to jednak z przyjemnymi doznaniami pomiędzy nimi. Wibrator umieszczony głęboko przenosił dodatkowe doznania na całe ciało związanej czarownicy wraz każdą wibracją.

Z każdym kolejnym atakiem jęki Perki mniej świadczyły o bólu, a bardziej o rozkoszy która zaczynała wypełniać jej ciało. Uderzenia wywoływały w niej przyjemne dreszcze rozchodzące się od wibrującego w niej urządzenia i sprawiające, że jej piersi napięły się, a karmelki stwardniały.
- Ale… Pani wygląda tak ślicznie. - Wyjęczała pomiędzy kolejnymi klapsami.
- Ale się niemal spaliłam ze wstydu! - krzyknęła Jagoda, a jej ciosy dłoni stały się mocniejsze i bardziej brutalne. - Może dla ciebie, czy innych czarownic takie łażenie to nie problem, ale ja nie potrafię. I jeszcze rozebrałaś mnie przy szuwarach. A jakby ktoś mnie zobaczył?!
- Pragnął.. by... cie...bie… - Zosia ku własnemu zdziwieniu zdała sobie sprawę, że wypina się mocniej na ataki. To uczucie gdy palce kochanki niechcący uderzały o jej nabrzmiały kwiat, gdy dopychały wibrator w głąb niej. To wszystko było tak potwornie… podniecające. - Pani.. jest… pociągająca.
- Wcale nie… przede wszystkim bardzo… nieśmiała…- jeszcze kilka uderzeń poczuła Zosia, a potem usłyszała wyznanie. -... i podniecona.
- Lubię gdy jest Pani podniecona. - Zosia zerknęła ponad ramieniem i uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki. - I uwielbiam Pani rumieniec.
- No… może powinnam potrenować karanie… jakoś nic się nie poprawiasz.- rzekła artystka zajęta zsuwaniem się łóżka, a potem ściąganiem majtek ze swojej wypiętej w kierunku kochanki pupy.
- Yhym… - Zosia wpatrywała się w pośladki kochanki poruszając nieco biodrami by jeszcze wzmocnić doznania w swojej pupie. Gdyby tylko Wilga dotknęła jej kwiatu… wsunęła w niego swoje zgrabne palce. Doszłaby w oka mgnieniu, a tak mogła tylko pożerać kochankę wzrokiem.
Jagoda weszła na łóżko tuż przed leżącą Zosią, przysunęła się bliżej niej… rozchyliła szeroko uda i pochwyciła kochankę za włosy przyciągając jej twarz do swojej kobiecości… pachnącej pożądaniem i mokrej. Najwyraźniej ta sytuacja i na nią podziałała. Perka sięgnęła językiem do kwiatu kochanki i zaczęła zlizywać jej wilgoć powolnymi ale zachłannymi i długimi pociągnięciami. Swój nos wsunęła między płatki Jagody drażniąc jej wrażliwy punkt.
- Mhmmm… tak… - szepnęła malarka napierając kobiecością na kochankę. Była wyraźnie rozpalona i spragniona dotyku. Może nawet bardziej niż Perka. Przyglądała się swojej służce przygryzając lekko wargę. Perka sięgnęła językiem głębiej starając się poruszać głową na tyle na ile pozwalała jej ta niewygodna pozycja, by jak najbardziej spotęgować doznania Jagody.
- Jeszcze jeszcze…- wrażliwa kobiecość Jagody nie potrzebowała jednak silnego impulsu, by doprowadzić ciało malarki do silnego szczytu, który wygiął jej ciało w łuk. Z głośnym jękiem opadła na poduszki łapiąc ciężko oddech. Perka oparła nieco spocone czoło o łono kochanki czując jak jej własnym ciałem targają coraz większe dreszcze.
- Proszę… doprowadź mnie… Pani. - Wyjęczała, otulając swym rozpalonym oddechem kwiat Wilgi.
- Nie wiem czy powinnam… w końcu to kara.- droczyła się malarka odpoczywając po niedawnych doznaniach.
- Proszę… ja… nie wytrzymam. - Perka coraz mocniej poruszała biodrami jednak nie przynosiło to upragnionej ulgi, zamiast tego tylko pogłębiając rozkosz która ją przepełniała.
- No nie wiem…- Jagoda próbowała być stanowcza i nieprzejednana. Ale szybko się złamała.
- Co mam zrobić?- spytała.
- Wystarczy.. że wsuniesz palce. - Zosia otarła się policzkiem o łono kochanki i ucałowała jej podbrzusze.
- Gdzie?- spytała zdezorientowana malarka niechcący przedłużając słodką torturę.
- W mój… kwiat. - Perka jęknęła czując jak jej własne nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Bojąc się, że Jagoda nie zrozumie doprecyzowała. - ...w cipkę.
Malarka niezdarnie i zdecydowanie zbyt wolno wydostała się spod głowy Perki spoczywającej na jej podbrzuszu. Po czym przeszła na tyły kochanki, by palcami ostrożnie zaatakować jej kobiecość, poprzez zanurzanie ich w tym rozpalonym zakątku. Zosia zaskomlała i przyspieszyła atak nabijając się biodrami na palce Jagody. Poczuła jak jej własnym ciałem targnął dreszcz. Była tak blisko… jeszcze trochę.
- Mocniej. - Wyjęczała wprost w poduszkę.
Jagoda skinęła głową i zaczęła szybciej i częściej wciskać swe palce w spragnioną dotyku jaskinię rozkoszy kochanki. Coraz bardziej brutalnie i coraz mniej delikatnie… co obecnie nie przeszkadzało rudej czarownicy.
Perka doszła szybko z głośnym okrzykiem. Jej nogi poddały się i opadła na łóżko. Czuła jak pośladki zacisnęły się na wibratorze co tylko spotęgowało szczyt i na chwilę sprawiło, że świat wokół zawirował i się rozmazał.

- Chyba przesadziłyśmy… nie będzie ci się chciało, być smarowaną miodem. - wymruczała malarka palcami trącając zabawkę, która nadal drżała w pupie Zosi.
- Hm… smarowaną… może… ale wylizaną przez ciebie. Na to zawsze mam ochotę. - Perka uśmiechnęła się ciepło do kochanki.
- Leniuszek. Ja mam wszystko robić podczas figli? - “nadąsała” się teatralnie Jagoda uwalniając pośladki kochanki od zabawki.
- Twoim ciałkiem też lubię się zajmować. - Zosia przekręciła się z trudem na plecy i przeciągnęła przed kochanką.
- Może tak powinnaś. Może ja powinnam się oddać w twoje rączki i oczekiwać tylko pieszczot, wycałowania całego ciała? - wymruczała artystka kocio, po czym spytała. - To co planujemy na to popołudnie?
- Proponuję uwolnienie moich rączek, co ty na to? - Zosia mrugnęła do Jagody i przesunęła stopą po jej udzie. - A potem.. obiecałam, że odwiedzę tamte dziewczyny. Powinnam ci też pokazać czemu wolisz pieścić mnie, a nie oddawać się w moje ręce.
- Myślałam, że pojedziemy do nich bardziej wieczorem i… - malarka zacięła się na moment. - … myślę, że… mogłabym odszukać jakiegoś czarownika w okolicy… jeśli chcesz. A przynajmniej spróbować.
- Możemy bardziej wieczorem. - Zosia przyglądała się uważnie swojej przyjaciółce. - Byłabyś w stanie znaleźć czarownika?
- Wywróżyć… tak… teoretycznie… za pomocą chmur i wiatru…- mruknęła speszona Jagoda. - Babcia mnie uczyła, w końcu wyroczniami jesteśmy. Tyle że… nigdy tego nie robiłam.
- Brzmi ciekawie. Spróbujmy. - Perka ucieszyła się ale po chwili znów sobie o czymś przypomniała. - Tylko… rozwiążesz mnie?
- To nie takie proste… trzeba wszystko przygotować i poczekać na poranek. Bo tylko o świcie mogę…- wyjaśniła cicho Jagoda i skinęła głową. - Już cię rozwiązuję.
Po czym zabrała się za uwalniania dłoni swojej kochanki.
Perka przewróciła się na bok umożliwiając malarce dostęp do swoich rąk.
- A dużo trzeba przygotować. Potrzebujesz pomocy?
- Strój tylko trzeba wyprasować. Mam wszystkie jego elementy spakowane, także glinianą miskę z źródlaną wodą… babci wystarczyła jednak woda mineralna.- rzekła dziewczyna uwalniając dłonie Zosi.
- Czyli trzeba by poszukać źródła? - Perka rozmasowała obolałe nadgarstki.
- Albo butelki z mineralką w lodówce.- zachichotała Jagoda.- Babcia używała wysowianki.
- To dobrze. Choć pewnie źródło w okolicy też by się znalazło. - Perka uśmiechnęła się widząc dobry nastrój kochanki. - A co byś chciała robić do wieczora?
- No… różne rzeczy…- zaśmiała się cicho malarka i podrapała po głowie. - Ale powinnam wyprasować i uporządkować przebranie na jutro.
- Obiecałam, że cię spytam. Salamandra planuje na weekend jechać do jakiegoś swojego znajomego, by się “wyszaleć” - Perka ułożyła się wygodnie na łóżku. - Z formy w jakiej to powiedziała wyglądało, że szykuje się tam mała orgia. Chciałabyś się wybrać? A i… Dowiedziałam się też, że podobno Baby Jagi nie przepadają za miastami, czyli pewnie w stolicy byłybyśmy bardziej bezpieczne. Więc może powinniśmy wpaść na weekend do Warszawy i zobaczyć na czym stoimy.
- Sama nie wiem… chyba bym się nie odnalazła w orgii z obcymi. Może… wiesz… po wieczorze zadecydujemy? No i ona mnie trochę przeraża.- szepnęła cicho malarka.
- To tylko propozycja. - Zosia przysunęła się do kochanki i pocałowała ją w policzek. - Nawet wspomniała, że może ci to nie odpowiadać. To może, podjedziemy do Warszawy? Dowiemy się może nieco o tej całej Babie Jadze i najwyżej wróciłabym po weekendzie do śledztwa.
- Możemy.- zgodziła się z nią Jagoda.- Pewnie twoja mama się niepokoi o ciebie.
- Jest oburzona, że jeszcze nas u niej nie ma. - Zosia westchnęła ciężko. - Salamandra chciała mi pokazać swoje wspomnienie, a przyznam, że jestem bardzo ciekawa. Nie wiem czy przejść się do niej teraz, czy po powrocie… ile czasu potrzebujesz?
- Nie wiem.. z godzinę, dwie…- zamyśliła się Jagoda przyglądając Zosi.- … na prasowanie.
- To przejdę się do niej. To jednak wchodzenie do wspomnień… może nie zajmie zbyt długo. - Perka wstała z łóżka i sięgnęła po kolejną luźną sukienkę.
Wciągnęła ją przez głowę na gołe ciało.
- Spodziewasz się pewnie, że jak wrócisz to i tak szybko ją stracisz, co?- zaśmiała się Jagoda przyglądając przebierankom swojej kochanki.- Czy może że Salamandra ją z ciebie ściągnie?
- Tak po prostu jest wygodnie. - Perka podeszła do kochanki przeczesując włosy palcami. - Nic mnie nie uwiera. Nie lubię mieć na sobie zbyt dużo.
- Akurat… bo ci uwierzę…- pociągnęła za dekolt sukienki zerkając na nagi biust Zosi. - A ta dziura w twojej zbroi, to przypadek… a nie po to by kusić do nieprzyzwoitych myśli, co?
- Wolę myśleć, że to przyjemne myśli. - Zosia nachyliła się pozwalając by jej nos prawie zetknął się z nosem siedzącej na łóżku Wilgi. Pozwoliła spojrzeć kochance w swój dekolt, w którym widać było teraz sporą część jej piersi. - Bo toż podniecenie jest bardzo przyjemne, prawda?
- Nieprzyzwoite myśli też mogą być przyjemne.- stwierdziła ugodowo malarka puszczając dekolt sukienki.
- Czy wobec tego, moja Pani pozwala mi iść? - Zosia wyprostowała się i uśmiechnęła do przyjaciółki.
- Tak. Tak… możesz iść.- odparła żartobliwie Jagoda.
Perka mrugnęła do Wilgi i ruszyła na poszukiwanie gospodyni.

Salamandra akurat zajmowała się pieleniem ogródka, toteż pierwsze co Zosia zauważyła to… jej wypięty tyłeczek w ciasnym jeansowych szortach.
Zosia podeszła do niej i pochyliła się przyglądając się jej pracy i eksponując swój głęboki dekolt.
- Widzę, że jesteś zajęta. - Uśmiechnęła się ciepło do Teofili.
- Mhmm… - czarownica bezczelnie zerknęła jej w biust. -... Przyszłaś z jakiegoś powodu, czy sprawdzasz moje opanowanie?
- Przyszłam spytać czy chcemy się zanurzyć we wspomnieniach, a założyłam tą sukienkę by sprawdzić twoje opanowanie. - Perka wyszczerzyła się do gospodyni.
- Czy chcemy w moich. Dla mnie na dziś wystarczy jedno zanurzenie się.- stwierdziła Teofila prostując się. - Przy czym to będą wspomnienia. Nie będziesz tam bierna… właściwie będziesz mogła robić co chcesz. Czego nie będzie w pamięci dopisze moja fantazja… to nie zaglądanie w przeszłość.
- Chętnie odwiedzę twoje wspomnienia. Tylko co się dzieje z tymi właściwymi po tym jak zacznę działać? - Zosia także się wyprostowała i przesunęła wzrokiem po ciele gospodyni.
- Nadal pozostają “nietknięte”…- zaśmiała się czarownica.- To bardziej… jakby ci wyjaśnić. Opowiadanie historii przeze mnie tylko… w technologii 4 D. Wiesz jak to jest z opowiadaniem wspomnień: część jest prawdą, część zmyśleniem, część domniemaniem.
- Cieszę się. Wolałabym by moje wygłupy nic ci nie popsuły.
- Nie popsują. To co chcesz zobaczyć?- zapytała Teofila ruszając z powrotem do domu.
- Chętnie. - Perka podążyła za gospodynią bezczelnie zerkając na jej pośladki. Teraz gdy Wilga ja wymęczyła czuła się dużo swobodniej.
Najpierw była kuchnia, gdzie Teofila nieco się obmyła, a potem jej pokój. Czarownica rozłożyła puchaty dywanik. Postawiła na nim kilka miseczek pełnych jakichś maści i usiadła po turecku.
Zosia przysiadła się do niej siadając na razie naprzeciwko.
- Często to robisz?
- Nie. Niezbyt często.- wzięła nieco mazi z pierwszej miseczki i narysowała nią kropkę pośrodku czoła Zosi, a potem swojego. Mamrotała przy tym jakąś przyśpiewkę od nosem.
Potem zmieszała dłonią zawartości dwóch miseczek.- Od razu ostrzegam, że zażyjemy wilczą jagodę w mieszance. To jest trochę niebezpieczne… czuj się ostrzeżona.
Perka przytaknęła ruchem głowy.
- A więc… chcesz przenieść się do chwili, gdy uwiodła mnie moja guwernantka?- zapytała ironicznie Teofila.- A może wolisz coś innego?
- Nie znam cię na tyle dobrze by móc podjąć taką decyzję. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. - Bardzo chętnie zobaczę tamte czasy ale możesz spokojnie wybrać konkretną chwilę.
- To ustalone…- odparła Teofila i zmieszała dwie maści ze sobą. Nabrała mieszankę na palce i powiedziała.- Pokaż język.
Zosia nachyliła się nieco w stronę gospodyni i wysunęła język w jej kierunku.
- Może trochę zapiec i na pewno język ci zdrętwieje… a potem reszta.- rzekła Teofila i zaczęła wcierać maść. I rzeczywiście… nieco zapiekło, a potem język spuchł jak od znieczulenia od dentysty… a może nawet bardziej. Czarownica natarła język Zosi, a potem uczyniła to ze swoim, acz rudowłowej trudno się było na tym skupić. Jej wzrok tracił ostrość, a myśli spowalniały. Traciła czucie w całym swoim ciele. Jakby była jaszczurką zrzucającą wylinkę. Zamrugała oczami i…
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-12-2018, 21:49   #75
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Słodkie sny

- Gotowe panienko.- usłyszała siedząc przed lustrem i wpatrując się w swoje odbicie, podczas gdy pokojówka kończyła czesanie jej włosów. Ciemnych włosów, takich jak miała Teofila. Spoglądała w obcą twarz młodziutkiej dziewczyny .
To było dziwne uczucie. Pomału przeczesała dłonią jedno z pasm. Uśmiechnęła się delikatnie do stojącej za nią pokojówki.
- Dziękuję. - Powiedziała zastanawiając się jak na imię może mieć ta dziewczyna i w jaki moment swego życia wpuściła ją Teofila. “Hania” osłyszała w swojej głowie głos Teofili.
- To wszystko?- zapytała blondyneczka dygając zgrabnie.
- Chyba poluzował mi się bucik… - Perka obróciła się nieco na zajmowanym krześle i uniosła dół sukni pokazując swoją zgrabną nogę, nieco więcej niż było konieczne.
“ W tym wieku byłam bardziej pruderyjna.” odparła raczej rozbawionym tonem Teofila.
Niemniej blondynka uśmiechnęła się i kucnęła zabierając się za poprawianie trzewiczka na stopie Zosi. Jej szczupłe palce musnęły łydkę, gdy go dociskała do jej stopy.
- Chyba wszystko w porządku panienko.- rzekła dziewczyna.
- Dziękuję Haniu. - Zosia opuściła dół sukni. “To co robiła pruderyjna Teofila w takie dni?”.
“Zerkała na ogród. Akurat jest odpowiednia pora by podziwiać róże przez okno. Poza tym… nie musisz robić tego co ja robiłam. To tylko wspomnienie.” usłyszała dziewczyna, a Hania wstała i zapytała.- Coś jeszcze panienka potrzebuje?
- Nie, przejdę się do ogrodu. - Zosia podniosła się z krzesła i pozwoliła Teofili poprowadzić się do wyjścia. “To musi być ciekawe widzieć jak wspomnienie się zmienia.”
“Trochę… moje odczucia są nieco inne niż twoje.”
Ciało Teofili jednak zamiast ruszyć do wyjścia skręciło i podeszło do okna, by skryć się za zasłoną. I stamtąd podziwiać… jasną czuprynę, szerokie spalone słońcem plecy, twarde mięśnie rąk i gibką sylwetkę półnagiego młodego ogrodnika. I róże oczywiście, przy których pracował.
“Wolałabyś bym nie psociła za bardzo?” Zosia przesunęła wzrokiem po zgrabnym ciele mężczyzny czując jak robi się jej przyjemnie ciepło na ten widok.
“A rób co chcesz… w końcu to tylko mglista fantazja oparta na moich wspomnieniach. Wiesz jak to jest ze wspomnieniami… nie są do końca prawdziwe. Szczegóły są zwykle dopisywane przez umysł.” wyjaśniła Teofila.
“No to może poznamy bliżej twojego ulubieńca.” Zosia wyszła z pokoju i ruszyła w stronę wyjścia do ogrodu. “Ja staram się nie wspominać, ale też jestem nieco młodsza od ciebie”
Hania podążyła za Zosią drobiąc pospiesznie za swoją panią.
“Nie pójdzie dopóki jej nie zwolnisz z tego obowiązku”. wyjaśniła Teofila.
Perka weszła do ogrodu i odetchnęła. “To musiało być niesamowite żyć w takim miejscu”. Obejrzała się na Hanię.
- Chciałabym chwilę pobyć sama. - Uśmiechnęła się do służącej i odwróciłą wzrok spoglądając na róże. Gdyby miała swoje miejsce… chyba też chciałaby mieć takie w ogródku.
“Myślimy o różach, czy o ich opiekunie?” stwierdziła Teofila, podczas gdy Hania… Hania miętoliła pod palcami fartuszek bijąc się z własnymi myślami.
- Ale… panienka nie powinna chodzić po ogrodzie sama.- wydukała swoje wątpliwości.- To… niewłaściwe.
Perka zaśmiała się delikatnie głosem Teofili.
- Haniu.. co niewłaściwego jest w patrzeniu na własny ogród? Nie odejdę daleko. - Uśmiechnęła się ciepło do służącej. “Opiekuna ocenię gdy podejdę bliżej”.
- Ale…- pokojówka nie bardzo wiedziała co powinna zrobić. Więc tylko stanęła w miejscu przyglądając się bezradnie jak Zosia się oddala.
Zosia ruszyła okrężną drogą w kierunku pewnego bardzo przystojnego celu. Jej wzrok przesuwał się po kwiatach.
Blondyn z początku nie zauważył młodej dziedziczki, ale w końcu podniósł głowę znad róż i… Ta twarz, te usta do całowania, te błękitne oczy, te jasne włosy. Nic dziwnego że młodziutka Teofila tak lubiła róże.
Perka była ciekawa jak bardzo wspomnienie oddaje rzeczywistość, ale nawet jeśli Teofila delikatnie go wyidealizowała… cóż całkowicie rozumiała słabość młodej Salamandry do tego osobnika. Uśmiechnęła się do niego nieznacznie i skinęła głową dając znak by nie przeszkadzał sobie w pracy. Stojąc pomiędzy różami z zaciekawieniem obserwowała jego umięśnione ciało.
A on w tym jej nie przeszkadzał, jedynie od czasu do czasu uśmiechając się czarująco do młodziutkiej dziedziczki obserwującej jego pracę. Którą to obserwowała Hania zaniepokojona jej zachowaniem.
“Może jest taka zaniepokojona, bo nasz ogrodnik też się jej podoba, na szczęście to wspomnienie więc może nie przyprawię biedaczki o zawał” Zosia ruszyła w kierunku ogrodnika, ale jedynie przeszła obok zahaczając o krzak róży swoją suknią.
- Niedobrze. - Powiedziała udając zakłopotanie, na tyle głośno by chłopak ją usłyszał.
“Bardziej tym, że powinna pilnować cnoty panienki. Czy wspomniałam ci, że wtedy jeszcze byłam dziewicą?” odparła Teofila, a blondyn spojrzał na Zosię spytał. - Co się stało?
- Chyba.. zahaczyłam suknią.. - Zosia udała zmieszanie, a w swojej głowie odpowiedziała. “I któż cię go pozbawił?”
“Mój pierwszy mąż. W tamtych czasach wypadało się żenić dla zachowania pozorów. Były to jednak układy czysto biznesowe. Mąż zdradzał mnie, ja zdradzałam jego i wszyscy byli zadowoleni.” wyjaśniła Teofila, podczas gdy ogrodnik podszedł do dziewczęcia i kucnął by oswobodzić ją od kolca róży wbitego w tkaninę jej sukni.
“Przyznam, że to nieco dziwne. Po co zdradzać, gdy się ma taką żonę jak ty? Chyba że byłaś z tych oziębłych.” Perka delikatnie uniosła suknię by ułatwić pracę ogrodnikowi i zaprezentować mu fragment swojej łydki.
- Dziękuję. - Szepnęła nieśmiało wpatrując się w blond czuprynę.
“Bo ja zdradzałam jego. Z kim popadnie. Bycie czarownicą wymaga dzieci, wielu i z różnych ojców. Dziewczynki wychowujemy my, synów dajemy pod opiekę ojcom… albo mężowi. To chyba było uczciwe pozwalać mu na hulanki, skoro sama nie byłam wierna?” wyjaśniła Teofila, podczas gdy blondyn, sprawnie wyplątał tkaninę z kolczastej pułapki.
I Zosia miała wrażenie że zerka na jej łydkę, gdy mówił.
- Powinna panienka uważać. Róże bywają zdradliwe.
“A poza tym nie byłam wtedy aż taka śliczna. Bywały ładniejsze ode mnie.” dodała Teofila.
“Z tego co widzę byłaś i to bardzo.” Zosia przez chwilę przytrzymywała spódnicę w górze, dajac mężczyźnie nacieszyć się tym widokiem.
- Są tak piękne, że cały czas o tym zapominam. - Uśmiechnęła się nieśmiało do ogrodnika.
- Jeśli panienka chce, to zaniosę do kuchni bukiet, by wstawiono je do sypialni panienki.- rzekł młodzian wstając. Był tak blisko że czuła zapach jego męskiego ciała. Do obojga z nich zaś zbliżała się Hania.
“ Jest taka czujna jak ją zapamiętałam.” zachichotała ironicznie Teofila.
- To wspaniały pomysł. - Perka sięgnęła do jednego z pobliskich kwiatów i przesunęła palcami po miękkim czerwonym płatku. Czuła jak jej ciało zadrżało od bliskości mężczyzny. - Te będą idealne.
- Więc je wytnę panienko.- rzekł z ujmującym uśmiechem ogrodnik, zerkając na zbliżającą się zacietrzewioną pokojówkę.
Perka była ciekawa czy byłaby w stanie spotkać się z tym chłopakiem na osobności i jak wyglądałoby takie spotkanie.
- Może tym razem uda mi się o nie nie zahaczyć. - Zosia zaśmiała się delikatnie osłaniając przy tym usta dłonią.
- Może…- odparł ogrodnik i tyle młodzian zdołał rzec, zanim zjawił się blondwłosy cerber.
Perka skinęła mu głową.
- Jeszcze raz dziękuję za ratunek. - Obróciła się i powoli ruszyła w stronę drzwi prowadzących do domu. “Jestem ciekawa jak to by było, gdybym ja wychowywała się z guwernantką.”
“Tak samo. Tylko do chłopców zyskałabyś dostęp później. Z drugiej strony…moja matka zaczęła moją naukę dość późno, więc nigdy nie próbowałam z własnej inicjatywy robić różne niegrzeczne rzeczy.” wyjaśniła Teofila, podczas gdy idąca za Zosią pokojówka zasugerowała uprzejmie.
- Może czas na śniadanie?
- Dobrze. - Perka uśmiechnęła niby nigdy nic do służącej. “Mówisz o nauce magii czy ogólnej edukacji? Nie byłaś ciekawa?”
“Oczywiście że byłam. Widziałam go całego nagiego. Ma pocieszny pieprzyk na prawym pośladku i dość spory arsenał. Ale nie wyszłam poza podglądanie. To były inne czasy. Bardziej… no… pruderyjne. Oczywiście były kobiety pozbawione takich ograniczeń, ale to raczej margines niż większość.” wyjaśniła Teofila gdy Hania prowadziła Zosię do niedużej sali jadalnej.
- Powiadomić panią Pruessoint, że będzie panienka gotowa na naukę francuskiego po śniadaniu?- zapytała Hania wpuszczając do środka sali z dużym stołem.
- Tak. Dziękuję Haniu. - Perka zajęła miejsce przy stole tak by móc spoglądać na znajdujący się za oknami ogród. “Rozebrał się dla ciebie czy go gdzieś podejrzałaś?”
“Oczywiście że podglądałam.Rozebrałam go potem później. Jak już byłam zamężna.” stwierdziła Teofila, a Zosia oglądała pośladki ogrodnika wśród róż poprzez pobliskie okno.
“Nie potrafiłabym tyle czekać, ale też nigdy nie musiałam.” Zosia oderwała na chwilę wzrok od mężczyzny by rozejrzeć się po jadalni, w której najwyraźniej przyjdzie jej zjeść śniadanie, zastanawiając się kim była właścicielka tego domostwa. “Twoja matka nadal żyje?”
“ Ooo tak. I moje cztery siostry. Nie spotkasz jednak żadnej z nich. Tego dnia nie ma ich w posiadłości.” wyjaśniła Teofila, gdy Zosia rozglądała się po jadalni urządzonej w stylu myśliwskim. Z licznymi trofeami na ścianach. Szczególnie dużo było jelenich rogów i czaszek.
- Pani Pruessoint już czeka na panienkę w bibliotece.- rzekła Hania wchodząc z tacą na której był cały poranny posiłek. Obfity… bo w końcu młoda Teofila była dziedziczką.
- Coś jeszcze panienko?- zapytała stawiając go przed Perką.
- To wszystko. Dziękuję. - Zosia przyjrzała się posiłkowi, ciekawa co takiego jadała szlachta w tych czasach. “Moja matka ma tylko jedną córkę, tak i babcia. Zawsze słyszałam o tym, że nie chcą dopuścić by nasza krew stała się “rzadsza” cokolwiek by nie miało to znaczyć.” Zosia obróciła wzrok spoglądając znów na ogród i pracującego w nim mężczyznę.
Hania stanęła przy drzwiach czekając, aż Perka skończy jeść posiłek. Polewkę hojną zarówno pod względem mięsnej wkładki jak i mnogości przypraw.
“Jestem bardzo ciekawa jakimi urządzonkiem dysponuje ten twój ogrodnik” Zosia zabrała się za jedzenie cały czas spoglądając w stronę okien.
“Satysfakcjonującym” stwierdziła enigmatycznie Teofila, gdy Zosia się posilała.
Perka zaśmiała się w duchu starając się zachować raczej spokojną i skupioną na posiłku minę. Starała się zatrzymać potok przemyśleń, niezbyt pewna czy chce się dzielić wszystkim ze swoją gospodynią. Jednak… gdy widziała jak żyła Teofila. Mieć kogoś takiego za szybą i nie móc po niego sięgnąć. To przypominało jej nieco dni gdy mogła jedynie patrzeć na magię wykonywaną przez inne czarownice. Powoli skończyła posiłek i odłożyła sztućce tak by dać znać o tym, że nie będzie już jeść. Tyle dobrego było z absurdalnych pomysłów matki o uczeniu jej szczątków etykiety. Czegoś tak niepotrzebnego gdy jeździ się od wsi do wsi.
Hania dygnęła i z uśmiechem podeszła do stołu by zabrać tacę z talerzem i sztućcami. Zakryła na moment ogrodnika, ale… była to zgrabna i ładniutka dziewczyna, o całkiem kształtnej pupie, na co łatwo było zwrócić uwagę, gdy była tak blisko… oraz pochylona.
Gdyby Perka była sobą… gdyby to były inne czasy, na pewno skorzystałaby z okazji by zaspokoić swoje pragnienia także ze służącą. A tak, nie pozostawało jej nic innego jak udać się na nauki.

Lekcja Francuskiego

Hania opuściła pokój, a Zosia podążyła za pomocą ciała Teofili do biblioteki. Tam już pani Eleonora Pruessoint. Guwernantka ubierała się oczywiście staroświecko… ale elegancko.
Zaczytana w czymś kobieta, nie zauważyła jak jej uczennica wkroczyła do biblioteki.
Perka przez chwilę przyglądała się nauczycielce nim się przywitała. Matka otoczyła młodą Teofilę naprawdę pięknymi kobietami.
- Dzień dobry. - Dygnęła delikatnie.
- Dobrze spałaś moja droga? Dar Hypnosa warto wykorzystywać w pełni.- rzekła uprzejmie kobieta przyglądając się Zosi. Młoda Teofila mogła tego nie dostrzec, ale Perka dostrzegała w jej spojrzeniu dyskretny blask pożądania.
- Chyba coś mi się śniło bo budziłam się w nocy. - Perka zajęła miejsce naprzeciwko nauczycielki. - A czy Pani dobrze minęła noc?
- Raczej… tak… spokojna.- odparła guwernantka przyglądając się podopiecznej.- A więc... pamiętasz coś z tego snu?
Perka udała zakłopotaną i opuściła wzrok, pozwalając by nauczyciela domyśliła się co mogło się śnić młodej dziewczynie.
- Nie.. raczej nie. - Wyszeptała delikatnie miętosząc materiał sukni.
- No tak. Młodzi mężczyźni… dobrze wychowana panienka powinna jednak wiedzieć, żeby nie ulegać podszeptów takich snów.- rzekła z pobłażaniem kobieta.
- Tak, proszę Pani. - Perka uniosła nieco wzrok pozwalając by jej spojrzenie omiotło sylwetkę guwernantki. Aż kusiło by sprawdzić jakie skarby kryje jej obcisły kostium.
- Oui… zabierzmy się zatem za lekcję. - rzekła guwernantka odkładając książkę którą czytała, zaznaczając zakładką miejsce w którym czytała. Zdawała się nie zauważać spojrzenia “Teofili”, jak i tego gdzie położyła ów tomik. Perka mogła bez problemu odczytać jej tytuł, mimo że był po francusku.”Pamiętniki Fanny Hill”.
Perka kojarzyła to dzieło z regału własnej matki. Pewnego konkretnego regału w jej sypialni. Znając życie erotyk.
- Czy… to ciekawa książka? - Spytała niepewnie guwernantkę.
- To? - zapytała zmieszana Eleonora i szybko dodał.- Tak… ciekawa, acz… nie wiem. Czy dla ciebie?
- Och… - Perka udała szczerze zaskoczoną. - Nie wiem o czym jest, więc ciężko mi ocenić.
- Z pewnością… ale ciekawość to cnota… dzięki niej nie ustajemy w poszukiwaniach.- szczupłe palce nauczycielki przesunęły się leniwie pod nadgarstku Zosi. Eleonora wpatrywała się zamyślona w swą uczennicę. Wodziła po niej spojrzeniem wyraźnie coś rozważając.
Zosia prychnęła w myślach, starając się zachować niepewną minę. Nie cofnęła dłoni, której dotykała guwernantka.
- Czy… czy wobec tego opowie mi Pani o tej książce? - Spytała ostrożnie.
“Ale cię to męczy, co? Krępuje udawanie niewiniątka.” zachichotała Teofila, podczas Eleonora milczała wyraźnie bijąc się z własnymi myślami. Wstała powoli obeszła fotel na którym siedziała Perka i sięgnęła ku jej szyi odgarniając włosy.
- Myślę moja droga, że pewne opinie najlepiej wyrobić sobie samemu. Odważysz się sama poczytać na głos?- zamruczała.
- Nie wiem czy mój francuski jest wystarczająco… wystarczająco dobry. - Zosia udała, że się zawahała. “Nie, niespecjalnie mnie to męczy. Muszę nawet przyznać, że nieco bawi”.
- Och… czyli jednak wolisz się… wycofać. Może to i lepiej. Może i bezpieczniej.- stwierdziła z rozbawieniem, a może i z rozczarowaniem nauczycielka, ale jej palce nadal pieszczotliwie muskały szyję Zosi i obrysowywały opuszkami jej podbródek.
- Nie.. ja.. - Perka sięgnęła powoli po książkę i przesunęła palcami po okładce. Czuła jak jej ciało przeszywają przyjemne dreszcze gdy guwernantka jej dotykała. Choć pewnie dla młodej Teofili musiały one być raczej niepokojące. - Czy… czy mam zacząć od początku?
- To nie jest konieczne… sama wybierz gdzie chcesz czytać. Jak pewnie wiesz, początek książki zwykle jest… ślamazarny. - mruczała Eleonora.
“Właściwie to mnie przyłapała na czytaniu tej książki, więc serce waliło mi w piersi jak trzepocząca się turkaweczka.” zachichotała Teofila.
Zosia otworzyła w miejscu, w którym umieściła zakładkę guwernantka i mówiąc powoli i jak najpoprawniej po francusku zaczęła czytać.
Słowa w obcym języku układały się w zdanie, które każde było zrozumiałe. Historia przedzielona zakładką, była dość sugestywnym opisem szkolenia młodej niewinnej dziewczyny przez zdecydowanie doświadczoną kurtyzanę. Łącznie z tym gdzie zawędrowała jej dłoń pod pościelą, jakich to obszarów dotykała… i jaki efekt wywoływała tym dotykiem u dziewicy. Guwernantka nie odzywała się… jej dłonie zsunęły się na ramiona a potem na piersi Zosi, przez co lekko się pochyliła, przyglądając się czytanemu przez nią fragmentowi.
Perka przerwała na chwilę lekturę drżąc w ramionach nauczycielki.
- T.. to bardzo… pouczająca lektura. - Wyszeptała.
- I czego cię ona nauczyła Teofilo?- zapytała po francusku Eleonora rozpinając kolejne guzy przy sukni, od szyi w dół.
- Że… dojrzałe kobiety… uczą niewi… młodsze dziewczęta… - Perka czuła się coraz bardziej rozbawiona tą sytuacją. Ciekawe jak by guwernantka zniosła konfrontację z prawdziwą Zosią.
“ Nie wiem. Zawsze możesz spróbować.” zaśmiała się Teofila, a i Eleonora zachichotała.
- Ale to akurat nie wymagało lektury tej książki, nieprawdaż ?- jej szczupła dłoń wślizgnęła się przez rozpięty strój i muskać zaczęła te fragmenty jej piersi, które wystawały z ciasnego gorsetu.
- Czemu… czemu uczyła się tych rzeczy? - Głos Perki zaczął się przeradzać w cichy pomruk.
- Ona… z uwagi na swój los. Życie bowiem stawia nas przed różnymi ścieżkami, wyborami, próbami…- Eleonora nachyliła się bardziej, jej usta zaczęły pieścić delikatnie szyję Zosi, język smakować skórę.
“O tak… pamiętam, że była całkiem utalentowana pod tym względem.” rozmarzyła się Teofila.
“Na ile jej pozwalałaś?”
- Czy… czy wie Pani… czy to trudne nauczyć dziewczynę. - Perka jęknęła cicho gdy usta kobiety dotknęły jej skóry.
“ Na wszystko.” otrzymała odpowiedź od Teofili.
- Każda nauka jest trudna moja droga. - palce guwernantki rozpinały coraz bardziej suknię Zosi, odsłoniła dekolt powoli, tak samo zresztą wodząc wargami po skórze szyi swojej protegowanej.
- A Pani… by mnie nauczyła? - Perka odpowiedziała powoli drżąc. “Czemu? Chyba nie musiałaś tego znosić, prawda?”
“Och… dziecino. Za dawnych dobrych czasów nauczyciel… był osobą znaczącą, był chodzącym autorytetem. Młodemu dziewczęciu takiemu jak ja… ciężko byłoby sprzeciwić guwernantce, no i… ty byś jej zabroniła czegokolwiek?” zapytała ze śmiechem Teofila.
- A czego chcesz się nauczyć Teofilo? - pytała muskając zgrabne piersi podopiecznej wynurzające się spod sukni i gorsetu.
“Ja? Pewnie dobrałabym się do niej zaraz po wejściu do pokoju. Choć przyznam, że to co robi… jest bardzo miłe.”
- Tego… - Perka wskazała na książkę wciąż otwartą na rozdziale, który czytały. - W snach… czułam tam dotyk.
- Najpierw więc zsuńmy tą suknię moja droga. Bez niej będzie ci wygodniej.- wyszeptała jej do ucha Eleonora.
“ Z pewnością znalazły się w jej życiu kobiety, które uczyniły to co ty… ale żadna nie była takim młodym niewiniątkiem jak ja.” zachichotała Teofila.
Perka niepewnie uniosła się z krzesła, na którym siedziała, stając przed guwernantką. Pozwoliła rozpiętej już sukni opaść na ziemię odsłaniając spodnie warstwy jej stroju. Skorzystała z okazji by przyjrzeć się jeszcze raz nauczycielce.
- To jest… całkiem interesujący… widok.- mruknęła Eleonora wodząc spojrzeniem po Zosi w gorsecie, bieliźnie i pończoszkach, oraz trzewiczkach.- Jesteś niczym pączek róży.
- Pani jest bardzo piękna. - Wyszeptała udając nieśmiałość. - Przy Pani wyglądam blado i nieciekawie.
- Och… skarbie… ja już jestem przekwitającą różą, ty dopiero rozkwitniesz.- odparła pocieszająco Eleonora i wyprostowała się obchodząc krzesło.
Podeszła powoli do Zosi, ujęła jej podbródek i powoli ucałowała usta. Niespiesznie pieściła wargi uczennicy swoimi przekazując Teofili swoją wiedzę na ten temat.
Perka sięgnęła do ciała kobiety i udając niepewność dotknęła guzików jej białej koszuli. Odpowiadała na pocałunki naśladując je.
- Nie.. nie wierzę by Pani przekwitała. - Powiedziała rozpinając przy okazji pierwszy guzik sukni guwernantki.
- Och… ale czyż to nie ty się miałaś uczyć?- zapytała żartobliwym tonem guwernantka czując palce Zosi na swojej koszuli.
- Tak.. ale chcę zobaczyć. - Wyszeptała rozpinając kolejne guziki ciasnego stroju Eleonory.
- Hmm… co zrobisz jak zobaczysz?- zapytała ironicznie guwernantka. - Może najpierw powinnaś poznać na sobie, co się w takich sytuacjach robi?
Nie powstrzymywała jej jednak, więc Perka dostrzegła parę piegów na zgrabnym dekolcie wynurzającym się spod białego gorsetu w różyczki… również białe.
- Ja.. nie wiem. - Palce Zosi przesunęły się po piegach powoli zmierzając dłonią w stronę piersi starszej kobiety. Delikatnie pogładziła część, która wychylała się spoza bielizny. - A co powinnam uczynić?
- Sama nie wiem… powinnam ci pokazać, czy pozwolić twojej ciekawości samej znaleźć drogę?- zapytała guwernatka jednocześnie sama podążając w dół. Jej zwinne palce odnalazły kobiecość Zosi i zaczęły prowokująco dotykać jej przez bieliznę, wyrywając głośny jęk zaskoczenia.
“Powinnam uprzedzić. Jako młoda gąska byłam tam bardzo… wrażliwa.” rzekła Teofila.
“Znam to… kiedyś też reagowałam mocniej” Perka odpowiedziała swojej gospodyni poddając się dotykowi guwernantki.
- Pani… ma większe doświadczenie. - Zosia sięgnęła do zapięcia i rozpięła do końca suknię Eleonory i pozwoliła jej opaść na podłogę. Odsłaniając przy tym zgrabne nogi w pończoszkach zdecydowanie niewłaściwych dla statecznej damy, jak majteczkach… cóż… godnych paryskiej modnisi, a nie nauczycielki z kresowej prowincji.
- A ty jak widzę… śmiałość.- zamruczała zaskoczona nieco Eleonora.
- Jestem.. tylko ciekawa. - Perka spojrzała w oczy guwernantki udając niepewność. - Cz to źle?
- Nie. Nigdy nie powiedziałam, że to źle. - wymruczała guwernatnka coraz śmielej i bardziej stanowczo dotykając intymnego zakątka i wyszukując wrażliwego punkcika Zosi.
Perka przesunęła dłonią po piersiach Eleonory drżąc od jej pieszczot. Ścisnęła krągłości kobiety, po czym sięgnęła do ich szczytów.
- Jeśli chcesz zobaczyć więcej… sama musisz coś pokazać. - odparła cicho guwernantka oblizując w podnieceniu wargi i mocniej napierając palcami na intymny i już wilgotny zakątek młodego ciała Zosi.
Perka udała zmieszaną.
- C..co mam pokazać? - Jej głos był rozpalony, a palce zacisnęły się nerwowo na karmelkach guwernantki.
- Całe ciało Teofilciu. Nie masz się czego wstydzić, wszak obie jesteśmy… kobietami. - wymruczała równie podnieconym głosem Eleonora.
Perka sięgnęła do guzików swojej halki i zaczęła je rozpinać. Bardzo powoli. Jej palce drżały z podniecenia i pozwalała by trwało to dłużej niż konieczne drażniąc się z apetytem guwernantki.
Ta jednak była cierpliwa, a gdy Zosia odsłoniła swoje piersi, nachyliła się i to Perka poczuła ciepłe wargi kobiety na swoich twardych karmelkach. Całowała je czule i chwilami delikatnie ssała… ucząc swoją protegowaną.
- T..to bardzo miłe. - Wymruczała Perka odginając się nieco i eksponując swój biust przed nauczycielką.
- Po to jest robione, by być miłe.- język i usta guwernantki pieściły biust dziewczyny, a dłonie masowały skórę brzucha i bioder.
- Czy mogłabym spróbować? - Zosia wpatrywała się rozpalonym wzrokiem w nauczycielkę ciekawa jak Eleonora będzie reagować na takie pieszczoty.
- Jeszcze się całkiem nie rozebrałaś.- przypomniała jej Eleonora odrywając się do biustu dziewczyny. Niemniej… w ramach zachęty wyprostowała się i sięgnęła do włosów. Rozpięła trzymające je w ryzach zapinki, pozwalając ciemnorudym puklom opaść na ramiona, dekolt i plecy.
Perka zdjęła powoli pantalony odsłaniając dziewiczą kobiecość, którą skrywały. Zupełnie naga pochyliła się i ujęła wargami szczyt piersi nauczycielki. Ostrożnie powtarzała ruchy ust starszej kobiety. Ta w tym czasie już rozwiązując gorset w pełni uwolniła swoje krągłości od jego ciężaru. Oparła się o stolik i pomrukując z zadowoleniem, wypięła dumnie swój zgrabny biust, by ułatwić Zosi zabawę. Oddychała ciężko, ale zachowywała spokój przymykając lekko oczy. Dłonie Perki sięgnęły do ciała guwernantki. Przesunęła palcami po smukłym ciele sięgając w dół do łona Eleonory. Przez materiał dotknęła ciała tuż powyżej kwiatu nauczycielki.
- Taka jesteś ciekawa?- zamruczała kocio kobieta prężąc się pod tym dotykiem i głaszcząc Zosię po głowie. Jej skóra była delikatna, ale ciało najwyraźniej mocne. Guwernantka nie spędzała życia na czytaniu książek i jedzeniu ciasteczek. Mocne mięśnie brzucha świadczyły o wysiłku fizycznym.
Perka oderwała usta od piersi nauczycielki i spojrzała na nią udając niepewność. Palce czarownicy zatrzymały się, gdy nieznacznie przytaknęła ruchem głowy.
- Więc… czas się czegoś nauczyć.- Eleonora pochwyciła za podbródek Perki i zaczęła namiętnie całować. To już nie była nauka. Tak jak i żarliwy dotyk na piersi Zosi, zacisnęła palce masując ją namiętnie.
- Usiądź na stoliku Teofilciu. - szepnęła guwernantka po tej chwili namiętności.
Perka łapiąc z trudem oddech po pocałunku posłusznie wykonała zalecenia guwernantki. Udając nieśmiałość zacisnęła mocno uda i skuliła nieco osłaniając piersi. Była ciekawa czy Eleonora ją czegoś nauczy.
- Jesteś bardzo śliczna… nie masz powodu, by ten fakt ukrywać. Oprzyj dłonie na stoliku…- palce nauczycielki zacisnęły się na uda Perki i delikatnie acz stanowczo próbowały rozchylić jej nogi.
Zosia odchyliła się nieco do tyłu opierając dłonie o blat. Przez chwilę przyglądała się guwernantce rozpalonym wzrokiem by w końcu poddać się naciskowi na własne uda. Rozchyliła nogi pokazując Eleonorze swój wilgotny kwiat.
Jej głowa zanurkowała między uda Zosi, język zwinny i długi wpierw zaczepnie muskał kwiat i wrażliwy punkcik. A potem zanurkowała między płatki kwiatu, powoli i leniwie zapoznając się ze smakiem rozkoszy młodziutkiej pannicy.
Zosia musiała zakryć jedną dłonią usta. Teofila rzeczywiście była tam jeszcze bardzo wrażliwa. Wystarczyła odrobina wprawnego, ciepłego dotyku i ciało młodej czarownicy zaczęło się trząść jak w febrze. Na szczęście lub nieszczęście… Eleonora zdawała sobie z tego sprawę i jedynie delikatnymi ruchami języczka, pieściła jej wrażliwy zakątek głaszcząc przy tym dłońmi uda młodej kochanki. Perka czuła rozlewający się po jej podbrzuszu żar. Ile lat minęło od kiedy straciła dziewictwo? Długo… Już prawie zapomniała jak to było. MIała kilkanaście lat gdy jedna z nieco starszych czarownic uznała, że pokaże jej “coś ciekawego”. Pamiętała dotyk mchu pod plecami, odgłosy dobiegające od strony ogniska. To wspomnienie i dotyk guwernantki sprawiły, że doszła szybko i intensywnie.
- Widzisz… jakie to bywa… przyjemne?- zapytała guwernantka leniwie muskając uda dziewczęcia czubkiem języka.
Perka przytaknęła ruchem głowy po czym odezwała się cicho.
- Czy… czy to trudne? - Zosia dawała sobie chwilę na złapanie oddechu wpatrując się w swoją nauczycielkę.
- Co trudne?- zapytała Eleonora zerkając w górę.
- Sprawić taką przyjemność? Czy to trudne? - Perka czuła jak rumieniec rozlewa się po jej twarzy.
- No cóż… myślę że nie bardzo.- stwierdziła po chwili namysłu nauczycielka.
- A czy mogłabym… mogłabym… - Zosia udawała, że walczy z sobą. Opuściła wzrok i zamilkła na chwilę, by po przerwie odezwać się szeptem. - spróbować.
- Myślę że raczej powinnaś bardziej skupić się na nowych doświadczeniach.- odparła z uśmiechem guwernantka, po czym zamilkła wyraźnie zamyślona. Zapewne rozważała różne opcje w głowie.
- Próbowanie.. to chyba też nowe doświadczenie. - Perka usiadła normalnie na biurku ponownie osłaniając swoje piersi.
- Masz rację. No dobrze. - kobieta wstała, cofnęła się i bez większego zsunęła bieliznę odsłaniając własną intymność przed Perką. Nie tak delikatną zapewne, bo nauczycielka pewnie miała spore doświadczenia, ale… nadal uroczo drobniutką.
Podeszła do fotela, usiadła na nim, nogi umieściła na oparcia rozchylając uda szeroko. W tej pozycji, prawie naga i z włosami dziko opadającymi ją na ramiona Eleonora w niczym nie przypominała statecznej guwernantki. Wprost przeciwnie…
Zosia zsunęła się ze stołu i nieśmiało podeszła do nauczycielki. Podobał się jej ten widok i czułą, że niebawem powinna zapewnić komuś podobny w swoim wykonaniu.
- Czy poinstruuje mnie Pani?
- Nie. Skoro jesteś ciekawa to zrób to co ci przyjdzie do głowy.- odparła ze śmiechem Eleonora muskając swoimi palcami twarde szczyty swoich piersi.- Wykorzystaj swoją ciekawość.
Perka przytaknęła i przyklęknęła przed nauczycielką. Nieśmiało dotknęła palcami kwiatu kochanki, badając go i masując ostrożnie.
- Mhmm…- wymruczała cicho kobieta poddając się badawczym palcom dziewczęcia. Jej ciało lekko się naprężyło, a policzki nabrały rumieńców.
Trzymając palce w pobliżu kobiecości Eleonory sięgnęła językiem do jej wrażliwego punktu. Pomału zlizała zebraną na nim wilgoć, smakując kochankę.
- Idzie ci całkiem… dobrze… to badanie.- jęknęła guwernantka prężąc się bardziej, jej oddech przyspieszył. A smak nabrał wyrazistości.
“No… lepiej niż mnie.” zachichotała Teofila.
Liżąc i całując wrażliwy punkt na kwiecie kochanki, sięgnęła palcami w głąb jej kobiecości.
- Heeej… nie powinnaś tak.. robić..- jęknęła rudowłosa, ale jej ciało ją zdradziło i mocniej naparło kobiecością na przeszywających ją intruzów.
Perka zatrzymała palce i spojrzała ku górze na kochankę.
- Czemu? - Spytała na tyle niewinnie, na ile była w stanie.
- Bo to… lekcja… na później…- wydyszała cicho Eleonora ściskając delikatnie swój biust.
Zosia przytaknęła, ale nie wydobyła palców z kochanki. Powróciła do pieszczenia jej kwiatu ustami pozwalając by pozostawione we wnętrzu Eleonory palce drażniły ją samą swoją obecnością.
- Mmmm…- mruczała cicho guwernantka wijąc się na fotelu prowokująco i wyuzdanie. Poddawała się pieszczocie młodziutkiej kochanki, sama wymownie ściskając własny biust. Perka przywarła ustami do wrażliwego punktu kochanki i zaczęła go mocno ssać, nieśmiało poruszają palcami we wnętrzu kobiecego kwiatu.
- O takk.. dobrze… - jęknęła podnieconym głosem guwernantka wijąc się coraz mocniej i śmiało docisnęła głowę Zosi do swojego podbrzusza. Wydawała się niemalże pulsować pożądaniem, gdy zbliżała się do szczytu rozkoszy.
Zosia kontynuowała więc coraz śmielej poczynając sobie z palcami w kwiecie kochanki.
- Hej… heejj… - próbowała protestować Eleonora, ale z każdym ruchem palców Zosi coraz trudniej jej to wychodziło. Ciało zaczęło drżeć mocno i wić się. Guwernantka dochodziła na szczyt ekstazy.
Perka podczas pieszczot zerkała cały czas ku górze na twarz nauczycielki. “Udało ci się kiedyś ją doprowadzić?”
“ Oczywiście !” uniosła się dumą Teofila. “ Nie raz. Choć… na początku to tylko pod jej batutą.”
Guwernantka zaś krzyknęła głośno i drżąc dotarła na szczyt.
- Bardzo dobrze, ale myślę… że na dziś… teraz wystarczy tych nauk. - stwierdziła kobieta łapiąc oddech po zabawie.
- Dobrze. - Powiedziała potulnie Zosia wycofując się z kwiatu nauczycielki. Pozwoliła sobie na to by niby nieopatrznie przesunąć palcami po tylnym otworku Eleonory, ciekawa jej reakcji. “Nie dziwię ci się. To był piękny widok.”
Kobieta zareagowała nieco nerwowo na muśnięcie między pośladkami, ale zamaskowała to ciepłym uśmiechem.
- Może po kolacji jeszcze porozmawiamy, ale teraz powinnyśmy się ubrać.
Zosia przytaknęła i podniosła się z klęczek. Sięgnęła po porzuconą na ziemi halkę niby nieświadomie wypinając się w kierunku guwernantki.
- Czy… czy mogłabym pożyczyć tą książkę? - Spytała tylko zerkając ponad ramieniem na guwernantkę, niby po to by ukryć rumieniec, który wypłynął na jej twarz.
- No cóż. Tak. O ile zachowasz ten fakt w sekrecie. - odparła nieco zmieszana kobieta. Trudno jednak było stwierdzić czy widokami, czy może pytaniem.
- Oczywiście! - Zosia pozwoliła by nieco entuzjazmu pojawiło się w jej głosie. Szybko nałożyła halkę i zabrała się za kompletowanie reszty garderoby.
“ No i gotowe. Co do wyjścia z tej fantazji na temat mojego wspomnienia, to wystarczy że położysz się do snu. Zwykła drzemka wystarczy. W innym przypadku wszystko skończy się po dobie tutaj, bo w naszym świecie… to potrwa z godzinę lub dwie. “ wyjaśniła Teofila, gdy obie niewiasty się ubierały.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-12-2018, 21:51   #76
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Lekcja muzyki

“A chciałabyś mnie oprowadzić po swoim domu?” Perka dopięła sukienkę i zabrała się za poprawianie włosów zerkając niepewnie na nauczycielkę. “Jestem ciekawa jak wyglądały takie rezydencje”.
“ Duże. Pełne pamiątek. Nieciekawe.” oceniła Teofila, podczas gdy Eleonora usiadła w fotelu i zabrała się za trudną sztukę układania swojej fryzury. “Nie oczekuj za wiele atrakcji. Nie cała służba wygląda jak młody ogrodnik.”
Perka zaśmiała się w myślach. Grzecznie czekała aż guwernantka pozwoli jej odejść. “To byłby niesamowity świat gdyby wszyscy wyglądali w ten sposób. Raczej nie spodziewałam się większej ilości takich atrakcji.”
“ I dobrze, bo aż tak mocno nie szalałam w tym wieku.” odparła Teofila , gdy guwernantka pozwoliła im odejść z książką. Nogi Perki niemal same ją niosły w kierunku sali, którą Salamandra nazywała muzyczną.
“ Tam… rozładowywałam swoje napięcie. Nikt nie przeszkadzał mi w grze na fortepianie.” wyjaśniła.
“ Chętnie posłucham… zagram. Nigdy nie potrafiłam się obchodzić z instrumentami. Przynajmniej tymi muzycznymi.” Perka pewnym krokiem wkroczyła do wskazanego przez gospodynię pomieszczenia.
“ Ja w tym wieku też nie.” stwierdziła ironicznie Teofila, gdy Perka weszła do niedużej salki koncertowej. Gdzie z jednej strony były dwa rzędy krzeseł… z drugiej fortepian. A na ścianach rozwieszono inne instrumenty.
Zosia podeszła do fortepianu i odkładając książkę obok na instrumencie zajęła miejsce na niewielkim krzesełku. “Niesamowite, że ktoś w domu może mieć takie pomieszczenie.” Rozejrzała się po sali z poziomu sceny.”
“ Każdy duży dworek miał taki. Nie było telewizora a jesienne i zimowe noce są długie.” odparła Teofila, gdy ciało Zosi zaczęło niemiłosiernie rzępolić na fortepianie.
Perka zaśmiała się w duchu. “Nie dziwię się, że nikt ci nie przeszkadzał.” Zosia uznała, że przez chwilę pozwoli sobie na zakłócanie ciszy i psucie słuchu u potencjalnych słuchaczy.
Po chwili gry ciało Perki uniosło się ze stołka i posadziło pupę na klawiszach, po czymnerwowo zaczęło podwijać sukienkę.
“ Na swoje usprawiedliwienie powiem, że teraz jestem już lepsza w grze.” wyjaśniła Teofila nie tłumacząc wcale sytuacji.
“Grając pośladkami? Musze przyznać, że to niezłe osiągniecie.” Perka pozwoliła swojej gospodyni działać, ciekawa co ta planuje zrobić.
“ No to akurat nie wyszło mi.” stwierdziła Teofila, gdy ich wspólne ciało zanurkowało palcami pod bieliznę, wprost do swojej kobiecości. Towarzyszyła temu kakofonia dźwięków wywołanych pośladkami i drugą dłonią, naciskającymi losowe klawisze.
Perka jęknęła czując dotyk we “własnym” wnętrzu. Pozwoliła gospodyni zabawiać się z sobą tak jak to robiła kiedyś. “O takim odreagowywaniu mówiłaś.”
“ To było niewinne w porównaniu z tym co robiłam, gdy dorosłam.” zachichotała Teofila, podczas gdy jej palce nerwowo muskały kobiecość próbując zapanować nad ogniem w lędźwiach.
“Ale z tego co czuję przyjemne.” Zosia zadrżała pod dotykiem gospodyni. To było takie dziwne. Z jednej strony nie kontrolowała tego co się działo, a z drugiej czuła własne palce na własnym kwiecie.
“ No i pewnie szybko się skończy.” oceniła Teofila. Miała rację. Wrażliwe ciało dziewczęcia nie potrzebowało zbyt wiele, by dotrzeć na szczyt w głośnym spazmie rozkoszy.
Perka z trudem łapała oddech. “Gdybym teraz była taka wrażliwa..” W jej myślach pojawił się rozmarzony ton. Powoli wysunęła dłoń z bielizny i przyjrzała się mokrym palcom. “Często musiałaś tak odreagowywać?”
“ Od czasu do czasu. Częściej jednak ćwiczyłam grę na fortepianie. “ wyjaśniła Teofila.
Zosia oblizała palce przez chwilę je mocno ssąc. Przesunęła językiem między nimi wyobrażając sobie, że dobiera się w ten sposób do innej części ciała Teofili. “Idziemy dalej?”

Inne czasy
“ Gdzie chcesz iść? “ zapytała obecnie bezcielesna Teofila.
“Zobaczyć zaplecze. Może kuchnię?” Zosia podniosła się i zaczęła układać lekko wygniecioną suknię.
“ Nie spodziewaj się jednak fajerwerków. To tylko kuchnia. Będę ci mówiła gdzie skręcić, ale ty będziesz musisz przejąć kontrolę, bo inaczej pójdziemy tam gdzie wtedy poszłam.” odparła żartobliwie Teofila.
“A gdzie poszłaś?” Perka słuchając wskazań ruszyła przez dom swojej gospodyni.
“ Kąpiel sobie zażyczyłam. W ramach odświeżenia po tym… wszystkim.”odparła ze śmiechem bezcielesna czarownica.
“Miałaś łaziebną, która też cię szkoliła?” Perka zażartowała skręcając w kierunku gospodarczej części dworu. Ciekawe czy blond przystojniak już ściął dla niej kwiaty.
“ Nie. Tą blondynkę która ci usługiwała.” wyjaśniła Teofila gdy schodziły w kierunku kuchni, w której to słychać było krzyk kobiety popędzającej kuchenne do roboty. Z kuchni właśnie wychodziła owa blondynka… Hania niosła bukiet świeżych kwiatów.
Perka uśmiechnęła się na ten widok choć musiała przyznać, że żałowała iż nie minęła się z ogrodnikiem. Najwyraźniej nadszedł czas by się przespać i obudzić.
“Lub możesz go poszukać” zachichotała Teofila, gdy Hania podeszła i dygnąwszy grzecznie.
- Panienka zakończyła już nauki?- zapytała.
- Muszę jeszcze zanieść jedną książkę nauczycielce. - Perka skłamała gładko. By poszukać przystojniaka potrzebowała swobody, a nie Hani na ogonie. - Ale wzięłabym niebawem kąpiel.
- Tak jest panienko, jak tylko wstawię kwiaty do wody… zajmę się kąpielą.- rzekła uprzejmie dziewuszka.
Perka przytaknęła i ruszyła niby nic dalej. Skoro miała pozwolenie od gospodyni to zamierzała złowić jeszcze jedną rybkę.
Salamandra bowiem najwyraźniej bawiła się przednio widząc, jak Perka rozegrała by ten dzień. W kuchni było parno i rządziła sucha jak wiór kobieta o ostrym haczykowatym nosie. Prawdziwa Baba Jaga… z wyglądu przynajmniej. A zachowaniu profesjonalny acz apodyktyczny szef kuchni. Dwie kuchenne wirowały wokół niej jak pszczoły przy swojej królowej wypełniając jej polecenia.
Zosia rozejrzała się z zaciekawieniem po przyrządach do gotowania, wiszących z powały przyprawach. Niestety jej rybki tu nie było. Wycofała się i ruszyła dalej korytarzem zakładając, że ogrodnik raczej nie przeszedł przez dwór.
Miedziane garnki u powały, piec chlebowy i gliniane garnki wypełnione bigosem z kapustą, raczej nie mogły budzić tak dużego zainteresowania jak przystojny blondyn.
Zwinnie podążyła korytarzem kierując się do wyjścia na dwór, na ogród… bo pewnie tam był. I rzeczywiście był… przy studni, obok dworku. Oblewał półnagie ciało wodą myjąc się cały. Woda lepiła jego spodnie, do twardych kształtnych pośladków.
Zatrzymała się i obserwowała go uważnie czując jak jej ciało się rozgrzewa. Chciała go dotknąć. Zobaczyć jaka w dotyku jest jego skóra. Jak wygląda urządzonko, o którym wspominała Teofila. Pozwoliła mu obmyć się nieco i podeszła.
- Wybrałeś naprawdę piękne kwiaty. - Powiedziała gdy stała już tuż przy ogrodniku.
- Panienka skrada się jak kot.- rzekł zaskoczony nieco młodzian sięgając po szmatkę, by otrzeć się z wody.
“Jak kotka w rui” zażartowała Salamandra.
- To raczej nie trudne podejść, gdy ktoś jest tak pochłonięty jakąś czynnością. - Perka pozwoliła sobie na żartobliwy ton przyglądając się ciału blondyna. Krople wody kusiły by podążyć za nimi palcami. Od piersi… przez umięśniony brzuch do spodni. Jej wzrok podążył za myślami. “Możesz mi powiedzieć, że mam być grzeczna. To ty tu rządzisz.”
“To tylko wspomnienie, które i tak zmieniłaś. Czym niby mam się przejmować, co?” zapytała retorycznie Salamandra.
“To jednak twoje ciało, prawda?” Zosia sięgnęła powoli dłonią i ostrożnie przesunęła palcem ścierając kroplę, która płynęła po ramieniu ogrodnika.
“Moje ciało właśnie zbiera zakwasy siedząc na dywaniku. Twoje też.” przypomniała Perce czarownica. “A to jest tylko moje wyobrażenie wspomnienia z przeszłości, które motasz.”
- Trzeba być czystym panienko.- odparł z uśmiechem blondyn.
- Tak. - Perka podniosła wzrok pozwalając by jej spojrzenie natrafiło na oczy ogrodnika. - Ale ty chyba nie wymyłeś się dokładnie.
- Doprawdy?- zdziwił się młodzian ignorując jej paluszek na swej rozgrzanej słońcem i pracą skórze. - Wydaje mi się że jednak wszędzie.
Zosia pozwoliła więc sobie na dalsze błądzenie palcem po jego ciele i cieszenie się tym dotykiem. Był taki umięśniony aż chciało się znaleźć w jego ramionach. Uśmiechnęła się filuteryjnie.
- Ciężko się umyć dokładnie w ubraniu. - Zabrała mokry od wody palec i wskazała nim na przemoczone spodnie blondyna.
- No cóż… tam to będę musiał się umyć wieczorem dopiero. To tylko przerwa od obowiązków.- roześmiał się wesoło ogrodnik.
- I poświęciłeś jej część by przynieść kwiaty dla mnie… dziękuję. - Uśmiechnęła się szczerze. Miło było słyszeć śmiech tego chłopaka. Miło było patrzeć jak przy tej okazji porusza się jego pierś.
- Nie ma za co panienko. To zaszczyt przynieść kwiaty tak ślicznej dziewczynie.- dodał z uśmiechem blondyn.
“To milutkie. Obecnie pewnie już z uwagą obserwowałby mojej cycki, a jest… taki grzeczny.”
Opuściła wzrok udając nieśmiałość, ale przesuwając spojrzeniem po spodniach ogrodnika i pewnym szczególnym miejscu na nich.
- Żałuję, że nie mogę podziękować w bardziej odpowiedni sposób. - Powiedziała cicho.
“ To zależy od tego z kim rozmawiasz i w jakim stroju. Szata czyni człowieka…” filozofowała Salamandra, podczas gdy ogrodnik oparł się dłońmi o cembrowinę studni mówiąc.
- To drobiazg panienko. Waćpanny uśmiech wystarczy.-
Zosia nie dostrzegła poruszenia w spodniach młodziana, co było... rozczarowujące. Ale też zrozumiałe, gdy się posłuchało słów Salamandry. Teofila była śliczna i urocza, ale strój jaki nosiła, choć podkreślał walory jej urody, trudno było nazwać prowokującym i kuszącym. Był skromny.
Perka podniosła wzrok i uśmiechnęła się ciepło.
- Wobec tego jeszcze raz dziękuję. - Dygnęła delikatnie i obróciła się by ruszyć w stronę dworu i jak się spodziewała przygotowanej kąpieli. “Brzmi jak wyzwanie, może też przez jakiś czas powinnam poubierać się skromnie.”
“ Możesz.” stwierdziła ironicznie Teofila. “Ale czy będzie ci się chciało? Ja osobiście nie żałuję, że ta moda odeszła do lamusa.”
“Czasem jestem ciekawa co sprawia, że ludzie do mnie ciągną.” Zosia weszła do dworu i zgodnie ze wskazaniami gospodyni ruszyła do pokoju kąpielowego.
“ Nogi, piersi, pupa…” zażartowała Teofila.” Całośc Perko, także i twój charakter i spojrzenie. Wabisz podświadomie… i świadomie też.”
A propo pupy… właśnie jedna była wypięta w kierunku Zosi, bo Hania jeszcze nie skończyła wlewać wrzątku do wanny i mieszać go z zimną wodą.
- Och… potrzebujesz jeszcze chwili. - Perka stanęła w drzwiach przyglądając się służącej. “Jestem ciekawa na ile taki strój by mi utrudniał to “wabienie”.”
- Tak panienko…- odparła Hania sięgając po kolejne wiaderko i wlewając wodę do wanny.- Jeszcze kilka chwil i będzie gotowa. A potem przynieść obiad?
“To akurat nie czas na takie dylematy, bo Hania cię go pozbawi. Nie można się kąpać w ubraniu.” Przypomniała z chichotem Salamandra.
- Chyba się zdrzemnę po kąpieli. - Perka stanęła obok Hani patrząc na jej zgrabne ciało. “To dylemat do sprawdzenia, gdy już będę we własnym ciele.”
- Dobrze panienko.- uśmiechnęła się Hania dolewając ostatnie wiaderko i ręką mieszając w wodzie. - Jest już cieplutka. Proszę usiąść na fotelu, zaraz zdejmę trzewiczki.
Perka zajęła wskazane miejsce i przyglądając się służącej uniosła nieco stopę by ułatwić jej zadanie. “Jest taka niewinna”
“Ja też wtedy byłam. “ stwierdziła zamyślona Teofila, gdy pochylona służka zdejmowała trzewik ze stopy swojej pani.
Perka była ciekawa czy Hania zauważy wilgotną plamę na jej bieliźnie. Uniosła drugą stopę nie odrywając wzroku od służącej. “Bardzo niewinna, szczególnie zabawiając się z sobą na fortepianie.”
“ Nadal dziewica.” obruszyła się Teofila acz żartobliwie, zaś Zosia musiała poczekać z odpowiedzią na swoje pytanie. Na razie blondynka zdejmowała drugi trzewik. Po czym wstała i rzekła. - Teraz sukienka panienki.
Perka podniosła się by ułatwić dziewczynie zadanie. “Znam kilka całkiem “winnych” dziewic”
“ Z pewnością.” odparła ironicznie Teofila, gdy Hania rozpinała guziki sukni jedną po drugiej.
“ W każdym razie… ja Hani nie zbałamuciłam, choć zdarzało mi się myśleć o tym.” I pewnie dlatego przez moment ubranie służki wydawało się półprzezroczyste… a Zosia mogła przyjrzeć się lnianej halce blondyneczki.
Zosia pozwoliła materiałowi opaść eksponując przed służącą swoje zgrabne ciało, prześwitujące spod cienkiego materiału. Szczyty jej piersi nadal były mocno zaróżowione i odstające nieco.
- Chyba jest mi nieco zimo. - Powiedziała przysuwając się odrobinę do Hani. “Nie dziwię się jest zgrabniutka”.
- W wodzie się panienka rozgrzeje. - odparła Hania tuląc się do Perki i sięgając palcami do wiązań delikatnego gorsetu na plecach.
Zosia oparła podbródek na ramieniu służącej.
- A może wymyjesz się ze mną? - Szepnęła ciekawa jak Teofila wyobraża sobie reakcję Hani. Otarła się swoim policzkiem o twarz dziewczyny.
- Co też panienka mówi. - odparła ze śmiechem Hania. - Przecie balia ciasna, a i kto umyje panienkę?
Próbowała się wysunąć z objęć Zosi i zdjąć z niej gorset.
Perka przesunęła dłońmi po ciele Hani pozwalając się jej nieco odsunąć.
- Myślę, że będąc ze mną w balii wymyjesz mnie dokładniej. - Uśmiechnęła się niewinnie do służącej opierając ręce na jej talii.
- Jeśli panienka sobie tego życzy. - wahała się Hania.
- Nie proponowałabym inaczej. - Puściła służącą pozwalając jej dokończyć rozbieranie.
Kolejne były pończoszki i bielizna, której to wilgotności Hania nie skomentowała. Za to nakazała.
- A teraz do balii.-
I zabrała się za sprzątanie ubrań z podłogi.
- Poczekam aż też się rozbierzesz. - Zosia przysiadła na krawędzi i uważnie przyglądała się swojej służącej.
- Przecież panienka marzła przed chwilą. - przypomniała zdumiona Hania układając ubrania na fotelu. - Chyba nie chce panienka złapać choróbska.-
- Marzłam i zmarznę bardziej lub co gorsza się przeziębię jeśli się nie pospieszysz. - Perka z miną niewiniątka, zanurzając palce jednej dłoni w ciepłej wodzie.
Hania zamarudziła coś pod nosem i zaczęła pospiesznie, rozpinać koszulę, rozwiązywać fartuszek i zdejmować spódnicę. Będąc już w samej halce niezgrabnie zdejmowała buty i czarne podkolanówki. Po czym zaczęła samą halkę podciągając kształtną pupę, za którą niejeden mężczyzna by chwycił. O ile Hania twarz miała ładną, acz pospolitą to ciało… może i nie nadawało się na wybiegi Paryża, to było przyjemnie zaokrąglone w odpowiednich miejscach. Perka weszła do balii i wyciągnęła dłonie do służącej zachęcając by ta się do niej przyłączyła. “Widziałaś ją nago?”
“Raz… gdy była nieco starsza.” mruknęła Teofila, gdy blondynka powoli zanurzyła się w wodzie zaciągana do niej przez dziedziczkę.
- Mówiłam, że ciasno będzie. - mruczała obejmując kolanami biodra Zosi.
Perka obróciła się i ułożyła się tak, że jej piersi spotkały się z biustem Hani. Oparła głowę na jej ramieniu.
- Tak jest całkiem wygodnie i… ciepło. - Objęła służącą wokół szyi uniemożliwiając jej wydostanie się.
- Ale jak panienkę wymyję w takiej sytuacji? - zapytała Hania której oddech przyspieszał. Perka czuła to, gdy ich piersi ocierały się o siebie.
Zosia zaśmiała się delikatnie pozwalając by jej wargi podrażniały skórę na szyi służącej.
- Możesz zacząć od pleców, w tej pozycji powinno być ci całkiem wygodnie, prawda?
- Wygodniej byłoby poza wanną… poza tym myjki i mydło zostały poza balią. Bo panienka mnie poganiała. - marudziła Hania.
Perka wydobyła jedną dłoń spod pośladka służącej i sięgnęła ponad jej ramieniem do pobliskiego stolika by chwycić przygotowaną gąbeczkę. Jej ciało otarło się o ciało Hani, twarde z podniecenia karmelki zahaczyły o szczyty piersi drugiej kobiety. Podała jej myjkę uśmiechając się lubieżnie.
- Bardzo proszę. - Opadła ponownie na ciało Hani bezczelnie się w nią wtulając. - Szorowanie wystarczy.
- Mhmm… - wierciła się służka ocierając się o Perkę, niepewna powodów reakcji własnego ciała. Zaczęła nerwowo trzeć myjką plecy wtulonej w nią Zosi.
Perka leżała chwilę bez ruchu chcąc uśpić czujność Hani, po czym przesunęła jedną z dłoni na pierś służącej.
- Są śliczne. - Wyszeptała, delikatnie ściskając przyjemną krągłość.
- Co? - jęknęła Hania czując dotyk Zosi na swym biuście. - Co jest śliczne?
- Twoje piersi. - Wyszeptała Perka nie przerywając swojej zabawy.
- Dziękuję. Co też panienka wyrabia? - zapytała Hania zaciskając instynktownie nogi i obejmując dziedziczkę w pasie. Coraz trudniej jej było skupić się na swojej robocie.
- Ogrzewam palce. - Perka uniosła się i usiadła okrakiem na służącej. Otarła się swoim kwiatem o meszek na łonie dziewczyny i sięgnęła drugą dłonią do piersi Hani. - Są miękkie i tak bardzo ciepłe.
- Panienka sobie za dużo pozwala… gdyby pani Eleonora tu była, to by przy tablicy panienka… albo w oślej ławce… siedziała. - odparła Hania próbując rozładować sytuację nerwowym chichotem. Nie bardzo też wiedziała co zrobić ze swoimi dłońmi.
- Możliwe, ale chyba nie chcemy by ktokolwiek tu przyszedł, prawda? - Zosia nachyliła się, a jej uśmiech stał się figlarny. - Może… skoro jesteś taka cieplutka. Ogrzejesz moje piersi, swoimi dłońmi?
- Co… ja… nie wiem… nie powinnam. Po za tym to żadne ogrzewanie…- jęknęła cichutko blondynka wiercąc się i mimowolnie prężąc.
- Masowanie ciepłymi dłońmi to wspaniałe ogrzewanie. Toż sama czujesz jak ci teraz gorąco. - Ścisnęła delikatnie karmelki piersi Hani.
- Ale nie na piersiach… - zaprotestowała służka, ale pochwyciła łapczywie i ścisnęła mocno, bo nerwowo drobniejsze od swoich piersi Zosi.
- A gdzie jest gorąco? - Zosia zamruczała z zadowolenia i naparła piersiami na dłonie służącej.
- Dyć nie mogę rzec…- speszyła się blondynka czerwieniejąc na twarzy i uciekając spojrzeniem od oblicza panienki.
- To pokaż mi gdzie. - Perka ponownie pochwyciła piersi służącej miętosząc je mocno.
- Nie mogę…- pisnęła Hania oddychając ciężko i nieporadnie próbując się wyrwać z pułapki.
- Możesz… wystarczy że dotkniesz mnie w tym miejscu. - Zosia oparła się czołem o czoło służącej.
- Ccco?- zapytała lekko zszokowana blondynka.
- Wskazać miejsce. - Zosia uśmiechnęła się i przesunęła czubkiem swojego nosa po nosie Hani. - Toż i tak dotykasz mnie wszędzie podczas kąpieli, prawda?
- Myjką…- pisnęła Hania, ale w końcu poddała się i sięgnęła między uda Zosi pocierając mocnymi ruchami dłoni kobiecość dziedziczki. Trochę mocno i bez wyczucia.
- Tttuu. - wyjaśniła wstydliwie.
- T.. tam też mi jest teraz ciepło. - Zosia zamruczała i naparła biodrami na dłoń Hani. - T..tak z wierzchu? Masz gorącą skórę? - Pytała naiwnie, cały czas miętosząc pochwycone piersi.
- Cccoo…? - spytała Hania, która panikując i dotykając energicznie ciała Zosi nie bardzo potrafiąc skupić się na pytaniach dziedziczki.
- Wolniej… delikatniej. - Perka oparła gorące czoło o ramię służącej czując jak nawet te nieporadne ruchy rozpalają jej wrażliwą kobiecość.
- Co wolniej?- panikowała Hania nie bardzo wiedząc jak się odnaleźć w tej sytuacji. Jej dotyk był bardzo natarczywy… mocny.
- Dotykaj mnie… nieco wolniej. - Głos Perki przerodził się w cichy jęk. - Dotykaj mnie tam jakbyś myła niemowlę.
- Acha… dobrze panienko…- szeptała cicho Hania poruszając powoli palcami, nieco chropowatymi od ciężkiej pracy. Zwolniła tempo i była delikatnie kobiecość swojej pani.
Zosia zaczęła drżeć na całym ciele. Puściła jedną z piersi i sięgnęła do kwiaty służącej, gładząc go delikatnie i czasem zahaczając o wrażliwy punkt Hani.
Blondynka pisnęła przestraszona, ale jej pisk szybko przeszedł w jęk. Jej ciało się naprężyło i dysząc głośno Hania zamknęła oczy skupiając się na doznaniu i masowaniu kwiatuszka dziedziczki. Zosia pozwoliła sobie na nieco bardziej stanowcze ruchy. Raz na jakiś czas sięgała do wejścia do kobiecości Hani, ale jej nie atakowała. Nie było co peszyć biednej dziewczyny.Służka pojękiwała i wiła coraz bardziej rozpalona. Wodziła po kwiatuszku Zosi palcami nie kopiując jej ruchów, bo była zbyt pochłonięta doznaniami dostarczanymi jej ciału przez Perkę. A czarownicy to nie przeszkadzało. Lubiła ten widok. Tą świadomość, że właśnie prowadzi jakąś kobietę na skraj. Że wystarczy niewielki dotyk by wyrwać z ust kochanki słodki jęk. Zanurzyła nieco palce w kobiecości Hani.
To dla blondynki było już kroplą, która przelała czarę. Naprężyła swoje ciało i doszła z głośnym jękiem.
Perka przysunęła się bardziej i pocałowała służącą w usta. To było milutkie. Zupełnie jak wtedy, gdy uczyła Wilgę. A Hania zamarła szeroko otwierając oczy i nie wiedząc jak zareagować na kobiecy pocałunek. Zosia bez pośpiechu sunęła ustami po wargach kochanki. Podszczypywała je czasem, czasem przesuwała po nich językiem. Nie poganiała służącej, nie zmuszała do niczego. Cieszyła się dotykiem miękkiej skóry i smakiem Hani, delikatnie ocierając się swoją kobiecością o jej dłoń.
Blondynka zesztywniała zupełnie skołowana i nie mając pojęcia jak się zachować. Nawet pieścić Perkę przestała zupełnie zagubiona w tej sytuacji.
Zosia oderwała się i uśmiechnęła do służącej.
- To nieprzyjemne? - Spytała wpatrując się w oczy kochanki.
- Nie wiem… nie… przyjemne. Ale i dziwne.- wymruczała speszona Hania.
- Nie musisz mnie całować. - Zosia mówiąc przesuwała wargami po ustach blondynki. - Ale podotykaj mnie tam na dole… jeszcze trochę.
- Acha…- szepnęła zawstydzona Hania muskając kobiecość Perki.
Perka powróciła do delikatnych pocałunków ocierając się swoim kwiatem o dłoń kochanki. Gdyby tylko miała Hanię dla siebie dłużej… zapewne stałaby się całkiem uroczą kochanką.
Hania poddawała się pocałunkom Zosi, delikatnie wodząc po kobiecości kochanki powoli zaspokajając swoje ciało po niedawnych doznaniach. A Perka czuła jak jej wrażliwe ciało zaczyna drżeć jak coraz bardziej domaga się stanowczości. Powstrzymywała ruchy bioder nie chcąc speszyć służącej, ale i tak nie zawsze się to udawało. Ciało Teofili było mimo wszystko dużo mniej doświadczone i głodne. Niestety jej kochanka nie była dość doświadczona, ani pewna siebie by jej potrzeby zaspokoić. Niemniej robiła, to o co ją Zosia poprosiła, dotykała ciało panienki pomiędzy udami.
- Sięgniesz nieco głębiej? Spróbuj tak jak ja ciebie dotykałam. - Głos Perki był rozpalony, chciała dojść i nawet mimo braku umiejętności Hani cały czas poruszała się po tej cienkiej granicy między przyjemnością, a jej szczytem.
- Ttaak.. panienko.- palce Hani delikatnie wcisnęły się w kobiecość Zosi, szturm ten… był raczej zwiadem z jej strony. Płytkim i nieśmiałym.
Perka jęknęła cicho i przywarła piersiami do ciała blondynki.
- Jeszcze… mocniej. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem.
- Ale… panienko…- pisnęła Hania najwyraźniej tego polecenia nie mając zamiaru spełnić. Za bardzo się chyba bała, że przypadkiem zrobi Zosi krzywdę.
- Tylko odrobinę… wiesz jak zdarza ci się mnie szorować po upalnym dniu, prawda? - Zosia czuła, że zaraz nie wytrzyma. - Proszę.
- Aaaaleee tam nie powinno się… - protestowała cicho Hania, najwyraźniej tego rozkazu nie chcąc spełnić.
- Nie odwdzięczysz mi się? - Perka spojrzała na służącą robiąc smutną minę.
- Ależ panienko.. nie wolno tak… brutalnie traktować ciała…- protestowała Hania cicho i wyraźnie zawstydzona.
- Przypomnę ci to gdy znów będziesz chciała mnie wyszorować. - Perka odsunęła się od służącej i usiadła w balii między jej nogami. Jej ciało drżało nieprzyjemnie z powodu braku zaspokojenia. - Zostawisz mnie.. chyba będę musiała się tym zająć sama.
- Tttak panienko.- rzekła służka po chwili rozważania sytuacji. Wstała powoli, na wyraźnie drżących nogach. Wylazła z wanny i pochwyciwszy halkę dodała.- Będę w pokoju obok, gdyby mnie panienka potrzebowała.
- Dobrze. - Zosia rozsiadła się wygodnie w balii i sięgnęła do swojego kwiatu. Zaczęła się dotykać nim jeszcze Hania wyszła z pokoju.
“ No cóż. Nie wszystko się udaje.” skomentowała żartobliwie Teofila, gdy zostały same.
“Nie pierwszy i nie ostatni raz.” Perka nie była zrażona. Teraz liczyło się tylko by zakończyć to co rozpoczęła swymi niewprawnymi działaniami Hania. Zanurzyła palce w swoim wnętrzu i pieściła się mocno, starając się doprowadzić na szczyt. Ten nastąpił szybko i gwałtownie, bo i Perka wiele nie potrzebowała. Młode ciało wygięło się w łuk i panienka głośnym jękiem oznajmiła swoją ekstazę.
Zosia opłukała dłoń i osunęła się w balii zanurzając się aż pod podbródek. “Ale trochę ci zazdroszczę. Pewnie gdybym musiała tak żyć by mnie to męczyło, ale teraz… wydaje się być magiczne.”
“ Pokażesz mi dzionek z twojego życia i porównamy notatki. Ale masz rację… nie narzekałam za bardzo. “ zaśmiała się Teofila.
“Obawiam się, że moje życie jest raczej nudne.” Perka wyszła z Balii i sama się wytarła. Powoli zabrała się za zakładanie kolejnych warstw ubrań. Hanie zawołała dopiero gdy przyszło do wiązania gorsetu.
“ Acha… bardzo nudne. Jakoś w to nie wierzę. Z pewnością znajdziesz parę ciekawych dni.” stwierdziła żartobliwie Teofila, podczas gdy Hania ubierając Zosię.
- Czyli drzemki nie będzie?
- Położę się na kilka chwil. - Zosia uśmiechnęła się do Hani jakby cała scena w balii nie miała miejsca.
- A więc jakiś posiłek więc? - odetchnęła z ulgą Hania nadal tylko kusząc lnianą halką na sobie.
“ Uważaj, bo utuczy cię jak prosiaczka.” ostrzegła Salamandra żartobliwie.
- Jak chwilę odpocznę. - Zosia nachyliła się nieco, a jej uśmiech stał się lubieżny. - To była męcząca kąpiel.
- Nie wątpię panienko. - pisnęła rozpaczliwie Hania i rozejrzawszy się dookoła dodała. - To ja tu posprzątam.
- Dziękuję. - Perka przeszła obok służącej i udała się do swojego pokoju. Czas było wrócić do rzeczywistości, zanim zbałamuci całą obsługę tego uroczego dworu.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-12-2018, 21:59   #77
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Powrót

Pobudka… była bolesna. Nogi ścierpły, ciało zesztywniało od przebywania w jednej pozycji. W ustach zaschło. Zosia otworzyła oczy widząc gospodynię zmagającą się z tymi samymi problemami. Perka rozejrzała się po pokoju szukając czegoś do picia.
Natrafiła wzrokiem na butelkę wody gazowanej, do której już zresztą zaczęła kuśtykać Teofila. Zosia podniosła się pomału i zaczęła masować swoje nogi dając gospodyni chwilę, by napiła się pierwsza. Mimo iż przeżycie było całkiem ciekawe… nie miała ochoty na kolejną taką pobudkę… a przynajmniej w najbliższym czasie.
Teofila napiła się i podała butelkę Zosi.
- Następnym razem nurkujemy w twoich wspomnieniach. - zażartowała.
- Dobra, pomyślę co ci pokazać, bo pewnie zapłodnienie krowy cię nie będzie interesować. - Zosia upiła spory łyk wody czując ulgę gdy tylko ciecz zwilżyła jej gardło. - Ale chyba przyda mi się przerwa.. nóg nie czuję.
- Mówimy o twojej młodości… mąciłaś w czasach mojej niewinności. - przypomniała jej Salamandra i przeciągnęła się. - Zapomniałam, jak męczące są powroty.
- Moja jest nudna bo nie miałam daru… byłam taki trochę odrzutkiem, którego na siłę ciągnięto na sabaty i inne imprezy czarownic. - Perka zamyśliła się pijąc kolejny łyk wody. - Ale chyba jest coś co mogłabym ci pokazać.
- Cóż moja droga… na 365 dni w roku, uroki rzucam przez jakieś dwadzieścia z nich. Nie ma potrzeby sięgać po czary przy codziennych czynnościach. A i nie pokazałam ci dnia w którym czarowałam. Czy był nudny? - spytała retorycznie Salamandra.
- Dla mnie to czasy, których nigdy nie doświadczyłam. - Zosia zaśmiała się. - Ja.. od kiedy już mój dar się objawił, czaruję niemal codziennie. Więc chyba ciężko mi sobie wyobrazić, że może być inaczej.
- Ach… powinnaś doceniać każdą chwilę. Nie tylko te związane z czarowaniem. - podrapała się po głowie. - Chyba powinnyśmy coś zrobić, prawda?
- Ja pewnie sprawdzić co tam u Jagody. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. Wolała nie mówić, że docenia te chwile nie związane z czarowaniem… tyle, że zazwyczaj oznaczają one seks i to czasem seks z dosyć ważną dla niej osobą.
- Wybacz… jestem zazwyczaj… rozkojarzona po takich zabawach. Potrzebuję trochę czasu, by dojść do siebie. - odparła Teofila przepraszając.
- Nie przejmuj się i odpocznij. - Zosia podeszła do drzwi pokoju. - Pewnie spróbuję jeszcze raz podskoczyć w okolicę wypadku. Wątpię by duchy mi pomogły, ale chcę spróbować ponownie.
- Baw się dobrze i w razie czego… masz mój numer. - rzekła na pożegnanie Teofila wyciągając matę do jogi. Najwyraźniej planowała poćwiczyć w ramach rozprostowania kości.
Zosia przytaknęła i ruszyła na poszukiwanie swojej przyjaciółki, sprawdzając przy okazji na telefonie ile czasu zajęła jej wizyta w “dawnych czasach” i czy może Patryk nie pisał.
Jak się okazało pisał… od wczoraj. Kilka pikantnych SMSów. A potem zaczął się martwić o jej brak odpowiedzi. Na końcu uznał, że pewnie jest bardzo zajęta i ostatni zawierał oraz słowa
Cytat:
Odpisz jak znajdziesz czas
Perka przysiadła w kuchni wpatrując się w telefon. Chciała z nim pogadać. Ba! Chciała się z nim spotkać. POwoli zaczęła pisać sms’a.
Cytat:
Cześć, na trasie był wypadek i musiałyśmy gdzieś przenocować, więc wylądowałyśmy u znajomej. Jak tam sprawy w stolicy?
Wysłała wiadomość i zabrała się za robienie sobie kawy, zerkając przy okazji na świat duchów i starając się zlokalizować swego chowańca i zapewne, będącą obok, Wilgę. Jej kochanka była nadal na pięterku. Aura jej była niezaburzona i spokojna. Duch wylegiwał zaś się na ganku.
Cytat:
Wypadek? Co się stało? Wszystko w porządku?
Patryk niepotrzebnie… spanikował.
“Nie martw się, nie nasz. Autokar wpadł na zwierzę i była zablokowana droga. Nie chciałyśmy się tłuc po ciemku bokami.” Zosia zrobiła sobie zdjęcie i dołączyła do smsa nim go wysłała. Spokojnym krokiem ruszyła na piętro sprawdzić jak idzie Wildze.
Na piętrze było cicho. Jagoda kończyła właśnie składać uprasowaną białą szatę na łóżku. Skupiona na tym fakcie nie zauważyła wejścia Perki do swojego pokoju.
- Robię kawę, będziesz miała ochotę? - Zosia uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Mhmmm… zaraz skończę. - machnęła dłonią Wilga skupiona na swoim zadaniu. - Babcia mówiła że czystość jest kluczowa przy wróżeniu.
- To jakby coś będę się kręcić na dole. - Perka podeszła do przyjaciółki i ucałowała ją w czoło.
- W tej sukience, co? I skończy się tylko na kawie? - zażartowała artystka zerkając w dekolt Zosi.
- Salamandra chciała teraz poćwiczyć, a chyba nie ma w tym domu nikogo więcej. - Zosia mrugnęła do Wilgi. - Chyba, że ty masz wobec mnie jakieś plany?
- Nic co by nie obejmowało… niegrzecznych zabaw. - odparła czerwona na twarzy Jagoda. - I przygotowań.
- Wobec tego mój wyzywający ubiór chyba się zmarnuje. - Perka podeszła do drzwi i pomachała Wildze nim opuściła pokój. Już na schodkach sprawdziła, że może Patryk już odpisał. Może… mogłaby zadzwonić.
Cytat:
Odetchnąłem z ulgą . Ja już zakupiłem prezent dla ciebie. Oczywiście nie pokażę ci go bo to niespodzianka. Musisz ją odebrać osobiście
Odpisał Patryk, a jego tekst Perka czytała schodząc po schodach. Zosia uśmiechnęła się do wiadomości. Zeszła do kuchni i usiadła na jednym z krzeseł. Przytrzymała dłonią dół sukienki, pokazując fragment swojej nagiej kobiecości i takie zdjęcie wysłała Patrykowi z dopiskiem.
Cytat:
Przeprosiny za to, że cię wystraszyłam.
Poprawiła swój strój i zabrała się za robienie kawy.
Jagoda zeszła po paru minutach i zerknęła zaciekawiona na Zosię.
- No i ? Jak było? To całe czarowanie?- zapytała.
- Niesamowite przeżycie, choć przebudzenie było średnio przyjemne. - Perka podała przyjaciółce kubek z kawą i sama upiła nieco ciepłego napoju. - Salamandra pokazała mi jak wyglądało życie w czasach jej młodości.
- I jak tam wtedy było? - zapytała Jagoda popijając kawę.
- Hm… - Perka oparła się o stół i zamilkła na chwilę szukając właściwego słowa. - Grzecznie? To chyba dobre słowo. Bardzo elegancko, wszystko wydawało się mieć swoje miejsce, ale… byłam tam tylko kilka godzin.
- I co tam robiłaś? - wypytywała dalej Jagoda.
- Pozwoliłam pewnej guwernantce na to by mnie wyedukowała seksualnie, pozwiedzałam dom, zbałamuciłam biedną służącą. - Zosia zaśmiała się. - Ja chyba już nie potrafię inaczej.
- Rozpuszczona jesteś jak dziadowski bicz.- odparła malarka wystawiając język.
- Chyba rozpustna. - Perka mrugnęła do niej i dopiła kawę. - A tobie udało się wszystko przygotować?
- Uprasowałam, oczyściłam z kurzu, bardziej już czysta nie będę.- odparła artystka wzruszając ramionami.
- Myślałam by jeszcze raz wybrać się na miejsce wypadku, przed wizytą we wsi. Jestem ciekawa czy może jakieś duchy wróciły i któryś będzie bardziej rozmowny. - Zosia podeszła do lodówki i wyjęła z niej kilka owoców. Wątpiła by to wystarczyło na kartę przetargową, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować.
- Ale czy to… bezpieczne? Kolejnego Żmija tak szybko nie wezwiemy by nas bronił.- zaniepokoiła się malarka.
- Na razie wygląda na to, że to było zaklęcie. Wątpię by żmij obronił nas przed czymś takim. - Perka pożyczyła sobie koszyk i załadowała do niego swoje znaleziska. - A może ktoś widział tego, kto rzucił to zaklęcie.
- Ale czy te duchy… nie będą wściekłe?- zapytała cicho artystka.
- Rozmawiałam z diablęciem i wydawał się być raczej wystraszony. - Perka wzruszyła ramionami i nagle sobie o czymś przypomniałą. - No dobra. Zirytował się, bo przerwałam mu dobieranie się do jakiejś dziewczyny.
- Nie powinnaś mu… no wiesz.. całkiem przeszkodzić? - zapytała niepewnie Wilga.
- Obawiam się, że bez wody święconej mogłam się z nim co najwyżej pomiziać, a miałam od ciebie szlaban. - Perka podeszła do WIlgi z uśmiechem. - To co? Jedziesz ze mną?
- No… jeśli przynajmniej nie będę przeszkadzała.- odparła nieśmiało Jagoda i spojrzała na stół.- Nie chcę… być ciężarem dla ciebie.
- Nie jesteś. Cały czas coś mi umyka, może ty coś dostrzeżesz. - Podała Wildze ramię i poprowadziła ją w stronę opla.

Podróż na miejsce wypadku potrwało kilka minut. Kilka milczących minut. Wilga nie wydawała się być tak pewna swojego potencjału jak Zosia. Uśmiechała się nieśmiało, ale rozglądała się nerwowo, gdy jechały. W przeciwieństwie do Perki, nie uważała że może jej pomóc w czymkolwiek. Z drugiej strony… czy Zosia mogła cokolwiek zrobić na miejscu wypadku? Duchy z pewnością wrócą w te rejony, ale kiedy? Bądź co bądź minęła ledwie doba od wypadku. Tak czy siak dojeżdżały na miejsce.
Perka zgarnęła z sobą zdjęcia z miejsca wypadku. Planowała spojrzeć na to miejsce jeszcze raz wiedząc teraz gdzie co się znajdowało. To nie tak, że miała nadzieje coś znaleźć, ale czułaby się źle gdyby chociaż nie spróbowała.
- Co teraz?- zapytała cicho Jagoda opuszczając pojazd tuż po Perce i rozglądając się trwożliwie.- Myślisz, że są tu jakieś duchy zmarłych?
- Ostatnio ich nie było. - Perka wydobyła zdjęcia z koperty. - Trzeba się porozglądać, może ktoś zgubił coś co będzie nam mogło pomóc.
- Mhmmm… postaram się.- rzekła Jagoda zaczynając szukać czegokolwiek istotnego w ściółce leśnej.
Perka jeszcze raz zanurzyła się w świecie duchów stając dokładnie w miejscu, w którym znajdował się autobus.
 
Aiko jest offline  
Stary 16-12-2018, 14:56   #78
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Badanie drogi i własnych pragnień

Widać było poprzez świat duchów, że wszystko wraca do normy…. ślady czarów rozmyły się już znacząco zostawiając jedynie ledwie widoczne ślady. Czas nie działał na korzyść Zosi.Tam gdzie znajdował się przewrócony autobus był cień… otchłań prowadzący Nawii. Był on jednak coraz mniejszy, nie było tu skażenia. Jeśli wszystko pójdzie dobrze całkiem zaniknie i nie pozostawi za sobą duchów zmarłych żądnych zemsty.
Zosi pozostawało jedynie zapamiętać jak najwięcej i wypytać kogoś mądrzejszego od siebie. Może tego maga… jeśli go znajdą. Rozejrzała się szukając ducha, który mógłby zdradzić jej coś więcej niż diablik. I niestety, żadnego nie znalazła. Zamiast tego… natknęła się na gałązkę owiniętą jemiołą i ostrokrzewem. Dwiema roślinami, które nie pasowały do tego lasu.
Perka wzięła nietypowy obiekt uznając, że dopyta o niego Salamandrę. Rozejrzała się szukając drugiego kawałka. Jednakże po kilku minutach poszukiwania nie znalazła śladu drugiej połówki. Przeszukiwanie ściółki nic nie dawało.
Zosia powróciła do świata żywych i rozejrzała się za Jagodą.
Ta kręciła się przy pojeździe nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić i nie bardzo wiedząc jak może pomóc.
Ruda czarownica uśmiechnęła się i podeszła do przyjaciółki. Była ciekawa co Wilga robiła samotnie całymi dniami.
Pokazała malarce swoją zdobycz.
- To może być kawałek różdżki.
- Takiej co wróżki używają w bajkach Disney’a, albo czarodzieje w Potterze?- zapytała zaciekawiona malarka.
- A wygląda na taką? - Perka mrugnęła do przyjaciółki i odłożyła znalezisko na tylnym siedzeniu. - To ma raczej więcej wspólnego z naszą magią.
- Ja się tam nie znam.- stwierdziła krótko Jagoda wzruszając ramionami. I chwyciła Perkę za pośladki, gdy ta się nachylała by odłożyć przedmiot na siedzenie. Zwinnie podwinęła sukienkę i dała klapsa w pośladek kochanki mrucząc.- Ta twoja sukienka nie jest specjalnie trudna do sforsowania… a dzięki tobie zaczynam być specjalistką.
- Hm… - Perka zakręciła odsłoniętymi pośladkami. - Będąc we wspomnieniach Salamandry nawet rozważałam czy by nie zmierzyć się ze skromniejszym ubiorem.
- A jak skromniejszy może być?- zapytała Jagoda muskając ustami obszar pomiędzy pośladkami Zosi.- Myślisz… że znajdzie się w tym lesie jakieś spokojne miejsce, by twoja Pani… mogła się pobawić swoją służką?
- W takich lasach zawsze znajdzie się jakaś polana lub przecinka. Kto wie może wieża obserwacyjna… - Głos Perki z każdym słowem coraz bardziej przypominał pomruk. - Chcemy poszukać?
- Zważywszy na to… jaki ze mnie był pożytek dotychczas… to… myślę… że chcę…- język musnął grotę perwersyjnych zabaw Zosi między wzgórzami jej pośladków.-... a ty? Chcesz by Pani pobawiła się tobą w jakiś szczególny sposób?
- To co robisz… moja Pani… jest wspaniałe. - Perka zerknęła w stronę lasu starając się sobie przypomnieć czy może nie mijały czegoś jadąc z Salamandrą.
- Ale ktoś nas może przyłapać...- Jagoda przerwała pieszczotę.- Twoja Pani każe się zawieźć, a żeby bardziej cię zmotywować do szukania odosobnienia to…- spojrzała na Zosię z łobuzerskim błyskiem w oku.-... twoja Pani każe ci prowadzić nago.
Po czym zbladła pytając cicho.- Przesadziłam?
Tymczasem Zosia przypomniała sobie o dróżce którą tu wraz z Salamandorą przyjechały. I jak mało używana była.
- Nie.. nie przesadziłaś. - Zosia zdjęła sukienkę i rzuciła ją na tylne siedzenie. - Zapraszam Panią do auta. Chyba mam pomysł gdzie będzie spokojnie.
- Dobrze… moja…- Jagoda usiadła wędrując wzrokiem po nagim ciele Perki, a dłonią po jej udzie. - Nie uważasz… że może mi się to za bardzo spodobać? Naprawdę… rozpala cię myśl, że mam nad tobą całkowitą władzę i mogę zrobić co zechcę… dobrze wiesz, że… no… niektóre moje pragnienia są bardzo… niegrzeczne.
- Jeśli jesteś ciekawa jak bardzo mnie to rozpala, moja Pani, wystarczy, że sięgniesz nieco głębiej pomiędzy moje uda. - Perka oderwała na kilka sekund wzrok od drogi by spojrzeć na Wilgę.
- Wiesz… że to się może skończyć twoją wieczną niewolą…- zagroziła zmysłowym tonem Jagoda, ale jej smukłe palce wsunęły się między uda Zosi.
Perka poczuła jak gorące palce kochanki zanurzają się pomiędzy jej wilgotnymi płatkami i jęknęła z trudem powstrzymując się by nie przymknąć oczu.
- Podobno… nie wolno mi być wierną jednej kobiecie, Pani. - Uśmiechnęła się do Jagody wjeżdżając w polną drogę i szukając dogodnego miejsca by się zatrzymać.
- Mhmm… i nie wydajesz się być zrodzona do wierności…- odparła malarka wystawiając język.- Dobrze wiem co robiłaś w tym agroturystycznym gospodarstwie.
Powoli wodziła palcami po kobiecości Zosi. - Nie mówimy… o wierności… tylko o wiesz… zabawie… i posłuszeństwie podczas niej. Znasz moje… mroczne marzenia.
- Obawiam się… że wierna może być tylko moja główka. - Perka zaparkowała szybko auto w miejscu gdzie nieco osłaniały je drzewa. Rozchyliła szerzej nogi napierając swoim kwiatem na palce kochanki. - A jeśli chodzi o naszą “zabawę”. Mogę ci moja Pani obiecać zupełną wierność i posłuszeństwo.
- No wiesz… to za co będę cię “karała”? - zachichotała jej do ucha artystka delikatnie kąsając płatek uszny i władczo wciskając palce do groty rozkoszy Perki, powolnymi silnymi ruchami podbijała jej ciało.
- Myślę… że i tak.. uda mi się podpaść. - Zosia odchyliła swój fotel i wyciągnęła się na nim eksponując swoje zgrabne ciało.
- Mhmmm…- trudno było powiedzieć czy Jagoda się z nią zgadzała. Możliwe że nie posłyszała odpowiedzi, gdy przyssała się ustami do twardego karmelka piersi Zosi nie przerywając gwałtownych ruchów dłoni między jej udami.
Ciało Zosi przeszedł silny dreszcz, a chwilę później kolejny. Mocno chwyciła zagłówek nie chcąc swymi dłońmi przeszkadzać kochance ale choć walczyła z sobą, nie potrafiła powstrzymać ruchów bioder.
Jagoda nie przerywała smakowania skóry piersi kochanki i mocnych ruchów palców między udami. Nie przerywała dotykania bez względu na szczytowanie kochanki. Zmieniała tylko jeden krągły obiekt pieszczot na drugi. Perka krzyknęła dochodząc, lecz ten krzyk szybko przerodził się w jęk gdy jej, wrażliwe teraz, ciało było nadal pieszczone.
- Moja Pani… - Ostrożnie sięgnęła jedną dłonią do włosów malarki, dociskając nieco jej głowę do swojej piersi.

- Oj… nie wiem…- zamruczała Jagoda powoli spowalniając ruchy i tuląc się głową do biustu Zosi. - Nie wiem… czy jestem aż taka dobra… w tej roli. A już nieodpowiednio ubrana to na pewno. Założyłam jeansy do t-shirta, a ty sukienkę wieczorową.
- Nie traktuję tego.. . jak sukienki wieczorowej. - Zosia przyciągnęła do siebie twarz malarki i pocałowała ją w usta. Krótko, ale bardzo namiętnie. - A teraz nie mam na sobie nic.
- No wiem, wiem… ale goła do nich nie pójdziesz przecież… prawda?- wymruczała Jagoda całując delikatnie wargi Zosi, tak nieśmiało i niepewnie.
- Jeśli moja Pani mi każe. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki. - Możemy się też zamienić ubraniami.
- No… nie… to było nie w porządku, ale… powinnaś mi zrobić, co ja zrobiłam tobie…- ostatnie słowa rzekła speszonym głosem.
- W taki sam sposób? - Zosia uniosła się nieco w fotelu. - Czy też chce Pani usiąść na twarzy swojej wiernej służki?
- Mogłabym…- rzekła cicho artystka nieco speszona słowami kochanki.
- Mogłabyś wiele rzeczy, a jak masz ochotę? - Zosia nachyliła się nad kochanką, sięgając do jej rozporka.
- Trochę nie wiem…- mruknęła zawstydzona Jagoda i spuściła głowę.- Wiesz… chciałam ci trochę wynagrodzić to, że ze mnie jest takie piąte koło u wozu. Nie jestem tak przydatna jak Świerga czy Ruta były.
- Możesz dać spokój z tą nieprzydatnością? - Zosia sprawnym ruchem rozpięła spodnie przyjaciółki i sięgnęła pod nie dłonią. - Fajnie jest mieć twoje towarzystwo.
- To prawda…- jęknęła Jagoda prężąc się pod dotykiem kochanki. Pochwyciła Perkę za kark i przyciągnęła do siebie całując namiętnie, gdy ona sama przekonywała się palcami o jej pobudzeniu.
Perka sięgnęła więc głębiej, zanurzając palce w kobiecości kochanki i rozpychając się w jej wnętrzu. Było niewygodnie.. tak bardzo miała ochotę ściągnąć z niej te spodnie.. koszulkę… wszystko. Sięgnęła drugą dłonią i spróbowała ściągnąć przeszkadzające dżinsy.
- Może wyjdziemy na zewnątrz…- zaproponowała cicho malarka.- I tam klękniesz?
- Z przyjemnością. - Perka wysunęła dłoń ze spodni Jagody i pozwoliła kochance wysiąść. Sama opuściła auto po stronie kierowcy i zupełnie naga podeszła do Wilgi.
- Coś tam było… klęczeniu… - mruczała artystka zdejmując buty, by następnie zdjąć spodnie.
- Yhym.. moja Pani życzyła sobie bym przed nią klęknęła. - Zosia pocałowała Jagodę namiętnie, po czym zaczęła się zsuwać pomagając jej ze zdjęciem spodni.
Artystka pozbywszy się spodni, zsunęła pospiesznie majteczki. Oparła nogę udem na ramieniu i pochwyciła Zosię za włosy, władcza i drapieżnie.
- Wiesz… że może być gorzej? Z czasem.. zacznę sobie… na wiele pozbawiać.- szepnęła cicho zawstydzona swoim zachowaniem.
- Coś czuję… - Perka przesunęła językiem po kwiecie kochanki. - Że to będzie bardzo przyjemny czas.
- Narawdę… prowokujesz…- jęknęła Jagoda szarpnięciem dociskając twarz Zosi do swojego pobrzusza i poruszając instynktownie biodrami.
Perka chwyciła uda kochanki opierając się o nie. Przywarła ustami do kwiatu kochanki od razu ssąc go mocno i sięgając w głąb językiem. Tym razem było coś nowego w tej sytuacji i w Jagodzie. Ta drapieżność i władczość. Artystka trzymała ją za włosy i ocierała się łonem szepcząc podnieconym głosem.
- Mocniej… silniej… nie obijaj się… chcę.. poczuć.-
Sytuacja ją mocno rozpalała, co zresztą Perka smakowała.
- Co moja Pani chce poczuć? - Zosia sięgnęła dłonią do kobiecości kochanki i wbiła w nią od razu kilka palców, atakując mocno jej rozpalone wnętrze. Druga dłoń przesunęła się na pośladek wyraźnie dając znać jakie ma dalsze plany.
Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Malarka doszła głośno drżąc i pojękując. Jej ciało wygięło się w łuk. Zosia sięgnęłą między pośladki kochanki jednocześnie przywierając ustami do jej kobiecości. Pomału zanurzyła palec w tylnym otworku Wilgi.
- Hej…- pisnęła cicho artystka odciągając twarz od kochanki od swojego łona. - Ty troszkę za bardzo lubisz mnie… tam dotykać, co?
- Lubię cię wszędzie dotykać. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do Jagody. Jej palce znieruchomiały ale nadal wypełniały oba otworki malarki.
- Przez ciebie mam ochotę na więcej… ale przecież musimy kogoś odwiedzić.- zamruczała kocio malarka.
- Nie spieszy się. - Perka wysunęła język i otarła się jego czubkiem o jej łono.
- W takim razie… powinnyśmy się odpowiednio przebrać.. ubrać…- jęknęła Jagoda i głaszcząc kochankę po włosach. - Co byś chciała teraz ze mną… zrobić?
Perka poruszyła palcami we wnętrzu drugiej czarownicy.
- W co by moja Pani chciała się przebrać?
- Nie wiem… coś obcisłego… co zwaliłoby ich z nóg… masz śliczną.. sylwetkę…- zadrżała pieszczona malarka i zerknęła w dół.- A może tylko płaszcz… pod którym nie miałabyś nic…- wybuchła histerycznym śmiechem.- … to by zwaliło je z nóg. Co ja gadam… ciężko mi się... skupić.. teraz.. wiesz?
- Pochlebia mi to. - Zosia poruszała palcami coraz szybciej. Przysunęła głowę i przywarła ustami do kwiatu kochanki. Poruszając powoli językiem zlizywała wilgoć z kochanki.
- Aaal...eee…- jęknęła Wilga i wróciła do powolnych ruchów biodrami i szybkich oddechów wywołanych doznaniami wzmagającymi ogień w lędźwiach wywoływany przez Perkę. Z jej ust wydobywać się zaczęły głośne jęki, coraz donośniejsze, gdy znów zbliżała się do szczytu niezdolna już mówić. Perka odpuściła nie chcąc od razu doprowadzić Jagody. Podniosła wzrok i przyglądała się drżącej malarce ciesząc oczy tym widokiem.
- Do..ssta.. nieee… sz za swojee..- jęknęła drżącym głosem artystka.
- Za co moja Pani? - Perka zrobiła minę niewiniątka. Jej palce nadal, jedynie podsycały doznania kochanki.
- Doobrze wiesz…- szepnęła cicho Jagoda, szarpnęła za włosy kochanki i docisnęła jej twarz do swojego łona.- Dddokończ i jedziemy.
Perka przytaknęła i ponownie przyspieszyła ruchy swoich palców. Starała się pieścić kochankę językiem, ale bardzo utrudniał to szeroki uśmiech. Kochanka jej doszła znów głośno i starała się cofnąć, by uwolnić z objęć swej “służki”. Zosia przytrzymała ją i przytuliła się policzkiem do jej łona.
- Uwielbiam cię doprowadzać, moja Pani.
- Nie wiem czy to warte akurat aż tak dużo wysiłku.- odparła wstydliwie Jagoda i dodała wystawiając język.- I pewnie wszędzie będziesz musiała mnie zabierać ze sobą.
Zosia wypuściła ją i odsunęła się nieco. Z uśmiechem przyglądała się swojej zadowolonej kochance, czując przy tym jakąś pokrętną dumę. Oraz podniecenie… Wilga sprawiła, że miała ochotę na więcej… dużo więcej.
- Obawiam się, że będę musiała ci robisz jakieś przerwy, Pani. Byś się mną nie znudziła. - Sięgnęła, mokrymi od soków kochanki, palcami do własnego kwiatu i delikatnie go podrażniła.
- Z tym to musisz poczekać, aż wrócimy się przebrać do domu… za karę. - mruknął wypięty tyłeczek Wilgi, która odwrócona do Zosi i zerkając na nią ubierała majtki.
- Nie obawiasz się mojego prowadzenia w tym stanie? - Zosia wydobyła palce ze swego wnętrza i pokazała kochance jak wilgotne są.
- To pojedziemy wolniej…- odparła beztrosko Jagoda przyglądając się kochance. Przez chwilę wodziła spojrzeniem po jej nagim ciele.- Możeee… jak ładnie poprosisz…
Zosia pochyliła się opierając się dłońmi na ziemi i wypinając swoją pupę. Zakręciła nią niczym piesek machający ogonem. - Bardzo proszę.. moja Pani.
- No dobrze… ale potem się ubierzesz… i jedziemy. Może… przy najbliższej okazji, zamkniemy się w jakimś pokoju na bardzo długo.- słyszała za sobą Perka i poczuła język muskający obszar między jej pośladkami i palce wbijające się władczo w jej kobiecość. Najpierw powoli i delikatnie, a potem coraz mocniej i szybciej.
- D.. dobrze… - Perka jęknęła cicho, ale stawała się coraz głośniejsza z każdym atakiem. Jej ciało było wygłodzone po widokach, które zapewniła jej Pani i teraz odreagowywało nabijąc się z całej siły na takujące je palce.
Jagoda zaś nie była delikatna, mocniej wciskając palce w niemal żarłoczny kwiatuszek Zosi, teraz bardziej rosiczkę niż różę. Jej czubek języka nacierał na bramę wyuzdanej rozkoszy, prowokując ciało Perki do reakcji na tak silne doznania. Zosia odpowiedziała jej chętnie, wydając z siebie głośny okrzyk gdy jej ciało dotarło na szczyt. Opadła, opierając głowę o dłonie i wypinając się mocniej.
- Moja Pani… cudownie. - Poruszała jeszcze nieco biodrami nabijając się na palce Wilgi.
- Wiem…- jej “Pani” ukąsiła pośladek Zosi.-... ale może zmienimy miejsce na wygodniejsze, zanim ktoś nas przyłapie.
- Teraz… chyba dam radę prowadzić. - Perka obejrzała się ponad ramieniem i uśmiechnęła do Jagody.
- Tylko się ubierz.- odparła Jagoda zawiązując buty i zerkając na nagą kochankę.
- Dobrze. - Zosia podniosła się z klęczek i sięgnęła po swoja sukienkę do auta. - Czyli do domu i się przebieramy, czy też jedziemy do wsi?
- Do domu i przebieramy…- zadecydowała Jagoda, gdy Perka sięgała po sukienkę. -... chyba że musimy się spieszyć, to wtedy nie. -
Zanim Zosia zacisnęła palce na materiale sukienki leżącym na fotelu zauważyła jakiś podłużny obiekt pod nim. Jakiś duży obiekt.
- Nie musimy… - Perka delikatnie chwyciła materiał i podniosła go szybko, odsuwając się nieco od tego co mogło się pod nim znajdować.
I oto zobaczyła zapakowane dildo, duże… zabawkę zapewne należącą do Wilgi. Ów tajemniczy obiekt, o którym słyszała.

- Chyba.. coś znalazłam. - Zosia nachyliła się mocniej by wydobyć podłużny przedmiot. Odruchowo zaczęła sobie wyobrażać jak to coś zanurza się w jej wnętrzu. Czy… czy było większe od tamtej cukinii? Jakie by to było uczucie. Wydobyła dildo i pokazała je Jagodzie.
Ta zbladła na widok przedmiotu i zaczęła się nerwowo tłumaczyć.
- Mmmusisz zrozumieć. Zapłaciłam za niego strasznie dużo pieniędzy i nie bardzo mogłam zostawić w domu. Myślałam, że może uda się je jakoś… odsprzedać w Warszawie.
- Mhm… - Perka nadal zupełnie naga z dildem w jednej ręce, a z sukienką w drugiej, oglądała z zainteresowaniem swoje znalezisko. - Chyba… powinno mi być, wobec tego smutno.
- Czemu?- zapytała zaskoczona malarka.
- Bo chcesz to odsprzedać, a nie przetestować na mnie. - Zosia mrugnęła do kochanki i podała jej dildo.
- Nie żartuj sobie.- mruknęła Jagoda przyglądając się przedmiotowi.- To przecież… takie duże jest. Mogło by zrobić ci krzywdę.
- Nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy, prawda? - Zosia narzuciła na siebie sukienkę.
- Jeśli chcesz…- zgodziła się się z nią Wilga wsiadając do Opla.- I jeśli mnie rozpalisz na tyle, bym się zgodziła.
Zosia zajęła miejsce za kierownicą i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Czyli jak cię rozpalę… będę mogła tego użyć… na tobie? - Wyszczerzyła się odpalając silnik.
- Nie. Nie. Nie!- zaprzeczyła głośno i pospiesznie artystka. - Nigdy. Ale ja mogę tego użyć na tobie.
- Nie kusi cię zobaczyć ile by się zmieściło? - Perka zjechała z powrotem na drogę i ruszyła w kierunku domu Salamandry. - Ja jestem potwornie ciekawa ile będę mogła przyjąć w siebie.. jak bardzo będzie się we mnie rozpychać… - Jej głos stawał się coraz bardziej rozmarzony. - Jestem ciekawa czy będę błagać byś to wyjęła czy też… byś wepchnęła to we mnie mocniej.. szybciej.
- Tak bardzo masz na to ochotę?- zapytała nieco rozbawiona artystka.- Dopiero co.. robiłbyśmy te wszystkie rzeczy. Czasem jesteś nienasyconą bestyjką, Zosiu.
- Czasem? - Perka mrugnęła do Wilgi i zjechała na utwardzoną drogę.
- Bardzo często…- stwierdziła pospiesznie Jagoda uśmiechając się wesoło.
- Wiesz, że to między innymi twoja obecność tak na mnie działa? - Zosia w końcu trafiła na asfalt i już pewnie ruszyła w kierunku domu ich gospodyni. - Jakoś… gdy jeździłam sama.. Wiesz, korzystałam z różnych okazji. Tak jak w tym gospodarstwie agroturystycznym. Tylko gdy patrzę na ciebie, wyobrażam sobie co masz pod ubraniem...jakoś ciężko mi myśleć o czymś innym.
- Oj tam… wcale nie jestem tak zjawiskowa jak chociażby Świerga.- zachichotała malarka zawstydzona tym komplementem.
- Jeszcze raz usłyszę jakąś samokrytykę moja Pani i obiecuję, że zmieszczę w tobie nie tylko to dildo. - groźba Perki zabrzmiałaby pewnie lepiej, gdyby nie jej żartobliwy ton, który przebił się przez słowa. Zaparkowała pod domem Salamandry i uśmiechnęła się do Wilgi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 16-12-2018, 14:59   #79
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Domowe testowanie swoich granic

- Po prostu jestem realistką….- wybąkała bardzo cicho Jagoda, podczas gdy Perka przez okno dostrzegła, że ich gospodyni akurat rozmawia przez telefon siedząc w salonie.
- A tam.. pesymistko. - Perka ucałowała Wilgę i wskazała głową na domek. - Wchodzimy?
- Tak. Wchodzimy.- odparła malarka i dodała.- I od razu na górę.
- Oh… przemkniemy się obok naszej gospodyni? - Perka wysiadła z auta, zgarniając swoje znalezisko.
- No chyba powinno się udać. Zajęta jest… może rozmawia ze swoim wielbicielem. Umawia się na tajną schadzkę. Bo wiesz… wlazłyśmy z butami w jej życie, a przecież ona może mieć jakieś stałe rozrywki.- oceniła Jagoda podążając za Zosią.
- Może też rozmawia z córką. - Perka przeszła korytarzem mijając salon. Ucichła by nie zwracać na siebie uwagi i próbując przy okazji dosłyszeć do kogo może telefonować ich gospodyni. Niestety… wypowiedzi Salamandry nie pozwoliły stwierdzić czegokolwiek istotnego, tym bardziej że artystka popychała Zosię ku schodom.
Perka grzecznie weszła na górę kręcąc przy tym, przed idącą ciut niżej Jagodą, swoją pupą. Dała się wepchnąć do sypialni i dopiero się odezwała.
- Więc jakie plany ma teraz moja Pani? - Uśmiechnęła się do Wilgi lubieżnie.
- Mhmmm… muszę ci jakoś wynagrodzić to że nie przydałam się w lesie… chcesz zobaczyć mój stanik?- zapytała figlarnie malarka.
Zosia niespiesznie przesunęła wzrokiem po ciele Jagody.
- Poza wróżeniem, nauczyłaś się czytać w myślach? - Uśmiechnęła się i cofnęła nieco by mieć lepszy widok.
- Sama powiedziałaś… nie tak dawno.- sięgnęła palcami do granic koszulki i zaczęła ją unosić odsłaniając płaski brzuch i coraz bardziej zgrabny biust w białym niewinnym staniku. Samo ściąganie jej tak zgrabnie już nie szło. Ale też i sama artystka nie miała doświadczenia w ukazywaniu swojego seksapilu.
Zosi to jednak nie przeszkadzało, zbyt bardzo była skupiona na kolejnych, ujawniających się fragmentach ciała malarki. To nie był stanik od niej, ale… coś w niewinnych strojach Wilgi sprawiało, że Perce robiło się przyjemnie ciepło w dołku.
Po kilku cichych przekleństwach i nerwowej szamotaninie koszulka wylądowała na ziemi, a Jagoda rozłożyła szeroko ręce krzycząc cicho.- Taaa daaam… I jak? Warto było?

Zosia podeszła z powrotem do Jagody i bez słowa pochyliła się. Jedną ręką przytrzymała malarkę za biodro, drugą chwytając jedną z piersi Wilgi i ściskając ją przez materiał stanika.
- Stanowczo tak. - Pochyliła się mocniej i przesunęła językiem po krawędzi miseczki, drażniąc nieco skórę malarki.
- Heeej… co robisz…- wymruczała zaskoczona i zadowolona zarazem artystka.
- Rozpalam cię moja Pani. - Zosia chwyciła zębami za krawędź stanika i podciągnęła go do góry odsłaniając dwie krągłości Jagody. Nie pozwalając kochance na reakcję przyssała się do jednego z jej karmelków.
- Dddobrze ci… idzie.- jęknęła kochanka obezwładniona pieszczotą piegowatej czarownicy.
Perka zdjęła stanik rozpinając go wprawnie i odrzuciła na znajdujące się w pokoju krzesło. Jej wargi przesunęły się na drugą pierś malarki, a dłonie zsunęły niżej, sięgając po raz kolejny tego dnia, do spodni Wilgi.
- Bardzo… dobrzrze…- jęknęła w odpowiedzi malarka, paraliżowana pieszczotą pocałunków i rozkoszy z niej płynącej.
Spodnie wraz z majtkami opadły na ziemię, a Perka, pochwyciwszy malarkę za piersi, poprowadziła ją do łóżka.
- Liczę na małą nagrodę. - Uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki wskazując podbródkiem, na leżące nieopodal na pościeli dildo. Ułożyła Wilgę i przyklęknąwszy ponad nią, zaczęła masować jej piersi.
- Naprawdę… jesteś szalona.- jęknęła Wilga na oślep sięgając pomiędzy uda kochanki.- Musimy sprawdzić, byś… była gotowa.
- Po prostu lubię gdy się mną bawisz, moja Pani. - Zosia przesunęła biodra tak by ułatwić malarce trafienie do celu i poczuła jak rozpalone palce wślizgują się do jej mokrego wnętrza. Zamruczała z zadowolenia ściskając nieco mocniej piersi Wilgi.
- Musisz być tam bardzo.. no wiesz…- okularnica zerknęła niepewnie na dużą zabawkę, poruszając leniwie palcami między udami swojej wybranki.
- Jaka, moja Pani? - Perka z trudem masowała pochwycone krągłości, czując jak zabawa Jagody coraz bardziej się jej udziela.
- No… mokra.. bardzo… przede wszystkim… - wydukała wstydliwie dziewczyna poddając się pieszczocie palców Zosi i rozpalając ją w rewanżu leniwymi ruchami własnych palców.
- Czyżbym nie była dość mokra? - Perka pochyliła się i pocałowała Wilgę w usta, opierając swój ciężar na ściskanych w dłoniach piersiach. - Moja Pani jest bardzo podniecająca.
- Nie wiem… jak bardzo być powinnaś…- szepnęła drżącym głosem uwięziona pod jej dłoniami dziewczyna. Uśmiechała słysząc mlaszczące odgłosy wywoływane ruchami swoich palców.- Dasz się związać, gdy będę no… umieszczała zabawkę w tobie?
- Oczywiście. - Perka ucałowała jeszcze raz Jagodę i podniosła się. - Czy mam przyjąć jakąś konkretną pozycję?
- Mogłabym cię przywiązać do krzesła i tak “torturować”- rozmarzyła się malarka wyznając cicho swe nieprzyzwoite marzenia.
- Mamy jedno w pokoju.. mam na nim usiąść? - Perka podniosła się z łóżka gotowa wykonać polecenia Jagody.
- Tak… a ja poszukam czegoś do krępowania.- znów odezwały się majteczki na pupie Jagody, bo ta już nurkowała głową w plecaku ze swoimi ubraniami.
Perka sięgnęła do ostatniej sztuki bielizny malarki.
- A czy mogę prosić o to byś była naga, moja Pani? - Wyszeptała, zsuwając nieco z ciała kochanki, zakrywający ją materiał.
- A powinnam? Nie będę wyglądała śmiesznie… naga i z zabawką? Nie powinnam być bardziej dominująca?- zapytała okularnica mimowolnie kręcąc pupą.
- Do bycia dominą chyba powinnaś założyć jakiś gorset. - Perka zsunęła z Wilgi majtki i odrzuciła je na bok, a sama usiadła na krześle. Na razie grzecznie, zakładając nogę na nogę.
- Gorset… chyba jakieś mamy…- zamruczała Jagoda wyciągając wpierw biały pasek, a potem gorset i z pietyzmem go zakładając na swoje ciało.
Zosia przyglądała się temu procesowi z zapartym tchem. Wilga z każdą chwilą stawała się coraz śmielsza, czy to przez to, że ona była obok? Czy to było coś co ukrywała cały czas, czy też dopiero się rodziło?
- Jesteś piękna. - Wyszeptała, patrząc na już ubraną Jagodę.
- No powinnam. W takim drogim gorsecie.- wybąkała nieśmiało malarka upewniając się że jej biust wygodnie leży w przeznaczonym ich miseczkach. - Brakuje mi majtek.-
Zdecydowanie coś dopiero rodziło.
- Podoba mi się ich brak. - Perka mrugnęła do drugiej czarownicy. - A co do gorsetu… nie ważne jak by był ładny jak by zawartość nie pasowała.
- Rączki za siebie.- szepnęła wstydliwie artystka.- Muszę cię kiedyś taką namalować.
- Może gdy już wrócimy do dworku? - Zaproponowała Zosia przekładając ręce za oparcie i je krzyżując.
- Mhmm… tylko potem… wiesz… nie wypuszczę cię przez całą zimę z łóżka.- zażartowała Jagoda krępując nadgarstki Perki paskiem.
- Jeśli będziesz tam donosić kawę i jedzenie… chyba jakoś przetrwam. - Perka odpowiedziała z równie żartobliwym tonem. - Choć chyba chciałabym czasem wyjść do łazienki.
- Zastanowię się…- artystka szepnęła władczo do ucha Zosi, teraz gdy znajdowała się tuż za jej plecami. Delikatnie ukąsiła szyję dodając.- Może będę cię wyprowadzać do łazienki? -
Tak. Zdecydowanie Jagoda miała bardzo mroczną stronę w sobie. Coś co zwykle pozostawało głęboko w uśpieniu. Tak jak jej moc.
- Nie chciałabym by moja Pani patrzyła jak robię dwójkę. - Zosia spojrzała ponad ramieniem na kochankę. Już sam fakt bycia związaną sprawiał, że jej ciało zaczynało drżeć.
- Dobrze…- wzrok Zosi sprawił, że cała mroczna pewność siebie odpłynęła w głąb serca malarki.
Jagoda wstała i podeszła do przodu, by przyjrzeć się swojej ofierze.
- I teraz ja mogę pobawić się… tobą.- postraszyła żartobliwie.
- Tak… możesz zrobić ze mną co tylko zechcesz. - Perka uśmiechnęła się ciepło i delikatnie rozchyliła nogi by pokazać kochance jaki wpływ na nią miały dotychczasowe działania malarki.
Ta zaś usiadła na udach Zosi okrakiem, ocierając się biustem o jej biust.
- Teraz ja sobie podotykam.- mruknęła zaczepnie i sięgnęła do krągłości Perki, kciukami ocierając o ich twarde szczyty.
Perka zamruczała i wyprężyła się na ile była w stanie by docisnąć swoje piersi do dłoni malarki.
Jagoda więc spełniała swoje kaprysy, ugniatając i ocierając o siebie sprężysty biust kochanki, bawiąc się nim z entuzjazmem małej dziewczynki. I tak samo machając wesoło nogami.
- Jesteś pewna że chcesz bym zrobiła z tobą wszystko co zechcę? Wszystko…- próbowała być złowieszcza jednocześnie delikatnie kąsając twardy karmelek prawej piersi Zosi. Była jednak zbyt delikatna, by być straszną.
- Chcę sprawić przyjemność mojej Pani. - Perka jęknęła cicho czując na sobie ząbki malarki. - Jeśli to oznacza, że zrobisz ze mną wszystko, to tak. Z największą przyjemnością.
- Mhmmm… nawet jeśli długo będziesz siedziała tak? - mruczała tak kąsając piersi Perki i ściskając je mocno. Od czasu do czasu łagodziła te brutalne zabawy pocałunkami i liźnięciami języka.
- Nawet. - Perka zadrżała, wpatrując się z pomieszaniem zachwytu i pożądania w zabawiającą się nią Jagodę.
- Skoro tak twierdzisz. - szepnęła malarka i pocałowała ją namiętnie. Ześlizgnęła się w dół z chichotem i uklękła między udami Zosi by czubkiem języka trącać delikatnie sam wrażliwy punkcik zdobiący jej kobiecość. I nic poza tym.
Perka rozchyliła nogi szerzej, chcąc zachęcić kochankę do intensywniejszych działań.
- Uwielbiam twój języczek, Pani. - Wyszeptała.
- Ja twój też. - Wilga droczyła się z pragnieniami rudej czarownicy nie korzystając z “oferty” i jedynie wodząc po jednym acz wrażliwym punkcie jej ciała. Czasem powoli, czasem mocno… ogniskowała doznania w jednym miejscu.
Zosia zaczęła drżeć mocno. Jej stopy zaparły się o ziemię, a dłonie zacisnęły w pięści tak, że aż pobielały jej knykcie. Rozkosz stawała się pomału nie do wytrzymania.
Malarka zdawała się tego nie zauważać, niczym małe kocię wodziła językiem nie zwracając uwagi na całym świat. Za to z tej pozycji związana czarownica mogła podziwiać jej zgrabne pośladki poruszające radośnie na boki.

Perka wyobrażała sobie jak sięga do pośladków kochanki, jak zanurza palce w jej wnętrzu.
- Pani… więcej.. prosze. - Zaczęła szeptać gorączkowo, napierając biodrami na usta kochanki.
- Jesteś gotowa na to więcej? - Wilga zerknęła na nie rozpakowaną zabawkę przesuwając palcem po rozpalonej żądzą kobiecości Zosi.
- Tak… chyba… - Perka wydała z siebie długi jęk, gdy rozpalony palec Wilgi dotknął jej kwiatu.
- Nigdy… nie używałam tak… dużego. Będziesz musiała mi mówić czy jest dobrze, czy źle. - stwierdziła artystka uwalniając przedmiot z opakowania. Po czym przytknęła go do kwiatu Zosi i naparła wywołując opór. Zabawka była duża i niełatwo zanurzała się w spragnionych jej obecności wrotach.
- Nie łatwiej by było zbałamucić jakiegoś przystojniaka? - zachichotała nerwowo okularnica.
- Przystojniak… nie.. jest… - Perka krzyknęła gdy przedmiot zanurzył się w jej wnętrzu. Rozchyliła nogi jak najszerzej chcąc przyjąć go w siebie. - Tobą..
- Ale ma inne zalety… - zaśmiała się cicho artystka, powoli dociskając całą zabawkę i wystawiając Perkę na ciężki test. Przedmiot ów był zdecydowanie zbyt duży, by jego ruch był samą przyjemnością. A jednak zmysły Zosi skupiły się na nim, poruszającym się powoli i wypełniającym wyobraźnię dziewczyny swoim kształtem.
Zosia przez dłuższą chwilę pojękiwała z bólu, jednak nie była w stanie oderwać oczu od przedmiotu znikającego w jej wnętrzu. To było wspaniałe. To jak wypełniał jej wnętrze, jak rozpychał się, torując sobie drogę. W końcu jęki przerodziły się w pomruk zadowolenia, przerywany przyspieszonym oddechem.
Jagoda nadawała tym figlom powolne tempo. Trochę się bała o kochankę, więc jej ruchy były ostrożne acz stanowcze. Zabawka zanurzała się i wynurzała niemal cała z ciała ofiary artystki, wprawiając jej ciało w drżenie. Zosia zaś była w niewoli tej rozkoszy i swojej pani. Więzy wrzynające się w nadgarstki przy szarpaniu przypominały jej, że w tej chwili jest własnością Wilgi i jej kaprysów.
Perka obserwowała dildo jak zahipnotyzowana. Jak to coś mogło się w niej mieścić… jak mogło być aż tak przyjemne? Czy mógł.. czy istniał mężczyzna, który miałby tak dużego? W tej chwili ciężko było jej w to uwierzyć.
- Niesamowite… - Wyszeptała czując jak jej myśli uciekają, jak cały jej świat zaczyna ograniczać się do wypełniającego ją przedmiotu.
- Nie boli? - zapytała artystka zaciekawiona nie zaprzestając stanowczych ruchów przedmiotem w kwiecie Zosi. A ta nie mogła skłamać. Wszak nie przyzwyczajona do takich podbojów odczuwała nie tylko przyjemność.
- Lekko.. ale jest tak.. ak potwornie … - Perka aż zaskomlała gdy przedmiot wbił się w nią do końca. - jest niesamowite… wypełnia.. wypełnia tak mocno. - Słowa nie chciały się układać w zdania, a ona nie była nawet w stanie się tym przejmować. Liczyło się tylko dildo ocierające się o jej ciasne wnętrze.
- Mnmmm… - odparła Jagoda nie przerywając ruchów zabawką i nie dając Perce chwili oddechu. Zamiast tego przyssała się do twardego szczytu jej piersi rozgrzanymi pożądaniem ustami.
Perka krzyknęła głośno dochodząc. Jej ciało wierzgnęło w więzach, ale te udały się malarce bardzo dobrze. Nerwowo poruszała nogami czując jak rozkosz rozlewa się całym jej ciele, wraz z kolejnymi falami dreszczy.
- Chyba ci się podobało. - zażartowała artystka całując usta kochanki i ściskając pierś dłonią. Zabawkę pozostawiła w Zosi. Nie było szans na to by sama wypadła z ciała rudej czarownicy.
- Nadal bardzo mi się podoba. - Perka w końcu oderwała spojrzenie od zabawki, która sprawiła jej tyle przyjemności i spojrzała wprost w oczy Wilgi. - A moja Pani? Jak się bawisz?
- Taaaak…- mruknęła Jagoda i przeciągnęła się zmysłowo przyciągając twarz Zosi do swojej piersi. - Zwłaszcza jeśli zajmiesz się mną.
Perka przesunęła językiem po twardym karmelku piersi malarki tylko po to by po chwili pochwycić go swymi ustami i zacząć ssać mocno. Biodra rudej czarownicy nadal poruszały się delikatnie by jej ciało mogło cały czas czerpać przyjemność z wypełniającego je przedmiotu.
- Idzie ci dobrze… - pojękiwała Jagoda ocierając się o ciało Zosi, gdy czuła jej usta na swoim, tak jak ruda czarownica czuła ocierające się dildo przy każdym swoim ruchu.
- Tak jednak.. - Zosia pocałowała drugą pierś kochanki. - Będzie mi ciężko cię zaspokoić Pani. - Przywarła ustami do drugiego karmelka, nie chcąc go zaniedbywać.
- Wiem… ale znów będziesz patrzyła… chcesz zobaczyć? - mruczała podnieconym głosem okularnica, nieco zawstydzona tym co szeptała.
- Będzie to dla mnie zaszczyt, moja Pani. - Perka przesunęła językiem pomiędzy piersiami Wilgi na chwilę wtulając głowę w obie krągłości i powróciła do przerwanych pieszczot.
- Ddobrze…. - odparła Jagoda i odsunęła się od Zosi, by usiąść na łóżku. Powoli muskała palcami swoje uda i podbrzusze zerkając na związaną kochankę.
- Jakieś życzenia? - zapytała nieśmiało.

Zosia nadal drżała na całym ciele, a te nieznaczne ruchy sprawiały końcówka, wypełniającego ją przedmiotu, także delikatnie drżała. Jej wzrok zatrzymał się na kwiecie kochanki.
- Chciałabym… chciałabym by rozchyliła Pani.. swem płatki. - Powiedziała wyjątkowo rozpalonym głosem. - Chciałabym widzieć wszystko.
- Jeśli… chcesz. - odparła wstydliwie kochanka odsłaniając palcami wszelkie sekrety swojej kobiecości przed Zosią. Palcami drugiej dłoni muskała swój wrażliwy punkcik, by nie zasłaniać Perce widoku.
- Jest piękny.. niczym pączek róży. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie skupiając spojrzenie na miejscu gdzie palec dotykał kobiecości malarki. Patrzyła na wilgoć zbierającą się w jej wrotach rozkoszy. - Czy.. zanurzysz Pani w nim palce?
- Tttak… - potwierdziła Jagoda i czarownica mogła podziwiać jak jej szczupłe palce wsuwają się tam, gdzie sama Zosia czuła twardą obecność zabawki. Jagoda była bardzo delikatna względem własnego ciała.
- Musi być tam cieplutko… miękko. - Głos Perki zamienił się w szept przypominający mruczenie. Jak zahipnotyzowana przyglądała się zabawie kochanki. - Wygląda jakby twoje ciało chciało więcej, moja Pani.
- Po prostu… mnie kusisz… co… bym cię wypuściła i rozwiązała.- Jagoda uniosła stopę i naparła nią na zabawkę dociskając mocniej przedmiot w kwiatuszku związanej kochanki.
Perka jęknęła głośno, a jej ciało znów zaczęło drżeć.
- Chciałam tylko… byś zanurzyła tam paluszki, Pani.
- Jest mięciutko i ciepło… milutko…- jęknęła Jagoda poruszając palcami w swoim kwiatuszku w sugestywny sposób i czasem naciskając mocniej na dildo wciśnięte głęboko w grotę rozkoszy Zosi testując wytrzymałość jej intymnego zakątka.
Perka oddychała z trudem patrząc jak kochanka bawi się sama z sobą.
- Musi… musi być bardzo ciepło. - Niemal wyjęczała, napierając dodatkowo biodrami na stopę malarki. Bolało… ale czuła choć ślad ulgi.
- Jest bardzo ciepło… i miękko i mokro…- malarka wyraźnie przyspieszyła ruchy palców w swoim intymnym zakątku i co chwila mocniej napierała stopą na tkwiące w Zosi dildo. Już całkiem nie przejmując się delikatnością, gdy sama podążała ku spełnieniu.
Perka pojękiwała coraz głośniej czując jak sama zbliża się do szczytu.
- Mi.. jest gorąco. Pani. - Ostatnie słowo wykrzyknęła dochodząc intensywnie.
- Mmmi też. - szeptała rozpalonym głosem dochodząc chwilę później.
Zosia z trudem łapiąc oddech przyglądała się szczytującej kochance. Była śliczna. Aż kusiło by ją podręczyć, by doprowadzić ją do stanu, w którym błagałaby o kolejne spełnienie.. i kolejne. Tyle, że to ona była tu służącą.
- Moja Pani jest niesamowita. - Wyszeptała z trudem powstrzymując drżenie własnych nóg.
- Chyba… chyba nam wystarczy, prawda?- wydusiła z siebie z trudem Jagoda łapiąc oddech po intensywnych przeżyciach.
- Więcej mogłoby poważnie naruszyć mój kobiecy kwiat. - Perka wskazała podbródkiem w dół na zaczerwienioną, wciąż wypełnioną sporym dildem, kobiecość.
- Mam nadzieję, że masz na to jakieś maści… albo Salamandra.- mruknęła malarka kucając przed Zosią i powoli wyciągając giganta spomiędzy jej ud.
Perka jęknęła głośno gdy zabawka opuściła jej wnętrze, uwalniając zebrane w środku soki. Oddychając z trudem patrzyła na mokry przedmiot, nadal nie wierząc, że to się w niej zmieściło.
- Jest resztka.. maści. - Wyszeptała.
- To dobrze. - uspokojona tymi słowami okularnica przesunęła się na tył, by uwolnić dłonie Zosi od więzów. - Powinnaś zrobić jej więcej, jeśli chcesz zachować zabawkę.
- W sumie większość rzeczy już przygotowałam. Teraz tylko trzeba by spędzić kilka godzin przy garach. - Zosia rozmasowała obolałe dłonie, nie była jednak w stanie zsunąć ud.
- Gdzie masz tą maść? - spytała zmartwiona artystka.
- W torbie lekarskiej. - Perka odetchnęłą siedząc okrakiem na krześle. - Coś się stało?
- No… tobie? - przypomniała już grzebiąca w torbie Jagoda. - A jeszcze miałyśmy gdzieś jechać, chyba że zmieniłaś zdanie.
- Nie… nie zmieniłam. Choć chwila odpoczynku pewnie dobrze mi zrobi. - Zosia uśmiechnęła się do malarki. - Muszę wylizać rany.
- Chwila… - uśmiechnęła się Wilga i ze słoiczkiem kucnęła między nogami Perki wcierając miksturę w jej obolałą kobiecość. - Minęło już trochę czasu od naszych szaleństw we czwórkę. Wraz z Świergą i Rutą.
- Dwa dni? - Perka zaśmiała się cicho. - Przyjechałyśmy tu wczoraj, a jutro.. chyba byłoby dobrze podjechać do Warszawy.
- To prawda… ale dla mnie to nadal… dość krępujące zabawy. - zaśmiała speszona artystka przynosząc ulgę ciału Zosi.
- Będę się starać by cię do nich nie zmuszać. Tak jak dziś… bo dobrze się bawiłaś, prawda? - Perka nachyliła się czując, że jej ciało już nie protestuje przy najmniejszym ruchu i pocałowała Jagodę.
- Mhmm… wiem. Po prostu to mnie nieco krępuje i onieśmiela. - Jagoda rozejrzała się bezradnie. - Tylko… powinnyśmy… się już ubrać. A i umyć też?
- Idź pierwsza, dam maści jeszcze chwilę podziałać. Ta zabaweczka niesamowicie rozpychała się w moim wnętrzu. - Uśmiechnęła się do Wilgi.
I czarnowłosa pospiesznie udała się do łazienki, zerkając przez ramię i ostrzegając.
- Tylko żadnego przeszkadzania i podglądania. Bo nigdy się wybierzemy.

Perka przytaknęła ruchem głowy. Poczekała aż za Jagodą zamkną się drzwi i spróbowała nieco zsunąć nogi. Słabo to wyszło. Sięgnęła po telefon uznając, że rzeczywiście musi dać sobie chwilę oddechu i zrobiła sobie zdjęcie by wysłać je do Patryka. Ciekawe jak Jagoda zareagowałaby, gdyby wiedziała o tej relacji. Jak by on zareagował, widząc jak Zosia usługuje Wildze? Dopisała krótkie “tęsknię” i wysłała wiadomość.
Słyszała odgłos prysznica. Jej kochanka zajęła się myciem swojego ciała. A i samej Zosi przydałby się prysznic po tak intensywnej zabawie. W tej sekundzie jednak wydawało się, że wstawanie mogło się zakończyć upadkiem. Siedząc z telefonem w dłoniach czekała aż malarka skończy, a maść zrobi swoją robotę. Okularnica wróciła po kilkunastu minutach owinięta ręcznikiem w pasie.
- Teraz twoja kolej. Mam nadzieję że nie zużyłam ci całej ciepłej wody. - zaszczebiotała wesoło.
- Zimna też będzie dobra. - Perka zgarnęła jakąś bieliznę i sukienkę, tym razem nieco skromniejszą, choć nadal mocno obcisłą. Odruchowo zabrała swój telefon. - To lecę się ogarnąć.
- Mhmmm… - odparła z uśmiechem Jagoda zabierając się za dobór części własnego stroju.
Prysznic przyniósł zaś ulgę ciału Zosi kończąc się SMSem od Patryka: “Dasz radę zadzwonić ? “
Perka odkręciła ponownie wodę i wybrała numer kochanka. Miała nadzieję, że udawana kąpiel kupi jej nieco czasu.
- Cześć mam sekundę. - Powiedziała do telefonu, gdy mężczyzna w końcu odebrał.
- Cześć… a ja mam ochotę. - odparł żartobliwie Patryk. - Przez te wszystkie fotki jakie mi wysyłasz myślę tylko o tobie.
- To chyba dobrze prawda? - Zosia uśmiechnęła się do telefonu. - Pojutrze powinnam być w Warszawie, ale jeszcze nie wiem jak się wyrwę, bo… chciałabym się z tobą spotkać.
- Mój pobyt w Warszawie też się kończy, ale zdołam go chyba przeciągnąć o jeden dzień. - odparł po chwili namysłu Patryk. - Gdzie byś miała ochotę się spotkać? Uprzedzam, że przy pierwszej okazji spróbuję zaciągnąć cię do łóżka.
- Więc może hotel? - Perka poczuła jak na samo wyobrażenie “bycia zaciąganą” robi się jej znów przyjemnie ciepło. - Gdzie się zatrzymałeś?
- W hotelu na obrzeżach miasta, z dobrym dojazdem do centrum. - po tych słowach podał Zosi adres. - Pokój ciasny, ale ceny rozsądne.
- Cóż będziemy się przytulać by się zmieścić. - Zosia zaśmiała się cicho. - Właśnie skończyłam brać prysznic i nawet nie zdążyłam się wytrzeć, wiesz?
Nie otrzymała od razu odpowiedzi, ale słyszała jego oddech… ciężki i głośny.
- Ja bym raczej przycisnął cię do ściany, niż wycierał.
- I co byś zrobił jakbym już była pod tą ścianą? - Perka cofnęła się na tyle na ile pozwalała jej mała łazienka i oparła o ścianę tak by jak najwięcej widzieć w wiszącym na umywalką lustrze.
- Chwyciłbym cię za uda, uniósł i nadział na mnie… - szeptał podnieconym głosem Patryk.
Zosia zrobiła zdjęcie swojemu odbiciu w lustrze i posłała je kochankowi.
- Szkoda więc, że cię nie ma tutaj. - Wyszeptała gdy ponownie przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Ja też żałuję, wyglądasz bardzo seksownie… -szeptał pojękując. Więc pewnie samotnie rozładowywał napięcie.
- Chcę cię zobaczyć. -wyszeptała podnieconym głosem.
- Nie wyglądam tak seksownie jak ty.- odparł cicho mężczyzna i miał trochę racji, był bowiem ubrany w flanelową koszulę i jedynie spodnie wraz z bielizną były poza kadrem. Na pierwszym planie zaś jego męskość, sztywna i gotowa do podboju.
- Jedna część ciebie wygląda wyjątkowo seksownie, aż kusi by pocałować. - Perka uśmiechała się do telefonu. Lubiła świadomość, że wywołuje w Patryku takie reakcje.
- Ta część akurat ma ochotę na więcej niż buziaka.- odparł ze śmiechem Patryk.
- Nawet gdybym objęła ją ustami i mocno ssała? - w głosie Perki także pojawiło się rozbawienie.
- To by było coś więcej niż buziak, prawda?- argumentował Patryk.
- Hm… to prawda. Wobec tego mogłabym mu dawać buziaki jeden z drugim. Od podstawy, aż po czubek. - Zosia delikatnie ujęła swoją pierś i zaczęła ją ugniatać.
- Nie wiem czy bym długo tak wytrzymał Zosiu. Naprawdę… testujesz moją cierpliwość.- zaśmiał się cicho mężczyzna.- Testowałabyś… teoretycznie.
- Oj doszedłbyś na moją buzię, a może na piersi? - Dłoń Zosi zacisnęła się na ściskanej krągłości.
- Pewnie tak… pewnie mocno…- szepnął zmysłowo podnieconym głosem Patryk. Łatwo było sobie wyobrazić, co on tam teraz robił.
- Chętnie bym go ścisnęła między piersiami. - Zosia nasłuchiwała szczytu kochanka.
- Taak... chciałbym... to poczuć…- dyszał mężczyzna, dochodąc nagle pomiędzy urywanymi słowami.
- To zaczekaj na mnie do niedzieli. - Perka wyszczerzyła się do telefonu.
- Nie wiem czy będę mógł czekać aż tak długo. Ale będę czekał cierpliwie, aż wrócicie do dworku.- odparł ciepło Patryk.
Zosia westchnęła i puściła swoją pierś.
- Jutro wyjeżdżamy, pewnie wieczorem. - Nie chciała mu mówić jak bardzo go pragnie, jak bardzo boli ją, że na nią nie zaczeka. Czemu? Bo jak twierdzili wszyscy wokół nie miała do tego prawa. - Dam znać jak będę w stolicy.
- Zobaczę co da się zrobić. Ale… niczego nie mogę obiecać. - odrzekł z żalem w głosie. Dla niego to też była ciężka sytuacja.
- Jasne. - Perka spróbowała się uśmiechnąć do telefonu. - To trzymaj się i do usłyszenia?
- Do… rychłego usłyszenia.- odparł cicho jej kochanek.
- Może uda się “do zobaczenia”. Na pewno jeśli bierzemy pod uwagę zdjęcia. - Zosia spróbowała nieco rozluźnić nastrój tej rozmowy.
- Wracajcie jak najszybciej do dworku.- dodał na pożegnanie mężczyzna.- Upiekę wam tort, albo kupię… jeśli nie zdołam upiec.
- Yhym… wiesz, że chętnie dałabym się wysmarować takim tortem? - Perka zaśmiała się cicho do słuchawki.
- A ja go chętnie bym zlizał z ciebie.- wymruczał kochanek nie chcąc przerwać tej rozmowy.
- Hm.. moglibyśmy wsunąć we mnie wisienkę, to byłby całkiem ciekawy lukier, prawda? - Zosia zerknęła na wodę lejącą się w prysznicu. Powinna już kończyć ale sama nie miała na to ochoty.
- Wyjąłbym samym językiem.- szeptał cicho Patryk również nie zamierzający przerwać.
- Hm.. może coś większego byłoby wygodniejsze do wyjmowania? W sumie taka wisienka może się w środku zagubić, prawda? - Zosia sięgnęła do swojego kwiatu i zanurzyła palce we wnętrzu. - Choć jeśli będzie tak mokro jak teraz… chyba się wyślizgnie.
- Hmm...coś się wymyśli…- wymruczał Patryk rozważając.- Może czekoladowy batonik?
- Brzmi dobrze. Tylko będziesz mnie musiał potem dokładnie wylizać. - Palce Perki zaczęły się poruszać. Wyobrażała sobie słodycza zanurzającego się we własnym wnętrzu.
- Wiesz że bym to robił, powoli i dokładnie…- szeptał zachrypniętym od pożądania głosem, gdy inny głos się wtrącił.
- Długo ci jeszcze zejdzie?- odezwała się Wilga zza drzwi.
Perka zasłoniła słuchawkę nim się odezwała.
- Chwilkę. - Z trudem zapanowała nad jęknięciem, które chciało się wyrwać z jej ust. Odezwała się szeptem do telefonu. - Mów jeszcze.. proszę.
- Potem bym nie wytrzymał, rozchylił twoje uda i wziął cię wprost na stoliku, mocno i szybko i bardzo zwierzęco…- szeptał gorączkowo jej kochanek dysząc do mikrofonu w smartfonie.
Palce Zosi przyspieszyły.
- Pokażę ci… - Położyła telefon na umywalce włączając kamerkę i dotykała się dalej. Coraz szybciej, coraz mocniej, aż doszła z cichym, zduszonym dłonią, jękiem. Wpatrywała się w ekran telefonu i w swoją rozpaloną, zarumienioną twarz, Patrzyła na swoje zeszklone oczy i uniesione od napięcia piersi i nie wierzyła, że Patryk znów ją doprowadził do takiego stanu. Drżącą dłonią sięgnęła po telefon.
- Powinnam iść. - Wyszeptała nadal trzymając palce drugiej dłoni w swoim wnętrzu.
- A musisz? - zapytał cicho mężczyzna, również łapiąc oddech po erupcji, którą w nim wywołała.
- Jagoda mnie woła, a chyba nie chcę jej tak demonstrować co wspólnie robimy. - Zosia powoli uspokajała oddech.
- W sumie… nie powinnaś.- zgodził się z nią Patryk.
- Do usłyszenia. - Zosia rozłączyła się i jeszcze na sekundę wskoczyła pod wciąż lejący się prysznic. Dopiero po kąpieli dołączyła do Wilgi.

Malarka ubrała się po swojemu. Czarna spódniczka za kolano, biała bluzka, podkolanówki. Skórzana kurtka i włosy związane w kok. Poprawiła okulary nerwowo dodając.
- Tak czuję się swobodniej.
- Wyglądasz ślicznie. - Perka założyła na siebie prostą, ale bardzo obcisłą sukienkę. Mimo, że nie miała głębokiego dekoltu raczej nie należała do tych skromnych. - Ruszamy?
- Tak.- szepnęła cicho Jagoda i skinęła głową uśmiechając się nieśmiało.
Perka chwyciła ją pod ramię.
- Pamiętaj, że w razie czego możesz tylko popatrzeć. - Zeszła z Jagodą na dół i poprowadziła ją do czekającego na podwórku Opla.
- To znaczy że ty już masz konkretne plany, co? - zapytała chichocząc cicho i rzekła “władczo”, gdy już były przy samochodzie.- Chcę zobaczyć co masz pod tą sukienką.
Perka położyła fotel nieco do tyłu i zaczęła pomału unosić sukienkę do góry odkrywając przed kochanką kolejne widoki. Czarne pończochy, zakończone koronką, spięte do dopasowanego do nich pasa, pod którego tasiemkami znajdowały się mocno wycięte, wykonane całkowicie z koronki majtki. Perka powoli podniosła sukienkę odsłaniając część brzucha.
- To co wyżej też mam pokazać?
- Wystarczy…- mruknęła zaczerwieniona Jagoda zaciskając dłonie na spódniczce.- Bo nigdy tam nie dojedziemy.
Zosia podniosła fotel opuszczając sukienkę i odpaliła silnik.
- Wzięłam też pasujący do majtek stanik. Niewiele zasłania, ale jest całkiem wygodny. - Mrugnęła do kochanki i wyjechała na drogę w kierunku wsi.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 18-12-2018, 08:22   #80
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przerwa w podróży

Podróż odbywała się w ciszy. Malarka jakoś się nie odzywała, ale co chwili zerkała na Perkę pożądliwym wzrokiem. Czerwieniła się wtedy i odwracała szybko wzrok. Jej piersi unosiły się wtedy w nieco szybszym oddechu.
- Czy moja Pani ma jakieś życzenia? - Perka wjechała do wsi i skierowała auto w kierunku domu bartniczek.
- Mam… ale wiadomo jak się one skończą. I spóźnimy się jeszcze bardziej… - odparła żartobliwie artystka, gdy zmierzały do celu.
- Nie umawiałam się na żadną godzinę, a chciałabym by moja Pani była szczęśliwa. - Perka zwolniła nieco dając Wildze czas do namysłu.
- Kusisz…- jęknęła cicho Jagoda bijąc się z myślami.
- Staram się. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie. - To tu. - Wskazała na domek. - Mam się zatrzymać czy przejechać dalej?
- Dalej…- poddała się w końcu Jagoda i sięgnęła palcami do uda kochanki wodząc po pończoszce delikatnie.
Zosia posłusznie minęła domek i przejechała przez wieś by zatrzymać się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Jadąc rozchyliła szerzej nogi.
Palce Jagody wślizgnęły się pod sukienkę, zaczęły wodzić po majteczkach Zosi, powoli i stanowczo. Sama artystka czerwona na twarzy i z oczami błyszczącymi od pożądania przyglądała się twarzy rudowłosej kochanki.
A Perka oddychała z coraz większym trudem. Rozchyliła wargi i poddawała się pieszczocie obserwując malarkę.
Ta nie robiła nic więcej poza zabawą ciałem kochanki. Powoli i prowokująco dotykała jej intymnego zakątka przez koronkową bieliznę, nerwowo oblizując usta i przyglądając się wargom Zosi. Perka sięgnęła do swoich piersi i zaczęła je ugniatać przez sukienkę. Jej ciało drżało delikatnie reagując na powolne pieszczoty. W końcu palce Jagody zaczęły drażnić Zosię przez zupełnie przemoczone majtki.
- Pani? - Wyszeptała rozpalonym głosem, nie mogąc oderwać wzroku od spojrzenia malarki.
- Co?- zamruczała Jagoda, a potem nachyliła się by ją pocałować zachłannie.
Perka puściłą swoje piersi by mocno objąć kochankę. Czuła jak ich piersi spotkały się i otarły o siebie gdy odpowiadała na pocałunki Wilgi. Biodrami zaczęła napierać na drażniące ją palce.
- Zepsujemy… ci kreację…- protestowała pomiędzy pocałunkami Jagoda, nie posuwając się w swoich pieszczotach dalej.
- Możesz ją odchylić… i zanurzyć się. - Perka delikatnie kąsnęła dolną wargę kochanki.
- Dobrze… - szeptała cicho artystka, odchylając koronkę i zanurzając palce głębiej między płatki kwiatu, do jakże spragnione dotyku jaskini rozkoszy Zosi.
Zosia poczuła jak palce kochanki dosłownie wślizgnęły się do jej wnętrza. Po zabawie dildem i rozmowie z Patrykiem była teraz mięciutka we wnętrzu i bardziej niż chętna by coś je wypełniło.
- Ach.. moja Pani. - Wyjęczała, odchylając się mocniej na fotelu.
- Tak? Co sobie życzysz? I co zrobisz dla mnie… po powrocie? - pytała cicho Jagoda skubiąc ząbkami płatek uszny Zosi i mocniej poruszając palcami w jej jaskini rozkoszy.
- Założę co tylko zechcesz Pani, rozbiorę cię i będę pieścić językiem… każdy milimetr twojego ciała. Będę całować twoje stopy.. kostki… łydki… - Z każdym słowem nabijała się coraz mocniej na palce kochanki. - kolana… uda.. i ominę twój kwiat tylko po to by pochwycić twoje piękne piersi…
- Ubierzesz się bardziej… podniecająco niż teraz?- szeptała cicho malarka pomiędzy pocałunkami na płatku usznym dziewczyny i nieprzerwanie wciskając palce mocno w głąb spragnionego dotyku miejsca.
- Postaram się. Co tylko moja Pani sobie zażyczy. - Perka jęknęła głośno dochodząc.
- Chciałabym… to poczuć i zobaczyć… wiesz… to całowanie stóp i łydek.- zamruczała Jagoda wysuwając palce i oblizując je jeden po drugim.
- Wobec tego jesteśmy umówione. - Zosia przyglądała się jej poczynaniom zafascynowana. Kusiło ją by docisnąć Jagodę i zmusić ją do dokładnego wylizania innego kawałka ciała.
- Dobrze… więc może wracajmy… do nich. Po odwiedzinach uzgodnimy resztę. Jeśli będzie nam się jeszcze chciało.- zachichotała artystka.
- Dla mnie zawsze będzie się chciało. - Perka wyszczerzyła się do kochanki i ponownie wyjechała na drogę, wracając do wsi.

Wizyta u bartniczek

Po chwili zaparkowała pod domkiem bartniczek.
- Dwie lub trzy kobiety to może być jednak za dużo dla ciebie. I będę musiała cię wtargać na górę do łóżka.- odparła żartobliwie Jagoda wysiadając pierwsza.
- Jakoś poradziłam sobie z takimi trzema bardzo “czarującymi” kobietami. - Perka mrugnęła do Wilgi i poprowadziła ją do domku, pukając uprzednio w drzwi.
- Kto tam? - usłyszała w odpowiedzi, a potem drzwi lekko się uchyliły i wyjrzała zza nich głowa gospodyni z czarnymi włosami spiętymi w gustowny kok podkreślający jej zgrabną szyję.
- A to ty? I widzę że przyszłaś z przyjaciółką… szczerze powiedziawszy, zaczęłyśmy się martwić, że już się zjawicie. I otworzyłyśmy miodek.- rzekła wesoło.
- Czy możemy się wobec tego przyłączyć? - Perka wymownie przesunęła wzrokiem po ciele Basi.
- Jasne…- odparła czarnulka w sandałkach na obcasie, podkreślających wraz z pończochami zgrabne nogi, po części ukryte pod luźną kwiatową sukienką, za to dość dużym dekoltem, spod którego wystawała koronka różowego stanika.
- Proszę wejść. Macie ochotę na coś konkretnego do jedzenia… picia?- spytała wpuszczając obie do środka.
- Chętnie się przyłączymy do degustacji miodku. - Zosia weszła swobodnie do środka. - Ale pozwól… To moja przyjaciółka Jagoda, a to Barbara, nasza gospodyni. Specjalistka od miodów.
- Hej miło mi poznać.- odparła Basia ściskając dłoń speszonej sytuacją malarki, która coś wybąkała pod nosem.
Perka objęła Jagodę ramieniem przytulając się do niej.
- A gdzie druga gospodyni? - Uśmiechnęła się ciepło do czarnulki.
- Cóż… ona tak jakby… trochę już wypiła.- zaśmiała się niepewnie Basia i wskazała drogę do jednego z pokoi.- Choćmy już może.
Perka przytaknęła i podążyła za gospodynią, prowadząc Jagodę. Nadal było jej mokro po zabawie z Wilgą i mogła tylko sobie wyobrażać co czuła malarka, która to nie została zaspokojona.
Blondynka popijała właśnie drinka z miodem. Na stoliku leżał już jakiś krawat. Obok niego butelka z miodem pitnym, kieliszki. Jakieś ciemne ciasto, murzynek zapewne.
Blondynka miała na sobie białą męską koszulę i długą ciemną spódniczkę do połowy uda. Nie miała też stanika… po pierwsze dlatego, że leżał on obok krawatu, po drugie dlatego, że koszula była rozpięta i obie półkule piersi wynurzały się lekko spod jej połów.
Zosia numer dwa spojrzała na wchodzącą trójkę i rzekła z uśmiechem.
- Co tak długo… zgubiłyście się w lasach?
- Miałyśmy jeszcze nieco na głowie. - Perka uśmiechnęła się i bez skrupułów przyjrzała się piersiom blondynki. - Jagodo to moja imienniczka, Zosiu, moja przyjaciółka.
- Miło poznać.- wydukała Jagoda zawstydzona tym co zobaczyła. Basia uśmiechnęła się przepraszająco, a mająca już nieco w czubie blondynka zaprosiła ich szerokim gestem do stolika.- Siadajcie, częstujcie się… na co macie ochotę. Czym chata bogata tym i te inne duperele.
Perka usadziła Jagodę i nalała wszystkim miodu po czym sama zajęła miejsce obok blondynki.
- Nie próżnowałyście. - Wyszczerzyła się, upijając nieco trunku.
- Nudziłyśmy się.- odparła wprost Zosia upijając trunku i opierając się wygodnie o oparcie, przez co bluzka odchyliła się więcej i odsłoniła nieco bardziej jej krągły biust.
- Spodziewałyśmy się, że już nie przyjedziecie.- wyjaśniła Basia i spytała.- Długo zamierzacie zostać w okolicy?
- Musimy wyskoczyć na chwilę do Warszawy, ale planujemy wrócić po weekendzie. - Perka dopiła zawartość szklanki, czując jak alkohol przyjemnie rozgrzewa jej wnętrze. Sięgnęła po kawałek ciasta i sama wygodnie rozsiadła się na krześle. Założyła nogę na nogę pozwalając by spod sukienki wychyliła się koronkowa krawędź pończochy. - A czemu pytasz?
- Bo wiesz… tu generalnie musimy uważać na sąsiadów i zachowywać się w miarę przyzwoicie. Nie często spotykam klientki, które mi macają Basię w piwnicy.- odparła zadziornie Zosia przyglądając się łakomie nogom Perki.
- Bo nie umie trzymać łapek przy sobie.- wypiszczała cichutko Jagoda.
- Powiedzmy, że były to odwzajemnione pieszczoty. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie. Nachyliła się nad stołem odsłaniając jeszcze więcej uda i dolała wszystkim miodu. - Nie chcemy robić wam kłopotów.
- Nie robicie. Nie możemy tu być otwarte wobec nikogo, poza wami.- wyjaśniła Zosia, a Basia przysiadła obok niej.
- Więc jesteście parą?- zapytała ostrożnie Jagoda. A Basia dodała.- Tak… trochę. Lubimy się bardzo i jesteśmy ze sobą szczęśliwie, ale nie dałabym się macać po pupie innej, gdybyśmy były prawdziwą parą.-
- Basię rok temu rzucił chłopak, po długim związku… bardzo ciężko to przeżywała. Była załamana. Zaczęłam ją pocieszać i którejś nocy… pocieszanie skończyło się w łóżku.- wyjaśniła blondynka. - Od tego czasu… trzymamy się razem eksplorując nasze wzajemne relacje i próbując zrozumieć co właściwie do siebie czujemy. A wy?
Perka spojrzała na Jagodę, chcąc by to ona wypowiedziała się w tym zakresie. Ostatnio, gdy nazwała ją kochanką, czarnowłosej czarownicy było przykro.
- My… - zamyśliła się Jagoda i skuliła w sobie.- … to tak jakoś wyszło przy okazji. Bo po prostu… Jestem chora, a Zosia opiekuje się mną.
- Chyba stare dobre friend with benefits, pasuje najlepiej. - Perka uśmiechnęła się do Wilgi ciepło.
- Właśnie.- mruknęła cicho Jagoda przyglądając się Zosi, splotła dłonie razem… uśmiechając się lekko… drapieżnie. Jakby przypominała jej, kto tu jest… Panią.
Wzrok rudej czarownicy stał się ponętny, chciała skusić Jagodę. Bo czy malarka odważy się wydać jej polecenia przy obcych? Wypiła do końca miód i przeniosła spojrzenie na swoją imienniczkę. - A czy macie ochotę poeksplorować coś z nami?
- Och… nie wiem co masz na myśli mówiąc… eksplorować.- mruknęła Zosia i wstała. Powoli zrzuciła ze siebie koszulę i półnaga od pasa w górę podeszła do swojej imienniczki. Usiadła jej na kolanach, pochyliła się i naparła nagim biustem na jej twarz mrucząc.- Ale jeśli ty masz na coś ochotę… nie krępuj się. Jesteś naszym gościem.-
Jagoda zaczerwieniła się mocno na twarzy i speszyła, a Basia zachichotała nerwowo.
Perka ścisnęła dwie piersi blondynki ze sobą.
- Całkiem zgrabne naczynko… brakuje tylko trunku co by się z niego napić. - Wyszczerzyła się do swojej imienniczki.
- Basiu… słyszałaś.- zaśmiała się blondynka i wyciągnęła rękę do tyłu. Czarnulka podała jej trunek i wkrótce sycony alkoholem miód rozlał się bursztynowymi kroplami po jej dekolcie i zaczął spływać po piersiach.
Perka przytrzymując cały czas piersi blondynki zlizywała każdą złocistą strużkę. Jej język przesuwał się powoli po bladej skórze, raz na jakiś czas zahaczając o twarde szczyty piersi gospodyni.
- Nie możesz narzekać na naszą gościnność…- wymruczała jasnowłosa Zosia napinając ciało pod wpływem pieszczot i odruchowo poruszając biodrami. Pozostałe dziewczyny patrzyły się na to z rosnącym pożądaniem i łakomie wodziły spojrzeniem po gibkim półnagim ciele blondynki.
- Nie. Nie mogę. - Perka oparła policzek o biust blondynki. - Pomożesz mi zdjąć sukienkę? Robi się nieco ciepło.
- A wylizałaś już wszystko?- wymruczała blondynka i spojrzała na Jagodę.- A może ty dołączysz?
- Ale… ja nie chcę się rozbierać... - szepnęła Jagoda przybliżając się i dociskając swe usta do szczytu lewej piersi jasnowłosej.
- Większość wylizałam. - Perka puściła pierś, którą zajęła się Jagoda i sięgnęła pod spódnicę blondynki. Z łatwością trafiła do kobiecości gospodyni i naparła na nią palcami. - Tu chyba nieco zostało.
- To prawda… tu też trzeba wylizać…- jęknęła jasnowłosa drżąc pod dotykiem Zosi i pieszczotą ust jej Pani.- Masz na to ochotę?
- Jeśli doprawisz to nieco miodem… mam dziś ochotę na słodycze. - Ruda czarownica wyszczerzyła się.
- Zgoda…- jasnowłosa odsunęła się od kobiet i stanąwszy na przed nimi zabrała za zdejmowanie spódniczki zerkając na swoją imienniczkę. - Basiu może… pomożesz się jej rozebrać?
Perka wstała z krzesła i stanęła plecami do Basi by ułatwić jej rozpięcie sukienki.
Ta zabrała się za… cóż… zaczęła od chwycenia za pośladki Zosi i ściśnięcie ich przez materiał.
- Mała zemsta za to co się stało w piwniczce.- zamruczała, a Jagoda spytała cicho.- A co dokładnie tam się stało?
- Basia skusiła się na moje piersi, a ja na niższe partie jej ciała. - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - Powinnaś spróbować jej pośladki są bardzo przyjemne w dotyku.
- Nieprawda… zmolestowałaś mnie…- odparła Basia podwijając sukienkę i chwytając za pośladki Zosi, ściskając je drapieżne.
- No… niewiniątko to z niej nie jest.- zachichotała jasnowłosa Zosia.
- Mogłybyście mi darować przy mojej Pa.. - Perka z trudem powstrzymała się przed użyciem popularnego ostatnio między nią, a Jagodą określenia. - mojej przyjaciółce. Byłam całkiem grzeczna.
- Ja to odebrałam inaczej…- palec Basi znacząco przesunął się pomiędzy pośladkami Zosi, a Jagoda oglądała to molestowanie Perki z wypiekami na policzkach i pożądaniem w spojrzeniu.
Zosia czuła jak z każdą chwilą robi się jej coraz goręcej. Może to był ten miód, a może bardzo kuszące widoki. Sama zdjęła sukienkę i odrzuciła ją na krzesło, odsłaniając przed kochankami komplet czarnej bielizny. Uśmiechnęła się ponad ramieniem do Basi.
- Tamte pieszczoty były jeszcze… bardzo grzeczne. - Wymruczała, ocierając się o pieszczący ją palec bartniczki.
- To jak niegrzeczna być potrafisz?- zapytała figlarnie Basia delikatnie kąsając ramię Zosi.- Bardzo dużo o tobie myślałam od czasu naszej… zabawy w piwniczce.
- Gotowa?- zapytała zaś blondynka. Bo ona już była. Czarne pończoszki na podwiązkach były jej jedynym obecnie “ubiorem” gdy polewała swoje nagie podbrzusze miodem pitnym siedząc na stoliku.
- Jak niegrzeczna? - Perka wypięła się opierając się dłońmi o uda swojej imienniczki i zlizała nieco miodu. - Będziesz musiała sprawdzić… albo namówić Jagodę na podpowiedzi. - Sięgnęła językiem do kwiatu blondynki i zaczęła spijać słodki miód.
- Sprawdzę…- Basia zsunęła majteczki z pupy Zosi i sięgnęła palcami między uda kochanki muskając jej kobiecość i wodziła językiem pomiędzy pośladkami. Blondynka jęknęła zaś drżąc i mocniej rozchylając uda przed swoją imienniczką. Jej ciało się naprężyło, a ona sama jęknęła zmysłowo.
Perka zamruczała z zadowolenia gdy poczuła rozpalone palce w swoim wnętrzu. Starała się jednak nie przerywać wędrówki języka po podbrzuszu i kwiecie blondynki, pilnując by nie uronić ani kropli słodkiego alkoholu.
- Mhmm… pyszne… nie?- wydusiła z siebie z trudem blondynka poddając się pieszczocie języka Zosi, podczas gdy Basia próbowała ją rozkojarzyć lubieżnymi zabiegami. A może po po prostu dobrze się bawiła. Jagoda z pewnością chłonęła umysłem cały ten wyuzdany widoczek.
- Tak… robicie wspaniałe miody. - Perka mówiąc wsunęła palce w kwiaty kochanki. - Szkoda że Basia nie może się nieco napić.
- Może później będzie okazja. - mruczała podnieconym głosem blondynka prężąc się pod dotykiem Perki.
- No chyba, że masz jakieś sugestie… - szeptała Basia kąsając delikatnie pośladek czarownicy.
- Jagodo wylejesz mi na pupę nieco miodu? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie, nie przerywając ruchów palców we wnętrzu swojej imienniczki.
- Tttak… - zareagowała z opóźnieniem malarka po chwili dopiero oblewając miodem pupę kochanki po której zaczął żwawiej wodzić języczek Basi. Druga gospodyni zaś pojękiwała głośno i wiła się energicznie coraz bliżej szczytu.
Zosia przesunęła wzrokiem po ciele swojej przyjaciółki i ponownie przywarła ustami do kwiatu swojej imienniczki. Przyssała się do wrażliwego punktu nadal atakując palcami jej grotę rozkoszy.
A jej pośladki pieszczone były przez tandem języczków, bo i Jagoda uległa magii chwili. Wodziły one po skórze pośladków, tworząc własne “magiczne glify na skórze Zosi, która doprowadzała blondynkę do głośnego jęku rozkoszy. Perka z trudem opierała się jedną ręką o udo swojej imienniczki, czując jak dwie kochanki sprawnie prowadzą ją na szczyt. Wsunęła kolejny palec w ciało blondynki i przyspieszyła ruchy, nie chcąc jej zaniedbać.
Ta już drżała ledwo wytrzymując i z głośnym wrzaskiem doszła, podczas gdy napastowana Zosia czuła palce pomiędzy Basi udami, jak i języczki na swoich krągłych pośladkach. Impulsy te były delikatne i subtelne, jak i te pieszczoty… ale sytuacja dodawała im ognia. Perka oparła usta o łono kochanki i zaparła się dłońmi o uda blondynki, poddając się pieszczotom i czując jak szczyt się zbliża. Jeszcze jeden ruch, jedno kąśnięcie w wypięty pośladek i doszła tłumiąc jęknięcie w kwiecie kochanki.
- To było… łał… nie sądziłam że tak można… - stwierdziła Zosia łapiąc oddech i zerkając na Perkę, podczas gdy dwie pozostałe dziewczyny nadal wodziły ustami po jej pupie.
- Jak? - Perka popchnęła swoją imienniczkę i ułożyła się na niej na stole, nadal oddając się pieszczotom dwóch kobiet. Jej, wrażliwe po szczycie, ciało drżało przyjemnie od dotyku gorących ust.
- Nooo.. tak intensywnie… mocno. - wyjaśniła blondynka relaksując się po pieszczotach. - Owszem mi zdarzyło się tak raz. Ale z facetem. A Basieńce… pewnie nigdy. Jej chłopak… był jak z reklamy dezodorantu, ale… albo niewiele miał między nogami, albo nie potrafił zrobić z tego użytku.
Perka przysunęła się do ucha blondynki i odezwała konspiracyjnie.
- Wobec tego powinnyśmy się nią odpowiednio zająć, co ty na to? - Otarła się przy okazji swoimi piersiami o biust imienniczki.
- Masz jakąś konkretną propozycję.- zamruczała podnieconym głosem Zosia całując rudowłosą kochankę, podczas gdy pozostałe dwie dziewczyny przyglądały się ich pieszczotom.
- Ty liżesz jej kwiatuszek, ja jej pupę, a Jagoda zajmie się piersiami i sprawdzimy ile ustoi nasza Basia. - Język Perki przesunął się po uchu Zosi.
- Tylko wpierw musimy ją rozebrać.- zachichotała konspiracyjnie Zosia wprost do ucha swojej imienniczki.
Zosia podniosła się, uwalniając kochankę od swojego ciężaru i spojrzała na Basię lubieżnie.
- Pozwolisz, że teraz się odwdzięczę? - Ubrana jedynie w stanik, pończochy i przytrzymujące je pas, Perka podeszła do czarnowłosej gospodyni i sięgnęła do sukienki Basi by ją zdjąć.
- Emm… może… ale… wiesz, chciałabym je zobaczyć też…- wydusiła z siebie zaskoczona Basia zerkając na piersi Zosi i pozwalając jej na zdjęcie ubrania z siebie.
- Nie będę cię powstrzymywać. - Perka odrzuciła na bok kwiecistą sukienkę Basi. Objęła bartniczkę i sięgnęła do tyłu do zapięcia jej stanika. Usta czarownicy wędrowały pomału po szyi i ramieniu gospodyni gdy zerkała ukradkiem na Jagodę.
Malarka nie bardzo wiedziała co ma zrobić, za to Basia… ta się nie krępowała odwdzięczając się rozpinaniem stanika Perki.
Ruda czarownica odrzuciła na bok stanik gospodyni. Otarła się swoimi nagimi piersiami o biust Basi. Ta pocałowała ją ostrożnie przyciskając swój biust do piersi Perki i dłońmi sięgając ku jej pupie. Zarówno pocałunek, jak i owe pieszczoty palców, były nazbyt ostrożne i pozbawione pewności siebie. Jakby Basia sądziła, że tak powinna zrobić. Jakby ta sytuacja, trochę ją krępowała.
Perka przysunęła swoje wargi do ucha kochanki.
- Sprawiłaś mi wiele przyjemności, wiesz? Pozwól mi się odwdzięczyć. - Szepcząc delikatnie drażniła skórę Basi. Powoli zsunęła się na kolana korzystając z okazji by pozbawić czarnulkę majtek i pocałowała jej mokrą kobiecość.
- Nie musisz…- słowa bartniczki przeszły w cichy jęk. Jej ciało zadrżało, a nogi ugięły się lekko.
- To prawda. - Perka jeszcze raz pocałowała kwiat Basi i obróciła ją, mrugając do swojej imienniczki by i ta przyłączyła się do zabawy. Język rudej czarownicy przesunął się między pośladkami czarnulki zahaczając o jej tylną dziurkę.
Zaatakowana tak nagle Basia spięła się w sobie drżąc od nowych doznań. Tymczasem druga Zosia uklękła z przodu przywierajác ustami do kobiecości bartniczki. Pochwycona w owe kleszcze Basia wierciła się i pojękiwała głośno, nie mogąc uciec od dotyku napastniczek. Perka zaczęła ugniatać dłońmi pupę gospodyni i odezwała się do Wilgi.
- Czy chciałabyś zająć się piersiami naszej gospodyni? - Uśmiechnęła się przymilnie do Jagody.
- Jjaa…?- spytała niepewnie zawstydzona artystka miętosząc dłońmi spódniczkę.
- Jeśli tylko chcesz. - Perka uśmiechnęła się i dodała szeptem, spodziewając się, że dwie zaaferowane kobiety jej nie usłyszą. - Moja Pani. - Przesunęła językiem pomiędzy pośladkami i zagłębiła go nieco w tylnej dziurce. Wywołała tym głośny jęk i sapanie pieszczonej z dwóch stron Basi. Jagoda zaś zastanawiała się przez chwilę, nim jej palce sięgnęły piersi czarnulki, a ust przylgnęły do jej warg w pocałunkach tłumiących jęki. Perka przez dłuższy czas delikatnie obchodziła się z ciałem Basi. Skoro dziewczyna nie była przyzwyczajona do intensywnych zabaw, trzeba ją było z nimi najpierw oswoić, choć ostatnio… i tak poszła dosyć daleko. Po dłuższej chwili naparła jednym palcem na tylny otworek i zaczęła pomału zagłębiać go w ciało bartniczki.
- Hej...mmm…- wszelkie jej protesty dusiły pocałunki Jagody, która robiła się coraz śmielsza w pieszczeniu ciała jej ofiary. Basia atakowana ze wszystkich stron pieszczotami, wiła się jak piskorz drżąc od doznań i mając coraz większy problem z ustaniem na nogach. Perka zaczęła poruszać palcem, czując przez cienką ściankę palce swojej imienniczki. Kąsała delikatnie pośladki czarnulki, wolną dłonią przytrzymując ją w pionie.
Jeszcze kilka ruchów i pieszczot i uwięziona Basia wydawała z siebie głośne jęki, których nawet okazyjne pocałunki malarki nie mogły zdusić. Po chwili jej ciało się naprężyło i Basia doszła, mocno, intensywnie i głośno. Aż ją zamroczyło od nadmiaru doznań, bo mdlała w ich “objęciach”. Cóż… nie była czarownicą po kilku sabatach, jak Ruta czy Świerga. Brakło treningu i doświadczenia. Perka pochwyciła ją sprawnie i pomogła ułożyć na ziemi.
- Mam nadzieję, że było przyjemne. - Uśmiechnęła się, odgarniając kosmyk z czoła gospodyni.
Basia kiwnęła lekko głową oddychając ciężko i nie do końca przytomna. Potrzebowała czasu, by do siebie dojść.
- Cóż… to nie zdarza się chyba za często. - skwitowała ironicznie gospodyni.
- Co? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie.
- To.- stwierdziła miejscowa Zosia siadając i wskazała na półprzytomną przyjaciółkę.
Perka zaśmiała się.
- Jeśli chcesz mogę cię doprowadzić do podobnego stanu. Ale uprzedzam, że wypijemy wtedy z Jagodą cały wasz miód. - Wyszczerzyła się na chwilę do Zosi i spojrzała na swoją przyjaciółkę, ciekawa w jakim ta jest stanie. A ona była pobudzona, ale zawstydzona i speszona.
- Och… to by było miłe. Ale może teraz ja… doprowadzę tak ciebie… co? A właściwie spróbuję.- bo też i blondynka zwątpiła w swoje umiejętności, po tym co się stało. - Nie obrażę się na sugestie i podpowiedzi.
- Z przyjemnością się oddam w twoje ręce tylko… - Perka wyciągnęła dłoń w stronę Jagody. - Pozwolisz przy okazji mi się sobą zająć?
- Ja… nie potrzebuję… - zełgała pospiesznie Jagoda, której lubieżny nastrój dość szybko ustępował wrodzonej nieśmiałości.
- Chodź. - Perka ułożyła się na podłodze. Rozchyliła nogi udostępniając siebie imienniczce i spoglądając lubieżnie na Wilgę. Usiądziesz mi na buzi… nie będziesz musiała się nawet rozbierać…. przynajmniej nie cała.
- Ale ja mm mjki n sbie.- wydukała coś strasznie cicho Jagoda, a Zosia numer dwa wyszła z pokoju rzucając przez ramię.- Przyniosę zabawkę.
Perka skorzystała z okazji by odezwać się cicho.
- Czy więc pozwolisz mi Pani, że je zdejmę? Tęskno mi do twojego kwiatuszka. - zrobiła błagalną minę spoglądając na Wilgę.
- No… dobrze…- szepnęła zawstydzona artystka. - Jednak nie wiem czy to dobry pomysł.
Perka zaczekała aż druga czarownica do niej podejdzie i pomogła jej zdjąć majtki.
- Obiecuję, że będę delikatna. - Wyszeptała, czekając aż Wilga przyklęknie nad jej ustami.
- Nie musisz tego robić. Dobrze się bawię… patrząc. - mruknęła artystka, gdy zapach pożądania wręcz uderzył w nozdrza Perki. Przemoczona bielizna była dowodem podniecenia jej, a to co czuła teraz Zosia świadczyło o wyraźnym rozpaleniu ciała malarki.
- Ale nieco źle się czuję. Lubię gdy bierzesz udział we wspólnych zabawach. - język Perki przesunął się po kwiecie kochanki zgarniając nieco wilgoci.
- Wynagradzasz mi potem…- jęknęła cicho Jagoda i zadrżała pod pieszczotą kochanki.
- I tak ci to wynagrodzę. - Zosia przywarła ustami do kwiatu kochanki, pewnie chwytając ją za biodra i przytrzymując blisko swojej twarzy. Artystka dość szybko zaczęła pojękiwać z przyjemności i pomrukiwać z zadowoleniem. Rozluźniła się pod wpływem pieszczot kochanki, do czasu aż znów spięła się i pisnęła z głośnym przestrachem.
- Wróciłam! - oznajmiła triumfalnie blondynka, której Zosia zobaczyć nie mogła w tej chwili.
Perka przytrzymała Wilgę, dalej pieszcząc ją delikatnie językiem. Chciała jej sprawić przyjemność, choćby tą niewielką… delikatną. Rozchyliła nogi i zakręciła biodrami, zachęcając drugą do działania.
Poczuła dłonie na swoich biodrach, a potem… twardą nieustępliwą obecność podbijającą jej wrota rozkoszy silnym, męskim, ruchem. Nieco… gumowo-plastikową obecność, wypełniającą jej zakątek silnymi szturmami. Jagoda kręciła się nieco nerwowo na twarzy swojej kochanki, ale przytrzymana przez Perkę nie miała sił by uciec. Zosia z całych sił starała się skupić na pieszczeniu przyjaciółki. Było to trudne bo obecność w jej wnętrzu sprawiała Perce niesamowitą przyjemność. Czyżby blondynka założyła strapon? Będzie musiała to zobaczyć. Na razie czuła, coraz silniejsze i brutalniejsze pchnięcia, obecność która nie dawała o sobie zapomnieć i żar promieniujący z podbrzusza. Tutejsza Zosia nie była delikatna, ale też sama rudowłosa nigdy nie miała problemów z bardziej dzikimi kochankami. Liżąc Jagodę pojękiwała cicho, aż w końcu jej usta przestały dawać sobie radę. Powoli wsunęła palce w kwiat kochanki i już bez skrupułów jęczała w tak zadawanych sztychów.
A tempo ruchów drugiej Zosi rosło, tak jak ich siła. Piersi Perki zafalowały, a ciało mimowolnie się spięło. Doznania robiły się coraz bardziej intensywne. Sama zaś Jagoda popiskując cicho i drżąc wyraźnie docierała na szczyt. Perka zaparła się mocno nogami o ziemię. Musiała uważać. Obiecała Jagodzie, że będzie delikatna, a tak bardzo chciała się poddać rozkoszy, popłynąć na fali przyjemności zadając gwałt kwiatowi przyjaciółki. Walczyła z sobą, ale w końcu nie wytrzymała. Krzyknęła głośno dochodząc, a jej palce wbiły się w kobiecość Wilgi.
- Heeej… - ta pisnęła zaskoczona i trochę nerwowo szarpnęła się się próbując wyrwać Zosi. Chyba to działanie nie do końca się jej spodobało. Ale druga Zosia nie dawała czarownicy spokoju, mocne rytmiczne sztychy… bezlitosne i tak… męskie w działaniu, podbijały kobiecość Perki bez wytchnienia.
Zosia starała się zwolnić ruchy własnych palców. Delikatnie całowała kwiat Wilgi, jakby przepraszając, choć cały czas musiała przerywać gdy z jej własnych ust wyrywały się jęki.
Na szczęście długo nie musiała przepraszać. Artystce niewiele brakowało, by dojść głośno do szczytu i odsunąć się na bok. Perka została więc ze swoją imienniczką, która bezlitośnie napierała biodrami z doczepioną zabawką na kobiecość rudowłosej. Czarownica dobrze zgadła, jaki to przedmiot użyła blondynka w ich figlach, z wprawą i entuzjazmem. Perka pochwyciła swoje piersi ściskając je w rytm gwałtownych ataków. Wpatrywała się w Zosię z trudem łapiąc oddech między jęknięciami. Blondynka również bawiła się swoim biustem dociskając twardy przedmiot do wnętrza kochanki. Raz po raz… dyszała podniecona i przyspieszała ruchy, brutalnie traktując ciało Zosi i chcąc wydusić z jej ust kolejny jęk szczytowania.
- Weź… mnie od… od tyłu. - Perka z trudem wyjęczała swoje pragnienie.
- No to… wiesz… musisz się obrócić…- blondynka odsunęła się i opuściła spragnione dotyku ciało rudowłosej kochanki, czekając aż przyjmie pozycję.
Czarownica przytaknęła i obróciła się, mocno wypinając się w kierunku swojej imienniczki.
“Uzbrojona” Zosia nabiła pupę imienniczki na swój oręż, stanowczo i gwałtownie podbijając jej ciało energicznymi ruchami i twardą obecnością. Piersi czarownicy zakołysały się hipnotyzująco, przyciągając spojrzenia Jagody i Basi.
Perka zaskomlała czując jak spory przedmiot wypełnia jej wnętrze. Znieruchomiała walcząc z protestującym ciałem. Przedmiot rozpychał się w niej boleśnie i Zosi niemal zdawało się, że przedmiot dotyka jej gardła, utrudniając oddech.
Jej kochanka jednak podążała za rozwojem sytuacji, a ten najwyraźniej nie zakładał delikatności w zabawie. Trzymając mocno biodra rudowłosej kochanki, jasnowłosa gospodyni nadawała figlom brutalne i energiczne tempo, a wraz z figlami ruchom biustu. Z każdym kolejnym atakiem perwersyjna przyjemność zaczynała wygrywać z bólem i jęki Perki przeradzały się w pomruki rozkoszy. Oparła głowę o podłogę wypinając się mocniej w stronę kochanki. A blondynka uznała ten akt poddania się jako impuls do mocniejszego napierania ciałem na kochankę. Dyszała głośno z wysiłku i pożądania kolejnymi ruchami dociskając ciało Perki do podłogi i doprowadzając je do ekstazy. Ruda czarownica doszła z głośnym okrzykiem wbijając paznokcie w podłogę. Jej ciało drżało intensywnie, a nogi odmawiały posłuszeństwa uparcie rozsuwając się na boki.
- Chyba… chyba… mi się udało… prawda.- wydyszała z trudem blondynka dając Perce klapsa na koniec.
- Tak… to było niesamowite. - Zosia osunęła się na podłogę. Czuła, że powrót autem może być bardzo trudny. Może da poprowadzić Jagodzie, a sama walnie się z tyłu, z tyłkiem w górze?
- Mój pierwszy raz… taki raz. Wiesz… z Basią jest delikatniej. - zaśmiała się blondynka.
- Jestem sobie to w stanie wyobrazić. - Perka uśmiechnęła się do Basi ponad ramieniem. - Masz ochotę na rewanż?
- Na koniec? Tak.- zaśmiała się imienniczka czarownicy. - Bo po czymś takim jak już bym na dziś odpadła.
- Moja pupa już raczej odpada. - Wymruczała Perka i przewrociła się na plecy. Chłód podłogi przyjemnie koił obolałe pośladki.
- Nie wątpię.- zaśmiała się blondynka siadając na podłodze. Po czym spytała.- To co teraz?
Perka zaśmiała się, a przy tym jej biust zafalował.
- To wy jesteście gospodyniami, nie chcę się tu rządzić. - Zosia rozejrzałą się po pozostałych kobietach. - Ja mogę sobie wyobrazić jedynie trzy języczki wylizujące mnie z miodu.
- Myślę że to da się załatwić. Basiu?- stwierdziła blondynka, a czarnulka ruszyła w kierunku drzwi, zapewne po ten miód.
- Ta ja może posprzątam stolik, co?- zaproponowała Wilga nieśmiało.
- Mam się położyć na stoliku? - Perka zadała swojej przyjaciółce niewinne pytanie i rozbierając się do końca.
- Zapewne tak będzie wygodnie.- odparła z uśmiechem Jagoda.- Czy może nie?
- Wobec tego proszę o pomoc. - Zosia wyciągnęła ręce by dziewczyny pomogły jej wstać. Obecnie samodzielna próba mogłaby się dla niej skończyć raczej marnie.
Wilga po uprzątnięciu stolika ruszyła ku kochance z miną “a nie mówiłam” i podała dłonie. - Trzeba było się hamować.
- Wiesz, że to akurat mi nigdy nie wychodzi. - Zosia gdy tylko stanęła na nogi objęła przyjaciółkę i pocałowała ją w usta. - Musisz mnie pilnować.
- Ja się do tego nie nadaję…-stwierdziła smętnie okularnica. Obecnie jedyna ubrana osoba w pokoju.
- Ja wiem, że potrafisz. - Zosia mrugnęła do Wilgi i ostrożnie przysiadła na stole by po chwili się na nim położyć.
- Wcale nie...- pisnęła wstydliwie malarka, a po chwili do dwójki kobiet dołączyła trzecia. Z dwoma słoikami miodu.
- To gdzie lejemy? - zapytała.
- A gdzie macie ochotę? - Perka przeciągnęła się eksponując swoje nagie ciało.
- Wszędzie poniżej szyi? Choć na ustach też można. Jednakże miód we włosach jest nieestetyczny.- stwierdziła blondynka Zosia, a Baśka już zaczęła oblewać biust.
- Będę wdzięczna za darowanie moim włosom. - Perka zamruczała czując na sobie dotyk słodkiego płynu.
- Nie ma sprawy.- zachichotała Basia znacząc brzuch Perki miodem. Ruda czarownica zadrżała i wygięła się eksponując swoje piersi. Poczuła jak miód wpłynął do pępka, a jedna strużka zaczęła podążać w kierunku jej kwiatu.
Nie musiała długo czekać, by poczuć tam coś więcej niż strużkę, bo Basia rozlała resztkę miodu po udach i podbrzuszu rudowłosej. I po chwili Zosia zabrała się za dekolt, bartniczka lizała brzuch i podbrzusze, a język Jagody muskał uda i łono… trzy języczki pospiesznie zlizujące lepki złoty płyn z ciała Perki. Słodki zapach był odurzający, ruda czarownica chwyciła się mocno krawędzi stołu by nieco zapanować nad drżeniem własnego ciała, któremu te dziwne pieszczoty sprawiały nad wyraz, dużo przyjemności. Te pieszczoty ze strony trzech kobiet ciągnęły się dość długo. Ich usta skrupulatnie wodziły po jej ciele, zlizując kolejne kropelki. Ta zabawa sprawiała, że poza okazjonalnym chichotem dziewczyny milczały, wielbiąc ciało Perki dotykiem swoich ust. Zosia jednak nie milczała. Cichy pomruk zadowolenia szybko przerodził się w jęki towarzyszące każdemu momentowi, w którym języki dziewczyn natrafiały na co wrażliwsze części ciała rudej czarownicy.
Te jednak w żadnym miejscu nie pozostawały długo. Niczym pracowite pszczółki zajmowały się czyszczeniem ciała swej królowej. A Perka wiła się na blacie, czując że jej kwiat jej wilgotny nie tylko od miodu. Była to rozkoszna tortura, bo jej kobiecość nie była muskana zbyt często. Dziewczyny zajęły się przede wszystkim lekkim miodem… coraz bardziej upojone alkoholem który zawierał. Ciało Zosi robiło się więc coraz bardziej czyste, ale i coraz bardziej rozpalone. Perka z trudem utrzymywała dłonie na blacie. Jeszcze chwila i gotowa była sama zacząć się dotykać. Pojękiwała cicho drżąc na całym ciele z rozkoszy. Przyjemność zmieniała się w słodką torturę, bo trzy pracowite pszczółki zajęte swoją pracą, nie zwracały uwagi na jej potrzeby. Ich języczki prowokująco smyrały po jej skórze wyznaczając szlaki rozkoszy.
Ruda czarownica, niezbyt będąc w stanie wydusić z siebie słowo, sięgnęła do własnej kobiecości i zaczęła delikatnie drażnić, wciąż nieco zabrudzone miodem, miejsce.
To w końcu przyciągnęło uwagę malarki, której zwinny języczek zabrał się za czyszczenie tego miejsca. Perka pochwyciła ją delikatnie za głowę i docisnęła do swego kwiatu. Czuła, że zaraz eksploduje.
- Alee…- próbowała zaprotestować okularnica. Niemniej szybko poddała się sytuacji, sięgając językiem głębiej i poruszając nim szybciej.
- Proszę Jagódko… mocniej… - Perka nieco poluzowała chwyt na włosach Wilgi, ale ochoczo napierała biodrami na twarz kochanki.
- Mhmm… - odparła dziewczyna spełniając polecenie, a pozostałe dwie pszczółki zajęły się twardymi karmelkami zdobiącymi piersi Zosi za pomocą swoich ust.
Jęki Perki przerodziły się w okrzyki rozkoszy gdy cały czas ocierała się o szczyt. Nie mogła dojść. Wiedziała, że potrzebuje czegoś mocniejszego i ten słodki stan tuż przed sprawiał, że jej ciało wiło się na stole. I znów zaczęła się owa tortura, bo pszczółki wszak są od spełniania swoich obowiązków wobec królowej, a nie własnej inicjatywy. Tak i tu dziewczyny nie posuwały się dalej w pieszczotach, ograniczając do ust i języków muskających ciało Zosi.
- Proszę… wsuńcie we mnie.. cokolwiek…. - Niestety Perka też już nie była w stanie myśleć. Chciała tylko zaspokojenia. najchętniej wbiłaby w siebie palce… lub nawet całą dłoń.
Ten kaprys spełniła Jagoda zanurzając palce dłoni w spragnionym dotyku kwiatuszku kochanki. Najpierw delikatnie, potem coraz śmielej poruszając palcami w jej intymnym zakątku.
- Tak.. tak.. tak… - Perka doszła z głośnym okrzykiem. Jej ciało opadło ciężko na stół.
- Chyba ci się podobało.- zaśmiała się druga Zosia całując pierwszą w usta drapieżnie.
Perka przytaknęła ruchem głowy odpowiadając łapczywie na pocałunek.
- To był bardzo intensywny wieczór.- stwierdziła z uśmiechem Basia, a jej partnerka przytaknęła głową. Widać było, że obu gospodyniom trochę brakowało pomysłów na dalszą zabawę. Nie były Świergą i Rutą… to pewne. Perka jeszcze przez chwilę całowała swoją imienniczkę pozwalając ciału ochłonąć. Musiała przyznać, że po tym dniu nawet jej wygłodzone ciało było zaspokojone. Niespiesznie zakończyła pocałunek i usiadła na stole. Szybko pożałowała czując jak bardzo obolała jej jej pupa.
- Jesteście wspaniałymi gospodyniami. - Zerknęła na własną przyjaciółkę. Nadal niepokoiło ją, że Jagoda nawet nie chciała się rozebrać.
- Bez przesady… nie dałyśmy wam się porządnie najeść.- zachichotała blondynka. A okularnica zdobyła się na cichy protest.
- I tak nie byłyśmy bardzo głodne.
- Ja tam się nieco najadłam. - Perka oblizała lubieżnie usta. - A może udało wam się znaleźć ten zwykły miód? Pytałam o niego w piwniczce.
- Tak. Mamy go.- odparła z uśmiechem Basia.- Jeden słoiczek, ale nie z naszej pasieki. Przywiozłam kiedyś z targów zdrowej żywności.
- To chętnie odkupię. - Perka zsunęła się ze stołu czując ulgę gdy jej pupa straciła kontakt z twardym podłożem.
- To chodźmy do kuchni.- rzekła z uśmiechem Basia ruszając przodem.
Ruda czarownica ruszyła za nią nie zważając na to, że jest zupełnie naga.
W kuchni Basia nie zważając na Zosię zaczęła gmerać w lodówce.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172