Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2018, 22:43   #85
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Trwało to kilka długich chwil, po których nagle się odezwał, choć słowa nie były kierowane do Ann czy innych glin wokoło.
- Nie możesz pozwolić, aby podłączył komputer! - chwila ciszy i znacznie głośniejsze, przerażone - ZNISZCZ GO!
Potem zamilkł, zamykają oczy.
Ann bezwiednie zacisnęła tę w pełni ludzką dłoń. Zastanawiała się teraz, czy cały wysiłek Remo i jej nie został właśnie zmarnowany przez nieudolność tej dziwnej policjantki. Jak to mówią: Jeśli chcesz by coś zostało dobrze zrobione - Zrób to sam! Nie chciała jednak łamać słowa, które dała ojcu. Zdawała sobie sprawę, że sama nie dogoniłaby zbiega. Zwłaszcza z ochroniarzem na karku, ale dlaczego trafiła jej się akurat Wierzbowski? W tej sytuacji pozostawało jedynie czekanie i próba odczytania rozwoju sytuacji z twarzy stojącego obok gliniarza.
- Co zrobił?! - głos nieznajomego nie był wiele cichszy od wcześniejszego krzyku. Przez chwilę milczał, zanim powtórzył. - Leah, co zdążył zrobić?!
Bardziej natarczywie, jakby osoba po drugiej stronie nie odpowiadała. Większość glin w okolicy zamarła, podświadomie czując, że to coś ważnego.
~Cholera!~ Pomyślała Ann uruchamiając holofon. Jeśli cokolwiek dostało się do sieci, kto mógł to najszybciej wykryć jeśli nie hakerzy? Może byli w stanie zablokować przecieki? Odruchowo wybrała numer Remo. Miała nadzieję, że szybko odbierze. Może sekundy były teraz bezcenne.
"Numer jest obecnie niedostępny."
Kobiecy głos odezwał się natychmiast po wybraniu numeru. Tymczasem rozmowa nieznajomego z Wierzbowsky trwała dalej.
- Nie wiem - mężczyzna odezwał się po kolejnej chwili przerwy. - Musisz jak najszybciej zebrać to co zostało i przywieźć do mnie!
Ann westchnęła przeczuwając, że ziściły się jej najgorsze obawy. Prawdopodobnie po sieci szalała właśnie niczym nie ograniczana sztuczna inteligencja, a ona była w tej sytuacji zupełnie bezradna. Nienawidziła tego uczucia.
- Czy jestem jeszcze potrzebna? - Spytała policjanta, który monitorował działania Wierzbowski.
Nie zwrócił na nią uwagi, zupełnie pochłonięty rozmową. Zresztą on nawet nie miał munduru w przeciwieństwie do kilku innych. W tym Moty.
- Wydaje mi się… - zaczął ten, ale zagłuszył mu krzyk.
- Nie, czekaj! Jadę do ciebie… - mężczyzna urwał, zaklął i coś zaczął wybierać na holo.
- Co się panu wydaje? - Zapytała Motę Azjatka coraz bardziej zniecierpliwiona. Miała wrażenie, że teraz, w tym miejscu, zupełnie marnuje czas.
- Że może pani iść, jeśli tylko pani zapewni, że będzie dostępna pod wcześniejszym numerem! - Mota musiał podnieść głos, bo ten gadający z Wierzbovsky znów się z nią połączył.
- Nie, ja muszę do ciebie! - powiedział szybko. - Muszę być tam gdzie on to wpiął. Gdzie jesteś?! Trzeba sprawdzić sieć. Zadzwonię do tych z Blank Page, to chyba to co oni wcześniej złapali.
Podbiegł do motoru, którym wcześniej starał się uciec martwy już zbieg. Obecnie jakiś gliniarz zabezpieczał teren taśmą.
- Dajcie mi ten motor! - krzyknął i dobiegł do maszyny, stawiając ją na koła.
Może Blank Page dawało jakąś szansę na to, że AI nie przedostanie się do ogólnodostepnej sieci, ale trzeba było działać szybko. Ann miała nadzieję że mężczyzna zbierający motor z chodnika zdaje sobie z tego sprawę. Wyglądał na przestraszonego, a więc musiał mieć jakieś pojęcie o tym co się dzieje.
- Nigdzie się nie wybieram. - Odpowiedziała Motcie. - Niech ten policjant - wskazała na szarpiącego się z maszyną funkcjonariusza - zadzwoni do mnie, jeśli będzie chciał więcej informacji o tym co mogło przeciec z tego skradzionego z posterunku dysku do sieci. A tak na marginesie… sprawdziliście czy ten android, zamieszany w śmierć Amandy Tomkins ciągle czeka grzecznie na przesłuchanie? W sumie wcale by mnie nie zdziwiło gdyby też wam się zawieruszył.
- Przekażę mu - burknął młody detektyw. Tamten już, z problemami, odjeżdżał. - Widziałem go po tym jak zaczęło się to wszystko - gestykulował nerwowo w stronę posterunku. - Siedział zamknięty i nie wykonywał gwałtownych ruchów. Wszystko co elektroniczne zwariowało, a on siedział.
- Ciekawe…. - Dziewczyna popatrzyła uważnie na niego. - Możemy sprawdzić czy nadal nic się nie zmieniło?
- Na pewno sprawdzimy - odparł, świdrując ją wzrokiem jawnie sugerującym, że zrobi to już pod jej nieobecność. Jakimś dziwnym trafem nie przejawiał do Ann sympatii.
Azjatka wzruszyła ramionami. Ten policjant nie wydawał się szczególnie bystry, a jej nie zależało na jego opinii. Skoro znajomi Remo zostaną poproszeni przez policję o pomoc, to ostatecznie i tak dowie się o wszystkim co się stało lub nie stało.
- Skoro więc nie jestem potrzebna znikam. Dowidzenia. - Dodała jeszcze i ruszyła w kierunku budynku Corp Techu. - Sprawdźmy co się dzieje w Firmie, po tym całym zamachu. - Powiedziała do Dru, gdy oddalili się na tyle, że policja nie mogła jej słyszeć.
- Wiadomości twierdzą, że naliczono dziesięć zapalnych ognisk. C-Tower wciąż stoi - poinformował ją sucho ochroniarz. - To daleki spacer, sugeruję metro. O ile jeździ.
Wskazał trasę. Do samej stacji mieli kawałek, a przecież nie było nawet pewne, czy po tym wszystkim jeżdżą pociągi.
- No nie wiem… - Ann pokręciła głową. - To idealne miejsce na kolejny zamach. Nie wiadomo czy mamy to już za sobą. Skoro trzy mile to dla ciebie problem, to możemy jechać samochodem, ale twoim. Nie lubię kierować w korkach.
- Zwykle jedzie autopilot, ale dzisiaj… - zawiesił głos, wzruszył ramionami i skierował się w stronę jednej z żółtych taksówek, tej z tych ciągle mających kierowcę. Machnął i tamten zaczął podjeżdżać. - Panie przodem.
Azjatka wcisnęła się na siedzenie z tyłu i ponownie spróbowała wybrać telefon Kye. Ta cisza z jego strony była zdecydowanie niepokojąca. Taksówka ruszyła, kierowca nie zadawał zbędnych pytań, nie mając kompletnie ochoty podejmować dialogu z groźnie wyglądającym Dru. Holo Remo milczało tak samo jak wcześniej, kiedy samochód zaczął powoli przebijać się przez korki. W tym chaosie magnetyczne samochody były jedynym co poruszało się sprawnie, powyżej zakorkowanymi drogami i zapchanymi chodnikami.

Przejechali już w stronę C-Tower spory kawałek, kiedy holofon Remo znów zaczął odpowiadać. Co prawda haker nie odbierał, ale wrócił sygnał.
Ann wystukała na klawiaturze krótką wiadomość:
"Jadę do Firmy. Sprawa jest pilna. Musimy się zobaczyć."
Wolała nie pisać nic więcej. Nie miała pojęcia gdzie jest to co wyciekło z uczelni dzięki niekompetencji policji. Mogło przejąć sieć komórkową i nie wiadomo co jeszcze.
Ciągle nie odpisywał, ale niedługo po tym jak jego holo odzyskało zasięg, Ann zobaczyła połączenie z nieznanego numeru.
- Słucham? - Odezwała się z rezerwą inicjując połączenie.
- Ann? Tu Jonathan Parkins. Mam twój numer od pewnej pani policjant - mówił szybko, swoim zwyczajowym pogodnym tonem, w którym jednakże dało się wychwycić pośpiech. - Masz może jakiś specjalny kontakt z Remo? Bo trochę się tu pali pod nogami.
- Niestety, nie mogę nawiązać z nim połączenia. - Odpowiedziała. - Rozumiem, że policja już z wami rozmawiała? Słyszałam, że mieli wezwać na pomoc kawalerię.
- Nie gadaj, że już wszystko wiesz! Kogo podsłuchujesz? - zapytał ciekawie. Miała wrażenie, że tam po drugiej stronie machnął ręką. - Zresztą, daj znać jak tylko będzie na linii, albo powiedz mu, żeby do mnie oddzwonił. Potrzebujemy wszystkiego co zdążył wcześniej wygrzebać z serwera.
- Jasne, przekażę mu. - Nie skomentowała jego pytania. - Jadę właśnie do Firmy. Jeśli w międzyczasie się nie odezwie, spróbuję dopaść go osobiście.
- Dzięki - rzucił i rozłączył się.
Dziewczyna ponownie spróbowała wybrać numer hakera. Jego milczenie było niepokojące.
 
Eleanor jest offline