19-11-2018, 10:27
|
#45 |
Dział Fantasy
Reputacja: 1 | Podsumowanie nocy pierwszej.
Dla większości umęczonych ucieczką z Langwald nadeszła chwila odpoczynku. Nieliczni, którzy zaznali go nieco za dnia podjęli się pilnowania bezpieczeństwa. W nocnej ciszy towarzyszyły im borsuki na ziemi i nietoperze nad głowami. Wartownicy mogli odczuć, że las toleruje ich obecność podobnie, jak ciało wbity weń kamyk: koli w stopę, ale trzeba iść dalej.
Melisie śnił się atak nieumarłych. Bardzo realistyczny. Obudziła się gwałtownie, by wkrótce zasnąć ponownie. Nie ona jedyna. Czyjaś pobudka była na tyle gwałtowna, że z ciemności dobiegł urwany krzyk przerażenia. Źródło dźwięku znajdowało się jednak daleko poza obrębem Waldenhugel.
Truposze faktycznie podążali ich śladem, następując na pięty. Przekonała się o tym dopiero druga warta. Reinhard nie potrafił przeniknąć wzrokiem dalej niż na kilkanaście kroków. Był przy tym mało wyczulony na dźwięki. Wolf podszedł go bez problemu. - Idą - syknął. - Ze wschodu, od kotlinki zmierza ku nam jakaś grupa. Wyglądają jak koszmary.
Szybko zagaszone ognie pozwoliły skryć osadę przed wzrokiem nieznajomych. Silny wiatr pozbył się dymu i resztek jego woni. Intruzi nawet nie zbliżyli się do osady. Idąc kłócili się o marszrutę i niewygody leśnej wędrówki. Jeden z wędrowców łudząco przypominał potwora sprzed bram Langwaldu – podróżował bez dotykania ziemi stopami. Zdjęci trwogą na samo wspomnienie wartownicy zastygli w przerażeniu aż stwory nie zniknęły z pola widzenia a otaczające ich dźwięki nie umilkły. Reinhard +1 PO
O budzącym grozę spotkaniu reszta uchodźców dowiedziała się dopiero rankiem. Od teraz każdy szmer mógł oznaczać wszystko. Skrajnie widmo przeżycia lub rychłego zgonu. |
| |