Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2007, 01:23   #87
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Wyzwania życia nie mają cię sparaliżować, one mają ci pomóc odkryć, kim jesteś.
B. J. Reagon



John Whiterook

Come-What-May
- Tak i może jeszcze wypijemy wódki, żeby wzmocnić naszą przyjaźń? - parsknął niezadowolony i ruszył szybciej w kierunku krzaków. Pomimo braku umiejętności łażenia po drzewach, Edgar nadrabiał szybkością i zwinnością. Albo po prostu z czystej złośliwości wybrał jak najbardziej zarośniętą ścieżkę. W końcu, po dłuższej walce z ostrymi gałęziami, wrednymi nagle wystawiającymi korzeniami, liśćmi włażącymi za koszulę i jeszcze kilkoma innymi równie ciekawymi "ozdobnikami ścieżki" wyszliście na małą polankę z wysokim grubym drzewem na środku. Była to wierzba płacząca - co właściwie taki tym drzewa tu robił, nie miałeś pojęcia. Ale zresztą, tutaj rzadko coś się zgadza z logiką. A raczej logiką normalnego człowieka. Na drzewie, a dokładniej dość niskim konarze, wisiał koszyk. A w środku jedzenie.
- Hm, ciekawe co na lunch mi przygotowała. - rzucił kot raczej do siebie zębami ściągając koszyk z drzewa i niecierpliwie zagłębiając się w odmętach chustki, w którą zawinięto dwie bułki z szynką, sałatą i pomidorem i trzy kabanosy.
- Częstujesz się, czy nie? - Edgar zdawał się sugerować, że bułki są zrobione specjalnie dla ciebie. Sam zabrał się za kabanosy. - Chciałeś "normalne żarcie", to masz.
Kiedy już jedna kiełbaska zniknęła w jego brzuchu, jakby się lekko zrelaksował.
- No dobra, pewnie cię interesuje skąd się wzięło to jedzenie? - a jego mina wyrażał "bo nawet nie myśl, że będę ci o przodkach opowiadał" - Tylko nie wyobrażaj sobie czegoś w stylu "stoliczku - nakryj się", magia nie istnieje.
Zauważył, że palnął głupotę.
- No dobrze, TAKA magia nie istnieje.
Pazurem na ziemi narysował dwa kręgi o wspólnym środku. Przegryzł kabanosa.
- To jest Wnętrze - wskazał na środek - To pierwsza Sfera, a to Druga. - najpierw dotknął łapą wewnętrznego kręgu, potem zewnętrznego. - One dzielą się jeszcze na mniejsze Sfery. Takim jak tobie - Edgar dorwał się do twarożku, którego sam wcześniej nie zauważyłeś w koszyku. - to wszystko jedno. Podróżujecie bez większych problemów, budząc się to tu to tam. Im bliżej środka tym krótszy dzień. - jego głos wskazywał na całkowite znudzenie tematem. - Ja nie o tym chciałem. Tacy jak ja - Strażnicy, jesteśmy panami danej mniejszej ze stref, ale nie możemy jej opuszczać. Codziennie jesteśmy kimś innym i codziennie widzimy inny świat. - skończył jeść i wyłożył się na zielonej trawce. - A Szamani podróżują albo tak albo tak. We własnych ciałach są w stanie przechodzić przez każdą strefę, o ile strażnicy się na godzą. Z czego jasno wynika, że jestem dokarmiany raz dziennie przez Ninę. Wiesz, ta zażyłość krwi, o której wspominałem.




Mathab Szazandi


DD-Et-My

Oczy muszą przez chwilę przywyknąć do ciemności, gdyż wyłącznik zdaje się nie działać. Pewnie przepaliła się żarówka. Zdarza się.
- No, no, no. Ktoś nowy. - słyszysz wysoki, chłopięcy głos. Na parapecie siedzi ciemniejsza postać. Światło w końcu zaskakuje. Przeciętny dwunastolatek, z przydługimi włosami. Ubrany na czarno (sweter+za szerokie jeansy). W jego oczach iskrzy jednak coś nie dobrego. - Pobawimy się?
Jesteś pewien, że przed chwilą go tu nie było. W powietrzu unosi się mdły zapach snu. Dzieciak podchodzi bliżej.
- Tak dawno nie było kogoś, kto by chciał zagrać.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline