* * *
pokój 446 w międzyczasie
Shannon obserwowała kobietę życzliwym wzrokiem.
- O co się pokłóciliście? - zapytał Jack.
- Już nawet nie pamiętam, drobiazg jakiś... Nie, już wiem... Chyba o to, że znowu zeszliśmy na temat przeprowadzki... Mąż chciał przenieść do Bostonu, skąd pochodzi... Ma tam całą swoja rodzinę i przyjaciół.... A mnie wcale tam nie było po drodze... - Często miewaliście takie "ciche dni"? – kontynuował Jack.
- Ostatnio coraz częściej... Od kilku miesięcy, może roku – kobieta rozmawiała już całkiem spokojnie, widać rozmowa dobrze jej służyła. Odpowiadała na pytania coraz pewniejszym tonem.
- Jakim był mężem, ojcem? – zapytał bezpośrednio Jack
- Nie będę ukrywała, że nam nie układało się... Właściwie od dłuższego czasu rozmawialiśmy o separacji... Właściwie ja chciałam, bo Steven chciał po prostu zmienić otoczenie. Mówił, ze to naprawi nas związek – kobieta lekko uniosła brwi do góry robiąc przy tym wątpiącą minę
– Rzadko bywał w domu. Dopiero ostatnio starał się wszystko nadrabiać... Nie wiem... Ojcem był dobrym chyba... Nie mam mu nic do zarzucenia, może poza tym , że nie poświęcał nam zbyt wiele czasu, ale ktoś musiał na to wszystko pracować – dodała, jakby sama chciała siebie przekonać
– Boże, co ja powiem dzieciom? – łamiącym się głosem kobieta zakryła dłonią usta patrząc przerażonym wzrokiem na Shannon.
Shannon opuściła wzrok wyczekując chwilę, jakby dawała kobiecie czas na pozbieranie się i sobie na uszanowanie w zrozumieniu położenia tragedii rodzinnej. Następnie podnosząc swój łagodny lecz stanowczy wzrok zapytała:
- Czy przychodzi pani do głowy, kto mógłby zabić pani męża? Czy jest ktoś komu jego śmierć mogłaby przynieść korzyść? – zapytała Shannon.
- Nie. Nie mieliśmy wrogów. Zresztą nie wiem. Nie sądzę – kobieta zastanawiała się.
– Myślałam nad tym, głowiąc się kto mógłby coś takiego zrobić, lecz naprawdę nie mam pojęcia... - Czy pani mąż miał kochankę? – Shannon zapytała bez ceregieli.
- Nie! – kobieta odpowiedziała natychmiast –
Jestem pewna, że nie. – dodała spuszczając wzrok.
- A Pani ? - Shannon pytała nieugięcie szukając wzroku podejrzanej.
Kobieta wyraźnie zmieszana naprała kawy w usta przeciągając odpowiedź.
- Tak. Miałam... – przemówiła
– Proszę nie wywlekać tych spraw, proszę o dyskrecję, zapewniam, że David nie ma z tym nic wspólnego... – kobieta ożywiona patrzyła po sędziach –
Jeśli moja rodzina i rodzina Stevena dowie się o tym, to ja nie wyobrażam sobie dalszego życia... Oni mi nie wybaczą – kobieta ze łzami w oczach patrzyła na Shannon
– Właściwie to był powód naszego kryzysu... - Planowaliście rozwód? – zapytała Shannon sucho.
- Steven nie chciał o tym słyszeć... – kobieta westchnęła głęboko –
Mówił, że po jego trupie... Pokój 446A
Alan otrzymał wiadomość.
[ukryj=kset]
Cytat:
1. Kate pracowała przed odejściem z pracy w szkole podstawowej w Evanston jako nauczycielka. Z wykształcenia jest magistrem geografii i tegoż przedmiotu nauczała.
2. Dwa mandaty drogowe: jeden sprzed 6 miesięcy, drugi sprzed 2 tygodni wystawione przez policję stanową na autostradzie I–94W; przekroczenie prędkości o 20 i 18 MHR.
3. Jeden rekord kryminalny - za jazdę pod wpływem, dokładniej alkoholu – 1.6 promila, sprzed roku. Zawieszone prawo jazdy na pół roku.
4. Razem z nieboszczykiem mężem zarejestrowana w poradni małżeńskiej „Duet” 31 marca 2018 roku.
Jeśli chodzi o jej męża, to był prawnikiem w kancelarii chicagowskiej "Lewis & Associates". Prowadzą sprawy cywilne oraz osób prawnych. Wiesz rozwody, spadki, odszkodowania, także prawo finansowe i podatkowe... Nie chce włamywać się do ich bazy danych, bo przecież masz dostęp do jego pracy z urzędu...
Mieszkanie wynająłem w hotelu Westin Chicago na 620 South Shore Drive.
Pojutrze przyjeżdżam.
Bob
|
[/ukryj]
* * *
Miejsce zbrodni, Dempster Street, Chicago około 17.40 HR
Jane wypaliła papierosa na werandzie domu przyglądając się okolicy. Całkiem piękna okolica. Ta część miasta, w której ceny domy sięgają niebotycznych pułapów. Wspaniała lokalizacja. Jeziorny wiatr rozwiał jej włosy. Poprawiła kosmyk niesfornie trzepoczący jej przy nosie.
Degas rozejrzał się po domu w poszukiwaniu laptopa. Nie znalazł czego szukał i wyraźnie zawiedziony rozejrzał się po przedpokoju. Wychodząc z domu mijając Jane rzucił przez ramię:
– Nie znalazłem laptopa... Nawet stacjonarnego.. Jak Ci ludzie w dzisiejszych czasach mogli żyć bez komputera i sieci? - Degas westchnął retorycznie, zatrzymując się na schodkach werandy.
Partnerka wzruszyła ramionami strzelając dogasającym niedopałkiem na równiutko skoszony trawnik soczystej zieleni.
Sędziowie skierowali swoje kroki w kierunku domu z naprzeciwka.
Jane przechodząc przez ulicę zerknęła przez ramię na dom po lewej stronie i w oknie ujrzała młodą dziewczynę.
Drzwi otworzył im mężczyzna średniego wzrostu, koło pięćdziesiątki, który najwyraźniej oczekiwał ich przyjścia, gdyż nie zdążyli podnieść ręki do przycisku dzwonka. Miał bladą twarz, z lekka siwiejące włosy i duże czarne okulary na nosie. Nerwowo przestępując z nogi na nogę zaprosił sędziów do środka. Dom był bardzo zadbany. Widać w nim było ład, porządek i gustowne dobranie kolorów ścian do antycznych mebli. Na ścianach widniały dziesiątki rodzinnych fotografii, na których najczęściej przejawiały się twarze Toma w towarzystwie jego żony, jak i dwójki dzieci, których wiek na poszczególnych zdjęciach rósł w miarę ich dojrzewania.
- Kiedy pan poznał Lewisa? – Jane zapytała zdawkowo, lustrując wnętrze domu, po rutynowych uprzejmościach przywitania.
- Kiedy kupili dom – odpowiedział mężczyzna –
Kilka lat temu, dokładnie pięć, nie przepraszam sześć. Wprowadzili się sześć lat temu. – dodał poprawiając okulary.
- Gdzie pan pracuje? – kolejne suche pytanie Jane.
– Jestem głównym księgowym w Delaware Industries Corporation – dodał mężczyzna łamiącym się głosem
– Chyba nie jestem podejrzany? Czy to jest formalne przesłuchanie? Jestem świadkiem? – pytał Tom wyraźnie nie w humorze.
- I o której pan wraca do domu? – pytała dalej Jane nie zwracając póki co uwagi na pytania mężczyzny, notując przy tym jego odpowiedzi w notesie. Było to raczej działanie na wyobraźnię mężczyzny, gdyż komunikatory sędziów już dawno włączone nagrywały wszystko od momentu przekroczenia progu rezydencji.
- Ja pracuję z domu – odpowiedział przeczesując przerzedzone włosy spoconą ręką
– Jeśli chodzi o ten dzień to byłem zajęty. Pracowałem od rana do trzeciej po południu nad bilansami firmy przed zamknięciem miesiąca Od 10.00 rano do czternastej miałem konferencję telefoniczną ze współpracownikami.