Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2007, 01:42   #59
Niles Elmwood
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
* * *
pokój 446
w międzyczasie


Shannon obserwowała kobietę życzliwym wzrokiem.
- O co się pokłóciliście? - zapytał Jack.
- Już nawet nie pamiętam, drobiazg jakiś... Nie, już wiem... Chyba o to, że znowu zeszliśmy na temat przeprowadzki... Mąż chciał przenieść do Bostonu, skąd pochodzi... Ma tam całą swoja rodzinę i przyjaciół.... A mnie wcale tam nie było po drodze...
- Często miewaliście takie "ciche dni"? – kontynuował Jack.
- Ostatnio coraz częściej... Od kilku miesięcy, może roku – kobieta rozmawiała już całkiem spokojnie, widać rozmowa dobrze jej służyła. Odpowiadała na pytania coraz pewniejszym tonem.
- Jakim był mężem, ojcem? – zapytał bezpośrednio Jack
- Nie będę ukrywała, że nam nie układało się... Właściwie od dłuższego czasu rozmawialiśmy o separacji... Właściwie ja chciałam, bo Steven chciał po prostu zmienić otoczenie. Mówił, ze to naprawi nas związek – kobieta lekko uniosła brwi do góry robiąc przy tym wątpiącą minę – Rzadko bywał w domu. Dopiero ostatnio starał się wszystko nadrabiać... Nie wiem... Ojcem był dobrym chyba... Nie mam mu nic do zarzucenia, może poza tym , że nie poświęcał nam zbyt wiele czasu, ale ktoś musiał na to wszystko pracować – dodała, jakby sama chciała siebie przekonać – Boże, co ja powiem dzieciom? – łamiącym się głosem kobieta zakryła dłonią usta patrząc przerażonym wzrokiem na Shannon.

Shannon opuściła wzrok wyczekując chwilę, jakby dawała kobiecie czas na pozbieranie się i sobie na uszanowanie w zrozumieniu położenia tragedii rodzinnej. Następnie podnosząc swój łagodny lecz stanowczy wzrok zapytała:
- Czy przychodzi pani do głowy, kto mógłby zabić pani męża? Czy jest ktoś komu jego śmierć mogłaby przynieść korzyść? – zapytała Shannon.
- Nie. Nie mieliśmy wrogów. Zresztą nie wiem. Nie sądzę – kobieta zastanawiała się. – Myślałam nad tym, głowiąc się kto mógłby coś takiego zrobić, lecz naprawdę nie mam pojęcia...
- Czy pani mąż miał kochankę? – Shannon zapytała bez ceregieli.
- Nie! – kobieta odpowiedziała natychmiast – Jestem pewna, że nie. – dodała spuszczając wzrok.
- A Pani ? - Shannon pytała nieugięcie szukając wzroku podejrzanej.
Kobieta wyraźnie zmieszana naprała kawy w usta przeciągając odpowiedź.
- Tak. Miałam... – przemówiła – Proszę nie wywlekać tych spraw, proszę o dyskrecję, zapewniam, że David nie ma z tym nic wspólnego... – kobieta ożywiona patrzyła po sędziach – Jeśli moja rodzina i rodzina Stevena dowie się o tym, to ja nie wyobrażam sobie dalszego życia... Oni mi nie wybaczą – kobieta ze łzami w oczach patrzyła na Shannon – Właściwie to był powód naszego kryzysu...
- Planowaliście rozwód? – zapytała Shannon sucho.
- Steven nie chciał o tym słyszeć... – kobieta westchnęła głęboko – Mówił, że po jego trupie...

Pokój 446A

Alan otrzymał wiadomość.
[ukryj=kset]
Cytat:
1. Kate pracowała przed odejściem z pracy w szkole podstawowej w Evanston jako nauczycielka. Z wykształcenia jest magistrem geografii i tegoż przedmiotu nauczała.
2. Dwa mandaty drogowe: jeden sprzed 6 miesięcy, drugi sprzed 2 tygodni wystawione przez policję stanową na autostradzie I–94W; przekroczenie prędkości o 20 i 18 MHR.
3. Jeden rekord kryminalny - za jazdę pod wpływem, dokładniej alkoholu – 1.6 promila, sprzed roku. Zawieszone prawo jazdy na pół roku.
4. Razem z nieboszczykiem mężem zarejestrowana w poradni małżeńskiej „Duet” 31 marca 2018 roku.

Jeśli chodzi o jej męża, to był prawnikiem w kancelarii chicagowskiej "Lewis & Associates". Prowadzą sprawy cywilne oraz osób prawnych. Wiesz rozwody, spadki, odszkodowania, także prawo finansowe i podatkowe... Nie chce włamywać się do ich bazy danych, bo przecież masz dostęp do jego pracy z urzędu...
Mieszkanie wynająłem w hotelu Westin Chicago na 620 South Shore Drive.
Pojutrze przyjeżdżam.
Bob
[/ukryj]



* * *
Miejsce zbrodni, Dempster Street, Chicago około 17.40 HR


Jane wypaliła papierosa na werandzie domu przyglądając się okolicy. Całkiem piękna okolica. Ta część miasta, w której ceny domy sięgają niebotycznych pułapów. Wspaniała lokalizacja. Jeziorny wiatr rozwiał jej włosy. Poprawiła kosmyk niesfornie trzepoczący jej przy nosie.
Degas rozejrzał się po domu w poszukiwaniu laptopa. Nie znalazł czego szukał i wyraźnie zawiedziony rozejrzał się po przedpokoju. Wychodząc z domu mijając Jane rzucił przez ramię:
– Nie znalazłem laptopa... Nawet stacjonarnego.. Jak Ci ludzie w dzisiejszych czasach mogli żyć bez komputera i sieci? - Degas westchnął retorycznie, zatrzymując się na schodkach werandy.
Partnerka wzruszyła ramionami strzelając dogasającym niedopałkiem na równiutko skoszony trawnik soczystej zieleni.
Sędziowie skierowali swoje kroki w kierunku domu z naprzeciwka.
Jane przechodząc przez ulicę zerknęła przez ramię na dom po lewej stronie i w oknie ujrzała młodą dziewczynę.


Drzwi otworzył im mężczyzna średniego wzrostu, koło pięćdziesiątki, który najwyraźniej oczekiwał ich przyjścia, gdyż nie zdążyli podnieść ręki do przycisku dzwonka. Miał bladą twarz, z lekka siwiejące włosy i duże czarne okulary na nosie. Nerwowo przestępując z nogi na nogę zaprosił sędziów do środka. Dom był bardzo zadbany. Widać w nim było ład, porządek i gustowne dobranie kolorów ścian do antycznych mebli. Na ścianach widniały dziesiątki rodzinnych fotografii, na których najczęściej przejawiały się twarze Toma w towarzystwie jego żony, jak i dwójki dzieci, których wiek na poszczególnych zdjęciach rósł w miarę ich dojrzewania.

- Kiedy pan poznał Lewisa? – Jane zapytała zdawkowo, lustrując wnętrze domu, po rutynowych uprzejmościach przywitania.
- Kiedy kupili dom – odpowiedział mężczyzna – Kilka lat temu, dokładnie pięć, nie przepraszam sześć. Wprowadzili się sześć lat temu. – dodał poprawiając okulary.
- Gdzie pan pracuje? – kolejne suche pytanie Jane.
– Jestem głównym księgowym w Delaware Industries Corporation – dodał mężczyzna łamiącym się głosem – Chyba nie jestem podejrzany? Czy to jest formalne przesłuchanie? Jestem świadkiem? – pytał Tom wyraźnie nie w humorze.
- I o której pan wraca do domu? – pytała dalej Jane nie zwracając póki co uwagi na pytania mężczyzny, notując przy tym jego odpowiedzi w notesie. Było to raczej działanie na wyobraźnię mężczyzny, gdyż komunikatory sędziów już dawno włączone nagrywały wszystko od momentu przekroczenia progu rezydencji.
- Ja pracuję z domu – odpowiedział przeczesując przerzedzone włosy spoconą ręką – Jeśli chodzi o ten dzień to byłem zajęty. Pracowałem od rana do trzeciej po południu nad bilansami firmy przed zamknięciem miesiąca Od 10.00 rano do czternastej miałem konferencję telefoniczną ze współpracownikami.
 

Ostatnio edytowane przez Niles Elmwood : 18-07-2007 o 02:10.
Niles Elmwood jest offline