Poranny trening Eghart odpuścił. Nie z lenistwa jednak, ale by zbiegowiska nie robić. Nagi od pasa w górę kończył się właśnie ochlapywać w korycie do pojenia koni, gdy pojawił się bogato odziany człowiek. Wczorajszy wieczór szumiał jeszcze mu lekko w głowie. Wstrzymał oddech i zanurzył głowę w korycie. Chwile wsłuchiwał się w stłumione woda dźwięki, w miarowe i polne dudnienie krwi w uszach. W końcu zdecydował, że wystarczy. Wyprostował się, potrząsnął głową niczym pies zrastając krople wody i zaczął się ubierać, Osłaniając poznaczoną bliznami klatkę piersiową.
Teraz czekało śniadanie i trzeba było chyba pofatygować się po zezwolenia, co by straż nie ganiała za nim, że z narzędziem pracy chodzi po mieście. No chyba, że ów bogato odziany jegomość przybył by zabrać ich do namiestnika. |