Gdyby Nemrod był bardziej skory do awantur, warunki w jakich przyszło im nocować, pewnie by go zbulwersowały. Nie oczekiwał, że wiedźminom przygotują stos poduch a pod materac podłożą ziarno grochu, ale to co zobaczył przeraziło by nawet niedomytego świniopasa. Przez myśl przeszło mu wrócić do szynkwasu i wziąć normalny pokój, ale przypomniał sobie, że wszystkie miejsca w gospodzie były już zajęte. A skoro Eghard nie protestował i zaległ spokojnie na posłaniu, to i Nemrod postanowił się nie wygłupiać. Rankiem ubrał się i wyszedł przed gospodę obserwując bawiące się przy wozach dzieciaki. Jego uwagę przykuł starzec, który właśnie wyszedł z karczmy sypiąc gromy na rozbrykane bachory. Wiedźmin założył rękę na rękę i spokojnie przyglądał się tej scenie.