Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2018, 18:43   #68
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Spotkali się jeszcze przed wieczorem, nie mając wiele do zrobienia w mieście. Biały Jeleń był zacną gospodą, zapełniającą się o tej porze gośćmi. Jego właściciel nie oferował darmowego jadła i napitków, ale zniżkę już tak. Wszystko dla Bohaterów Sandpoint! I Nuki, bo była razem z nimi. Miasto huczało od plotek, w ostatnich dniach działo się chyba więcej, niż wcześniej na przełomie całego roku. Ku nim zerkano, ale na tym poprzestawano, pozwalając w spokoju porozmawiać i ustalić dalszy plan działania.

- Z tą zasadzką to nie wiem, ani koni nie będziemy mieli, ani nie wiadomo czy tamten przyjdzie...ale przynajmniej obserwować kto opuszcza Sandpoint by można - Lugir niby to pochylony nad kuflem półgłosem dyskutował o pomyśle z zasadzką na koniokradów
- Zgadzam się, nie musimy go złapać, bo koniokradzi nie przybędą i tak. A szeryfa nie ma w mieście - Kilyne odezwała się po przełknięciu kęsa kolacji. Pomimo darmowego jedzenia w Smoku, dziś zapragnęła odmiany od tamtejszej egzotyki. - Warto zapamiętać twarz. Dowody znajdą się później… o ile nie dowiedział się już o porażce wynajętych przez siebie ludzi.
- Jeśli jest w mieście na pewno się dowiedział - rzekł Kas znad kufla piwa, bo jedzenie jak zwykle zdążył już w ekspresowym tempie pochłonąć. - Przecież Huss handlował na targu tymi końmi a i ludzie gadali. Po drodze do Sandpoint odbiliśmy koniokradom stado jednego kupca - wyjaśnił Nuce, która nie była w temacie.
- Ano - potaknął druid - Zapytałbym Arlo kto mógł wiedzieć że będzie jechał na Swallowtail, ale racja że pewnie jest z miasta i wie że koniokradom się nie udało - Lugir przerwał szeptanie, łyknął z kufla i zastanowił się jeszcze chwilę - Więc może to my wleziemy w sam środek pułapki. Mamy coś lepszego niż obserwować kto opuszcza obsadę? Shalelu poszła na południe, Belor na wschód, raczej dziś już nie wrócą.
- Dlatego nie ma co próbować zastawiać dziś pułapki, która może obrócić się przeciw nam. Z goblinami było dużo zamieszania, może inne wydarzenia przeszły niezauważone. Warto zerknąć, czy ktoś nie będzie chciał jednak sprawdzić umówionego miejsca - Kilyne sama nie brzmiała na przekonaną.
- W tym liściku nie było nawet podanej pory dnia - powiedział Kas. - “Trzy dni po festiwalu, w lesie za północną bramą.” Znaczy pewnie nikogo tam nie znajdziemy, ale daleko nie ma, można się rozejrzeć.
- Nie było tam informacji o czasie? - czarnowłosa musiała przyznać, że nie pamięta dokładnej treści. - To rzeczywiście mała szansa. Spróbujemy ile możemy, ale kto musi się wyspać, powinien to zrobić zamiast koczować - tu zwróciła się do Nuki.
- Zapytałbym Arlo, czy pochwalił naszą pomoc. Jak nie, to kradzież na szlaku mogła nie wyjść przez gobliny, a nie przez nas. Bo w rzeczy samej, wiele się działo. - druid też bardziej przekonywał sam siebie niż kogokolwiek innego - Mamy coś żeby uważać że Tsuto i koniokradzi byli częścią tego samego planu?
- Nic - odparła Kilyne po chwili zastanowienia. - Gobliny co prawda zaatakowały naszą karawanę, ale to nie było tak zorganizowane jak atak na Sandpoint. Ktoś ich tu jednak wpuścił, przy czym równie dobrze mógł to być Tsuto. Widzieliśmy, że umiał się dostać do miasta niezauważony. Mimo to spróbuję przyglądać się bramie przez jakiś czas. Zapada zmrok, nikt rozsądny nie będzie chciał wejść lub wyjść o tej porze.
- Nikt rozsądny może nie, ale moja rodzina - odezwała się dotąd milcząca Nuka a jej słowa nie były zbyt wyraźne, bo wciąż zajęta była przeżuwaniem nieco gumowego, choć pysznego kawałka mięsa. - Żartuję - powiedziała już wyraźniej. - Kas pomógł mi ich przekonać, że pomysł z opuszczeniem miasta do najlepszych nie należy, a łatwo nie było. - Wyszczerzyła się do mężczyzny w serdecznym uśmiechu. - Co do planów na dziś, to średnio mogę cokolwiek zdziałać, chyba powinnam się trochę zregenerować - stwierdziła jakby odrobinę zawstydzona. - No i powinnam rozejrzeć się za jakąś robotą dla Ornety i reszty, bo ona żyć mi nie da jeśli będzie musiał jeden dzień bezczynnie siedzieć. Nie słyszeliście, by ktoś szukał do pracy ludzi, którzy znają się na... - zaśmiała się pod nosem - tresurze psów albo akrobatyce. Wiem, wiem, bardzo przydatne umiejętności w tych okolicznościach.
Druid wybuchnął śmiechem, ale po chwili rzucił jednak konkretniejszą odpowiedź
- A może jednak? Na takim odludziu każdy z ręką do zwierząt się przyda, choć tutaj widziałem solidną miarą więcej kóz i owiec niż psów. I, ostatnio, koni. - białowłosy ponownie ściszył głos, wracając do wcześniejszego tematu - Kyline na bramie, Nuka odpoczywa, a ja dalej waham się między pilnowaniem mostów albo plaży. Co z tobą, Kas?
Shoanti ziewnął.
- Dopiję piwo i idę spać - oznajmił. - Też mi się dziś oberwało. Bogowie rękami kapłanów mogą zasklepić rany, ale co juchy z człowieka wyciekło to jego. A od warowania na murach są zwykli strażnicy. Obudzę się, gdyby coś się działo.
- Ale takie psy pasterskie to przydałoby się porządnie wytresować - wróciła do poprzedniego tematu po chwili zastanowienia. - I tutejsi skorzystają i Orneta nie będzie zatruwać życia rodzinie jak się robotą zajmie - pociągnęła z kufla wyraźnie zadowolona ze swojego pomysłu.- Aaa, pytałam o tą Zaldane czy jak jej tam i jej trupę - zwróciła się do Kasa. - Orneta twierdzi, że jeżdżą z nią dwie dziewczyny, które mogą być tancerkami.
- Mhm - Kas kiwnął głową. - A mówiła kiedy i gdzie widziała tą trupę ostatnio?
- Wspominała coś, że jakiś czas temu trupa kręciła się w okolicy Magnimaru. Jak Orneta trochę ochłonie możesz ją jeszcze podpytać, wiesz gdzie jej szukać.
- Tak, jak ochłonie - zgodził się Shoanti. - Dzięki. A, bym zapomniał. - Wyjął metalową odznakę ze skrzydlatym koniem z ogonem węża, godłem Sandpoint, przypiął ją do szaty młodej czarodziejki i wyszczerzył: - Witamy w straży!

Nuka uśmiechnęła się szczerze pokazując przy tym całkiem ładne zęby. - Dziękuję - powiedziała po prostu bo w radości, dumie i ekscytacji, które nią w tym momencie zawładnęły trudno był jej sklecić sensowne zdanie. Dla znajdy, która większość życia spędziła z grupą wędrownych artystów odznaka była naprawdę czymś naprawdę niesamowitym.
 
Bounty jest offline