Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2018, 20:10   #5
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Billy wypił za dużo ostatniego wieczoru. Albo może pił nie to co trzeba. Jak się zastanowić to nie był nawet pewien czym był ten zielony, mętny płyn, który spożyli razem z Rogersem. Teraz bolała go głowa, oczy mu się kleiły ze zmęczenia, a w gardle i na języku odczuwał dokuczliwą suchość. A najgorszym z tego wszystkiego był fakt, że widział jakiegoś robo-psa. Białe szczury jeszcze by zrozumiał, ale to? Jakby tego było mało ta dziwna istota potrafiła mówić! Takiego delirium nie miewał nawet w czasach, gdy pochłaniał jet.

Dopiero po chwili pełnej strachu i konsternacji zauważył, że nie jest jedynym, który widzi to dziwo. Inni również zdawali się podążać za nim wzrokiem, a ten, który jako pierwszy podszedł do Jacksona, nawet go pogłaskał. Czyli to nie mogą być zwidy, chyba że odjechał zupełnie i wszystko to jest jednym wielkim majakiem. Z drugiej strony chyba by nie doszedł do takiego wniosku, gdyby to faktycznie były halucynacje, prawda? Prawda? Pewnie, że prawda. Znaczy trzeba grać swoją rolę i udawać, że wszystko jest w porządku.

Billy podszedł do oficera jako następny. Zasalutował niezbyt energicznym ruchem, ale nie odważył się stanąć na baczność, nogi wolał trzymać w rozkroku. "Zabiję tego Rogersa" pomyślał. Ostrożnie położył swoje papiery na biurko i powiedział:

- Szeregowy Sticky, na rozkaz - umyślnie użył swojej ksywy.

Raz, że i tak wszyscy go tak nazywali, dwa, chociaż kochał babcię, która go wychowała, nie przepadał za swoim nazwiskiem i nie zamierzał go używać tak długo jak to było możliwe. Na szczęście Jacksonowi to wystarczyło, a co jeszcze ważniejsze nie zwrócił uwagi na stan Billy'ego. Być może wiedział, że chłopak miał całonocny dyżur i przez kilka godzin sam składał do kupy dwójkę idiotów, która pobiła się w kolejce do wydawania posiłków. Kilka szklaneczek specyfiku Rogersa, który przedtem spożył nie pomogły mu w tym zadaniu. Sam Rogers, który zdążył się już wówczas schlać do nieprzytomności, również. Niech go szlag.

Oficer oddał Billy'emu papiery, a ten jeszcze raz zasalutował, choć przypominało to bardziej próbę odgarnięcia z czoła grzywki, której zresztą nie miał. Następnie dołączył do tych, którzy już się zameldowali, to jest czarnoskórego mężczyzny oraz, ku kolejnej konsternacji, robo-psa. W Reno, gdzie się wychował, widział nie takie cuda. Cybernetyczne protezy, broń energetyczna, roboty, nie mówiąc już o tym co widział na odlocie w piwnicy Jacka Albertsa, ale psa o konstrukcji w dużej części metalowej dotąd nie spotkał. A nawet gdyby spotkał to chyba by nie przypuszczał, że takowy może zostać żołnierzem.

Cholera, trzeba zacząć trzeźwo patrzeć na świat. "Od dzisiaj nie piję" postanowił. Zaraz potem obiecał sobie, że przy pierwszej lepszej okazji prześpi się choć kilka godzin.
 
Col Frost jest offline