Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2018, 20:35   #72
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
19/12





Jarosław Rybak - "Nieznana historia 62. Kompanii Specjalnej Wojska Polskiego"
Gatunek: literatura faktu, reportaż, wojenna.
Ilość str.: ok 220
Pierwsze wydanie: Wydawnictwo CreatioPR, wydanie drugie, poprawione i uzupełnione; Warszawa 2017



- Kolejna książka tego samego autora. I kolejny, pozytywny odbiór i autora i książki. Książka napisana na zasadzie zbiorów wspomnień byłych komandosów owej tytułowej jednostki. Ze sporą ilością zdjęć archiwalnych, głównie z ćwiczeń czy jakichś okazji. Wszystkie czarno - białe, "z epoki", w mundurach i sprzęcie używanym wówczas. Po fotografiach aż tak nie widać, że ma się doczynienia z komandosami bo charakterystyczne szare mundury "w deszczyk", karabinki, hełmy czy inne oporządzenie raczej wtapiają ich w szarą, żołnierską masą z tamtej epoki. Dopiero zdjęcia "desantów" czyli ze spadochronami, podczas skoków czy w ekwipunku nurka pokazują, że to nie taka tam kolejna kompania piechoty.

- Swoistym też przewodnikiem po książce jest kronika oddziału jaką prowadzono od założenia kompani w latach 60-tych aż do jej rozwiązania w połowie lat 90-tych.

- Książka jest ciekawym peryskopem w przeszłość. W nie tak wcale odległe dekady a jak bardzo już różne od tego świata co mamy za oknem. To peryskop do szarego, analogowego świata przedzielonego żelazną kurtyną. I wgląd w ludzi którzy mieli za zadanie za niego walczyć i umierać. Nie tylko w pierwszym szeregu ale o kilkadziesiąt czy kilkaset kilometrów przed. Z ciągłą groźbą atomowego grzyba za plecami, z ciągłym parciem na wykonanie zadania które jest jedynym priorytetem istnienia takiej jednostki. A głównym zadaniem, przez większość peerelowskiego epizodu tej jednostki był przerzut przez linię frontu, namierzenie i zniszczenie rakiet balistycznych zanim odpalą swój ładunek na przykład na jakieś polskie miasto.

- Książka pokazuje warunki bytowania i treningu takich specjalsów z tamtej epoki. Jak ich szkolono, jak pobudzano do pomysłowości i inicjatywy, jak urządzano na nich obławy połączonych sił milicji, WSW, harcerzy, PKP i wszelkiego aparatu państwowego podczas wykonywania zadania. Jak urządzano bytowania czyli dziś pewnie byśmy nazwali obozami przetrwania czy surwiwalowymi. Gdy trzeba było przetrwać bez dostaw z zewnątrz i wspomagając się tym co dało się uzbierać czy złapać. Z psami i kotami włącznie. Jak prawie w standardzie urządzano marsze, biegi i marszobiegi. Praktycznie w każdych warunkach. Pokonać 100 km w 3 doby, przejść dziennie 50 km, dotrzeć do wojskowego lotniska na piechotę i trasę powrotną przebyć samolotem i zakończyć skokiem ze spadochronem. Spora jeśli nie większość odbywały się nocą. Bez względu na porę roku. No i jeszcze specjalistyczny trening spadochronowy, nurkowy, narciarski, wspinaczkowy, walki wręcz itd.

- Książka też daje wgląd na różne "kwiatki" jak to byśmy powiedzieli po erpegowemu. I na wojskowy beton dla którego priorytetem zwykle był równy szereg i taka niestandardowa jednostka była solą w oku wielu oficjeli w mundurach. Pokazuje też absurdy tamtej epoki. Na przykład jak traktowano jednostkę specjalną jak każdą inną czyli trafiali tam poborowi ze WKU przysłani do służby zasadniczej. I jak ci co po dwóch latach takiej służby wreszcie byli wyszkolonymi specjalistami od zadań specjalnych to ta służba zasadnicza się kończyła. I w większości tacy ludzie wracali do cywila a cały rytm szkolenia zaczynał się z nowymi rekrutami. Co było dość mało efektywne gdy wciąż trzeba było od nowa obrabiac nowy element ludzki od zera.

- Książka jest podzielona na kolejne, tematyczne rozdziały. Jest ich okołu dwudziestu kilku. W każdym jest omówiony podobny temat jak to się miało w perspektywie historii jednostki. Ale nie tylko. Bo z początku, jako, że 62 ks. przejęła tradycje polskich komandosów walczących na Zachodzie podczas II WŚ jest też i rozdział o działaniach naszych komandosów podczas tej II WŚ. Podobnie na końcu, gdy już rozwiązano jednostkę co było bardzo wielkim zaskoczeniem chyba dla wszystkich to jak sobie poszczególni żołnierze radzili potem i jak radzą sobie do dziś. A radzą sobie zazwyczaj całkiem nieźle.


No i oddaję głos samej książcę:


Cytat:
"Jednostką działającą na rzecz całego "frontu polskiego"* był batalion z Dzwinowa**. Komandosów szkolono głównie do rozpoznania - a w niektórych sytuacjach - niszczenia "środków napadu jądrowego".

Oprócz tego mieli likwidować stanowiska dowodzenia, prowadzić sabotaż i dywersję na głębokich tyłach wroga oraz organizować działania partyzanckie. Planowano, że po przerzuceniu na tyły przeciwnika kilkuosobowe grupy specjalne będą operowały w odległości 200 - 400 km od wojsk własnych. Jedna grupa miała działać na obszarze o powierzchni 300 km kwadr. Czas jej działania szacowano na 10 - 12 dób." - roz. "Bitwy Poligonowe", s.23.


*"fron polski" (mój przypis) - przewidziane zadanie Wojska Polskiego w ramach Układu Warszawskiego w razie III Wojny Światowej. Pi x oko jednostki WP miały stworzyć właśnie "Front Polski" który miał działać na terenie północnego RFN i Danii.

**"batalion z Dzwinowa (mój przypis) - wówczas 1 Batalion Szturmowy. O ten: https://pl.wikipedia.org/wiki/1_Batalion_Szturmowy


Cytat:
"- Często bywało tak, że na bytowania w terenie żołnierze dostawali żywe koty w workach. I znikali na kilkanaście dni. Osobiście uważam, że kot jest smaczny. - przekonuje mjr. Edward Mroczek.

Polowanie na koty wcale nie było takie proste. Bezdomnych dachowców w Bolesławcu nie brakowało. Ale zwierzaki broniły się. Więc jak żołnierze mieli całe ręce podrapane, wiadomo było, że "organizują" sobie żywność na ćwiczenia. Ponoć po jakimś czasie koty uciekały na widok człowieka w czerwonym berecie." roz. "Pasztet z korników", s.80.



Cytat:
"Każdy płetwonurek przechodził typowe szkolenia żołnierza zwiadu. Grupy specjalne mogły samodzielnie wykonywać zadania. Albo żołnierze dołączali do grup lądowych. Wtedy ich główne zadania polegały na rozpoznaniu obiektów hydrotechnicznych, dogodnych przejść przez przeszkody wodne oraz dywersji." roz. "Pieszo przez pół Polski", s.125.




---



- Moja ocena to 8-9/10. Świetna książka o ile oczywiście ktoś interesuje się taką tematyką. Napisane prostym, przystępnym językiem, z dużą ilością archiwalnych zdjęć, wycinkami z autentycznej kroniki kompanii i licznymi wstawkami samych komandosów tej kompanii. Świetnie oddaje realia zimnowojennej epoki, zwłaszcza tej części peerelowskiego społeczeństwa wsadzonego na 2 lata w mundur. Ale też i zapaleńców oraz entuzjastów wojskowej przygody, działań specjalnych oraz furtką do wielu niedostępnych dla większości szarych obywateli atrakcji jak jazdy na nartach, nurkowanie, skoki spadochornowe. Myślę, że gdyby ktoś szukał materiałów o Zimnej Wojnie czy jakimś hipotetycznym konflikcie światowym w jej realiach to ta książka pewnie by się mogła przydać. W każdym razie ja od siebie polecam
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem