Podjęli decyzję i popłynęli do przystani. Z nie małym trudem przybili.
- Udało się. Teraz na poszukiwania.- Rzucił do kompana i poszedł pod pokład po wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Broń, składniki czarów i plecak z księgami magicznymi.
Gdy wyszedł już był komitet powitalny w postaci chłopstwa. Wolfgang swoją laską torował sobie drogę lecz starał się nie robić ran ni bólu nikomu. Po prostu rozgarniał tłum.
Na placu zbliżyła się kobieta z zawiniątkiem lamentując niemiłosiernie. Techler stanął i popatrzył na wtrącającego się do rozmowy Axela i kiwnął głową.
- Nie jestem kapłanem ni medykiem. Nie znam się na chorobach. Odstąp dobra kobieto i proś o pomoc na zamku.- Spokojnie zwrócił się do matki z dzieckiem. Nie chciał zwady z miejscowymi a coś mu mówiło, że jeśli chcą czegoś się dowiedzieć o zamku będą musieli współpracować z wieśniakami. Do ludzi stanu podłego nic nie miał, ale do ludzi z mutacjami czy wszami bądź pchłami już miał.
- Spojrzę, ale nie miejcie zbyt dużo nadziei.- Zwrócił się mag do kobiety.