Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2018, 18:26   #15
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Wdech.
Wydech.
Spojrzenie w ograniczony czarną okrągłą obwódką i poznaczony pajęczymi liniami obraz świata.
50 jardów. Słupek ogrodzenia.
Drobny, zegarmistrzowski ruch pokrętłem celownika.
Wdech.
Wydech.
Lufa karabinu przesunęła się lekko w prawo.
Wdech.
Wydech.
Kolejne spojrzenie.
100 jardów. Koło zapasowe wraku ciężarówki rozkraczonej na łuku tego, co kiedyś przed wojną było zapewne autostradą.
Znów drobna korekta pokrętłem.
Wdech.
Wydech.
Kolejny ruch lufy. Kolejne spojrzenie. Wdech. Wydech.
200 jardów. Czubek kaktusa wyrastającego nad kupą kamieni tuż za jedną ze stojących nieruchomo rzeźb Rangersów.
Drobne muśnięcie pokrętła. Wdech, wydech. Kolejny ruch lufy.
400 jardów. Czoło lewej głowy bramina obładowanego skrzyniami, który leniwym krokiem, poganiany przez idącego za nim kupca, zbliża się do posterunku.
Zmarszczenie brwi. Znów lekki ruch pokrętła, ponowne spojrzenie.
Tak... to by było to.

MJ oderwał wzrok od lunety i opuścił broń, po czym przewiesił karabin przez ramię. Obrzucił wzrokiem nowo przybyłych. Parę nowych twarzy... nawet dwie dziewczyny. Brwi Martina uniosły się nieco. Wow, pomyślał. Nie to, żeby na szkoleniu w koszarach nie było kobiet. Owszem, były. Tyle, że większość z nich kwalifikowała się co najwyżej do kategorii "polowa dziesiątka" - atrakcyjnością ledwo przewyższały braminy i każdy, komu trzy miesiące na linii frontu nie skręciły dzyndzla w napiętą jak postronek sprężynę, omijał je szerokim łukiem. Ale te tutaj... autentycznie były bardzo ładne, nawet ubrane w nieforemne i kiepsko dopasowane uniformy sił zbrojnych NCR, które jedyne co potrafiły bardzo zgrabnie maskować, to właśnie szczegóły sylwetki. Zwłaszcza ta wyglądająca na najmłodszą. Była drobniutka - gdyby nie ona, Martin mógł się założyć, że byłby najmniejszym chłopakiem w oddziale. Dziewczęca twarz, pasująca do reszty sylwetki, okolona lśniącymi w piekącym kalifornijskim słońcu kasztanoworudymi włosami związanymi w koński ogon, oczy o nieokreślonym, zielonkawym odcieniu, mały, lekko zadarty nosek... MJ złapał się na tym, że zaczyna wyobrażać sobie, jak wygląda reszta dziewczyny.
Opanuj się, do cholery, zgromił się w myślach. Rozkojarzyłeś się jak kretoszczur w rui. Pilnuj lepiej, by ci ktoś jaj nie odstrzelił, bo bez nich nie zrobisz wrażenia na panienkach.
Widząc zbliżające się dziewczyny uniósł rękę na powitanie i błysnął zębami w uśmiechu. Zęby miał dobrze utrzymane, dzięki codziennemu czyszczeniu i przyzwyczajeniu do żucia "zelów", jak MJ nazywał kawałki suszonego mięsa.
- Cześć - rzucił w ich kierunku. - Martin jestem. MJ na mnie mówią. Strzelec wyborowy. Chyba - po tym, jak Jackson urządził sobie z niego szyderę, MJ wolał nie wychylać się już z "widmem nagłej śmierci". Widząc, że dziewczyny zajęły się psem, uśmiechnął się szerzej. - Hej... tylko go nie zagłaskajcie, bo się rozkojarzy! - sądząc po lekko rozanielonych oczach i wywalonym ozorze Keya, ostrzeżenie było już spóźnione o co najmniej pół minuty.
- A ty nie śpij, bo ci minę podłożą... BUM! - MJ z rozpędu łupnął otwartą ręką w bok skrzyni, na której drzemał Sticky, ten skacowany, z którym MJ minął się wcześniej w wejściu do biura Jacksona. Zachichotał widząc, jak zwalista sylwetka Sticky'ego podskoczyła na skrzyni, jakby faktycznie podrzucił ją wybuch miny lub granatu. Było tyle nie chlać, koleś, pomyślał. Jeśli wierzyć Jacksonowi, sierżant Taylor najprawdopodobniej przeczołga Sticky'ego pod racicami bramina. MJ prawie liczył na to, że to zobaczy.
 
__________________
Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi.
Loucipher jest offline