|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-11-2018, 09:14 | #11 |
Reputacja: 1 | W odpowiedzi na uśmiech Igły Utang uśmiechnął się oszczędnie i skinął jej głową. - Moje imię to Utangisila. - odpowiedział afromen Robinowi - Nie. To nie mój pies. Widziałem go parę razy. Pytałem się czyj jest. Mówili - nasz. Batalionowy. Utang pogłaskał przerośniętego Jibwę i wyjął z grubej sierści kilka kulek z haczykami. Przyjrzał się im. Niestety nie przypominam sobie, aby te akurat się do czegoś nadawały. Wyrzucił je do kosza. W ogóle nie wyglądał na jakiegoś zafrasowanego tym że pies gada, że jest scybernetyzowany i w ogóle. - Nazywają go Key. Key, czy jest ktoś wyznaczony do opieki nad tobą? - zapytał Utang cyber-psa. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 22-11-2018 o 09:17. |
22-11-2018, 09:38 | #12 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Asmodian : 22-11-2018 o 09:46. |
24-11-2018, 01:44 | #13 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9TR6QuOj-Gw[/MEDIA]
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
24-11-2018, 10:28 | #14 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Billy ziewnął przeraźliwie, nie kłopocząc się nawet zasłanianiem ust. Siedział na jednej ze skrzyń stojących obok "miejsca postoju" drużyny B. Nie przejmował się tym, że nie wiedział co jest w jej środku. Być może granaty, być może pociski do wyrzutni rakietowej, albo materiały wybuchowe. Wiedział, że szanse na to są niewielkie, bo wbrew pozorom, te rzeczy w wojsku nie są czymś, delikatnie mówiąc, powszechnym. Za to był pewien, że nie siedział na kotletach z bramina, te były w wojsku niespotykane. Brodę opierał na jednej z rąk, a powieki miał przymknięte, dając odpocząć oczom. Słyszał jednak co się wokół dzieje, chociaż nic nie potrafiło przykuć jego uwagi. Dopiero kobiecy głos, który nie należał do Igły, przekonał go do spojrzenia na to co się dzieje wokół. Nie wierzył co prawda, że to on był tym przystojniakiem, ale zaciekawiło go kto nim był. Wizja łatwej i chętnej dziewczyny w oddziale ustąpiła rzeczywistości pod postacią miłośniczki czworonogów. I chociaż Sticky wciąż z trudem akceptował istnienie robo-psa to przemknął mu przez głowę żart "Chyba znalazł tą swoją suczkę". Zrezygnowany wrócił do podziwiania wewnętrznej strony własnych powiek. |
24-11-2018, 18:26 | #15 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Wdech. Wydech. Spojrzenie w ograniczony czarną okrągłą obwódką i poznaczony pajęczymi liniami obraz świata. 50 jardów. Słupek ogrodzenia. Drobny, zegarmistrzowski ruch pokrętłem celownika. Wdech. Wydech. Lufa karabinu przesunęła się lekko w prawo. Wdech. Wydech. Kolejne spojrzenie. 100 jardów. Koło zapasowe wraku ciężarówki rozkraczonej na łuku tego, co kiedyś przed wojną było zapewne autostradą. Znów drobna korekta pokrętłem. Wdech. Wydech. Kolejny ruch lufy. Kolejne spojrzenie. Wdech. Wydech. 200 jardów. Czubek kaktusa wyrastającego nad kupą kamieni tuż za jedną ze stojących nieruchomo rzeźb Rangersów. Drobne muśnięcie pokrętła. Wdech, wydech. Kolejny ruch lufy. 400 jardów. Czoło lewej głowy bramina obładowanego skrzyniami, który leniwym krokiem, poganiany przez idącego za nim kupca, zbliża się do posterunku. Zmarszczenie brwi. Znów lekki ruch pokrętła, ponowne spojrzenie. Tak... to by było to. MJ oderwał wzrok od lunety i opuścił broń, po czym przewiesił karabin przez ramię. Obrzucił wzrokiem nowo przybyłych. Parę nowych twarzy... nawet dwie dziewczyny. Brwi Martina uniosły się nieco. Wow, pomyślał. Nie to, żeby na szkoleniu w koszarach nie było kobiet. Owszem, były. Tyle, że większość z nich kwalifikowała się co najwyżej do kategorii "polowa dziesiątka" - atrakcyjnością ledwo przewyższały braminy i każdy, komu trzy miesiące na linii frontu nie skręciły dzyndzla w napiętą jak postronek sprężynę, omijał je szerokim łukiem. Ale te tutaj... autentycznie były bardzo ładne, nawet ubrane w nieforemne i kiepsko dopasowane uniformy sił zbrojnych NCR, które jedyne co potrafiły bardzo zgrabnie maskować, to właśnie szczegóły sylwetki. Zwłaszcza ta wyglądająca na najmłodszą. Była drobniutka - gdyby nie ona, Martin mógł się założyć, że byłby najmniejszym chłopakiem w oddziale. Dziewczęca twarz, pasująca do reszty sylwetki, okolona lśniącymi w piekącym kalifornijskim słońcu kasztanoworudymi włosami związanymi w koński ogon, oczy o nieokreślonym, zielonkawym odcieniu, mały, lekko zadarty nosek... MJ złapał się na tym, że zaczyna wyobrażać sobie, jak wygląda reszta dziewczyny. Opanuj się, do cholery, zgromił się w myślach. Rozkojarzyłeś się jak kretoszczur w rui. Pilnuj lepiej, by ci ktoś jaj nie odstrzelił, bo bez nich nie zrobisz wrażenia na panienkach. Widząc zbliżające się dziewczyny uniósł rękę na powitanie i błysnął zębami w uśmiechu. Zęby miał dobrze utrzymane, dzięki codziennemu czyszczeniu i przyzwyczajeniu do żucia "zelów", jak MJ nazywał kawałki suszonego mięsa. - Cześć - rzucił w ich kierunku. - Martin jestem. MJ na mnie mówią. Strzelec wyborowy. Chyba - po tym, jak Jackson urządził sobie z niego szyderę, MJ wolał nie wychylać się już z "widmem nagłej śmierci". Widząc, że dziewczyny zajęły się psem, uśmiechnął się szerzej. - Hej... tylko go nie zagłaskajcie, bo się rozkojarzy! - sądząc po lekko rozanielonych oczach i wywalonym ozorze Keya, ostrzeżenie było już spóźnione o co najmniej pół minuty. - A ty nie śpij, bo ci minę podłożą... BUM! - MJ z rozpędu łupnął otwartą ręką w bok skrzyni, na której drzemał Sticky, ten skacowany, z którym MJ minął się wcześniej w wejściu do biura Jacksona. Zachichotał widząc, jak zwalista sylwetka Sticky'ego podskoczyła na skrzyni, jakby faktycznie podrzucił ją wybuch miny lub granatu. Było tyle nie chlać, koleś, pomyślał. Jeśli wierzyć Jacksonowi, sierżant Taylor najprawdopodobniej przeczołga Sticky'ego pod racicami bramina. MJ prawie liczył na to, że to zobaczy.
__________________ Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi. |
24-11-2018, 23:16 | #16 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | - A ty nie śpij, bo ci minę podłożą... BUM! Billy aż podskoczył czując jak coś uderza w skrzynię. Jednakże nogi nie utrzymały ciężaru jego ciała przy lądowaniu, skutkiem czego wyłożył się jak długi na ziemi. Rozejrzał się wokół półprzytomnym wzrokiem i już wiedział kto jest wszystkiemu winny. - Czy ty jesteś, kurwa, normalny?! - wydarł się na stojącego obok faceta. - Zaraz...! - westchnął głęboko, po czym dodał już spokojniejszym tonem - Pieprzyć to, jestem zbyt zmęczony żeby się wkurwiać. Spróbował wstać, ale nie bardzo mu to wychodziło. Po paru nieudanych próbach dał za wygraną. Oparł się plecami o skrzynię, na której jeszcze przed chwilą siedział i znów zamknął oczy. - Jak dostaniesz kulkę to lepiej krzycz głośno o sanitariusza - raz jeszcze zwrócił się do gościa, który zrobił sobie z niego jaja - bo całkiem przez przypadek lub zupełnie umyślnie mogę cię nie usłyszeć. |
24-11-2018, 23:20 | #17 |
Reputacja: 1 | - No, pewnie, kurwa, że ja - odparł Key. - Jest tu jakiś inny pies? Pomożesz kolesiowi z okrągłym włosiem na głowie mnie oczyścić? Bo po fajrancie mam randkę. Spojrzał na Utangisila i zapytał: - Czy ona spełnia twoje zapotrzebowanie na wrażenia estetyczne? Mi ciężko określić czy ma odpowiednio atrakcyjną linię zadu. Wiesz przez te wasze ubrania. - odwrócił się do dziewczyny i kontynuował: - A ty Lucy zwróć uwagę na geometrię jego włosia na głowie. Nie wiem jak on to robi, ale to jest fascynujące. Szturchnął nosem jej torbę. -Tak zamieniając temat. Masz tam w torbie iguanę czy tylko same żelastwo? |
25-11-2018, 00:23 | #18 |
Reputacja: 1 | Utang spojrzał na Laurę witając ją skinieniem głowy i oszczędnym uśmiechem. - Tak, Key. Spełnia. I to bardzo. - rzekł spokojnie czarnoskóry po czym zwrócił się do dziewczyny - Wyszczekany bardziej niż niejeden człowiek ten nasz Jibwa, prawda? Jestem Utangisila, a to jest Key. - poklepał psa po głowie. Nie ma co. Pies najlepszym przyjacielem człowieka. A taki który gada i rozumie tym bardziej. Aż dziwiło Utanga kto takie zwierze wypuścił z jaskini Wiedzącego i oddał do wojowników, gdzie mogło dokonać żywota. Ale... może Wiedzący z NCR sprawdzają jak ich scybernetyzowane zwierzęta wytrzymują takie warunki? To by miało sens. - Witaj w naszym... - szukał przez chwilę odpowiedniego słowa - ...oddziale. - po czym zaczął przedstawiać po kolei pozostałych, którzy przeszli już przez weryfikację -To jest Igła, nasza sanitariuszka. Tam na skrzyni siedzi, drugi sanitariusz Sticky. Wymalowany kolega to MJ. To jest Lucky. Ten to Robin. Uśmiechnięty towarzysz to Barry. Nasz wódz-sierżant Jebediah Taylor, stoi tam. - wskazał na stojącego w pewnym oddaleniu sierżanta, który właśnie popijał kawę słuchając jakiś wieści od radio-operatora. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-11-2018 o 00:40. |
25-11-2018, 00:56 | #19 |
Reputacja: 1 |
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
25-11-2018, 01:46 | #20 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Chit-chat w oczekiwaniu na sierżanta (by Amduat & Lou) Wyglądało na to, że Lucy trafiła idealnie - brak, jak na razie, sztywniaków. Do tego pies i to gadający! Jakby tych dobroci było mało, mieli w oddziale idealnie kulistowłosego jegomościa, który gdyby nie kolor owłosienia mógłby robić na substytut słońca. Albo księżyca… no w każdym razie czegoś równie okrągłego. Ludzie wokoło wydawali się pełni energii, przynajmniej ci najgłośniejsi i rzucający się w oczy. Oraz nieskacowani… nie od dziś wiadomo było, że los żołnierza ciężkim jest, zwłaszcza rano gdy głowa ciężka, a język puchnie w gębie. Po zbyt intensywnej nocnej warcie oczywiście. - I co tam dojrzałeś MJ? - szeregowa Cyrus wreszcie zostawiła w spokoju kudłaty cud na czterech łapach, zwracając uwagę na dwunożnych członków zespołu. Stanęła przy strzelcu, niby całkowitym przypadkiem i zagaiła rozmowę, a że temat sam się nawinął po wcześniejszym wymachiwaniu bronią długą… życie. - Albo czego szukasz? Szczęścia? Kapsli? Zaległego żołdu, albo zgubionych nadziei? MJ nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Młode dziewczę, które zwróciło na siebie jego uwagę niebanalną urodą, samo podeszło i zagadało! Zapowiadało się, że służba będzie przyjemniejsza, niż się chłopakowi zdawało. Wyszczerzył usta w uśmiechu. - Nic z tych rzeczy - odparł łobuzerskim tonem. - W ZeBro nie chodzi ani o wypatrywanie, ani o szukanie zagubionych rzeczy. - Taaa? A o co w takim razie? - szeregowa przybrała zaintrygowaną minę i tylko oczy się jej śmiały mało poważnie. Kiwnęła brodą na karabin - Żeby sobie pomachać żelazem, albo poudawać twardziela bez mimiki? Wiesz, takiego zimnokrwistego co nie płacze, a na gębie ma paraliż… no ale profesjonalny jest w każdym calu. Długie to draństwo… coś sobie rekompensujesz? Na długości? - zarzuciła go garścią pytań. Brwi Martina podjeżdżały do góry coraz wyżej w miarę, jak dziewczyna zasypywała go kolejnymi pytaniami. Cierpliwie odczekał do końca wypowiedzi Lucy i wybuchnął śmiechem. - Nie byłaś nigdy na szkoleniu dla strzelców wyborowych, prawda? - zapytał retorycznie. - Zerowanie broni. Czyli dostrajanie celownika. Brałem namiar na kilka mebli w terenie, aby się upewnić, że celownik nie robi mnie w jajo. Wiesz... - ciągnął. - Ten celownik oznacza, że czasem muszę strzelać do celów, których reszta nie da rady sięgnąć. Na przykład wrogich snajperów. Zwykle mam tylko jedną szansę. Jeden pocisk. I muszę posłać go dobrze. Jak spieprzę, to wszyscy mamy problem. A tego byśmy nie chcieli, co nie? Tym razem Lucy słuchała, kiwając od czasu do czasu głową i robiąc minę jakby właśnie jej ktoś oznajmił, że zaprasza ją do klubu kosmitów, wręczając przy okazji czapkę z durszlaka. Zardzewiałego oczywiście. - Chłopie… a czy ja ci wyglądam na strzelca? - rozłożyła trochę ramiona aby lepiej się zaprezentować i za uśmiechem o ironicznym odcieniu ukrywając że raczej jest pod wrażeniem - Jeśli tak to gdzie niby sobie ten karabin wsadziłam, co? Poza tym nie odpowiedziałeś na moje pytanie - pochyliła się nieznacznie w jego stronę - Rekompensujesz sobie coś? - Niczego sobie nie rekompensuję - odparł ze śmiechem MJ. - Popatrz tylko na nich - szerokim ruchem ręki pokazał dziewczynie pozostałych członków oddziału. - Większość z nich jest większa ode mnie, a tak naprawdę na polu walki mogą mniej ode mnie. Ciekawe, czy któryś z nich trafi z dwudziestu jardów w dupsko kretoszczura. - znów się zaśmiał. - Ty też nie wyglądasz mi na strzelca wyborowego... - zawiesił głos na chwilę. - Tylko na wystrzałową dziewczynę, którą do armii wzięli chyba z naruszeniem przepisów o minimalnym wieku poborowych. Co Ty właściwie robisz w mundurze? - No nie… kurwa po prostu nie… nie mówcie że kolejny który nie wie co z babą robić, więc ją trzyma w kuchni, a potem się dziwi, jak taką widzi na ulicy - Lucy przewróciła oczami, chociaż przy komplemencie lekko zmrużyła oczy. Jak położony pod lampą grzewczą sierściuch - Lepsza wystrzałowa niż postrzelona. Tak przynajmniej słyszałam. Nie wiem ile w tym prawdy, ludzie różne głupoty gadają, nie ma co wszystkiego słuchać - wzruszyła ramionami - Ale jeżeli rano znajdę dodatkowy otwór w swojej dupie będę wiedziała komu zamontować granat pod śpiworem - pogroziła mu palcem - Panuje tu jakiś fetysz odnośnie tylnej części pleców? Tej niższej, gdzie szlachetną swą nazwę tracą? Nudziło mi się, to postanowiłam wpaść. Żarcie za darmo… a ty co tu robisz, hm? Przejazdem, przelotem? Obudziłeś się i nagle wyszło że po pijaku ktoś ci dał do podpisania parę durnych papierów? Albo zakład - zamyśliła się - Zakład rzecz święta. MJ słysząc tyradę dziewczyny podniósł ręce w geście udawanego popłochu. - O, przepraszam, nie wiedziałem, że taka harda z Ciebie sztuka. - powiedział. - Pewnie, że wystrzałowa dziewczyna jest lepsza. Od każdej innej. - Wyszczerzył znów zęby w uśmiechu. - Co do strzelania w dupska... nie bój się, do swoich nie strzelam. Chyba, że... - zawiesił głos. - Z innej broni. I w innych... eee... okolicznościach. - Urwał na chwilę. - A co do mojej historii... to w sumie chyba tak samo jak Ty: zaciągnąłem się dla darmowego żarcia i kasy lepszej niż ta, jaką zrobiłbym na sprzedawaniu skórek gekonów i iguan na patyku. No i może trochę dla adrenaliny. Polowanie na zwierzaki na Pustkowiach potrafi być cholernie nudnym zajęciem... może dlatego, że przez większą część czasu całkowicie samotnym. - zakończył, pozwalając, by uśmiech na jego twarzy nieco zbladł. - A tam harda, cenić się trzeba - prychnęła z dumą - Nic za darmo, a jak się da to potrójnie kasować...hm, to mówisz że na swoich używasz innej broni, w innych okolicznościach? - powtórzyła za nim, główkując chwilę nad tym zagadnieniem aż pstryknęła palcami, chociaż podjęła ponurym tonem - To co, na swoich strzelasz z ucha, nie? Wiesz że to nieładnie i ma krótkie, koślawe nóżki? Ktoś się dowie i wkurzy… a wtedy żadne chowanie po Pustkowiach nie pomoże. Mogłabym ci powiedzieć czym się wcześniej zajmowałam, ale za mały jesteś - rzuciła w niego ironicznym wyszczerzem - Nie będę ci psuła dzieciństwa, dam się pocieszyć niewinnością. Zobaczysz, za miesiąc perspektywa spokojnego szwendania w pojedynkę… a tam, zatęsknisz do tego. Albo zakleisz uszy, zawsze są inne opcje. Uśmiech MJa stał się niemal drapieżny. - Nie miałem na myśli strzelania z ucha. - wyjaśnił tonem, w którym niemal czaił się cień pogróżki. - Jeden taki, który tego kiedyś próbował, do dziś nie wygrzebał się z pewnej jaskini, w której go schowałem. Brzydzę się konfidentami. - grymas na jego twarzy wyraźnie dawał do zrozumienia, jak ciepłe uczucia żywi dla owych osobników. - A co do strzelania... miałem na myśli inne. - znów zawiesił głos na chwilę. - Przyjemniejsze. - Westchnął. - Ale to może temat na kiedy indziej. - Mhmm… odruchy normalne jednak gdzieś tam są - Cyrus mruknęła niby do siebie, obserwując uważnie sylwetkę strzelca od góry do dołu - No zobaczymy, jak w praniu wyjdzie i czy plamy nie zostaną - wzruszyła ramionami, wyglądając na raczej mało przejętą - Chcesz iść się postrzelać z kolegami? Droga wolna, na pewno znajdziecie odpowiednią… dziurę - ściągnęła usta aby nie roześmiać się w głos - Może gdybyś był z tych, co znają instrukcję działania kobiety poza kuchnią… kto wie? Moglibyśmy się wtedy dogadać a tak - tutaj westchnęła ciężko i boleśnie, żeby chwilę potem prychnąć w pogodnej tonacji - Jak będziesz grzeczny może… powtarzam i kładę nacisk: może. Zrobię ci szybkie szkolenie z instruktażu. Wtedy przestaniesz macać się po spluwie i zobaczysz że życie potrafi być ciekawsze niż widok przez lunetę - wskazała brodą na broń. MJ przekrzywił nieco głowę i obdarzył Lucy figlarnym spojrzeniem złośliwego leprekauna. - Cały urok w tym, żeby zwierzyna nie wiedziała, że do niej celują - skwitował. - Strzelać prosto w oczy potrafi byle zakapior. A co do strzelania... do facetów strzelam wyłącznie z tego - potrząsnął karabinem. - Instrukcje obsługi, powiadasz... - dodał z namysłem. - Czas pokaże, czy będą mi do czegoś potrzebne. - rzucił okiem w kierunku, z którego nadchodził już sierżant. - Na razie chyba lepiej będzie, jak staniemy w szeregu. Idzie tu jakiś ważniak. - zauważył trzeźwo.
__________________ Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi. Ostatnio edytowane przez Loucipher : 25-11-2018 o 22:20. Powód: Naprostowanko. |