Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2018, 01:46   #20
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Chit-chat w oczekiwaniu na sierżanta (by Amduat & Lou)

Wyglądało na to, że Lucy trafiła idealnie - brak, jak na razie, sztywniaków. Do tego pies i to gadający! Jakby tych dobroci było mało, mieli w oddziale idealnie kulistowłosego jegomościa, który gdyby nie kolor owłosienia mógłby robić na substytut słońca. Albo księżyca… no w każdym razie czegoś równie okrągłego. Ludzie wokoło wydawali się pełni energii, przynajmniej ci najgłośniejsi i rzucający się w oczy. Oraz nieskacowani… nie od dziś wiadomo było, że los żołnierza ciężkim jest, zwłaszcza rano gdy głowa ciężka, a język puchnie w gębie. Po zbyt intensywnej nocnej warcie oczywiście.
- I co tam dojrzałeś MJ? - szeregowa Cyrus wreszcie zostawiła w spokoju kudłaty cud na czterech łapach, zwracając uwagę na dwunożnych członków zespołu. Stanęła przy strzelcu, niby całkowitym przypadkiem i zagaiła rozmowę, a że temat sam się nawinął po wcześniejszym wymachiwaniu bronią długą… życie.
- Albo czego szukasz? Szczęścia? Kapsli? Zaległego żołdu, albo zgubionych nadziei?
MJ nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Młode dziewczę, które zwróciło na siebie jego uwagę niebanalną urodą, samo podeszło i zagadało! Zapowiadało się, że służba będzie przyjemniejsza, niż się chłopakowi zdawało. Wyszczerzył usta w uśmiechu.
- Nic z tych rzeczy - odparł łobuzerskim tonem. - W ZeBro nie chodzi ani o wypatrywanie, ani o szukanie zagubionych rzeczy.
- Taaa? A o co w takim razie? - szeregowa przybrała zaintrygowaną minę i tylko oczy się jej śmiały mało poważnie. Kiwnęła brodą na karabin - Żeby sobie pomachać żelazem, albo poudawać twardziela bez mimiki? Wiesz, takiego zimnokrwistego co nie płacze, a na gębie ma paraliż… no ale profesjonalny jest w każdym calu. Długie to draństwo… coś sobie rekompensujesz? Na długości? - zarzuciła go garścią pytań.
Brwi Martina podjeżdżały do góry coraz wyżej w miarę, jak dziewczyna zasypywała go kolejnymi pytaniami. Cierpliwie odczekał do końca wypowiedzi Lucy i wybuchnął śmiechem.
- Nie byłaś nigdy na szkoleniu dla strzelców wyborowych, prawda? - zapytał retorycznie. - Zerowanie broni. Czyli dostrajanie celownika. Brałem namiar na kilka mebli w terenie, aby się upewnić, że celownik nie robi mnie w jajo. Wiesz... - ciągnął. - Ten celownik oznacza, że czasem muszę strzelać do celów, których reszta nie da rady sięgnąć. Na przykład wrogich snajperów. Zwykle mam tylko jedną szansę. Jeden pocisk. I muszę posłać go dobrze. Jak spieprzę, to wszyscy mamy problem. A tego byśmy nie chcieli, co nie?
Tym razem Lucy słuchała, kiwając od czasu do czasu głową i robiąc minę jakby właśnie jej ktoś oznajmił, że zaprasza ją do klubu kosmitów, wręczając przy okazji czapkę z durszlaka. Zardzewiałego oczywiście.
- Chłopie… a czy ja ci wyglądam na strzelca? - rozłożyła trochę ramiona aby lepiej się zaprezentować i za uśmiechem o ironicznym odcieniu ukrywając że raczej jest pod wrażeniem - Jeśli tak to gdzie niby sobie ten karabin wsadziłam, co? Poza tym nie odpowiedziałeś na moje pytanie - pochyliła się nieznacznie w jego stronę - Rekompensujesz sobie coś?
- Niczego sobie nie rekompensuję - odparł ze śmiechem MJ. - Popatrz tylko na nich - szerokim ruchem ręki pokazał dziewczynie pozostałych członków oddziału. - Większość z nich jest większa ode mnie, a tak naprawdę na polu walki mogą mniej ode mnie. Ciekawe, czy któryś z nich trafi z dwudziestu jardów w dupsko kretoszczura. - znów się zaśmiał. - Ty też nie wyglądasz mi na strzelca wyborowego... - zawiesił głos na chwilę. - Tylko na wystrzałową dziewczynę, którą do armii wzięli chyba z naruszeniem przepisów o minimalnym wieku poborowych. Co Ty właściwie robisz w mundurze?
- No nie… kurwa po prostu nie… nie mówcie że kolejny który nie wie co z babą robić, więc ją trzyma w kuchni, a potem się dziwi, jak taką widzi na ulicy - Lucy przewróciła oczami, chociaż przy komplemencie lekko zmrużyła oczy. Jak położony pod lampą grzewczą sierściuch - Lepsza wystrzałowa niż postrzelona. Tak przynajmniej słyszałam. Nie wiem ile w tym prawdy, ludzie różne głupoty gadają, nie ma co wszystkiego słuchać - wzruszyła ramionami - Ale jeżeli rano znajdę dodatkowy otwór w swojej dupie będę wiedziała komu zamontować granat pod śpiworem - pogroziła mu palcem - Panuje tu jakiś fetysz odnośnie tylnej części pleców? Tej niższej, gdzie szlachetną swą nazwę tracą? Nudziło mi się, to postanowiłam wpaść. Żarcie za darmo… a ty co tu robisz, hm? Przejazdem, przelotem? Obudziłeś się i nagle wyszło że po pijaku ktoś ci dał do podpisania parę durnych papierów? Albo zakład - zamyśliła się - Zakład rzecz święta.
MJ słysząc tyradę dziewczyny podniósł ręce w geście udawanego popłochu.
- O, przepraszam, nie wiedziałem, że taka harda z Ciebie sztuka. - powiedział. - Pewnie, że wystrzałowa dziewczyna jest lepsza. Od każdej innej. - Wyszczerzył znów zęby w uśmiechu. - Co do strzelania w dupska... nie bój się, do swoich nie strzelam. Chyba, że... - zawiesił głos. - Z innej broni. I w innych... eee... okolicznościach. - Urwał na chwilę. - A co do mojej historii... to w sumie chyba tak samo jak Ty: zaciągnąłem się dla darmowego żarcia i kasy lepszej niż ta, jaką zrobiłbym na sprzedawaniu skórek gekonów i iguan na patyku. No i może trochę dla adrenaliny. Polowanie na zwierzaki na Pustkowiach potrafi być cholernie nudnym zajęciem... może dlatego, że przez większą część czasu całkowicie samotnym. - zakończył, pozwalając, by uśmiech na jego twarzy nieco zbladł.
- A tam harda, cenić się trzeba - prychnęła z dumą - Nic za darmo, a jak się da to potrójnie kasować...hm, to mówisz że na swoich używasz innej broni, w innych okolicznościach? - powtórzyła za nim, główkując chwilę nad tym zagadnieniem aż pstryknęła palcami, chociaż podjęła ponurym tonem - To co, na swoich strzelasz z ucha, nie? Wiesz że to nieładnie i ma krótkie, koślawe nóżki? Ktoś się dowie i wkurzy… a wtedy żadne chowanie po Pustkowiach nie pomoże. Mogłabym ci powiedzieć czym się wcześniej zajmowałam, ale za mały jesteś - rzuciła w niego ironicznym wyszczerzem - Nie będę ci psuła dzieciństwa, dam się pocieszyć niewinnością. Zobaczysz, za miesiąc perspektywa spokojnego szwendania w pojedynkę… a tam, zatęsknisz do tego. Albo zakleisz uszy, zawsze są inne opcje.
Uśmiech MJa stał się niemal drapieżny.
- Nie miałem na myśli strzelania z ucha. - wyjaśnił tonem, w którym niemal czaił się cień pogróżki. - Jeden taki, który tego kiedyś próbował, do dziś nie wygrzebał się z pewnej jaskini, w której go schowałem. Brzydzę się konfidentami. - grymas na jego twarzy wyraźnie dawał do zrozumienia, jak ciepłe uczucia żywi dla owych osobników. - A co do strzelania... miałem na myśli inne. - znów zawiesił głos na chwilę. - Przyjemniejsze. - Westchnął. - Ale to może temat na kiedy indziej.
- Mhmm… odruchy normalne jednak gdzieś tam są - Cyrus mruknęła niby do siebie, obserwując uważnie sylwetkę strzelca od góry do dołu - No zobaczymy, jak w praniu wyjdzie i czy plamy nie zostaną - wzruszyła ramionami, wyglądając na raczej mało przejętą - Chcesz iść się postrzelać z kolegami? Droga wolna, na pewno znajdziecie odpowiednią… dziurę - ściągnęła usta aby nie roześmiać się w głos - Może gdybyś był z tych, co znają instrukcję działania kobiety poza kuchnią… kto wie? Moglibyśmy się wtedy dogadać a tak - tutaj westchnęła ciężko i boleśnie, żeby chwilę potem prychnąć w pogodnej tonacji - Jak będziesz grzeczny może… powtarzam i kładę nacisk: może. Zrobię ci szybkie szkolenie z instruktażu. Wtedy przestaniesz macać się po spluwie i zobaczysz że życie potrafi być ciekawsze niż widok przez lunetę - wskazała brodą na broń.
MJ przekrzywił nieco głowę i obdarzył Lucy figlarnym spojrzeniem złośliwego leprekauna.
- Cały urok w tym, żeby zwierzyna nie wiedziała, że do niej celują - skwitował. - Strzelać prosto w oczy potrafi byle zakapior. A co do strzelania... do facetów strzelam wyłącznie z tego - potrząsnął karabinem. - Instrukcje obsługi, powiadasz... - dodał z namysłem. - Czas pokaże, czy będą mi do czegoś potrzebne. - rzucił okiem w kierunku, z którego nadchodził już sierżant. - Na razie chyba lepiej będzie, jak staniemy w szeregu. Idzie tu jakiś ważniak. - zauważył trzeźwo.
 
__________________
Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi.

Ostatnio edytowane przez Loucipher : 25-11-2018 o 22:20. Powód: Naprostowanko.
Loucipher jest offline