Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2018, 14:38   #48
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Melisa wstała tuż przed świtem. Przywykła do tego, więc nie robiło jej to większego problemu. Zawsze chodziła z samego rana po domostwach osób, które potrzebowały jej pomocy. Wiedziała, że później może ich już nie zastać, bo nikt od roboty się nie wymigiwał i szedł robić swoje. Życie takie już było, że nie oszczędzało nikogo. Nawet nie oszczędziło Lisy podczas jej odpoczynku.

Kiedy wyszła w poszukiwaniu najbardziej rozbudzonej i ciężko rannej osoby, wciąż miała przed oczami koszmar, który jej się przyśnił. Po raz kolejny przeżyła chwile grozy, ledwo powstrzymując się od płaczu tuż po przebudzeniu. Czuła się odrealniona. Wszystko co ją otaczało było nieprawdziwe, zdawało się istnieć, ale gdzieś tak daleko, że nie było osiągalne. Nie czuła jakby żyła w tym świecie, była chyba całkiem gdzie indziej.

Mimo iż wpadła w stan anhedonii, robiła swoje. Mechanicznie, jakby jej ręce pracowały z pamięci. Krasnolud zdawał się być jedną, wielką raną. Korpus, nogi głowa... Nie potrafiła jednak wypełnić myśli zastanawianiem się nad tym. Właściwie to nie była przytomna, nie potrafiła przyjąć do świadomości, że to wszystko jest prawdziwe. Nie zwróciła nawet większej uwagi na to, gdy wziął jej sztylet. Coś powiedział, ale nie zrozumiała. Brzmiał tak bardzo z oddali.

Nie miała czasu by czekać na to, co zrobi z ostrzem. Poszła dalej. Rolfa znała jakby od zawsze. Był też dobrym rzemieślnikiem i jeszcze lepszą osobą. Przy nim przez chwilę czuła się jakby była w innym miejscu. Jakby nowe otoczenie było iluzją, koszmarem który wydzierał się z jej umysłu aby opanować świat prawdziwy. Ale nim nie był. To tylko koszmar, prawda?
Zajęła się jego oczami, opatrzyła głowę i tors. Gdy skończyła nawet nie pamiętała w jaki sposób tak dobrze jej poszło. Działała jak maszyna, automatycznie. Taki program - leczący.

Melisę zabolała ręka. Przypomniała więc sobie, że ta rudowłosa dziewczyna również potrzebowała pomocy. Pomogła więc jej. Usiadła gdzieś na kamieniu i zajęła się jej ręką - swoją ręką. Obserwowała ten czyn jednak jakby z boku. Nie czuła, że to ona sama, a jedynie kolejna ranna osoba. Nie spieszyło jej się, choć może powinno. W międzyczasie podszedł do niej Gharth i oddał sztylet. Spojrzała na niego jakby nie rozumiejąc, ale ten po prostu odszedł. A może wcale go tu nie było?

Ostatnią osobą, do której podeszła, był Thorstein. W zachowaniu Lisy nic się nie zmieniło. Wciąż była jakaś nieobecna, odpowiadała zdawkowo, czasami nie mówiła nic, jakby nie słyszała. Mężczyzna siedział przed nią z nagim torsem, a ona pochylała się nad jego ranami. Nie było jednak widać na jej młodej twarzyczce wstydu czy zakłopotania. Właściwie, to nie było widać żadnych uczuć. Jeszcze wczoraj malowała się tam paleta emocji, przeróżnych z dozą intensywności. Dzisiaj nie dostrzegł niczego, nawet w jej spojrzeniu.

- Dziękuję.
- powiedziała bezbarwnie gdy zakończyła i odeszła zbierając swoje rzeczy. Nie spojrzała na niego, nic nie pytała, nie mówiła nic więcej. Po prostu odwróciła się i poszła w stronę domku.

Tam wyjęła z torby rzeczy, które aktualnie nie będą jej już potrzebne. Bandaże, maści, nici, zioła i parę intensywnych naparów, które rozcieńczało się z wodą. Potrzebowała miejsca, a nie dodatkowego ciężaru. Nie wiedziała czemu, ale zostawiła jedynie bukłak z alkoholem, który zabrała Ottowi poprzedniego dnia.

Cyruliczka wyszła z wioski nikogo nie informując. Udała się w tę samą stronę co wczoraj, będąc równocześnie zaciekawioną martwym zjawiskiem. Weszła w las. Chrust szeleścił pod jej podeszwami, chrupał, a młode i suche patyczki pękały pod naciskiem ciężaru. Idąc dalej drzewa stawały się coraz gęstsze, wysokie i smukłe, jednak nie było tu wiele krzewów czy roślinności. Co jakiś czas pochylała się oglądając młody kwiat czy liściaste pnącze, ale to nie było to, co mogło się nadać w jej dziedzinie.

Obejrzała się za siebie wiedząc, że powinna wrócić. Świat jednak nie wydawał się na tyle realny, aby czuła że jest zagrożona, a tam zostawiła ludzi, którzy się o nią martwią. Nikogo na pewno nie obchodzi, że gdzieś poszła. Nikt, nawet własny ojciec, nie zauważyli, że jej nie ma. Bo kogo mogło to obchodzić, skoro już wszystkich zaleczyła na tyle, że ból nie przypominał im już by wołać medyka?

Ruszyła dalej. By się przypadkiem nie zgubić, oznaczała drzewa ryjąc w ich korach znak iksa ostrym sztyletem. Była zaciekawiona czy może napotka taką samą martwicę jak poprzednio. Zioła mogła znaleźć przy okazji, mogła też popołudniu a mogła i jutro. Póki co nie robiło to większej różnicy, przecież się stara coś znaleźć, prawda?
Las dalej nie był martwy, bynajmniej. W zaroślach cały czas coś się poruszało, korony drzew sięgały niebywale wysoko, jakby dotykały samego sklepienia nieba, a ich rozłożyste gałęzie obficie zarośnięte liśćmi przysłaniały jasność dnia, otaczając Lisę niewyobrażalnym mrokiem. Jej serce zabiło mocniej. Była w koszmarze, tak też jej się wydawało, że wciąż śni. Nie schowała sztyletu. Rozglądając się za leczniczymi roślinami, co chwila oglądała się za siebie. Miała dziwne i niepokojące wrażenie, że ktoś się na nią patrzy, że za chwile pojawi się przed nią lub za nią, zupełnie bezgłośnie.

Przez panującą atmosferę początkowo nie mogła się skupić. Znajdowała rośliny, ale nie rozpoznawała ich. Nie pamiętała nazwy i sposoby ich użycia. Dopiero po jakimś czasie doznała olśnienia. Mrok stał się jakby naturalny, mniej przytłaczał i zaskakiwał. Wręcz spodziewała się złego, ale i wiedziała, że nic na to nie poradzi. Poza tym naprawdę nikogo nie interesowało gdzie jest i co się z nią dzieje. W końcu odnalazła interesujące ją zioła. Przyspieszą gojenie ran, ukoją nerwy. Niektórym może i pomogą zasnąć i wypocząć. Przyda się. Schowała znaleziska i ponownie rozejrzała się wokół. Tutaj naprawdę było strasznie! Postanowiła wrócić szybszym krokiem. Nie mogła przestać nerwowo oglądać się za siebie. Ukradkiem spojrzała na bukłak z alkoholem, który miała przy sobie.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 25-11-2018 o 14:42.
Nami jest offline