Nemrod skinął tylko głową i ruszył za Eghardem do gospody. Był coraz bardziej poirytowany, bo z tego co pamiętał, rankiem miał po nich przyjść jeden z doradców barona Orteliusa. O ile skandaliczne warunki noclegowe był skłonny darować, tak niesłowność i spóźnialstwo źle świadczyły o kontrahencie. Dość już miał siedzenia na dupie, czy to na ławie w gospodzie czy w siodle. Głośno postanowił wyrazić swoją dezaprobatę.
- Mam nadzieję, że długo w tej norze nie zabawimy. Wystarczająco się już naczekaliśmy. Baron, nie baron, wiedźmin też swój honor ma. I nawet nie myśl Eghard, że ja teraz z językiem na brodzie po mieście będę ganiał i glejty załatwiał. Papiery powinny być dawno podpisane i wydane zainteresowanym, psia jego mać.