25-11-2018, 22:51 | #61 |
Reputacja: 1 | Skończywszy się ubierać Eghart ruszył do środka. - Chodź Nemrod, zjemy porządne śniadanie, a potem skoczymy po te glejty na miecze, coby za nami przy robocie straż nie ganiała. Dziś nie miał zamiaru zadowalać się byle czym do żarcia. Na śniadanie u barona specjalnie nie liczył. Baa, nawet na krzesło nie liczył. A podejrzewał, że po rozmowie pośpiech może mieć spore znaczenie. Czy to robotę wezmą czy też odrzucą. Zwłaszcza jeśli odrzucą! Ostatnio edytowane przez Mike : 25-11-2018 o 23:53. Powód: zmiana wielkości tekstu |
25-11-2018, 23:14 | #62 |
Reputacja: 1 |
|
25-11-2018, 23:52 | #63 |
Reputacja: 1 | - Masz do tego złe podejście - powiedział Eghart zasiadając za stołem - Czekając mamy zapewniony wikt. Dzień czy dwa możemy poczekać. Jak się nic nie wyklaruje to ruszamy dalej. Albo jak się wyklaruje, tez możemy pośpiesznie jechać. Wiec nie narzekaj tylko coś zjedz. Więc nie obrażaj gospodarza i zamów coś. Karczmarzu, śniadanie podaj. Porządne! |
28-11-2018, 17:44 | #64 |
Reputacja: 1 | Pira odprowadziła ją wzrokiem w kierunku budynków, ciągnących się wzdłuż rzeczki przecinającej trakt, aż do jeziora. Budynki te jak się domyśliła po odgłosach i zapachu należały do rzemieślników. Wchodząc bocznym wejściem, nie sposób było zauważyć chaty bednarza. Był to najbardziej okazały dom nad jeziorem, do którego dobudowana była szopa i spora wiata przy niej - pod którą zresztą odbywały się praktyki bednarskie. Zauważyła, że aktualnie z zaciekawieniem owym praktykom przyglądały się dziewuchy z orszaków rycerskich tłumnie zebranych pod zamkiem. Przy bednarzu stała chata z pewnością kołodzieja, co wniosła po ustawionych przy ścianie domostwa kołach mniejszych i większych. Nad rzeką słychać było odgłosy z kowalskiej kuźni. Całości natomiast nie pilnowała gwardia Namiestnika, jak można się było normalnie spodziewać, lecz dwóch ceklarzy rzucających się z daleka w oczy. Jeden z nich Był duży i masywny. Wzrostem mógł być o półtorej głowy wyższy od Piry. Łapę miał taką, że w mniemaniu czarodziejki mógłby spokojnie ciskać mniejszymi głazami zamiast maszyny oblężniczej. Na tyłek zaciągnięte miał luźne hajdawery, które opuszczone nieco ukazywały owłosiony rowek poniżej pleców. Na nich zaś na krzyż łączone były dwa skórzane pasy nabijane ćwiekami niby dla ozdoby. Z przodu łączenia spięte były klamrą. Przy pasie zaczepioną miał dużą okutą metalem pałkę i miecz - to pewnie na bardziej agresywnych złodziei. Całości groźnego wyglądu uzupełniały niepasujące do niczego jeździeckie buty z okuciami i ostrogami błyszczącymi w słońcu. Nawet kolorem ciężko było by pasowały do czarnych hajdawerów, gdyż obwiązane były kolorowymi paskami. Gębę natomiast miał szczerze niejaką i można rzec pospolitą. Żadnych udziwnień, blizn, zarostu i innych znaków szczególnych. Taki duży łysy łeb jak u wielu mięśniaków jakich widziała w podróży przez kontynent. Drugi zaś szczurowatej postury, ubrany był w skórzane spodnie, wygodne buty z lekkiej skóry podbite z pewnością cienką podeszwą dla wygody, do paska przy spodniach i skórzanej novigradzkiej kurtki miał przypięte liczne noże i nożyki. Twarz chudą okrywały długie, czarne, tłuste włosy rozpuszczone w nieładzie. Pira zauważyła jego bystre spojrzenie. Zimne i przenikliwe spojrzenie wykwalifikowanego zawodowcy. Nie zaczepili jej służącej co było dla niej w tym momencie najważniejsze. Ruszyła dalej. Przekroczywszy drzwi bocznego wejścia, którego pilnowało dwóch halabardników, skierowała się do centrum grodu - wcześniej dopytując się gdzie szukać przybytku u Mojsa. Z prawej od strony jeziora i składów rybackich doszedł do niej intensywny zapach. Był różny od tego, który znała z Gors Velen - mniej zachęcający. Idąc główną drogą nie spodziewała się takich tłumów. Wszędzie pełno było parobków, służby, robotników i innych głównie przyjezdnych osób. Ban Tiel tętniło życiem w tym miesiącu z uwagi na zbliżające się święto - to na pewno. Jednak to w dalszym ciągu była mała mieścina na krańcu świata, co dodatkowo potęgowało zdziwienie Piry. W końcu doszła do karczmy “U Mojsa” jak głosił napis wypalony na starej desce, zawieszonej łańcuchami nad wejściem. Nie zwracała uwagi na zamieszanie na placu przed wejściem i weszła do środka. W pierwszych krokach uderzył w nią smród łoju, potu i przebijający się w tle zapach jajecznicy z pewnością przypalonej. Przy stole śniadali już wiedźmini, których czarodziejka wcześniej widziała przy forcie, obok nich zasiadało dwóch mężczyzn dywagujących o Midaëte. Jeden z nich, starszy jegomość o posiwiałych włosach i zaroście, ubrany był w mundur w barwach niebieskich z czerwonym smokiem. Drugi zaś - młodszy może od Piry - był z pewnością jakimś zarządcą robotników, bo przy talerzu miał zwoje i narzędzia do pomiaru odległości na mapach technicznych. Ubrany ani bogato ani biednie. W samej koszuli z podwiniętym rękawem, na której widniał herb Kaedwen na srebrnym łańcuchu. W dali pod oknem trubadur stroił lutnię. |
03-12-2018, 22:50 | #65 |
Reputacja: 1 | Nemrod pałaszując jajecznicę spostrzegł znajomą twarz. Urodziwa czarodziejka, która wbrew opowieściom starych mistrzów z Kaer Morhen wcale nie okazała się garbatą staruchą zawitała do gospody. Pasowała do tego miejsca jak krasnoludzki grabarz do szlacheckich bankietów, więc wiedźmin z nadzieją łypał za nią wzrokiem licząc, że to właśnie dziewczyna jest tym posłańcem obiecanym przez hrabiego i nie przyszła tu śniadać lecz zaprosić wiedźminów na dwór wielmoży. Nie odzywał się jednak, jadł w milczeniu, nie chcąc wyjść na kołka, który pomylił się w swych przypuszczeniach. Czekał na jej ruch. |
03-12-2018, 23:45 | #66 |
Reputacja: 1 | Eghart pobiegł wzrokiem spojrzeniem Nemroda. Przełknął co miał w ustach. Otwarł twarz, na wszelki wypadek jakby mu się coś przykleiło i wstał mówiąc: - Witamy pani, zechcesz dołączyć do naszego śniadania? Niestety, zapewne jadałaś lepsze rzeczy, ale czym chata bogata. |
04-12-2018, 22:36 | #67 |
Reputacja: 1 | Czarodziejka chłonęła spojrzeniem całe otoczenie. Nie tyle by je poznać, a by porównać je z tym co pamiętała. Tak wiele się zmieniło, choć sama zdała sobie sprawę z tego, że przez lata bardzo wiele wspomnień wyparła z pamięci, choćby to o miejścu w którym pomieszkiwał czarodziej, który odkrył w niej "talent". W zamyśleniu Pira przemierzała kolejne kroki. Jej wyuczona, wyniosła postawa zniechęcała postronne osoby do zaczepiania jej. Dobrze skrojona szata i zadbana aparycja, dawały do zrozumienia postronnym kim była. Uważnie w całym tym tłumie ludu wypatrywała swojej służki, mając w zanadrzu kilka zaklęć, które mogłyby przydać się w razie problemów. Zaskakujące tylko w tym wszystkim dla niej było to jak wielu przybyło do Ban Tiel na uroczystości. Przez to prawie zapomniała jaki był jej prawdziwy cel przybycia do grodu. Gospoda u Mojsa nie wyglądała zachęcająco od zwenątrz. Piraviel nawet wyobraziła sobie, że wewnątrz jest znacznie gorzej. Nawet pożałowała, że nie ma jakiegoś magicznego przedmiotu który sprawiałby, że jedzenie pokarmów stałoby się zbędne. Na przykład mógłby być to magiczny pierścień. Przekroczyła w końcu próg przybytku i z miejsca skrzywiła się na woń tam panującą. Wiedźminów dostrzegła od razu. Stół omijany przez większość i w którego kierunku prawie każdy krzywo spoglądał. Pira bez zawahania skierowała się wprost ku nim. Uśmiechnęła się miło do tego który się do niej odezwał, a do milczącego posłała mrugnięcie oka. - Dziękuję za zaproszenie - odparła i dosiadła się. - Pozwolicie panowie, że zaproszę tu jeszcze moją służkę - dodała tonem oznajmienia, a nie proszenia o zgodę. - Czy można w tym przybytku otrzymać coś zdatnego do zjedzenia? - zapytała mężczyzn. Zamierzała wpierw zjeść, nim zacznie zadawać im pytania o istotę ze swej sennej wizji. |
04-12-2018, 23:30 | #68 |
Reputacja: 1 | - Miejsca jest dosyć - powiedział Eghart - radzi jesteśmy waszej obecności. Z jedzeniem bym uważał, wszystko zależy go tego jak bardzo jesteś głodna pani. Jajecznica jest najgorsza. Za inne rzeczy głowy nie dam. Ostatnio edytowane przez Mike : 05-12-2018 o 10:50. Powód: rozmiar zwiększałem :) |
04-12-2018, 23:51 | #69 |
Reputacja: 1 | Nemrod miał w poważaniu kurtuazję i dobre maniery, których pewnie wielu Eghardowi zazdrościło. Wiedźmina interesował tylko jeden temat. Zlecenie. Każda kolejna minuta spędzona nawet nad najpyszniejszą jajecznicą w Ban Tiel była dla niego stracą czasu. Nie przerywając jedzenia, obrzucił czarodziejkę obojętnym spojrzeniem. - Rozumiem pani, że nie przychodzicie tu z polecenia barona Argylli? A może jednak to wy jesteście tym posłańcem, którego nam wczoraj obiecał? |
05-12-2018, 18:04 | #70 |
Reputacja: 1 | - Cóż, nie miałam jeszcze okazji widzieć się dziś z baronem - odparła ze wzruszeniem ramion. - Cieszy mnie jednak, że mam okazję przybyć przed jego posłańcem - dodała z uśmiechem. - Szczerze przyznam, że ciekawi mnie zlecenie jakie panom ma złożyć baron. Mam już jakieś własne obserwacje - powiedziała Piraviel i machnęła rękę na karczmarza, by ten przygotował dla niej jadło. |