Faun, zakochany faun,
On ma takie czułe serce...
-
Piękna panienko... - Faun ukłonił się tak nisko, że różkami sięgnął krzewów, wśród których stał i które go zasłaniały niemal do pasa. -
Po co mi złoto? I to o moje życie chodzi... Jestem Argeus...
- Umówiłem się tu z pewną nimfą... - mówił dalej, pokazując trzymany w dłoni
pęk kwiatów. -
Lenai... - W jego głosie zabrzmiało wzruszenie. -
Śliczna, choć jej uroda nie dorównuje twojej... - zapewnił szybko. -
Ale nie przyszła...
Eliona mogłaby się założyć, że jego oczy aż się zaszkliły.
-
Mam spory problem... - Mówiąc to faun oderwał się od drzewa i zrobił dwa kroki do przodu, wychodząc zza krzewów. -
I chętnie się odwdzięczę... za pewną pomoc...
Wychowanki Szkoły dla panien wiedziały, skąd się biorą dzieci - wiedziały, że nie przynosi ich bocian i nie znajduje się ich w kapuście. Lekcje anatomii odbywały się tylko w najwyższych klasach i nie było ich wiele, ale zwykle wysłuchiwane były z uwagą. Lektura niektórych książek i nocne panien rozmowy również dostarczały wiedzy różnorakiej, lecz z taką nazwą na określenie pewnej czysto męskiej części ciała Eliona się do tej pory nie spotkała.
I chociaż nie miała z czym porównywać, bowiem jej osobiste doświadczenie w tej materii było niemal zerowe i ograniczało się jedynie do paru grafik, to dziewczyna musiała przyznać, że Argeus, mimo młodego wieku, problem miał faktycznie spory. Można by nawet rzec, że spory nad podziw. I
nabrzmiały...