Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2018, 15:24   #53
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
- Podejrzliwe pytania padają z twoich ust niewiasto - Przeor spojrzał ze zdziwieniem na Elvirę. - To spokojna okolica, którą nawiedzają jedynie głodne zwierzęta. Podróżują tutaj pielgrzymi i ludzie w potrzebie ukojenia duszy w bliskości z naturą. Mówię oczywiście o ziemiach przynależnych do klasztoru. Co do Frugelhofen… Musicie pytać miejscowych o podróżnych. Nie prowadzę ewidencji każdego przypadkowego wędrowca - Przeor nie podejmował posiłku widząc, że i tak wiele z niego nie zostało po wygłodniałych gościach. Dopił jedynie wino z kielicha i wstał. - Teraz pozwolicie, że udam się na spoczynek, co i wam ze szczerego serca doradzam. Zwłaszcza, że dla nas dzień zaczyna się już niebawem…

Przeor wyszedł z sali, a pozostała grupa udając się na spoczynek zastanawiała się co Jean-Louis ma na myśli. Już niebawem mieli się o tym przekonać. Tymczasem Brat François postanowił oprowadzić Ursulę po placu klasztornym, gdyż była ciekawa sytuacji Simona.


Brat François wiedział co robi i jaką drogą prowadzi atrakcyjną Ursulę. Oczywistym bowiem jest, że braci klasztornych Taala nie obowiązuje celibat, chyba że któryś złoży śluby czystości. François nie ślubował jednak nikomu czystości...i dobrze, bo wedle jego potrzeb byłoby to nader niewskazane. Wyszli z refektarza i udali się długim korytarzem w prawo - prosto do wielkich drewnianych drzwi, rzeźbionych we zwierzęce motywy. Ursula zatrzymała się chwilę i spojrzała na wizerunek jelenia wyrzeźbiony w centralnej części drzwi.

- Te drzwi zamówił jeszcze Opat René de Muscadet. Ostatnie jego dzieło dla klasztoru przed śmiercią. Biedak cierpiał na tuberculosis, znaczy się… suchoty - wyjaśnił prędko upewniając się, czy Ursula rozumie o co mu chodzi. Uśmiechnęła się jedynie.
- Opat? Więc aktualnie klasztor nie ma Opata tylko Przeora? - dopytywała wyszkolona w tej materii Ursula.
- Tak. Jean-Louis nie podjął decyzji kto ma zostać Przeorem i nie objął jeszcze urzędu Opata. W skromności swej i wolny od grzechu mam nadzieję i modlę się do Taala, bym to ja został nowym Przeorem, gdyż pełnię urząd Szafarza. W końcu to mnie należy się to najbardziej… - Podniósł ton w swoich ostatnich słowach. Brat François opamiętał się patrząc na Ursulę, która wnikliwie rejestrowała jego słowa i miny. - Przejdźmy dalej - głos Brata stał się znów potulny i łagodny.

[MEDIA][/MEDIA]

Otworzył masywne drzwi i oczom dziewczyny ukazała się ogromna sala z dużym paleniskiem na środku. W sali było całkowicie pusto, nie było zdobień, ściany wykonane były z misternie poukładanego kamienia, a sufit w całości wykonany z drewna, w którym również rzeźbione były motywy zwierzęce, ale również góry w obliczu prawdopodobnie różnych warunków pogodowych - wnosiła Ursula patrząc na coś co mogło być podmuchem wiatru, a obok piorunem.

Dopiero po chwili zobaczyła ciało mężczyzny leżącego za paleniskiem w mroku. Podeszła kilka kroków i rozpoznała w nim Brata Opa. Ten leżał na plecach, ręce miał skrępowane ciernistymi linami, z których ściekały stróżki krwi. Ursula już chciała mu pomóc, ale François złapał ją za ramię.

- Nie! Nie wolno! To jego kara za złamanie ślubów milczenia. Wedle reguły klasztornej obowiązywać go będzie jeszcze do jutrzejszej komplety. Wtedy będzie mógł podjąć ostatnia modlitwę i położyć się głodnym na spoczynek. Taką decyzję podjął Brat Investigator w sprawie jego, gdyż głupi Op poszedł i wyjawił sam swoje winy przed Przeorem. Myślał, że ten odpuści mu winy… Naiwny.
- Jakie winy? - zapytała ciekawa sytuacji Ursula.
- W drodze do La Maisontaal spisał swe słowa na papierze. Nie było to złamanie ślubów milczenia w dosłownym znaczeniu, ale jednak Brat Investigator nie popuścił tym razem i reguła musi być wypełniona. Zostawmy go tutaj i...może odprowadzę cię do pokoju… - pogładził dłonią Ursulę po jej dłoni. Zapewne niegdyś skorzystała by z tej propozycji, a Brat François przeżyłby noc godną uniesień wyznawców Slaanesha. Zapewne. Jednak sprawy miały się inaczej. Złapała jego dłoń i z uśmiechem na twarzy odwinęła drugą dłonią w jego policzek z całej siły.
- Zgrzeszyłeś Braciszku...A to jest twoja kara… - i kopnęła go z całej siły kolanem w jego święte klejnoty.

Wycie cierpiącego z bólu Brata François było słychać jeszcze przez jakiś czas na korytarzu. Ursula zorientowała się, że z kapliczki nie ma wyjście na zewnątrz i udała się z powrotem do pokoju na spoczynek - wcześniej jednak udała się do Manfreda - dowiedzieć się czy Simon w porywie emocji nie zrobił czegoś co nie wypada i oczywiście by poinformować go co zaszło.


Dzień następny zaczął się wcześniej niż myśleli. Pierwszy dzwon klasztorny wybił na jutrznię około wschodu słońca, lecz dla wszystkich był to jeszcze środek nocy - dużo się nie pomylili, gdyż jak się później okazało, pierwszy dzwon wybił niewiele po północy na pierwsze czytania i modlitwy. Na jutrznię wybił dopiero drugi dzwon, a i wtedy słońca nikt za bardzo nie uświadczył. Nawet dla Rowan przyzwyczajonej do wczesnego wstawania, było to niczym tortury. Manfred przywykły do miejskiego wstawania i innych zgoła ceremoniałów porannych nie mógł dojść do siebie jeszcze długo po brzasku.

Rankiem gdy już było pewne, że wszyscy wstali Brat François oprowadził zainteresowanych kolejno w istotne dla nich miejsca. Łaźnie pominął, gdyż kąpieli zażywa się w klasztorze aby zmyć z siebie grzechy dnia. Do refektarza zaprowadził ich w pierwszej kolejności, aby posilili się na drogę - strawa była mniej bogata niż przy powitaniu. Można powiedzieć, że bardzo postna. Podobną wyprawkę każdy dostał na drogę: kilka jabłek, suszone mięso w plastrach, dwa bochenki chleba i po pięć podpłomyków, mały garnuszek miodu oraz na wszystkich sagan kaszy z grzybami, dwa litrowe gąsiorki z winem i duży krążek lokalnego sera Salad Bleu. Dodatkowo dostali worek z mieszanką owsa, otrębów pszennych i suszu traw i kilka karmiaków dla koni. Oczywiście Przeor pamiętał o Ryżym i zapewnił mu wszelkie dodatkowe udogodnienia kulinarne jakie mógł zaoferować na drogę. Tak oto dostali dodatkowo jajka, warzywa do polewki wieczornej gotowanej na ogniu, grzyby suszone, zioła w pokaźnej ilości dwudziestu różnych sakiewek, mleko oraz herbatę ziołową do zaparzenia.

Przed wyjazdem gdy już szykowali się do drogi, Przeor odnalazł ich na placu. Podszedł do nich w towarzystwie Brata François, który chyba wstał lewą nogą, gdyż minę miał ani do tańca ani różańca.

- Mam nadzieję, że poranne dzwony nie przeszkodziły wam nadto podczas snu - zaśmiał się Jean-Louis. - Gdy już wyjedziecie z klasztoru kierujcie się na Kaczy Staw. Po drodze możecie się zaopatrzyć w inne dobra u mieszkańców. Może znajdziecie coś przydatnego bardziej niż słowo boże - popatrzył na Erika. - Potem kierujcie się w stronę wodospadu. Widać go ponad drzewami. Tam czeka was ciężki podjazd na górę, ale dacie sobie radę. Potem już przeprawa lasem i górami w kierunku doliny Frugelhorn. Wcześniej jednak zapłacę wam to na co się umówiliśmy. François… - Przeor przejął od niego woreczki z wyliczonymi kwotami. Postanowiłem wypłacić wam umówioną zaliczkę w imperialnej walucie - przekazał każdemu należną część. - Pozostaje mi życzyć wam szerokiej drogi i niech Taal czuwa nad wami podczas waszej wyprawy.
 
__________________
Prowadzę: Liczmistrz; Kwestia Ceny
Gram: Zdarzenie
WielkiTkacz jest offline