- To wy nie od niego i nic nie wiecie? - niziołek, który wcześniej mamrotał coś do siebie, ożywił się znacznie po pytaniu Yetara. - Znaczy jesteście z zewnątrz?
Hełm aż podskakiwał za bramą, aż rozległo się krótkie *oi!* i zniknął, a coś ciężkiego grzmotnęło o ziemię. Słyszeli jak się podrywa, a potem oddalające się szybkie kroki. Trwało to chwilę i już nawet zastanawiali się nad obejściem bramy i przedarciem się przez ostrokół, aż usłyszeli powracającego strażnika. Kogoś prowadził, bo odgłosów było więcej.
Teraz pojawiły się trzy czubki głów. Hełm, wełniana czapka i burza włosów walczyły przez chwilę zajadle, słychać było sapnięcia, skrzypnięcia i jeden jęk. Bystrooka Girlaen uznała, że musiała tam być jedna tylko szpara do wyglądania na zewnątrz. Wreszcie się uspokoili i jeden z nich - inny niż poprzednio - przemówił. Chciał mówić dostojnie, ale był przy tym zbyt pompatyczny. I miał raczej wysoki głos.
- Zatem powiadacie, że nie przychodzicie od NIEGO - zaakcentował to słowo mocno. - Jak możecie to udowodnić, przybysze z Zewnętrza?!