Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2018, 07:29   #14
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
- No to się cieszę, że dług spłacony zostanie - Nosacz zatarł ręce i wyraźnie się ożywił. Nieco spochmurniał, gdy Ivor powiedział mu o Vitringu i Yarrze. - Vitringa jeszcze nie było, a co do Yarry... - pokręcił głową. - W niezłe żeśta gówno wdepnęli, proszę ja was... Terhoven już dwukrotnie wysyłał ekspedycję w dół tej przeklętej rzeki. Żadna nie dotarła do Dyveken i żadna nie powróciłado Brezy. O wszystkich uczestnikach - a wierzcie mi, to byli nieźli wojowie i rębacze - słuch zaginął. I nie dziwota - Yarra płynie przez dziewicze, malaryczne, rojące się od jadowitych węży, śmiercionośne tereny, na domiar złego zamieszkałe przez plemiona dzikich i okrutnych humanoidów. Takie słuchy krążą i nawet jeśli to plotki, to w każdej plotce jest ziarno prawdy, powiadam wam... - po chwili spojrzał na Ivora. - Sprzedaję alkohol ale w hurcie. Skrzynka dwunastu butelek wina z Południa dwie złote monety, przyjacielu. Mogę ci sprzedać maksymalnie cztery takie, jeśliś zainteresowany.

Nosacz zniknął niebawem na zapleczu w poszukiwaniu beczułki piwa, natomiast Corbean i Ivor skierowali się do drzwi, by zasięgnąć języka na temat Vitringa i Yarry w tartaku oraz "Białym Rumaku", podczas gdy Bailey, Aelfric i Evelin zostali w karczmie, czekając na człowieka Terhovena. Obaj łowcy nie za wiele się dowiedzieli - Vitring był ponoć kiedyś najpierw najemnikiem, a potem strażnikiem rzecznym, który zrezygnował z pracy, by nająć się do roboty u Króla Drewna za wyższą stawkę. O Yarrze natomist powiedziano im tyle, że "tylko idiota pcha się w pewne objęcia śmierci". Wyglądało na to, że to był temat tabu i samo wypowiadanie nazwy rzeki sprawiało, że wszyscy dostawali palpitacji serca i biegunki. Za to "Ważkę" udało się bez problemu zlokalizować - był to na oko ponad dwunastometrowy, zadbany stateczek przypominający wyglądem fuzję barki rzecznej i fluity, jednak z tylko jednym, wysokim masztem. Pomiędzy nim a rufą znajdowało się przykryte klapą zejście pod pokład. Łódź wyglądała na solidną i zwrotną.

Niedługo po tym, jak Ivor i Corbean wrócili do karczmy Nosacza, drzwi otworzyły się energicznie i do środka wszedł wysoki, mocno zbudowany, łysy mężczyzna. Podszedł do szynku i rozmówił się z gospodarzem, po czym podszedł do zajmowanego przez was stolika zastawionego jadłem i trunkami. Teraz mogliście mu się lepiej przyjrzeć.


Poznaczona dwiema starymi bliznami twarz mordercy nie zdradzała żadnych emocji, gdy taksował was wzrokiem. Letni, przewiewny płaszcz, który nosił, opinał jego wielkie ramiona i kwadratową klatkę piersiową. Przy pasie o szerokiej klamrze dostrzegliście szablę i krótki miecz. Wyglądał na typowego zakapiora, jakiego może spotkać w ciemnej uliczce nieostrożny przechodzień.
- To wy się najeliście do roboty u Terhovena, ta? - zaciągnął z wyraźnym, zawadiackim akcentem znanym dla Wyspiarzy. Gdy potwierdziliście, przysiadł się do stolika i pociągnął z gwinta wino stojące na stole. - Jestem Vitring, szef tej ekspedycji. Wyprawa nie będzie majówką. Terhoven nie zwykł wyrzucać pieniędzy w błoto - skoro nagroda jest wysoka, przyjdzie na nią srogo popracować. Co prawda były już dwie ekspedycje i żadna nie wróciła, ale do trzech razy sztuka, nie? Wyruszamy jutro o świcie, ekwipunek i wyposażenie są skompletowane, dzisiejszego wieczoru zostaną załadowane na pokład "Ważki", której jestem sternikiem i szyprem jednocześnie. Jakieś pytania? Życzenia? Zażalenia? - popatrzył po was hardym wzrokiem.

 
Ayoze jest offline