Tommy już trzymał w ręku telefon z zamiarem napisania smsa, gdy zauważył z kim chwilę wcześniej w wejściu szarpał się goryl Mariano. Nie mógł w to uwierzyć. Nie liczył, że jeszcze kiedyś natknie się na tego gościa, po prawdzie w ogóle o tym nie myślał. Ale teraz zaczął myśleć i to bardzo szybko. To była szansa by się dowiedzieć skąd to wszystko. Niby niczego to nie zmieni, ale będzie wiedział skąd to ma.
Ale co z Franko? Co z Mariano, Marisą, czy tą dziewczyną z klubu? Ktoś musi im pomóc. Ktoś... Ale czy to musi być Tommy? Franko wziął go ze sobą tylko dlatego, że on mógł się rozejrzeć w klubie nie zwracając na siebie większej uwagi, sam tak powiedział. Misja wypełniona, chłopak nie był mu już do niczego potrzebny. Franko doskonale poradzi sobie sam z Mariano i jego gorylami. Czy nie tak było wtedy w zaułku, gdy załatwił tamtych dwóch kolesi? Zresztą Tommy tylko by mu przeszkadzał.
Chłopak chwycił pewniej telefon i w parę chwil napisał:
Koniec imprezy. Ja jeszcze chwilę zostanę, daj znać gdzie będziesz to później dołączę.
Tak było najlepiej. Gdyby Franko jednak go potrzebował, da mu znać gdzie jest i tyle. Chłopak nie będzie mu się plątał pod nogami i być może dowie się czegoś o sobie... No, o części siebie, ale jakże istotnej części. Poza tym, czy Franko może mieć o to do niego pretensje? Czy on sam nie skorzystałby z takiej okazji, zwłaszcza że może się już nie powtórzyć?
Przekonany własną argumentację Tommy zarzucił pomysł wyjścia z klubu na rzecz zostania w nim jeszcze przez jakiś czas. Śledził uważnie wzrokiem znajomego mężczyznę do czasu aż ten nie zajmie jakiegoś miejsca. Potem miał zamiar podejść możliwie blisko i zarzucić gumowe ucho. Nie musiał nawet zbytnio się wysilać, by się ukryć. Facet nie mógł znać jego twarzy. Chyba...