Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2018, 20:26   #209
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Abelard ***

Poranek spędził na szukaniu dla siebie możliwości podreperowania budżetu. Po tych kilku dniach, które w Kreutzhofen spędził, wiedział że miasto było podporządkowane handlowi. Mimo, iż widział, że jest to jedna z rzeczy, która oddala ludzi od bogów, sam się temu niejako poddał. Wszak złoto nakręca wszystko. Miał jednak swoje wytłumaczenie, potrzebował funduszy na odnowienie świątyni, a ich zdobywanie mozolnie więc szło. Musiał więc coś zmienić...

Trafił do browarmistrza Saufera, który zdecydowanie zmieniał swą biznesową strategię. Zatrudnił już ostatniego dnia Fay, teraz najął też Abelarda. Najwidoczniej chciał przystąpić do kontrofensywy i ponownie wyprzeć Browar Bugmana z jego miasta. Po co ludzie mieli brać importowane, jeśli to miejscowe by zaspokajałoby ich potrzeby…

Uzgodnili zakres, uzgodnili wynagrodzenie i zabrali się do kombinowania… Co zrobić, by było lepiej…

W tawernie poznał kilka ciekawych person. Z widzenia Acierno, o którego wyprawie miał się dowiedzieć później, a możliwe, że nawet w niej uczestniczyć. Kilku kupców z Tilei. Właściciela Benito, a także jego żonę i młodszego brata. Ogólnie było wesoło, nawet nazwy potraw wydawały mu się zabawne. Szczególnie po paru głębszych łykach

Przed cmentarzem spotkał łowcę Dietera.
- Szukałem twej osoby - zaczął. - Hrabia życzy sobie, byś udał się na wyprawę przeciw bydłokradom. Wskazał, ciebie jako zaufanego sługę bożego, który będzie trzymał pieczę nad nią i który dopilnuje również hrabiego interesów. On później dopilnuje pańskich dając na świątynie datek. Chciałby mieć zaufaną osobę, która umie liczyć i pisać i będzie uważnym obserwatorem w trakcie tej wyprawy. Będzie to sprawa tylko między wami i mną, jako pośrednikiem, i nikt więcej o tej części rozmowy wiedzieć nie może. Mam nadzieję, że tłumaczyć więcej nie muszę, jak i również że odpowiedzi odmownej nie dostanę.

Gdy wrócił do siebie, zauważył pewien szczegół, na który wcześniej nie zwracał uwagi. Odsunął mebel i zauważył za nim zardzewiałą kratę zamkniętą na klucz. Klucza jednak nie miał. Za tą kratą znajdował się ciemny korytarz.

Niepokój i niewyjaśnione lęki, jakie zaczął czuł poprzedniego dnia wciąż się utrzymywały.


*** Borys ***

Z samego rana odwiedził przystań szukając towarów, którymi mógł zahandlować. Zdecydował jednak, że na ten moment nie będzie w to jednak inwestować.

Następnie udał się do Sary i jak się umówili, udali się na zbieranie ziół do lasu. Po drodze zahaczyli tylko jeszcze o Matkę Eberhauer u której Borys chciał zakupić zioła.

Następnie jeszcze wpadł na nich Dieter.
- O medyk... - jakby odetchnął. - Potrzebnyś waść na wyprawę przeciw bydłokradom, jako wsparcie, że tak powiem, lecznicze. Hrabia oferuje pięć złotych koron. Mam nadzieję, że przyjmiecie. Jutro wyjdziecie. Pojutrze wrócicie.

Borys spędził z Sarą kilka godzin w lesie. Zebrali pokaźną ilość ziół, z której to kislevita był bardzo zadowolony. Dzięki Sarze poznał też nowy typ ziela, które normalnie by ominął. Wytłumaczyła mu ona jego zastosowanie w lecznictwie. Było ono specyficzne, ale mogło się kiedyś przydać.

Borys miał zamiar zostać w lesie dłużej, chciał tylko odprowadzić pod jego skraj Sarę, gdy usłyszeli... coś... Usłyszeli jakby stado biegnące przez las. Tylko nie były to odgłosy zwykłego stada, słyszeli gardłowe głosy, jakby porozumiewały się między sobą. Borys przeczuwał najgorsze, wiele w swym życiu słyszał i widział, polecił więc Sarze biec. Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Dziewczyna była przerażona, Borys nie mniej. Głosy jednak zostały w oddali, a wkrótce ucichły.

Niepokój i niewyjaśnione lęki, jakie zaczął czuł poprzedniego dnia wciąż się utrzymywały, ale to raczej było realne, o Sara reagowała w ten sam sposób.


*** Cathelyn ***

Udała się na spotkanie z Hansem, po którym udała się do Weilerbergu. Po pewnym czasie wróciła do miasta i udała się do matki Woflganga, gdzie też spotkała samego żołnierza, który przedyskutował z nią kwestię polowania. Po krótkiej wizycie w sklepie ponownie udała się do wsi.

Po drodze minęła łowcę Dietera. Szukał on ludzi do wyprawy organizowanej przez tileańczyka Acierno. Mieli pojmać ostatecznie bydłokradów. Przedstawił to jako okazję do okazania lojalności naszemu hrabiemu i pomszczenia zniewagi, jaką mu urządzono. Zapytał ją o udział, podkreślając, że chyba nie chce, aby się dowiedział, że pomocy odmówiła? Brzmiało to dość jednoznacznie, zważywszy na to, że już raz na stróżowaniu się nie stawiła.

Gdy dotarła na miejsce straciła przytomność. Nagle i niespodziewanie. Ocknęła się, nie wiedziała po jakim czasie, ale stał przy niej miejscowy wieśniak, którego przed omdleniem nie widziała. Musiała więc odpłynąć na dłuższą chwilę. Gdy się obudziła pamiętała, że we śnie objawił się jej mężczyzna w czarnej todze. Pamiętała, iż rzekł jej, że szuka dobrze, lecz ciała już w grobie nie ma. Ujrzała je, jakby było zabalsamowane i leżało w jakiejś ciemnej piwnicy. Sama czuła chłód i niepokój, zupełnie jak dnia wcześniej.


*** Fay ***

Ten dzień miał być dniem zaskakujących ją spotkań. Była krótko w mieście, ale musiała coś mieć w sobie, co przyciągało do niej obcych z różnymi propozycjami.

Mogła być zaskoczona, gdy wracając z przystani napomknął ją przystojny żołnierz – Woflgang.

W browarze natomiast Andreas przedstawił jej Abelarda, kolejnego pomocnika, z którym będzie współpracować przy produkcji nowych rodzaju piwa, a także usprawnianiu produkcji.

A na koniec, pomagając Marii przy posiłku, spotkała jeszcze tileańczyka Acierno. Maria zachwalając przedstawiła Fay. A kobiecie przedstawiła szlachcica. Ten szarmancko się uśmiechnął i zagaił dziewczynę. Widać było, że go swym wdziękiem i urodą zauroczyła go niemało.
- Dopiero się panienka sprowadziła tu? Pragnę więc panienkę osobiście powitać w tej pięknej miejscowości, która również i mnie zauroczyła. Spędziłbym z panienką więcej czasu z chęcią, ale nasz drogi hrabia zlecił właśnie mi wielką misję. Wie, że tylko ja mógłbym jej podałać, a ja wiem, że podołam - rzekł dumnie. [i]- Ale może panienka, by się z nami wybrała? Widzę, że umiejętności kucharskie macie duże i pewniakiem mogłaby panienka nas uroczyć czymś wspaniałym po drodzę. A i kilka karlików by wpadło za to. Nie chcę też, by panienka uważała się za służbę, bo to nie o to chodzi, pragnąłbym by panienka osobiście mi towarzyszyła i trudy tej wyprawy odpędziła swym czarującym uśmiechem [i]- uśmiechnął się sam. - A w trakcie wspólnej podróży możemy się lepiej poznać, będę mógł poopowiadać o mojej ojczyźnie. I nie przejmuj się tak, żem szlachetnie urodzony. Ja nie z tych, którzy z góry patrzą na wszystkich… - podkreślił. - Już zdążyłem usłyszeć, że u pana szanownego Saufera pracujecie, tym się nie przejmujcie, to załatwię z nim. Plusy takiej wyprawy niewątpliwe, przekażę. Tylko od panienki wpierw bym zgodę chciał uzyskać. Jednakowoż pragnę nie wierzyć, że odpowiedź dostanę odmowną.


*** Robin ***

Od rana zajęła się polowaniem, a z ustrzelonych ptaków wybierała najlepsze pióra, które mogłaby dostarczyć Rudolfowi.

Spotkała się też, jak ostatnio co dzień, z Dieterem. Nie miał on dziś jednak czasu na trening, chodził po ludziach z wiadomością od hrabiego. Robin przekazał, że szlachcic Acierno organizuje wyprawę i sam hrabia jest zdania, że Haube musi brać w niej udział.
- Mam nadzieję, że nie odmówicie hrabiemu. Liczy na was szczerze. Ja też. Sam bym poszedł zmazać tą plamę na honorze, jednak na dworze jego potrzebnym wciąż.


*** Rudolf ***

Wieczorna przemyślenia spowodowały, iż zmienił swoje plany na poranek. Uznał, iż z sąsiedzkiej troski powinien zająć się ochroną majątku Siggy’ego. Przygotował skrzynie, kłódki i następnie udał się do sąsiadów prosząc ich o pomoc. Saufer powiedział mu, żeby zgarnął do pomocy młokosa, sam nie miał na to czasu. Schmidt też uznał, że nic mu do rzeczy pozostawionych przez wisielca i nie miał zamiaru wchodzić do jego domu i przeszukiwać jego dobytku. Ogólnie jego pomysł nie znalazł zwolenników, a część popukała się po głowie i powiedziała, że to nie ich sprawa, by dom zmarłego plądrować. Jeszcze ich za złodziei osądzą. Takie informacje łatwo się niosą i łatwo można sobie wszystko dopowiedzieć. Takimi rzeczami powinni się zajmować urzędnicy miejscy, strażnicy, a nie oni.

Chodząc od jednego do drugiego zauważył jednak ruch koło domu Katza. Czyżby już się zajęli? Tak, zajęli się, było kilku strażników, był też skryba dorfrichtera. Można rzec cała “śmietanka” tych, których uwielbiał. Ale był też… Gierig i jego ludzie.

W tym momencie zagadał do niego tileański szlachcic - Acierno. O dziwo też był właśnie przy budynku Siggy’ego i widząc bednarza podszedł do niego.
- Coś tu śmierdzi, nie? - zagaił. - Ja wyczuwam takie sytuacje i nie podoba mi się takie postępowanie. Młody jeszcze ciepły, a tu mu coś z chałupą już działają. Podejrzane… Podejrzane…
Już Rudolf miał coś odpowiedzieć, gdy Acierno mu przerwał. - A tyś nie był wśród tej gromady porwanej przez bydłokradów? Tak to ty, pamiętam. Widziałem, jak dzielnie biegliście, by hrabiego ratować. Będziesz idealny… Tak… Chciałbym byś udał się ze mną na wyprawę by ich pojmać. Z tobą na pewno podołamy - klepnął Rudolfa po ramieniu.


*** Vermin ***

Przekazał listy. Straż szybko na niego zareagowała, przekazując informacje Wolfgangowi. Baderhoff miał zająć się polowaniem na stwora.

W trakcie dnia Vermin zauważył wzmożone zainteresowanie jego osobą. Ostatnimi czasy szczurów było jakby mniej, ale zdawało się że sytuacja zaczynała się odwracać. Miał coraz więcej zgłoszeń od różnych osób.

Odnalazł go też łowca Dieter. Przekazał, że szlachcic Acierno organizuje wyprawę w celu złapania winnych napuszczenia krów na hrabiego. Jego zdaniem Vermin powinien w niej uczestniczyć, by odciąć się od Drago, z którym niektórzy wciąż Vermina wiążą. Sam szczurołap wiedział, że może to też być okazja do oczyszczenia przyjaciela z zarzutów. A także mieć oko na tego całego Acierno - nie lubił go z pewnością i w żaden sposób mu nie ufał.

Przez dzień zaczął też odczuwać dziwny niepokój i niewyjaśnione lęki.


*** Wolfgang ***

Od rana zebrał się za zbieranie towarzyszy na polowanie. Z większością już się dogadał i planował już, kiedy to do akcji przystąpią, ale jak się okazało wkrótce jego plany mogły zostać zakłócone. Cały dzień wciąż towarzyszyły mu niepokój i niewyjaśnione lęki przez które dziwnie się czuł. Może to one opóźniały powierzoną mu akcję polowania na stwora...

W pewnym momencie trafił na niego kapitan Trottel. Spytał, jak sprawa z potworem leśnym, co już załatwił i kiedy przestanie stanowić zagrożenie. Powiedział, że dostał prośbę od hrabiego do oddelegowania człowieka na wyprawę w celu złapania winnych ostatniego niegodnego uczynku. Oczekiwał więc szybkiego zdania raportu na temat powierzonego mu dnia wcześniej zadania. Teraz żołnierz zrozumiał, że kapitan powierzając mu zadanie, chciał je jak to mawiają, na dzień wczorajszy mieć wykonane. W tym wypadku mogło to być nie tylko powiedzenie...


*** Wszyscy ***

W trakcie dnia każdego z osobna odnalazł ich Dieter, bądź Acierno. Sprawa była pilna przedstawiali. Zostali zawezwani na dwudniową wyprawę organizowaną przez pana Acierno. Ten łaskawy pan zobowiązał się pochwycić szubrawca, który nasłał na Drogiego hrabiego krowy. Ów Acierno od razu zareagował, zlokalizował go, po czym wrócił do wioski po wsparcie. Jego człowiek pilnował w nowej skrytce ludzi bękarta von Eisenstadta, skrytka ta była dzień drogi stąd. Mieli wyruszyć rano, zaatakować wieczorem i kolejnego dnia wrócić. Hrabia od razu pomyślał o wsparciu osób, które stróżowały dla niego. Nie omieszkał wspomnieć o kobiecie - łuczniczce i ludzi, którzy z nią wtedy stróżowali. Mieli się określić i o brzasku stawić się pod słupem z ogłoszeniami. Wszystkim zaoferowano pięć karli nagrody.

Część z nich miała zagwozdkę, co czynić ze względu na obietnicę daną Wolfgangowi. A największą miał sam Wolfgang. Miał misję od kapitana i wiedział, że stracił już na nią dzień bez większych efektów. Zebrał część chętnych, ale z żadnym z nich konkretnie się nie umówił. Wciąż nie miał też rozeznania i nie wiedział ile polowanie może mu zająć. A tu oprócz zadania od przełożonego, pojawiło się kolejne...
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 27-11-2018 o 20:42.
AJT jest offline