Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2018, 14:32   #90
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rhail tymczasem usłyszał hałas dobiegający właśnie z szybu wentylacyjnego, lecz od drugiej strony. Odgłosy przeciskania się były nieco cichsze niż wtedy, gdy robiła to Alette.
Alette zanim odeszła od stanowiska, sprawdziła, czy były nagrania, które zostały przeniesione do innych katalogów.
- Mamy towarzystwo - rzucił cicho do comlinka - ktoś idzie wentylacją. Może nie pójdzie do ciebie, tylko do wyjścia.
Mówiąc to, przywrócił wygląd wejścia do wentylacji tak jak je znaleźli. Sam stanął z boku, tak by nie było go widać, gdy się wychodzi.
- Zamelduj, jak cię miną! - cicho odparła Alette i wróciła do komputera.
Rhail przyczaił się pod ścianą. Słyszał, jak intruz powoli zbliża się do wyjścia. Dźwięki przykucniętych kroków uzupełniało ciągle szuranie o ściany, jakby nadchodzącą osoba nie mieściła się w środku.
Wreszcie klapa opadła na dół, przez chwilę nic się nie działo, po czym na dół spadł wielki worek wypchany czymś po same brzegi. A za workiem na skrzynię zeskoczył mały jaszczurkowaty kosmita wyglądający na dziecko. Jego usta wypełnione ostrymi zębami wyszczerzyły się, gdy znowu chwycił worek, po czym w mgnieniu oka się zacisnęły, gdy kosmita dojrzał groźnie wyglądającego Zabraka. Dzieciak natychmiast wskoczył z powrotem do wylotu szybu, próbując uciec. Rhail jednak już wcześniej rzucił się na niego. Gdy kosmita podskoczył, zabrak chwycił go w pasie, wskoczywszy wyżej, po czym przewrócił go na miękki worek. Nim dzieciak zaczął się wydzierać, zatkał mu usta dłonią, tak że cała akcja odbyła się maksymalnie cicho. Mały kosmita wierzgał nogami, ale absolutnie nie miał tyle siły, by przemóc uścisk Rhaila.
- Korzystasz z okazji walk na arenie i czyścisz apartamenty? - zapytał. - Jest więcej takich cwaniaków jak ty? Pozwolę ci mówić, ale jeśli krzykniesz, to zginiesz, a ja poszukam potem twoich bliskich, by zapłacili za twoją głupotę. I nie będę się wtedy śpieszył. Rozumiesz?
Dzieciak najpierw warknął na Rhaila, znowu okazując swe bogate uzębienie.
- Zbieram jedzenie z kuchni dla siebie i moich głodnych kolegów z ulicy. Jeśli nas pozabijasz, to tylko ukrócisz nam cierpień.
- Wierz mi, że są sposoby, by zabijanie nie było kresem cierpień
- warknął zabrak - i niektórzy sporo zapłacą, by to zobaczyć. Musisz nienawidzić swoich kumpli, skoro chcesz dla nich takiego losu.
Nie spuszczając oczu z dzieciaka, ale i nie stając tyłem do wylotu wentylacji, kopnięciem wysypał rzeczy z worka.
Dzieciak głośno przełknął ślinę i tym razem nie odważył się niczego powiedzieć. Z worka zaś wysypało się przeróżne jedzenie, pieczywo, puddingi, usmażone kotlety niewiadomego pochodzenia, suszone paski mięsa, jakieś dziwaczne warzywa…
- Jesteś mi winien przysługę - powiedział zabrak - zbieraj to i spadaj. A jak cię złapię na kradzieży czegoś innego niż żarcie… wrócimy do dzisiejszej rozmowy.
Rhail puścił dzieciaka.
- Tak z ciekawości, jak omijasz alarmy? Masz do tego smykałkę czy ukradłeś komuś kody? Utalentowani zawsze znajdą dobrą okazję do zarobku…
- Umm…
- Dzieciak zaczął zbierać jedzenie do worka. - Mam do tego smykałkę. Definitywnie - odparł zdecydowanie.
- Gdzie cię szukać, jakbym potrzebował kogoś o takich talentach? Jak się nazywasz? - zapytał zabrak.
- Nie wiem, czy chcę, żebyś mnie jeszcze znalazł… - odparł niepewnie dzieciak.
- Dla współpracowników jestem milszy. I im płacę - powiedział zabrak. - Decyduj się szybko.
- Noo… Dobra… Znajdziesz mnie za złomowiskiem, obok “Nory Sarlacca”. Na tamtej ulicy “mieszkamy”.
- To powiedziawszy, dzieciak ruszył do drzwi, rozejrzał się na zewnątrz, po czym popędził w prawo.
Rhail upewnił się, że mały odszedł i wrócił na swój posterunek.

Czekał dobrych dwadzieścia minut bez żadnego zajęcia, Alette wzięła się za przeszukiwanie biblioteczki. Ta chwila monotonii sprawiła, że nie wyczuł zbliżających się kolejnych intruzów. Tym razem ktoś włożył klucz do drzwi i próbował je otworzyć.
- Alette - syknął do comlinka - ktoś tu wchodzi, w razie czego odciągnę intruzów albo… Tak czy inaczej zbieraj się.
Szybko zamknął kratę i schował się tak, by nie było go widać od strony drzwi. Ponownie.
Ktoś przekręcił klucz najpierw w jedną stronę, potem w drugą, wcześniej próbując otworzyć na siłę. Drzwi były po włamaniu Alette otwarte i tego najwyraźniej się przybysz nie spodziewał. Wreszcie wkroczył do środka. Okazało się, że był to jakiś robotnik rasy Duros, przy pasie miał różne narzędzia, miał ubrudzone ręce i twarz. Podejrzliwie wykrzywił swą pozbawioną nosa twarz rozejrzał się po magazynie. Rhail schowany za skrzynią wyczuł, że ten go zauważył.
- Ej! Jest tam ktoś? - Usłyszał, że Duros ruszył w jego stronę, ale po jego głosie wyczuwał niepewność. Zabrak miał jeszcze szansę rozegrać to według własnych zasad.
Rhail wychylił się i warknął:
- I jeszcze, kurwa, przez megafon ogłoś. Zamknij te drzwi, debilu, bo mi spłoszysz ptaszka. Ktoś tu myszkował i czekam, aż wróci.
Duros wyglądał na mocno zaskoczonego, a wręcz wystraszonego.
- Umm, polujesz na tego dzieciaka, który kradnie jedzenie? On jest nieuchwytny!
- Nieuchwytny? - prychnął zabrak. - A ty co o nim wiesz? Po co tu przylazłeś? Czekaj. - Podniósł rękę, stopując odpowiedź durosa. Rzucił do comlinka: - Mała komplikacja na zasadzce. - I do durosa: - No mów.
- No… mówią, że to prawdziwy geniusz, urodzony hacker. Był tu kiedyś niewolnikiem, od urodzenia. I jako pierwszy i jedyny zdołał usunąć swoją obrożę, nie wysadzając się przy tym w powietrze. - Duros wypowiadał te słowa ze sporym respektem. Widocznie też wywodził się z tej biedoty pałacowej i może nawet kibicował temu Aleenie.
- Dobra, a co tu robisz? - drążył zabrak.
- Pracuję - wzruszył ramionami. - Jestem mechanikiem i magazynierem.
- A tu? Konkretnie w tej kanciapie.
- To magazyn kustosza Lenteroota, przywożę mu tu części do jego droidów. Ostatnio dawno niczego nie zamawiał, ale wkrótce ma dostać parę skrzyń towaru i kazał mi przygotować tu miejsce.

- Dobra… daj mi z pół godziny, jak gnojek się nie pokaże, to odpuszczam - powiedział Rhail. - Porób coś innego w tym czasie. Chyba nikt cię nie rozlicza z zegarkiem w ręku, co? Jak mnie nie wsypiesz i go złapię, odpalę ci działkę z nagrody. Taki spec musi być sporo wart.
- Uch… no dobra, ale i tak go nie złapiesz - rzucił z pełnym powątpiewaniem, po czym zawrócił do wyjścia.
Rhail nie miał zamiaru puszczać wolno świadka, na pewno nie kogoś, kto współpracował z Lenterootem. Gdy tylko duros się odwrócił, zabrak uderzył. Szybkie kopnięcie pod kolano zmusiło go do klęknięcia. Prawa doń Rhaila złapała robotnika za brodę. Skręcenie i zwłoki opadły na podłogę. Wszystko w absolutnej ciszy.
- Zwijaj się, ja sprzątam bałagan - powiedział do comlinka. Szybko sprawdził po kolei skrzynie i wybrawszy najpojemniejszą, raz dwa wrzucił tam trupa, pozbierał narzędzia, które wypadły z torby, i także je tam wrzucił.
Niedługo później Rhail usłyszał, że Alette przeciska się w jego stronę szybem, ale zatrzymała się przed wyjściem.
 
Mike jest offline