Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-11-2018, 23:56   #81
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Słuchaj, Gerdarr, jest taka sprawa - powiedział Marka, dopijając drinka. Uznał, że nie ma co owijać w gaberwełnę. - Wolę się trzymać blisko ciebie przez jakiś czas. Porobię dla ciebie jakieś sprawunki, będę pilotować śmigacz, jak zawsze. Zak powiedział mi, że na Nar Shaddę przyleciał... pewien mój dawny znajomy. Trandoshanin. Wolę się nie wychylać przez jakiś czas.

- Nie ma problemu. - Gerdarr zarechotał na słowa o dawnym znajomym.

- Każdy z nas ma takiego dawnego znajomego - odezwał się równie rozbawiony Baize, zajęty dotychczas łataniem pancerza Dowutina. - Ostatnio faktycznie pojawiło się tutaj trochę Trandoszan. Paru dołączyło do gladiatorów, ale na razie nie walczą. Nie wyglądają na typowych wojowników. Bardziej na kupców czy pilotów, chociaż to wciąż Trandoszanie, dalej są w stanie rozszarpać człowieka, nawet gdy nie walczą na co dzień. I mają niewolnika Wookieego w jakiejś obroży sterującej.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 07-11-2018, 15:04   #82
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Widzę, że się zadomowiłeś - rzekł zabrak na powitanie do Hastala - też przyszedłeś wypytać o gladiatorów, żeby wygrać na zakładach?
Mandalorianin, gdy tylko zauważył Rhaila, nie patrząc w jego kierunku, podszedł do niego. Wciąż bacznie obserwował otoczenie.
- U Grakkusa chyba najłatwiej tu o pracę dla kogoś takiego jak ja - odparł jakby od niechcenia. - Chcę się rozejrzeć zawczasu, jeśli po walkach rzeczywiście miałoby coś się dziać. - Następnie zwrócił się do Zabraka bezpośrednio: - Masz już swój typ czy szukasz kogoś konkretnego?
- Do tej pory nie miałem kasy, to i się nie interesowałem
- odparł zabrak - teraz chciałem obejrzeć i pogadać z kimś o zawodnikach. I o promotorach. Mówi się, że nieważne, kto walczy, tylko kto jest promotorem.
W stwierdzeniu Rhaila mogło kryć się sporo prawdy, szczególnie w miejscu takim jak to, kontrolowanym przez słynących z szemranych interesów Huttów. Pieniądze mogłyby zdziałać więcej niż umiejętności gladiatora. Mandalorianin jednak nie miał żadnej wiedzy w tym temacie.
- Tutaj ci nie pomogę - odpowiedział. Ta sugestia od razu pobudziła snajpera do pilniejszej obserwacji wszystkich uczestniczących w walkach. Zarówno bezpośrednio, jak i w organizacji i logistyce. Potencjalni zamachowcy mogli przecież zinfiltrować Arenę i zacząć atak od zamieszania w środku. Nie był tylko pewien, czego szukać.
Widząc, że rozmowa się nie klei, zaczął przechadzać się po sali, czekając, aż pojawi się oczekiwany przez niego osobnik.
Hastal przyglądał się dotychczas głównie infrastrukturze, układowi pomieszczeń, zaś Rhail ludziom. Teraz i Hastal skupił się na wojownikach i ich trenerach. Zabrak minął paczkę Trandoszan prowadzących zwykłą rozgrzewkę polegającą na przepychaniu pomiędzy sobą zezłoszczonego Wookieego. W drugiej części pomieszczenia zapasy ćwiczyło kilkanaście par wojowników przeróżnych ras. Byli nawet Ugnauthowie czy Lannikowie i inne mniejsze, karłowate rasy. Walczyli w swojej własnej kategorii i o dziwo wzbudzali wielkie zainteresowanie. Ludziom podobało się, gdy takie pokraczne, na co dzień nieporadne istoty tłukły się na śmierć i życie.

Rhail przeszedł do drugiej sali, nie dojrzawszy tu swego celu. Gdy przeszedł próg, usłyszał komentarze w swoim kierunku, których autorami było dwóch umięśnionych Bessalisków.
- Kolejny nowy. Myśli, że ubrał rękawice, to może się boksować.
W tym samym momencie jednak Rhail dostrzegł jedynego na sali Falleena nadzorującego walkę dwójki gladiatorów. Zdecydowanie nie był wojownikiem.
Zlustrował obu agresorów z góry na dół, po czym rzekł:
- Zabijam tylko za pieniądze, a za was musiałbym jeszcze zapłacić. - I podszedł do Falleena.
- To twoi? - zapytał, wskazując dwóch gladiatorów. - Szukam kogoś, na kogo można postawić i wygrać sporo kasy.
- Chcesz ustawić walkę?
- cicho odparł Falleen. Na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech.
- Chcę zarobić. - Zabrak także się uśmiechnął. - Biorę pod uwagę pewne ryzyko, jak to przy zakładach.
- Cóż…
- Falleen wyglądał na nieco zawiedzionego. - W takim razie możesz postawić na Urnta. - Wskazał na jednego z dwóch wojowników, barczystego Twi'leka. - Jego przeciwnik ma trzy zwycięstwa z rzędu, a on pierwszy raz walczy u Grakkusa, kurs powinien być całkiem znośny. Ma duże szanse, Urnt to uliczny zabijaka.
- Nowicjusz? No nie wiem. A ten drugi?
- Nie powiedziałbym, że nowicjusz, po prostu bił się dla przetrwania na najniższych poziomach miasta. Ten drugi dziś nie walczy. No dalej
- krzyknął na swoich wojowników - nie przerywać, jeszcze pięć minut do końca rundy!
- Chowasz tego drugiego na specjalną okazję? Myślałem, że podczas takiej imprezy jak dziś opłaca się wystawić wszystkich gladiatorów
- powiedział zabrak.
- Niestety grafik dzisiejszego widowiska jest dosyć napięty. Dzisiaj 10 mniej walk z powodu atrakcji wieczoru: walki Gerdarra. Ma potrwać znacznie dłużej od pozostałych. Załapał się tylko Urnt.
- To się przynajmniej chłopak wyluzuje.
- Skinął na tego drugiego - Poogląda kumpla, może postawi kasę. No, chyba że im mało płacisz. - Uśmiechnął się złośliwie. - Tak w ogóle, to jestem Rhail, a ty?
- Sun
- odparł zmęczonym tonem Falleen. Nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego pogłębianiem znajomości czy dalszą gadką. Odsunął się od Rhaila, by popchnąć do walki oponenta sparingowego Urnta. - No dalej, dalej, na arenie nikt wam nie zrobi przerwy, jeśli braknie wam tchu!
- A gdybym jednak zdecydował się mieć pewność wygranej?
- zapytał go ciszej, by nikt postronny nie słyszał.
- Wygranej Urnta? - Sun znów żywo zainteresował się rozmową. - Cóż, jego przeciwnik jest zbyt naiwny i honorowy, nie nakłonisz go do podłożenia się. Ale wiem, gdzie stacjonuje. Można mu trochę utrudnić życie przed walką…
- Domyślam się, że masz konkretniejsze wskazówki w tym temacie?

- “Róg Banthy”, dwie przecznice na wprost od głównej bramy Pałacu, po prawej w ślepym zaułku. Organizują tam małe pojedynki w klatkach, ale widownia jest zdecydowanie skromniejsza. W piwnicy mają salkę treningową i kwatery. Przed walkami Grakkusa raczej tam opustoszeje…
- A potem?
- zapytał zabrak. - Wiesz, nie jestem zbyt subtelny. Bywasz tam, że tak dobrze znasz lokal?
- Bywałem
- odparł naburmuszony. - Ale teraz nie jestem tam mile widziany. Wiesz, możesz mu przylać w drodze na arenę, a potem uciec, albo ukraść lub zniszczyć mu broń…
- A gdyby Urnt się podłożył? Nie wygląda na naiwnego - powiedział Rhail.
- Mógłby. - Falleen wzruszył ramionami. - Ale prawie nic na tym nie zarobisz. Kurs jest niski, a prowizja… wysoka.
- A myślałem, że w walkach gladiatorów chodzi o napierdalanie po mordach - pokręcił głową Rhail - więcej tu rachowania niż walki. Wszędzie tak czy tylko tutaj?

- Wszędzie, gdzie liczą się pieniądze - odparł zdecydowanie. - Czyli wszędzie… - dodał po chwili konsternacji. - No dobra, panowie, koniec na dziś. Tyle wystarczy, Urnt musi teraz odpocząć przed walką.
Falleen zaczął zbierać sprzęt i szykować się do wyjścia. Zdawał się nie przejmować dalej obecnością Rhaila. Zabrak również nie widział potrzeby kontynuowania dyskusji, dowiedział się już wystarczająco. Wrócił do Hastala.
 
Mike jest offline  
Stary 08-11-2018, 07:15   #83
 
Dark_Archon_'s Avatar
 
Reputacja: 1 Dark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłość
Hastal po latach doświadczeń od razu wyczuwał, kiedy ktoś szukał problemów. Dostrzegł, że przyglądają mu się jakiś Chiss i Zygerrian, stojący na pewnym podeście, skąd obserwowali gladiatorów w ich ostatecznych ćwiczeniach przed walkami. Byli zdecydowanie zbyt dobrze ubrani jak na wojowników. Musieli być owymi promotorami, i to wyższej półki. Na razie szeptali coś między sobą. Rhail poszedł zagadywać jakiegoś Falleena, a z tyłu wszystkimi czterema pięściami wygrażał mu jeden Besalissk.
Przeczucie i spostrzegawczość, ukształtowane lata temu przez treningi i ciężką służbę, nie opuściły całkiem Mandalorianina. Ktoś go obserwował. Nie zamierzał jednak konfrontować się z nimi bezpośrednio. Miał spore wątpliwości, czy chciał zapobiegać atakowi na Grakkusa. Nie wiedział, po której stronie powinien się opowiedzieć. Raczej wolał teraz pozwolić wydarzeniom biec swoim rytmem i ewentualnie skorzystać na powstałym zamieszaniu. Namierzył więc wśród tłumu kogoś z miejscowych, z pałacowej świty, i spróbował podpytać dyskretnie o tamtą dwójkę. Chciał wiedzieć, kim są, czy wystawiają kogoś do dzisiejszych walk, czy na kogoś obstawiają. Poznać ich powiązania.
Zapytany o to, jeden z trenerów, niski Duros, prychnął głośno.
- To Redajj i Avror, jakim cudem dostałeś się do Oddziałów Szturmowych, jeśli nawet ich nie znasz? Val schodzi na psy… - powiedział drwiącym tonem, widząc jednak determinację Hastala, dodał: - Redajj to tutejszy szef wszystkich szefów. Tylko przed Grakkusem ugina kolano. Ponad połowa gladiatorów jest pod jego opieką, to głównie niewolnicy. Razem z Avrorem planuje oraz organizuje walki i wszelkie igrzyska.
- Na pewno nie dostałem się dzięki znajomościom - odparł stanowczo Mandalorianin, patrząc Durosowi w oczy, jakby rzucając mu wyzwanie. Informacja była wystarczająca, więc się oddalił. Przeszło mu przez myśl, aby podejść do tej dwójki i się z nimi zapoznać. Dobrze byłoby wyrobić sobie o nich zdanie. Nie był jednak pewien, czy to aby dobry moment.
Rhail dostał to, czego chciał. Nie przejmował się już rozmówcą. Zaczął się rozglądać po sali, szukając nowej ofiary do rozmowy. Mimochodem podszedł do Hastala i rzekł:
- Nie polatałbyś dronem za tym kolesiem, co z nim gadałem? Ciekawy jestem, gdzie pójdzie po wyjściu z pałacu.
Hastal akurat skończył szybki dialog, kiedy zaczepił go Rhail.
- Mogę to zrobić - odpowiedział i mimochodem spojrzał za jegomościem. - Czegoś po nim się spodziewasz?
- Gość jest właścicielem kilku gladiatorów. Któryś może być jego obstawą - powiedział zabrak. - Wystawia też swoich zawodników nie tylko u Grakkusa. I najwyraźniej ma na tyle mocne plecy, że jedna z szych Grakkusa nie może ot tak go sobie wziąć pod obcas.
Hastal przytaknął i zapytał jeszcze tylko: - Czegoś konkretnie mam wypatrywać?
- Konkretnie to koleś z rasy Nikto, jego szukam.
Więcej informacji nie potrzebował. Hastal skinął porozumiewawczo Zabrakowi i się oddalił. Poczekał jeszcze, aż straci Falleena z oczu, po czym ruszył za nim, jednak nie najprostszą drogą, aby ogon nie był taki oczywisty. W międzyczasie założył hełm, aby nadać sobie trochę anonimowości. Spojrzał przy tym na Redajja i Avrora, jakby wzrokiem chciał ich ocenić, im też rzucając wyzwanie wzrokiem, w odpowiedzi na to, jak wcześniej na niego patrzyli, po czym spokojnie odszedł w swoją stronę. Starał się utrzymać bezpieczny dystans do celu i nie rzucać mu się w oczy. Póki byli w Pałacu, dron, pomimo swoich niewielkich rozmiarów, ściągałby zbyt wiele uwagi. Kiedy opuszczą mury i wyjdą na bardziej otwarty teren, wtedy go użyje.
 
Dark_Archon_ jest offline  
Stary 08-11-2018, 23:16   #84
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Alette po tej pracy spojrzała na zegarek i sprawdziła, że jeszcze dużo czasu do walk na arenie, sprawdziła czy Tinie się nie pogorszyło, a następnie zaczęła sprawdzać w bazie danych co jest napisane o Latenroocie.
Informacje znalazła jedynie w spisie pracowników Grakkusa. Opis był jednak skąpy. W jego krótkiej biografii napisano jedynie, iż prowadził wiele badań, napisał mnóstwo ważnych prac naukowych i jest znawcą ery Wojen Klonów. Żadnych szczegółów. Nawet co do wieku czy pochodzenia.
Cereanka zainteresowała się dorobkiem naukowym zdradzieckiego mentora i zaczęła je pieczołowicie filtrować pod kątem powiązania z planetą Bothai albo z kimś z wyselekcjonowanej listy Sithów.
Alette rzucił się w oczy tylko jeden tytuł, zresztą wymienionych było tylko kilka. Mianowicie “Sithowie w Środkowych Rubieżach przed ich zniknięciem 1000 lat temu”. Jednak jego treści nie mogła poznać, nie wiadomo gdzie znalazłaby kopię tej pracy. Lenteroot był egocentrykiem, być może posiadał jakieś specjalne wydania wszystkich swoich prac w swoim biurze lub sypialni.
Alette dotarła wreszcie do punktu, gdzie z jawnych informacji więcej się nie dowie... zatem dalszy krok to nieoficjalna wizyta na włościach zarządcy kolekcji artefaktów.
Alette zwróciła się do Tiny: - Udało się nam poczynić znaczne postępy, ale żeby ustalić, o co tak naprawdę chodzi, będzie trzeba się włamać do Latenroota. Pozwolisz więc, że pójdę na chwilę do warsztatu po łeb droida Latenroota.
Gdy przyniosła ten łeb, zaczęła wzywać Rhaila przez comlink
Gdy Rhail opuścił sale treningowe, jego comlink zawibrował. Dzwoniła Alette.
- Co tam nowego? - zabrak odebrał połączenie.
- Możesz przyjść do statku Tiny? Pojawiły się niespodziewane problemy - odpowiedziała Alette.
- Nie mam nic pilnego, więc mogę wpaść - odpowiedział Rhail. - Czy te problemy mogą być niebezpieczne i mam być gotowy je rozwiązać od razu?
- Mogą być niebezpieczne... Tina podczas jednej z naszych misji znalazła holocron pewnego Sitha i od niego złapała tajemniczą chorobę. - Alette zrobiła krótką pauzę. - A co gorsza, Latenroot spiskuje, aby zdobyć ten holocron dla siebie.
- Facet ma szerokie zainteresowania - mruknął Rhail. - Idę.
- Dobrze! - zakończyła Cereanka.
Następnie ponownie podpięła się do banku pamięci, a potem ściągnęła do swojego datapadu mapy, które w oczekiwaniu na przyjście przyjaciela analizowała, aby przygotować plan włamania.
Rhail dotarł do hangaru, wydawało się nieśledzony. Przy wejściu do statku Tiny na skrzynce siedział Kel’dor w zbroi Straży. Widząc Zabraka, najpierw wstał i wycelował w niego broń, lecz później ją opuścił.
- Rhail, tak? Wybacz - rzekł, odkładając broń. - Evira kazała mi pilnować Alette i Tiny. Są w środku.
- Wybaczam - powiedział poważnym tonem, dopiero mijając strażnika, dodał: - Jaja sobie robię, nie przepraszaj za wykonywanie swojej roboty.
Rhail wszedł po rampie i powiedział głośno:
- Jestem.
- Jesteśmy tutaj, w pokoju gościnnym! - odkrzyknęła Alette.
Chwile później zabrak wszeł do pokoju gościnnego.
- Co się dzieje? Nawet strażnika wam dali przed wejściem.
- Strażnika? - zapytała Tinę zaskoczona Alette.
- Kel’dor, w zbroi strażnika? - odpał zabrak. - Mówił, że Evra kazała was pilnować.
Cereanka rozpostarła ręce. - Ja nic o tym nie wiem! Może Tinie, o co tu chodzi?
- Mam go zdjąć? - zapytał Rhail.
- Zdjąć? - zapytała zdezorientowana do reszty Alette.
- Zlikwidować? - doprecyzowywał zabrak.
- Najpierw zorientujmy się w sytuacji! - Cereanka twardo zareagowała, a następnie przykucnęła przy przyjaciółce. - Tina! Orientujesz się, dlaczego Kel'dor nas pilnuje? No lepiej miej pewność, bo tego nie da się odkręcić - mruknął Rhail, rozglądając się po pokoju.
- Przecież to Goull - wysapała spod pierzyn Tina. - Miał nam pomóc zająć się tymi droidami.
- Ach! - Gdy Alette sięgała po comlink, aby zapytać Evirę o Kel'dora, nagle sobie przypomniała. - Kel'dor pilnuje nas po tym, jak Lenteroot wysłał do nas swoje droidy bojowe. - Gdy zabrak zrobił zdziwioną minę, zaczęła mu wyjaśniać: - To dłuższa historia. Pamiętasz naszą wyprawę na Bothai pół roku temu? - Po potwierdzeniu kontynuowała: - To tam Tina znalazła ten holocron, o którym ci mówiłam, i to z jego powodu droidy Latenroota złożyły Tinie nocną wizytę. - I co z tym holocronem? - zabrak starał się ukryć zainteresowanie.
- Holocron to rodzaj bazy danych, ale tworzonych z myśli autora... w tym wypadku jakiegoś Sitha, który odwiedził dawno temu Bothai. Przez kontakt z nim Tina skaziła się jakąś mocą i przy okazji uzależniła się od niego - wyjaśniała Rhailowi Alette.
-Sitha? - zdziwił się Rhail. - Myślałem, że to Jedi zrobili holocron. Jak się skaziłaś? - zapytał Tinę.- Gdy Tina go odrzuciła, źle się poczuła - odrzekła Alette. - Gdy ją po tym badałam, podświadomie poczułam złe moce.
- Jesteś Jedi, że wyczuwasz takie rzeczy?
- Gdzie tam! Po prostu to wyczułam, a dlaczego, to już nie wiem... - odparła Alette.
- Musisz być wrażliwa na moc, masz szczęście, że nie ma już Jedi, bo porwaliby cię i próbowali wyszkolić na jedną z nich - powiedział Rhail. - A co z Tiną? To fizyczna choroba?
- Nie, ale rzutuje na ciało... teraz Tina ma gorączkę.
- Co jest na holocronie?
- Nie wiem - odparła Alette - Tego można się dowiedzieć tylko od Lantenroota... ale sam tego nam nie powie.- Dlaczego tylko on? Zakodowany jest? - dopytywał się Rhail.
- Próba skorzystania z niego może się skończyć jak u Tiny. - Cereanka wskazała głową na przyjaciółkę.
- Może, ale nie musi. Może jest… nie wiem… uczulona czy coś? - zastanawiał się na głos zabrak. - Nie ciekawi cię, co tam jest? Może to klucz do jakichś artefaktów.- Może... - jęknęła Alette. - Ale to jest niebezpieczne! I dlatego wzięłam wszystko co mamy i zawęziłam listę Sithów do tych, mieli okazję coś takiego zrobić. Teraz, żeby się dowiedzieć dokładnie, o co chodzi, trzeba się włamać do archiwum Lanteroota i je sprawdzić... Trzeba też sprawdzić, czy coś kombinuje przy następnej misji... Wyznaczył jej termin na za tydzień.
-Co znaczy “kombinuje”?
- Czy nie szykuje jakiegoś numeru, aby dobrać się do holocronu - odpowiedziała Alette.
- Możesz sprawdzić, czy nie ma podsłuchu? - Zdjął z oka Treat monitor. - Dziś mi to dał.- Za bardzo na tym się nie znam, ale mogę się temu przyjrzeć - odrzekła Alette i zaczęła uważnie się przyglądać urządzeniu. - Dlaczego podejrzewasz podsłuch? - To ty zaczęłaś paranoję - odpał Rhail - a on wie, że współpracujemy, mógł chcieć wiedzieć, co się dzieje.- Nic podejrzanego nie widzę, ale jak już mówiłam, nie bardzo się na tym znam. - stwierdziła w końcu Alette, oddając Zabrakowi badane urządzenie.
- Dobra, na razie schowam - powiedział, wkładając je do kieszeni. - Ja bym zaryzykował. W końcu Tina wciąż żyje…- Żeby tym się parać, trzeba mieć wielkie doświadczenie! - żachnęła się Alette.
- Z tego co wiem, z holocronami doświadczenie mają Jedi, a oni nie żyją - odpał zabrak. - Z Lanterootem nie ma co gadać, bo chce to zgarnąć dla siebie. Jakie mamy opcje?- Na razie trzeba stabilizować Tinę... Znasz jakiegoś dyskretnego medyka? - zapytała Alette Rhaila. - W dłuższej perspektywie, jeśli mam tego użyć, to muszę jak najwięcej o tym wiedzieć. Dlatego planuję się włamać do Latenroota... A ta głowa mi pomoże. - Wskazała na łeb droida byłego mentora.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 09-11-2018, 11:54   #85
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Jakoś ci pomóc? - zapytał Rhail. - To znaczy na złomie się nie znam, ale może jakoś inaczej?
- Wyciągnęłam z jego banków pamięci mapy i systemy zabezpieczeń, jakie znał. Jeśli chcesz, możesz zaplanować niezapowiedzianą wizytę. A przy okazji pogadamy o paru innych sprawach...
- odrzekła Alette.
- Jakich sprawach?
Alette wstała, podeszła do stołu i zaczęła pokazywać Rhailowi mapy. - Najpierw dokończmy z tym... Znasz jakiegoś dyskretnego medyka, który zająłby się Tiną?

- Nie wiem, czy jest dyskretny - powiedział Rhail - ale chyba dobry, skoro przywrócił ci wzrok. I… chyba ma coś wspólnego z mocą. Może to jakiś niedobitek Jedi, hmm, nie wiem, czy powinniśmy go dopuszczać w pobliże holocronu.
- Może będzie na walkach gladiatorów. Wtedy warto spróbować go namierzyć i wybadać, ale wiesz... skoro ma być atak ludzi Agika, to powinnam tu zostać i chronić Tinę. Jak będziesz na arenie, mógłbyś się tym zająć?
- Goull mnie będzie chronił
- odezwała się słabo Tina. - Lepiej gdybyś poszła na arenę i z pierwszej ręki dowiedziała się, co zaszło…
Alette spojrzała na Rhaila. - Co o tym sądzisz?
- Te jasnoszare linie to wentylacja?
- upewnił się Rhail. - Dałoby radę tam wejść podczas walk na arenie, powinien się tam wybrać, tylko jak ominąć zabezpieczenia? I co jak się już tam dostanę?
- Włamanie najlepiej zrobić w nocy, gdy Latenroot pójdzie spać, ale najpierw będę musiała się spotkać Rysteena w pewnej sprawie... chciałabym, aby udał się do Tarla i przekazał wiadomość w sprawie pewnej notatki, którą przypadkiem znalazłam.
- Tu Alette wyjęła notatkę z licytacji i pokazała Rhailowi.
- Podczas walk uwaga wszystkich będzie skupiona gdzie indziej. Nawet strażnicy na posterunkach pewnie będą śledzić walki. Nie ma tu chyba nikogo, kto by nie postawił nawet kredyta. Ja też miałem postawić, ale nie zdążyłem. Nawet mam cynk. Jak spiorę jednego gościa, to przegra ze swoim przeciwnikiem. - Uśmiechnął się smutno.
- A wyrobimy się z tym włamaniem w czasie walk? - zapytała niepewnie Alette. - Pamiętaj, że musimy się przygotować do bitwy.
- Jeśli się nie wyrobimy, będziemy martwi
- Zabrak wzruszył ramionami. - Tak czy inaczej, będzie po problemie.
- Spróbujmy inaczej
- zaproponowała Alette. - Gdy się włamiemy, ja będę szukała czego trzeba, a ty pójdziesz na Arenę i zawiadomisz mnie, gdy widowisko będzie się kończyło. A przy okazji znajdziesz tego Nautalina i załatwisz swoje sprawy.
Patrząc od tej strony, to wyjdzie na to samo, jakbyś sama się włamała - odparł Rhail.
- Może być i tak, ale przyda się ktoś na czatach - odparła Cereanka.
- Tak, mam stać na czatach i iść na arenę? - Zabrak podniósł brew.
- Właśnie! - potwierdziła Alette. - Ale to już jak będzie się zbierać. A póki co pogadajmy... co sądzisz o tej notatce? - Wskazała głową na listę.
- Taka kasa ustawiłaby nas i moglibyśmy stąd się zabrać
- odparł Rhail.
- Zatem mógłbyś znaleźć jakieś dojście? - odrzekła Alette. - Mam plan, żeby ściągnąć od Tarla jakiegoś lokaja, który mógłby się tam zatrudnić. A swoją drogą co sądzisz o tej pozycji? - I wskazała na transakcję, której przedmiotem była mapa górnicza?
- Gra jest warta ryzyka. Na pewno nie odpuszczę ot tak sobie. Nasz styl życia sprawia, że czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Gdzieś kiedyś powinie się nam noga. Więc lepiej ustawić się na resztę życia, zanim nas to spotka.
Popatrzył na notatkę.
- To może być cokolwiek… A może tam jest jakaś skrytka.
- Może skrytka, a może co innego
- odparła Alette. - Jednak skoro ta jest sprzedawana razem z artefaktami, ma zapewne związek z tymi sprawami. Zajrzyjmy do bazy danych Latenroota, czy jest coś temat tego regionu. - I wysłała do bazy danych zapytanie o region skartografowany na mapie.
- To przejdźmy do rzeczy praktycznych, jak ma zabezpieczone biuro?
- powiedział Rhail.
Alette ściągnęła z banków pamięci protokoły bezpieczeństwa obowiązujące u Latenroota, jakie znał droid, i wyświetliła je na datapadzie. A były to zwykłe zabezpieczenia elektroniczne, jak w praktycznie każdych innych drzwiach. Droid nie znał jedynie zabezpieczeń sypialni. Na tym kończyła się wiedza robota.
- Pomijając wejście do sypialni, powinnam sobie poradzić z tymi zabezpieczeniami, a teraz pozwolisz, że zajmiemy się informacjami na ten temat - powiedziała Alette i wyświetliła informacje, jakie znalazła w bazie danych Latenroota.
- To bez sensu! - rzekła Alette, gdy dokładniej się przyjrzała liście. - To całe Outer Rims! Sprawdzę tylko listę dzieł Lenteroota, czy nie ma tam czegoś o holocronach i później możemy wracać do rozmowy. - I wyświetliła znowu listę dzieł Lenteroota. Najbardziej obiecującym tytułem zdawał się być dosyć ogólny tom “O artefaktach Ciemnej Strony, rytuałach i obrzędach”, nic konkretnie nawiązującego do holocronów.
- Może odniosę ten łeb i porozmawiamy w wygodniejszych warunkach - zaproponowała Alette i zrobiła porządek po pracy z częścią droida, po czym wróciła z zaszyfrowanym datapadem w ręku. - Nie wiem, jak się za nie zabrać, jest świetnie zabezpieczony przez najlepszych specjalistów. Może Orflick by się temu przyjrzał?
- Będzie musiał, bo my raczej nic nie zwojujemy - przyznał Rhail.
- No to go poszukaj przy tych walkach. - Cereanka wręczyła datapad Zabrakowi. - A teraz możesz powiedzieć, po co Latenroot dał ci szkiełko, które pokazałeś?
- Bo może mi się przydać przy pracy
- odparł Rhail. - Mam odzyskać jeden artefakt. I to wcale nie zaginiony.
- Nie zaginiony artefakt?
- zaintrygowała się Alette.
- Nie do końca zaginiony. - Zabrak krzywo się uśmiechnął. - Pech jest taki, że znalazł go ktoś inny. Mam kontynuować? Nie wiem, czy jest cię w to sens mieszać.
- Chętnie posłucham
- odparła Alette.
- Pewien promotor ma zawodnika, który używa miecza. Starego miecza i wyobraź sobie, nie chce go oddać Lanterootowi. I ten zawodnik przestał walczyć na arenie Grakkusa, pytanie, gdzie walczy.
- Stary miecz? Znaczy się, miecz starych Jedi?
- zapytała Alette. - Latenroot pewnie już takie miał w swoich rękach... Ten się jakoś wyróżnia? - Cereanka dalej drążyła.
- Ten jest podobno z cortosium, podobno tnie prawie jak miecz Jedi. - Rhail wzruszył ramionami.
- Cortosium? Ta technologia jest znana od dawna - prychnęła Alette. - Każdy oficer Imperium ma taką broń.
- Najwyraźniej coś musieli po drodze zapomnieć, skoro Lanteroot chce ten miecz
- odparł Rhail - nie wydaje mi się, by ot tak sobie chciał komuś odbierać miecz.
- Bo ja wiem?
- Poszukiwaczka się zadumała. - Może spróbujesz powtórzyć waszą rozmowę?
- Szkoda na to zachodu
- wzruszył ramionami zabrak - obejrzymy sobie potem ten miecz dokładnie. Teraz sprawdźmy trasę kanałami wentylacyjnymi do biura Lanteroota. Tam też pewnie jakieś zabezpieczenia będą. Ale może udałoby się tak ominąć drzwi i strażników.
- Już dobrze
- odrzekła Alette, weszła do sieci Pałacu i zaczęła szukać danych o systemie wentylacyjnym. Do kanałów wentylacyjnych można się było dostać właściwie nawet kilka korytarzy dalej, jednak miały one poważny mankament. Właściwie nie dało się przez nie przejść bez hałasowania. W pobliżu zaś znajdowało się wiele kwater i biur. Im dalej się wejdzie od mieszkania Lenteroota, tym większe ryzyko wykrycia.
- Hmmm… Przechodzenie przez te kanały spowoduje hałas... - mruknęła Alette. - W warsztacie będzie znaleźć coś tłumiącego hałasy, gumowe wykładziny albo coś w tym stylu - orzekła i zaczęła szukać protokołów bezpieczeństwa panujących w systemie wentylacyjnym.
Alette nie znalazła, jakie dokładnie istnieją zabezpieczenia w kanałach wentylacyjnych, jednak nie miało to znaczenia, bowiem dowiedziała się, jak je wyłączyć. Wystarczyło podpiąć się do złącza na danym korytarzu i wpisać kod, by wyłączyć na pół godziny ich system alarmowy w sąsiednich pomieszczeniach.
- Dobra! Już wiem, jak rozbroić te zabezpieczenia! - rzekła Alette, gdy zakończyła badanie systemu. - Idziemy po to wytłumienie? - zaproponowała Rhailowi.
- Idziemy - przytaknął Rhail - nic lepszego nie wymyślimy.
 
Mike jest offline  
Stary 09-11-2018, 15:09   #86
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
…..Gdy Bogg’dan tak spektakularnym sposobem wydobył swój miecz świetlny z ukrycia, Zeltronka roześmiała się krótko.
…..Więc jednak nie szuflada… Ale byłam blisko – stwierdziła z subtelnym uśmiechem satysfakcji. Z pozoru wydawała się jak zawsze rozluźniona i pewna siebie, nie potrafiła jednak zupełnie zamaskować faktu, że w istocie była w kiepskim nastroju. W jej obecnej swobodzie dało się wyczuć rodzaj wymuszenia. Zanim wraz z Bogg’danem opuściła kryjówkę, rzuciła jeszcze przez ramię do Nautolana: – Miłej zabawy, Hokk…

…..Po wyjściu na ulice Nar Shaddaa Zeltronka oraz Polis Massanin szli w milczeniu, rozglądając się uważnie. Sytuacja przedstawiała się nietypowo: to Barah najczęściej była osobą wiedzącą, co i jak powiedzieć. Wprawnie inicjowała rozmowy, nawet te nie do końca przyjemne. Lecz tym razem zerkała na swego dawno niewidzianego przyjaciela i nie potrafiła zacząć. Był to najlepszy wyznacznik tego, że coś ją trapiło. Jednocześnie chciała i nie chciała pomówić z Bogg’danem. W dodatku świadomość, że ten z pewnością od dawna wyczuwał w niej tę ambiwalencję, jeszcze bardziej wszystko komplikowała. Wreszcie westchnęła ciężko i podjęła dość kulawo:
…..Wspólne polowanie na umysły do poćwiczenia… Jak za dawnych czasów. Prawie... – Mówiąc to cichym głosem, by nie podchwyciły tego żadne niepożądane uszy, niewesoło uśmiechała się kącikiem ust. To „prawie” miało olbrzymią wagę. – Zdaje się, że ostatnio ćwiczyłam to wieki temu… Nie sądziłam, że do tego wrócę.
…..W obliczu zagrożenia ze strony Imperium nie można zostawać biernym. Trzeba się rozwijać, by być gotowym na najgorsze. Tutaj jesteśmy w miarę bezpieczni… to znaczy, jeśli brać pod uwagę Imperium. Ich wpływy tu nie sięgają… jeszcze. – Telepatyczna rozmowa z Bogg'danen brzmiała jak toczenie batalii z własnymi myślami, jakby przemawiała do niej druga jaźń. – Możesz ukryć się na jakiejś spokojnej, małej planetce i żyć tak bez obaw. Miną jednak dwa, trzy lata, jeden mały błąd, jedno źle wypowiedziane słowo… Już tego próbowałem, miałem chwilę zwątpienia, postanowiłem się ukryć i pracować jako lekarz. Ale jak myślisz, ilu ludzi ma pojęcie, że telepatia to nasza zdolność rasowa, nie wymagająca Mocy? Przypadkiem wtargnąłem komuś do głowy i od razu doniósł służbom Imperium. Przybyli po mnie na drugi dzień. Później przez rok siedzieli mi na ogonie, zanim wreszcie zabiłem Inkwizytora, który mnie tropił. Od tej pory zacząłem jeszcze bardziej działać przeciw Imperium. Pomagałem ludziom czułym na Moc, nim znalazło ich Imperium. Odnajdywałem ocalałych Jedi. Oraz… zacząłem współpracę z Rebelią. – Słowa te rozbrzmiały w głowie Zeltronki ciszej, jakby Bogg'dan i tak się obawiał, że ktoś usłyszy. – Spójrz. – Polis wskazał na ślepą uliczkę, w której jakiś Twi'lek bił skulonego Bitha. Massanin podszedł do nich.
…..Ciebie też pobić, chuderlaku? Nie zdążysz sięgnąć po blaster – wysapał wściekłe kosmita. Wydawał się być pod wpływem jakichś narkotyków. Bogg'dan zamiast jednak wyciągać blaster, odparł spokojnie przez modulator:
…..Zostawisz tego bezbronnego Bitha w spokoju.
…..Zostawię tego bezbronnego Bitha w spokoju – odparł tamten niczym zahipnotyzowany.
…..Wrócisz do domu i spłuczesz wszystkie narkotyki, jakie posiadasz, w ubikacji, a potem o nas zapomnisz.
….. Wrócę do domu i spłuczę wszystkie narkotyki, jakie posiadam, w ubikacji, a potem o was zapomnę…

…..Twi'lek odszedł, a Bogg'dan pomógł wstać pobitemu. Uleczył go Mocą z ran. Ten wyglądał na równie przerażonego magią Massanina co narwanym Twi'lekiem.
…..Wrócisz do domu i zapomnisz o wszystkim, co się tu wydarzyło.
…..Wrócę do domu i zapomnę o wszystkim, co się tu wydarzyło – powtórzył jak w transie, po czym ruszył w swoją stronę. Gdy się oddalił, Bogg'dan rzekł do Bary:
…..Widzisz? To proste. Trzeba tylko być zdecydowanym. Wydawać rozkazy jak najwyższy możliwy przełożony. Jakbyś była samym Imperatorem i kazała temu biedakowi stąd uciekać. Musisz wypowiadać te słowa w jedności z Mocą…

…..Obserwując tę scenę, Barah czuła się niemal tak, jakby cofnęła się w czasie i słuchała słów swego dawnego mistrza. Jak bardzo Bogg'dan go jej przypominał… Wszystkie wspomnienia, które starała się upchnąć na dnie pamięci i do nich nie wracać, naszły ją teraz bezlitośnie. Gdy ruszyli dalej, powiedziała cicho:
…..I właśnie z tą jednością jest problem, Bogg'danie… Ja nie waham się, czy przeciwstawiać się Imperium i pomagać odbudować Zakon. To, z czym mam problem, to to, że nie można być… nie można być „trochę” Jedi… A ze mną zawsze był problem, jeśli o to chodzi... – Zrobiła pauzę, wiedząc, że to, co za chwilę powie, na pewno zaboli Polis Massanina. Mimo to nie mogła tego przemilczeć. Ciągnęła wciąż ściszonym głosem: – Gdyby nie to, że jestem coś winna Vivkosowi, nie byłoby mnie tu. Nie wróciłabym po mojej ucieczce. – Spojrzała na niego z żalem, który rzadko gościł na jej pięknym obliczu. – Nawet w sobie samej nie czuję teraz jedności.
….. – Poczujesz w sobie jedność, gdy zaczniesz robić rzeczy zgodne ze swoimi przekonaniami. Gdy uratujesz pierwszą ofiarę systemu Imperium, poczujesz tę satysfakcję, motywację do dalszego działania. Kiedy kogoś uratujesz, gdy wskażesz dobrą drogę, pomożesz rozwiązać problem... Znajdziesz swój cel w życiu. Wierzę, że będzie to niesienie dobra. Zawsze wykazywałaś się szczególną empatią, nie zawsze tylko postrzegałaś prawidłowo, co jest dobre, a co złe... A przynajmniej tak jak się to ogólnie pojmuje… A teraz zamknij oczy i sięgnij Mocą na wszystkie strony. Zobacz, czy gdzieś tam jeszcze nie znajduje się dusza wymagająca pomocy.
…..Zeltronka już miała na końcu języka odpowiedź, że niektóre jej przekonania oraz praktyki jakoś nie szły w parze z tymi, które pochwalali Jedi. Postanowiła jednak to przemilczeć – kiedyś zaliczyła ze swoim byłym mistrzem rozmowę na temat prowadzenia się i obiecała sobie, że to pierwszy i ostatni raz. Chociaż Bogg’dan pewnie i tak sporo się domyślał, pewne kwestie wolała pozostawić w bezpiecznej strefie spekulacji.

…..Po chwili posłusznie wykonała polecenie, próbując oczyścić swój umysł i sięgnąć Mocą wokół. Z początku nie mogła wyzbyć się wrażenia, że wyglądała jak idiotka, gdy tak tkwiła w miejscu z zamkniętymi oczami, nie czując niczego szczególnego poza niezbyt przyjemnym zapachem nar shaddaańskiej ulicy. Wreszcie jednak, kiedy udało jej się zepchnąć kłębowisko myśli na dalszy plan i należycie skupić, zaczęła odczuwać tak, jak nie odczuwała od dawna.
…..W pobliżu było niemal pusto, toteż w pierwszej chwili zwróciła uwagę jedynie na niezmącenie spokojną aurę stojącego obok Bogg’dana. Potem sięgnęła dalej. Gdzieś niedaleko poczuła inny umysł. Nie raz miała do czynienia z podobnymi, nie potrzebowałaby nawet robić użytku z Mocy, by go rozpoznać. To był umysł mężczyzny, niemal do czerwoności rozpalony pożądaniem. I… tak, zdecydowanie przymglony tanimi trunkami. Ale tuż obok znajdował się jeszcze jeden, pełen chęci ucieczki. Otwarła oczy, zerknęła krótko na Bogg’dana i poprowadziła go w kierunku, który uznała za właściwy. Przy skręcie w wąski, zagracony zaułek natrafili najpierw na paskudną woń alkoholu, która uderzyła ich w nozdrza, a potem na dwie osoby. Pierwszą była drobna Twi’lekanka, a drugą amator napojów procentowych – niski człowieczek z rozbieganym wzrokiem, który ucapił przestraszoną dziewczynę za przedramię i nie pozwalał przejść, mimo że ta odpychała go rękami i nogami. Barah wkroczyła akurat w momencie, w którym bełkotał coś o cycuszkach oraz dobrej zabawie. Odchrząknęła znacząco, jednocześnie starając się wciąż zachować wewnętrzny spokój. Facecik odwrócił się, zerknął na Zeltronkę, potem z powrotem na Twi’lekankę i jeszcze raz na Zeltronkę, skrupulatnie przejeżdżając wzrokiem po jej sylwetce. Potem puścił swoją niedoszłą zdobycz, a ta wykorzystała okazję i wpadła w któreś z pobliskich drzwi. Wyszczerzył się do Bary, ale na tym się skończyło, bo zaraz potem usłyszał jej zdecydowany głos:
…..Nie pociągają cię kobiety.
…..Gdy słowa przebrzmiały, Zeltronka przez chwilę bała się, że to nie podziała. Po chwili jednak z gęby tamtego spełzł uśmieszek, a brwi zmarszczyły się, gdy wydukał:
…..Nie… posssiągają mnie… kobiety.
…..Zachęcona tym, dodała pewnie:
…..Pójdziesz wytrzeźwieć i o wszystkim zapomnisz.
…..Tamten posłusznie powtórzył nakaz, zacinając się nieco. Następnie odwrócił się i wsunął się w głąb zaułka, by tam klapnąć na przewróconą beczkę.

…..Jest jakaś szansa, że przestanie ślinić się do kobiet? – rzuciła cicho Barah do Bogg’dana. Z niepewnością obserwowała swoje dzieło, jakby nie dowierzała temu, co się stało.
….. Tylko Mistrzowie tacy jak Yoda mogą jednym zdaniem całkowicie zmienić czyjś charakter. Jeśli się postarałaś, to parę minut minie, nim zrozumie, co się wydarzyło. I raczej nie będzie cię pamiętał. Ze swoich obserwacji zauważyłem, że moje „ofiary” wracają do siebie po paru godzinach… Ale to po latach praktyki. Spróbuj jeszcze parę razy. I w międzyczasie powiedz mi, kogo poznaliście w trakcie waszej wyprawy po speedera.

…..Kolejne próby nie szły Barze aż tak gładko jak pierwsza, kilka razy jej nakaz został nawet skwitowany wybuchem kpiącego rechotu i musiała go powtarzać. Jedna sytuacja okazała się być szczególnie nieprzyjemna, gdy wkroczyli prosto na kłócące się małżeństwo. Sprzeczka była tak ostra, że prawie dochodziło do rękoczynów, kobieta wściekle wymachiwała gigantyczną chochlą. O ile Zeltronce udało się od razu uspokoić męża, tak żona nazwała ją „wścibską lafiryndą”, a potem wzięła na nią pełen furii zamach trzymaną łychą. Chochla ze złowrogim szumem przecięła powietrze tuż przed nosem Bary i gdyby nie interwencja Bogg’dana, mogłoby zrobić się nieciekawie. Po tym incydencie postanowili zrobić sobie przerwę. Zeltronka wykorzystała okazję i opisała kompanowi niecodzienną grupkę, którą poznali w podziemiach, wymieniając z imienia tych, którzy się przedstawili.

…..Poznałaś Gerdarra, Czempiona Areny? No, no… Może zapytałabyś go, czy Krestis ma zaplanowaną walkę lub raczej egzekucję w trakcie walk…?
…..Gdyby udało się go złapać odpowiednio wcześnie, to spytam. – Przytaknęła, nie wspominając o przypadkowych Rodianach zderzających się czołowo ze ścianami i bez życia opadających na podłogę, których wciąż miała w pamięci.
…..Bogg’dan kiwnął głową. Poprowadził swoją uczennicę w stronę kryjówki. Ulice za dnia nie były zbyt zatłoczone. Ludzie z nizin społecznych takich jak ta musieli pracować o konkretnych godzinach, zazwyczaj wszyscy o takich samych, bo przeważnie pracowali w jednej okolicznej megafabryce. Mimo pory dnia na takim niskim poziomie panował półmrok. Piętrzące się nad ich głowami wieżowce, platformy i mrowie airspeederów przysłaniały dziewięćdziesiąt procent nieba, które i tak było zachmurzone.

…..W drodze powrotnej napotkali Hokka próbującego dotrzymać tempa sążniście kroczącemu Sekiemu. Miał przy sobie swoją pikę. Bogg’dan bez słowa zbliżył się do Nautolana i przyjrzał jego twarzy.
….. Nie masz żadnych siniaków – rzekł z zadowoleniem. – To znaczy, że powstrzymałeś rzut Sekiego, bo nie wierzę, że nie trafił. Jesteś gotowy. Cóż… ja muszę dokonać jeszcze paru zakupów, jeśli też czegoś potrzebujecie, to możecie pójść ze mną, jeśli nie, to możemy się spotkać przed walką u Zaka.
 
Vetala jest offline  
Stary 12-11-2018, 18:21   #87
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację

- Ekem… oryginalne podejście do treningu, Mistrzu Bogg'danie - zdołał wydukać Hokk, powstrzymując się od uszczypliwości.
- Na obecną chwilę chyba niczego nie potrzebuję. Możemy spotkać się na arenie - dodał zaraz potem, jednocześnie wręczając bilet Barze.

- Dobrze, ale na arenie się nie zobaczymy. Będę miał z Sekim inne zajęcie. I chyba jednak nie będziemy mieli czasu, by pójść po speeder, możecie go więc odebrać i zaparkować pod areną. Spotkamy się po walce. Niech Moc będzie z wami. - To powiedziawszy, położył na barkach swoich nowych uczniów dłonie, po czym odwrócił się do Dashade i odszedł wraz z nim w stronę głównej ulicy.

Barah przez chwilę odprowadzała ich wzrokiem. Minę miała nieco nietęgą, gdy westchnęła:
-Cały Bogg'dan… Chyba byłoby za pięknie, gdyby poszedł z nami. - To powiedziawszy, rozchmurzyła się nieco, wracając do typowej dla siebie niefrasobliwości. Machnęła znacząco biletem i rzuciła do Nautolana: - Dzięki. Oby poszło nam tam gładko… - Schowawszy wejściówkę, dodała z uśmiechem, przeciągając się: - Tymczasem mamy trochę wolnego, Zac pewnie jeszcze męczy się z tym speederem.

-Jeśli chcesz, możemy wspólnie pomedytować. To zawsze mnie uspokajało przed wymagającym zadaniem. - Hokk odparł ze szczerością graniczącą z naiwnością. Nie do końca potrafił odnaleźć się w warunkach Księżyca Przemytników. Jego promienne oblicze zerkało na Barę wyczekująco.
Po ustach Zeltronki błąkał się subtelny uśmiech, gdy na nieco dłuższą chwilę zawiesiła wzrok na Nautolanie. Wolała trochę inne sposoby na relaks, ale póki co nie zamierzała się do tego przyznawać. Miała wrażenie, że rozczarowałoby to Hokka, a tego nie chciała. Nowy kompan miał w sobie coś, co sprawiało, że Barah czułaby się z tym podle. W pewnym sensie jej imponował.
- Czemu nie - odrzekła po krótkiej ciszy. - Dawno tego nie robiłam, ale… to dobry pomysł.-

-To wspaniale się składa. Również nie miałem ostatnio zbyt wielu okazji na wyciszenie - odparł entuzjastycznie. Zielonoskóry Jedi założył lewą rękę na plecy, a prawą wskazał przed siebie, puszczając kobietę przodem. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale widok kroczącej Zeltronki wprawiał go w dobry nastrój.
- To będzie dobra medytacja - pomyślał z błogim uśmiechem na twarzy, po czym oboje zniknęli w kryjówce Bogg’dana.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
Stary 12-11-2018, 21:22   #88
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Hutta City przeżywało właśnie kolejną transformację. Po nocnych zabawach najpierw nadeszła pora na pracę. Większość ludzi kończyła teraz poranną zmianę, by wrócić do domu, lecz tylko na chwilę. Wkrótce ogromny tłum wyległ na ulice, podążając na Arenę. Nad Pałacem zamknięto przestrzeń powietrzną, do środka można było się dostać tylko na piechotę. Nawet najważniejsze osoby nie mogły już latać w pobliżu, poza samym Grakkusem, gdyby go naszła na to ochota.
Przed główną bramą tłoczyła się ciżba przeróżnych kosmitów i ludzi. Sid Maanden pilnował porządku wraz ze swoją podwojoną strażą, zaś kilkanaście droidów sprawdzało bilety. Ruch postępował płynnie, ale nie obywało się bez przepychanek. Zewsząd dochodziły okrzyki w przeróżnych językach, niektórzy próbowali prowadzić rozmowy.

Hokk i Barah

Po skończonej, rzeczywiście bardzo udanej, medytacji Barah z Hokkiem odebrali speeder Bogg'dana. Zręczna Zeltronka zasiadła za sterami i poleciała nad Pałac, przed nim zaś milicja odesłała ją na odległy parking obok złomowiska. Stamtąd oboje dołączyli do tłumu zmierzającego na Arenę. Po kilkunastu minutach czekania dostali się do środka. Wnętrze głównej hali było przestronne. Ogromna kolumnada podtrzymywała wysoki sufit, pod ścianami stały ogromne posągi różnych, ważnych w domyśle, osobistości. Co niektórzy przypominali wyglądem Jedi. Trafiło się też paru Huttów. Przed salą tronową stał kordon straży, kierując ruch w bok, do przejścia dla zwykłych widzów.
Hokk i Barah wreszcie znaleźli się na arenie. Wejście znajdowało się na samym szczycie trybun, zaś arena jakby wbijała się w ziemię niczym kopalnia odkrywkowa. Trochę też ją przypominała. Ściany Areny stanowiły naturalne skały, jej podłoże zaś wysypane było piachem. Na ścianach wisiały poszarpane, długie płachty herbowe, w innych miejscach natomiast trofea z bestii, ich kły, czaszki i szpony. Klimatem wszystko to przypominało Tattooine, na którym i Hokk i Barah mieli niestety okazję się znaleźć. Nie na długo bynajmniej - wszakże było ono jeszcze gorsze od Nar Shaddaa.
Powoli zapełniały się miejsca na widowni. Ludzie szli najpierw do najdalszych miejsc, zostawiając te bliższe ostatnim widzom.
Naprzeciwko wejścia znajdowała się loża dla Grakkusa i jego najważniejszej świty. Poniżej zaś, w otoczeniu parunastu strażników, było miejsce dla pozostałych pracowników Hutty.
Barah z Hokkiem musieli zająć dogodne miejsca, póki jeszcze było z czego wybierać.

Rhail i Alette

Przygotowania do włamania przebiegały bezproblemowo. Alette spakowała do osobnej torby miękkie materiały mające wygłuszyć hałasy w szybie wentylacyjnym. Znalazła też jeden dataspike, który mógł się przydać przy hackowaniu. W pałacu na kilkanaście minut zapanowała krzątanina. Niektórzy ładnie stroili się na wyjście, inni po prostu głośno wołali swoich znajomych, by wspólnie dotrzeć na arenę. Trzeba było się śpieszyć, trybuna dla pracowników nie była zbyt obszerna i dla wszystkich nie starczało miejsca. Nie zawsze wprawdzie wszyscy byli chętni, ale widowisko z udziałem Gerdarra mogło skusić wielu.
Rhail czekał już w pobliżu kwatery Lenteroota. Najpierw z biura naprzeciwko jego pokoi wyszło dwoje ludzi, zamykając za sobą drzwi kodem, a po chwili również stary Neimoidianin opuścił swoją kwaterę. Po drodze dołączył do niego jakiś inny Neimoidianin, dla Zabraka nieznajomy. Być może gość, i to raczej ważny, bo ubrany nawet lepiej od samego Lenteroota.

Hastal

Mandalorianin zgodził się pomóc Rhailowi. Puścił swojego drona na zewnątrz Pałacu, gdzie mógł już się wtopić w tłum innych latających pojazdów. Śledzenie promotora nie było niczym trudnym, nie próbował się chować. Sama podróż również nie była zbyt długa. Falleen zatrzymał się w ślepej uliczce przy głównej drodze, przed knajpą o nazwie “Róg Banthy”. Przy wejściu czekał na niego osobnik rasy Nikto pokryty żółtymi łuskami. Przywitali się, po czym wkroczyli do środka. Tyle chyba wystarczyło Rhailowi. Hastal postanowił wrócić.
W połowie drogi odezwał się jego służbowy commlink ze wzmacniaczem zasięgu. Mandalorianin schował się w najbardziej ustronnym miejscu, jaki udało mu się znaleźć. Starym cuchnącym śmietniku. Wszędzie indziej przebywało zbyt dużo ludzi. Odebrał commlink.
- Agencie 25007, tu Baza-6, jeśli możesz rozmawiać, mamy dla ciebie nowe wytyczne do przekazania. - Z urządzenia dobiegł nieznany mu kobiecy głos. W Biurze kobiety występowały znacznie częściej niż w armii, więc go to nie zdziwiło. Zdziwiło go natomiast, że to nie Aldrann, ale widocznie zajmował się innymi sprawami.

Marka

Szmugler wkrótce został sam w kwaterze Gerdarra. Treser bestii Baize wyszedł już ponad godzinę wcześniej, tuż przed walką Dowutin, a teraz jego masażystka zbierała się na widownię.
- Idziesz? - spytała go Bessaliska.
Cóż, na trybunach raczej nic mu nie groziło. A w końcu walczyć miał jego przyjaciel. Może chusta na twarzy i gogle wystarczająco utrudniłyby wykrycie przez mściwych Trandoszan…
 
Jacques69 jest offline  
Stary 28-11-2018, 13:23   #89
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy Rhail i Alette upewnili się, że jest już pusto, Alette wyjęła wytrychy i podeszła do drzwi magazynu, do którego zamierzała się najpierw włamać, aby dostać się do kanału wentylacyjnego, który miał ją zaprowadzić do pracowni Latenroota.
Cereance poszło z włamaniem wyjątkowo gładko, ledwo włożyła wytrych i napinacz, a w kilka sekund otwarła stary zamek magazynu. Były to tutaj jedyne drzwi na zwykły zamek, pozostałe otwierały się komputerowo.
Wewnątrz panował mały bajzel. Skrzynie poukładano bez ładu i żadnej reguły, poza tym wszystko było zakurzone. Nic konkretnego nie rzuciło się Alette w oczy. Dostrzegła wejście do szybu wentylacyjnego, a pod nim kilka skrzyń ułożonych w swoiste schody. Warstwa kurzu na nich była zmącona. Wyglądało na to, że ktoś najbliżej trzy dni temu już się po nich wdrapywał. Klapa wejściowa szybu zaś była poluzowana i dało się ją bez problemu otworzyć. Wciąż jednak jakiś alarm mógł być aktywny w pracowni.
Gdy Alette sforsowała zabezpieczenia wejścia do magazynu, przywołała gestem Rhaila. Następnie przygotowała datapad do podania hasła dla systemu bezpieczeństwa w kanale wentylacyjnym. Po tych przygotowaniach zaczęła wyjmować materiały do tłumienia dźwięków i dała znak, aby Rhail pomógł mocować je na sobie.
Zabrak zabrał się do pracy. Nie wyglądało, jakby podobne manewry wykonywał pierwszy raz.
Gdy skończyli, Alette rzekła: - Teraz poczekaj chwilę, aż przekażę, że jestem na miejscu.
A następnie po skrzynkach ruszyła do kanału wentylacyjnego. Przed wejściem zapaliła glowroda i zaczęła szukać gniazda, przez które miała rozbroić jego system bezpieczeństwa.
Rhil spokojnie czekał, nasłuchując, czy ktoś się nie zbliża.
Alette znalazła port blisko wejścia. Wpisała znaleziony kod, jednak nic się nie wydarzyło. Po chwili konsternacji zaczęła sprawdzać zabezpieczenia. Okazało się, że zostały już wcześniej wyłączone na stałe.
- Jasna cholera! - warknęła Alette. - Rhail! Te zabezpieczenia zostały wyłączone na dobre! Ktoś oprócz nas penetruje ten system... albo próbują tak jak my gdzieś myszkować, albo to są ci terroryści. - To zaczyna się robić wesoło - mruknął zabrak - jeśli to terroryści, to mogłoby być nam na rękę zamieszanie… ale w zamieszaniu łatwiej iść do piachu.- Jak będzie, tak będzie. Trzeba ratować Tinę! - odparła Alette i ruszyła w głąb tunelu.
Gdy dotarła do wylotu nad pracownią Latenroota, ostrożnie zajrzała do jego wnętrza.
Nad głową Alette powoli kręcił się duży wentylator, zasysając powietrze z pomieszczenia. Cereanka uważnie się rozglądała i nasłuchiwała. Niezbyt dużo widziała, ale pracownia wydawała się być pusta. Nie wykryła żadnego zagrożenia. Ponadto klapa wentylacyjna wyglądała tutaj na nigdy nie ruszaną, w przeciwieństwie do poprzedniej. Pod sobą Alette miała ławę laboratoryjną, a na niej kilka mniejszych przyrządów. Miejsca jednak wystarczyło, żeby móc tam zejść.
Gdy Alette upewniła się, że droga jest wolna, ostrożnie zdemontowała kratkę i podkradła się do drzwi do biura, gdzie przez kilka sekund nasłuchiwała, czy kogoś w nim nie ma.
Przez durastalowe drzwi niewiele dało się usłyszeć, ale Alette była przekonana, że nikogo tam nie ma. Zauważyła, że drzwi dało się otworzyć od środka bez żadnych zabezpieczeń.
Cereanka ostrożnie otwarła drzwi, czujnie zaglądając do środka.
Biuro wyglądało tak jak zawsze, gdy to przychodziła odbierać zlecenia. Na środku stało pokaźne dębowe biurko, po lewej duży holoprojektor, a pod ścianą po prawej stalowe szafki z dokumentacją i raportami. Raczej nic szczególnie ciekawego. Biurko również miało kilka szufladek, większość zamykana na kluczyk.
Żeby upewnić się, że jest pewnie, podkradła się do drzwi salonu i znów chwilę podsłuchiwała przez drzwi.
Alette usłyszała wewnątrz ciche brzęczenie, prawdopodobnie z jakiejś maszyny. Poza tym nic szczególnego.
Ten dźwięk mógł nic nie znaczyć, ale Alette postanowiła go sprawdzić, zatem przystąpiła do forsowania zabezpieczeń drzwi.
Tym razem Alette musiała zhackować terminal, ale i tak poszło jej dosyć szybko. Wcisnęła guzik otwierający, a drzwi niczym błyskawica się rozsunęły, głośno przy tym huknąwszy. Alette wraz oblał zimny pot, to mogło się dla niej skończyć przyłapaniem, jeśli ktoś był w pobliżu. Tymczasem Cereanka w środku dostrzegła źródło hałasu. Oto wprost przed nią, pomiędzy regałami biblioteczki, stał podpięty do jakiegoś komputera ponad dwumetrowy droid o barczystej, solidnej sylwetce - w przeciwieństwie do patyczkowatych droidów, które napadły Tinę. Gdy drzwi huknęły, ten poruszył się gwałtownie. Jego receptory zaświeciły w półmroku biblioteki.
- Autoryzuj tożsamość - rzekł swym robotycznym głosem, nie ruszając się z miejsca.
Alette oblał pot, ale starała się nie stracić zimnej krwi.
- Alette, pomocnica Latenroota - odrzekła, starając się dyskretnie wyjąć sztylet molekularny.
Droid przez chwilę przetwarzał dane. Widocznie nie funkcjonował najlepiej. Alette zdążyła wyciągnąć sztylet i schować za plecami.
- Nie jesteś tu dziś autoryzowana. Muszę połączyć się z dowódcą i zapytać… - Droid ruszył o krok do przodu, ale zatrzymały go kable wystające z pleców, którymi był podpięty do maszyny. Na moment jego uwaga skupiła się na tym fakcie.
Alette za wszelką cenę musiała droida uciszyć. Skupiła uwagę na tym, aby nie robić hałasu i natarła na droida.
Droid nie zdążył zareagować na niespodziewany atak Cereanki. Molekularny sztylet okazał się niszczycielski nawet wobec tak twardego pancerza. Jego ostrze przeszyło głowę robota wbudowaną w tors, po czym zjechało w dół, tnąc obwody wewnątrz korpusu. Już i tak kiepsko funkcjonujący droid się zachwiał, tracąc na chwilę kontrolę nad swym ciałem. Zdołał się jednak otrząsnąć i próbował uderzyć Alette. Cereanka uniknęła jego kontry, zaś droid z impetem wyrwał się z okablowania i ruszył na przeciwną stronę biblioteki. Alette zauważyła, że zmierza w stronę alarmu, miała ostatnią okazję, żeby go powstrzymać.
Alette zdecydowanie ruszyła, aby wbić sztylet w plecy strażnika. Niczym pantera skoczyła za uciekinierem, ostrze zanurzyło się w tułowiu droida, raz, drugi, trzeci. Robot nie potrafił przebyć ostatniego metra dzielącego go od alarmu, upadł na ziemię, gdy Cereanka zniszczyła ostatnie ważne obwody w jego mechanizmie.
Po wykończeniu droida Alette zaczęła szybko zmierzać do wylotu kanału wentylacyjnego w pracowni, wzywając jednocześnie przez comlink Rhaila.
- Jestem. Co się dzieje? - odparł zapytany.
- Trochę się pochrzaniło... Musiałam wykończyć robota strażniczego - odparła. - Możesz spojrzeć na strażników Grakkusa? Czy nie nabrali jakichś podejrzeń?
- Jasne - odparł i wyszedł na korytarz. Cicho podszedł do rogu i wyjąwszy malutkie lusterko na teleskopowym trzonku, rozłożył je i wysunął powoli za róg.
Obydwaj Chissańscy gwardziści stali tam, gdzie powinni, nawet nie drgnąwszy z miejsca. Prawdopodobnie nawet gdyby w Pałacu zaczęła się istna wojna, nie ruszyliby się stamtąd. Ich jedyną misją było strzeżenie kolekcji Grakkusa.
- Stoją jak stali - powiedział do comlinka, oddaliwszy się na swoją poprzednią pozycję.
- Dobra! Już nic nie powinno mnie tu zaskoczyć. Zatem możesz iść na arenę - odpowiedziała Alette.
- Poczekam. Robota strażniczego też miało nie być - odparł Rhail.
- Jak zamierzasz tam zostać, to postaraj się wypatrzeć Latenroota na tyle wcześnie, abym zdążyła się oddalić od tego bajzlu - odrzekła Alette.
- Jeśli Lenteroot wróci teraz, podczas walk, to jesteśmy w czarnej dupie - powiedział zabrak, stojąc na “warcie”.
- Dobrze! Przystępuję do przeszukania. Uważaj na siebie! - Poszukiwaczka zakończyła rozmowę, a następnie poszła po głowę droida, aby dobrać się do jego banków pamięci.
Alette tym samym sposobem, jakim włamała się do wcześniejszych droidów, dostała się do pamięci droida. Okazało się, że był on przez większość czasu nieaktywny, jego historia sięga 15 lat wstecz, ale bez żadnych konkretów. Pół roku temu został przeprogramowany ze swojej poprzedniej ultra agresywnej postawy, a w pamięci pozostały tylko puste odnośniki do wojskowych strategii i procedur Federacji Handlowej. Pięć miesięcy temu wgrano mu nowe dane, między innymi kod do deaktywacji alarmu, ale od tego czasu był rzadko używany i widocznie borykał się z jakimiś trudnymi do rozwiązania problemami technicznymi i przestano go aktualizować parę miesięcy temu. Na pewno nie pełnił prawowitej funkcji ochroniarza.
Robot miał interesującą historię, ale poszukiwaczka nie miała czasu w nią wnikać... Pobrała na protokoły komunikacyjne z komputerem, przy którym go przyłapała, i szybko zaczęła je przeglądać, szukając sposobu na przełamanie ich zabezpieczeń.
Alette poradziła sobie doskonale, na komputerze znalazła wszystko, czego potrzebowała. Zyskała pełną kontrolę nad mieszkaniem Lenteroota, a przynajmniej nad elektroniczną częścią.
Po przejęciu kontroli nad system informatycznym Alette postanowiła się zabezpieczyć... otworzyła drzwi do sypialni, następnie wykasowała wszystkie hasła otwierania drzwi i dezaktywowała terminal wejścia z korytarza tak, aby wyglądało na awarię z zasilaniem. Po tych czynnościach znowu wezwała Rhaila.
- Co tam, drugi droid?
- Nie. Za pomocą tego pobitego udało mi się przejąć kontrolę nad systemem informatycznym pracowni i zablokować wejście. To powinno dać czas na ewentualną ewakuację, gdybyś zauważył Lenteroota - odpowiedziała Alette.
- To bierz się do roboty. Walki trochę potrwają, ale nie da się przewidzieć nieprzewidzianego. Im szybciej skończymy, tym bezpieczniejsi będziemy - powiedział Zabrak.
- OK! - odparła Alette i wróciła do eksploracji systemu.
Zaintrygowana niespójnościami w historii droida strażniczego zajrzała do logów związanych z droidami, szybko sprawdziła pod kątem anomalii i skopiowała je na datapad, następnie poszukała i pobrała pliki dotyczące misji, jaką dostał Rhail. Podobnie postąpiła z plikami dla misji, w jaką mieli się wybrać, przy czym pobieżnie je przejrzała w poszukiwaniu potencjalnych zasadzek.
W systemie nie było żadnych informacji na temat zadania Rhaila, a także możliwych przyszłych misji całej ekipy “archeologów”. Na szukanie anomalii potrzeba było za dużo czasu, by się tym teraz zajmować, ale Alette zgrała sobie wszystkie dane droida do przebadania na statku.
Po porażce poszukiwań poszukiwaczka wyszła do głównego katalogu Latenroot i po informacjach tam znalezionych spróbowała zgadnąć, do czego tego komputera używa jej były mentor.
Komputer ten służył głównie do diagnozy droidów i astromechów. Na dysku znajdowało się ich oprogramowanie w różnych postaciach, jednak zbyt trudne do zrozumienia w tej chwili. Z tych informacji i tego, jak wyglądała pracownia wychodziło na to, że Lenteroot naprawiał wiele starych droidów, których nigdzie indziej się już nie używało. Alette nie znalazła tu żadnych informacji o jakichkolwiek artefaktach.
- Komputer opiekuna kolekcji artefaktów nie ma o nich żadnych danych, a jest zawalony oprogramowaniem droidów? - przemknęło przez głowę zaintrygowanej Cereanki, która z braku czasu ograniczyła się tylko do skopiowania danych.
Gdy skończyła z komputerem, udała się do sypialni Latenroota w poszukiwaniu kluczy do biurka stojącego w biurze.
Cereanka zaczęła przeszukiwać sypialnię Neimoidiana. Jej wystrój był dosyć surowy i prosty, łóżko nie było wielkie, obok znajdowały się szafy z ubraniami, kolejne biurko przy drzwiach. Nawet tutaj Alette natrafiła na części droidów Federacji Handlowej. Lenteroot musiał mieć obłęd na ich punkcie. Alette rozpoznała w jednej z gablot wyłączonego Cam Droida, który wyglądał na całkiem sprawnego. Natrafiła też na mały sejf wbudowany pod łóżkiem, a po krótkich oględzinach stwierdziła, że jest to jeden z najlepszych dostępnych powszechnie na rynku - Magna-Lock. Włamanie się do niego było wręcz niemożliwe nawet z najlepszym sprzętem. Obok zaś na szafce nocnej leżało małe urządzenie przypominające miniaturowy projektor galaktyki, przedstawiający coś na mapie. Mogła to być mapa z lokacjami artefaktów lub podobnych rzeczy, lecz jej interpretacja nie była tak prosta. Alette sprawdziła pod poduszkami, w innych szafkach, niestety nie znalazła żadnych kluczy.
Zobaczywszy Cam Droida, postanowiła go przejąć. Podeszła do gabloty i ostrożnie sprawdziła, czy da się ją otworzyć. Wystarczyło dosłownie pół minuty z wytrychem, aby otworzyć gablotkę. Drugie tyle Alette poświęciła, by z bliska przyjrzeć się zdobyczy. Droid był wielkości główki kapusty i wydawał się być sprawny, miał antenę, przez którą można było bezpośrednio transmitować obraz - obecnie zakodowany najpewniej na któryś z komputerów Lenteroota.
Po fizycznym przejęciu nad nim kontroli należało opanować jego system informatyczny. Wzięła urządzenie i zaniosła je do zhakowanego i tam go podłączyła, a następnie korzystając z niego, weszła do jego systemu.
Droid rzeczywiście miał za zadanie przesyłanie transmisji na ten komputer, Alette go odłączyła. Teraz na statku mogła go ponownie przeprogramować, by nadawał dla niej.
Alette postanowiła jeszcze namierzyć katalog, do którego droid wysyłał swoje nagrania. Znalazła tam kilka zakodowanych nagrań, które również zgrała na swój datapad.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 28-11-2018, 14:32   #90
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rhail tymczasem usłyszał hałas dobiegający właśnie z szybu wentylacyjnego, lecz od drugiej strony. Odgłosy przeciskania się były nieco cichsze niż wtedy, gdy robiła to Alette.
Alette zanim odeszła od stanowiska, sprawdziła, czy były nagrania, które zostały przeniesione do innych katalogów.
- Mamy towarzystwo - rzucił cicho do comlinka - ktoś idzie wentylacją. Może nie pójdzie do ciebie, tylko do wyjścia.
Mówiąc to, przywrócił wygląd wejścia do wentylacji tak jak je znaleźli. Sam stanął z boku, tak by nie było go widać, gdy się wychodzi.
- Zamelduj, jak cię miną! - cicho odparła Alette i wróciła do komputera.
Rhail przyczaił się pod ścianą. Słyszał, jak intruz powoli zbliża się do wyjścia. Dźwięki przykucniętych kroków uzupełniało ciągle szuranie o ściany, jakby nadchodzącą osoba nie mieściła się w środku.
Wreszcie klapa opadła na dół, przez chwilę nic się nie działo, po czym na dół spadł wielki worek wypchany czymś po same brzegi. A za workiem na skrzynię zeskoczył mały jaszczurkowaty kosmita wyglądający na dziecko. Jego usta wypełnione ostrymi zębami wyszczerzyły się, gdy znowu chwycił worek, po czym w mgnieniu oka się zacisnęły, gdy kosmita dojrzał groźnie wyglądającego Zabraka. Dzieciak natychmiast wskoczył z powrotem do wylotu szybu, próbując uciec. Rhail jednak już wcześniej rzucił się na niego. Gdy kosmita podskoczył, zabrak chwycił go w pasie, wskoczywszy wyżej, po czym przewrócił go na miękki worek. Nim dzieciak zaczął się wydzierać, zatkał mu usta dłonią, tak że cała akcja odbyła się maksymalnie cicho. Mały kosmita wierzgał nogami, ale absolutnie nie miał tyle siły, by przemóc uścisk Rhaila.
- Korzystasz z okazji walk na arenie i czyścisz apartamenty? - zapytał. - Jest więcej takich cwaniaków jak ty? Pozwolę ci mówić, ale jeśli krzykniesz, to zginiesz, a ja poszukam potem twoich bliskich, by zapłacili za twoją głupotę. I nie będę się wtedy śpieszył. Rozumiesz?
Dzieciak najpierw warknął na Rhaila, znowu okazując swe bogate uzębienie.
- Zbieram jedzenie z kuchni dla siebie i moich głodnych kolegów z ulicy. Jeśli nas pozabijasz, to tylko ukrócisz nam cierpień.
- Wierz mi, że są sposoby, by zabijanie nie było kresem cierpień
- warknął zabrak - i niektórzy sporo zapłacą, by to zobaczyć. Musisz nienawidzić swoich kumpli, skoro chcesz dla nich takiego losu.
Nie spuszczając oczu z dzieciaka, ale i nie stając tyłem do wylotu wentylacji, kopnięciem wysypał rzeczy z worka.
Dzieciak głośno przełknął ślinę i tym razem nie odważył się niczego powiedzieć. Z worka zaś wysypało się przeróżne jedzenie, pieczywo, puddingi, usmażone kotlety niewiadomego pochodzenia, suszone paski mięsa, jakieś dziwaczne warzywa…
- Jesteś mi winien przysługę - powiedział zabrak - zbieraj to i spadaj. A jak cię złapię na kradzieży czegoś innego niż żarcie… wrócimy do dzisiejszej rozmowy.
Rhail puścił dzieciaka.
- Tak z ciekawości, jak omijasz alarmy? Masz do tego smykałkę czy ukradłeś komuś kody? Utalentowani zawsze znajdą dobrą okazję do zarobku…
- Umm…
- Dzieciak zaczął zbierać jedzenie do worka. - Mam do tego smykałkę. Definitywnie - odparł zdecydowanie.
- Gdzie cię szukać, jakbym potrzebował kogoś o takich talentach? Jak się nazywasz? - zapytał zabrak.
- Nie wiem, czy chcę, żebyś mnie jeszcze znalazł… - odparł niepewnie dzieciak.
- Dla współpracowników jestem milszy. I im płacę - powiedział zabrak. - Decyduj się szybko.
- Noo… Dobra… Znajdziesz mnie za złomowiskiem, obok “Nory Sarlacca”. Na tamtej ulicy “mieszkamy”.
- To powiedziawszy, dzieciak ruszył do drzwi, rozejrzał się na zewnątrz, po czym popędził w prawo.
Rhail upewnił się, że mały odszedł i wrócił na swój posterunek.

Czekał dobrych dwadzieścia minut bez żadnego zajęcia, Alette wzięła się za przeszukiwanie biblioteczki. Ta chwila monotonii sprawiła, że nie wyczuł zbliżających się kolejnych intruzów. Tym razem ktoś włożył klucz do drzwi i próbował je otworzyć.
- Alette - syknął do comlinka - ktoś tu wchodzi, w razie czego odciągnę intruzów albo… Tak czy inaczej zbieraj się.
Szybko zamknął kratę i schował się tak, by nie było go widać od strony drzwi. Ponownie.
Ktoś przekręcił klucz najpierw w jedną stronę, potem w drugą, wcześniej próbując otworzyć na siłę. Drzwi były po włamaniu Alette otwarte i tego najwyraźniej się przybysz nie spodziewał. Wreszcie wkroczył do środka. Okazało się, że był to jakiś robotnik rasy Duros, przy pasie miał różne narzędzia, miał ubrudzone ręce i twarz. Podejrzliwie wykrzywił swą pozbawioną nosa twarz rozejrzał się po magazynie. Rhail schowany za skrzynią wyczuł, że ten go zauważył.
- Ej! Jest tam ktoś? - Usłyszał, że Duros ruszył w jego stronę, ale po jego głosie wyczuwał niepewność. Zabrak miał jeszcze szansę rozegrać to według własnych zasad.
Rhail wychylił się i warknął:
- I jeszcze, kurwa, przez megafon ogłoś. Zamknij te drzwi, debilu, bo mi spłoszysz ptaszka. Ktoś tu myszkował i czekam, aż wróci.
Duros wyglądał na mocno zaskoczonego, a wręcz wystraszonego.
- Umm, polujesz na tego dzieciaka, który kradnie jedzenie? On jest nieuchwytny!
- Nieuchwytny? - prychnął zabrak. - A ty co o nim wiesz? Po co tu przylazłeś? Czekaj. - Podniósł rękę, stopując odpowiedź durosa. Rzucił do comlinka: - Mała komplikacja na zasadzce. - I do durosa: - No mów.
- No… mówią, że to prawdziwy geniusz, urodzony hacker. Był tu kiedyś niewolnikiem, od urodzenia. I jako pierwszy i jedyny zdołał usunąć swoją obrożę, nie wysadzając się przy tym w powietrze. - Duros wypowiadał te słowa ze sporym respektem. Widocznie też wywodził się z tej biedoty pałacowej i może nawet kibicował temu Aleenie.
- Dobra, a co tu robisz? - drążył zabrak.
- Pracuję - wzruszył ramionami. - Jestem mechanikiem i magazynierem.
- A tu? Konkretnie w tej kanciapie.
- To magazyn kustosza Lenteroota, przywożę mu tu części do jego droidów. Ostatnio dawno niczego nie zamawiał, ale wkrótce ma dostać parę skrzyń towaru i kazał mi przygotować tu miejsce.

- Dobra… daj mi z pół godziny, jak gnojek się nie pokaże, to odpuszczam - powiedział Rhail. - Porób coś innego w tym czasie. Chyba nikt cię nie rozlicza z zegarkiem w ręku, co? Jak mnie nie wsypiesz i go złapię, odpalę ci działkę z nagrody. Taki spec musi być sporo wart.
- Uch… no dobra, ale i tak go nie złapiesz - rzucił z pełnym powątpiewaniem, po czym zawrócił do wyjścia.
Rhail nie miał zamiaru puszczać wolno świadka, na pewno nie kogoś, kto współpracował z Lenterootem. Gdy tylko duros się odwrócił, zabrak uderzył. Szybkie kopnięcie pod kolano zmusiło go do klęknięcia. Prawa doń Rhaila złapała robotnika za brodę. Skręcenie i zwłoki opadły na podłogę. Wszystko w absolutnej ciszy.
- Zwijaj się, ja sprzątam bałagan - powiedział do comlinka. Szybko sprawdził po kolei skrzynie i wybrawszy najpojemniejszą, raz dwa wrzucił tam trupa, pozbierał narzędzia, które wypadły z torby, i także je tam wrzucił.
Niedługo później Rhail usłyszał, że Alette przeciska się w jego stronę szybem, ale zatrzymała się przed wyjściem.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172