Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2018, 17:44   #64
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
Pira odprowadziła ją wzrokiem w kierunku budynków, ciągnących się wzdłuż rzeczki przecinającej trakt, aż do jeziora. Budynki te jak się domyśliła po odgłosach i zapachu należały do rzemieślników. Wchodząc bocznym wejściem, nie sposób było zauważyć chaty bednarza. Był to najbardziej okazały dom nad jeziorem, do którego dobudowana była szopa i spora wiata przy niej - pod którą zresztą odbywały się praktyki bednarskie. Zauważyła, że aktualnie z zaciekawieniem owym praktykom przyglądały się dziewuchy z orszaków rycerskich tłumnie zebranych pod zamkiem. Przy bednarzu stała chata z pewnością kołodzieja, co wniosła po ustawionych przy ścianie domostwa kołach mniejszych i większych. Nad rzeką słychać było odgłosy z kowalskiej kuźni.

Całości natomiast nie pilnowała gwardia Namiestnika, jak można się było normalnie spodziewać, lecz dwóch ceklarzy rzucających się z daleka w oczy. Jeden z nich Był duży i masywny. Wzrostem mógł być o półtorej głowy wyższy od Piry. Łapę miał taką, że w mniemaniu czarodziejki mógłby spokojnie ciskać mniejszymi głazami zamiast maszyny oblężniczej. Na tyłek zaciągnięte miał luźne hajdawery, które opuszczone nieco ukazywały owłosiony rowek poniżej pleców. Na nich zaś na krzyż łączone były dwa skórzane pasy nabijane ćwiekami niby dla ozdoby. Z przodu łączenia spięte były klamrą. Przy pasie zaczepioną miał dużą okutą metalem pałkę i miecz - to pewnie na bardziej agresywnych złodziei. Całości groźnego wyglądu uzupełniały niepasujące do niczego jeździeckie buty z okuciami i ostrogami błyszczącymi w słońcu. Nawet kolorem ciężko było by pasowały do czarnych hajdawerów, gdyż obwiązane były kolorowymi paskami. Gębę natomiast miał szczerze niejaką i można rzec pospolitą. Żadnych udziwnień, blizn, zarostu i innych znaków szczególnych. Taki duży łysy łeb jak u wielu mięśniaków jakich widziała w podróży przez kontynent. Drugi zaś szczurowatej postury, ubrany był w skórzane spodnie, wygodne buty z lekkiej skóry podbite z pewnością cienką podeszwą dla wygody, do paska przy spodniach i skórzanej novigradzkiej kurtki miał przypięte liczne noże i nożyki. Twarz chudą okrywały długie, czarne, tłuste włosy rozpuszczone w nieładzie. Pira zauważyła jego bystre spojrzenie. Zimne i przenikliwe spojrzenie wykwalifikowanego zawodowcy. Nie zaczepili jej służącej co było dla niej w tym momencie najważniejsze. Ruszyła dalej.

Przekroczywszy drzwi bocznego wejścia, którego pilnowało dwóch halabardników, skierowała się do centrum grodu - wcześniej dopytując się gdzie szukać przybytku u Mojsa. Z prawej od strony jeziora i składów rybackich doszedł do niej intensywny zapach. Był różny od tego, który znała z Gors Velen - mniej zachęcający. Idąc główną drogą nie spodziewała się takich tłumów. Wszędzie pełno było parobków, służby, robotników i innych głównie przyjezdnych osób. Ban Tiel tętniło życiem w tym miesiącu z uwagi na zbliżające się święto - to na pewno. Jednak to w dalszym ciągu była mała mieścina na krańcu świata, co dodatkowo potęgowało zdziwienie Piry.

W końcu doszła do karczmy “U Mojsa” jak głosił napis wypalony na starej desce, zawieszonej łańcuchami nad wejściem. Nie zwracała uwagi na zamieszanie na placu przed wejściem i weszła do środka. W pierwszych krokach uderzył w nią smród łoju, potu i przebijający się w tle zapach jajecznicy z pewnością przypalonej. Przy stole śniadali już wiedźmini, których czarodziejka wcześniej widziała przy forcie, obok nich zasiadało dwóch mężczyzn dywagujących o Midaëte. Jeden z nich, starszy jegomość o posiwiałych włosach i zaroście, ubrany był w mundur w barwach niebieskich z czerwonym smokiem. Drugi zaś - młodszy może od Piry - był z pewnością jakimś zarządcą robotników, bo przy talerzu miał zwoje i narzędzia do pomiaru odległości na mapach technicznych. Ubrany ani bogato ani biednie. W samej koszuli z podwiniętym rękawem, na której widniał herb Kaedwen na srebrnym łańcuchu. W dali pod oknem trubadur stroił lutnię.
 
__________________
Prowadzę: Liczmistrz; Kwestia Ceny
Gram: Zdarzenie
WielkiTkacz jest offline