Z dłońmi pełnymi proszku ruszył pewnie przed siebie. Ominął rozhisteryzowaną kelnerkę i zachodząc od boku cisnął garść pyłu w twarz faceta. Trafił za pierwszym razem.
- O kurwa, moje oczy - warknął koleś trąc oczy.
- Co ty odpierdalasz młody? - ochroniarz doskoczył do Tommego łapiąc go za ramię.
Zdobyczny pistolet nie był zwykłą bronią, to była pneumatyczna broń na strzałki. Z jakimiś chemikaliami.
Jedyną reakcja dziewczyny było zwinięcie się w pół i zwymiotowanie. Widząc zaschniętą krew pokrywającą prawą stronę twarzy mógł podejrzewać uraz głowy i wstrząs mózgu.
Jakbyś ją chciał przeszukiwać, to nie ma ani komórki ani dokumentów.
- Znam ją, szukała tej młodej - odparł Mariano spluwając krwią.
- I?
- Co “i”?
- Gdzie są? - Warknął Franko spod kaptura.
- Nie wie… - nie dokończył, bo potężna pięść wykruszyła cegłę w ścianie obok jego głowy.
- Wysłałem ją do starej dzielnicy przemysłowej - powiedział szybko alfons.
- Do magazynu, gdzie jeden szczeniak sprowadza sobie laski do zabawy. Tam tą młodą zabrał. Więcej nie wiem. To przy Czwartej, róg alei A.
W dawnej dzielnicy przemysłowej nazewnictwo ulic nie było zbyt kreatywne, poziome uliczki nazwano numerami, pionowe literami.
- I tak powiedziałeś jej o tym po prostu? - Franko coś nie dowierzał.
- Miała dla mnie w zamian zrobić jedną robótkę.
- Jaką?
- Skraką. Co za różnica. Jak chcesz to leć za tą panną, bo szczeniak jest ostry. Jak go nie weźmie z zaskoczenia to będę w plecy na tej przysłudze. Kurwa, już jestem, ząb mi się rusza.