Nie pozostawał dłużny i również go pozdrowił. Było jednak to pozdrowienie o wiele mniej wylewne... takie żołnierskie. Dla formalności. Nie czekając na jakiś znak z nieba, ruszył powolnym krokiem do przeciwnika, dobywając Kopisa. Szedł lekko pod kątem, aby zmniejszyć widoczną sylwetkę do trafienia i łatwiej się osłonić tarczą. Wspomnianą trzymał na wysokości piersi, aby w razie czego sprawnie zasłonić twarz. O resztę ciała nie martwił się zawczasu. Krok pozostawał sprężysty, by w razie czego mógł odskoczyć przed nadlatującym pociskiem. To było jego główne zmartwienie na teraz. Broń dystansowa przeciwnika. Z początku krok był wolny, ale stopniowo przyśpieszał, by jak najbardziej utrudnić Gajusowi celowanie. |