Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2018, 00:17   #56
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Przeor spojrzał na Frugelhorn wyrastający w oddali wyraźnie ponad pozostałe szczyty gór. Przez chwilę zamyślił się i wspomniał zmarłego Opata klasztoru, swego mentora i przyjaciela. René de Muscadet wierzył, że jedność rasowa Starego Świata jest kluczem do zwyciężenia Chaosu. Była to jedna z wielu jego mądrości. Szkoda, że nie mógł mu teraz doradzić jak rozmawiać z elfką. Poprosił na bok Yll zdając sobie sprawę, że tutaj jej misja się nie kończy i czas o tym porozmawiać.
- Wiem, że prosiłem Cię już o wiele, ale z uwagi na przyjaźń między tobą, a René nieśmiało oczekuję pomocy. Czy zgodzisz się towarzyszyć im w tej wędrówce? Może to pozwoli oderwać się od trosk i wspomnień tak bolesnych z pewnością
Yll Zwiastunka Świtu wciągnęła powietrze i uniosła rękę jakby trzymała w niej kości, które dopiero zamierzała rzucić.
- Towarzyszenie szlachetnemu bratu w drodze to obowiązek, każdego komu jego bezpieczeństwo leży na sercu. Wdzięczność nie jest konieczna, gdy nie ma żadnego długu - powiedziała po chwili zajmując się studiowaniem horyzontu. Uniosła drugą rękę i pochwyciła nić, której Przeor nie był w stanie dostrzec. Ruch wydawało się, na mgnienie oka, rozmył światło w tym miejscu.
- Córka klanu podąża za głosem Bogini, nawet jeśli jest w żałobie. A Bogini słucha głosów przyjaciół i dobrych ludzi - zawiesiła głos, a opat był w stanie się domyślić, że powinien powiedzieć, coś więcej.
- Ymmm… Tak - Dintrans nie wiedział co powiedzieć. Rzadko kiedy wiedział co przy niej mówić. Na elfach znał się prawie w ogóle, tylko z kontaktów Opata z nimi.
- Rozumiem, że zgadzasz się z nimi podróżować?
Elfka odwróciła głowę w jego kierunku. Spróbowała myśleć jak ludzie. Nie było to łatwe. Zamknęła oczy. Otworzyła. Znów zamknęła. W końcu odezwała się.
- Po co? To banda ludzi z przypadku, która szuka pieniędzy. Pierwszy, co na to wpadnie obrabuje resztę na nocnym postoju i ucieknie ze złotem, które dałeś im. Reszta będzie go gonić. Yll jest córką klanu, a nie opiekunką zbieraczy złota. Rozumiesz? - wypuściła powietrze i jeszcze raz go nabrała jakby to co zrobiła kosztowało ją bardzo dużo wysiłku. Wypowiadała słowa, ale nie należały one do niej. Przypominało to walenie młotem, a nie grę na harfie o setce strun, gdzie każdy dźwięk przeplatał się z kolejnymi i poprzednimi.
Jean-Louis zachował spokój po jej słowach, mimo że wezbrała w nim złość i zastanawiał się co jego poprzednik widział w elfach.
- To typowe słowa, których mogłem się spodziewać od elfki z Loren. Władcy mają rację mówiąc, że jesteście zbyt zadufani żeby okazać zrozumienie, nie mówiąc już o pomocy. Wasza walka z Chaosem nie istnieje tak samo jak wsparcie dla ludzi czy krasnoludów. Zamykacie się w swoim królestwie i tam żyjecie z dala od innych. Taka jest prawda…
Elfka zmarszczyła delikatnie nos co w przypadku elfów odpowiadało drapaniu się po głowie. Coś zrobiła źle, ale nie była w stanie zrozumieć co. Z myślenia jak ludzie płynęły tylko porażki. Postanowiła więc ponownie pomyśleć jak elf. Łaskawy i współczujący. Bo właściwie to powinna go zabić. Przestała się dziwić własnym braciom, którzy uważali ludzi za pustych głupków myślących tylko o majątku i posiadaniu rzeczy. Długo zbierała myśli, ale ona w przeciwieństwie do ludzi miała czas.
- Nie rozumiecie nas, tak jak my nie rozumiemy ludzi. To nie znaczy, że nie mamy wspólnych wrogów - długo musiała układać to zdanie.
- Gdzie są wrogowie natury? - bała się powiedzieć cokolwiek innego. Obawiała się, że przeor znów się obrazi.
- Tak… Tylko wspólni wrogowie nas łączą w takim razie. W tych rejonach może narodzić się zło, którego jeśli nie powstrzymamy, zagrozi również Loren. Wydaje mi się, że to dostateczny argument. Jednak nie nalegam. Robię to tylko z uwagi na mój szacunek do nieboszczyka - odszedł od Yll i wraz z Padre skierowali się w stronę klasztoru, co najwyraźniej miało zaakcentować koniec rozmowy.
Zwiastunka Świtu zastanawiała się jeszcze przez chwilę, co Przeor robi przez wzgląd na nieboszczyka. Traktuje ją jak najemnego przepatrywacza, czy może obraża na prymitywne sposoby? Jej łagodna natura nie pozwoliła jednak podążać myślami w tym kierunku zbyt długo. Popatrzyła chwilę w horyzont, a potem poszła spać. Tuż przed świtem opuściła klasztor i odjechała nie oglądając się za siebie.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline