Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2018, 14:36   #314
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Następnie Jacob odrzucił pistolet pod nogi Richarda. Odpowiedział chłodnym, całkowicie obojętnym tonem.
- Nie znasz Ferata. Przemyśl staranniej następną wypowiedź nim posłużysz się jego osobą w fałszywym celu. Raz zmuszony byłem wyjawić fragment planu. Powrót po Cesarzową. Muszę przypominać reakcje? I dziwicie się, że działałem na własną rękę? Dzięki temu Richard stał się jednym z najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Oto niejasne cele i projekty. Teraz masz je na tacy, bo do tego momentu dążyłem. Oprócz jednego, o którym wkrótce poinformuje was Eloiza. Jeśli uważasz, że wszystko udało się dzięki szczęściu, to pozostań w swojej błogiej niewiedzy. Dalsza wiedza i plany to moja prywatna sprawa. Nie dotyczy was, więc tym bardziej nie mam zamiaru się tym dzielić. Tu kończy się zespół, w którym byłem tolerowany ze względu na użyteczność. Nie jestem wam nic winny za to wy mnie owszem. Nie zamierzam tego jednak podejmować. To były moje prezenty dla was. Także nastawianie załogi przeciw tobie było prezentem. Dla Richarda. Bo stawiałem w złym świetle także siebie, a przywódca może być tylko jeden. Szczególnie przed wizytą na wyspie Black Cross, co było słusznym założeniem. Nie muszę działać niewłaściwie z honorem, jeśli niehonorowe działanie prowadzi do czegoś… dobrego - dodał z braku lepszego słowa. Lub braku chęci do jego szukania.
- Ferat kręciłby nosem. Potem by się ze mną zgodził. Zawsze mówiliśmy podobnymi językami. Wybór nie istnieje. Jeśli widzisz dwie opcje, to nie znaczy, że są tylko dwie. To znaczy, że trzecia jest dobrze schowana. Trzeba chcieć jej poszukać i wykazać minimum woli w tym kierunku - rzekł w kierunku Richarda, do którego teraz się zwracał.
- Moja odpowiedź brzmi: “nie”. Może to właśnie będzie mój ostatni prezent dla was. Odejście czarnej owcy - zamilkł na chwilę, a nim odezwał się kolejny raz, na ustach zatańczył mu ledwie dostrzegalny cień uśmiechu. Albo była to gra światłocieni.
- Ale znajdę osobę, która się do tego celu nadaje. Potrzebuję szczegółów oraz twojej wizji przedsięwzięcia - rzekł Cooper. Nie powiedział tego wprost, lecz szlachcic, jako polityk, powinien wiedzieć na jakiej zasadzie będzie działała “polecona” przez historyka osoba. Powinien wiedzieć także, że Jacob zgodził się na propozycję. Nie wprost, ale się zgodził.
Richard stał i słuchał z uwagą. Poprawdzie spodziewał się wystrzału tuż przy twarzy, czym Cooper go zaskoczył.
- W ciągu najbliższych godzin pobijemy się i pokłócimy jeszcze co najmniej raz. Po tym jako dowódca wyrzucę cię z okrętu. Dostaniesz szalupę z zapasem na kilka dni. Dopłyniesz do jednej z wysp, skąd za trzy dni odbierze cię mój kontakt. Przerzuci cię do Betelgezy. Tam zrobisz co chcesz. Wszyscy będą wiedzieć, że po tym wszystkim jednak nie byliśmy w stanie dojść do porozumienia.
Szlachcic schylił się po broń, którą wsunął do kabury.
- Potem ja zajmę się polityką. Rokowania pokojowe i awans w strukturach politycznych wolnych miast. Głównie dzięki cesarzowej. W ciągu kilku miesięcy będę na tyle znaczący, żeby uzyskać wpływy w wywiadzie. I tu skontaktuję się z tobą, po tę poleconą osobę. Kolejne kilkanaście miesięcy będę pracował z „poleconym” nad wykorzystaniem wywiadu do zebrania informacji jakie nam będą potrzebne - nie dodawał do czego. Oczywistym było, że prędzej czy później będą musieli zmierzyć się z zagrożeniem, które już raz zniszczyło świat.
- I tyle. Dostęp do siatki wywiadowczej. Dostęp do zasobów, kontaktów. Tyle mogę zaproponować, choć sam pewnie jeszcze przez wiele lat bym tego nie osiągnął. Kluczowe stały się konszachty z Cesarstwem. Dziękuję - ukłonił się lekko.
- Druga część umocnienia wpływów będzie następstwem rokowań pokojowych, które rozpocznę zakulisowo dzięki kontaktowi z Kompanią Wilka. To będzie dość trudne zadanie, ale chyba nadszedł czas, żebym też coś zrobił, a nie zrzucał wszystko na pokładowego geniusza. W każdym razie w dniu dzisiejszym nasza znajomość zostanie oficjalnie zerwana. Nad czym ubolewam, bo przydałby się ktoś dostrzegający to „trzecie wyjście” z sytuacji.
Cooper krótko i równie obojętnie skinął głową.
- Zmieniłbym tylko początek. Jest za mało... mój. Moje wejście w bójkę byłoby podejrzane. Wszystko musi być wiarygodne i prawdziwe. Wytnę wam niegroźne dla was, acz dość dotkliwe działanie, które nazwalibyście oficjalnie niejasnym celem i projektem, a nieoficjalnie świństwem. Ponadto zniknę. Urządzicie prawdziwe poszukiwanie, ale nie znajdziecie...
-Bójka brzmi zdecydowanie lepiej, już zadbam o to by wyglądała wiarygodnie i prawdziwie... -
rzekł złośliwie Denis. - Dostajesz Waść łomot, a potem dopiero znikasz… koniec bardzo w moim guście.
Historyk kontynuował, jakby nie słyszał wypowiedzi lurkera.
- Nie będziecie wiedzieć gdzie jestem. Nikt nie będzie tego wiedział. Może nawet wyślecie za mną siepaczy. Prawdziwych z prawdziwym zleceniem dostarczenia żywym lub martwym. Prędzej żywym, żebyś nie narobił na siebie haków politycznych, ale to zostawiam waszej inwencji. Wszystko po cichu, bez nagłaśniania. Odpowiednie osoby i tak będą wiedziały. Owe osoby trzecie będą widziały logiczny, racjonalny i wiarygodny ciąg przyczynowo-skutkowy poparty realnymi działaniami o interesie waszym przeciwstawnym do mojego. Żadnego markowania ciosów, wyłącznie działania “na ostro”. Jednak nie za ostro, bo wtedy będę musiał, pozostając wiarygodnym, kontrować, a to nikomu z nas niepotrzebne. Działajcie tak, żeby nikogo nie zdziwił brak jakiejkolwiek odpowiedzi z mojej strony. Sygnałem do zakończenia polowania będzie satysfakcjonujące was rozwiązanie problemu, który wam zrobię. Jednocześnie będzie to wiarygodny powód do tego, by rzeczywiście te działania zakończyć. Nikt nie będzie mógł znaleźć luki, ponieważ jej nie będzie. Ja się nie dam, ale nie wysyłajcie za mną najlepszych ludzi, bo ich niepowodzenia zdradzą moją rangę. Nie wysyłajcie też najsłabszych, bo to może wzbudzić podejrzenia. Adekwatni będą niskobudżetowi, bo na takich aktualnie stać będzie wschodzącą gwiazdę polityki. W ten sposób nikt nie powiąże nas ze sobą. Nie rozpowszechniajcie też moich danych. Nie warto zamykać sobie dróg, jeśli nie jest to potrzebne. Nigdy nie wiadomo kiedy może się to przydać. Dlaczego mielibyście tego nie robić? Ze względu na korzyści finansowe. Wystawię kilka dokumentów na artefakty w waszym posiadaniu, przez co wartość kilkukrotnie wzrośnie. Zdyskredytowanie mnie oznaczałoby utratę części wartości. Podsumowując, dzięki temu wszystkiemu wiedza o konflikcie stanie się ekskluzywna, przez co bardziej wiarygodna, nie zamyka niepotrzebnie potencjalnie korzystnych dróg i zapewni konieczną dla mnie swobodę. Umówimy się też na konkretne działanie z twojej strony będące sygnałem dla mnie, że jesteś gotów do kontaktu. Wtedy wyślę ci tę osobę. Działanie musi być naturalne. W ten sposób nikt nie powiąże zdarzeń ze sobą. Nikt. Żaden polityk, szpieg czy Black Cross.
Richard wciągnął powietrze nosem i powoli wypuścił ustami. Kolejna tyrada Jacoba przypomniała mu o tym wszystkim dlaczego wcześniej związał go na sterowcu. Wziął kolejny oddech. Jak widać z Cooperem nic nie będzie proste. Mówisz mu „zawiąż buty” a on rzeknie „jakim węzłem”. Odpowiesz, że to bez znaczenia, a on wyjaśnia dlaczego nie ma sensu zakładać butów idąc na wojnę. Richard w końcu wypuścił powietrze po raz trzeci.
- Właśnie w mojej obecności strzeliłeś do pierwszego oficera. To całkiem dobry początek mojej wersji planu. Wydawał się dość spontaniczny i wpasowujący w gorące uczucia jakie się między nami utrzymują. Gdy nadejdzie czas skontaktujesz się pisząc do mnie list. Podpiszesz się Helena i wspomnisz o spotkaniu w pewnym burdelu w Rigel. W dzielnicy portowej. Im podlejszy lokal wybierzesz, tym spokojniejszy będę o twoją sytuację. List napiszesz po tym, gdy publicznie podam, że pragnę połowę artefaktów zgromadzonych przez rodzinę La Croix oddać do muzeum w Rigel. To z kolei będzie oznaczać, że sytuacja z mojej strony zabezpieczona. Jeżeli problem, który chcesz nam przysporzyć miałby mieć związek z moją siostrą, to nasza współpraca stanie pod znakiem zapytania. A ja sam mogę okazać się furiatem większym niż to uchodzi. - Przy ostatnich zdaniach oczy szlachcica zwęziły się.
Chłód zniknął w mgnieniu oka, zaś historyk z szelmowskim uśmiechem oraz bezgranicznym rozbawieniem wypisanym na twarzy wycofał się i ukłonił na pożegnanie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline