- Mamo! Tato! - Krzyknęła Laura nie przejmując się jak dziecięco zabrzmiała, wpadając w objęcia Maeci. Cieszyła się w tej chwili, od czasu wyjazdu i jej rozwijającego się ‘daru’ czasami była powodem do niezręcznych chwil w domu i choć nigdy tego nie przyzna cieszyła się że dana sytuacja dała jej taką rzadką chwilę. - Jesteście cali? Zawierucha wyglądała okropnie.
Mikel, podobnie jak siostra, nie przejmował się pokazem czułości ze strony matki, a nawet sam chętnie oddał uścisk. - Cieszę się, że nic Ci nie jest. Cześć tato.
Maecia wciąż nie puszczała swoich dzieci, śmiejąc i płacząc jednocześnie. Candus starał się zachować spokojniej, uścisnął ramię Mikela i pocałował Laurę w czoło, jakby wciąż była małą dziewczynką. Oboje zobaczyli, jak błyszczą mu się oczy.
- Z nami wszystko w porządku, dzięki Rhynie i nim - kiwnął głową w stronę Kharricka, Jace’a i Sulima, cały czas się uśmiechając - A co wy tutaj robicie? -
- Przyjechaliśmy w odwiedziny po zobaczeniu co stało się z miasteczkiem weszliśmy do lasu licząc że znajdziemy uciekinierów, że znajdziemy was. Parę dni chodziliśmy po lesie aż w końcu wpadliśmy na Jace’a i jego przyjaciół. Powiedzieli nam co się stało. I jesteśmy. - Powiedziała skróconą wersję ciemno włosa. Po czym dodała - Nie mogliśmy taszczyć wszystkiego co przywieźliśmy więc ograniczyliśmy się do jedzenia.
Kobieta w końcu puściła swoje dzieci, twarz miała mokrą od łez, ale szczęśliwą.
-To naprawdę miło z waszej strony. Och, nawet nie wiecie, jak się o was martwiłam! - rzuciła, chyba powstrzymując się od kolejnego uścisku - Nic wam się nie stało po drodze, dotarliście bez kłopotów? -
- Żadnych kłopotów cisza i nuda. Prawda Mikel? Dobrze że spotkaliśmy resztę bo pewnie trochę byśmy was jeszcze szukali. - powiedziała wiedźma.
- Nie mamo, nie było żadnych kłopotów. Powiedz lepiej jak wam się udało? - Mikel był szczerze zainteresowany ich losami.
Maecia ponownie uścisnęła dzieci, tym razem wystarczyła jej krótka chwila. - Uciekliśmy podczas ataku, Kharrick i Jace zniszczyli za nami most, a potem prowadzili przez Fangwood, już ponad tydzień. - odpowiedziała Mikelowi.
- Opowiemy wam wszystko ze szczegółami wieczorem, teraz zostało nam sporo roboty po tej cholernej burzy. - dodał Candus.
- Słusznie my też pomożemy, - Powiedziała Laura. - Powiedzcie tylko gdzie Mikel ma zanieść prowiant i co robić dalej.
Oboje uśmiechnęli się szeroko, po czym zaprowadzili ich do składzika w wędzarni, a następnie bez skrupułów zagonili do pracy. Widać było jak wręcz pękali z dumy i szczęścia, że ich dzieci nie tylko są całe i zdrowe, ale i gotowe do pomocy.