Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2018, 19:56   #151
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Po ponad godzinie gotowania na wolnym ogniu mięso i suszone warzywa puściły w wodę swój aromat a także trochę napęczniały od wilgoci. Laura rozlała każdemu porcję całkowicie opróżniając garnek, Deszcz powoli przestawał padać ale było już późno i wiadomo było że lepiej będzie zostać jak wcześniej sugerował Sulim w tym miejscu na noc. Pozostało jedynie uzgodnić warty.
Kharrick uznał, że może wziąć ostatnią, a Mikel ochoczo zaoferował się na pierwszą.
- Bardzo fajnie panowie, ale do rzucenia czarów potrzeba odpowiedniego odpoczynku, więc pierwsze i ostatnie warty powinni brać czaromiotacze - Jace postanowił nieco zepsuć plany cwaniaków biorących najłatwiejsze warty.
-Masz rację Jace. Wezmę druga w takim wypadku.- chłopak zaczerwienił się ze wstydu, jak w dzieciństwie gdy matka przyłapała go na podjadaniu Ciastek. Zmrużył swoje różnokolorowe oczy i spojrzał jeszcze na Kharricka czekając co ten zrobi.
- Nie musimy wystawiać wart. - Powiedziała Laura sięgając za pazuchę szukając czegoś.
Demon nocy brutalnie wybudzony z swojego miejsca spoczynku, istota nie widziała najlepiej w świetle ale zapachy jakie ją otoczyły oraz odgłosy jasno wyjawiły jego aktualną pozycję i otoczenie. W towarzystwie trzech nowych przyszłych akolitów swojej wspaniałości bestia postanowiła zaszczycić ich swoją uwagą.
~POŁKNĘ WASZE DUSZE! Nie ma znaczenia, jak staracie się utrzymać swoje wątłe ciałka owocem drzew lub zwierząt lądowych. Służycie jedynie bym rozdarł wasz umysł, zniewolił waszą wolę i ucztował na wnętrznościach waszego istnienia. Zrujnuję waszą egzystencję i wasz dom! BO JA JESTEM NOCĄ!!!~


Nietoperz który teraz zwisał do góry nogami z dłoni Laury przywitał się serią szczeków i pisków z nowymi towarzyszami bliźniaków.
- To Gackosław, po prostu wyśle go na nocny żer a jeśli coś będzie nas groziło to nas ostrzeże. - Wyjaśniła czarownica.
- Nie wygląda jakby był przyjaźnie nastawiony - skwitował Jace.
- A ty to może lubisz jak się cię nagle budzi? - Mruknęła czarownica bardziej do siebie.
Kharrick zaśmiał się krótko widząc nietoperza.
- A więc mamy Psotnika i Gackosława. Wspaniałe imiona, dodają powagi - złodziej przywitał się ze zwierzątkiem gestem ręki.
- Jeśli cię będzie w stanie obudzić, to czemu nie. W razie czego jednak mogę wziąć trzecią wartę.
- No dobrze cicho TY przynosisz nam wstyd - Powiedziała gniewnie do nietoperza i capnęła go po wielkim uchu pstryczkiem palcy. Nietoperz przestał wydawać grożne poszczekiwania. ~Nie tykać Nocy...~ Powiedział w swoim nietoperzym języku chowaniec co brzmiało jak jedno słodkie psiknięcie. Przybierając naprawdę zbolały i niewinny wyraz pyszczka.


 

Ostatnio edytowane przez Obca : 27-11-2018 o 20:02.
Obca jest offline  
Stary 02-12-2018, 22:17   #152
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Burza trwała do późnego wieczora, więc nie było sensu ruszać w dalszą drogę nocą, szczególnie że miejsce było dość wygodne, a uspokojony przez Sulima gospodarz wydawał się zupełnie ignorować obecność gości. Do chatki Kelocha został jeszcze dzień marszu, więc bohaterowie powinni do niej dotrzeć przed kolejnym zmierzchem. Tymczasem mogli spędzić spokojną noc całkiem wygodnym miejscu, pod dachem, z jedynie drobną niedogodnością w postaci rosomaczych zapachów.

XI dzień miesiąca Arodus, Fangwood, 10 dni po ucieczce z Phaendar

Ranek po burzy był znacznie bardziej rześki niż dotychczasowe – może było to tylko chwilowy skutek wczorajszego deszczu, a może ciepłych nocy powoli zbliżały się już do końca? Po wyjściu z nory rosomaka z przyjemnością odetchnęli głęboko świeżym powietrzem, by potem rozejrzeć się po pobojowisku, w które potężny wicher zmienił całą okolicę. Wszędzie dookoła leżały połamane mniejsze i większe gałęzie, a kilka krzaczków zostało prawie wyrwanych z ziemi.

Marsz przez puszczę wyraźnie pokazał, jak rozległa była niedawna nawałnica – jej ślady było widać przez cały czas, i bohaterowie nieświadomie przyspieszyli kroku zastanawiając się, jak wygląda sytuacja w obozie. Przekonali się o tym w pełni, późnym popołudniem wkraczając na polanę Kelocha. Już jakiś czas wcześniej spotkali Hildema, wracającego właśnie z koszykiem, chyba niedawno uplecionym, pełnym jeżyn. Niziołek z właściwą sobie nonszalancją opowiedział o burzy, która może i zniszczyła wszystkie prowizoryczne szałasy, ale porządnego domu z bali nawet nie ruszyła, więc poza siniakami, przemoknięciem i kiepsko przespaną nocą, nikomu nic się nie stało. Opowieść włóczęgi nie do końca oddawała rozgardiasz, w jakim znajdował się obóz uciekinierów - wiatr nie tylko zniszczył porządnie wykonane ziemianki, ale wręcz porozrzucał ich fragmenty po całej polanie. Przynajmniej połowa grupy pracowała teraz zawzięcie, by jak najszybciej je odbudować. Przez chwilę nikt nawet nie zwrócił uwagi na niewidzianych od kilku dni, a w dwóch przypadkach kilka lat, bohaterów - do czasu, aż Hildem nie gwizdnął ostro. Pracujący odwrócili się gwałtownie, ale na ich twarzach pojawiły się uśmiechy ulgi. Na chwilę zrobiło się głośno od powitań i wesołych okrzyków, nikt jednak nie przerwał pracy. No, nikt poza Torvem, który zobaczywszy bohaterów, odrzucił niesioną właśnie kłodę i ruszył w ich stronę szybkim krokiem.
- Ravi! Byliście w Gristledawn? Widzieliście Raviego, mojego brata? Mówcie, szybko! - dwumetrowy mężczyzna o posturze niedźwiedzia nerwowo zaciskał dłonie, czekając na odpowiedź. Dopiero po sekundzie zobaczył Mikela i Laurę. Już miał coś powiedzieć, gdy wrzawę na polanie zagłuszył kobiecy krzyk.
- DZIECI MOJE! - Maecia wpadła na bliźniaki, przytulając mocno oboje i nie puszczając. Za nią biegł Candus z wymalowaną na twarzy mieszaniną radości i troski.
 
Sindarin jest offline  
Stary 05-12-2018, 19:33   #153
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- Mamo! Tato! - Krzyknęła Laura nie przejmując się jak dziecięco zabrzmiała, wpadając w objęcia Maeci. Cieszyła się w tej chwili, od czasu wyjazdu i jej rozwijającego się ‘daru’ czasami była powodem do niezręcznych chwil w domu i choć nigdy tego nie przyzna cieszyła się że dana sytuacja dała jej taką rzadką chwilę. - Jesteście cali? Zawierucha wyglądała okropnie.
Mikel, podobnie jak siostra, nie przejmował się pokazem czułości ze strony matki, a nawet sam chętnie oddał uścisk. - Cieszę się, że nic Ci nie jest. Cześć tato.
Maecia wciąż nie puszczała swoich dzieci, śmiejąc i płacząc jednocześnie. Candus starał się zachować spokojniej, uścisnął ramię Mikela i pocałował Laurę w czoło, jakby wciąż była małą dziewczynką. Oboje zobaczyli, jak błyszczą mu się oczy.
- Z nami wszystko w porządku, dzięki Rhynie i nim - kiwnął głową w stronę Kharricka, Jace’a i Sulima, cały czas się uśmiechając - A co wy tutaj robicie? -
- Przyjechaliśmy w odwiedziny po zobaczeniu co stało się z miasteczkiem weszliśmy do lasu licząc że znajdziemy uciekinierów, że znajdziemy was. Parę dni chodziliśmy po lesie aż w końcu wpadliśmy na Jace’a i jego przyjaciół. Powiedzieli nam co się stało. I jesteśmy. - Powiedziała skróconą wersję ciemno włosa. Po czym dodała - Nie mogliśmy taszczyć wszystkiego co przywieźliśmy więc ograniczyliśmy się do jedzenia.
Kobieta w końcu puściła swoje dzieci, twarz miała mokrą od łez, ale szczęśliwą.
-To naprawdę miło z waszej strony. Och, nawet nie wiecie, jak się o was martwiłam! - rzuciła, chyba powstrzymując się od kolejnego uścisku - Nic wam się nie stało po drodze, dotarliście bez kłopotów? -
- Żadnych kłopotów cisza i nuda. Prawda Mikel? Dobrze że spotkaliśmy resztę bo pewnie trochę byśmy was jeszcze szukali. - powiedziała wiedźma.
- Nie mamo, nie było żadnych kłopotów. Powiedz lepiej jak wam się udało? - Mikel był szczerze zainteresowany ich losami.
Maecia ponownie uścisnęła dzieci, tym razem wystarczyła jej krótka chwila. - Uciekliśmy podczas ataku, Kharrick i Jace zniszczyli za nami most, a potem prowadzili przez Fangwood, już ponad tydzień. - odpowiedziała Mikelowi.
- Opowiemy wam wszystko ze szczegółami wieczorem, teraz zostało nam sporo roboty po tej cholernej burzy. - dodał Candus.
- Słusznie my też pomożemy, - Powiedziała Laura. - Powiedzcie tylko gdzie Mikel ma zanieść prowiant i co robić dalej.
Oboje uśmiechnęli się szeroko, po czym zaprowadzili ich do składzika w wędzarni, a następnie bez skrupułów zagonili do pracy. Widać było jak wręcz pękali z dumy i szczęścia, że ich dzieci nie tylko są całe i zdrowe, ale i gotowe do pomocy.
 
Obca jest offline  
Stary 06-12-2018, 15:16   #154
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wspólny z Asderuki

Poranek przywitał ich rześkim i czystym powietrzem. Wszystko pachniało świeżością, trawa była soczyście zielona, słońce przebłyskiwało przez gałęzie drzew. Jace wyszedł z jaskini i przeciągnął się chłonąc przyrodę pełną piersią. Zanim wyruszyli w drogę, Beleren zdążył wykonać swoją rutynową rozgrzewkę składającą się z rozciągania, pompek, podciągnięć i chodzenia na rękach.



Prostą sztuczką oczyścił swoje ubranie z brudu i smrodu zanim zasiedli do śniadania, także zanim wyruszyli w drogę był w całkiem niezłym nastroju biorąc pod uwagę jaką traumą była wizyta w Gristledawn.





Droga z powrotem się nie dłużyła. Głównie dzięki nowym towarzyszom. Złodziej nie mógł nie zauważyć, że Jace dużo gada z Laurą. Uśmiechając się pod nosem zasadził młodzieńcowi kuksańca w bok kiedy wiedźma akurat rozmawiała ze swoim bratem.
- Ktoś jest bardziej obecny niż zwykle - zauważył szczerząc się.
Jace spojrzał z góry na łotrzyka. Już miał na końcu języka kąśliwą ripostę, ale wstrzymał się. Kharrick nie był stąd i póki co nie podzielał opinii reszty. - Pijesz do czegoś konkretnie? - spytał mimo to.
- Jeśli lubisz pająki w różnych miejscach ciała, droga wolna - uśmiechnął się.
- Och zwyczajnie zauważam, że poświęcasz otoczeniu więcej uwagi niż swoim myślom. Chyba ją lubisz co? - złodziej zapytał unosząc jedną brew wskazując ukradkiem na Laurę.
- Miło nie być jedynym dziwakiem w grupie - Jace wzruszył ramionami.
- Mówisz to mając za towarzysza Sulima? Gdzie indziej znajdziesz drugiego krasnoludzkiego druida mającego ciągoty do napakowanych zielonych kobiet? - Kharrick szepnął konspiracyjnym tonem. Jace westchnął tylko na wzmiankę o Sulimie - Sulim nie jest stąd. - powiedział spoglądając ukradkiem na druida.
- Mówiłem Ci, że nie zrozumiesz. - dodał nie spuszczając ciekawskich, świdrujących na wylot, błękitnych oczu z oczu Kharricka.
- Cóż, powiedziałeś w grupie, nie w mieście - skwasił się złodziej. - Jak rozumiem, bardzo ci doskwierali co?
- To mała i przesądna społeczność, większość mimo wszystko to ludzie prości i zabobonni. Nie można ich winić za słabe zdolności percepcji kognitywnej - odpowiedział wymijająco. Najwidoczniej Beleren nie chciał kontynuować tematu, bowiem zmienił temat:
- Nie jest to, ani Laura powód Twojego zainteresowania, prawda? -
- Przejrzałeś mnie na wylot! Nigdy wcześniej nie spotkałem człowieka posługującego się taką… magią jak twoja. Tylko o nich słyszałem. Powiedz umiesz zaglądać wewnątrz umysłu?
- Co masz na myśli? -
- No na przykład dowiedzieć się o czym myśli druga osoba.

[media]https://lh3.googleusercontent.com/-069Im6reVnI/Vzwf0DtRNLI/AAAAAAAAADQ/sHxWmz5hy0EVK9kgAHp99uhmqu3jMIdAQ/w530-h530-n/jace.jpg[/media]
Wejście do umysłu innego człowieka było dziecinnie proste. Jace opanował podstawy gdy był jeszcze małym dzieckiem, stąd też zdawał sobie doskonale sprawę co inni o nim sądzą. Przeskanowanie niczego nie spodziewającego się umysłu łotrzyka nie stanowiło również wyzwania dla młodego Belerena. Jeszcze nim Kharrick otworzył usta by odpowiedzieć na pytanie, Jace już był w środku. Możliwie delikatnie, bez łamania barier, prześlizgnął się po powierzchownych myślach, tych zdradzających nastrój, emocje. Szybko, ale bezpiecznie zagłębił się wmieszając się w potok myśli krążących chaotycznie, trafiając na te najbardziej wyraźne - powierzchowne, nieskrywane ~ …. druga osoba ~ wyczytał końcówkę wypowiadanego zdania.
~ Ciekawe, czy zadziała jak u ojca? ~ usłyszał i już miał odpowiedzieć, gdy wyłapał coś jeszcze. Poczuł gorąco bijące gdzieś w piersi i na twarzy. Miał tylko nadzieję, że się nie rumieni.
~ Czy on musi mieć takie ładne oczy? ~
Jace był zupełnie nieprzygotowany na taką myśl. Owszem, czytał to czasem podczas Święta z głów przyjezdnych dziewczyn, ale od mężczyzny? Lekko zmieszany spuścił wzrok kończąc czar jedną myślą. Spojrzał przed siebie próbując opanować emocje. Zbytnie wzburzenie odwracało jego uwagę i utrudniało czarowanie, toteż Beleren szybko nauczył się kontrolować swój umysł przez skupienie się na swoim ciele. Zaplótł ręce z tyłu formując palcami skomplikowany gest, który zawsze czynił, gdy musiał ochłonąć. Miał nadzieję, że się jednak nie rumieni.
- O-opowiedz mi o swoim ojcu - powiedział starając się brzmieć naturalnie. - Albo nie, pogadajmy o Twoich oczach - Jace spojrzał na złodzieja świdrujących go oczami.
Ten rozdziawił usta najpierw blednąc potem zaraz nabierając rumianego koloru. Zasłonił dłonią twarz wydając z siebie jęk zażenowania.
- Miałem nadzieję… ym... To będzie tak samo irytujące - mruknął. Nie szło tak dobrze z opanowaniem się jak Belerenowi. Jeszcze dobrą chwilę dłużej próbował coś wystękać.
- Proszę daj mi się przygotować następnym razem. - jego głos był wysuszony i brakło mu pewności, którą lubił zazwyczaj pokazywać.
- To co z moimi oczami? Ach… tak. Zauważyłeś. Khm. Sulim też zauważył. - powiedział jakby to miało cokolwiek tłumaczyć.
- Wiedźma… - urwał - Jestem zbyt ciekawski czasami i nieuważny.
- Tak… ja, hm… - niezręczna sytuacja ciągnęła się jeszcze chwilkę. Jace naprawdę nie wiedział co powiedzieć. - Cóż, - wybąkał w końcu - przynajmniej nie będziesz odstawał od reszty jeśli chodzi o reakcje na mnie - wysilił się na uśmiech.
Kharrick uniósł brwi.
- Znaczy dostejsz dużo komplementów o swoich oczach? - uśmiechnął nieco pewniej.
- Nie przejmuj się, ja to akurat zostałem przeszkolony. Powiedzmy, że mój ojciec też lubił tak robić. Wolałbym abyś ostrzegał co prawda, to może wyobrażę sobie cycki Laury - mrugnął porozumiewawczo mając nadzieję, że wiedźma tego nie usłyszała.
- Większość woli żebym tego nie robił w ogóle, zamiast ostrzegać że będęµ. A co do tego drugiego… - Jace uśmiechnął się w kierunku Laury - nie będę sondować Ciebie -
Resztę drogi mężczyźni spędzili w mniej lub bardziej niezręcznej ciszy.

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 06-12-2018 o 16:56.
psionik jest offline  
Stary 07-12-2018, 08:19   #155
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Droga do obozu na nowo zaczęła się dłużyć złodziejowi. Niezręczna rozmowa z Jacem pozostawiła ciszę, którą jakoś chciał przełamać. Przysunął się więc do Sulima i nachylił.
- Jak myślisz? Gołąbeczki będą gruchać? - wspominając jeszcze niedawno rozmawiających Phaendarczyków.
- He? - Druid wydawał się być wyrwany z zamyślenia. - Sulim nie wie, o czym mówisz.
- Laura i Jace… a nieważne - złodziej porzucił temat widząc, że tym razem Sulim był gdzie indziej myślami. - Pamiętasz naszą wyprawę, jak spotkaliśmy wszaki?
Dotychczas nieobecny druid, nagle się ożywił.
- Sulim pamięta. Kharrick ma zamiar dokończyć swoją opowieść? Tym razem bez kłamstw, Sulim dobrze wie, że Kharrick zmyślił ostatnio co nieco - uśmiechnął się krasnolud, zdając się być bardziej rozbawionym, niż złym.
- Och… nie, znaczy może. Nie o tym dokładnie chciałem - złodziej zmieszał się nieco - Wspomniałeś coś o swoich rodzicach. Zanim… zanim zostali zabici. O tym, że twoją matkę odwiedzali inni. Kiedy nie było ojca.
- Sulim niezbyt to pamięta - rzekł widocznie rozczarowany. - To było ponad sto lat temu! Sulim pamięta tylko, że matka była szczęśliwsza, gdy ojciec opuszczał dom.
- Ale była dla ciebie dobra, nie?
- Oczywiście! Dawała Sulimowi wszystko, czego zapragnął.
- Ojciec też?

- Tylko z początku. Jak tylko Sulim trochę podrósł, to nic tylko nauka, praktyka, liczenie, pisanie. Przygotowanie do fachu. Sulim tego nie cierpiał, ale musiał się słuchać.
- Ha, to tak jak mój - złodziej się uśmiechnął odruchowo gładząc druida po głowie jak dziecko mimo, że ten był od niego wiele starszy.
- Niech będzie, że uszczknę ci rąbka tajemnicy - zniżył się zmieniając ton na konspiracyjny. - Jesteś gotowy?
- Tak. - Druid zniżył głos do szeptu, doprawdy wyglądał teraz jak dziecko podekscytowane tym, co tajnego zaraz usłyszy.
- Popełniłem błąd i musiałem uciec. Mój wygląd to przykrywka - szepnął Kharrick rozkoszując się nieco zachowaniem towarzysza.
- To znaczy? W jaki sposób Kharrick się zmienia?
Tego akurat złodziej nie chciał teraz tłumaczyć, ale pytanie padło.
- Ale trzymaj to w sekrecie jasne?
Przez chwilę wydawało się, że Sulim chichocze z podekscytowania.
- Sulim obiecuje - odparł z powagą. - Na futro Psotniczka.
Kharrick na moment spojrzał na niedźwiedzia.
- Nie no… a, dopóki ci nie powiem cichosza - przykazał palcem - Jestem zmiennokształtnym.
- Sulim też! - krzyknął nagle druid, łapiąc się zaraz za usta. Ostrożnie rozejrzał się, czy nikt nie zwrócił na niego uwagi. - To znaczy… Sulim potrafił kiedyś się zmieniać w zwierzęta. Ostatnio jednak sporo się Sulim zacofał ze swymi zdolnościami. Ale może przy was znów mu się uda. W każdym razie… Kharrick potrafi się zmienić w goblina?
- Eem… nie. Za mały. Ale mógłbym… na przykład zmienić się w ciebie - ekscytacja krasnoluda ucieszyła złodzieja. Widać było to po ciepłym spojrzeniu jakim obdarował towarzysza i uśmiechu na twarz.
- Hmm - zadumał się druid. Tego się widoczne nie spodziewał. - Psotniczek chyba byłby zdziwiony. To zdolność, którą można wykorzystać na setki sposobów. Można się zmienić w samego króla i patrzeć, jak się tłumy rozstępują. Kharrick tak robił?
- Nie - złodziej gestem pokazał aby starali się mówić ciszej - Nigdy żadnego nie widziałem. Nie wiem jak wygląda. W Kaer Maga nie ma króla, ani nawet żadnego sołtysa. Tam się rządzi kto akurat zyska więcej wpływów. Może tak jak w naturze? Silniejsi zabierają teren innym?
- Aha… A Kharrick… emm.. może się zmienić w… kobietę?
- Lepszym pytaniem by było, czy Kharrick już nią nie jest.
Żuchwa opadła Sulimowi na maksimum rozpiętości. Z wytrzeszczonymi oczyma spojrzał na rozmówcę.
- Aaaa…. Ee… yhm… Sulim rozumie. Zatem… jakie jest twoje prawdziwe imię?
Kharrick dłużej się zastanawiał nad odpowiedzeniem.
- Może później ci powiem. Nie chcę… nie chcę zwracać uwagi na razie. Może jak postanowie innym powiedzieć to wtedy ci powiem.
- Niech tak będzie. - Druid nie oponował. I tak już dość się dowiedział. Przez resztę drogi szedł z szerokim uśmiechem, jakby właśnie poznał największy sekret świata.


 
Jacques69 jest offline  
Stary 07-12-2018, 20:57   #156
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick widząc zachowanie rosłego mężczyzny postanowił ponownie wziąć na siebie ciężar przekazywania złych wiadomości. Wziął głęboki oddech.
- Nie mamy dobrych wieści - zaczął ostrożnie. - Żelazne Kły były tam przed nami.
- Na miejscu pozostali jedynie nieumarli - kontynuował Sulim. - Rathan postanowił pójść tropem tego plutonu Kłów, który napadł wioskę. Poszli w głąb Puszczy. Chyba przeczesują już nawet lasy. Nie będziemy tu dłużej bezpieczni, musimy znaleźć miejsce, w którym łatwiej się bronić. Tutaj mogą nas napaść z każdej strony…
Potężny mężczyzna zacisnął pięści tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie, a na twarzy pojawił mu się wyraz rozpaczy. Wyglądał, jakby zaraz miał się na kogoś rzucić, albo rozpłakać.
- Ale nie widzieliście Raviego, prawda? Może był wtedy w lesie, albo go tylko pojmali?
Kharrick miał ochotę strzelić krasnoluda. Zemlał jednak przekleństwa w ustach widząc, że to nie był dobry moment na kłótnie.
- A, jak wygląda Ravi?
Torve wziął kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. - Podobny do mnie, tylko cal czy dwa wyższy. Brodę zapuścił kilka lat temu, ciemną ma i długą.
- Nie widzieliśmy go - pokręcił głową Kharrick - Co nie znaczy, że go nie złapali jak innych. Jeśli nie, to może Rathan na niego się natknie - dokończył.
- Ale żyje, prawda? Nie widzieliście go, więc żyje? - Drwal chwycił Kharricka za ramiona, ściskając mocno i patrząc z mieszanką rozpaczy i nadziei w oczach.
- Tak! Tak! - złodziej się skurczył pod tym spojrzeniem.
- Torve! Drewnem potrząsaj, a nie tym biedakiem! - Głos Aubrin był dobrze rozpoznawalny, słysząc go i słowa Kharricka, mężczyzna otrząsnął się i puścił złodzieja. - Przepraszam, ale Ravi to moja jedyna rodzina. Wrócę do roboty. Dziękuję, że tam poszliście. - uśmiechnął się smutno, po czym odszedł, oberwawszy po drodze kosturem Aubrin. Wyglądało na to, że kobieta czuje się już dobrze, choć jej niedowidzące oczy były podkrążone, dając świadectwo nieprzespanej nocy.
- Nie będę przerywała Laurze i Mikelowi rodzinnego spotkania. Dawno takiej radości nie słyszałam… Co znaleźliście w Gristledawn? Bo po reakcji Torvego zakładam, że nic dobrego.
- Trupy, nieumarli i pustkę. Ten to ledwo tam stał taka tam aura była - złodziej wskazał na Jace’a.
- Jak to? Co tam się mogło wydarzyć?
- W skrócie? Masakra, albo mroczna magia. Chyba.
- Jace powinien wiedzieć - wtrącił Sulim. - W każdym razie… gobliny wkroczyły do puszczy na wschód od miasteczka. Rathan postanowił pójść ich tropem, żeby sprawdzić dokąd zmierzają, ale Sulim wie jedno. Tu nie będziemy bezpieczni, jesteśmy ze wszystkich stron odsłonięci. Jeśli gobliny na nas trafią… - Druid nie dokończył, nieumyślnie zostawiając pole do popisu wyobraźni słuchaczy.
- Kurwa ich mać! Już przedostali się przez rzekę? - Aubrin splunęła siarczyście - Macie rację, nie możemy zostać tu w nieskończoność, szczególnie jeśli pogoda będzie dalej się tak pieprzyć. Ale jeśli jest tak, jak mówiłeś, Sulimie, i ruszyli z Gristledawn na wschód, to nie idą dokładnie w naszą stronę, więc mamy czas na przygotowanie się do dalszej drogi.
- Czy jest w pobliżu jakieś miejsce, które będzie się nadawać? Coś, co osłoni lub ukryje taką grupę, jednocześnie mając sporą podstawę żywieniową? - Jace skierował pytanie do Aurbin i Sulima. - Chodzi mi o to, że są bogate w pożywienie - wyjaśnił szybko nie chcąc być złe zrozumianym przez na przykład krasnoluda. Temat Gristledawn przemilczał, bowiem cierń tego miejsca dalej tkwił głęboko w sercu.
- Nie jestem pewna… Fangwood ma raczej sporo zwierzyny, więc o jedzenie nie powinno być trudno, o ile nie trafimy znów na jakieś bagna. Gorzej z ukryciem takiej grupy. Na pewno da się znaleźć takie miejsce, ale ja go nie znam. Musielibyśmy wysłać zwiadowców w głąb puszczy. - Aubrin była wyraźnie zaniepokojona tą sytuacją.
- To niestety nie wszystko - powiedział Jace wyjmując z kieszeni list jaki znaleźli przy zwłokach hobgoblina. - Wygląda na to że Kły urządziły sobie na nas polowanie.
- Ale jest jedna dobra wiadomość, gdzie jest Rhyna? - zapytał nieco retorycznie złodziej bo już ją zobaczył i wyrwał się do niej z wieściami o Yastrze.
Aubrin przeczytała notatkę, a na jej twarzy pojawił się wyraz ponurej satysfakcji.
- Przynajmniej zaleźliśmy skurwysynom za skórę. W lesie nie znajdą nas za szybko, a zanim to zrobią, zdążymy się przygotować.-
- Nie wyglądasz na zmartwioną -
- Jestem cholernie zmartwiona! Ale martwienie się w niczym nie pomoże, musimy coś zrobić. - kobieta zreflektowała się, oddając notatkę Jace’owi - Samo schowanie się przed Kłami może być niewystarczające.
Druid westchnął ciężko.
- Zatem musimy poszukać nowego schronienia. Jeśli chcemy się ulokować w jaskini, to może Sulim dziś w nocy spróbuję się dogadać z jakimiś nietoperzami. O ile jakieś znajdzie…
 
Asderuki jest offline  
Stary 07-12-2018, 21:23   #157
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura szła za rodzicami witając się z znajomymi mieszkańcami Phaendar z niektórymi bardziej z innymi mniej wylewnie, ale rodzice jakoś czuli że muszą się pochwalić nimi. Co dla Laury było inne gdyż kiedyś częściej chwalili się Mikelem.
Rhyna i Vane napatoczyli się pierwsi, Laura przywitała się z nimi jak robili porządek w zasobach leczniczych. Dzięki okrzykom Maeci wszyscy już wiedzieli kto przybył na miejsce więc witanie się było już trochę formalnością, przynajmniej dla Laury.
- Rhyno, Vane, miło widzieć was w jednym kawałku - powiedziała biorąc z ziemi jeden z przewróconych koszyków z ziołami w których Laura rozpoznana dużo działających uspokajająco.
- Laura! - Rhyna aż podskoczyła zaskoczona. Uścisnęła dziewczynę, uśmiechając się szeroko - Niesamowite, że udało się wam nas odnaleźć! -
Vane jedynie skinął jej głową z uśmiechem, po czym wrócił do pracy. Ten bałagan musiał być wyjątkowo denerwujący dla takiego pedanta jak Oreld.
- Tak, spotkaliśmy waszych zwiadowców - powiedziała stając z nimi i zabierając się do pomocy. Wiedźma była dziwna i specyficzna, ale nie można było o niej powiedzieć że nie wiedziała w czym pomagać czy że się obijała - więc poszło sprawniej… - W tym momencie Kharrick postanowił dołączyć akurat do ich trojga.
- Rhyna! - złodziej dopadł do akolitki z iskrą w oku - Mam wieści o Yastrze.
- Wieści?! - kobieta zapytała z niecierpliwością - Jakie? Spotkaliście ją? Czemu nie wróciła jeszcze?
- Cóż… nie wygląda na to aby chciała. Ale kręci się po okolicy i morduje hobgobliny. Widzieliśmy jej dzieło.
Lauta przysłuchiwała się, odruchowo segregując jakąś najbliższą część ziół, ale też odłożyła ze trzy łodyżki na bok.
Akolitka posmutniała. - Przynajmniej wiem, że żyje… Chyba za bardzo zatraciła się w swojej wierze w Callistrię -
- Mogłaby lepiej zacierać za sobą ślady inaczej ściągnie na siebie i na nas więcej tych patroli. - powiedziała kąśliwie Laura, pamiętała, że Rhyna traktowała Yastrę jak siostrę, mogła też pochwalić próby uszczuplenia ilości żołnierskiej hordy chodzącej po lesie, niestety nie cierpiała głupoty a zabijanie wroga i zostawianie ich ciał gdzie popadnie spowoduje że pojawi się ich więcej w krótkim czasie i będa bardziej dokładnie przeszukiwac okolice. - Syha'h ah'legeth - zainkantowa pod nosem naprawiając magicznie parę pojemniczków Vane’a, co alchemik skwitował uśmiechem.
- Zostało Ci jeszcze trochę tej magii? Bo przydałaby się jeszcze w paru miejscach.- rzucił.
Rhyna pokręciła głową i westchnęła ciężko. - Yastra nigdy nie była specjalnie rozsądna, ale świetnie zna Fangwood. Nie znajdą jej, mam nadzieję...-
Nie mówiłam o niej, mówiłam o nas. - sprostowała bezwzględnie Laura, podała [b]Kharrickowi[b/] trzy dobrane gałązki ziół i dopiero wtedy zwróciła się do alchemika. - To ma swoje ograniczenia tylko proste naprawy.
Kharrick wziął zioła i popatrzył na wiedźmę pytająco.
- To na twój delikatny żołądek - powiedziała nie ukrywając uszczypliwości pod adresem jego reakcji na jej czar z poprzedniego dnia.
- Delikatny? Pająki są zwyczajnie niesmaczne! - złodziej przypomniał sobie scenę i zadrżał.
- Drżysz? Mamy ci dać jeszcze coś na dreszcze. - Tym razem użyła bezpośredniego pytania, które nie było ironią ale zdecydowanie nie było troską.
Kharrick westchnął i pokręcił głową. Odrzucił zioła na bok odwracając się do Rhyny.
- Niestety tylko tyle wiemy. Raczej nie spodziewałbym się jej powrotu. Jak coś to będę w okolicy - mówiąc to złapał dłoń akolitki i delikatnie ją pocałował na do widzenia.
- Idę przeszkadzać gdzie indziej.
- Zamiast przeszkadzać weź się do roboty - Laura dodała nie patrząc na niego tylko kończąc segregując rośliny i schylając się po te co pospadały na ziemię.
Rhyna przez chwilę patrzyła za odchodzącym mężczyzną, z delikatnym rumieńcem na twarzy, po czym wróciła do pracy.
Laura nie omieszkała tego zauważyć ale nie skomentowała głośno zostawi sobie ta wiedzę na później. Teraz robiła coś innego bardziej potrzebnego, segregowała zioła i naprawiała fiolki. W pierwszej kolejności ogarnąć rzeczy niezbędne jak leki.





 
Obca jest offline  
Stary 07-12-2018, 21:28   #158
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Ojciec, wiedząc jakie zdolności Mikel posiada, zagonił go do pomocy przy naprawianiu prowizorycznych szałasów, w których mieszkali teraz Phaendarczycy. Los chciał, że spotkał tam akurat te osoby, które chciał spotkać najbardziej: Rufusa i Ivana.
- Czołem półbrzydale! - zawołał do nich z daleka. Bracie byli jednymi z niewielu osób, przy których chłopak czuł się swobodnie, zwłaszcza że nie obrażali się za jego docinki, a i sami ich nikomu nie szczędzili.
Półorki parsknęli śmiechem, po czym zamachali do Mikela, by podszedł i pomógł im ze stawianiem szałasów.
- Akurat urodę to mamy po was! - odparował mu Rufus.
- Jeżeli rzeczywiście tak wyglądam to możecie mnie zabić. Tak będzie lepiej dla świata ! - zaśmiał się chłopak, a bracia do niego dołączyli - Cieszę się, że Was widzę. Będę miał komu złoić skórę. Od ostatniego razu sporo się nauczyłem i tym razem żaden z Was nie poradzi sobie tak łatwo! - Mikel kontynuował zabawę. *
- Mocnyś w gębie się zrobił, zobaczymy, w rękach też - Irvan chciał walnąć go po przyjacielsku w plecy, ale po uderzeniu w pancerz zaklął z bólu i złapał się za dłoń, co Rufus skwitował kolejnym parsknięcie. - Potrenujemy potem, a teraz pomóż nam tutaj - rzucił Irvan, grożąc bratu pięścią.
Mikel ochoczo przyłączył się do pracy. W międzyczasie oczywiście nadal wymieniali się uszczypliwościami. W przerwie pomiedzy jednym szałasem a drugim, wyjął dwa małe woreczek z tytoniem i trzy proste drewniane fajki. - Tak pomyślałem, że głupio mi tak z pustymi rękami wracać do domu. - przekazał podarunek braciom, którzy wyszczerzyli się do niego.
- A już myślałem, że nic nam nie przywiozłeś - rzucił Rufus z udawanym zawodem.
-No dobra. Skloro mamy chwilę to mówcie co się z Wami działo i co ważniejsze… Komu się nie udało? - Mikel na samą myśl o tym, co może zaraz usłyszeć, stracił dobry humor.
- Kurwa, łatwiej będzie powiedzieć, komu się na pewno udało - warknął Irvan - O, tym tutaj. Masz szczęście, że Twoi staruszkowie akurat modlili się w kaplicy
- Od pewnego czasu wydaje mi się, że Cayden czuwa nade mną i moją rodziną. - wydawało się, że chłopak ma na myśli coś więcej, ale nie kontynuował tematu. - Komu zatem na pewno się udało? Porvyn? Diethardem? Kining? - padły szybkie pytania.
- Porvyn i Diethard dłubią przy czymś wewnątrz chaty, ale Kining zniknęła gdzieś w trakcie ataku - odpowiedział Rufus, a w słowo wszedł mu Irvan - Jej mi akurat nie szkoda, wredna suka
- Ojciec mawia, że złego licho nie bierz, więc pewnie jeszcze ją spotkamy. - Mikel znowu zaczął się uśmiechać - Prezenty nie były po to, żeby się im przyglądać, wiec może zrobimy z nich użytek? - zasugerował i usiadł wygodnie na ziemi opierając się o pobliskie drzewo.
- Nie zaszkodzi, i tak uwiniemy się szybko - bracia nie oponowali i po chwili cała trójka z zadowoleniem pykała z fajeczek.
Kharrick zgodnie z obietnicą błądził po obozie. Zatrzymał się widząc trójkę gamoni siedzących i palących fajkę zamiast coś robić. Uśmiechnął się do siebie i zakradł do nich tak aby go nie zauważyli.
- A co mi tu nie robicie? - wyłonił się jakimś cudem zza drzewa o które się opierał Mikel.
- Na wszystkie świętości! Nie rób tak więcej! - zawołał Mikel i jakby dopiero wtedy zauważył na kogo krzyczy - … proszę Pana - widać było, że chłopak speszył się. - Naprawiliśmy co było do naprawienia, a teraz rozmawiamy. - tłumaczył się dalej - Może chce Pan dołączyć? - to mówiąc wyciągnął nieśmiało jeszcze jedną fajkę w stronę Kharricka.
- Tylko bez “Pana”. Kharrick wystarczy. - złodziej usiadł obok rozkładając się. - Czyli nie mam w czym przeszkadzać, to dobrze. Wygląda na to, że znów podpadłem twojej siostrze.
-To raczej ona ma w zwyczaju podpadać wszystkim dookoła Panie Kharick. - Mikel nawet nie zauważył, że dalej zwraca się do złodzieja oficjalnie - Mam nadzieję, że jej Pan wybaczy. Nie miała lekko w wiosce. Dlatego jest taka…- szukał odpowiedniego słowa - … wredna.
Złodziej westchnął.
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Wciąż mówisz do mnie per pan.
-Ahh. No tak. Faktycznie. To przez moją mamę. Przepraszam. Kharricku. - ostatnie słowo jakoś przeszło mu przez gardło bez dodawania “Panie”.
Złodziej tylko machnął ręką aby się młody nie przejmował.
- Przynajmniej cię wychowywała, więc ciesz się. Dobrze cię wychowała. Tak po prawdzie to ciekaw jestem gdzie wędrowaliście ze swoją siostrą. Nie miałem okazji posłuchać jak zaś rodzice przejęli na wejściu do obozu.
- Bywaliśmy w różnych miejscach, ale nigdzie na dłużej. Tak naprawdę chodzi o Laurę. Jej zdolności nie są często spotykane i tutaj nie mogła się nauczyć nad nimi panować, a nie mogłem puścić jej samej. - Mikel wyjaśnił pokrótce. - A Pan.. To znaczy Ty Kharricku, dużo podróżujesz? Co Cię sprowadziło do naszej osady? - w miarę upływu rozmowy widać było, że chłopak czuje się nieco pewniej.
- Zajechałem z Farrowem i Clidonem na święto - złodziej rozejrzał się aby pokazać chłopakowi o kogo chodzi. - Kupcy. Byli na tyle mili aby mnie zabrać ze sobą i nie kazać za to płacić. Tak to… wyszło, że trzeba zostawić swoje życie za sobą. Tak bywa. Może słyszałeś o tym mieście, jestem z Kaer Maga. Varisia. Także nie jestem nawet z waszego kraju.
- Nie. Raczej nic mi to nie mówi. To chyba daleko? - zadał nieśmiało pytanie.
- Oj, nieco… - w tym momencie Kharrickowi uruchomiła się potrzeba opowiadania tego co przydarzyło się na drodze. W większości nie były to mrożące krew w żyłach przygody, a głupkowate zdarzenia od karczmy do karczmy. Gawędzili tak jeszcze chwilę i nawet udało im się wciągnąć w rozmowę półorczych braci, którzy w kwestii karczemnych awantur też mieli niejakie doświadczenie. Mikel znalazł też chwilę by podzielić się z Kharrickiem swoimi pomysłami na wyjście sytuacji w jakiej znaleźli się teraz Phaendarczycy.
 
shewa92 jest offline  
Stary 09-12-2018, 10:39   #159
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura właśnie kończyła magicznie naprawiać ostatnią torbę do przenoszenia zapasów. Magia była czymś z czego uwielbiała korzystać, im bardziej spektakularnie tym lepiej. Dlatego cieszyła się, że już kończyła, miała ochotę napić się czegoś ciepłego więc po wszystkim zostawiła rzeczy gdzie je naprawiała. W końcu było powiedziane, że właściciele przyjdą sami i je zabiorą. Idąc przez polanę mijając kolejnych znajomych zobaczyła Jace’a, nie wyglądał w tej chwili jakby był zajęty.
- Idę do Jet, dostać coś ciepłego do picia, choć ze mną. - No Jace pamiętał że z dialektu Laury można było to przetłumaczyć na “Zamierzam wypić coś ciepłego, czy zechciałbyś mi dotrzymać towarzystwa,... Proszę.”

- Jasne - Jace oderwał się od szkicowanego planu budowy ulepszonych schronień. Miał mieszane uczucia wobec Laury. Z jednej strony łączyła ich magia, pewne dziwactwo i brak akceptacji, z drugiej była atrakcyjną kobietą o pięknych zielonych oczach, uroczym uśmiechu, szczupłej figurze z wyraźnie zarysowanymi biodrami i piersiami ukrywanymi pod purpurową suknią… Jace ponownie tego dnia poczuł, że się rumieni spoglądając mimowolnie po ciele dziewczyny. Był tylko jeden problem. Za każdym razem, gdy patrzył na Laurę widział mrowie pająków wychodzących z jej gardła i czuł rosnącą z każdą chwilą gulę. Co gorsza, jego moce opierały się na myśli zmieniającej rzeczywistość, więc obawiał się, czy przypadkiem sam nie stworzy sobie pająka we własnym gardle. Aż się wzdrygnął. Złożył papiery i podbiegł do dziewczyny - I tak miałem to zanieść do Aurbin, to w sumie po drodze. - wyjąkał uśmiechając się.
- Dlaczego nadal tu jesteś? - Laura często zadawała pytania które trudno było zinterpretować o co jej właściwie chodzi. Tyle że w przeciwieństwie do nieznajomych tym powiedzmy których jako tako szanowała czasami pomagała pytaniem dodatkowym. -W Phaendar, dlaczego nie wyjechałeś? Co takiego nasz dom ma do zaoferowania dla rozwoju twoich zdolności że nadal tu jesteś?
- Kto powiedział, że chciałem rozwijać moje zdolności? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Tak by powiedzieli ci co nie uważają cię za idiotę. I ci co choć zdają sobie choć odrobinę sprawę, że są one … - zatrzymała się by znaleźć odpowiednie słowo - ..nadzwyczajne.
- Cóż… - Beleren podrapał się w tył głowy nie znajdując dobrej odpowiedzi, no może poza… prawdą? - Nie wiem, czy jesteś sobie w stanie wyobrazić jakim przekleństwem jest słyszeć o sobie same odrażające rzeczy, nawet od ludzi uśmiechających się do ciebie, ściskających dłoń. Widzisz ten fałszywy uśmiech, poklepywanie po ramieniu i słyszysz ich obrzydliwe myśli. Myślisz, że to dar? Do ataku uznawałem to za przekleństwo. Dalej jak pomyślę sobie o zetknięciu z Ettercapem, czy nieumarłymi mam ciarki na plecach. Ich umysły są naprawdę… mroczne - Jace czuł, że chyba po raz pierwszy od dawna jest w stanie otworzyć się przed kimś i powiedzieć szczerze z jakim brzemieniem boryka się od lat. - Próbowałem rzucić Phaendar w diabły, ale nie jest to łatwe. Nie mam brata, który ochroniłby moją chudą dupę w podróży - uśmiechnął się cierpko - a ludzie mojego ojca wykonywali minimum swoich obowiązków, byle tylko nie musieć ze mną obcować. Z wzajemnością muszę dodać. Prymitywne, zabobonne prostaki - skwitował i od razu poczuł się lepiej. Czuł, jakby zrzucił z siebie ciężki bagaż po całodniowej wędrówce. - Także brak perspektyw na jakąkolwiek zmianę i odraza do swoich mocy. - Jace spojrzał na Laurę. Szczerze, z podziwem. I zanim powiedział kolejne słowo Laura przerwała mu słowami popartymi myślami.

- Pieprzysz Głupoty Jace Beleren, masz dar który powinieneś poznać, za horyzontem Phaendar, są całe krainy ludzi innych. Takich jak Ja i takich jak Ty. Już dawno powinieneś ruszyć się i pójść ich poznać.
- Gdyby Jace chciał odczytać jej myśli brzmiałyby one dokładnie tak samo. Laura miała ten rażącą do siebie cechę mówienia na głos dokładnie tego co myślała, oferowała ludziom to czego sama oczekiwała. Bezwzględnej, często dogłębnie bolesnej szczerości. - Odmawiam sobie wierzyć, że nie chcesz tego opanować i wolisz zakopać temat gdzieś w głębi szuflady zamiast stawić temu czoła. Założyła ręce na piersi i czekała na jego dalsze słowa, co było w jej wykonaniu pewnym wyrazem szacunku i uznania swego rozmówcy za inteligentnego i wartego wysłuchania.

- Cóż... jak już wspomniałem, uznawałem to za przekleństwo. - Jace powoli wypowiadał słowa układając sobie wszystko w głowie. Miał teorię, że w towarzystwie atrakcyjnych kobiet iloraz inteligencji mężczyzn w okolicy spadał wprost proporcjonalnie do jej urody. Beleren walczył o resztki swojego jedynego atutu - intelektu.
- Ale szybko nadrabiam zaległości - uśmiechnął się nie mogąc wymyślić nic lepszego.
- Słuszna decyzja. - Skwitowała wiedźma, po czym ruszyła dalej. - Jeśli po wszystkim, nadal będziesz tak myślał i bał się podróżować sam możesz dołączyć do mnie i Mikela. Nie jesteśmy towarzystwem z górnej półki z uwagi na na to co już widziałeś - nawiązała do pająków - niemniej byliśmy już w paru ciekawych miejscach i poznaliśmy już parę ciekawych osób które ty też powinieneś. Przynajmniej moim zdaniem
- Nie boję się! - obruszył się Jace - Racjonalnie przeliczam moje szanse w podróży w pojedynkę! Ale... - uśmiechnął się szczerze - Dzięki - Jedno słowo. Matka mówiła mu o tym, jaką siłę mają słowa i że czasem mniej znaczy więcej.
Laura przytaknęła na jego podziękowania. - Ustaliliście coś? Plan działania co dalej? Gdzie iść? - zmieniła temat na coś bardziej dziejącego się teraz.
- Nie jestem typem lidera - uśmiechnął się sam do siebie - Ale moim zdaniem musimy opuścić to miejsce jak najszybciej. Problem w tym, że nikt nie ma pojęcia gdzie. To wszystko jest nie tak! - analityczny umysł chłopaka pracował na pełnych obrotach - Gdyby to ode mnie zależało, to wysłałbym zwiadowców, poprosił Sulima o rozpytanie zwierząt, przejrzeć okolice z lotu ptaka… Każdy dzień tutaj zmniejsza ich szanse na przetrwanie - wyszeptał Laurze uważając na to, by nikt go nie podsłuchał. Cokolwiek by się nie stało, nie chciał niepotrzebnie wzbudzać niepokoju postronnych.
- Nasze szanse, też w tym siedzimy - pedantycko poprawiła jego formę wypowiedzi - To dobry plan, powiedz go reszcie, poprą cię.- stwierdziła jakby było to oczywiste że powinni posłuchać Jace’a.
- Być może. - Jace zastanowił się nad słowami wiedźmy. - Muszę wysondować czy nastroje się zmieniły, czy przypadkiem teraz nie zechcą mnie spalić na stosie. Musisz wiedzieć, że połowa z nich o tym myślała, a druga o tym śniła. Jedyne co ich powstrzymywało to mój ojciec i jego reputacja.
- Mam się przy nich porzygać pająkami? Zdecydowanie wtedy będziesz wyglądał na najnormalniejszego człowieka świata. - Zapytała z powagą w głosie wiedźma i Jace wiedział że nie był to żart. - Mnie się spalić nie odważą - powiedziała z pewnością w głosie.
- Dzięki - uśmiechnął się szczerze. - Ale nie mogę chować się za babą - tym razem uśmiech doszedł do oczu, gdzie wdarły się figlarne ogniki.
- Nie umiem jeszcze rozmawiać z Gackosławem, ale jeśli Sulim zna sposób mogę wam w tym zwiadzie pomóc. - Zaoferowała się użyczeniem chowańca wiedźma.
- Zobaczymy co takiego potrafi nasz krasnolud. Ale najpierw coś ciepłego - dodał wskazując Jet nachylającą się nad garem.

- Witaj Jet, dobrze widzieć cię żywą. - powiedziała Laura do dawnej właścicielki tawerny.

Atrakcyjna kobieta przed czterdziestką uśmiechnęła się na ich widok.
- O, nasze oryginały! Was też dobrze widzieć całych, chodźcie, zjecie coś pożywnego. Dzisiaj serwujemy gulasz z królika ze świeżutkimi ziołami i korzonkami - zapach unoszący się z kociołka był naprawdę smakowity, szczególnie jak na takie warunki. Ale nie bez przyczyny kuchnia Jet była tak chwalona w Phaendar.
Laura i Jece wzięli po porcji gulaszu i poszli usiąść pożywić się w spokoju. Tym razem delektować się ciszą.
 
Obca jest offline  
Stary 09-12-2018, 11:04   #160
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Kkharricku! - charakterystyczny głos gnoma był łatwy do rozpoznania. Porvyn wypadł z chatki, niosąc z dumą jakieś nieduże zawiniątko. - Zamówienie go-otowe, naawet w dwóch egzempplarzaach! Nie wwyygląda może najlepiej, a..ale warunki były kiepskie. Ggrunt, że ddziała. - powiedział, wręczając je mężczyźnie.
- O! Wspaniale. Dzięki - złodziej od razu zaczął przymierzać ochraniacze sprawdzając jak sobie radzą.
- Jestem pod wrażeniem, że ci się udało je zrobić. Ta cała Kining powinna być z ciebie zadowolona. Nie wyglądało jednak abyście mieli dobre stosunki. O co w zasadzie szło?
Gnom skrzywił się na wspomnienie o dawnej szefowej.
- Oona zaaajmowałaa się bi..znesem, aa jja ddla nniej ppraacowałem. Koowal z niej doobry, aale jeestem lepszy ww detalach.
- Widzę - sztylet schował się a potem pojawił w dłoni złodzieja. - Świetne. Bardzo mi się przyda. Słuchaj jakbyś chciał abym na coś zwrócił uwagę w czasie naszych wypadów daj znać. Teraz to chyba najważniejsze.
- Naa sieebie uwaażaj, i naa resztę. Beez was szlag naas trafi
- odparował gnom, z uśmiechem przyglądając się urządzeniu - Niee jest zaa luźne?
- Nie… a właśnie pokaż jak je regulować. Możliwe, że coś za nimi będę chciał jeszcze schować
- złodziej wystawił rękę aby gnom mu pokazał co i jak.
- Działo się coś poważniejszego jak nas nie było?
Porvyn zręcznie przesuwał paski, regulując i poprawiając ułożenie karwaszy.
- Poza burzą było spokojnie, chociaż raz czy dwa ktoś wrócił z polowania poraniony, niby jakiś wielki dzik go zaatakował. Dunkir mówi, że to stary Bliznogęby. - mówił w tym czasie szybko, o dziwo się nie jąkając.
- W takim razie powinniśmy się nim zająć. Jeśli Sulim go nie przekona będzie dla nas problemem - złodziej pozwalał gnomowi pracować nie przeszkadzając. Widział, że to mu pomaga.
- Jak myślisz, co mógłbyś zrobić jeszcze z materiałów jakie masz?
- Dużo tego nie mam, raczej drobiazgi z resztek, jak to
- wskazał na oba karwasze, kończąc poprawki - No, skończone. To naależy się dzieesięć złoociszy - wyszczerzył się do Kharricka.
Złodziej wytrzeszczył oczy i padł na kolana w teatralnie dramatycznym geście kładąc przedramię na czole..
- Panie zlituj się! Nie mam tyle! - nie starał się brzmieć naturalnie. To miało być przedstawienie. - Nie oskubuj mnie z ostatków złocisza!
Oczywiście wygrzebał coś ze swojej chudej sakiewki i rzucił w powietrze. Głównie miedziaki.
Gnom zaśmiał się serdecznie.
- Zabierz to! Uuratowaliście mi żyycie, mam u was spoory dług.
- Heheh, wybacz musiałem
- złodziej zaczął zbierać monety żałując, że rozsypał je na trawie.
- Chyba brakuje mi karczmy i przedstawień. Dawno nie odgrywałem. A o dług się nie martw. Życie, za życie. To - złodziej aktywował obie bransolety na raz - uratuje mi je nie jeden raz.
- Maam nadzieję - Porvyn spojrzał zaskoczony na Kharricka - Jeesteś aaktorem, aalbo bardem?
- No niestety życie nieco inne ścieżki mi wyznaczyło, ale ta… myślę, że lubię odgrywać role. Niektóre przedstawienia bywają inspirujące. Z boku nieco ćwiczyłem kiedy miałem czas. Hehe. Heh. Może kiedyś. Najpierw tutaj i teraz. Trzeba rozprawić się z Kłami.
- Moożesz coś pookazać tutaj, może pooprawisz naastroje.
- Myślałem nad tym, ale… może jak się przeniesiemy. Mimo wszystko wydaje mi się, że donośne śmiechy i muzyka może ściągnąć na nas niechcianą uwagę. Aaaale!
- wyprostował się nagle gdy schował ostatnia monetę do sakiewki. - Ktoś coś wspominał o jaskiniach i może jak tam się przeniesiemy to wtedy dogadam się z Jet.


Kiedy zrobiło się ciemniej i rozpalono ognisko/a, a ludzie w końcu postanowili odpocząć Kharrick znów zakręcił się szukając swojego miejsca. Zatrzymał się spoglądając na rodzinę bliźniaków. Przez moment zastanawiał się po czym w końcu podszedł do nich.
- Wybaczcie, że przeszkadzam. Lauro? Możemy porozmawiać? - wskazał kciukiem miejsce nieco z boku obozu.
Laura uraczyła starszego mężczyznę jednym ze swoich spojrzeń które mogły oznaczać cały wachlarz katastrof które mogły się zdarzyć, od deszczu żab po materializowanie się innych plag w okolicy. Kolejne sekundy zdążyły minąć przedłużając ciszę jaka nastała po pytania, złodziej w końcu otrzymał odpowiedź. - Tak. - Wiedźma minęła go ruszając we wskazanym kierunku.
Mężczyźnie nie udało powstrzymać się od drobnego uśmiechu na twarzy. Pozwolił dziewczynie prowadzić.
- Wydaje mi się, że źle zaczęliśmy znajomość - wypalił jak już się zatrzymali nie dając jej czasu na zebranie myśli. Laura jeszcze się nie odezwała zamiast tego uniosła jedną brew w oznace zainteresowania co też może zaraz usłyszeć.
- Dzisiaj po rozmowie z Jacem, a potem z twoim bratem uznałem, że mogliśmy się nieco nie zrozumieć. Nie chciałem cię obrazić, ani naśmiewać. Przepraszam.
- Kharriku, czy masz ostatnio chęć pożywiać się muchami? - głos Laury był poważny i spokojny, ale pytanie było tak dziwaczne że złodziej mógł nie wiedzieć co powiedzieć, a Laura dała mu mało czasu zanim zadała kolejne.
-[i] Czy masz ostatnio ochotę zamieszkać na stałe w sadzawce a twoja skóra zrobiła się zielona i oślizgła?[/]
Złodziej westchnął.
- Nie dasz się tak łatwo przeprosić jak rozumiem?
-[i] Jeśli do tej chwili nie zmieniłeś się w obślizgłą żabę mieszkającą w jakiejś kałuży to możesz, nadal spać spokojnie.[/]- Nadając sens wcześniejszym pytaniom nawet nie dała mu zareagować, nadal w swoim spokojnym poważnym głosem dodała- Pomogłeś uratować moich rodziców przed śmiercią lub niewolą, jestem wdzięczna. Dziękuje.
Kharrick uśmiechnął się na jedną stronę wystawiając otwartą dłoń do dziewczyny.
- Nie spoufalaj się za bardzo mam pewną reputację którą lubię pielęgnować - Powiedziała ostro obdarzając go surowym spojrzeniem.
Dłoń nie została zabrana, a w oczach złodzieja zaświeciła się kolejna nuta rozbawienia.
- No weź, bratu będzie miło. - zachęcił.
Na skroni laury pojawiła się ledwo widoczna pulsująca żyłka, w oczach błysnąć gniew, choć dziewczyna spojrzała nad złodziejem w stronę swojej rodziny. Wyciągnęła dłoń łapiąc mężczyzny obdarzając go silnym uściskiem, no na tyle silnym na jaki nie grzesząca siłą Laura mogła sobie pozwolić. Jednocześnie pochyliła się do przodu i powiedziała ciszej by żadne dodatkowe wścibskie uszy nie mogły dosłyszeć.
- Uważaj ropuszko, bo jedno czego nie lubie to jak ktoś próbuje mnie zmanipulować. Mojego brata też to dotyczy - Jej głos był zimny i nadawał całej wypowiedzi obietnice czekających okropieństw, jeśli ktoś nie posłucha dobrej rady. Odsuwając się od niego obdarzyła go nie szczerym ale uroczym uśmiechem który wywołałby dreszcze niepokoju tych co znali ją dłużej.
Złodziej nie miał pewności, że wiedźma była w stanie uczynić mu krzywdę. Tylko, że i on odgrywał swoją rolę, a w tym się szczycił. Dlatego też pochylił się aby ucałować dłoń dziewczyny tak jak wcześniej to uczynił z Rhyną.
- Będę pamiętać zacna damo - powiedział puszczając i wycofując się z rozmowy.
-[i] Słusznie.[/]- Przyznała cofając rękę i zaplatając z drugą na piersi - Czy tylko po to mnie oddaliłeś od rodziny?
- Uznałem, że łatwiej będzie przeprowadzić tę rozmowę w cztery oczy, a nie na forum. Ale tak, tylko, czy też aż, po to.
- Następnym razem po prostu powiedz o co ci chodzi bez bawienia się w dziecinne podchody. I sugeruje wziąć jednak te zioła co ci wcześniej dałam
- A co one robią? Bo mój żołądek ma się całkiem dobrze.
- Zdrowy mężczyzna w twoim wieku nie rzyga bez powodu na widok większej ilości pająków, Mikel mówił że jesteś z daleka, znaczy że coś co dodajemy tu do jedzenia może ci nieświadomie szkodzić. - znowu ten stoicki spokojny beznamiętny głos. No i wytłumaczenie swoich akcji z wcześniej które nagle nie wyglądały na złośliwość a pomoc.
- Jedni rzygają widząc roztopione trupy przez pajęczy jad inni jak widzą wychodzące z gardła pająki. Widać na mnie działa to drugie. - stwierdził Kharrick tracąc nieco humor.
- Tak zdarzają się czasem i takie płaksy w grupie. - przyznała dziewczyna.
Wzrok mężczyzny uniósł się na moment w stronę nieba. Pokręcił głową.
- Na siłę miły nie będę. Nie chcesz rozejmu to nie. Dobrej nocy słodziutka. - odwrócił się na pięcie mając dość słuchania obelg.
Laura nie wiedziała co ma bycie miłym do współpracy między ludźmi. Nie zamierzała rozmawiać do jego pleców więc się nie odezwała i wróciła do rodziny. Zastanawiając się czy nie zrobiła gdzieś błędu w tej rozmowie i czegoś nie opacznie zrozumiała.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172