Wojownik pocieszył się w duchu, że przeciwnik właśnie utracił broń dystansową. Niech zadecyduje siła mieczy. Chwycił pewniej oręż, starając się ignorować zarówno psychicznie, jak i fizycznie otrzymane uderzenie. Zamierzał wyprzeć je z mózgu... Zignorować. Skupił się, by nie przeszkadzało mu w nadchodzącym starciu. Świadom, że powoli ich szansę się wyrównują, a z czasem mogą przejść na stronę jego samego, podszedł jeszcze kilka kroków do Gajusa. Zachował dystans około półtora metra i stanął. Była to, jak mu się zdawało, odpowiednia odległość. Na tyle duża, by skutecznie przygotować się na przyjęcie ciosu, ale i na tyle niewielka, by oponent mógł uciec i wykorzystać własną stabilność gruntu. Przedstawiciel Kanabossy zamierzał czekać... Póki co. Jednym z głównych powodów była noga, która o wiele mniej będzie dokuczać w defensywie, niż ataku. |