Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2018, 20:10   #29
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Codzienność zajęć i nauki nieoczekiwanie postanowiła urozmaicić Leilenie Siri. Raptem trzy dni po lekcji rzucania czarów, ciemnoskóra zagadnęła ją po obiedzie.
- Czym handluje twoja rodzina? - po Siri spodziewała się bardziej pikantnych pytań. To było... nieoczekiwane.
Lei spojrzała na koleżankę z zaskoczeniem, ale wzruszyła ramionami jakby to nie był interesujący temat.
- Tkaninami, głównie. Czasami także gotowymi wyrobami. Czemu pytasz?
- Bo mam… nietypową potrzebę - odpowiedziała oględnie. Zaraz jednak dodała wprost - potrzebuję trochę siarki i perfum.
- Nawet gdybyśmy handlowali alchemicznymi ingredencjami, to co dałoby ci to w tej akademii? - Lei zmrużyła brwi. - Do miasta można się dostać, a tam pewnie kupisz wszystko.
- No… pewnie i kupię - zgodziła się z ociąganiem. - I pewnie też by pytali po co. A tu chodzi o to, by nikt niepożądany nie pytał.
- To na pewno da się zorganizować - odparła z przekonaniem Lei. - Zależy też jak dużo potrzebujesz.
- Nie tak wcale dużo. Perfum jeden flakonik. Ale nie byle jakich, muszą naprawdę dobrze pachnieć. A siarki… tak z pięć uncji. Za wszystko oczywiście płacę - zastrzegła. - Pomyślałam sobie po prostu, że ty to łatwo zorganizujesz.
Lei popukała się w brodę w udawanym zamyśleniu.
- Jak załatwisz mi wyjście do miasta, to być mooooże… - przeciągnęła sylabę.
- Ranisz mnie… To ja myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a ty chcesz ode mnie odpłaty. Och… - przyłożyła dłoń do czoła, a drugą zaczęła się wachlować, jakby miała zemdleć.
- Odpłaty? - prychnęła oburzona rudowłosa. - Raczej myślałam, że mogłybyśmy wyrwać się na miasto razem.
- Babski wypad? - od razu porzuciła swą udawaną postawę. - To brzmi bardzo kusząco. Pozwoliłybyśmy jakimś chłopakom kupić nam karafkę wina w tawernie, a potem zamieniłybyśmy ich w żaby.
- Ta, gadaj sobie o magii - westchnęła Lei, której ton nagle zmarkotniał. - Ja umiem co najwyżej wyczarować iskierkę. Po godzinie prób.
- E tam, nos do góry - Siri koleżeńsko objęła rudowłosą ramieniem. - Iskierka to pierwszy krok do błyskawicy. A jak nie zamienimy nikogo w ropuchy, to wymyślimy coś innego.
- Trzymam za słowo - chlipnęła na niby Lei. - Z tą błyskawicą. Kiedy chcesz iść?
- Myślę, że uda mi się załatwić takie pozwolenia za trzy dni - stwierdziła, mając na myśli dzień wolny od lekcji. - Zastanów się dobrze co chciałabyś zrobić.
- Gdybym miała więcej pieniędzy to miałabym więcej pomysłów, ale niech będzie - zgodziła się. - Dobrze się będzie wyrwać od nauki.
- Albo nauczyć się czegoś nowego i innego. Wszystko jest bowiem okazją do nauki - wygłosiła wyświechtaną formułkę z kamienną miną. - To do zobaczenia, będę się musiała nieźle namęczyć żeby nauczyciele zgodzili się wypuścić takie dwie ślicznotki spod swoich skrzydeł - mrugnęła.
(***)

Cokolwiek Siri zrobiła, było to bardzo skuteczne. Po paru dniach pojawiła się bowiem na śniadaniu dzierżąc w dłoni jakieś papierki. Ubrana była niby zgodnie z halruaańską tradycją, zwiewnie i lekko, ale jej pełne kształty kołysały się kusząco pod cienkim materiałem.
- Cześć młodziki - przywitała się z Connorem i Lily, przesiadając się do stolika. - Cześć rudzielcu - przywitała też Leilenę, która przez moment gapiła się na te hipnotyczne ruchy, żując śniadanie bezwiednie. Sama miała na sobie zieloną sukienkę, zastanawiając się już od jakiegoś czasu jak zdobyć nowe fatałaszki.
- Heeeej czarnulo.
- Zgadnij co tu mam - machnęła papierkami, szczerząc przy tym z satysfakcją zębami.
- Ktoś bardzo bogaty zostawił ci spadek i pragniesz się podzielić? - spróbowała z niewinnym uśmiechem.
- Zimno - zaprzeczyła.
- Wywalili cię z akademii? - wtrąciła gnomka.
- Lodowato.
- Pisemna umowa na regularny seks? - spróbowała więc w innym kierunku Lei.
- Wolę spontaniczność - podkręciła głową. Lubiła pozostawać w centrum uwagi i mogła przeciągać zgadywankę jeszcze długo.
- Teraz pod stołem? - rzuciła wyzwanie rudowłosa i roześmiała się. - Kiedy idziemy?
Ciemnoskóra obróciła się przez ramię, spoglądając w kierunku stołu nauczycieli. Nie było ich na śniadaniu wielu, raptem dwóch. Wzruszyła potem ramionami, zsunęła się z krzesła i wpełzła pod blat.
- Możemy iść zaraz po śniadaniu - odparła. Lei zaś poczuła na kolanach dłonie, która zdecydowanym ruchem rozchyliły jej nogi.
To się jej zdecydowanie podobało! Zachichotała i rozsunęła uda przed koleżanką, prezentując jej swoje nagie łono. Chodzenie bez bielizny bardzo łatwo wchodziło do głowy, szczególnie w dniach bez zajęć.
- Smacznego - wymruczała. Siri nie potrzebowała jednak zachęty. Z wielką ochotą przesunęła językiem po tak chętnie zaoferowanej kobiecości.
- No, no... Ktoś się tutaj podstrzygł - mruknęła z uznaniem.
Lily i Connor byli wyraźnie zdziwieni tym jak szybko sytuacja przerodziła się w coś nieprzyzwoitego. Dość dziwne, zważywszy na to, czego sami zdążyli już doświadczyć w murach uczelni.
- Czy ona naprawdę, tam... na dole? - wydukała czarno-biała.
- Oj tak… - Lei sapnęła cicho, próbując jedzeniem trochę maskować odgłosy i wyraz twarzy. - Właśnie przesuwa językiem po wargach…
Wsunęła jedną dłoń pod stół i czule położyła ją na głowie Siri. Kobieta potraktowała to jako prośbę o silniejsze pieszczoty i przyssała się do łechtaczki koleżanki. Dłońmi wodziła po jej odsłoniętych nogach, rozkoszując się ich gładkością. Wkrótce Leilena musiała zacząć hałasować sztućcami by zagłuszyć mlaskanie dobywające się z dołu.
- Uwierz mi na słowo Lily, ona lubi się tak bawić pod stołem - powiedział Connor.
- I to na całego… - wystękała rudowłosa zupełnie nie przypominającym normalnego tonem. Wplotła palce w bujne czarne włosy i zachęcona wcześniejszą reakcją nieco zacisnęła palce i jeszcze dopchnęła do swojej szparki, moczącej się wyjątkowo mocno i szybko. Publiczne robienie takich rzeczy bardzo silnie działało na Lei i widać to było także po twardych sutkach coraz bardziej obijających się na cienkim materiale. Ciemnoskórej to odpowiadało. Zwinny języczek odpuścił łechtaczce i zamiast tego wsunął się do wilgotnego wnętrza, sięgając tak daleko jak tylko się dało. nie oznaczało to jednak, że wrażliwy punkcik Mongle pozostał bez opieki. Siri starała się trącać go noskiem, pobudzając kochankę coraz bardziej i bardziej, sprawiając że zapanowanie nad sobą robiło się trudne. Szczególnie, gdy wielkolud i gnomka przyglądali się rudowłosej z wielkim zainteresowaniem.
- Uwielbiam jak mi to robi… - panna Mongle nie umiała się już opanować i pojękiwała cicho, przymykając oczy. Ciało zaczęło drżeć, nie udawała też jedzenia czy czegoś podobnego. Całkiem oddała się Siri i szybko osiągnęła mocny orgazm, skurczami wypychając jeszcze więcej soczków do ust kochanki. Kiedy ponownie otworzyła oczy, zauważyła że wzbudziła spore zainteresowanie. Kilkoro mężczyzn i kobiet spoglądało w jej stronę. Starsza koleżanka tymczasem jakby nigdy nic wyszła na czworaka spod blatu i radośnie oznajmiła.
- Znalazłam tę przeklętą łyżkę - choć żadnej sztućca nie trzymała w dłoni, ani nawet nie próbowała udawać, że taki ma. Zamiast tego miała widocznie mokrą brodą.
- To dobrze, bo jedzenie bez niej zostawia całą mokrą twarz - Lei jeść już nie miała ochoty. Zamiast tego wstała, podeszła do starszej koleżanki i pocałowała ją w usta, smakując przy okazji samej siebie. Ciemnoskóra odruchowo oddała pocałunek, nieoczekiwanie jednak odskoczyła z teatralnym okrzykiem.
- Ależ panno Mongle! Tak przy obcych? To nie wypada.
Otarła twarz ramieniem i ledwo powstrzymując śmiech stwierdziła.
- Komu w drogę, temu czas. Chodźmy - pomachała na pożegnanie, wciąż trochę zszokowanym, Lily i Connorowi.
Leilena zrobiła podobnie i pobiegła za Siri, chichocząc pod nosem.
- Jesteś wariatką. Podoba mi się to - wymruczała do ucha ciemnowłosej, biorąc ją pod ramię.
- Wariatką? Niby czemu? Doskonale wiem, co robię - zaoponowała, zwalniając kroku i dostosowując go do Lei.
- Wariaci też wiedzą co robią. Tyle tylko, że w ich głowie to wygląda pewnie zupełnie inaczej niż dla patrzących z zewnątrz - podzieliła się życiową mądrością.
- Mi to wyglądało na mokrą, słodką cipkę. A reszta najwyżej widziała pół mojego tyłka spod stołu - wzruszyła ramionami.
Lei odchyliła się i popatrzyła na pupę koleżanki.
- Zakryte, no chyba, że podwinęłaś specjalnie dla widowni?
- Nic nie podwijałam. Trzeba sobie zasłużyć, by zobaczyć mnie nago - stwierdziła z godnością. Spojrzała przy tym uważnie na Leilenę. - A skoro o oglądaniu mowa. Masz jakiś szal, żeby ukryć obrożę?
- Obrożę? - Leilena uniosła brwi w pytającym geście. Siri tylko się roześmiała i stuknęła palcem w metalowy ogranicznik magii na jej szyi.
- Ah, ta - zarumieniła się. - No tak, coś się znajdzie. Musimy tylko zajść po drodze do mojego pokoju.
- Pewnie, żaden problem.
Zajęcia zajmowały osiem dni dekadnia. W wolne dni uczniowie snuli się zazwyczaj po akademii szukając sobie jakiegoś zajęcia, nie inaczej było tego dnia. Na placu Siri przystawała parę razy by zamienić słowo albo dwa z kolegami, ale w końcu udało jej się dotrzeć z Lei do jej skromnej celi. Dopiero, kiedy ciemnoskóra była zadowolona z “kamuflażu” koleżanki we dwie opuściły uczelniane mury. Strażnik przy bramach uważnie przestudiował okazane przepustki, ale nie robił zbędnych problemów.
- A zatem, na podbój Halagardu - zaśmiała się Siri, kiedy przekraczały most.
- Najpierw to co chciałaś kupić, potem oddamy się szaleństwu? - Lei dołączyła do tego śmiechu. - Myślałam o sposobności do zarobienia kilku monet. Czy rynek specyficznych dla naszej akademii strojów miałby u nas wzięcie? W końcu większość to ubiór zupełnie różny od mody Halruy, trudno dostępny.
- To, co chcę, to ty mi masz sprowadzić spoza miasta - stwierdziła surowo. - Cichutko i bez przyznawania się. - A już znacznie weselszym tonem odniosła się do tematyki mody. - Wiesz, ja się ubieram zgodnie z bieżącą modą.
Była to w jakimś stopniu prawda. Tkaniny i kroje strojów Siri były halruaańskie - cieńkie i zwiewne, pozwalające znieść panujące przez większość roku upały. Ciemnoskóra po prostu lubiła przy okazji pokazać trochę swych kształtów, przez co śledziłą raczej modę tancerek niż matron.
- A inne czarodziejki raczej mają swoich krawców, albo same sobie coś wyczarują. Nie wspominając o tym, że wszystkie mają swój gust. Wszystkim nie dogodzisz.
- Tu właśnie chodziło o robienie pod ich gust - powiedziała Lei i westchnęła. - Ale z tym wyczarowaniem pewnie masz rację, na tym się nie znam. Zastanawiam się jak wykorzystać tu nauki, które pobierałam w ramach handlu. Co jest najbardziej deficytowym towarem tutaj?
- Mnie o to pytasz? To ty jesteś córką handlarzy - zauważyła. - A my mieszkamy w stolicy, wszystkiego jest pod dostatkiem. Wielki popyt jest tylko na magiczne przedmioty.
- Nie mówię o stolicy, tylko o akademii - doprecyzowała rudowłosa. - Stolicy ani myślę zdobywać, nie moje progi.
- Nie wiem, czy się dorobisz na koleżankach i kolegach. Do miasta jest rzut kamieniem, a starsi uczniowie mogą swobodnie opuszczać mury. Bo ja wiem… alkohol mogłabyś szmuglować - zasugerowała, ale bez przekonania.
- Nie chcę robić nic nielegalnego - Lei machnęła ręką, uznając, że niczego przydatnego od Siri się nie dowie. - Powiedz ile czego potrzebujesz. Dlaczego spoza miasta, to jakaś różnica? Można to zrobić w mieście, przez pośredników.
- Można, ale przecież u nas wszędzie są tylko sioła i większe wioski. Wszyscy się znają. Słyszałaś o Wrotach Baldura na północy? W jednym mieście żyją podobno setki tysięcy osób. To chyba tylu w całym naszym państwie nie ma - westchnęła. - A ja chcę to kupić cicho. Pięć uncji siarki i flakonik perfum.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - wymruczała rudowłosa, obejmując Siri w pasie trochę zbyt czule i intymnie jak na halruańską modę. - Tylko sprowadzenie tego z daleka potrwa. To może chociaż perfumy tu kupię, będzie na mnie. Co złego w kupowaniu samych perfum?
Nie do końca pojmowała całą konspirację. Siarka może brzmiała dziwnie, ale same perfumy na pewno nie.
- Niby nic… ale jak ktoś zapyta sprzedawcy, kto kupował ostatnio fiołkowe perfumy, to powie że taka fajna ruda - otarła się o bok Lei.
- Czyli nie będziesz podejrzaną - przytuliła się mocniej, mając gdzieś to co sobie ludzie pomyślą. - Ale i to zrobię przez pośrednika. Pobawimy się w konspirację.
- I teraz zaczynasz rozumieć o co chodzi - stwierdziła z uśmiechem Siri. - No, to skoro to wyjście jest twoją zaliczką, to gdzie mam cię zaprowadzić. Co pokazać?
- Najpierw twoje sprawy - przypomniała. - Chodźmy do dzielnicy rzemieślników, poszukamy perfumerii.
Lei nie znała się na dużych miastach, ale przecież musiały być tu sklepy i kramy ze wszystkim. Ciemnoskóra wzruszyła ramionami i wcieliła się w przewodniczkę. Siri mogła sobie mówić, że Halagard to wioska, ale dla Leileny to było największe skupisko ludzi jakie kiedykolwiek widziała. Usytuowane na brzegu Kanału Halagardzkiego było tętniącym życiem centrum handlu w całej krainie. Na jego ulicach można było spotkać prostych robotników mijających latających na magicznych dyskach czarodziei. Choć przeważającą część ludności stanowili ludzie, to dało się też dostrzec brodate krasnoludy i szeroko uśmiechnięte niziołki. I nieludzie przyciągali mniej spojrzeń, niż przytulone do siebie, młode dziewczyny. Siri była dość nieskromnie ubrana, ale Lei ze swą jasną karnacją i ognistymi włosami wyglądała jak cudzoziemka co było gwarancją ostrożnego zaciekawienia tubylców.
- Perfumy najlepiej kupować na targach. To niemal gwarancja, że są świeże, a nie przeleżały gdzieś miesiące na zapleczu.
 
Zapatashura jest offline