Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2018, 23:13   #89
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Poczuł się stary, te gry zręcznościowe to już nie dla niego były. Sprawdził jeszcze raz wszystko, upewniając się, że ma wszystko pod kontrolą i odłączył się z systemu, pozostawiając go na monitorach przed swoim nosem. Wizja wracała, a wraz z nim pomieszczenie z krzesłem.
- Żyjesz, Lisa? - wycharczał, odpinając kabel. - Trzeba im przekazać, że całe to cholerne miejsce jest zaminowane, a z pokoju na tyłach da się wyciągnąć kilku ludzi. Albo warzyw, chuj wie.
Miał nadzieję, że tu na górze wszystko pozostało na swoim miejscu. W końcu żył, to zawsze jakiś znak. Wzrok wrócił, obecność "pomagiera" zniknęła. Harris patrzyła na niego z pewnym niepokojem, który mógł być efektem całości tej akcji, do której nie była nigdy szkolona. Zauważył, że jest biała jak papier i nawet jej powierzchowna brawura nie mogła tego zamaskować.
- Cała i zdrowa, szefie. Wystrzały nie przebiły sufitu - spróbowała zażartować. - Wygraliśmy? - dodała na wszelki wypadek, a widząc odpowiedź na twarzy Remo, wskazała na jego holo. - Odzywało się kilka razy jak padło zagłuszanie. Czy tam ktoś je wyłączył. Surfowałam po wierzchniej części tej sieci, strasznie dziwaczna. Odciąłeś tych z zewnątrz, co?
- Zbyt łatwo - stwierdził na oba pytania na raz i wstał. - Chodź tu, monitoruj to. To miejsce jest zaminowane, zablokowałem trigger, ale nie wiem czy facet nie zechce wrócić albo spróbuje z innego źródła. Przybyła kawaleria? - teraz on z kolei spytał, zbliżając się do drzwi i wyglądając na resztę magazynu. Interesowały go głównie drony i ruch oddziałów ewentualnego wsparcia. Zamiast tego ujrzał Maroldo.
- Tam w głębi są jeszcze podpięci ludzie, całość zaminowana - krzyknął do niego i spojrzał na holo. Westchnął wybierając najpierw numer Ferrick. W przypadku innej kobiety sprawę olałby na ten moment, ale jak Ann pisała, że pilne, to zwykle rzeczywiście było pilne.
- Siedzę na wielkiej bombie, trudno będzie o sprawne spotkanie. Co się stało?
- Odezwij się natychmiast do Jonathana. Porywacze córki burmistrza uciekli z Posterunku wynosząc dysk z tym co złapałeś w Pace University. Wierzbowski go ścigała, ale zdołał się podpiąć do sieci. - Ann nie traciła czasu na detale. Najważniejszy w tym momencie mógł być czas.
Remo w tym czasie zdążył odkryć, że drony nie ruszyły się ze swojego miejsca. Lisa siedziała przed monitorami, wydawała się względnie spokojna, kontrolując sytuację. Usłyszał kroki, potem dwa wejścia otworzyły się i zaczęli pojawiać się żołnierze korporacji.
- Teren zaminowany, na dole potrzebują ewakuacji! Góra czysta! - usłyszała najpierw Ann, gdy Remo wskazywał żołnierzom wejście i ranną Mirę. Potem nastąpiło soczyste: - Kurwa. Tylko jeden dysk?
- Na pewno tylko jeden zdołał podpiąć. To było ich więcej? - Ann wydawała się zaniepokojona taką alternatywą.
- Cała cholerna szafa! Lepiej dzwoń do tej Wierzbovsky i każ jej migiem liczyć dyski - nerwy Remo były już tak naprężone, że zmiany tonu w związku z nowinami nie dało się odczuć. - Ja się skontaktuję z chłopakami. Coś jeszcze?
- Nic pilnego. - Odpowiedziała Azjatka. - Porozmawiamy później. -Dodała rozłączając się.
Haker od razu wybrał numer Parkinsa i zaczął jak tylko tamten odebrał.
- Słyszałem, że potrzebujecie namiarów na ptaszka.
- Chcesz mieć to zrobione, zrób to sam - Jonathan nie wydawał się tak wesoły jak zwykle. - Wypuścili go do sieci publicznej, chyba tylko fragment, ale potrzebujemy wszystkiego co masz. A najlepiej ciebie samego. Najdłużej analizowałeś to SIcierwo - podkreślił i przekręcił pierwszą sylabę.
Tymczasem do pomieszczenia wbiegło dwóch żołnierzy, którymi zajęła się Lisa oznajmiając, że tu wszystko gra i wskazując na jeńca i ciągle podpiętego do sieci JayL'a.
- To jeńcy - oznajmiła z dumą, odzyskując powoli rezon.
- Muszę na razie zostać tu gdzie jestem - zaznaczył Remo. Nie mieszał się do jeńców, odchodząc kilka kroków na bok, aby byle żołnierz nie słuchał całej rozmowy. - Podeślę wam wszystko co mam przy sobie, jest szansa, że zdobędę niedługo coś nowego. Może spróbujcie spreparować szpiegujący tracker złożony z tego co przyślę. Jak odkryje, to pomyśli, że to jego kawałek. Kurwa, samo użycie słowa pomyśli... lepiej żeby nie był do tego zdolny. Wiecie już na czym stoicie? Replikuje się?
Wrócił do komputera, wstukując dla Harris kilka słów: “namierzaj połączenia przychodzące do tej sieci”.
- Nie mamy pojęcia. Podążamy za słabym tropem, który próbuje za sobą zacierać. Skacze z miejsca na miejsce, więc zostały tu przynajmniej algorytmy. Miejmy nadzieję, że nic więcej. Przysyłaj, gdybyś się wyrwał będę ci przesyłał naszą aktualną pozycję.
Parkins rozłączył się, a Lisa w międzyczasie skinęła głową, pracując sprawnie na holoklawiaturze, korzystając z wcześniejszego przejęcia tego obiektu przez Remo.
- Próbują się dobić za wszelką cenę, nie potrafiłabym ich tak odciąć jak ty to zrobiłeś - Kye usłyszał w tej pochwale jednoczesne pytanie. Cóż, on sam też by nie potrafił.
Do pokoju właśnie wnoszono pokiereszowanego Maroldo z połowicznie zdjętym pancerzem. Sanitariusz przystąpił do pracy nad pacjentem jak tylko go ułożono. Nieprzytomnego jeńca już zabrano, ale dwóch żołnierzy pozostało przy podłączonym JayL'u.
- Co z nim? - zapytał hakera jeden z nich.
- Odpiąć, skuć i wsadzić do izolatki. Niech ci dwaj nie mają szansy pogadać. Może ktoś będzie chciał ich przeszukać - polecił Remo żołnierzowi, celowo ignorując zaczepkę Harris. Odwrócił się ku Maroldo. - Będziesz żył? - zapytał mało pogodnym tonem. - To była część planu, czy żeście improwizowali jak cholera?
- To drugie - odpowiedział Mik, zdejmując hełm. - Nie mieliśmy pojęcia, że go tam spotkamy. Ja się… au! - jęknął, bo sanitariuszka wyjmowała mu właśnie szczypcami kulę, która utkwiła w pancerzu podskórnym. - ...wyliżę, Mira i Oczko gorzej oberwali. A Psyche… podjęła cholernie wielkie ryzyko. Kye - Maroldo spojrzał bardzo poważnie na hakera - nie możemy zakładać, że ona dalej gra w naszej drużynie.
- A to niby dlaczego? - pytanie Remo zawierało autentyczny ładunek zdziwienia. - Dopóki nie zrobi czegoś definitywnego, to właśnie odwala swoją robotę. Nie pierwszy raz.
Tymczasem żołnierze odpięli JayL'a, który najpierw zamrugał, potem szarpnął się do przodu.
- Ej, co jest?! - zdążył wrzasnąć, ale już był skuty zanim zdążył tak naprawdę dojść do siebie. Próbował się wyrwać bez skutku i wkrótce zniknął im z oczu. Chyba nawet nie zarejestrował Maroldo częściowo skrytego przez sanitariuszkę, której oczy poruszały się zupełnie bez koordynacji. Przynajmniej jedno miała cybernetyczne.
Mik nie poświęcał jej większej uwagi, poza tym, że posłusznie wykonywał polecenia. Teraz przekręcił się na bok, by mogła wyciągnąć jakiś odłamek, który przebił się przez wszystkie warstwy grafenu i żelastwa i utknął płytko w ciele. Popłynęła krew. Nie odpowiadał chwilę zaciskając zęby. Zerknął na pracującą obok Lisę Harris.
- Prawdopodobnie - odpowiedział Kye’owi. - Ale oficjalna wersja, dla wszystkich poza nami, musi brzmieć, że Psyche zdradziła. Kto wie ile mamy jeszcze kretów w firmie. Nie możemy też lekceważyć zdolności hakerskich Free Souls, key? To nie jest jedyne miejsce tego typu, Navarro pokazał nam zdjęcia podobnego kompleksu. Jeśli on dowie się, że to blef, to Psyche będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jak dla mnie i tak za łatwo to łyknął, ale ty lepiej wiesz jak działają AI. Słyszałeś wszystko co tam mówiliśmy?
- Zgoda, przez moment myślałem, że rzeczywiście skreśliłeś tę do której tak zarywasz. - Remo błysnął zębami i wskazał na komputery. - Trochę czasu i powinniśmy zdobyć całość lub prawie całość hakerskich możliwości Free Souls. Sądzę, że wie już, że są spaleni. Jak tylko wygrzebiemy adresy, wyślemy tam ludzi C-T. Wątpię, by miał ich wiele więcej. Nie słyszałem początku - odniósł się jeszcze do ostatniego pytania - lecz też chwycił łatwo. Wtedy go odciąłem, był sam na sam ze swoim skołowanym mózgiem. To mogło zaważyć.
- W sumie to pierdolił straszne farmazony - Mik uśmiechnął się lekko. - Dobra, czeka nas w pytę roboty z badaniem całego tego szajsu tutaj. Tam na dole jest jeszcze sprawny android, serwery i chuj wie co jeszcze. Wiedziałeś o ładunkach, znaczy zablokowałeś detonację, nie? Jest tego tyle, że saperzy prawie posrali się w portki. Chcą najpierw ewakuować wszystko i potem rozbrajać.
- Nie dziwię im się, też bym chętnie się stąd zwinął - Remo usiadł obok Lisy, przejmując jeden ekran. - Otworzę tajne wyjście, którym uciekli. Niech pościg nie będzie zbyt ambitny. Nie wiem ile i gdzie są ładunki, aktywować próbował je z panelu w ścianie. Podpiętych ludzi powinien obejrzeć najpierw ktoś znający się na rzeczy zanim spróbują ich odpiąć, ale nie ma chuja, ja tam nie złażę.
- Myślisz, że jak to pierdolnie to przeżyjemy siedząc parę metrów wyżej? - Maroldo zaczął się śmiać, co skończyło się kaszlem i upomnieniem przez sanitariuszkę, żeby siedział spokojnie. Wiadomość, że siedzi na bombie musiała nie ułatwiać jej pracy.
- Zamówiłem już cały batalion techników. O pościg się nie martw, Psyche i Navarro mają z dziesięć minut przewagi. Cała nadzieja w satelitach, monitoringu i dronach. Właśnie, jestem ciekawy, jak wyglądało spotkanie ze Zbawicielem w sieci?
- Nie przeżyjemy, dlatego wystarczy mi tych emocji tu, dodatkowe związane z przebywaniem w podziemiach są mi zbędne - ponownie zaczął zagłębiać się w dziwaczną strukturę systemu, odszukując w nim kontrolę nad elektroniką. - Najlepsze jest to, że nie wyglądało. Musiał bardzo ufać tym wszystkim netrunnerom, a okazało się, że da się ich stąd łatwo odciąć. Jak się zorientował i próbował bronić, było za późno. Żaden z niego sieciowy mistrz.
- Może i nie, ale najgorzej, że kutas jest nieprzewidywalny. Dał się namierzyć i czekał tu na nas. Dużo ryzykował, dużo stracił. Mnie ciekawi skąd forsa na to wszystko. Z handlu Odlotem? Nie sądzę, wojna gangów też kosztuje. Poproszę techników, żeby zbadali wyposażenie tego miejsca. To nie jest sprzęt sklecony w garażu, musiał robić hurtowe zakupy. I jeszcze jedno, skoro ma backupy samego siebie to po co w ogóle używa ciała? I to tego, o którym wie, że wiemy. On i pozostała dwójka, czy w ogóle potrzebują ciał? Chyba tak, inaczej już dawno rozpleniliby się w sieci jak wirus.

- Oni są jedynie programem połączonym via proxy do głównego mózgu, tyle zdołałam wywnioskować z tego burdelu. Za przeproszeniem - Lisa wtrąciła się z przepraszającym uśmiechem. Wiedziała zaskakująco dużo, ale w końcu sam Remo uważał ją za najlepszego pracownika, a przez chwilę już siedziała podłączona do tej sieci. - Mózg, albo jeden z mózgów, był tutaj. On sam bez instrukcji pewnie niewiele może zdziałać. Teraz wszystkie neurony mamy na sznurkach i powoli je odkodowuję. Jak nie wybuchniemy, to większość odpowiedzi powinna być tu. Lub to jedna wielka mistyfikacja mająca nas skierować na błędny trop, jeśli to twoje rozumowanie ma sens.
Kye nie miał problemu z namierzeniem drzwi, ale to było proste, tylko dwa przełączniki - 0 i 1. Byli teraz administratorami tego systemu, a jednak takie choćby rozbrojenie ładunków wydawało się wyjątkowo niebezpieczne. Jak losowanie kabla do przecięcia niczym z filmów - język systemu nie pozwalał określić które bity za co odpowiadają. Saperzy na dole srali w gacie, ale sytuacja dwójki hakerów nie wydawała się lepsza. Nie mieli pojęcia, czy za chwilę coś nie pójdzie nie tak jak powinno i uruchomi wywołania, których za wszelką cenę chcieli uniknąć.
Zanim podjęli wątek tej konwersacji, przez drzwi przeszło kilku innych ludzi. Dwóch zaczęło rozkładać jakiś sprzęt, trzeci miał oznaczenia pułkownika i Remo poznał go od razu. Nathan Ferrick sam nadzorował tę operację.
- Ktoś tutaj może mi zdać raport co tu się właściwie wydarzyło? - zapytał, a gdzieś od strony parkingu usłyszeli rotory lądującego helikoptera. Sanitariuszka skończyła z Mikiem, wskazując na ten odgłos.
- Może cię zabrać od razu do szpitala.
- Za chwilę, złotko - odpowiedział jej, po czym zasalutował Ferrickowi. Znał go z widzenia z czasów szkolenia wojskowego CT.
- Siedzimy tu na bombie, panie pułkowniku - powiedział. - Może pan rozważyć przeniesienie stanowiska dowodzenia w inne miejsce. Tu pozostała tylko ewakuacja, rozbrajanie teraz jest zbyt ryzykowne. Technicy muszą umiejętnie odłączyć netrunnerów w podziemiach. Trzeba wszystko, w tym zwłoki wrogich cyborgów, zabezpieczyć, wywieźć i zbadać. Potrzebujemy kilkunastu ciężarówek. Zbawiciel - Mik zakładał, że Ferrick wie kim jest Zbawiciel, skoro go tu przysłano - zbiegł wskutek zdrady jednej z naszych agentek.
Remo przywitał pułkownika krótkim skinieniem głowy, nie wdając się w uprzejmości. Wersja Maroldo pod koniec wydała się bardzo naciągana dla hakera widzącego całą tę zmianę stron i mocno w nią powątpiewał. Trzeba pamiętać, żeby nie wspominać o tym fakcie zbyt często.
- Przydałyby się jeszcze długie kable, żebyśmy też się mogli ewakuować. W tej wewnętrznej sieci zostało więcej ciekawych rzeczy niż fizycznie, cały czas dobijają się tu inne placówki i próbujemy je namierzyć. Będą potrzebne oddziały szybkiego reagowania, w tych miejscach najprawdopodobniej znajdują się porwani i przerobieni hakerzy. Całość tego obiektu sterowana jest elektronicznie, ale moją radą będzie wyczyszczenie i zniszczenie wszystkiego, gdy już odzyskamy co się da.
- Zabierzcie to do tego drugiego budynku - polecił od razu pułkownik ludziom, którzy na szczęście dla nich nie zdążyli dużo rozstawić. Zebrali wszystko i się zmyli. Kilku innych także otrzymało rozkazy. - Kabel też się znajdzie, podobnie oddziały mamy do dyspozycji połowę sił w mieście. Ktoś na górze bardzo się wkurwił. Jakieś wskazówki gdzie mamy ich szukać?
Ferrick jednocześnie odbierał komunikaty, bo momentami wydawał się ich słuchać, czasami odpowiadał krótko.
- Waszą drużynę zabierają helikopterem, ktoś jeszcze się zabiera czy puścić maszynę? - tu spojrzał na Mika, którego już sanitariuszka zostawiła, zbierając swoje rzeczy do przenośnej apteczki. Maroldo czuł się lepiej, ale wiedział dobrze, że to głównie zaleta przeciwbólowej chemii. - Pewni ludzie będą chcieli wydusić z was każde słowo. Ta przydzielona do sprawy kobieta czeka na parkingu.
Trudno powiedzieć dlaczego to dodał.
- Chętnie ją poznam - rzekł Mik, powoli wstając. Podciągnął się na rękach, by nie nadwyrężać organicznej części ciała. - Dzięki za łaty złotko - rzucił do sanitariuszki, po czym zwrócił się do Remo - Do zobaczenia Kye, wiszę ci duże piwo. Panie pułkowniku - zasalutował Ferrickowi i owinięty w koc ruszył do wyjścia.
Remo skinął mu na pożegnanie.
- Ja już ją poznałem. Nie ma tu wiele do ukrycia i wiele do powiedzenia dopóki nie dogrzebiemy się do szczegółów. Operacje tego tu w Nowym Jorku są spalone - odprowadził Mika i żołnierzy wzrokiem, spoglądając w oczy Ferricka. - Dzwoniła Ann, podobno całe zamieszanie było wymierzone nie tylko w nas, ale też w policję. Wiadomo coś więcej na ten temat?
- Niewiele, rządowi przyznają się do takich rzeczy równie niechętnie co my - Ferrick także odprowadził wzrokiem wychodzących i w środku pozostała tych ich trójka. - Ktoś chciał upiec wiele pieczeni na jednym ogniu lub sam się zniszczyć. Wasza głowa w znalezieniu powodu do tej drugiej opcji. Przekażę prośbę o długi kabel, zwijajcie się stąd jak najszybciej. Dobrze, że u niej wszystko dobrze - dodał na koniec, sam także opuszczając strefę biurową magazynu.
 
Widz jest offline