Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 15:40   #565
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Pikantna kolacja - część pierwsza

Śpiewaczka zerknęła ostrożnie na Terrence’a i kiwnęła lekko głowa, zgadzając się z nim. W porządku. Jeśli on tak mówił. Zapewne rozmawiał już z nim.
Rudowłosa zastanawiała się moment nad wyborem ostatniej piosenki przed kolacją. Przesunęła palcami po klawiszach, odrobinę pieszczotliwie w zamyśleniu, przez sekundę nieobecna z de Traffordem. Jakby zapomniała się, zacisnęła usta, a po chwili rozwarła je lekko i spojrzała na swoje dłonie.
Zaczęła grać rytmiczną, przyjemną, ale jak sobie Terry zażyczył, bardziej energiczną melodię. De Trafford na pewno już wiedział co grała, pewności mógł nabrać stuprocentowej, gdy zaśpiewała
- It doesn’t hurt me…
Yeah, yeah, yo
Do you want to feel how it feels?

Melodia ‘Running up that hill’ wypełniła jadalnię, wraz ze śpiewem Alice. Nie była co prawda Kate Bush, potrafiła jednak całkiem ładnie oddać nastrój utworu i emocje, które w nim były zawiązane swoim własnym sopranem. Nadszedł refren i Harper zamknęła oczy.

- And if I only could,
I'd make a deal with God,
And I'd get him to swap our places,
Be running up that road,
Be running up that hill,
Be running up that building.
Say, if I only could, oh…

Teraz po prostu pozwoliła sobie polecieć wraz z melodią koncentrując się, by lewa ręka mimo wszystko dawała radę. Zgubiła nutę, czy dwie, ale nadrobiła to śpiewem. Po takim czasie rozgrzewki, jaki miała od popołudnia do kolacji jej głos był rozgrzany. Brzmiał dobrze jak za czasu, gdy ćwiczyła codziennie do opery.

Była tak zajęta piosenką, że nawet nie zauważyła, kiedy de Trafford wstał i podszedł do niej. Znajdował się tuż za jej plecami. Wnet poczuła jego dłoń na swoim policzku. Przesunął bokiem palca wskazującego po nim, co wywołało odczucie dziwnie przyjemnego mrowienia. Lewą rękę umieścił na jej barku i zaczął go rozmasowywać, zaciskając kciuk i palec wskazujący. Nawet nie zauważyła, jak bardzo napięte były jej ścięgna w tym miejscu.
- Jesteś naprawdę dobra… - mruknął cicho, po czym zamilkł.
Patrząc na nich z boku można byłoby odnieść wrażenie, że Anglik był jej nauczycielem gry, czy kimś tego rodzaju. Jednak… pojawiło się dziwne, elektryzujące napięcie, które na pewno nie miało nic wspólnego ze zwyczajnymi relacjami pomiędzy mentorem i uczniem.

- Tell me, we both matter, don’t we?
Yeah yeah yo
You, it’s you and me.
It’s you and me, won’t be unhappy…

Alice nie przerywała piosenki. W końcu była ostatnią przed kolacją. Chciała pozwolić jej wybrzmieć do końca. Czując dłonie Terrence’a najpierw wyprostowała plecy, odrobinę wyginając je w łuk, a następnie odetchnęła, przy kolejnych słowach piosenki i rozluźniła się. Jej lewe ramię i ręka rzeczywiście ją bolały. Granie po kolacji będzie musiała bardziej oprzeć na swej prawej dłoni, na to wyglądało… Otworzyła oczy i spojrzała w górę. Ostatnie nuty piosenki wybrzmiewały. Śpiewała obserwując de Trafforda z dołu, uniosła lekko kącik ust i dokończyła piosenkę, znów profesjonalnie wyprostowana. Jak piątkowa pianistka.
- Jak mówiłem… jesteś bardzo dobra - mruknął.
Następnie schylił się i pocałował jej policzek. Przesunął wargami w dół po skórze Harper, chcąc napotkać jej usta. Alice mimowolnie zaczerpnęła powietrza, wyczuwając intensywny zapach jego perfum. Były nieco słodkie, ale głównie gorzkie… ciekawa woń, która była tak specyficzna, że nie wszystkim musiała podobać się. Jednak w jej gust trafiała.

Wtem usłyszała wręcz identyczny odgłos do tego, który rozbrzmiał chwilę temu, gdy Terrence wszedł do jadalni. Powolne klaskanie. Nieco odchyliła się, aby spojrzeć na drzwi. Zobaczyła w nich Joakima. Opierał się o framugę i wystarczyło rzucić na niego wzrokiem, aby upewnić się, że był pijany. Zarumienione policzki bardzo na to wskazywały. Pytanie brzmiało… jak wiele wypił.
- Widzę, że zaczęliście beze mnie - uśmiechnął się dość okrutnie. Wręcz drapieżnie. - Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na najlepsze… - mruknął.

Harper nie zdejmowała jeszcze dłoni z klawiszy, gdy Terrence nachylił się do niej i musnął ustami jej policzek. Przeszedł ją dreszcz i westchnęła cicho, niemal niesłyszalnie. Mężczyzna mógł zauważyć, w końcu nachylał się tuż nad nią. Wdychała perfumy de Trafforda i aż przymrużyła oczy. Odwróciła nawet minimalnie głowę, chcąc wyjść mu naprzeciw i wtedy jej serce niemal stanęło, gdy po jadalni rozniosło się klaskanie. Ktokolwiek to był, nie dobrze by widział ją i pana domu w jakiejkolwiek wzbudzającej nieścisłości sytuacji. Odsunęła się sztywno i spojrzała w stronę stołu, po to tylko, by po drugiej stronie ujrzeć Joakima. Zdawało jej się, że serce stanęło jej po raz drugi, ale potem dostrzegła, że był pijany. To odrobinę ostudziło jej niepokój. Słysząc jego słowa, odwróciła się i zamknęła klapę fortepianu, czekając aż Terrence przejmie inicjatywę. Ona w tym czasie zacisnęła dłonie, prostując i zaciskając palce. Następnie wstała z ławeczki i wyprostowała prostym ruchem dłoni suknie w którą była ubrana
- Czekaliśmy, jak widzisz - dodała od siebie i wskazała na stół.
- Widzę - Joakim zgodził się, patrząc na zastawiony blat. - Wszystko na swoim miejscu. Niestrącone na podłogę. Ale gdybym przyszedł kilka minut później… - pokręcił głową, śmiejąc się.
Następnie podszedł do drugiego fotela, który wciąż stał przy stole. Usiadł na nim. Falujące włosy opadały mu po części na czoło, ale nawet ich nie odgarnął. Zamiast tego nachylił się do stołu i spojrzał na pozostawione przez Marthę wino. Następnie jego wzrok przesunął się na korkociąg będący obok. Wybuchnął śmiechem, jakby sama obecność narzędzia była dla niego żartem. Wziął je oraz butelkę, po czym zaczął drążyć w korku.
- Kontynuujcie - rzekł. - Chcę to zobaczyć.
De Trafford poruszył się.
- Co chcesz zobaczyć? - zapytał. Wydawał się lekko zażenowany sytuacją… jednak nie do końca. Jak gdyby cieszył się z tego, że Dahl ich przyłapał. Może pomyślał, że wzbudzi tym w nim zazdrość? Jednak igranie z Joakimem nie było wcale rozsądne.
Dahl przymrużył oczy, spoglądając na nich.
- Chcę być przy tym, jak się… - zamilkł na moment, który trwał chyba wieczność. - Całujecie - dokończył.
Rudowłosa czuła się natomiast potwornie zażenowana. Począwszy od tego co zasugerował Dahl, przechodząc przez to, że o tym pomyślała, a kończąc na tym, że wziął wino i korkociąg i zaczął nękać biedny korek… I jeszcze to, że Terrence zdawał się nakłaniać go do sformułowania swojej myśli, zamiast ominąć ten temat. Spojrzała na Joakima, potem na Terrence’a i wzięła głębszy wdech, nim się odezwała
- Nie żartuj - przybrała ton mamy pouczającej dziecko przy stole. Była jednak napięta jak cięciwa łuku, kiedy odsunęła się od fortepianu i ruszyła w stronę miejsca, które dla niej przyszykowano. Panowie zajmowali dwa końce stołu, jej przypadło jedno z miejsc na środku. Ktoś przemyślał sprawę i ustawił po jednej ze stron pojedyncze krzesło. Miała wrażenie, że to będzie ciężkostrawna kolacja. Światło świec i kinkietów w jadalni ładnie igrało na zieleni sukni, która miała na sobie, zwłaszcza gdy szła a materiał poruszał się na jej skórze. Zamierzała usiąść.

Joakim uśmiechnął się do niej i pokiwał głową. Chyba uspokoił się. Takie odniosła wrażenie, lecz w następnej chwili mężczyzna chwycił talerz i cisnął nim o ścianę niczym frisbee. Rozległ się brzęk tłuczonej porcelany. Czy służba usłyszała go? Alice nie miała pojęcia, jak daleko znajdowała się kuchnia.
- Ależ ja wcale nie żartuję - Dahl nie przestawał się uśmiechać. - Wszyscy już mają to, co jest dla nich przyszykowane. Ja posiadam korkociąg - podniósł wyżej butelkę z wbitym narzędziem, aby Alice mogła go sobie dokładnie obejrzeć - a wy macie siebie.

Terry zaczął iść w kierunku mężczyzny, ale ten zatrzymał go nagłym obróceniem się i wyciągnięciem dłoni w geście “stop”.
- Nie. Nie do mnie. Do niej - wskazał na kobietę, po czym kontynuował wiercenie. - Już.
- A potem dasz nam spokój? Nie będzie więcej tłuczenia antycznej zastawy? - de Trafford westchnął.
Joakim nic nie odpowiedział. Nie zamierzał dyskutować. Terry patrzył na niego przez chwilę, po czym westchnął i ruszył w stronę Alice. Nawiązał z nią kontakt wzrokowy.
- Może to nie będzie wcale takie koszmarne… - mruknął.
Śpiewaczka była blada niczym ściana… Prawie tak, jak wtedy gdy jej ciało było martwe. Źle reagowała na tłuczenie naczyń w swoim otoczeniu. Do tego cała ta scena wywracała jej żołądek na drugą stronę. Spojrzała na korkociąg w butelce z winem i miała wrażenie, że się zaraz udławi niewidzialną piłką tenisową w przełyku. Czemu musiał to wypominać. Akurat tego użyć jako broni przeciw niej. Alice była jednocześnie bardzo głodna i momentalnie straciła apetyt. Przeczuwała, że kolacja może być ciężką, ale nie sądziła, że aż tak. Mieli omawiać sprawy Kościoła. Chciała się dowiedzieć różnych rzeczy… A teraz jedyne czego chciała to napaść barek Terrence’a i zaszyć się gdziekolwiek. Spojrzała na Terry’ego w panice. Dłonie jej drżały, gdy oparła je na blacie. Czy naprawdę zamierzał podejść i pocałować ją przy nim? Serce jej pękało i miała hałas w głowie. Spojrzała na Joakima z niemym pytaniem czemu to robi…
Ten nie dał jej żadnej odpowiedzi.

Terry tymczasem usiadł na krześle obok Alice.
- Udajmy, że to jakaś licealna gra - zażartował. - Nie przejmuj się - szepnął ciszej, po czym nachylił się, aby ją pocałować. Ich wargi zetknęły się tak prędko, że śpiewaczka nie zdołała zareagować. Wnet poczuła język de Trafforda, który wślizgnął się i przesunął się po jej własnym. Zdawało się, że Terry zamierzał dać z siebie wszystko. Położył dłoń na jej potylicy i dociskał jej głowę do swojej własnej, nie pozwalając jej wycofać się. Mijała pierwsza sekunda… druga… trzecia… czwarta…
Rudowłosa nie była co do tego przekonana, ale nie dał jej czasu na odpowiedź. Wyprostowała się w swoim krześle, odrobinę zaskoczona, odrobinę spięta. W pierwszej chwili zesztywniała, w drugiej chciała się cofnąć, ale Terrence jej nie dał. Miała wrażenie, że się załamie, ale nie mogła zrobić nic, więc spróbowała rzeczywiście pomyśleć o tym jak o grze. Poruszyła swoim językiem, drażniąc ten de Trafforda i odpowiedziała mu. Jej wzrok jednak przesuwał się, to po jego twarzy, to na Joakima i na stół z kolacją.
W końcu Terry odsunął się.
- Usiądź na fotelu. Nie godzi się, żeby mężczyźni siedzieli na dwóch najlepszych siedzeniach, a dama na krześle.
Alice spojrzała na Terrence’a i uniosła kącik ust
- To miłe, ale nie uchodzi by pan domu siedział na krześle. Dziękuję - odezwała się do niego cicho, po czym przysunęła się bliżej, dając mu znać, że zostanie gdzie siedzi. Zajęcie miejsca na przeciw Joakima chyba by ją zabiło… A ledwo co odzyskała życie. Słowa Kirilla z popołudniowego snu kołatały jej się po głowie.
Tymczasem Joakim gapił się na nich z kieliszkiem wina w ręce. Wydawał się osłupiały. Stracił cały pijacki rezon, zamiast niego tkwił w wielkim zaskoczeniu. Zdawało się, że fakty dochodziły do niego w spowolnionym tempie. Spojrzał na Alice, na Terrence’a, a potem znowu na Alice… i pokręcił głową.
- Wy… wy już pieprzyliście się - szepnął. - Jak to się stało?
W jego oczach tkwiły wielkie znaki zapytania.
Słysząc wypowiedź Dahla, Alice niemal opadła szczęka. Spojrzała na niego jakby ją uderzył. Skąd to wydedukował? Co miała powiedzieć? Była w szoku.
- Czy to czasem nie jest tak, że powiedziałeś Terrence’owi, żeby mnie pocałował? Zaraz weźmiesz za zakładnika jego porcelanę, żeby zrobił więcej rzeczy? Jak chcesz się pobawić w gry, to po kolacji… Joakimie - w jej tonie pojawiła się poważna nuta głosu. Podniosła łyżkę i spojrzała na talerz przed sobą. Miała zamiar zjeść tę przeklętą kolację. Za to więc się zabrała.
Tuż przy niej znajdował się de Trafford, który nalał jej zupy do talerza. Przepięknie pachniała. Włączając w to głód śpiewaczki oraz widok chrupiącej bagietki… na ułamek sekundy zapomniała o nerwowej atmosferze.
Harper podziękowała gdy Terrence nalał jej zupy, a następnie zaczęła swoja doprawdy smutną walkę… Otóż okazało się, że jej nowym wrogiem były od dzisiaj sztućce… Utrzymanie łyżki w lewej dłoni okazało się niezwykle problematyczne. Koncentrowała się na tym, kiedy jej nadgarstek drżał. Zmęczyła dłoń grą na fortepianie.
- Mi też nalej, przyjacielu - powiedział Joakim.
De Trafford bez słowa komentarza podszedł do mężczyzny z chochelką. Kiedy nalewał danie do talerza mężczyzny, Joakim spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Myślałem, że wolisz mężczyzn. Ale ty chyba jesteś taki, jak ja, co nie? Kręci cię potęga… - Dahl nachylił się z uśmiechem, nawiązując kontakt wzrokowy z mężczyzną. - Powiedz to. Powiedz.
- Mam powiedzieć, co mnie kręci?
Joakim pokręcił głową.
- Przyznaj, że spaliście ze sobą.
Rozległa się krótka chwila ciszy, która wnet zaczęła się przeciągać. Terrence zastygł nad Joakimem z chochelką w dłoni i spojrzał głęboko w jasnobłękitne oczy mężczyzny.
- I to nie raz - odpowiedział.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 08-12-2018 o 15:59.
Vesca jest offline