Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:01   #568
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Pikantna kolacja - część czwarta

Dahl spojrzał na nią, potem na Terry’ego i znowu na nią.
- Wy naprawdę jesteście mnie spragnieni - mruknął. - Mam ochotę wypić jeszcze więcej, ale jeżeli stracę przytomność… Cholera… Nie chciałbym pozbywać jej się akurat w tym domu - pokręcił głową.
- Nie wiem, czy pamiętasz… - mruknął de Trafford. - Ale przez dość długi czas znajdowałeś się w śpiączce. Tylko do naszej dyspozycji.
- Chyba nie byłem wtedy specjalnie atrakcyjny.
- Lubię cię również w twoim starszym wydaniu…
- Cholera, miałem na myśli te wszystkie kroplówki i rury do intubacji - Dahl skrzywił się.
Śpiewaczka usiadła
- Widzisz… nawet nie wiesz co i jak już mogliśmy z tobą robić. Zamiast się dowiedzieć, wolałeś się zalać - westchnęła, zamykając na moment oczy. Napiła się alkoholu. Miała teraz lepszy smak i węch, mogła się nim więc delektować.
- Wolałem się zalać? Alice, pewnie to wszystko może się już mieszać w głowie, ale znalazłem się w śpiączce nie dlatego, bo korkociągiem otworzyłem jedną butelkę wina za dużo, tylko z tego powodu, że ktoś wkręcił mi go w szyję. To tak jakby różnica, czyż nie?
De Trafford skrzywił się.
- Przecież to nie jej wina. Po co to wyciągasz…
- Ty nie byłeś z tego powodu torturowany przez Tuonetar.
- Ale ona była. Miała przez cały czas ją z tyłu głowy. Dosłownie - dodał. Po czym zastanowił się. - W sensie… nie dosłownie tak fizycznie… - zrobił ręką nieokreślony gest w powietrzu, po czym spojrzał na Harper. - A zresztą wytłumacz mu to sama.
Rudowłosa spojrzała na Joakima
- Wiesz on tego nie wyciąga. Raczej wkłada. W końcu korkociąg mu wkręcono, no nie? - rzuciła z przekąsem
- Nie mam zamiaru bawić się w to kto był bardziej torturowany. Joakim swoje przecierpiał w Tuoneli, ja swoje przecierpiałam na Ziemi. Koniec tematu. No chyba że żądasz jakiegoś zadośćuczynienia? Nie wiem? Mam sobie wbić ten korkociąg, żebyś mi odpuścił i wybaczył? - zapytała wskazując ręką narzędzie.
- Pewnie chciałby w ciebie wbić, ale nie korkociąg… - de Trafford spojrzał z zaczepnym uśmiechem na Joakima. - Inaczej nie męczyłoby go to tak bardzo, że spaliśmy ze sobą.
Dahl spojrzał na niego ciężko.
- Wracając do głównego tematu… czy może w ogóle zaczynając go… - rzekł. - Planuję odejść z Kościoła Konsumentów.
Alice uniosła brwi, chwilę wcześniej skarciła Terrence’a wzrokiem za to, że znowu poruszał taki temat, a teraz Joakim zaserwował szokującą informację
- Co? Jak to? Dlaczego? - zapytała nie mogąc tego poukładać w głowie.
- Joakim… to nie jest śmieszne - odpowiedział de Trafford. - Jesteś pijany, idź spać.
Dahl uśmiechnął się półgębkiem, ale potem spoważniał i ciężko westchnął.
- To właśnie chciałem wam powiedzieć na tej kolacji. Chciałem wam oddać kontrolę. Sam muszę zniknąć, przynajmniej na jakiś czas. Potem może wrócę. Zaszyć się w jakiejś chatce na Syberii. Nie jestem w stanie, w którym mógłbym dalej toczyć moją wojnę.
- Naszą wojnę - de Trafford mu przerwał.
- Cokolwiek - Joakim wzruszył ramionami. - Potrzebuję odpocząć. I wszystko poukładać sobie w głowie.
Alice siedziała i w pierwszej chwili nie do końca wiedziała co ma powiedzieć
- Chcesz sam ze sobą dochodzić do jakichś konkluzji? Ponoć ludzie to zwierzęta społeczne, przecież… Nie wyjdzie ci to na zdrowie, jak będziesz Bóg wie gdzie, całkiem sam… Rozumiem, że potrzebujesz odpocząć, ale do diabła… To po to była ta cała zabawa z Soumenlinną, żebyś teraz znowu znikał na miesiąc, rok, cokolwiek? - zapytała poważnym tonem
- Z tego co już rozumiem i co mówiłeś na wyspie zoo, nie było cię i tak już rok… - zauważyła jeszcze. Potarła nerwowo dłonią kark.
- To może mnie nie być drugi - Joakim prędko odpowiedział, popijając słowa winem. - Rok torturowało mnie IBPI, potem zginąłem, trafiłem na tortury do świata umarłych, a wskrzeszony zostałem z poświęceniem duszy mojej córki. Ja chcę być sam. Tylko tyle. To… - westchnął - …to pożegnanie. Nie zobaczymy się przez dłuższy czas po tym, jak…
- Kurwa - przeklął Terrence. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby upewnić się, że był rozwścieczony. - Ty cholerny… gnoju… - warknął. Przy ostatnim słowie wydał się zraniony.

Nagle otworzyły się drzwi i wszyscy podskoczyli na ten hałas.
- Deser! - Martha zaśpiewała wysokim głosem.
- Cholernie kurwa słodki ten deser - de Trafford warknął, patrząc z wyrzutem na Dahla.
- Terrence! - Alice pouczyła go tonem, by się miarkował przy pokojówkach. Rozumiała, że był wzburzony. Sama była wstrząśnięta słowami Joakima, ale przecież nie mogli go zatrzymywać na siłę, to była jego decyzja. Spojrzała na Marthę z przepraszającą miną. Miała nadzieję, że kobiety szybko się uwiną i czmychną stąd, nim padną kolejne słowa z ust Dahla, lub de Trafforda.
Martha głośno przełknęła ślinę, ale nie przestawała się uśmiechać.
- Mamy pudding czekoladowy polany karmelem oraz świeży waniliowy sernik polany sosem malinowym, takim cieplutkim - chyba chciała wesołym tonem egzorcyzmować napięcie panujące w pomieszczeniu. Nieskutecznie. Postawiła dania na stole, po czym zebrała na wózeczek brudne naczynia i puste półmiski. Chyba chciała już wyjść, ale przystanęła. - Czy powinnaś coś jeszcze przynieść państwu? - zapytała ostrożnie. Nie patrzyła się ani na Joakima, ani na Terry’ego, tylko na Alice. Chyba miała nadzieję, że śpiewaczka jest jednak nieco mniej niebezpieczna od mężczyzn w tym pomieszczeniu.
Rudowłosa pokręciła głową
- Nie, to wszystko. Bardzo dziękujemy. Jeśli czegoś będzie potrzeba, to po prostu zawołamy, albo weźmiemy… Proszę, Martho… - odezwała się do niej uprzejmie, dając kobiecie do zrozumienia, że może się ewakuować bezpiecznie z jadalni. Sama tymczasem spojrzała na deser. Wyglądał fantastycznie, na pewno tak samo smakował, jednak cała atmosfera w jadalni rozwalała jej chęć spróbowania słodyczy.
Chyba nie tylko ona tak miała.
- Kompletnie straciłem apetyt - rzekł Terry po tym, kiedy Martha zniknęła za drzwiami. Mężczyźni nie mogli tego usłyszeć, jednak pokojówka wydała westchnienie ulgi, gdy tylko zniknęła im z oczu.
- Joakimie… na serio? Chcesz, żebyśmy cię błagali? Już i tak za długo byliśmy bez ciebie. Obiecuję, że nie będzie cię nikt torturował. Aż tak mnie nienawidzisz, że nie chcesz mnie na oczy widzieć? Ta nasza rozmowa teraz… ja tylko żartowałem. Jeżeli aż tak działam ci na nerwy, to ja odejdę. Ale nie ty. Proszę… Jak bardzo chcesz, żebym się upadlał, aby cię zatrzymać?
- Nie chcę, żebyś w ogóle się upadlał, Terry - Dahl westchnął cicho. - To nie jest twoja wina. Jak mówiłem… to we mnie jest problem. Czy może raczej w moich przeżyciach. Nie zamierzam zniknąć na zawsze. Tylko na trochę… Proszę… pozwól mi odejść…
Alice przenosiła spojrzenie to na Joakima to na Terrence’a
- Cóż… To nie jest tak, że ktoś go zamknie, porwie, czy rozpłynie z powierzchni planety. Co ty na to, abyśmy utrzymywali kontakt. Jeśli tego Joakim potrzebuje? No przecież go nie zwiążemy i nie zamkniemy w piwnicy… - zauważyła. Może wszyscy potrzebowali odrobiny czasu, żeby ochłonąć po Helsinkach…
De Trafford spojrzał na nią uważnie, jak gdyby zastanawiał się nad tym poważnie.
- Mógłbym to zrobić - szepnął cicho. - Na serio - przesunął wzrok na Dahla.
- Szczerze, to przyzwyczaiłem się do takiego traktowania mnie. Nie zdziwiłbym się, gdybyś naprawdę to zrobił - odpowiedział Joakim. - Naprawdę nie byłbyś jedyny.
De Trafford miał coś rzec, ale zrezygnował. Zamiast tego posmutniał. Natomiast Alice przerwała ciszę.
- W tym czasie zajmiemy się szukaniem reszty Gwiezdnego towarzystwa. Nie brzmi to aż tak groźnie jak kolejna zabawa w sprzymierzanie, czy walki z bóstwami… - kontynuowała, rzucając propozycję. Dziubnęła pudding widelczykiem.
- Tak, to dobry pomysł - odpowiedział Dahl. - Mogę wysłać od czasu do czasu wiadomość. Jednak nie będę cały czas przy telefonie. To mogę od razu obiecać.
Terry splótł palce.
- Dlaczego mam wrażenie, że chcesz nas za coś ukarać? Bardziej niż odpocząć? Od czego chcesz odpocząć? Od nas? Przecież Alice dopiero co poznałeś. A ja… jestem twoim najbliższym przyjacielem.
- A może nawet jedynym - Joakim westchnął. - Co nic nie zmienia.
Śpiewaczka spojrzała na Joakima uważnie
- Faktycznie, chyba tylko Terrence nic nie stracił w Finlandii…
- Jak już to zyskał - Dahl spojrzał na nią z półuśmiechem.
- Dlatego zamierzasz mu dosolić i zniknąć na następny rok? Ja rozumiem, że potrzebujesz pobyć sam, nie wiem… Złowić wielką rybę. Cokolwiek. Zdobyć Mount Everest… Fajnie. Kiedy planujesz zniknąć, jutro? Jak skończysz pudding? - zapytała. Nie podobało jej się, że Dahl ranił przyjaciela. Choć rozumiała, że pewnie potrzebował odpocząć i nie zabroni mu tego. Szkoda tylko, że robił to w takim nastroju.
- Nie mam jeszcze dobrze skrystalizowanych planów - odparł Dahl. - Nie spieszy mi się tak bardzo. Mogę pobyć tu jeszcze kilka dni i…
- Jak masz odejść, to może powinieneś zniknąć już dzisiaj? - Terry wtrącił się. - Może najlepiej teraz - obrócił się w stronę otwartych drzwi na ogród i wskazał je ręką. - Wyjdź, Joakimie. Przejdź przez próg, opuść nas i poczuj w tym orgazmiczne uniesienie. Nie ma powodu odwlekać nieuniknionego - de Trafford był bez wątpienia wzburzony. Jeszcze raz wskazał drzwi dłonią. - Wyjdź - powtórzył.
Tymczasem to Alice wstała
- Terrence. Nie. Proszę. Uspokójmy się. Przedyskutujemy to jutro. Dziś nikt nie będzie stąd wychodził - powiedziała poważnym tonem. Wypiła whiskey ze swojej szklanki, po czym odeszła od stołu, biorąc pudding. Usiadła przy fortepianie i postawiła talerzyk na stoliczku obok.
- Po prostu dajmy dziś spokój wszystkiemu - poprosiła teraz ich obu.

Terrence również wstał i ruszył w stronę Joakima. Kiedy już znalazł się przy nim, zastygł w bezruchu. Przez kilka sekund nie wiedział co uczynić. Patrzył z góry na Dahla, który uparcie wpatrywał się przed siebie w kieliszek z winem i ignorował bliskość przyjaciela.
Cisza jakby narastała i gęstniała, aż wreszcie de Trafford złapał Joakima za jego długie włosy i mocno pociągnął tak, żeby oczy mężczyzn się spotkały.
- Miałbyś chociaż na tyle przyzwoitości, aby na mnie spojrzeć - Anglik wycedził.
Dahl milczał przez kilka sekund, chyba nie do końca wiedząc, jak się zachować. Nieco odsunął się od stołu i szerzej rozstawił nogi. Następnie klepnął się mocno w prawe udo.
- Jeżeli poczujesz się dzięki temu lepiej, to możesz na nim usiąść - rzekł.
Na co Terry puścił jego włosy i spoliczkował go.
 
Ombrose jest offline