Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:05   #569
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty

Harper grała coś spokojnego, jednak słysząc co działo się między Joakimem i Terrencem grzmotnęła palcami w klawisze, wydając nieprzyjemny, chaotyczny dźwięk.
- Do diabła! Musicie się ranić nawzajem? Nie macie już dość? Czy to jakaś samcza potrzeba pokazania czyje jest bardziej na wierzchu? Odpuśćcie. Jeden nie musi drugiego prowokować… A drugi nie musi się unosić. Znacie się od lat, czy to ja muszę próbować was jakoś zbierać? Albo może to ja czegoś nie rozumiem i to między wami normalne? Może stąd wyjdę, żebyście mogli sobie porozmawiać? - zapytała spoglądając na nich obu. Czuła się zagubiona i lekko wyobcowana. Mieli swój świat, ona była nowym jego elementem i to takim, który wprowadził mnóstwo chaosu. Wieczór kończył się tym, że Alice za wszystko zaczęła obwiniać siebie.
- Nie - powiedzieli zgodnie, obracając głowy w jej stronę. - Zostań tam, gdzie jesteś.
Na chwilę zapadła cisza. Może rzeczywiście trochę zrobiło im się głupio z powodu tej całej sceny, którą zrobili. Terry wycofał się i oparł się o stół, spoglądając na Joakima. Ten tym razem nawiązał z nim kontakt wzrokowy.
- Nie chcę cię stracić znowu… i to jeszcze z twojej własnej woli.
Joakim westchnął.
- Ale ty nie słuchasz, co mówię - rzekł, po czym zawahał się i wstał. Przybliżył się do de Trafforda i objął go niezręcznie. - Wcale nikogo nie tracicie. Wrócę.
Następnie Dahl wycofał się, ale jeszcze nie usiadł.
- Obiecujesz? - zapytał de Trafford ciężko.
Joakim pokiwał głową.
- Obiecuję - uśmiechnął się do niego, a potem do Alice.
Alice poczuła się dziwnie. Uśmiechnęła się, po czym zaczęła się śmiać i pokręciła głową, gdy oczy jej się zaszkliły od łez
- No… No wiesz co… Używać tych samych słów… - odezwała się w końcu i przyglądała Joakimowi. Przecież powiedziała dokładnie to samo, gdy zdejmowała go z koła w Tuoneli…
Terry obrócił się w jej stronę i posłał jej pytające spojrzenie.
- Tych samych? - powtórzył.
Harper spojrzała na Terry’ego na moment
- Nie wiesz, bo byłeś wtedy w wodzie, ale gdy skonsumowaliśmy koronę, rozmawiałam z Ukkiem. Zabrał mnie do Tuoneli, bo o to go poprosiłam. Myślałam, że Joakim nie zareaguje, że jest nieobecny myślami. Ale powiedziałam, że wrócę do niego. To był moment, kiedy przesądzonym było, że umrę za parę chwil… A on zareagował - nie kontynuowała, spojrzała tylko uważnie na Dahla, ciekawa czy to pamięta.
Jednak spojrzał na nią jakby nie do końca pewnym wzrokiem.
- I co powiedziałem? - zapytał. - Ja… na szczęście… część tego wszystkiego, co się tam wydarzyło… zaciera mi się. Jednak to, co pamiętam, i tak więcej, niż wystarczy - westchnął.
Rudowłosa przyglądała mu się chwilę
- Zapytałeś mnie czy wrócę z paletą różnych emocji. A potem zadałeś inne pytania… A potem przedyskutowaliśmy kwestię tego jakie są twoje odczucia w stosunku do mnie… uciszyłam cię gestem i musiałam wrócić, żeby się pożegnać - Alice odpowiedziała, lekko wymijająco. Nie umiała jednak mówić otwarcie na temat tego co powiedział, albo tego, że w akcie desperacji pocałowała go tak jak to zrobiła… Odwróciła wzrok na bok.
- Przykro mi - Joakim mruknął. Zostawił de Trafforda, po czym ruszył w jej stronę. Uśmiechnął się niepewnie. - Ale pamiętam, że byłaś ubrana w cienie. Mam ten widok przed oczami - dodał, po czym oparł się o fortepian. Wyciągnął rękę i dotknął palcem wskazującym czubka jej nosa. Bardzo szybko, trwało to tylko chwilę. Poczuła się przez to trochę tak, jakby była małą dziewczynką.
- Dasz sobie radę beze mnie? - zapytał, uśmiechając się delikatnie.
Alice uniosła brew
- Może to lepiej, że nie pamiętasz… Ja ubrana tylko w cienie to i tak już bardzo dużo - rzuciła lekko żartobliwie, ale widać po niej było, że o czymś cały czas myślała w tle.
- Dawałam dwadzieścia sześć lat, a potem najbardziej wybuchowy tydzień mojego życia jak stawałam na głowie by cię uratować. Myślę, że parę miesięcy to już nie tak wiele. Tylko faktycznie pisz co jakiś czas i może wysyłaj zdjęcia, czy coś - rzuciła i westchnęła, jakby Joakim był marynarzem i właśnie zakomunikował jej, że opuszcza ją by wyruszyć w rejs.
- A ty w tym czasie czekaj na mnie wytrwale - Joakim zażartował. - Terry’ego jeszcze jakoś zniosę, ale nie oddawaj się nikomu więcej, dobrze? - spojrzał na nią bezczelnie.
- Hej! - de Trafford krzyknął gdzieś za ich plecami. - Ja tu nadal jestem! I ona też - dodał po chwili nieco ciszej.
Alice skrzyżowała ręce
- O ile nie masz więcej nieprzyjaciół, których zgwałciłeś i wykastrowałeś, których los rzuci mi pod nogi to nie musisz się martwić - powiedziała równie bezczelnie co on, przechylając głowę na bok.
- Chyba między nogi - Joakim ją poprawił.
Harper przewróciła oczami
- Między nogi, za plecy, w biust, usta… Gdziekolwiek. Nieważne - machnęła ręką w powietrzu.
Przy każdej wymienianej przez Alice pozycji, Joakim liczył na palcach. Następnie na nie spojrzał.
- Raz, dwa, trzy, cztery… a ten piąty raz to jak wyglądał? - lekko przymrużył oczy, śmiejąc się.
Śpiewaczka uniosła kąciki ust
- Niech ci Terrence opowie. Jaki był pomysłowy… - rzuciła i zerknęła na de Trafforda wyzywająco.
- Mężczyzna ma swoje potrzeby - ten tylko powiedział.
Joakim westchnął i przewrócił oczami.
- Nie, żeby mi to było aż tak obce. Ale wiesz co… - spojrzał na Alice i westchnął. - Nie daje gwarancji, że nikogo w tym czasie nie poddam torturom i nie zgwałcę. Jednak ciężko jest pozbyć się starych nawyków.
Śpiewaczka mruknęła
- Tak, potrzeby… Cztery metry nad ziemią… Czy wtedy jak to ja… - skwitowała, mamrocząc koniec tak cicho, by nikt nie usłyszał, wypowiedź Terrence’a. Kiedy Joakim zaczął nowy temat, westchnęła
- Cóż. Myślę, że następnym razem będę mniej naiwna niż w Petersburgu. Wtedy jeszcze myślałam, że jak ktoś wydaje się uprzejmy, to nic mi nie zrobi, nawet jeśli ma przykrą historię z kimś na kim mi zależy… Teraz poćwiczę strzelanie i może zostanę godnym tymczasowym szefem Kościoła… ciekawe ile jeszcze powinnam nabroić, żeby trafić do podręczników IBPI… - pokręciła głową.
- O, w tym mogę ci szybko pomóc i doradzić - Dahl strzelił palcami. - Porwij, zgwałć i wykastruj któregoś Egzekutora. Ja bym tak zrobił. Choć w twoim przypadku… może pomiń gwałt i przejdź od razu do kastracji. Tak żeby nie było dla nich aż tak przyjemnie.
- Oj, bez przesady z tą przemocą - de Trafford wtrącił się. - Lepiej, jeżeli będziecie pełnić rolę dobrego i złego gliniarza.
- Czyli ja będę gwałcił i kastrował, a ty uśmiechała się i koiła słowem - Joakim zagryzł wargę, zanstanawiając się. - Mogę się na to zgodzić.
Harper uniosła brew
- No… Nie wiesz, ale doprowadziłam do współpracy Konsumentów i IBPI celem pokonania Valkoinen… Nawet mieliśmy oficjalna konferencję… - rzuciła z uśmiechem
- To może niech rzeczywiście zostanie, że ty jesteś karzącą ręką, a ja ładną ikoną… Co… - parsknęła rozbawiona. Na chwilę zapomniała o bolesnych uczuciach i było słychać w jej śmiechu tę melodyjną, pogodniejszą nutę.
- A ja? - wtrącił się de Trafford. - Czy ja będę miał jakieś zadanie?
Joakim spojrzał na niego ukradkiem.
- Możesz spełniać zachcianki ważnych osób w kościele… oraz ich potrzeby… Co już i tak robisz…
De Trafford zwiesił wzrok.
- Tyle dzielnych, trudnych lat na służbie. I po tym wszystkim zostałem jedynie niewolnikiem dla przyjemności - dodał smutno.
Alice spojrzała na niego
- No przecież nie dam rady zapanować nad wszystkim sama. Nie mam tyle charyzmy co on - tyknęła palcem w ramię Joakima
- Czy tyle prezencji i wiedzy co ty - skinęła głową w jego stronę i znów oparła dłonie na klawiszach, łechcząc ego de Trafforda by nie czuł się uprzedmiotowiony.
- Jakieś specjalne zamówienia? - zapytała zaczynając powoli naciskać klawisze
- Tylko niezbyt skomplikowane, jeszcze nie radzę sobie do końca na osiem… - dodała.
- A na dwóch? - zapytał Joakim. - Myślisz, że dałabyś radę?
- Dahl! - Terry krzyknął. - Na litość boską… wracaj do stołu. Malinowy sos już wystygł na serniku.
- Czy to jakaś metafora? - mężczyzna spojrzał na niego.
Rudowłosa zerknęła na Joakima
- Na dwóch… Hm… Zobaczymy - powiedziała zagadkowo pod nosem, po czym zaczęła grać ‘Wicked game’ Chrisa Isaaka. Nuciła pod nosem.
- Malinowy sos na serniku… - powtórzył de Trafford.
- Idę! - Joakim westchnął ciężko. - Ale ty graj.
Alice ujrzała kątem oka, jak Dahl odwrócił się, odsunął jedno z krzeseł i usiadł na nim po turecku, biorąc porcję ciastka.
- No - de Trafford skinął głową. - Dobrze.
- ...What a wicked game you played to make me feel this way
What a wicked thing to do to let me dream of you
What a wicked thing to say you never felt this way...

Alice zaczęła cicho śpiewać. Gdy burza w jadalni została opanowana, a wszyscy i tak byli dość wstawieni, postanowiła sobie trochę pośpiewać. Grała dalej. Potem przerzuciła się na ‘Zombie’ od The Cranberries i również całkiem ładniej jej szło, choć przez brak dwóch palców nadal rwała niektóre nuty.
- Alice - szepnął de Trafford. - On chyba zasnął.
Rzeczywiście, kiedy Alice odwróciła wzrok, ujrzała odchylonego do tyłu Joakima. Teraz nie wyglądał już na dwudziestolatka. Oddychał spokojnie i powoli, jak gdyby nie śniły mu się żadne koszmary.
- To dobry znak, że nie boi się przy tobie zasnąć ponownie - dodał Terry. Następnie obciął się. - Nie miałem na myśli tego… no wiesz, w negatywnym sensie.
Harper zaczęła grać coś spokojnego
- Tak… Myślałam, że to nie nastąpi. Hm… Damy mu tu tak spać, czy zabierzemy go może do jakiejś sypialni? Na łóżku byłoby mu wygodniej niż na krześle… - zauważyła, kompletnie bez podtekstów.
- Tak. I rozbierzemy go, bo to głupio tak spać w ubraniach - de Trafford skinął głową. - Ale chyba musimy go obudzić najpierw… Przecież nie przetransportujemy go jak ratownicy medyczni poszkodowanego na miejscu zdarzenia. Chociaż to… - spojrzał na roztrzaskany talerz - ...bez wątpienia jest miejsce zdarzenia.
Alice uniosła brew
- Terrence, pamiętasz, że masz moc telekinezy, no nie? - przypomniała mu leciutko się śmiejąc
- Przecież możesz go po prostu przetransportować, a potem wrócisz i pogram ci dalej. Skończymy tę whiskey… - zaproponowała.
- Chyba, że jesteś tak pijany, że to niebezpieczne, to lepiej go obudźmy i zaprowadźmy… - dodała jeszcze.
- Przypadkiem mogę mu zmiażdżyć organy. Ale nie, żeby na to nie zasługiwał, co nie? - Terry uśmiechnął się po czym wstał i skoncentrował. Krzesło z Joakimem podniosło się. I zaczęło szybować w stronę drzwi.
- Ale może lepiej ty je otwórz. Żarty na bok… wolę koncentrować się jedynie na nim - mruknął.
Rudowłosa skrzywiła się
- To skup się, by nie zmiażdżyć mu nic… - poprosiła i wstała. Ruszyła do drzwi
- Do którego? Ja zajęłam ten z łazienką na piętrze… - rzuciła ruszając korytarzem.
- Położymy go może w jednym z pokoi Jennifer. Który będzie lepszy? Ten pierwszy, oficjalny, czy drugi i prawdziwy?
Zaczęli iść korytarzem. Pierwszy drzemiący Joakim. Alice w pierwszej chwili obawiała się, że zsunie się i spadnie na podłogę, ale najwyraźniej Terry poruszał nie tylko krzesłem, ale również samym ciałem mężczyzny.
- A czym różni się jeden od drugiego? Może w tym prawdziwym? Widziałam już ten normalny… - zaproponowała śpiewaczka. Miała cały czas na oku, czy Joakim faktycznie nie spadnie. Sama jednak słabo trzymała się na nogach po alkoholu.
- Dobrze, chodźmy tam - rzekł. Przeszli przez pasaż i znaleźli się w starej części budynku. Następnie zaczęli iść po schodach na górę. - Mam nadzieję, że nikt nas nie zobaczy. Nikt z domowników nie wie o moich szczególnych zdolnościach - mruknął. - Do tej pory sądzą, że mała Jenny biegała po korytarzach z dynamitem.
Harper zapowietrzyła się powietrzem i zaczęła parskać, zasłaniając usta dłonią. Zajęło jej chwilę nim się pozbierała, bo wyobrażała sobie małą Jenny z dynamitem… Szli korytarzami. Alice nasłuchiwała, czy ktoś nie idzie.
Zdawało się, że nie. Kiedy tylko znaleźli się na wyższym piętrze, Terry stracił na moment równowagę i otarł się o ścianę. Ale w porę odzyskał kontrolę nad krzesłem z Joakimem. Mężczyzna jedynie cicho jęknął przez sen.
- Um… wszystko już dobrze - mężczyzna uśmiechnął się niepewnie.
Śpiewaczka przysunęła się do de Trafforda, by go podeprzeć, gdyby znowu zachwiała mu się równowaga
- Pomogę ci. Chodźmy… Spokojnie - uśmiechnęła się lekko i ruszyła dalej, teraz obok Terrence’a.
Szli dalej ciemnym korytarzem, który oświetlał jedynie blask księżyca padający z okien znajdujących się po drugiej stronie korytarza.
- Myślę, że to te drzwi… nie, jeszcze nie. Dalej… o tak, to tu - mruknął de Trafford, po czym postawił Joakima na podłodze i otworzył je. Alice weszła do środka pierwsza.

Zobaczyła pokój utrzymany w odcieniach fioletu, czerni i różu. Na ścianach tkwiło najróżniejszego rodzaju graffiti, układające się głównie w niecenzuralne napisy i mało estetyczne obrazki. Panował tu dziwny zapach. Niby nie był nieprzyjemny… jednak nie kojarzył się z niczym odpowiednim dla młodej damy de Trafford. Duże, podwójne łózko wyglądało przynajmniej na czyste. Alice stanęła obok niego i spojrzała ślady po ogniu na drewnianej podłodze. Bez wątpienia wszyscy poprzedni ojcowie rodu Terry’ego przewracaliby się w grobie, gdyby ujrzeli to pomieszczenie w rodzinnej posiadłości.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline