Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:10   #571
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty - część trzecia

Rudowłosa poczuła, jak przeszywają ją dreszcze. Pocałunek smakował alkoholem i słodkim deserem, który oboje jedli. Przechyliła głowę, odsłaniając przed nim szyję
- Hmm, czemu? - zapytała drżącym szeptem, bo i ją maksymalnie rozbawił niepewny, komiczny ton Marthy, pytającej ewentualnych złodziei, czy są złodziejami. Teraz zadrżała, ale ze śmiechu, wstrzymując oddech i próbując wytrzymać to napięcie.
De Trafford położył lewą rękę na jej piersi i zaczął ją delikatnie masować. Następnie przybliżył twarz z powrotem do jej ucha. Jego wargi lekko drżały, muskając jego płatek.
- Bo widzisz… podnieciłem się, dotykając go - rzekł. Następnie podniósł prawą rękę i wsunął kciuk pomiędzy wargi Harper. Jeszcze chwilę temu przesuwał nim po żołędzi Joakima. - I jak upadłem, to trochę ostudziło mnie. Jednak teraz… znowu to czuję… - szepnął.
Alice drżała dalej, tylko teraz już nie z rozbawienia. Ona bowiem widziała w ciemności. Spojrzała na szyję Terrence’a i stanęła na palcach, by móc mu coś powiedzieć. Nie dane jej jednak było, bo kciuk mężczyzny wszystko zniweczył. Świadomość, że chwilę temu dotykał nim Joakima była bardzo… Dziwnie podniecająca. Złapała go zębami, po czym puściła i objęła ustami, liżąc językiem. Zapanowała kompletna cisza, w której śpiewaczka nasłuchiwała, kiedy wreszcie pokojówka odejdzie. I chyba odeszła, bo Alice już jej nie słyszała. Terry natomiast głośniej westchnął, kiedy zaczęła sprawiać przyjemność jego kciukowi. Następnie zaśmiał się i wtulił w jej ucho.
- Widzę, że naprawdę lubisz jego smak - rzekł, po czym odsunął rękę i sam przesunął po niej językiem. Kiedy już była mokra, ruszyła w dół, szukając rozcięcia na udzie. Zagłębiła się pod nie i ruszyła pomiędzy uda kobiety… które nie były chronione przez żadną tkaninę. Mężczyzna zaczął nacierać drugim i trzecim palcem w sam jej środek.
- Minęło już trochę czasu, czyż nie? - zapytał.
Harper aż wstrzymała oddech, gdy jego palce zaczęły ocierać się i w końcu zagłębiły w jej gorącym wnętrzu
- Mmm… Myślałam, że skomentujesz fakt, że przyszłam na kolację z wami w samej sukni i butach - rzuciła trochę zadziornie, ale nadal szeptem. Przesunęła jedną dłoń na jego ramię, a drugą oparła na jego biodrze.
- Czy tym razem zrobimy to przyzwoicie na jakimś łóżku? - zapytała niewinnie.
Mężczyzna zaśmiał się.
- A co jeśli jedynie się nad tobą znęcam? - wyszeptał do jej ucha. - I zostawię niezaspokojoną, jak przed chwilą Joaki…
Zamilkł w pół słowa, kiedy znowu przerwał mu dźwięk. To była znowu Martha.
- Przysięgam, że coś słyszę - nadciągała teraz z przeciwnego kierunku. Alice jednak nie widziała jej, gdyż byli przykryci zasłoną. - Naprawdę… na litość boską - teraz jej głos rozbrzmiał tuż obok nich.
Tymczasem Terry zaczął obniżać się. Zanurkował pod jej szmaragdową suknię i rękami szerzej rozstawił nogi śpiewaczki. Następnie przesunął językiem po lewej wardze - od dołu aż do góry. Następnie zrobił to samo z drugim płatkiem. Na sam koniec wpił się językiem w jej wnętrze tak szybko i gwałtownie, że Alice walnęła głową o ścianę i zobaczyła gwiazdy. Może z bólu, a może z przyjemności. Zapewne z obu tych powodów.
Przez kilka sekund za zasłoną rozegrała się niema walka, gdy śpiewaczka próbowała go powstrzymać. Wiedziała co zamierzał zrobić i gdy to zrobił, myślała że oszaleje. Czuła się jak postać z gry komputerowej, w której trzeba było skradać się po korytarzu, przed nieświadomą twojej obecności pokojówką… Tylko, że oni robili coś bardziej nie na miejscu, niż samo skradanie się...

Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Alice zobaczyła przez zasłonę, że nieco dalej na korytarzu zapaliło się światło.
- Pani Esmeralda? - zapytała Martha. - Obudziła się pani? Och, moje biedactwo…
Tymczasem Terry nie przestawał sprawiać jej rozkoszy ustami. Wsuwał się w nią, wychodził, okręcał… następnie zaczął bardzo szybko przesuwać koniuszkiem języka po jej łechtaczce z prawa w lewo… a potem z góry do dołu… i potem okrężnymi ruchami.
Alice zasłoniła obiema dłońmi usta, a jej nogi zadrżały, kiedy przyjemność przeszła falą po jej ciele. Jeśli Terrence będzie robił jej to dłużej, Harper nie zdoła powstrzymać dźwięków, które chciały wydostać się z jej ust. Walczyła sama ze sobą, by zachować całkowite milczenie, jednocześnie jej ciało było rozgrzane i zdecydowanie chętne na pieszczoty, których dostarczał jej pan domu. Aż kręciło jej się w głowie. Modliła się w duchu, by Martha poszła stąd w jasną cholerę jak najdalej nie dowiadując się o tym, co właśnie miało miejsce za zasłoną. Jednocześnie dreszcz emocji, jaki wzbudzała w niej wizja, że mogliby zostać przyłapani, dodatkowo nakręcała jej podniecenie.

Tymczasem w sypialni de Traffordów akcja dopiero rozkręcała się.
- Dobry Jezu, prosze się uspokoić - mówiła Martha. - Gdzieś tu są leki, prawda… och, za chwilę podamy - rozległ się szelest otwieranej szuflady. A następnie stukot przekładania tekturowych pudełeczek.
Terrence tymczasem wysunął się i ruszył w górę. Pocałował jej usta. Następnie położył dłonie na głębokim dekolcie. Mocniej zacisnął na nim pięści, po czym szarpnął zdecydowanym ruchem. Wnet cienki tiul przedarł się. De Trafford na tym nie zaprzestał. Darł dalej, aż do końca. W końcu suknia zaczęła utrzymywać się tylko na ramiączkach. Ale bez wątpienia niczego już nie zakrywała.
Alice miała niemal pewność, że pokojówka usłyszy dźwięk rwanego tiulu. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, najwyraźniej była zbyt skoncentrowana na Esmeraldzie. W umyśle Harper było pełno dziwnych myśli. Co ona właśnie robiła? co właśnie robił Terrence? Przecież parę kroków dalej był pokój, w którym leżała jego żona… A ona stała tutaj niemal zupełnie naga, w rozdartej sukni przybranej córki de Trafforda i drżała w oczekiwaniu na to, co zamierzał z nią zrobić?

- Pani Esmeraldo, wszystko w porządku. Tutaj jest tabletka - mówiła Martha. - Ma pani wodę przy łóżku? Oczywiście, że tak. To popije pani.
Następnie pokojówka zaczęła podawać lekarstwa i zajmować się panią domu. W tym czasie pan domu zajmował się Alice. Mocno chwycił oba jej sutki. Posiadał duże dłonie, dlatego mógł chwycić w nie prawie całe jej piersi. I ugniatać.
- Czy chciałaby pani, żebym przeczytała teraz pani do snu jakąś książkę? - zapytała Martha. - Na pewno chciałaby pani.
Terrence spojrzał na Alice wzrokiem przymglonym alkoholem, po czym pocałował ją z pasją.
Rudowłosa rozchyliła usta szeroko, kiedy Terry tak zdecydowanie drażnił jej biust. Zaraz jednak mężczyzna zajął je swoimi ustami i śpiewaczka wydała cichutkie, zduszone, pełne próśb jęknięcie w jego usta, gdy się całowali. O co prosiła? O wszystko. O to, by nie przestawał, by stąd uciekli, by przestał i jednocześnie o milion innych rzeczy. A może też jednocześnie o nic i było to tylko westchnienie pożądania, ciche jak piśnięcie myszy.
- Wezmę cię - Terry szepnął do jej ucha. - Wezmę cię bardzo mocno… ale nie tutaj.
Przesunął prawą dłonią po przestrzeni między jej piersiami w dół na brzuch, a potem jeszcze niżej. Jego palce prawie muskały to miejsce, co tylko ją rozdrażniało.
- Albo na łóżku obok Joakima. Jestem przekonany, że się nie obudzi… a jak już… to tylko lepiej - mężczyzna pocałował jej szyję. - Albo na dole na fortepianie. Zniszczymy go. Wybieraj - zaśmiał się w jej szyję.

Tymczasem Martha zaczęła czytać.
- Poczytamy Mistrza i Małgorzatę - mówiła Martha. - Skończyłyśmy na rozdziale jedenastym, więc czas na dwunasty - powiedziała logicznie. - Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano - przeczytała tytuł tej części książki. - Niewysoki człowiek o malinowym nosie przypominającym kształtem gruszkę, w dziurawym żółtym meloniku, w kraciastych spodniach i w lakierkach z cholewką wjechał na scenę Varietes na najzwyklejszym dwukołowym rowerze….

- Nie tylko on wjechał - mruknął Terry, nacierając palcami wgłąb Alice.
Śpiewaczka niemal wydała z siebie jęk przyjemności, ale w ostatniej chwili udało jej się go zdusić. Terrence jednak wyraźnie mógł usłyszeć jak kobieta walczyła, by nie robić hałasu
- Co mam… wybrać… sypialnię twojej przybranej córki, koło nieprzytomnego Joakima, czy miejsce publiczne i zniszczenie wspaniałego instrumentu… - wyszeptała lekko łamiącym się tonem. Już miała coś dodac, gdy Terry jej przerwał.
- Tak, właśnie tak - powiedział prosto do jej ucha. - Chcę rżnąć cię tuż przy nim. Patrzeć na niego i mówić, że to szósty raz - dodał, wchodząc jeszcze głębiej palcami. Chwilę został w środku, po czym wyszedł i teraz tylko pocierał z góry na dół jej krocze. Było tak wilgotne, że nie stanowiło to żadnego problemu. Miał więcej niż minimum niezbędnego poślizgu. - Z drugiej strony… tamta jadalnia… Mogłabyś położyć się na tym instrumencie, a ja zagrałbym na tobie. A potem wyszlibyśmy przez drzwi do ogrodu i kochali na trawie wśród świerszczy, pod gołym niebem - mruknął.

A Martha kontynuowała.
- Przy dźwiękach fokstrota zatoczył krąg, a potem wydał zwycięski okrzyk, co spowodowało, że rower stanął dęba - czytała. - Człowieczek przejechał kawałek tylko na tylnym kole, potem stanął na głowie, w biegu odkręcił przednie koło i odturlał je za kulisy, po czym kontynuował podróż na jednym kole, obracając pedały rękami.

- Pedały - Terrence powtórzył, z trudem powstrzymując śmiech. - Ja też obracam… - pocałował jej szyję. - Ale nie żadnych pedałów.
Harper miała poważnie ciężki wybór…
- Jadalnia innym razem… - powiedziała tylko cicho, niczym westchniecie. Do tej sypialni było zdecydowanie bliżej, a ona raczej nie zdoła przejść zbyt wielu kroków w stanie rozniecenia w jakim w tej chwili Terrence ją utrzymywał. Złapała dłońmi za brzeg jego elegancko wysuniętej w spodnie koszuli i niemal bestialsko ja z nich wyszarpnęła. Może i nie miała siły, by ją rozerwać, ale chociaż pokazała mu jak bardzo i ona go chce, zręcznie rozpinając guziki i przesuwając palcami po jego obojczyku.
Wnet de Trafford również był półnagi. Nie posiadał imponującej muskulatury, rodem z filmów o plażowych patrolach. A mimo to… wydał jej się tak dziwnie pierwotnie pociągający.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline