Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-12-2018, 16:10   #571
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty - część trzecia

Rudowłosa poczuła, jak przeszywają ją dreszcze. Pocałunek smakował alkoholem i słodkim deserem, który oboje jedli. Przechyliła głowę, odsłaniając przed nim szyję
- Hmm, czemu? - zapytała drżącym szeptem, bo i ją maksymalnie rozbawił niepewny, komiczny ton Marthy, pytającej ewentualnych złodziei, czy są złodziejami. Teraz zadrżała, ale ze śmiechu, wstrzymując oddech i próbując wytrzymać to napięcie.
De Trafford położył lewą rękę na jej piersi i zaczął ją delikatnie masować. Następnie przybliżył twarz z powrotem do jej ucha. Jego wargi lekko drżały, muskając jego płatek.
- Bo widzisz… podnieciłem się, dotykając go - rzekł. Następnie podniósł prawą rękę i wsunął kciuk pomiędzy wargi Harper. Jeszcze chwilę temu przesuwał nim po żołędzi Joakima. - I jak upadłem, to trochę ostudziło mnie. Jednak teraz… znowu to czuję… - szepnął.
Alice drżała dalej, tylko teraz już nie z rozbawienia. Ona bowiem widziała w ciemności. Spojrzała na szyję Terrence’a i stanęła na palcach, by móc mu coś powiedzieć. Nie dane jej jednak było, bo kciuk mężczyzny wszystko zniweczył. Świadomość, że chwilę temu dotykał nim Joakima była bardzo… Dziwnie podniecająca. Złapała go zębami, po czym puściła i objęła ustami, liżąc językiem. Zapanowała kompletna cisza, w której śpiewaczka nasłuchiwała, kiedy wreszcie pokojówka odejdzie. I chyba odeszła, bo Alice już jej nie słyszała. Terry natomiast głośniej westchnął, kiedy zaczęła sprawiać przyjemność jego kciukowi. Następnie zaśmiał się i wtulił w jej ucho.
- Widzę, że naprawdę lubisz jego smak - rzekł, po czym odsunął rękę i sam przesunął po niej językiem. Kiedy już była mokra, ruszyła w dół, szukając rozcięcia na udzie. Zagłębiła się pod nie i ruszyła pomiędzy uda kobiety… które nie były chronione przez żadną tkaninę. Mężczyzna zaczął nacierać drugim i trzecim palcem w sam jej środek.
- Minęło już trochę czasu, czyż nie? - zapytał.
Harper aż wstrzymała oddech, gdy jego palce zaczęły ocierać się i w końcu zagłębiły w jej gorącym wnętrzu
- Mmm… Myślałam, że skomentujesz fakt, że przyszłam na kolację z wami w samej sukni i butach - rzuciła trochę zadziornie, ale nadal szeptem. Przesunęła jedną dłoń na jego ramię, a drugą oparła na jego biodrze.
- Czy tym razem zrobimy to przyzwoicie na jakimś łóżku? - zapytała niewinnie.
Mężczyzna zaśmiał się.
- A co jeśli jedynie się nad tobą znęcam? - wyszeptał do jej ucha. - I zostawię niezaspokojoną, jak przed chwilą Joaki…
Zamilkł w pół słowa, kiedy znowu przerwał mu dźwięk. To była znowu Martha.
- Przysięgam, że coś słyszę - nadciągała teraz z przeciwnego kierunku. Alice jednak nie widziała jej, gdyż byli przykryci zasłoną. - Naprawdę… na litość boską - teraz jej głos rozbrzmiał tuż obok nich.
Tymczasem Terry zaczął obniżać się. Zanurkował pod jej szmaragdową suknię i rękami szerzej rozstawił nogi śpiewaczki. Następnie przesunął językiem po lewej wardze - od dołu aż do góry. Następnie zrobił to samo z drugim płatkiem. Na sam koniec wpił się językiem w jej wnętrze tak szybko i gwałtownie, że Alice walnęła głową o ścianę i zobaczyła gwiazdy. Może z bólu, a może z przyjemności. Zapewne z obu tych powodów.
Przez kilka sekund za zasłoną rozegrała się niema walka, gdy śpiewaczka próbowała go powstrzymać. Wiedziała co zamierzał zrobić i gdy to zrobił, myślała że oszaleje. Czuła się jak postać z gry komputerowej, w której trzeba było skradać się po korytarzu, przed nieświadomą twojej obecności pokojówką… Tylko, że oni robili coś bardziej nie na miejscu, niż samo skradanie się...

Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Alice zobaczyła przez zasłonę, że nieco dalej na korytarzu zapaliło się światło.
- Pani Esmeralda? - zapytała Martha. - Obudziła się pani? Och, moje biedactwo…
Tymczasem Terry nie przestawał sprawiać jej rozkoszy ustami. Wsuwał się w nią, wychodził, okręcał… następnie zaczął bardzo szybko przesuwać koniuszkiem języka po jej łechtaczce z prawa w lewo… a potem z góry do dołu… i potem okrężnymi ruchami.
Alice zasłoniła obiema dłońmi usta, a jej nogi zadrżały, kiedy przyjemność przeszła falą po jej ciele. Jeśli Terrence będzie robił jej to dłużej, Harper nie zdoła powstrzymać dźwięków, które chciały wydostać się z jej ust. Walczyła sama ze sobą, by zachować całkowite milczenie, jednocześnie jej ciało było rozgrzane i zdecydowanie chętne na pieszczoty, których dostarczał jej pan domu. Aż kręciło jej się w głowie. Modliła się w duchu, by Martha poszła stąd w jasną cholerę jak najdalej nie dowiadując się o tym, co właśnie miało miejsce za zasłoną. Jednocześnie dreszcz emocji, jaki wzbudzała w niej wizja, że mogliby zostać przyłapani, dodatkowo nakręcała jej podniecenie.

Tymczasem w sypialni de Traffordów akcja dopiero rozkręcała się.
- Dobry Jezu, prosze się uspokoić - mówiła Martha. - Gdzieś tu są leki, prawda… och, za chwilę podamy - rozległ się szelest otwieranej szuflady. A następnie stukot przekładania tekturowych pudełeczek.
Terrence tymczasem wysunął się i ruszył w górę. Pocałował jej usta. Następnie położył dłonie na głębokim dekolcie. Mocniej zacisnął na nim pięści, po czym szarpnął zdecydowanym ruchem. Wnet cienki tiul przedarł się. De Trafford na tym nie zaprzestał. Darł dalej, aż do końca. W końcu suknia zaczęła utrzymywać się tylko na ramiączkach. Ale bez wątpienia niczego już nie zakrywała.
Alice miała niemal pewność, że pokojówka usłyszy dźwięk rwanego tiulu. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, najwyraźniej była zbyt skoncentrowana na Esmeraldzie. W umyśle Harper było pełno dziwnych myśli. Co ona właśnie robiła? co właśnie robił Terrence? Przecież parę kroków dalej był pokój, w którym leżała jego żona… A ona stała tutaj niemal zupełnie naga, w rozdartej sukni przybranej córki de Trafforda i drżała w oczekiwaniu na to, co zamierzał z nią zrobić?

- Pani Esmeraldo, wszystko w porządku. Tutaj jest tabletka - mówiła Martha. - Ma pani wodę przy łóżku? Oczywiście, że tak. To popije pani.
Następnie pokojówka zaczęła podawać lekarstwa i zajmować się panią domu. W tym czasie pan domu zajmował się Alice. Mocno chwycił oba jej sutki. Posiadał duże dłonie, dlatego mógł chwycić w nie prawie całe jej piersi. I ugniatać.
- Czy chciałaby pani, żebym przeczytała teraz pani do snu jakąś książkę? - zapytała Martha. - Na pewno chciałaby pani.
Terrence spojrzał na Alice wzrokiem przymglonym alkoholem, po czym pocałował ją z pasją.
Rudowłosa rozchyliła usta szeroko, kiedy Terry tak zdecydowanie drażnił jej biust. Zaraz jednak mężczyzna zajął je swoimi ustami i śpiewaczka wydała cichutkie, zduszone, pełne próśb jęknięcie w jego usta, gdy się całowali. O co prosiła? O wszystko. O to, by nie przestawał, by stąd uciekli, by przestał i jednocześnie o milion innych rzeczy. A może też jednocześnie o nic i było to tylko westchnienie pożądania, ciche jak piśnięcie myszy.
- Wezmę cię - Terry szepnął do jej ucha. - Wezmę cię bardzo mocno… ale nie tutaj.
Przesunął prawą dłonią po przestrzeni między jej piersiami w dół na brzuch, a potem jeszcze niżej. Jego palce prawie muskały to miejsce, co tylko ją rozdrażniało.
- Albo na łóżku obok Joakima. Jestem przekonany, że się nie obudzi… a jak już… to tylko lepiej - mężczyzna pocałował jej szyję. - Albo na dole na fortepianie. Zniszczymy go. Wybieraj - zaśmiał się w jej szyję.

Tymczasem Martha zaczęła czytać.
- Poczytamy Mistrza i Małgorzatę - mówiła Martha. - Skończyłyśmy na rozdziale jedenastym, więc czas na dwunasty - powiedziała logicznie. - Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano - przeczytała tytuł tej części książki. - Niewysoki człowiek o malinowym nosie przypominającym kształtem gruszkę, w dziurawym żółtym meloniku, w kraciastych spodniach i w lakierkach z cholewką wjechał na scenę Varietes na najzwyklejszym dwukołowym rowerze….

- Nie tylko on wjechał - mruknął Terry, nacierając palcami wgłąb Alice.
Śpiewaczka niemal wydała z siebie jęk przyjemności, ale w ostatniej chwili udało jej się go zdusić. Terrence jednak wyraźnie mógł usłyszeć jak kobieta walczyła, by nie robić hałasu
- Co mam… wybrać… sypialnię twojej przybranej córki, koło nieprzytomnego Joakima, czy miejsce publiczne i zniszczenie wspaniałego instrumentu… - wyszeptała lekko łamiącym się tonem. Już miała coś dodac, gdy Terry jej przerwał.
- Tak, właśnie tak - powiedział prosto do jej ucha. - Chcę rżnąć cię tuż przy nim. Patrzeć na niego i mówić, że to szósty raz - dodał, wchodząc jeszcze głębiej palcami. Chwilę został w środku, po czym wyszedł i teraz tylko pocierał z góry na dół jej krocze. Było tak wilgotne, że nie stanowiło to żadnego problemu. Miał więcej niż minimum niezbędnego poślizgu. - Z drugiej strony… tamta jadalnia… Mogłabyś położyć się na tym instrumencie, a ja zagrałbym na tobie. A potem wyszlibyśmy przez drzwi do ogrodu i kochali na trawie wśród świerszczy, pod gołym niebem - mruknął.

A Martha kontynuowała.
- Przy dźwiękach fokstrota zatoczył krąg, a potem wydał zwycięski okrzyk, co spowodowało, że rower stanął dęba - czytała. - Człowieczek przejechał kawałek tylko na tylnym kole, potem stanął na głowie, w biegu odkręcił przednie koło i odturlał je za kulisy, po czym kontynuował podróż na jednym kole, obracając pedały rękami.

- Pedały - Terrence powtórzył, z trudem powstrzymując śmiech. - Ja też obracam… - pocałował jej szyję. - Ale nie żadnych pedałów.
Harper miała poważnie ciężki wybór…
- Jadalnia innym razem… - powiedziała tylko cicho, niczym westchniecie. Do tej sypialni było zdecydowanie bliżej, a ona raczej nie zdoła przejść zbyt wielu kroków w stanie rozniecenia w jakim w tej chwili Terrence ją utrzymywał. Złapała dłońmi za brzeg jego elegancko wysuniętej w spodnie koszuli i niemal bestialsko ja z nich wyszarpnęła. Może i nie miała siły, by ją rozerwać, ale chociaż pokazała mu jak bardzo i ona go chce, zręcznie rozpinając guziki i przesuwając palcami po jego obojczyku.
Wnet de Trafford również był półnagi. Nie posiadał imponującej muskulatury, rodem z filmów o plażowych patrolach. A mimo to… wydał jej się tak dziwnie pierwotnie pociągający.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:11   #572
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część czwarta

Przesunęła dłonią po włosach porastających jego klatkę piersiową, a potem brzuch… to, co było niżej, blokował zaciśnięty pasek spodni.
- A więc Joakim - mruknął Terry. - Dobry wybór. Wiesz, co Alice? - zapytał, zdzierając z niej resztki sukni. Teraz była już kompletnie naga. Jedyne, co ją przykrywało, to ciało de Trafforda.
Uniosła głowę w górę, czego Terry nie widział, ale mógł poczuć, gdyż stali tak blisko siebie
- Mm? - zapytała cicho. Wizja uprawiania z nim ostrego seksu tuż przy kompletnie nieprzytomnym Dahlu szumiała jej w głowie.
- Jesteśmy chorzy - wyszepnął jej do ucha.

Tymczasem siły Marthy nie słabły.
- Na wysokim metalowym maszcie, u szczytu którego było siodełko, wjechała na jednym kole pulchna blondyna w trykocie, w krótkiej, usianej srebrnymi gwiazdami spódniczce, i zaczęła jeździć w koło…

Terry zaśmiał się.
- Maszt też posiadamy. Pulchną blondynę również… ale ona jest przy mojej żonie. Natomiast ty… ty jesteś przy mnie - pocałował ją jeszcze raz. - Chodźmy tam. Inaczej zwariuję. Muszę być w tobie. Teraz - westchnął. - Już.
Alice aż syknęła przez zęby, czując jak mocno podniecająco działały na nią słowa de Trafforda. Zgarnęła to, co zostało z jej sukienki i jego koszulę, po czym niczym złodziej, wysunęła się zza zasłony, rozglądając. Ruszyła przodem do pokoju, z którego dosłownie parę chwil temu wyszli. Tak. Byli chorzy. Ale bardziej niż chorzy, byli pijani i rozochoceni.
Alice szła przez korytarz pierwsza, odziana jedynie w światło księżyca. Przeszła obok pokoju o niedomkniętych drzwiach, z którego dobiegało światło. Przystanęła tylko na krótką chwilę. Ujrzała Esmeraldę leżącą bezwładnie oraz siedzącą obok niej Marthę trzymającą książkę.
- Chodź - Terry pocałował ją w policzek. - Nie patrz na nie.
Kiedy Alice ruszyła w dalszą wędrówkę, czuła na swoich plecach i pośladkach gorące spojrzenie pana domu.

Weszła pierwsza do pokoju i rzuciła resztki ubrań na podłogę, spoglądając na Joakima, czy od tamtego czasu się poruszył. Faktycznie starała się nie myśleć o Esmeraldzie, ani o fakcie, że za moment Terrence ją rozniesie. No właśnie… W tym momencie obróciła się, by spojrzeć w stronę drzwi, przez które mężczyzna powinien już wejść i zapewne zamknąć je za sobą na wszelkie zamki jakie były dostępne. Zamiast tego jedynie je zamknął.

Joakim spał w dalszym ciągu spokojnie. Lekko zmierzwił pościel, którą przykryła go Alice, ale ta w dalszym ciągu przykrywała jego ciało. Terry podszedł do niej i objął od tyłu, splatając ręce na jej brzuchu. Czuła na swoich plecach jego klatkę piersiową, brzuch i owłosienie.
- Jak to się ciekawie potoczyło - mruknął. - Że trafiłaś w towarzystwo starszych panów, które… - musnął palcami nabrzmiałe sutki kobiety - ...chyba ci jednak odpowiada.
Alice mruknęła i cała zadrżała. Ciepło znów przesunęło się po jej ciele, gdy tak ją drażnił
- To pewnie kompleks braku ojca… Na pewno - powiedziała mrucząc szeptem.
- Wiesz… To się musiało odbić jakimś piętnem - dodała i spróbowała odwrócić się do niego przodem. Tak też zrobiła. Terry spojrzał na nią wzrokiem ciężkim od pożądania. Następnie chwycił mocno jej pośladki i pociągnął je do boku.
- Ale czy tak postąpiłby ojciec? - zapytał, śmiejąc się jej w twarz. Następnie spojrzał gdzieś w bok. - Może ja też mam taki syndrom? - zapytał. - To tłumaczyłoby, dlaczego lubię mężczyzn… - mruknął.
Rudowłosa tymczasem zaczęła rozpinać mu spodnie, zwyciężając pojedynek z klamrą jego paska i rozporkiem. Wyciągnęła pas i bawiła się nim w dłoniach
- Tak… Jesteśmy chorzy. I pijani. I weź mnie wreszcie - rzuciła przekornie.
Terry spojrzał na nią z góry takim spojrzeniem, że aż poczuła ciarki na ramionach. Jej sutki były tak nabrzmiałe, że dosłownie bolały ją od nadmiaru krwi.
- Dlatego albo rozbierz mnie lepiej… albo połóż się już obok Joakima - mruknął de Trafford.
Alice założyła sobie jego pasek na karku i ramionach, jak zwycięska ozdobę… Jakby przedmiot był pierzastym boa, a nie skórą… Po czym zaczęła go rozbierać. Rozpięła mu spodnie i pochyliła się, ściągając je z niego. Następnie to samo uczyniła z jego bokserkami. Jedyne co musiał uczynić, to wyjść z nich, gdy osunęły się do jego kostek. Wyprostowała się z lekkim uśmiechem.

Penis de Trafforda był już całkowicie twardy. Z jego końca ciągnęła się strużka śluzu, która znajdowała swój koniec w ściągniętych bokserkach. Jego długość dorównywała nieco więcej, niż połowie długości Joakima… jednak śpiewaczka wiedziała z doświadczenia, że to więcej, niż wystarczyło.
Mężczyzna pochylił się, po czym złapał ją za szyję i spojrzał w oczy. Następnie mocno pocałował ją i pozostawił, ruszając w stronę łóżka. Spojrzał na Joakima, a następnie chwycił przykrywającą go kołdrę i odrzucił na podłogę, eksponując nagie ciało mężczyzny. Następnie powrócił do Alice i chwycił ją za włosy.
- Dłużej nie wytrzymam - szepnął.
Harper podeszła z nim do łóżka. Przesunęła wzrokiem po nagim ciele Dahla, po czym po prostu weszła na drugą połowę królewskiego łoża Jennifer i przekręciła się. Pasek opadł gdzieś na poduszki, gdy usiadła przodem do Terrence’a i rozchyliła zachęcająco nogi, wspierając się na łokciach. Jej serce biło jak oszalałe. Z czystej ciekawości, podwyższyła nieco czułość swojej skóry. Była w stanie to uczynić
- Uważaj, przez chwilę. Wyostrzyłam wrażliwość na czucie… Odkąd skonsumowałam Łowcę, mogę takie bajery - powiedziała szeptem i uśmiechnęła się lekko.
De Trafford wczołgał się na łóżko i stanął przed nią, opierając się na kolanach. Chwycił swój pasek, po czym włożył go pod plecy Alice, a następnie zapiął go tuż pod jej piersiami. Był dość luźny, bo Terry posiadał więcej centymetrów w pasie, niż Harper. Następnie mężczyzna chwycił go mocno i pociągnął do siebie, tym samym wyginając jej plecy w łuk.
- To smutne, że ja nie mogę tego zrobić. Choć z drugiej strony… moje obecne czucie jest i tak zbyt wrażliwe. Bo widzisz - zbliżył swoją twarz do jej - ...przez tyle lat samotności odzwyczaiłem się od ciała drugiego człowieka.
Następnie pocałował jej usta. A Alice poczuła mrowienie całego ciała. Elektryczny prąd przeszedł przez jej obolałe piersi, po czym ruszył w dół…
Rudowłosa czuła wyraźnie jak chłodna skóra jego paska przesuwa się po jej rozgrzanym ciele. A następnie, gdy przeszył ją elektryczny dreszcz od samego ich pocałunku, nie zniosła tego i jęknęła. Niezbyt głośno, ale zdecydowanie nie szeptem. Oparła dłonie o przedramiona Terry’ego i wbiła lekko paznokcie. Chciała jeszcze i było to widać. Aż dudniło jej w uszach. uznała, że przytrzyma podkręcone zmysły jeszcze przez chwilę, a potem wróci do ‘normy’. Wolała z tym nie igrać, w końcu to było nowe, a ona była pijana.

- Wreszcie… - Terry szepnął cicho. Następnie dotknął siebie. Kilka razy przesunął dłonią po swojej męskości, choć ta była i tak wystarczająco twarda. Wysunął na zewnątrz żołądź, po czym przybliżył się z nią do kobiety. Tak jak wcześniej językiem, teraz przesuwał nią wpierw po prawej krawędzi, potem po lewej. - On mnie… aż boli. Chcę już mieć to za sobą i odpocząć, bo… nie wiem, jak długo będę w stanie wytrzymać to… co czuję - mruknął, po czym przesunął się na jej środek i tam pozostał. Jeszcze nie wszedł, jedynie stykali się.

Natomiast Joakim coś mruknął przez sen i obrócił się nieco na bok, układając się twarzą bardziej w stronę Alice. Pomimo zmarszczek na jego twarzy… śpiewaczka bez wątpienia rozpoznawała w nim Dahla.
Słysząc ruch Joakima, obróciła na moment głowę w jego stronę. Upewniając się jednak, że spał maksymalnie mocno znów przeniosła całą uwagę na Terrence’a. Uniosła dłonie i prawą dłonią przeczesała jego włosy
- Wjedź… Wreszcie… - ponagliła go używając zwrotu, który padł gdzieś tego wieczoru, ale sama już nie była pewna kiedy, gdzie dokładnie i ile razy. Uśmiechnęła się do niego. Księżyc wpadający do pomieszczenia przez okno, błąkał się gdzieś po linii jej szczęki, obojczyku i piersiach, jednocześnie dając de Traffordowi widok na jej błyszczące oczy, lekko zarumienione piersi, oraz rozchylone, uśmiechnięte wargi. Oblizała je lekko, wzdychając w oczekiwaniu.
Terrence rozwarł usta i zaczerpnął przez nie dużą ilość powietrza.
Wszystkie nerwy Alice drgały, kiedy wsunął w nią twardy niczym kamień kształt. Następnie posuwał się dalej i dalej… aż wreszcie wypełnił ją całą. Głupie łzy rozkoszy pojawiły się w kącikach jej oczu i zaczęły spływać. Dlaczego reagowała aż tak łapczywie? Czy to z powodu wyostrzonych zmysłów? Nie była wcale pewna. Zacisnęła ręce na plecach de Traffoda, aby przybliżyć go do siebie jeszcze bardziej… Wnet stykali się całymi swoimi ciałami. Terry pocałował ją mocno, dociskając aż po kres sztywny ciężar. Rozkoszne ciepło mężczyzny rozlewało się po jej podbrzuszu i całej miednicy.
- Tak - szepnął Terry. Wyszedł z niej, choć nie całkiem, po czym znowu wszedł. Alice pisnęła głośno, na co nie miała żadnego wpływu. Wnet zrozumiała, że jeżeli to się nie zmieni… zacznie informować całą posiadłość o swojej przyjemności. Ale jak mogła ją w sobie dusić, skoro była tak wszechogarniająca?
- Właśnie tak - dodał, zaczynając poruszać się w niej miarowo. Harper odczuła przypływ paniki… bo nie mogła nabrać oddechu. Nie była w stanie nawet oddychać, kiedy mężczyzna ją wypełniał. Ostrzegał ją, że był wrażliwy… ale zdawało się, że w tej kwestii ona pobijała go na łeb na szyję.
 
Ombrose jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:13   #573
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty - część piąta

Alice chcąc jakoś uratować sytuację, po pierwsze wzięła kilka króciuteńkich rwanych wdechów. Po czym obniżyła swoje odczuwanie do normy. A przynajmniej postarała się to zrobić. Po czym przesunęła dłonie z ciała Terrence’a na pasek, który cały czas pozostawał zapięty na jej żebrach. Rozpięła go i przeniosła w górę, biorąc w zęby. To powstrzyma ją przed zbyt głośnymi jękami. Teraz będzie musiała pamiętać o tym, by go utrzymać w ustach, a dzięki temu jej jęki będą stłumione i znośne. Jedyna osoba, której mogłyby przeszkadzać, to Joakim, ale spał jak zabity… Przynajmniej taką miała nadzieję. Spojrzała z rozbawieniem na Terrence’a ciekawa jego miny, gdy patrzyła tak na niego z jego paskiem w zębach.

To jednak długo nie trwało, bo mężczyzna wyszarpnął go z jej ust.
- Nie - spojrzał na nią dziwnie. - Chcę cię słyszeć. Chcę, żeby wszyscy cię słyszeli - dodał.
Alice poczuła ukłucie paniki, bo teraz nie miała na czym skoncentrować się, aby nie wydawać z siebie odgłosów. Natomiast Terry przesunął dłonią po jej ciele. Dlaczego odczuwała jego dotyk aż tak mocno? Czy jej zmysły wciąż były aż tak wyostrzone? Może coś zepsuło się i dar Łowcy zmienił się w przekleństwo, przez co już nie będzie mogła nigdy normalnie funkcjonować? Jak inaczej wytłumaczyć to, że łzy pojawiały się w jej oczach za każdym razem, kiedy de Trafford zagłębiał się w nią lub ściskał jej pierś?
- Było warto przeżyć, prawda? - zapytał.
Następnie porzucił wolne tempo i zaczął poruszać się szybciej. Wchodził i wychodził, a potem pojawiał się w niej znowu aż po kres. Alice wstrzymywała oddech, ale wiedziała, że wreszcie będzie zmuszona znów zaczerpnąć powietrza. Tylko wątpiła, czy będzie w stanie. Czy to byłaby aż taka zła śmierć? Udusić się z powodu przyjemności w trakcie zbliżenia? Ciężko było stwierdzić…
Harper odruchowo szukała teraz chociaż pozycji, w której mogłaby odetchnąć. Wyciągnęła ręce w górę i chwyciła dłońmi za wezgłowie łoża, na którym leżeli. Znów lekko wygięła się w łuk, przesuwając rozpalonymi sutkami po jego klatce piersiowej i drażniąc go tak. Zamknęła oczy i otworzyła usta by złapać ten oddech, którego tak jej brakowało. Wyszedł spomiędzy nich przeciągły jęk, który wraz z oddechem tak długo wstrzymywała. Aż jej się zakręciło w głowie, kiedy złapała dech i znów zamilkła, naprawdę walcząc o to, by dokładnie wszyscy nie usłyszeli jej rozkoszy. Terrence natomiast dobrze mógł poczuć pod sobą jej wewnętrzną walkę. Była wypisana w napięciu jej ciała, w jej przygryzionej wardze i tych napiętych, wyprostowanych rękach.
- Krzycz - mruknął de Trafford. - Krzycz tak mocno, aby wszyscy zbudzili się. Chcę, żeby cały świat wiedział - pchnął w nią głęboko i błyskawicznie wyszedł. - O tym - zrobił to ponownie. - Jak bardzo… - nastąpiło to po raz trzeci… a może tysięczny. - Jest ci dobrze - znowu masa ciepła przetoczyła się po wnętrzu śpiewaczki, wypełniając ją kompletnie.
Na jej plecach zacisnęły się jego ręce. Położył głowę na jej piersiach, po czym zaczął poruszać się jeszcze szybciej. To wydawało się coraz bardziej zwierzęce. Pieprzyła się niczym bezrozumna istota z człowiekiem, przy którego stole przed chwilą zasiadała. Na którego fortepianie grała. Teraz już nic się nie liczyło. Żadne jej znajomości, cele, pragnienia. Żadne żale, niespełnione obietnice, cierpienia. Liczył się tylko ten ruch, który wypełniał ją, a potem opuszczał. Na którym koncentrowało się, przynajmniej w tej chwili, całe jej życie.
- Krzycz, Alice - de Trafford, jej mistrz rozkosznych tortur, szepnął. - Niech wszyscy wiedzą…
Harper zyskała wiele siły po tym tygodniu w Helsinkach, jednak nadal za mało. Całe jej ciało łaknęło tego, co robił jej Terrence. Zagubiła się i zapomniała na moment kim, gdzie i po co była. Zacisnęła palce na rurce wezgłowia, że aż jej ramiona zadrżały, gdy kolejny jęk wydarł się spomiędzy jej ust. Jak tego pragnął jej mistrz, był głośny. Niepohamowany. Skończył się dopiero, gdy musiała wziąć kolejny oddech. Była zziajana. Zatracona w zwierzęcym pożądaniu. To było wypisane nawet w jej spojrzeniu, które stało się kompletnie przesycone żądzą de Trafforda. Patrzyła na niego, jakby nie liczyło się dla niej nic we wszechświecie. Jej oddech był rwany, szybki i czasem równał się z jego pchnięciami. Nie hamowała już głosu, dawała go jednak tylko, gdy przeszywało ją to gorąco. Po prostu nie mogła wtedy znieść napięcia.
Następnie Terry wysunął się z niej.
- O tym jest ta książka? - spojrzał na nią z góry. - Mistrz i Małgorzata. To może wstyd, ale nigdy jej nie przeczytałem. To o mężczyźnie i jego kochance? - zapytał, następnie spojrzał na swoją męskość. Oblepiała go duża ilość śluzu. Do kogo należała? Śpiewaczki? A może niego? Pewnie do ich obojga. Choć znajdował się na zewnątrz, to wciąż łączył się z nią poprzez cienką strużkę. A Alice zaczęła boleśnie tęsknić za objętością, której już nie odczuwała. Tak jakby przez całe życie była częścią jej i brakowało jej, choć nie miała o tym pojęcia… A dopiero teraz przekonała się o tym, jak bardzo ważna była.
Pytanie Terrence’a nieco ją rozproszyło, Alice zdołała zebrać myśli na tyle, by mu odpowiedzieć
- Nie… Jest bardziej skomplikowana… - powiedziała zdyszanym głosem. po czym puściła się wezgłowia by unieść na łokciach i wpić w jego usta w potrzebie. Tak bardzo potrzebowała teraz by ją dotykał. By był w niej. Kontaktu. Musiała go otrzymać, bo myślała że zwiędnie jak niepodlewana zbyt długo roślina. Poruszyła biodrami unosząc je i na złość trąc o męskość de Trafforda. Powinien chcieć jej tak samo mocno. Na pewno chciał. Widziała to w jego spojrzeniu. A jednak nie zagłębiał się w nią. Jedynie patrzył.
- Obróć się na brzuch - rzekł głosem, który nie znosił sprzeciwu.
Harper syknęła, opuszczając biodra, ale nie ociągała się nawet przez chwilę. Zgrabnie przekręciła się pod nim. Spojrzała teraz na poduszki, a potem na moment przekręciła głowę. Jej rude włosy rozsypały się na poduszkach, ale pomiędzy kosmykami dostrzegała uśpioną twarz Joakima. Rozsunęła uda i wypięła się by choć pośladkami oprzeć o Terrence’a. Poruszała się, chcąc napotkać jakikolwiek ciężar, o który mogłaby się otrzeć… jednak tam było tylko powietrze… Nie mogła tego znieść. Czy była zmuszona ocierać się teraz jedynie o pościel, aby próbować znaleźć pocieszenie? Dlaczego Terrence przestał ją zaspakajać? Jak… jak śmiał…?
Ale wtedy poczuła jego dłonie na swoich pośladkach. Masowały je, wzniecając w niej przyjemną rozkosz. Poczuła swędzenie w sutkach… poczuła, że musi czym prędzej je potrzeć, inaczej wybuchną. Czy była aż tak bardzo spragniona mężczyzny? A może to de Trafford posiadał w sobie szczególne właściwości? Tego nie wiedziała. A przestała wiedzieć dosłownie wszystko… gdy poczuła jego język na swoim odbycie okrążył się wokół niego, a potem przesunął w dół, na spotkanie sromu. Wdarł się w niego kompletnie bestialsko i po części boleśnie… ale mimo to zaczęła dociskać biodra do jego twarzy, żeby być jeszcze bliżej niego. Po części chciała już dojść, żeby mieć tę udrękę za sobą. Z drugiej strony chciałaby, aby to trwało wieczność. Patrzyła na śpiącą twarz Joakima, który zdawał się kompletnie nieświadomy tego, co działo się obok niego. Leżał kompletnie nagi obok swojego najlepszego przyjaciela i kobiety, której pożądał. I ci pieprzyli się tuż przy nim, a on nie był tego nawet trochę świadomy…
Alice wydała kolejny jęk rozkoszy, gdy tylko poczuła znów przy sobie jego język.
- Umrę jak znowu się odsuniesz, nie rób… mi… Tego - wydyszała do Terrence’a, wiedząc że na pewno słuchał. Zażalenie było iście królewskie. Nie marudziła na to co i jak jej robił, nie stawiała żądań. Błagała go wręcz, by nie przestawał robić jej tego, co robił. By dalej brał ją i zagłębiał się w jej ciało czymkolwiek chciał, ale by pozostawał przy niej. Wręcz drżała i czuł to na pewno dłońmi na jej biodrach i pośladkach. Kobieta szalała z potrzeby nasycenia Terrencem.
- Jeżeli właśnie takie jest twoje życzenie - mruknął de Trafford.
Załkała, kiedy jego żołądź znów zagłębiła się w niej, a za nią podążyła reszta męskości. Czuła się pokonana tym, jak bardzo tego pragnęła i była uzależniona od mężczyzny. Z drugiej strony… tak długo jak był obok i zagłębiał się w nią… czuła się z tym świetnie. Elektryczne mrowienie rozchodziło się po jej ciele, kiedy Terry poruszał się w niej. Co jakiś czas ślinił palce i pocierał jej odbyt, na co ona reagowała zadziwiająco dobrze. Czuła rozdzierające ją szczęście i chciała, aby trwało na zawsze.
- Powinniśmy to robić codziennie. Od dzisiaj. I na zawsze - rzekł mężczyzna dziwnie zachrypniętym głosem.
- Co tylko chcesz - odpowiedziała mu rozanielona, zdyszana Harper. Nie było bolącej głowy. Ona rozpływała się od tego, że mogła być pod nim, a on ją dotykał. Więcej, sama rzeczywiście palcami pocierała swoje sutki, bo myślała, że oszaleje, jeśli nie da im jakiegokolwiek ukojenia, a samo tarcie nimi o materiał pościeli pod nią to było za mało. Opierała twarz o poduszki i tylko co rusz zdmuchiwała z ust włosy, które łaskotały ją w policzki i drażniły podczas oddechów. Były bardzo długie, nic więc dziwnego że rozpuszczone odrobinę jej przeszkadzały, wyglądały jednak na pewno wspaniale i w tych warunkach… Kryjąc jej zarumienioną twarz i okrywając wygięte ramiona. Poruszając się wraz z mięśniami jej pleców, kiedy Terry poruszał się w przód i w tył, a jej ciało grało w odpowiedzi na to.
Wnet de Trafford pociągnął ją za te piękne włosy. Z jednej strony zabolało ją to. A z drugiej… od kilku chwil tak bardzo zaczęła obawiać się, że znienacka wyjdzie z niej, opuści ją i zniknie… Że jakikolwiek znak bliskości mężczyzny, choćby nawet najbardziej doskwierający, sprawiał jej przyjemność i uspokajał. Terry bez najmniejszego trudu wchodził w nią wszystkim czym dysponował, a wtedy ona łkała do poduszki i zaciskała na nim mięśnie. Potem wychodził i dawał ułamek sekundy odpoczynku… choć wiedziała, że zaraz znowu zagłębi się w nią, a rollercoaster rozkoszy uderzy w nią niczym rozpędzony pociąg.
- Połóż się na nim - rzekł de Trafford ciężkim głosem. - Zrób to. Chcę cię rżnąć, kiedy będziesz na nim leżeć.
Umysł rudowłosej był tak zamglony, że nawet nie zadawała pytań, czy nie podejmowała próby przekonania Terrence’a, że to zły pomysł. Podniosła się i przesunęła o te półtora metra, by spojrzeć na Joakima. Jeśli to go nie obudzi, to chyba nic go nie obudzi, nawet wybuch bomby atomowej… Uniosła się i jak Terrence chciał, ułożyła swoje rozpalone ciało na Joakimie. Czuła jego ciepło i jak jego skóra brzmiała pod jej skórą. Nowa rewolucja odczuciowa ogłupiła ja na moment, odbierając oddech. Poczuła łzy spływające po policzkach. Czy przepis na jej szczęście naprawdę musiał być obrzydliwie… prosty i… zwierzęcy? Skóra Joakima była lekko chłodna. A może to jej własna zdawała się tak rozgrzana? Oparła piersi i brzuch o jego ciało, wciskała się w nie, co dostarczało jej kolejnej porcji… obezwładniającej… przyjemności. Jej głowa z tego wszystkiego uderzyła policzkiem o nos Joakima. A Terry w nią wszedł. O ile to możliwe… zdawał się jeszcze bardziej twardy. A kształt jego penisa jeszcze bardziej wygięty. Alice nie wiedziała już nawet, gdzie znajduje się góra, gdzie dół, mieszały jej się wszystkie kierunku, strony świata… Spoczęła ciężko na Joakimie, już nie będąc w stanie przejmować się tym, że obudzi się. Pewnie obudzi się. Ona jednak nie posiadała jakiejkolwiek siły, by temu zapobiec. Jej uda mimowolnie kurczyły się i tego nie rozumiała, nie potrafiła też temu zapobiec. Otulały tułów Joakima, kiedy wchodził między nie rozgrzany penis de Trafforda.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:14   #574
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część szósta

Alice zdołała unieść się na rękach i łokciach, by choć w jakikolwiek sposób pokonać grawitację i podnieść głowę. To z jednej strony był zły pomysł, bo teraz jej łzy powolutku spływały po jej policzkach i opadały na szyję i szczękę Dahla, a z drugiej strony… Nie rozbijała mu nosa czołem, co było jakimś sukcesem. Opuściła głowę i dyszała w jego obojczyk. Miała wrażenie, że oszaleje, gdy każde pchnięcie Terrence’a wywoływało ruch jej ciała, a to ocierało się o nieruchome ciało Dahla. Harper miała wrażenie, że tylko sekundy dzielą ja, nim Joakim otworzy oczy, a ona nie miała pojęcia co mu powie. Czy w ogóle zdoła cokolwiek. W tym stanie ledwo mogła opanować myśli i wymyślać cokolwiek. Skupiała się tylko na tym co czuła i co widziała tuż przed swoją twarzą… Myślenie o prawdopodobnych scenariuszach było ponad jej siły, gdy klatka piersiowa Dahla tarła o jej piersi, a męskość Terrence’a penetrowała jej wnętrze.
Dłonie Terry’ego mocno chwyciły jej biodra. Ciągle czuła go w sobie, nie przestawał ani na chwilę… za co była mu wdzięczna.
Joakim poruszył się pod nią. Tym samym jego klatka piersiowa otarła się o jej własną, co sprawiło, że na krótką chwilę zobaczyła przed oczami jasny blask oraz błyszczące skrzenia.
- Co się… - rozległ się głos Dahla, kiedy przywarła do jego nagiego ciała jeszcze bardziej. To Terry położył dłonie na jej plecy, dociskając ją do Joakima. - Co się dzieje? - zapytał.
Alice poruszała się na nim rytmicznie, pchana przez lędźwie jego najlepszego przyjaciela.
Coś wybuchło w jej umyśle i parsknęła krótkim, wesoło-nerwowym śmiechem człowieka, który bardzo chciałby coś powiedzieć, ale kompletnie nie wie co i ktoś zabił mu kota i ukradli mu tornister z kredkami… Wiedziała, że się obudzi. Było to kwestią czasu i bez tego jak Terrence ją na niego wepchnął. Opuściła głowę, zaciskając powieki. Przytuliła policzek do obojczyka Dahla. Niech się Terrence tłumaczy, wiedziała, że lubił prowadzić konwersacje podczas stosunku. Teraz miał z kim…
- Alice? To ty? - Joakim wydawał się mimo wszystko nie do końca wybudzony. Poczuła na swojej głowie jego dłonie. Zacisnęły się na niej chyba bezwolnie, dociskając ją do piersi. - Śniło mi się…. śniło… że uprawialiśmy seks.
- Ha! - mruknął Terry, poruszając się w niej jeszcze szybciej. Alice zwilżała pierś Joakima, płacząc na niej z jakiegoś powodu.
- To… To… To musiał być przyjemny sen… - powiedziała zdyszanym, drżącym od podniecenia i łez głosem. Jej palce musnęły ramiona Joakima. Bała się jednak podnieść głowę, a póki Dahl opierał na niej dłonie, nawet nie próbowała. Jej ciało dostarczało jej tylu źródeł przyjemności, że znowu jęknęła, ale przygryzła wargę.
- Tak, ale… - Joakim ją objął i przytulił. - Ale nic nie czułem.
- To możemy zaraz zmienić - parsknął de Trafford.
Alice poczuła, że ciepło w jej miednicy narasta i zaraz dojdzie apogeum. Płakała na piersi Joakima, który ją mocno obejmował. Z drugiej strony czuła na plecach dłonie de Trafforda, a w samym jej środku jego męskość. Niedługo kompletnie straci nad tym kontrolę. Napięcie w podbrzuszu z każdą sekundą pogłębiało się… Jeżeli teraz Terry wycofa się albo choćby zwolni… to wydawało się dobrym powodem do popełnienia samobójstwa.
Harper westchnęła i mimo wszystko uniosła głowę. Spojrzała na Joakima z góry. Jej nos otarł się o jego szczękę, więc zaraz przekręciła głowę bokiem.
- Oszaleję… - wyszeptała, co przeszło w kolejny jęk przyjemności, gdy cała zadrżała pomiędzy nimi. Nie było wątpliwości, że jeden jak i drugi odczuli na skórze jej drżenie z przyjemności, której nie była już niemal w stanie pohamować.
- Mhmmm… Tak… Oszaleję… - potwierdziła drżącym głosem.

To były prorocze słowa.
Terry spuścił się w niej, a kiedy zalała ją fala lepkiej wilgoci, sama automatycznie poczuła przygniatającą falę ekstazy. Nie wiedziała już nawet, czy mięśnie jej ciała kompletnie zwiotczały, czy może zaciskały się na znajdującym pod nią Joakimie. Tak naprawdę nie znajdowała się na tym świecie. Sperma de Trafforda nawilżała ją i wydawała się gorąca niczym lawa. Kiedy mężczyzna wysunął się z niej, zaczęła z niej wypływać. Alice nieco ostudziła się po własnym orgazmie, jednak wciąż była nim przygnieciona.
- Co tu się… - Joakim mruknął nieco bardziej świadomy sytuacji - ...kurwa… - mruknął - ...dzieje…
Śpiewaczka w pierwszej sekundzie nie była w stanie nic powiedzieć. Tak jak i w drugiej… Nawet w trzeciej łapała jeszcze oddech, w czwartej jednak wyraźnie wróciła na Ziemię, bo drgnęła i poruszyła się. Nadal pomiędzy dwoma mężczyznami, była kompletnie rozwalona w umyśle
- Jego pomysł… Zaszantażował mnie - wybraniała się, choć pozycja w jakiej była nie upoważniała jej do rzucania jakichkolwiek oskarżeń…
- To nieładnie tak na mnie zwalać… skoro to był twój wybór…

Alice bezwładnie osunęła się obok. Poczuła lepkość wypływającą z niej na uda. Z jednej strony chciała ją wytrzeć i wysuszyć się, a z drugiej czuła się z nią dobrze.
- Chodź… - Terry mruknął. - Może będziemy w stanie sprawić, aby nie czuł się pokrzywdzony… - dodał, spoglądając na nią z półuśmiechem.
Rudowłosa zmusiła mięśnie do pracy i usiadła. Jej ramiona drżały, bo ciężar jej ciała po takim orgazmie był trudny do utrzymania, jednak z każdą chwilą było coraz lepiej
- Daj mi sekundę, przesoliłam z podkręcaniem czułości i mi się popsuły liczniki… Naprawdę myślałam, że umrę - powiedziała i pokręciła głową, ocierając oczy dłonią. Westchnęła zbierając się do kupy i spojrzała teraz na Joakima
- Tak… odebrać zasługę mi i przypisać nadwrażliwości… cudownie - mruknął de Trafford.
- To co dokładnie ci się śniło? - Alice zapytała Dahla, opuszczając dłoń i przysuwając się do niego o kilkanaście centymetrów. Była nadal rozgrzana, lekko rozkojarzona i nieco drapieżnie potargana po tym co zaszło. Przyglądała się Dahlowi uważnie, bo jak najbardziej dobrze widziała w mroku.

Mężczyzna poruszył się. Złapał jakąś przypadkową poduszkę i przytulił ją do twarzy.
- Śniło mi się, że jęczałaś. Ale teraz… teraz chce mi się pić… potrzebuję… wody…
- Ale tu mamy inne rzeczy, prócz wody… - szepnął Terry.
Śpiewaczka spostrzegła, że zaczął masować podbrzusze Joakima. To prędko powiększało się, a mężczyzna jęknął z przyjemności.
- Uch… tak, to wreszcie ta przyjemna część snu… - mruknął, dociskając poduszkę do głowy jeszcze bardziej. Alice przez moment przestraszyła się, że Dahl sam udusi się w ten sposób.
Kobieta przesunęła się i złapała obiema dłońmi za rogi jego poduszki. Zabierając mu ją powoli i zaglądając. Zawisła mu nad twarzą, przyglądając mu się
- Poduszki nie zawierają H2O - wyjaśniła, po czym pogłaskała go po policzku.
- Nie wyciśniesz z niej wody, choćbyś wepchnął ją do gardła, Joakimie - powiedziała spokojnym, mruczącym i lekko zachrypniętym od wcześniejszych jęków głosem. Po czym pochyliła się i musnęła ustami jego usta. Lekko. Testując jak zareaguje. Nie zareagował praktycznie w ogóle. Był upity do krytycznego stanu.
- Do gardła? - powtórzył Terrence. - Skoro tak sobie życzysz…
Alice ujrzała, jak pochyla się nad już kompletnie nabrzmiałą męskością Dahla, po czym bierze ją w usta. Prawie momentalnie zaczął się krztusić, a struga śliny pociekła wzdłuż masywnego fallusa mężczyzny. Ten, pomimo braku doświadczenia de Trafforda, jęknął z przyjemności.
- Tak… - szepnął. - Ale wciąż chce mi się pić…
Terry walczył z odruchem wymiotnym. Ciężko było go za to winić. Wielkość Joakima zdawała się mityczna, a sam mężczyzna nie posiadał żadnego doświadczenia, choć całkiem solidnie nadrabiał zapałem.
Harper tymczasem przegarnęła włosy Joakima do tyłu…
- Wody… Hm… - mruknęła, po czym wyprostowała się i usiadła. Przeszła na czworaka po łóżku, muskając bokiem i udem plecy Terrence’a i zsunęła nogi na podłogę. Drżały, ale dawała jakoś radę iść. Rozejrzała się po pokoju, kładąc dłoń na głowie Terry’ego
- Tylko się nie uduś, panie domu - powiedziała czule. Podeszła do czarnego biurka i zgarnęła z niego jakiś kubek pamiątkowy z koncertu… Oczekiwała, że Jennifer musiała mieć tu własną łazienkę, więc Alice zaraz ruszyła w stronę drzwi, które nie były wyjściowymi i nie były też szafą, by sprawdzić, czy rzeczywiście było tam pomieszczenie z umywalką i prysznicem, lub wanną.
Chciała nabrać wody do kubka dla Joakima, by zaraz mu ją zanieść i go nią napoić. Kiedy zaspokoi to jego pragnienie, będą się mogli z czystym sumieniem wraz z Terrence’m zająć innymi… Czuła wilgoć na swoich udach, ale postanowiła nic z tym nie robić. Z jakiegoś powodu już to na swój sposób kręciło ją. Nadal szumiało jej też w głowie od alkoholu…

Stanęła przed lustrem, napuszczając wody do kubka z logiem Metalliki. Ręką przeczesała włosy, spoglądając na siebie uważnie. Wyglądała zupełnie tak, jak gdyby przed chwilą robiła… no cóż, to, co robiła. Światło księżyca jeszcze dodawało jej atrakcyjności. Po części wyglądała w nim jak kusząca, nie do końca materialna zjawa. Sukub. Wnet zakręciła kran, po czym ruszyła z powrotem do sypialni. Poczuła uderzenie gorąca, kiedy zobaczyła nagie ciała obydwu mężczyzn. Mogłaby przysiąc, że na jej policzkach wykwitły rumieńce.

Spojrzała na de Trafforda. Mężczyzna klęczał na łóżku i patrzył na nią naprawdę zakłopotany.
- Miło się spogląda na instrumenty tej wielkości - zaczął. - Ale znacznie gorzej się nimi posługuje.
Podniósł rękę i otarł ślinę z kącików ust i szyi. Ale było jej bardzo dużo.
- Mamy niezwykle trudne zadanie, do sprostania, Alice - mężczyzna westchnął, patrząc w dół na rozciągającego się przed nim, nabrzmiałego fallusa Dahla. - Nie wiem, jak pokonać tę bestię.
Joakim natomiast zaczął niespokojnie poruszać udami, domagając się kolejnej dozy przyjemności.
- Śniło mi się, że byłem u ciebie na kolacji, Terry - mruknął.
 
Ombrose jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:15   #575
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty - część siódma

Harper zatrzymała się pośrodku pokoju z kubkiem i patrzyła na nich obu jak na pięknie namalowany obraz w galerii sztuki.
- Mam wodę… - odezwała się, potrząsając głową
- Wyglądacie tak dobrze, że mogłabym tu stać i na was patrzeć… - skomplementowała obu mężczyzn, ale jednak ruszyła się z powrotem w stronę łóżka. Usiadła na brzegu, tuż koło Joakima
- Joakimie… Woda. Usiądziesz, by się napić? - zapytała, obracając kubek w dłoniach. Trzymała go niewiele poniżej biustu. Jej dłonie też były chłodne od wody, której do niego nalała. Uniosła go i wzięła mały łyczek. Chłód był orzeźwiający, ale nie wypiła wiele. W końcu nie dla niej była ta ‘przesyłka’. Kilka kropel zsunęło się po jej brodzie i aż się wzdrygnęła.

Kiedy spojrzała na twarz Dahla, odniosła wrażenie, że ta znajduje się gdzieś w stanie pośrednim pomiędzy młodością charakterystycznej dla jawy, a dojrzałością, która pojawiała się w trakcie snu. A może to przez cienie i złe oświetlenie w ten sposób odbierała rysy jego twarzy? Mężczyzna miał lekko rozchylone oczy, których jasnoniebieskie tęczówki były widoczne w świetle padającym przez okna. Dahl spoglądał na jej brzuch oraz rysujące się nad nim łuki piersi.
- Mmm… - cicho mruknął. - Chce mi się pić…
Terry spojrzał na Harper.
- Może napoimy go potem? Boję się, że woda go zbytnio orzeźwi… - szepnął. Następnie przeniósł wzrok na męskość Joakima. Chwycił ją mocno prawą ręką u nasady. Tak ścisnął, że Alice przestraszyła się, że zrobi krzywdę Dahlowi. Ten jednak odsunął wzrok od Alice, spojrzał na sufit i odchylił głowę do tyłu. Jęknął, rozchylając szerzej uda.
- Wolałbym nie kłócić się z nim teraz - de Trafford dodał, uśmiechając się półgębkiem. - Ale jeżeli naprawdę chcesz go napoić… to w jednej z szuflad powinny być rzeczy do imprez i grilli. Jennifer zawsze z jakiegoś powodu chciała mieć przy sobie plastikowe kubki, słomki i tego typu rzeczy. I właśnie słomka byłaby dobra.
Alice przechyliła głowę na bok
- Myślisz, że kilka łyków wody go ostudzi? Wątpię - rzuciła, po czym postawiła kubek na szafce i poszła zajrzeć do szafy, gdzie powinny być owe rzeczy do imprez. Konkretnie rzeczywiście szukała jakiejś słomki po szufladach, pochylając się, stając na palcach i odsuwając kolejne szuflady.
- Zaopiekuj się nim chwilę - rzuciła krótko za siebie, bo na ten moment stała do łóżka plecami.
De Trafford na początku nic nie odpowiedział.
- W tej właśnie chwili… - mruknął bardzo cicho - ...mam ochotę ponownie zaopiekować się tobą…
Alice błyskawicznie zrozumiała, co miał na myśli. Musiała stanowić niezwykle kuszący widok, całkiem naga, stojąca tyłem i pochylająca się do najniżej umieszczonej szuflady w komodzie. Zapewne wilgoć Terry’ego, która wciąż pojawiała się na jej udach, błyszczała w księżycowym świetle. Czy mężczyzna uważał ten widok za podniecający? Wszystko wskazywało na to, że tak.
Śpiewaczka wyprostowała się i obejrzała na moment przez ramię
- No wiesz co… Mną się już zajmowałeś. Zresztą, poczekaj chwilę, zaraz tam wrócę - obiecała i uśmiechnęła się. Wróciła do szukania słomek, przegrzebując zawartość szuflady teraz nieco szybciej.
Wnet znalazła szufladę, o której mówił Terry. W środku było opakowanie różnobarwnych słomek. Niestety nie znała ulubionego koloru Joakima, ale ten w tej chwili i tak zdawał się niczego nie świadomy. Więc nie robiło to dla niego żadnej różnicy.
Kiedy obróciła się, ujrzała, że de Trafford rozpoczął rundę drugą. Pochylał się nad penisem Dahla, lecz wciąż się wahał. Wnet jednak rozwarł usta i wsunął do nich żołądź mężczyzny. Joakim momentalnie jęknął. Wtedy Anglik wycofał się, spojrzał na niego i zmienił pozycję. Wcześniej znajdował się po jego prawej stronie, lecz teraz zajął miejsce pomiędzy nogami. Musiał je nieco bardziej rozchylić, aby zmieścić się. Następnie ponownie zaczął sprawiać przyjemność Joakimowi. Brał do ust jego żołądź, ssał ją, pieścił i lizał. Wnet postanowił zagłębić ją dalej, jednak kiedy tylko dotykała jego gardła, zaczynał się krztusić. Jego oczy łzawiły, a strugi ciągnącej się śliny skapywały w dół fallusa i rozlewały się na jądrach.
Alice tymczasem wyciągnęła jedną ze słomek i resztę schowała z powrotem do szuflady. Następnie ruszyła z powrotem do łóżka. Przysiadła na jednej nodze, zginając ją w kolanie i sięgnęła po kubek, aby wsadzić słomkę do środka.
- Prosze bardzo… - oznajmiła i pochyliła się bliżej Joakima podtykając mu wodę do picia. Zerkała przelotnie na Terrence’a. Martwiła się, że mógłby się przejąć faktem, że nie daje rady, ale miała nadzieję, że za moment wspólnie coś wymyślą… Obserwowanie ich obu działało na nią upajająco. Serce jej kołatało w klatce piersiowej.

Joakim zaczął ssać wodę. Jej smak chyba go orzeźwił, bo od razu nieco ożywił się. Niczym wyschnięta roślinka, którą wreszcie podlano. Wyprężył się, niechcący wpychając się głębiej w de Trafforda… choć może to wcale nie było takie niezamierzone. Po kilku sekundach podniósł nogi i oplótł je na barkach mężczyzny, jakby chcąc w ten sposób uwięzić go przy własnym kroczu. Zamknął oczy, koncentrując się jedynie na przyjemności, choć nie przestawał ssać wody z kubka Jennifer.
- Arhmm… - Terry wyrzęził. Chyba chciał się wycofać, ale wtedy ręce Joakima wczepiły się w jego włosy, nie pozwalając mu na to. Przyjął jedynie połowę męskości Dahla, ale wydawało się to dla niego i tak długością krytyczną. Głośno krztusił się.
- Tak… - szepnął Joakim, przegryzając słomkę. - Lubię ten dźwięk.
Alice przechyliła się, żeby zawisnąć twarzą nad twarzą Joakima
- Joakimie… chcesz go udusić? - zapytała czule. Wiedziała, że na pewno nie chciał i po prostu go poniosło. Przesunęła wzrokiem po linii szczęki mężczyzny, następnie po jego szyi i obojczyku. Uniosła prawą dłoń, nie mogąc się powstrzymać i palcami przesunęła po jego mostku, drażniąc go lekko. Zerknęła też, czy wypił już całą wodę. Spoglądanie na jego i de Trafforda ekscytowało ją i dręczyło. Chciała się jeszcze z nimi bawić…
Dahl wypluł słomkę, bo w kubku nie było już wody. Rozwarł oczy i spojrzał na nią półprzytomnym wzrokiem. Nie miała żadnej pewności, czy usłyszał i zrozumiał to, co do niego przed chwilą powiedziała.
- Chcę dalej ssać - szepnął.
Alice już miał wstać i ruszyć po kolejną porcję kranówy… ale wtedy spostrzegła, że wzrok mężczyzny był skoncentrowany na jej sutkach… Czy to je miał na myśli…
Tymczasem puścił głowę Terry’ego, a może to Anglik sam się wyswobodził. W obecnym stanie uchwyt Joakima nie mógł być zbyt mocny. Alice spojrzała na niego. De Trafford wyglądał nie do końca dobrze. Jego oczy były zaczerwienione i oddychał głośno przez usta. Wydawał się zmęczony, a jednak… śpiewaczka dostrzegła, że jego własna męskość również była w stanie ekscytacji. Wnet nachylił się i wziął do ust jądra Dahla. Tymi bez wątpienia łatwiej było się zająć.
Harper odstawiła kubek na szafkę, o mały włos nie zrzucając go na podłogę
- Hmm… Myślę, że możemy coś z tym zrobić… - odpowiedziała Joakimowi. Po czym przechyliła się by wejść cała na łóżko. Usiadła sobie, klękając tuż nad jego podbrzuszem i złapała się dłońmi za wezgłowie, pochylając tak, by jej biust zawisł nad jego głową. Dahl musiał wykonać minimalną pracę, by sięgnąć po to, czego chciał. Ona natomiast wyginała kręgosłup w łuk, utrzymując ciężar ciała na rękach i kolanach, by nie stanowić zbyt dużego obciążenia dla jego ciała. Tym samym, jeśli Terrence spojrzał w górę, miał bardzo interesujący widok…

Joakim otworzył usta i przyssał się do jej prawej piersi. Łapczywie przejechał językiem po twardym sutku, nie chcąc go wypuścić. Sprawiło jej to ogromną przyjemność. Wnet lekko popuścił go i przechylił głowę w bok, jakby chcąc spróbować drugiego, jednak nie miał wystarczająco siły, aby nachylić się.
- Cholera… - mruknął de Trafford za nią. - Jeszcze ciebie tu mi brakowało…
Chyba uznał, że Alice chciała, żeby ją też zadowolił. W końcu z jakiego innego powodu znalazłaby się w tej pozycji? Wnet poczuła obie dłonie Terry’ego, które zacisnęły się na jej pośladkach i rozchyliły je. W następnej kolejności pojawił się mokry i ciepły język Anglika, który przesunął się po jej odbycie. W międzyczasie Joakim wciąż wpatrywał się w jej lewą pierś, chcąc jej zasmakować.
To co zrobił Terrence sprytnie współgrało z tym, czego chciał Dahl, bo w następnej sekundzie śpiewaczka westchnęła, łapiąc mocno powietrze w płuca i automatycznie pochyliła biust bliżej Joakima, wyginając plecy w głębszy łuk by wygiąć się lepiej dla de Trafforda. Wszystko tak jak kto tego chciał. Natomiast ona sama nie wiedziała jak do licha do tego doszło, ale za to było jej tak przyjemnie, że aż zamknęła oczy, zaczynając oddychać płycej.
Joakim pochwycił jej pierś i zaczął mocno ssać. Wydała z siebie cichy jęk, kiedy poczuła delikatne muśnięcie jego zębów, te jednak wycofały się, robiąc miejsce językowi. Natomiast Terry przesunął się w dół i zaczął lizać obie wargi sromowe, które wciąż były mokre od jego nasienia. Ten smak jednak najwyraźniej mu nie przeszkadzał. Wtem przyssał się do nich. Śpiewaczka odczuwała bodźce ze wszystkich stron, choć wciąż nie pozbierała się do końca i nie odpoczęła po wcześniejszym zbliżeniu. Zakręciło jej się w głowie. Poczuła mrowienie całego ciała, jakby i ona nie mogło sobie poradzić z tymi dziwnymi, nowymi odczuciami. Zadawalały ją dwa języki, jeden należący do Joakima, a drugi do Terrence’a. A krew z każdą chwilą coraz szybciej płynęła w jej żyłach. Czuła głośny łomot serca i przestraszyła się, że to zaraz stanie, nie mogąc poradzić sobie z tym wszystkim, co miało miejsce. Była przekonana, że Dahl był w stanie wyczuć jego bicie językiem…
Śpiewaczka przestała na moment nawet oddychać, badając nowe odczucia, jakich cała sytuacja jej dostarczała. Nie… Przecież nie dostanie zawału od czegoś takiego. Na pewno jej się wydawało… Spróbowała się rozluźnić. Kilka sekund później, spomiędzy jej ust wydostał się jęk. Jeszcze nie tak intensywny jak te, które wydobył z niej Terrence wcześniej, ale zdecydowanie nie było to już tylko westchnienie. Alice zadrżała. Miała wrażenie, że zaraz nie wytrzyma i upadnie na Joakima. Tego jednak zrobić nie chciała, bo mógłby zostać zaskoczony…Pozostało jej więc rozchylić szerzej uda, by zaprzeć się mocniej na kolanach i inaczej ustawić ciężar swojego ciała. Tym samym jej podbrzusze oparło się teraz o ciało Dahla i mężczyzna jeszcze wyraźniej mógł odczuć jej drżenie, o ile zwracał na to w ogóle uwagę.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:17   #576
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część ósma

Joakim w dalszym ciągu ssał jej sutek, natomiast Terry wycofał się.
- Teraz, jak już jesteś gotowa… - rzekł. - Chodź mi pomóż - powiedział.
Alice mruknęła
- Jak się ruszę to zabiorę mu smoczek - rzuciła i parsknęła lekko. Obejrzała się, spoglądając kątem oka na Terrence’a przez ramię
- Jak ci pomóc Terrence? - zapytała w sumie zaciekawiona jaki plan miał mężczyzna, bo ona w tej chwili miała motyle w brzuchu i pusto w głowie.
- Spróbuj go - odpowiedział mężczyzna. Alice widziała w jego oczach pożądanie, kiedy patrzył na jej ciało… i zapewne związane również z wizją, którą miał w głowie. - Weź go do ust. Może będziesz miała do tego więcej talentu ode mnie - uśmiechnął się do niej. - A jak nie… będziemy się wymieniać.
Terry był cały spocony. Już wcześniej poruszanie się w niej trwało na tyle długo, że musiało go nieco zmęczyć. A teraz jego wytrzymałość znajdowała kolejne ciężkie wyzwanie. I zdawało się, że potrzebował pomocy Alice.
- A może brzydzisz się go? - zapytał, mrużąc oczy.
Rudowłosa pokręciła głową
- Słucham? - powiedziała ostrzegawczym tonem, jednak mówiła z lekkim uśmiechem i było to słychać. Spojrzała w dół i poruszyła się, powoli zabierając Joakimowi swój biust
- Wybacz, ktoś zlecił mi specjalne zadanie… - powiedziała i pochyliła się by pocałować go w czoło, a następnie… Po prostu przekręciła się nad nim tyłem do przodu, przesunęła biodra w górę jego klatki piersiowej i spojrzała na jego męskość, na Terrence’a między jego nogami. W jej spojrzeniu igrała informacja o przyjętym wyzwaniu. Wzięła głęboki wdech i znów spojrzała na męskość Dahla. Wyzwanie, zdecydowanie to co miała teraz przed twarzą było jednym… Oparła dłonie na pościeli po bokach bioder Joakima i ostrożnie pochyliła się. Odgarnęła jeszcze włosy na bok, by jej nie przeszkadzały, po czym ostrożnie, wręcz badająco liznęła czubek jego męskości. Smakując i badając fakturę. Usłyszała ciche jęknięcie Joakima, kiedy tylko jej język dotknął go. Za moment stała się łapczywa. Przechyliła się w przód, unosząc biodra w górę i biorąc go ostrożnie, odrobinę głębiej. Jednocześnie przesunęła znów po nim językiem. Ciekawa jaki dźwięk wydobędzie z niego. Pamiętała jakie umiała grać na de Traffordzie… Czuła się podekscytowana…
Tyle że ten instrument był znacznie trudniejszy w obsłudze. Nabrzmiały od krwi ciężar wypełniał jej całe usta. I nie kończył się. Jeżeli tylko chciała, mogła wziąć go więcej i więcej… Przypomniało jej się, jak widziała jego zarys na Wyspie Zoo. Już wtedy wydawał jej się duży i okazało się… że to wcale nie było złudzeniem.
- Radzisz sobie lepiej ode mnie. Ale może to dlatego, bo mogłaś wcześniej na mnie poćwiczyć… - mruknął de Trafford, głaszcząc ją po policzku. Następnie nachylił się i pocałował ją w czoło po ojcowsku. I patrząc na różnicę wieków… rzeczywiście mógł być jej ojcem. Podobnie jak mężczyzna, którego smakowała. Przecież Jenny i Mary były praktycznie jej rówieśniczkami! Co by powiedziały, gdyby dowiedziały się, że Alice sypiała z ich ojcami?
- Mhmmprrr… - Alice zdawała się zamruczeć jakąś odpowiedź, ale z pełnymi ustami, jak było wiadomo, się nie mówiło. Zamilkła więc. Miała przed sobą trudne zadanie. Ciekawość jednak popchnęła ją do działania. Gdy tylko Terrence odjął usta od jej czoła, mruknęła jeszcze, by przechylić się bardziej w dół i spróbować wziąć więcej. Poczuła jak czubek męskości Dahla ociera się o tył jej gardła, ale wzięła wdech nosem i powstrzymała chęć przełknięcia śliny. To spowodowało, że jej usta stały się bardziej wilgotne, ale nie zakrztusiła się. Mimo wszystko jednak po chwili zadrżała i musiała cofnąć głowę, wysuwając go na moment z ust, by złapać głębszy oddech.
- Oh… Cholera… - jęknęła tylko w formie komentarza. Objęła męskość Joakima u nasady dłonią i spróbowała znowu, starając się, odrobinę na złość Terrence’owi, przebić go…
Ten cały czas na nią patrzył. Wręcz przybliżył się i nawiązał z nią kontakt wzrokowy, chcąc patrzeć w jej oczy, kiedy brała Joakima. Lekko rozchylił usta i cały zadrżał z podniecenia.
- Dobrze ci idzie - powiedział i poklepał ją po policzku.
I właśnie wtedy Alice zakrztusiła się i błyskawicznie wycofała, próbując złapać powietrza. De Trafford nie zwlekał ani chwili i pocałował ją bardzo mocno. Ich języki - wcześniej połączone trudnym zadaniem zaspokojenia Joakima - tym razem połączyły się fizycznie. Następnie Terry odchylił się.
- Życz mi szczęścia - powiedział, po czym nachylił się nad ogromną, rozgrzaną żołądzią Dahla. Wziął ją do ust, patrząc w oczy Alice. Następnie powoli zaczął się zagłębiać… i nie przestawał. Chyba naprawdę nie chciał przegrać tego konkursu. Miał już w sobie dwie trzecie całej długości, kiedy jego spojrzenie zaszkliło się… ale wytrwał. Zastygł w bezruchu.
Alice ustąpiła mu pola, teraz podpierając głowę rękami i przyglądając mu się. Nadal leżała na Joakimie, niczym zadowolony kot. Wyglądało na to, że grali nim z Terrencem w rosyjską ruletkę… Kogo Dahl zastrzeli? Uśmiechnęła się w rozbawieniu na tę myśl. Obejrzała się przez ramię
- Jesteś z nami Joakimie? - zapytała mruczącym tonem. Była ciekawa czy mężczyzna kontaktował cokolwiek więcej, poza tym, że było mu pewnie dobrze, ale mogłoby być jeszcze lepiej, bo chwilowo ćwiczyli próbując go i testując swe siły… Czy Dahl miał cierpliwość?
Terry wycofał się. Następnie zaczął nabierać Joakima do ust, pochylając się i naprzemiennie oddalając. Jego ruchy najpierw były powolne, ale potem coraz szybsze i szybsze. Joakim jedynie jęczał i nic nie mówił… ale to się znienacka zmieniło.
- Co… co się… - usłyszeli jego głos.
Terry zastygł w bezruchu. Miał wypisany na twarzy niepokój… choć ciężko to było stwierdzić, gdyż ta była rozepchana męskością Joakima. Jej właściciel znów przemówił.
- Co wy… kurwa… robicie…? - powiedział.
Bez wątpienia był znacznie bardziej przytomny, niż przed chwilą, jednak wcale nie wytrzeźwiał. Jak już, to tylko odrobinę. Mimo to jego świadomość sytuacji zmieniła się drastycznie. Jednak nie poruszył się wcale.
W pierwszej chwili, Harper lekko się spięła. W następnej, ostrożnie wyprostowała, siadając. Obejrzała się na Joakima przez ramię
- Śniło ci się, że uprawiamy seks, zapomniałeś? - powiedziała najłagodniejszym, najczulszym tonem na jaki było ją stać. Przyglądała mu się, ciekawa czy rozbudzi go tym bardziej, czy może jednak Joakim był nadal w takim półśnie, że po prostu przyjmie to za oczywistość i odjedzie, pozwalając im robić to co robią. Serce jej dudniło. Nie chciała, by się wkurwił. Chciała by było mu dobrze i by Terrence’owi też było…
Ten ponownie zaczął nabierać do ust penisa i stymulować go. Jakby chcąc tym ugłaskać przyjaciela.
- Ale wy… - Joakim jęknął z rozkoszy i wygiął ciało. Rozstawił szerzej nogi. - To wcale nie sen, prawda? - zapytał, spoglądając na Alice. - Wy naprawdę mi obciągacie… - wymamrotał i przymrużył oczy, jakby głowa rozbolała go z nadmiaru alkoholu. A może innego powodu.
Tymczasem de Trafford wziął go głębiej po raz ostatni… szło mu naprawdę coraz lepiej… po czym wycofał się. Przesunął po fallusie dłonią z góry na dół dwa razy.
- Twoja kolej - rzekł, spoglądając na Alice.
Śpiewaczka uniosła kącik ust
- Joakimie… My tylko gramy w rosyjską ruletkę… Wyglądasz na raczej zadowolonego - powiedziała, ale to był koniec jej rozmowy, ponieważ znów się wypięła do niego pupą, pochylając wprzód, by wziąć go w usta. Najpierw ssała chwilę końcówkę, drażniąc językiem, a już po chwili pozwoliła by śliska męskość Dahla wsunęła się w jej usta. Objęła go oburącz i spróbowała wziąć go jeszcze odrobinę głębiej, teraz dołączając do całej zabawy ten specyficzny ruch głowy, który robił sporo magii. Zamkneła oczy, by skoncentrować się i w trakcie całego ruchu, wyłapała moment na to, by lekko go ssać. To było przyjemne… Męczące, ale przyjemne… Świadomość że sprawiała komuś przyjemność była rozkoszna.
Joakim wił się pod nią. Dyskretnie, nie były to przesadzone ruchy. Jednak reagował na to, co robiła.
- To jest… ta pieprzona gra… o której gadaliśmy… przy kolacji? - zapytał.
Terry pogłaskał ją po głowie, jakby był dumny, że tak dobrze sobie radzi. A następnie… przetrzymał ją. I zaczął nakierowywać głębiej… i głębiej… Alice musiała skoncentrować się i poświęcić całe swoje wysiłki na próbie przeżycia tego, co się działo. Wnet poczuła penis Joakima w przełyku, jak ocierał się o jego tylną ścianę. Coraz… głębiej… Próbowała się wyrywać, jednak uścisk Terry’ego na to nie pozwalał. Wnet dotknęła ustami skóry Dahla.
Oczy Alice zaszły łzami, ale zmusiła się do powstrzymania odruchu połykania. Sapała i jęknęła, pospieszając Terrence’a by pozwolił jej się cofnąć. Cała wręcz zadrżała, a jej palce zacisnęły się mocniej na pościeli o którą się opierała dla wygody w tej pozycji. Znowu spróbowała na siłę cofnąć głowę. Oddychała nosem, ale potrzebowała przełknąć, a z męskością tego rozmiaru, nie szło… Zakrztusi się jeśli de Trafford za parę chwil jej nie odpuści. O dziwo, podniecało ją i to… Była cała mokra od tej zabawy.
- Zabawa w to, w kim… - Joakim z trudem mówił. - Z waszej dwójki… spuszczę się? Nieprzytomny? To chore. Jesteście… chorzy… - mruknął, po czym jęknął z przyjemności.
De Trafford nie tylko zwolnił uścisk, ale nawet złapał ją za włosy i pociągnął w górę. Następnie przybliżył się w jej stronę, idąc po materacu kolanami. Chwycił swoją męskość w dłoń, po czym uderzył nią w policzek kobiety. Następnie zaczął naprowadzać ją na jej wargi…
Harper złapała wdech jak ryba wyciągnięta z wody i natychmiast przełknęła ślinę. Co za cudowne uczucie, móc spokojnie przełknąć. Nawet mimo, że Terry trzymał ją dość mocno za włosy. Uniosła rękę, by złapać jego nadgarstek i otworzyła zapłakane oczy. Nie powstrzymała łez od tego jak walczyła ze sobą przy Joakimie
- Doszliśmy do tego samegh… - chciała powiedzieć, ale Terrence nie dał jej skończyć, zajmując jej usta sobą.
- Mhff! - mruknęła z lekka pretensją, że nie pozwolił jej dokończyć. Zaraz jednak rozluźniła się i wzięła go głębiej. Teraz było jej z nim zdecydowanie łatwiej, po tym co przeżywała z Joakimem… Obróciła językiem po męskości de Trafforda i zaczęła ssać, drażniąc go.
Terry złapał jej głowę z obu stron i unieruchomił ją. Przejął inicjatywę, zaczynając posuwać się w niej. Jeszcze chwilę temu pewnie nie byłaby w stanie tego znieść… Jednak po tym, co przeżyła z Joakimem… Jej progi zupełnie zmieniły się.
- Bądźcie przeklęci - warknął Dahl. - Że to zaczęliście… i że… - westchnął. - Że mnie zanie… dbujecie - dokończył, choć chyba nie do końca chciał wypowiedzieć te słowa.
Terry jeszcze w milczeniu pchnął ją kilka razy, po czym wyszedł i naprowadził jej głowę na męskość Joakima.
- Nie chcemy być przeklęci - mruknął.
 
Ombrose jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:18   #577
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Afterparty - część dziewiąta

- Niech cię Terrence - sapnęła tylko Alice, owiewając gorącym oddechem penis Joakima, nim posłusznie wzięła go do ust. Trening jaki tu przechodziła wydawał się użyteczny. Było jej coraz łatwiej z Dahlem. Teraz już pewniej się do niego zabrała, nie biorąc go może tak głęboko jak wcześniej przymusił ją Terry, ale jednak robiąc to głębiej niż wcześniej sama. Zaczęła ssać i poruszać głową, żeby Dahl nie czuł się pozostawiony bez opieki.
Tymczasem de Trafford również nachylił się i zaczął bawić się jądrami Joakima. Najpierw zassał jedno, potem drugie… Następnie oba… Alice w tym czasie nie zaprzestawała swojej czynności. Zobaczyła, że de Trafford zaczął lizać mosznę Dahla niczym kot. Następnie przesunął język w górę i tarł nim tę długość, do której Harper nie docierała. Nawet nie musieli aż tak bardzo starać się i uważać, żeby nie uderzać w siebie głowami… Byli zadziwiająco zgranym tandemem. Zupełnie, jak gdyby nie pierwszy raz robili wspólnie coś takiego. Joakim na pewno mógł sobie tak pomyśleć.
- Nie cierpię… was… - wyrzęził. Następnie zaczął miotać się i uderzać głową o wezgłowie. Ciało Alice jednak unieruchamiało go. - Ja tego… nie wytrzymam… - głos załamał mu się lekko, jakby miał zaraz zacząć płakać. A może już to robił.
Śpiewaczka zmartwiła się o niego, ale nie przerywała tego co robiła. Nie mogła teraz przerwać, bo to byłoby dla niego zbyt bolesne w tym stanie. Przyspieszyła tylko ruch głową, by dać mu ulgę nieco szybciej. Spięła mięśnie ud, by lepiej utrzymać sobie jego biodra i klatkę piersiową pod sobą w bezruchu. Oparła się o niego biustem i dłońmi pogładziła jego uda tuż nad kolanami, knykciami drażniąc Terrence’a, który był tuż obok.

Najpierw usłyszała jęk. Następnie ciężar w jej ustach stał się jeszcze sztywniejszy… o ile to było możliwe. Wtedy zalała ją cała fontanna gorącej niczym lawa cieczy. Trwało to kilka długich sekund, zanim Joakim spuścił się w niej całkiem. Kiedy tylko to zrobił, a Alice uwolniła go ze swoich ust… De Trafford błyskawicznie złapał jej głowę i pocałował ją mocno. Ich języki złączyły się pośród morza słonego soku Dahla. Terry bez wątpienia również chciał go posmakować. Kropelki potu skapywały z jego włosów na jej twarz. Czuła, że jej sutki były tak sztywne, że ją bolały. Jak gdyby miały za chwilę wybuchnąć.
Jakimś tylko cudem rudowłosa nie zakrztusiła się i zdołała połknąć. Całując Terrence’a westchnęła i oparła dłoń na jego ramieniu. Czekała aż ją puści, chciała bowiem sprawdzić co z Joakimem i czy znowu nie próbował udusić się poduszką… Mimo, że jej ciało drżało od podniecenia, najpierw czuła powinność, żeby upewnić się co z mężczyzną, któremu właśnie na spółkę uczynili przyjemność.

Ten leżał nieruchomo i ciężko oddychał. Mamrotał pod nosem przekleństwa. Bez wątpienia był już kompletnie wybudzony.
- Jutro sobie porozmawiamy… - mruknął, nawet na nich nie patrząc. - Jutro…
Wtem Terry wyminął Alice i jej ciało, które znajdowało się tuż nad Joakimem. Przybliżył się, idąc kolanami po materacu, do jego głowy. Zaczął się nad nią masturbować. Co Dahl, rzecz jasna, zauważył.
- Nawet kurwa o tym nie myśl… - zaczął. - Ty jebany… gwałcicielu.
De Trafford na chwilę zostawił swoją męskość. Po to, aby uderzyć dłonią Joakima w policzek.
- Nikt nie będzie straszył mnie pod moim własnym dachem… - warknął. - Że zgwałci mnie, mojego gościa… i moją służbę…
Znów chwycił swojego penisa i kontynuował.
Alice powoli obróciła się, by usiąść na podbrzuszu Joakima przodem. Spojrzała na to co robił Terrence i wstrzymała oddech
- Naprawdę chcesz… - powiedziała, ale zaniemówiła. Przyglądała się przez moment męskości Terry’ego, a potem zerknęła na twarz Dahla. Czy ją też miał za gwałciciela? Otarła usta wierzchem prawej dłoni.
- Zrobię to - de Trafford poświadczył. - Otworzysz usta? - zapytał.
- Chyba cię pojebało… - Joakim warknął. - Jeżeli to zrobisz… - zaczął.
Ale nie dokończył, bo Terry dotykał się coraz szybciej. Ściągał swój napletek i naprowadzał go. Co chwilę ukazywał Dahlowi swoją żołądź po to, aby ją zaraz ukryć.
- Naprawdę chcesz…? - Joakim nieświadomie chyba powtórzył słowa Alice i tak jak ona zaniemówił. W porę zdążył zamknąć oczy, gdy wystrzeliła w nie solidna porcja białej spermy. Kleks zaczynał się na prawym policzku mężczyzny, szedł przez jego prawą powiekę i kończył na czole.

Terry głośno oddychał nad Joakimem, spoglądając na niego z góry z pożądaniem. Dahl natomiast westchnął, z ociąganiem podniósł rękę i zaczął wmasowywać nasienie de Trafforda w skórę twarzy. Chyba postanawiając w ten sposób pozbyć się go.
- Mam nadzieję, że już wszyscy są zaspokojeni? - zapytał po chwili zmęczony. - Nie wiem co ze mną robiliście… ale dudni mi w uszach. I aż mnie boli… - mruknął.
Harper przesunęła się do przodu, by położyć teraz i oprzeć łokcie na jego obojczyku
- A, to pewnie wtedy, jak wciągaliśmy cię za nogi po schodach i waliłeś głową o każdą krawędź. Wiesz, nieładnie jest zasypiać w środku imprezy, na prywatnym koncercie - powiedziała rozleniwionym, ale nadal lekko drżącym głosem. Właśnie leżała na Joakimie i była tego w stu procentach świadoma. Więcej. On też był tego świadomy, a w tym łóżku był jeszcze Terrence. Kręciło jej się w głowie i oczy miała nadal zaszklone. Przyglądała się teraz to Dahlowi, to de Traffordowi.
Anglik usiadł na materacu obok głowy Joakima i spoglądał na sufit z uśmiechem. Chyba wcale nie żałował tego, co się wydarzyło w tej sypialni.
- To całkiem możliwe - Dahl odpowiedział. - Ale istnieje też opcja… że z przyjemności. Choć nie chcę tego przyznać - jęknął. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś był taki względem mnie… - zamilkł, szukając słowa. - Łapczywy.
Terry zaśmiał się na to.
Tymczasem panna Harper zawstydziła się. Nie wtedy, gdy Terrence nękał ją za zasłoną, nie gdy przyszli do tej sypialni i zaczęli to robić przy śpiącym Joakimie. Nie gdy brała go do ust tak łapczywie… Dokładnie teraz szkarłat wypalił na jej policzkach, mieszając się z bladym światłem księżyca, a kobieta odwróciła głowę na bok. Coś wymamrotała, a po chwili zamilkła.
- Jesteś jak mityczne stworzenie… Nie żebym chciała brać do ust mityczne stworzenia… Znaczy się… Nie… dobra… Hm… Co ja chciałam powiedzieć? - powiedziała i zamknęła oczy zasłaniając palcami twarz.
Tymczasem Terry położył się obok Joakima i zaczął bawić się włosami na jego klatce piersiowej. Podpierał głowę lewą ręką, patrząc na niego nieco z góry.
- A wiesz, że tuż przed tym, jak się tobą zajęliśmy… to weszliśmy do tej sypialni, żeby pieprzyć się z sobą? Przy tobie? I to zrobiliśmy.
Zdawało się, że de Trafford nie zamierzał pomagać Alice w jej zawstydzeniu.
Harper cała się spięła i spojrzała na Terrence’a
- Zamierzasz mu teraz wszystko opowiadać? - zapytała wdzięczna za zmianę tematu, ale jednocześnie sztywna, bo leżała na Joakimie i jeśli się wścieknie, to jeszcze ją zrzuci. Zerknęła na niego ostrożnie.
O dziwo Dahl wcale się nie zezłościł. Zamiast tego spojrzał na sufit i objął ją dłońmi. Głaskał ją delikatnie po plecach.
- Nie dziwię ci się, że masz takie potrzeby, Alice. To normalne - rzekł. - Pewnie nawet nie moglibyśmy uprawiać seksu, nawet gdybyśmy chcieli. Nie z moją fizjonomią. Natomiast taki Terry… pewnie nawet nie zauważasz, kiedy wchodzi. Prawda? - uśmiechnął się zaczepnie.
Alice otworzyła szerzej oczy, po czym zmrużyła je
- Oooooh… No nie wiem. Trzeba by było pewnie sprawdzić. Szkoda, że wcześniej się nad tym nie zastanowiłeś i wolałeś być zajęty kurwowaniem i przeklinaniem na nas, gdy ja miałam zajęty przełyk. Wtedy byście mogli faktycznie się licytować. A tak to. Pfft… - rozłożyła dłonie i oparła czoło o jego obojczyk. Uśmiechnęła się czując ulgę, że mimo wszystko nie została potraktowana jak talerz z jadalni. Rozluźniła się i ułożyła odrobinę wygodniej. Zsunęła też uda, żeby leżeć odrobinę bardziej przyzwoicie.
Terry roześmiał się.
- Alice, ale mogłabyś przynajmniej zaprzeczyć, że jednak coś czujesz, kiedy się w tobie poruszam - mężczyzna podźwignął się i pocałował ją w usta.
Śpiewaczka mruknęła mu w nie czule i podniosła dłoń by go pogłaskać po policzku, zapewniając że oboje doskonale wiedzą co czuła, a czego nie. Nawet jeśli tego nie powiedziała.
Następnie Terry obrócił się i spojrzał na Joakima ze złośliwym uśmiechem.
- Na serio było ci do twarzy z moją spermą - mruknął. - Ale teraz idę do łazienki - powiedział, po czym podźwignął się i opuścił łóżko.
- Aach… - Joakim nagle westchnął. Alice musiała zmrużyć brwi w niezrozumieniu, gdyż pospieszył z wyjaśnieniami. - Bardzo mocno… złapał mnie… - mruknął z pewnym zażenowaniem. - Zboczeniec.
Wnet drzwi toalety zamknęły się i rozległ się dźwięk prysznica. Joakim i Alice zostali sami. Mężczyzna pogładził jej włosy.
- Byłem zły… bo nie tak wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz - mruknął po dłuższej chwili ciszy.
Kobieta spoglądała chwilę na drzwi w ciszy, po czym powoli przesunęła wzrok na Joakima
- Ja… Też nie tak… W Terrence’a wstąpił dziś natomiast szatan… I niestety mi się udzielił. Przepraszam… - powiedziała, znowu była zawstydzona i znowu odbiło się to w spięciu jej ciała. Spróbowała się zsunąć z Dahla na bok. Ale ten ją zatrzymał na miejscu. Chyba lubił jej ciepło.
- Nie wszystko może układa się dokładnie tak, jak sobie zamarzymy… Ale mimo to… trudno mi udawać, że jestem nieszczęśliwy i skrzywdzony - lekko zaśmiał się i przewrócił oczami. Następnie westchnął. - To było naprawdę… - zamilkł na moment. - Dobre. Może nie romantyczne - dodał. - Ale dobre.
Harper przyglądała mu się uważnie
- Mhm… Jak nazwałeś de Trafforda gwałcicielem, to ja się poczułam jak gwałciciel wiesz? - tyknęła go palcem w nos. Westchnęła i oparła czoło na jego obojczyku, po raz enty.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:19   #578
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część dziesiąta

- No bo technicznie to był gwałt - Joakim mruknął w odpowiedzi. - Nie, żebym wypominał. I nie, żebym nie zasługiwał… Choć tak właściwie być może zasługuję na znacznie gorszy rodzaj gwałtu - westchnął żartobliwie. Następnie zamilkł, słuchając dalszych słów Alice.
- No… pierwszą randkę mieliśmy w twoim umyśle w celi IBPI… Pierwszy taniec był z… musicalu rodem… Twoje urodziny skończyły się tragedią… Wszystko co robimy razem jest jakby wykręcone nie z tej bajki… Nawet teraz. A mimo to… Sprawiło mi ogromną przyjemność słuchanie jak sprawiam ci przyjemność. I nie żałuję - powiedziała nie podnosząc głowy, bo po prostu była zawstydzona zbyt mocno, by na niego popatrzeć w tej dokładnie chwili. Zadrżała delikatnie.
- Nie mamy czego żałować - dodał, głaszcząc ją po głowie. - To jest takie surrealistyczne… - mruknął. - Chyba dopiero jutro do mnie dotrze to, co się stało tej nocy. Albo za tydzień. Lub rok. Lub w ogóle.
Zamilkł na moment.
- Myślisz, że teraz Terry będzie wyskakiwać na mnie zza rogu, przygniatać do ziemi, spuszczać spontanicznie na twarz i odchodzić? - zapytał. - Myślę, że to coś, do czego mógłby chcieć się przyzwyczaić - zażartował.
Na początku Alice leżała spokojnie… Ale na ten żart, zaczęła się trząść, a potem śmiać. Podniosła nieco głowę
- Weź… Tak… Potrafię to sobie wyobrazić. Zwłaszcza po jego minie za kotarą… znaczy… Nieważne… Będzie trzeba popracować nad jego libido. Wydaje mi się, że uwolniłam z okowów jakąś straszną bestię i jeszcze nie wiem jak zatrzymać następstwa - pokręciła głową, chichocząc chwilę. Zamilkła jednak i popatrzyła na twarz Joakima uważnie. Wstrzymała oddech otwierając usta, jakby zamierzała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. Po prostu mu się przyglądała
- Widzę cię… Wyraźnie. W ciemności… Jak za dnia… - przyznała szczerze.
- Skonsumowałam bestię i mimo, że zdolności Dubhe są teraz… Będa potrzebowały rehabilitacji, mam nowe. To jedna z nich… Widzę cię. Lubię na ciebie patrzeć - przyznała mu się szczerze.
- Patrzysz na mnie… i kogo widzisz? - zapytał mężczyzna. Dotknął palcem wskazującym jednego z kręgów jej szyi i zaczął go delikatnie masować.
- Ciebie… Nie tę osobę, którą wszyscy opisują… Nie osobę, o której warczą, albo która podziwiają. Chcę poznać i widzieć ciebie. A teraz bez tego wszystkiego, leżysz pode mną ubrany tylko w światło księżyca i mogę na ciebie patrzeć… I zastanawiać się… I decydować co widzę… - odpowiedziała dalej wodząc wzrokiem po jego twarzy, szyi… Rozsypanych włosach. Co najwyżej blask bladego światła mógł mu powiedzieć gdzie spoglądała, lekko obracając w tę stronę głowę. Refleksy w jej oczach, które były zaszklone i lekko zmęczone po tym wszystkim co się dziś działo, a jednak wyglądała na zadowoloną i jednocześnie smutną.
Joakim przez chwilę milczał, patrząc z kolei na nią.
- Ale wiesz, że ja naprawdę jestem okropny? - zapytał. - Widziałaś mnie w trakcie kolacji. Nie jestem aż taki zaślepiony sobą, by nie widzieć… że nie byłem zbyt uprzejmym i dobrym gościem. Zasłużyłem sobie na to, co zrobił - wzrokiem pomknął w stronę zamkniętych drzwi i dźwięków prysznica. - Nie chciałbym, żebyś tkwiła w jakiejś romantycznej wizji mnie, która jest niby prawdziwa… tak mówisz… Ale w rzeczywistości bardziej fałszywa niż wszystkie inne. Jeżeli ktoś o mnie warczy, to ma najczęściej ku temu powód. Jeśli mnie podziwia… może będę nieskromny… ale pewnie jest to czymś podparte. A ty chcesz mnie widzieć prawdziwego… a co, jeśli tam nic nie ma? Za tymi iluzjami, fasadami i obrazami mnie?
Alice zastanawiała się przez moment. Przyglądała mu się uważnie, po czym przechyliła głowę
- Myślę, że jest… A jeśli te wszystkie maski, to prawdziwy ty, to będę musiała nauczyć się patrzeć przez kalejdoskop… Nie jestem niepoprawną romantyczka. Spokojnie. Nie grozi mi zadurzenie się w wyobrażeniu, które sobie wyidealizuje. Zostałam miękka już tylko w dotyku Joakimie. Dostałam swoje lekcje w bardzo krótkim czasie i pewnie jeszcze dużo dostanę. Po prostu nie chciałabym, żebyś zamykał się przede mną. Po co mnie szukałeś, hm? Tylko nie przytaczaj ratowania świata. To już wiem. Po co? - zapytała i uniosła się nieco, prawie przysiadając.
Joakim milczał przez chwilę, zastanawiając się.
- Byłem samotny - odpowiedział. - Byłem samotny - powtórzył i westchnął. Alice podniosła dłoń i pogłaskała go
- Nie chcę, żebyś kiedykolwiek znowu był… - powiedziała cicho.
Wtem drzwi łazienki otworzyły się i wyszedł z nich Terry. Przeciągnął się i ruszył w ich stronę. Wciąż był nagi, ale teraz czysty. Nie został po nim nawet ślad potu. Wczołgał się na łóżko po prawej stronie Joakima.
- My zamierzamy spać razem? - Dahl spojrzał na niego ze zdziwieniem.
Terry tylko wzruszył ramionami i zanurkował pod kołdrą. Która o dziwo była w całkiem dobrym stanie po tym wszystkim, co tu się wydarzyło. Oczywiście była wymięta i nieco zroszona potem, ale przynajmniej… niepodarta.
- Ale przysięgam… jeżeli w nocy poczuję twojego penisa w którymkolwiek punkcie na moim ciele… - zaczął Joakim.
- Ty nie. Alice będzie spać w środku.
Śpiewaczka usiadła i przechyliła głowę na bok
- Daj swojemu penisowi odpocząć już dzisiaj. Miał radosną jazdę w ten wieczór… A teraz przepraszam, chciałabym też wybrać się pod prysznic. Panowie… - pochyliła lekko głowę, po czym mało umiejętnie, lecz dość zręcznie zsunęła się z Joakima na lewo, by zejść z łóżka. Czuła zmęczenie, chociażby w nogach, ale jednak ruszyła do łazienki by wziąć prysznic. Po drodze rzuciła okiem na szafę Jennifer
- Mam nadzieję, że ma tam coś więcej niż tylko te przeklęte spódniczki… - burknęła do siebie i zniknęła w łazience.
Słyszała, że mężczyźni z sobą rozmawiali, ale na tyle cicho, że przez przymknięte drzwi nie mogła rozróżnić słów. Nawet wyostrzony słuch nie mógł przebić się przez wszechogarniający ją szum prysznica. Ciepła woda spływała na nią, wsiąkając w łuki jej ciała. Zabierała ze sobą pot de Trafforda, nasienie obu mężczyzn… Dopiero teraz zrozumiała, jak obolała się czuła. Do tej pory miała wrażenie, że coś znajduje się i rozpycha jej gardło. Żałowała, że nie posiadała szczoteczki do zębów. Taką zawsze dobrze było przy sobie posiadać.
Śpiewaczka umyła się, po czym wysuszyła ciało i włosy ręcznikiem. Zanotowała sobie, że musi nazajutrz wymęczyć Terrence’a o listę zakupów rzeczy, których jej brakowało… Miała dokładnie nic. Nie posiadała tutaj niczego. Tylko siebie… Rozwiesiła ręcznik na haczyku, po czym wyszła z łazienki i spojrzała na łóżko, zmierzając w jego stronę
- Właśnie sobie uświadomiłam, że nie mam tu nawet jednej pary majtek, która byłaby zupełnie moja… - walnęła.
Zobaczyła, że Terry w międzyczasie zdążył zasnąć. Leżał przodem do ściany na prawym boku. Joakim natomiast siedział na brzegu, czekając na swoją kolej, by skorzystać z prysznica.
- To pewnie da się zmienić. Ale nasz główny sponsor obecnie znajduje się w innej krainie… - mruknął, zerkając na de Trafforda.
Alice zerknęła na niego, a potem na Terrence’a i uśmiechnęła się lekko
- Czym uśpiłeś tę bestię? Zagrałeś na magicznym flecie… A nie czekaj… To ja… - pokręciła głową i zasłoniła usta, by nie parsknąć. Podeszła do łóżka i westchnęła cicho. Zatrzymała się jednak tuż przed Joakimem. Spojrzała na niego z góry, po czym ostrożnie palcami prawej dłoni przeczesała jego ciemne włosy. W milczeniu, z ostrożnością.
Mężczyzna spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. Zobaczyła po nim, że był bardzo zmęczony.
- To był bardzo zły żart - rzekł. - Ale nie szkodzi - mruknął i pocałował ją w usta. Następnie wyminął i zniknął za drzwiami łazienki, zostawiając ją samą ze śpiącym de Traffordem.
Śpiewaczka mruknęła, gdy ją pocałował. Zrobił to krótko i przelotnie, ale jednak. Zostawiona sama z Terrencem, ostrożnie weszła na łóżko i przesunęła sobie jedną z poduszek na środek, tak by wyspać się wygodnie… Położyła się na plecach i spojrzała w sufit. Kiedy ostatnio spała wygodnie…? Zaczęła błądzić myślami. Chyba w Oittaa? Była taka zmęczona, ale nie pozwalała sobie zasnąć. Czekała na to, aż Joakim wróci i się położy. Przykryła się w międzyczasie kołdrą i zerknęła na plecy de Trafforda. Czy to było jej miejsce? Pomiędzy nimi? Zaskakująco czuła się… Dobrze.
Wnet drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Joakim.
- Myślałem, że tam zemdleję pod prysznicem. Na serio… był moment, kiedy położyłem głowę na płytkach… i chyba na chwilę przysnąłem - mówił, wchodząc na łóżko pod kołdrę. - Zmieścimy się wszyscy pod jedną? Jest jeszcze ta druga na podłodze… - mruknął.
Alice usiadła ostrożnie, spoglądając w jej stronę
- Hmm… Nie wiem jak pan domu, czy czasem nie owinie się przez sen… Może rzeczywiście weźmy i tę drugą. Tak będziemy pewni, że wszyscy dostaną jakiś kawałek - zgodziła się i ziewnęła, zasłaniając dłonią usta. Opadła znów na poduszkę i spojrzała w sufit
- Czuję się surrealistycznie - oznajmiła cichutko.
- Już o tym mówiłem - szepnął Joakim, naciągając na nich kołdrę z podłogi. - Dobranoc, Alice - szepnął. - Słodkich snów…
I chyba momentalnie zasnął, gdy tylko to powiedział. Tak jakby była to ostatnia rzecz na liście rzeczy do zrobienia przed padnięciem trupem na materac. Dokończył ją i tak właśnie postąpił… na szczęście nie dosłownie.
 
Ombrose jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:22   #579
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Sen i kac-poranek

Rudowłosa uśmiechnęła się
- M, dobranoc Joakimie… - odpowiedziała, mimo że już usnął. Przechyliła się, by pocałować go jeszcze w czoło, a następnie ułożyła się wygodnie, starając znaleźć sobie wygodna pozycję między nimi. Była tak zmęczona, że przez pierwsze kilka chwil nie mogła usnąć. Potem jednak znużenie uderzyło w nią. Jedyne o czym pomyślała to to, że wieki minęły chyba odkąd ostatni raz spała tak sobie z kimkolwiek jak po piżamaparty, tylko że tu nikt nie miał na sobie nawet cienia piżamy… I poza alkoholem była jeszcze ostra jazda. Oparła się plecami o plecy Terrence’a i przytykała dłoń do dłoni Joakima, śpiąc przodem do niego. Zwinęła się lekko w kłębek, podkurczając nogi.

~ *** ~

Delikatne promienie słońce zaczęły wkradać się przez niezasłonięte roletą okna. Złote błyski igrały po pościeli i poduszkach, z każdą chwilą przesuwając się niżej i niżej, by w końcu jeden z nich zabłąkał się na twarzy śpiewaczki i wybudził ją ze snu. Pierwsze, co dotarło do Alice, to fakt, że słyszała przyjemne ćwierkanie porannych ptaków.
Drugie, to to że bardzo chciało jej się pić i lekko szumiało jej w głowie.
Trzecia rzecz, która do niej dotarła, to informacja, że jest jej bardzo ciepło. Zaraz za tym, doszło do niej, że słyszy jeszcze dwa oddechy. Kolejnym następstwem tej myśli, było przypomnienie sobie co działo się w nocy, gdzie była i przede wszystkim z kim i w jakich okolicznościach.
Harper otworzyła oczy i rozeznała się w sytuacji. Było jej ciepło, ponieważ Terrence podczas snu obrócił się i teraz miał przerzuconą rękę przez jej talię. Rudowłosa była niemal pod szyję przykryta dwiema kołdrami, a na domiar wszystkiego, przytulała czoło do ramienia Joakima. W pierwszej sekundzie Alice bała się poruszyć, jednak potrzeba zaspokojenia pragnienia wygrała. Kobieta delikatnie i powolutku podniosła się z łóżka, po czym poszła napić wody z kranu. Przemyła twarz chłodną wodą. Wracając zasłoniła roletę i uchyliła okno, by wpuścić nieco świeżego powietrza do sypialni, w której zrobiło się duszno. Dopiero wtedy wróciła do łóżka, układając się znów pomiędzy dwoma mężczyznami. Znalazła pozycję w której jej skronie aż tak nie bolały i nie zakrywała się już tak drastycznie kołdrami, po prostu podsuwając jedną tak, by chociaż zasłonić się do biustu. Nie miała jeszcze sił, aby zastanawiać się co będzie później. Potrzebowała odpocząć. Gdy tylko zamknęła oczy, usłyszała że Terry znów się poruszył. Przygarnął jej biodra do siebie i mruknął coś przez sen. Alice lekko zmarszczyła brwi, próbując go zrozumieć, gdy poczuła palec przytknięty do jej lekko zmarszczonego czoła. Przesunął się po jej brwi, a następnie kości policzkowej. Uchyliła powiekę, by zobaczyć Joakima przyglądającego się jej. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć, przytknęła tylko policzek do jego dłoni i znów zasnęła.


Ostatnim, co zobaczyła przed snem, było spojrzenie Joakima. I właśnie ono nawiedziło ją po przymknięciu powiek. Widziała jego twarz. Wpatrywała się w nią. Nie rozmawiali, Alice również nie była świadoma otoczenia. Zupełnie tak, jak gdyby cały świat ograniczał się tylko i wyłącznie do twarzy mężczyzny. Potem jednak zniknęła. Nagle i niespodziewanie. Rozproszyła się w mroku… a potem pozostał już tylko on. Kompletna ciemność. I pustka.

Kiedy obudziła się po raz drugi, było jej znacznie zimniej. To pewnie przez świeże powietrze… Przypomniała sobie, że otworzyła okna. Następnie poczuła pragnienie. Choć wcześniej zaspokoiła je, to jej organizm pragnął więcej… Przesunęła językiem po wargach, wyciągając przed siebie rękę. Myślała, że ta zatrzyma się na skrytym pod kołdrą Joakimie… a zamiast tego natrafiła jedynie na pustą przestrzeń. Otworzyła oczy i spostrzegła, że już go nie było. Przestrzeń za jej plecami również okazała się chłodna… De Trafford także zniknął. Wcześniej otoczona mężczyznami, a teraz całkiem sama… Gdzie zniknęli? Lekko obróciła się, aby spojrzeć na niebo i słońce wiszące wysoko. Nie było wcale tak późno…
Alice jęknęła, lekko rozkojarzona. Z jednej strony, może to lepiej, że obudziła się w łóżku całkowicie sama. Z drugiej… Poczuła się dziwnie samotnie. Przekręciła się na plecy, odgarniając kołdrę i przetarła oczy dłońmi, ziewając. Pić… Potrzebowała się napić. Podniosła się do siadu, by wreszcie zsunąć na brzeg łóżka. Potrzebowała się ubrać, a następnie coś zjeść… I zlokalizować wszystkich. To brzmiało jak plan. Przegarnęła włosy palcami, idąc do łazienki by nieco się ogarnąć po spaniu. Następnie wyszła i podeszła do szafy Jennifer. Zmarszczyła lekko brwi. Wydawało jej się, że zagląda do szafy Maxinne za czasów początków college’u.
Śpiewaczce udało się znaleźć parę spodni, które były jeansowe, ale z dziurami na udach i kolanach, oraz podoczepianymi szelkami i łańcuszkami. Zawiesiła je na krześle, by następnie wyciągnąć czarną, koszulkę The Doors na ramiączkach. Do tego zgarnęła kraciastą, czerwono-czarną, przewiewną koszulę z podwiniętym rękawem. W tym wszystkim będzie wyglądać co najmniej grunge’owo i jakby odjęła sobie kilka lat, ale przynajmniej rozmiar był dobry, choć w biuście była trochę większa od Jenny. No właśnie. Problemem był brak bielizny, Alice rozejrzała się, czy Jennifer zostawiła jakąkolwiek w szufladach.
Rzeczywiście, była tam. Harper, spoglądając na nią, czuła się nieco nieswojo. Już i tak wykorzystała bez jej pozwolenia sypialnię blondynki do bardzo niecnych celów… a teraz jeszcze zamierzała ograbić ją z bielizny? Jednak czy miała jakieś inne możliwości?
Harper obiecała sobie, że w związku z tym, że i tak zostanie tu pewnie jakiś czas, wszystko wypierze, o ile Terrence nie postanowi rozdzierać wszystkiego co będzie na siebie ubierała… Pokręciła głową. Wyciągnęła czarną, koronkową bieliznę, po czym ubrała się we wszystko. Zebrała włosy w koński ogon, jedną z gumek, którą znalazła na szafce. Rzuciła okiem w lustro. Nawet czarne buty, które wczoraj nosiła będa pasowały do tego stroju. założyła je, po czym posłała łóżko, automatycznie. Nie lubiła zostawiać bałaganu. Po tym procesie porządkowania, rozejrzała się za rzeczami, które wcześniej Joakim miał na sobie, a także za tym, co zostało na podłodze… choćby z sukienki.
Tego wszystkiego już nie było. Alice poczuła ukłucie lęku, że do pokoju weszła w trakcie ich snu Martha i wszystko posprzątała. Myśl wydawała się po części komiczna… Pokojówka, która wchodzi do pokoju i widząc taką scenę nie znika pospiesznie, a za to zajmuje się… de facto swoimi obowiązkami… to było dość niecodzienne. Ale sukienkę, czy ubrania Joakima mógł równie dobrze posprzątać któryś z mężczyzn. Skoro wstali wcześniej od niej, mieli na to czas. Jeszcze raz przejrzała się w lustrze. Wyglądała trochę inaczej w ubraniach Jennifer z jej młodych lat. Nie były bardzo krzykliwe, ale mimo to odbiegały od tego, co Harper zazwyczaj nosiła na sobie. Wyglądała teraz nie tylko młodziej, ale również… jakby przez noc stała się buntowniczką. No cóż… jakby na to nie patrzeć… trochę właśnie w ten sposób zachowywała się ostatnio. Choć to bardziej z winy alkoholu i Terry’ego… którego rytuał Akki ewidentnie spuścił ze smyczy.
Harper czuła się dziwnie… Tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz Max próbowała ubrać ją w takie ciuchy i zabrać na imprezę. Tylko, że wtedy czuła się niekomfortowo, a teraz… Teraz to mogło być nawet zabawne. Zgarnęła jeszcze okulary przeciwsłoneczne z półki i założyła na głowę. Jeśli zamierzała zjeść śniadanie, a zamierzała, to na pewno nie w środku domu. A zakładała, że Trafford Park miało taras, na którym można było jeść posiłki. Ruszyła na dół, spragniona wody i jedzenia… Szkoda tylko, że nie wiedziała gdzie jest kuchnia. Zaczęła się więc błąkać po parterze w poszukiwaniu kogokolwiek.
Wnet znalazła się w holu. Tam ujrzała Marthę, która stała nad etażerką, na której postawiono flakon ze świeżymi kwiatami. Alice wydawało się, że widziała bardzo podobne, spacerując ogrodem. W Trafford Park bez wątpienia nie brakowało najróżniejszego rodzaju pięknych krzewów i ozdobnych roślin. Pokojówka jednak nie zajmowała się błękitnymi chabrami, lecz polerowała ścierką blat. Robiła to machinalnie i bez szczególnego zapału… o co w sumie nie należałoby ją winić, ale kiedy Alice spojrzała na jej twarz, wydała jej się smutna i zmęczona. Bardziej niż wczoraj wieczorem.
Śpiewaczka przechyliła lekko głowę. Po pierwsze światło wdzierające się przez odsłonięte okna do holu było odrobinę za jasne dla jej oczu. Głównie dlatego, że jeszcze odrobinę bolała ją głowa. Rudowłosa przez sekundę rozważała, czy już nie założyć okularów przeciwsłonecznych, ale uznała, że chwilę wytrzyma
- Dzień… dobry Martho? - odezwała się do pokojówki spokojnie. Udała, że nic się nie stało i miała szczerą nadzieję, że smutek i zmęczenie kobiety w żaden sposób nie było wywołane tym, że dowiedziała się o czymś, o czym wiedzieć nie powinna.
- Dzień dobry - odpowiedziała kobieta. - Jaki piękny mamy dzisiaj dzień - rzekła, choć nawet nie spojrzała na ogromne okna, przez które wpadało tyle promiennego światła. Wczoraj Anglia doświadczyła szczególnie gorącej pogody i zanosiło się na to, że dzisiaj będzie tak samo. Może to skutki tego efektu cieplarnianego, o którym tyle się mówiło. Albo jakichś nadnaturalnych spraw, które toczyły się niedaleko. Kto wie. Skoro w Finlandii działy się takie rzeczy i prawie nikt nie wiedział o tym, co tak naprawdę… to równie dobrze Wielka Brytania mogła mieć swoje własne problemy, o których Alice nie została poinformowana.

Lub też… po prostu było ciepło.
Harper natomiast zerknęła w stronę okien i zmrużyła oczy, porażona światłem
- Hm… zdecydowanie… A wydawało mi się, że w Anglii zwykle ciągle pada. To miłe trafić na słoneczne dni. Mogłabyś proszę Martho wskazać mi którędy do kuchni? - poprosiła uprzejmie
- Jestem głodna jak wilk, a chętnie zjadłabym coś i się przeszła - powiedziała zagadując dziewczynę do rozmowy.
- To może ruszyłaby pani do małej jadalni? Pan de Trafford wciąż powinien tam być. Jadł dzisiaj szczególnie późne śniadanie i być może jeszcze nie skończył. Jednak gdyby brakowało tam jedzenia lub picia, to oczywiście doniosę - zapewniła. Podniosła rękę i potarła zmęczone oczy. - Chyba że ma pani ochotę na coś szczególnego? Jakieś ciepłe danie, które musiałoby zostać zrobione na świeżo?
Alice pokręciła głową
- Nie, dziękuję bardzo… W takim razie udam się do małej jadalni. Tam drogę znam… Już ci nie przeszkadzam Martho, miłego dnia - uśmiechnęła się do niej uprzejmie, po czym ruszyła do jadalni, gdzie wczoraj spożywali we troje kolację. Po drodze wsunęła okulary na nos. Przechodzenie obok okien było prawie zabójcze dla bólu jej głowy. Terrence jadł śniadanie, a gdzie był Joakim? Ciekawiło ją to...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 08-12-2018, 16:23   #580
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Śniadanie

Alice czuła się trochę głupio, chodząc po rezydencji w okularach słonecznych, niczym gwiazda. Tyle że to akurat miało swoje uzasadnienie w ilościach okien oraz światła… Choć gdyby ktoś z boku spojrzał na nią, to najprawdopodobniej zdiagnozowałby jakąś szczególną dysfunkcję ego. Jednak nikogo takiego nie było w pobliżu. Trafford Park był ogromną, pustą rezydencją, w której zazwyczaj niewiele się działo. Zazwyczaj… choć na pewno nie zeszłej nocy.

Alice weszła do jadalni i momentalnie zalała ją fala wspomnień z kolacji poprzedniego wieczoru. Ujrzała Terry’ego siedzącego na jednym z foteli. Czytał gazetę, popijając nowiny kawą. Wyglądał na smutnego. Kiedy podniósł głowę i zauważył ją… uśmiechnął się, ale oczy pozostały takie same.
- Wyjechał - rzekł krótko.
Harper najpierw uśmiechnęła się lekko do Terrence’a, a potem jej mina zrzedła
- Co? Ale przecież chciał zostać parę… Hhhh.... - syknęła, wzdychając ciężko. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej, ale zignorowała je. Ruszyła w stronę stołu w ciszy, by rozejrzeć się co też mogła zjeść i wypić.
- Wiemy, że nie zniknął na zawsze. Jak wróci trzeba będzie mu wysuszyć łeb za takie wyjazdy bez pożegnania… - mruknęła.
- Tak… to znaczy… - de Trafford westchnął. - Proponowałem, żeby cię obudzić, ale rzekł, że śpisz sobie smacznie… - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Doszedłem do wniosku, że i tak nic cię nie ominie. Mam na myśli… pożegnanie go… po co to komu… Jedynie rozstraja człowieka… - westchnął.

Alice spostrzegła platery wypełnione wędlinami oraz serami. Było również kilka dipów, rodzajów pieczywa oraz pokrojonych warzyw. Spostrzegła dzbanek z kawą - prawie pusty, Terry musiał wypić naprawdę duże ilości brunatnego napoju. Oceniła jednak, że starczy na małą filiżankę dla niej. Oprócz tego znalazła również karafkę soku pomarańczowego oraz wody z cytryną.
- Ah… Czyli widzieliście się… Czyli to tylko ze mną postanowił się nie pożegnać… Mfmm… - zabrzmiała odrobinę jakby miała do niego pretensję, ale od razu zamilkła. Zaczęła nalewać sobie kawy, oraz wody z cytryną. Następnie zrobiła sobie kanapki, by za moment usiąść przy stole. Ściągnęła okulary i położyła je na obrusie koło talerza. Napiła się kawy, a następnie zaczęła jeść. Nie patrzyła na Terrence’a. Przypomniał jej się jej sen nad ranem. Męczył ją teraz. Kobieta zamyśliła się, odlatując gdzieś w myśli. Było jej przykro.
- Ale widział się ze mną tylko dlatego, bo chciał, abym zamówił mu taksówkę. To nie było tak, że pocałował mnie na pożegnanie - zerknął na nią z kpiącym uśmieszkiem. - Nie masz mi czego zazdrościć.
Następnie westchnął, po czym wstał i przybliżył się do stołu. Posmarował kromkę chleba masłem, położył na nim plasterek żółtego sera i nałożył na to żurawiny oraz czarnych oliwek. Wgryzł się, spoglądając przez otwarte drzwi wychodzące na ogród.
- Ale wiesz co? - mruknął.
- Hmm? - zapytała, w końcu na niego spoglądając. Harper chyba nieco się uspokoiła, gdy zaczęła karmić głód i gasić pragnienie. Sama przecież powiedziała, że wróci. No i Terrence’owi na pewno nie bylo miło, gdy obudził go i poprosił o taksówkę. Szczerze, musiało mu być pewnie nawet gorzej niż jej. Ostudziła się i oparła o oparcie, przyglądając teraz twarzy de Trafforda.
- To trochę nienormalne, nawet jak na niego. Prosić z samego rana o taksówkę w pierwszej kolejności - odchylił krzesło i usiadł na nim, zerkając na Alice, która akurat popijała kęs wodą. - Sądzę, że chciał czym szybciej od nas uciec… zanim nie będzie w stanie tego uczynić - uśmiechnął się delikatnie. Wciąż smutno, jednak teraz była w tym jakaś spokojniejsza nuta. - Myślę, że wcale nie chciał odejść. Choć to pewnie szalone, że tak sądzę, skoro to zrobił z własnej nieprzymuszonej woli… - mruknął. Następnie zamrugał oczami, zmarszczył brwi, odchylił się nieco od niej i spojrzał w bok. - Chyba to naprawdę szalone. Musiałem włączyć naprawdę intensywne mechanizmy wyparcia - zaśmiał się.
Alice pokręciła głową
- Niekoniecznie. Może jednocześnie chciał i nie chciał… Hmm… Zapytamy go jak się z nami skontaktuje. Tymczasem… Powiedz mi, co się działo przez ten tydzień, gdy spaliśmy. Gdzie się wszyscy podziali. Co z Ismem, Emerensem… Zgaduję, że Kaverin wyjechał do Rosji, a gdzie Jenny? - zaczęła zadawać pytania, by odwrócić swoją i Terry’ego uwagę od tematu Dahla.
- Hmm? - mężczyzna spojrzał na nią nierozumiejącymi oczami, jak gdyby zapomniał na moment, że na świecie istnieje ktoś jeszcze poza ich trójką. - A tak. Nie wiem, co z Emerensem. Ani co z Ismem. Przykro mi - mruknął łagodnym tonem. Następnie odczekał chwilę i spojrzał gdzieś w bok… jakby sugerował, że nie żyją? - Natomiast Jenny wyjechała do Stanów na Coachellę.
Rudowłosa uniosła brwi
- Co? Co to znaczy ‘nie wiem co z Ismem i Emerensem’... - uniosła brwi i odjęła kromkę od ust. Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w tył głowy czymś bardzo ciężkim i bardzo boleśnie. Zmarszczyła brwi
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- To znaczy, że nie wiem. Bo ty… ty nie wiesz co się wydarzyło po tym, jak straciłaś świadomość, prawda? Otóż tylko zdołaliśmy dobić do brzegu i wyspa zaczęła się zapadać… To był wyścig z czasem. W ogóle nie myślałem wtedy o Ismie i Emerensie. Założyłem, że ten pierwszy jest w jakimś bezpiecznym miejscu. Ostatnia informacja na jego temat, jaką zyskałem, było to, że zmierza na północ Helsinek z IBPI. Od tego czasu nie mam nowych informacji. Ale z drugiej strony nikogo nie pytałem. Natomiast o Emerensie w ogóle nie myślałem. Chciałem jak najszybciej dostać się do naszej łodzi, albo znaleźć jakiś helikopter IBPI, który chciałby wpuścić nas na pokład.
- Pakt z IBPI dobiegł końca. Jak rozwiązała się z nimi sprawa na wyspie? A Mary? W ogóle… Co jeszcze się działo gdy straciłam przytomność? - zaczęła zawalać go dalszymi pytaniami. Było słychać, że jej nastrój z przygnębionego, stał się teraz alarmująco napięty.
- Działo się dużo… - mruknął mężczyzna. - Wasza dwójka leżała sobie bezwładnie, pogrążona w regenerującym śnie. Ta dwójka dziwnych dzieci ulotniła się praktycznie od razu. Choć minął tydzień, jeszcze nie rozmawialiśmy z IBPI. W domyśle nasz pakt wygasł, bo w jego celach było pokonanie Valkoinen. Jednak jeszcze nie otrzymaliśmy depeszy o nawrocie nienawiści, czy też może propozycji przedłużenia porozumienia. Szczerze… nie sądzę, żeby było ono możliwe. Już po miesiącu wszystko rozsypałoby się. Przypadkowy artefakt, w przypadkowym miejscu, przypadkowi detektywi, chcący wypełnić swoje cele, przypadkowi Konsumenci, pragnący go skonsumować… Przypadkowy konflikt i przypadkowe śmierci… kończące się niesmakiem i złymi emocjami. Zaproponowałem Mary współpracę, jednak powiedziała, że nie chce widzieć ojca, skoro ten ma zmartwychwstać i wróciła do IBPI. Wydawała się niezmieniona szczególnie tym, co się stało z jej duszą… - Terry przechylił się, zamyślając się. - Ale sądzę, że wiedziała.
Rudowłosa siedziała, odkładając kanapkę na talerz. Słysząc o tym, że nikt nie miał pojęcia co z Rensem i Ismo, sprawił że kompletnie straciła apetyt. Powoli przeniosła wzrok na Terrence’a
- Jeśli Ismo nadal jest z IBPI, to się nie martwię. Dobrze by jednak było nawiązać z nim kontakt, w końcu trzeba mu oddać Fluxa. Ale Rens… Rens był na wyspie i elf przejął nad nim kontrolę. Próbował mnie zawlec do Arkadii, bo ponoć przejście do niej też znajdowało się na wyspie… Mam nadzieję, że nic mu się nie stało - zrobiła się blada i wyglądała na poważnie zmartwioną. Wsunęła kosmyk włosów za ucho
- Kto wie, może znalazł to przejście i trafił do tej Arkadii? Ale wiesz co… nie sądzę, żeby na tej wyspie znajdował się jakiś cudowny Portal do tamtego wymiaru. Przecież… to nie miałoby sensu. Dlaczego na wyspie z fińskiego snu miałoby istnieć coś takiego? Nie zdziwiłbym się, gdyby ten elf miał bardziej na myśli jakieś źródło energii… Może chciał korony dla siebie, aby wykorzystać jej moc. Albo pragnął twojej siły. Albo wszystkiego na raz - mężczyzna wzruszył ramionami.
- Jak sytuacja w Helsinkach? Rozumiem, że Kościół się teraz gdzieś zaszył, a sprawa Valkoinen jest całkowicie rozwiązana? - kontynuowała pytanie, choć straciła cały zapał.
- Po Tuonim i Tuonetar nie ma ani śladu. Pewnie spacerują sobie pod rękę na jakimś bulwarze, odganiając komary, ocierając pot ze skroni i od czasu do czasu mordując dzieci i szczeniaczki, tak z przyzwyczajenia. Bez Lumiego nie ma śladu po Valkoinen, organizacja rozproszyła się. Wszystko, co ją spajało, zniknęło, włącznie z budynkiem. Kościół regeneruje siły… w tym sensie, że nikt nie ma żadnych poleceń. No bo czekałem z tym na was. Jednak myślę, że i konsumentom przyda się po tym wszystkim trochę czasu wolnego. Masz jakieś konkretne pytania…? - zapytał mężczyzna. - Ach, i dostałem wiadomość od Noela Dahla. Zapytał się, co zrobić z Leą Virtanen… - mężczyzna posłał Alice zagadkowe spojrzenie. Zdawało się, że nie znał tej historii w całości.
Alice westchnęła i wstała. Założyła okulary i skrzyżowała ręce zaczynając krążyć po jadalni
- Odpoczynek dla Konsumentów jest wskazany… Przydałoby się też zająć sprawą obsadzenia stanowiska Abascala, w końcu zajmował się ważnymi rzeczami… I prosił mnie, bym skontaktowała się dla niego z pewną kobietą, będziemy musieli ją namierzyć i oddać mu jego pudełko na cygara… - mówiła do siebie
- ...Potem trzeba w międzyczasie skontaktować się z IBPI, podsumować sprawę wyspy. Zamknąć temat współpracy… Następnie dokończyć temat z Ismem. Dobrze by było wyciągnąć od nich jakie mają informacje - dopowiedziała i zatrzymała się przy drzwiach prowadzących na ogród. Wyjrzała na zewnątrz.
- Dalej będziemy musieli nawiązać kontakt z Kirillem, w końcu trzeba się będzie zająć szukaniem reszty Gwiazd. A Virtanen… To problematyczna sprawa, bo jak ją puścimy, może się mścić. Z drugiej strony, zabicie jej… Zaraz licznik spowodowanych przeze mnie zgonów w tym miesiącu sięgnie wyprawy krzyżowej - mruknęła i spojrzała na miejsce, gdzie miała wcześniej symbol od Sarteja. Zastygła i zamilkła. Czy to nadal działało? Zniknął wraz z przesileniem letnim i wydarzeniami zeszłego tygodnia. A może to dlatego, bo znajdowała się kilkaset kilometrów poza Finlandią? Mimo wszystko była pewna, że kontakt z przywódcą vaki był - przynajmniej w tym momencie - niemożliwy.
- Mogę dać ci komputer z bardzo pełną książką adresową - odezwał się de Trafford. - Będziesz mogła napisać z niego do tej kobiety Abascala, a także napisać wiadomość do IBPI. W jaki sposób zamierzasz podejść do sprawy Isma? Po prostu zapytać ich o niego? Według mnie nie ma chyba innych opcji. Kirillem zajmij się na końcu. Ja spróbuję przejąć funkcję Abascala, przynajmniej tymczasowo. Tak bardzo chciałbym mianować Erica jako nowego przywódcę Szakali… ale obawiam się, że to nie będzie możliwe - westchnął. - Problem polega na tym, że brakuje nam wielkich ludzi, bo wszyscy umarli - zaśmiał się gorzko.
 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172