Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:11   #572
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część czwarta

Przesunęła dłonią po włosach porastających jego klatkę piersiową, a potem brzuch… to, co było niżej, blokował zaciśnięty pasek spodni.
- A więc Joakim - mruknął Terry. - Dobry wybór. Wiesz, co Alice? - zapytał, zdzierając z niej resztki sukni. Teraz była już kompletnie naga. Jedyne, co ją przykrywało, to ciało de Trafforda.
Uniosła głowę w górę, czego Terry nie widział, ale mógł poczuć, gdyż stali tak blisko siebie
- Mm? - zapytała cicho. Wizja uprawiania z nim ostrego seksu tuż przy kompletnie nieprzytomnym Dahlu szumiała jej w głowie.
- Jesteśmy chorzy - wyszepnął jej do ucha.

Tymczasem siły Marthy nie słabły.
- Na wysokim metalowym maszcie, u szczytu którego było siodełko, wjechała na jednym kole pulchna blondyna w trykocie, w krótkiej, usianej srebrnymi gwiazdami spódniczce, i zaczęła jeździć w koło…

Terry zaśmiał się.
- Maszt też posiadamy. Pulchną blondynę również… ale ona jest przy mojej żonie. Natomiast ty… ty jesteś przy mnie - pocałował ją jeszcze raz. - Chodźmy tam. Inaczej zwariuję. Muszę być w tobie. Teraz - westchnął. - Już.
Alice aż syknęła przez zęby, czując jak mocno podniecająco działały na nią słowa de Trafforda. Zgarnęła to, co zostało z jej sukienki i jego koszulę, po czym niczym złodziej, wysunęła się zza zasłony, rozglądając. Ruszyła przodem do pokoju, z którego dosłownie parę chwil temu wyszli. Tak. Byli chorzy. Ale bardziej niż chorzy, byli pijani i rozochoceni.
Alice szła przez korytarz pierwsza, odziana jedynie w światło księżyca. Przeszła obok pokoju o niedomkniętych drzwiach, z którego dobiegało światło. Przystanęła tylko na krótką chwilę. Ujrzała Esmeraldę leżącą bezwładnie oraz siedzącą obok niej Marthę trzymającą książkę.
- Chodź - Terry pocałował ją w policzek. - Nie patrz na nie.
Kiedy Alice ruszyła w dalszą wędrówkę, czuła na swoich plecach i pośladkach gorące spojrzenie pana domu.

Weszła pierwsza do pokoju i rzuciła resztki ubrań na podłogę, spoglądając na Joakima, czy od tamtego czasu się poruszył. Faktycznie starała się nie myśleć o Esmeraldzie, ani o fakcie, że za moment Terrence ją rozniesie. No właśnie… W tym momencie obróciła się, by spojrzeć w stronę drzwi, przez które mężczyzna powinien już wejść i zapewne zamknąć je za sobą na wszelkie zamki jakie były dostępne. Zamiast tego jedynie je zamknął.

Joakim spał w dalszym ciągu spokojnie. Lekko zmierzwił pościel, którą przykryła go Alice, ale ta w dalszym ciągu przykrywała jego ciało. Terry podszedł do niej i objął od tyłu, splatając ręce na jej brzuchu. Czuła na swoich plecach jego klatkę piersiową, brzuch i owłosienie.
- Jak to się ciekawie potoczyło - mruknął. - Że trafiłaś w towarzystwo starszych panów, które… - musnął palcami nabrzmiałe sutki kobiety - ...chyba ci jednak odpowiada.
Alice mruknęła i cała zadrżała. Ciepło znów przesunęło się po jej ciele, gdy tak ją drażnił
- To pewnie kompleks braku ojca… Na pewno - powiedziała mrucząc szeptem.
- Wiesz… To się musiało odbić jakimś piętnem - dodała i spróbowała odwrócić się do niego przodem. Tak też zrobiła. Terry spojrzał na nią wzrokiem ciężkim od pożądania. Następnie chwycił mocno jej pośladki i pociągnął je do boku.
- Ale czy tak postąpiłby ojciec? - zapytał, śmiejąc się jej w twarz. Następnie spojrzał gdzieś w bok. - Może ja też mam taki syndrom? - zapytał. - To tłumaczyłoby, dlaczego lubię mężczyzn… - mruknął.
Rudowłosa tymczasem zaczęła rozpinać mu spodnie, zwyciężając pojedynek z klamrą jego paska i rozporkiem. Wyciągnęła pas i bawiła się nim w dłoniach
- Tak… Jesteśmy chorzy. I pijani. I weź mnie wreszcie - rzuciła przekornie.
Terry spojrzał na nią z góry takim spojrzeniem, że aż poczuła ciarki na ramionach. Jej sutki były tak nabrzmiałe, że dosłownie bolały ją od nadmiaru krwi.
- Dlatego albo rozbierz mnie lepiej… albo połóż się już obok Joakima - mruknął de Trafford.
Alice założyła sobie jego pasek na karku i ramionach, jak zwycięska ozdobę… Jakby przedmiot był pierzastym boa, a nie skórą… Po czym zaczęła go rozbierać. Rozpięła mu spodnie i pochyliła się, ściągając je z niego. Następnie to samo uczyniła z jego bokserkami. Jedyne co musiał uczynić, to wyjść z nich, gdy osunęły się do jego kostek. Wyprostowała się z lekkim uśmiechem.

Penis de Trafforda był już całkowicie twardy. Z jego końca ciągnęła się strużka śluzu, która znajdowała swój koniec w ściągniętych bokserkach. Jego długość dorównywała nieco więcej, niż połowie długości Joakima… jednak śpiewaczka wiedziała z doświadczenia, że to więcej, niż wystarczyło.
Mężczyzna pochylił się, po czym złapał ją za szyję i spojrzał w oczy. Następnie mocno pocałował ją i pozostawił, ruszając w stronę łóżka. Spojrzał na Joakima, a następnie chwycił przykrywającą go kołdrę i odrzucił na podłogę, eksponując nagie ciało mężczyzny. Następnie powrócił do Alice i chwycił ją za włosy.
- Dłużej nie wytrzymam - szepnął.
Harper podeszła z nim do łóżka. Przesunęła wzrokiem po nagim ciele Dahla, po czym po prostu weszła na drugą połowę królewskiego łoża Jennifer i przekręciła się. Pasek opadł gdzieś na poduszki, gdy usiadła przodem do Terrence’a i rozchyliła zachęcająco nogi, wspierając się na łokciach. Jej serce biło jak oszalałe. Z czystej ciekawości, podwyższyła nieco czułość swojej skóry. Była w stanie to uczynić
- Uważaj, przez chwilę. Wyostrzyłam wrażliwość na czucie… Odkąd skonsumowałam Łowcę, mogę takie bajery - powiedziała szeptem i uśmiechnęła się lekko.
De Trafford wczołgał się na łóżko i stanął przed nią, opierając się na kolanach. Chwycił swój pasek, po czym włożył go pod plecy Alice, a następnie zapiął go tuż pod jej piersiami. Był dość luźny, bo Terry posiadał więcej centymetrów w pasie, niż Harper. Następnie mężczyzna chwycił go mocno i pociągnął do siebie, tym samym wyginając jej plecy w łuk.
- To smutne, że ja nie mogę tego zrobić. Choć z drugiej strony… moje obecne czucie jest i tak zbyt wrażliwe. Bo widzisz - zbliżył swoją twarz do jej - ...przez tyle lat samotności odzwyczaiłem się od ciała drugiego człowieka.
Następnie pocałował jej usta. A Alice poczuła mrowienie całego ciała. Elektryczny prąd przeszedł przez jej obolałe piersi, po czym ruszył w dół…
Rudowłosa czuła wyraźnie jak chłodna skóra jego paska przesuwa się po jej rozgrzanym ciele. A następnie, gdy przeszył ją elektryczny dreszcz od samego ich pocałunku, nie zniosła tego i jęknęła. Niezbyt głośno, ale zdecydowanie nie szeptem. Oparła dłonie o przedramiona Terry’ego i wbiła lekko paznokcie. Chciała jeszcze i było to widać. Aż dudniło jej w uszach. uznała, że przytrzyma podkręcone zmysły jeszcze przez chwilę, a potem wróci do ‘normy’. Wolała z tym nie igrać, w końcu to było nowe, a ona była pijana.

- Wreszcie… - Terry szepnął cicho. Następnie dotknął siebie. Kilka razy przesunął dłonią po swojej męskości, choć ta była i tak wystarczająco twarda. Wysunął na zewnątrz żołądź, po czym przybliżył się z nią do kobiety. Tak jak wcześniej językiem, teraz przesuwał nią wpierw po prawej krawędzi, potem po lewej. - On mnie… aż boli. Chcę już mieć to za sobą i odpocząć, bo… nie wiem, jak długo będę w stanie wytrzymać to… co czuję - mruknął, po czym przesunął się na jej środek i tam pozostał. Jeszcze nie wszedł, jedynie stykali się.

Natomiast Joakim coś mruknął przez sen i obrócił się nieco na bok, układając się twarzą bardziej w stronę Alice. Pomimo zmarszczek na jego twarzy… śpiewaczka bez wątpienia rozpoznawała w nim Dahla.
Słysząc ruch Joakima, obróciła na moment głowę w jego stronę. Upewniając się jednak, że spał maksymalnie mocno znów przeniosła całą uwagę na Terrence’a. Uniosła dłonie i prawą dłonią przeczesała jego włosy
- Wjedź… Wreszcie… - ponagliła go używając zwrotu, który padł gdzieś tego wieczoru, ale sama już nie była pewna kiedy, gdzie dokładnie i ile razy. Uśmiechnęła się do niego. Księżyc wpadający do pomieszczenia przez okno, błąkał się gdzieś po linii jej szczęki, obojczyku i piersiach, jednocześnie dając de Traffordowi widok na jej błyszczące oczy, lekko zarumienione piersi, oraz rozchylone, uśmiechnięte wargi. Oblizała je lekko, wzdychając w oczekiwaniu.
Terrence rozwarł usta i zaczerpnął przez nie dużą ilość powietrza.
Wszystkie nerwy Alice drgały, kiedy wsunął w nią twardy niczym kamień kształt. Następnie posuwał się dalej i dalej… aż wreszcie wypełnił ją całą. Głupie łzy rozkoszy pojawiły się w kącikach jej oczu i zaczęły spływać. Dlaczego reagowała aż tak łapczywie? Czy to z powodu wyostrzonych zmysłów? Nie była wcale pewna. Zacisnęła ręce na plecach de Traffoda, aby przybliżyć go do siebie jeszcze bardziej… Wnet stykali się całymi swoimi ciałami. Terry pocałował ją mocno, dociskając aż po kres sztywny ciężar. Rozkoszne ciepło mężczyzny rozlewało się po jej podbrzuszu i całej miednicy.
- Tak - szepnął Terry. Wyszedł z niej, choć nie całkiem, po czym znowu wszedł. Alice pisnęła głośno, na co nie miała żadnego wpływu. Wnet zrozumiała, że jeżeli to się nie zmieni… zacznie informować całą posiadłość o swojej przyjemności. Ale jak mogła ją w sobie dusić, skoro była tak wszechogarniająca?
- Właśnie tak - dodał, zaczynając poruszać się w niej miarowo. Harper odczuła przypływ paniki… bo nie mogła nabrać oddechu. Nie była w stanie nawet oddychać, kiedy mężczyzna ją wypełniał. Ostrzegał ją, że był wrażliwy… ale zdawało się, że w tej kwestii ona pobijała go na łeb na szyję.
 
Ombrose jest offline