Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:19   #578
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Afterparty - część dziesiąta

- No bo technicznie to był gwałt - Joakim mruknął w odpowiedzi. - Nie, żebym wypominał. I nie, żebym nie zasługiwał… Choć tak właściwie być może zasługuję na znacznie gorszy rodzaj gwałtu - westchnął żartobliwie. Następnie zamilkł, słuchając dalszych słów Alice.
- No… pierwszą randkę mieliśmy w twoim umyśle w celi IBPI… Pierwszy taniec był z… musicalu rodem… Twoje urodziny skończyły się tragedią… Wszystko co robimy razem jest jakby wykręcone nie z tej bajki… Nawet teraz. A mimo to… Sprawiło mi ogromną przyjemność słuchanie jak sprawiam ci przyjemność. I nie żałuję - powiedziała nie podnosząc głowy, bo po prostu była zawstydzona zbyt mocno, by na niego popatrzeć w tej dokładnie chwili. Zadrżała delikatnie.
- Nie mamy czego żałować - dodał, głaszcząc ją po głowie. - To jest takie surrealistyczne… - mruknął. - Chyba dopiero jutro do mnie dotrze to, co się stało tej nocy. Albo za tydzień. Lub rok. Lub w ogóle.
Zamilkł na moment.
- Myślisz, że teraz Terry będzie wyskakiwać na mnie zza rogu, przygniatać do ziemi, spuszczać spontanicznie na twarz i odchodzić? - zapytał. - Myślę, że to coś, do czego mógłby chcieć się przyzwyczaić - zażartował.
Na początku Alice leżała spokojnie… Ale na ten żart, zaczęła się trząść, a potem śmiać. Podniosła nieco głowę
- Weź… Tak… Potrafię to sobie wyobrazić. Zwłaszcza po jego minie za kotarą… znaczy… Nieważne… Będzie trzeba popracować nad jego libido. Wydaje mi się, że uwolniłam z okowów jakąś straszną bestię i jeszcze nie wiem jak zatrzymać następstwa - pokręciła głową, chichocząc chwilę. Zamilkła jednak i popatrzyła na twarz Joakima uważnie. Wstrzymała oddech otwierając usta, jakby zamierzała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. Po prostu mu się przyglądała
- Widzę cię… Wyraźnie. W ciemności… Jak za dnia… - przyznała szczerze.
- Skonsumowałam bestię i mimo, że zdolności Dubhe są teraz… Będa potrzebowały rehabilitacji, mam nowe. To jedna z nich… Widzę cię. Lubię na ciebie patrzeć - przyznała mu się szczerze.
- Patrzysz na mnie… i kogo widzisz? - zapytał mężczyzna. Dotknął palcem wskazującym jednego z kręgów jej szyi i zaczął go delikatnie masować.
- Ciebie… Nie tę osobę, którą wszyscy opisują… Nie osobę, o której warczą, albo która podziwiają. Chcę poznać i widzieć ciebie. A teraz bez tego wszystkiego, leżysz pode mną ubrany tylko w światło księżyca i mogę na ciebie patrzeć… I zastanawiać się… I decydować co widzę… - odpowiedziała dalej wodząc wzrokiem po jego twarzy, szyi… Rozsypanych włosach. Co najwyżej blask bladego światła mógł mu powiedzieć gdzie spoglądała, lekko obracając w tę stronę głowę. Refleksy w jej oczach, które były zaszklone i lekko zmęczone po tym wszystkim co się dziś działo, a jednak wyglądała na zadowoloną i jednocześnie smutną.
Joakim przez chwilę milczał, patrząc z kolei na nią.
- Ale wiesz, że ja naprawdę jestem okropny? - zapytał. - Widziałaś mnie w trakcie kolacji. Nie jestem aż taki zaślepiony sobą, by nie widzieć… że nie byłem zbyt uprzejmym i dobrym gościem. Zasłużyłem sobie na to, co zrobił - wzrokiem pomknął w stronę zamkniętych drzwi i dźwięków prysznica. - Nie chciałbym, żebyś tkwiła w jakiejś romantycznej wizji mnie, która jest niby prawdziwa… tak mówisz… Ale w rzeczywistości bardziej fałszywa niż wszystkie inne. Jeżeli ktoś o mnie warczy, to ma najczęściej ku temu powód. Jeśli mnie podziwia… może będę nieskromny… ale pewnie jest to czymś podparte. A ty chcesz mnie widzieć prawdziwego… a co, jeśli tam nic nie ma? Za tymi iluzjami, fasadami i obrazami mnie?
Alice zastanawiała się przez moment. Przyglądała mu się uważnie, po czym przechyliła głowę
- Myślę, że jest… A jeśli te wszystkie maski, to prawdziwy ty, to będę musiała nauczyć się patrzeć przez kalejdoskop… Nie jestem niepoprawną romantyczka. Spokojnie. Nie grozi mi zadurzenie się w wyobrażeniu, które sobie wyidealizuje. Zostałam miękka już tylko w dotyku Joakimie. Dostałam swoje lekcje w bardzo krótkim czasie i pewnie jeszcze dużo dostanę. Po prostu nie chciałabym, żebyś zamykał się przede mną. Po co mnie szukałeś, hm? Tylko nie przytaczaj ratowania świata. To już wiem. Po co? - zapytała i uniosła się nieco, prawie przysiadając.
Joakim milczał przez chwilę, zastanawiając się.
- Byłem samotny - odpowiedział. - Byłem samotny - powtórzył i westchnął. Alice podniosła dłoń i pogłaskała go
- Nie chcę, żebyś kiedykolwiek znowu był… - powiedziała cicho.
Wtem drzwi łazienki otworzyły się i wyszedł z nich Terry. Przeciągnął się i ruszył w ich stronę. Wciąż był nagi, ale teraz czysty. Nie został po nim nawet ślad potu. Wczołgał się na łóżko po prawej stronie Joakima.
- My zamierzamy spać razem? - Dahl spojrzał na niego ze zdziwieniem.
Terry tylko wzruszył ramionami i zanurkował pod kołdrą. Która o dziwo była w całkiem dobrym stanie po tym wszystkim, co tu się wydarzyło. Oczywiście była wymięta i nieco zroszona potem, ale przynajmniej… niepodarta.
- Ale przysięgam… jeżeli w nocy poczuję twojego penisa w którymkolwiek punkcie na moim ciele… - zaczął Joakim.
- Ty nie. Alice będzie spać w środku.
Śpiewaczka usiadła i przechyliła głowę na bok
- Daj swojemu penisowi odpocząć już dzisiaj. Miał radosną jazdę w ten wieczór… A teraz przepraszam, chciałabym też wybrać się pod prysznic. Panowie… - pochyliła lekko głowę, po czym mało umiejętnie, lecz dość zręcznie zsunęła się z Joakima na lewo, by zejść z łóżka. Czuła zmęczenie, chociażby w nogach, ale jednak ruszyła do łazienki by wziąć prysznic. Po drodze rzuciła okiem na szafę Jennifer
- Mam nadzieję, że ma tam coś więcej niż tylko te przeklęte spódniczki… - burknęła do siebie i zniknęła w łazience.
Słyszała, że mężczyźni z sobą rozmawiali, ale na tyle cicho, że przez przymknięte drzwi nie mogła rozróżnić słów. Nawet wyostrzony słuch nie mógł przebić się przez wszechogarniający ją szum prysznica. Ciepła woda spływała na nią, wsiąkając w łuki jej ciała. Zabierała ze sobą pot de Trafforda, nasienie obu mężczyzn… Dopiero teraz zrozumiała, jak obolała się czuła. Do tej pory miała wrażenie, że coś znajduje się i rozpycha jej gardło. Żałowała, że nie posiadała szczoteczki do zębów. Taką zawsze dobrze było przy sobie posiadać.
Śpiewaczka umyła się, po czym wysuszyła ciało i włosy ręcznikiem. Zanotowała sobie, że musi nazajutrz wymęczyć Terrence’a o listę zakupów rzeczy, których jej brakowało… Miała dokładnie nic. Nie posiadała tutaj niczego. Tylko siebie… Rozwiesiła ręcznik na haczyku, po czym wyszła z łazienki i spojrzała na łóżko, zmierzając w jego stronę
- Właśnie sobie uświadomiłam, że nie mam tu nawet jednej pary majtek, która byłaby zupełnie moja… - walnęła.
Zobaczyła, że Terry w międzyczasie zdążył zasnąć. Leżał przodem do ściany na prawym boku. Joakim natomiast siedział na brzegu, czekając na swoją kolej, by skorzystać z prysznica.
- To pewnie da się zmienić. Ale nasz główny sponsor obecnie znajduje się w innej krainie… - mruknął, zerkając na de Trafforda.
Alice zerknęła na niego, a potem na Terrence’a i uśmiechnęła się lekko
- Czym uśpiłeś tę bestię? Zagrałeś na magicznym flecie… A nie czekaj… To ja… - pokręciła głową i zasłoniła usta, by nie parsknąć. Podeszła do łóżka i westchnęła cicho. Zatrzymała się jednak tuż przed Joakimem. Spojrzała na niego z góry, po czym ostrożnie palcami prawej dłoni przeczesała jego ciemne włosy. W milczeniu, z ostrożnością.
Mężczyzna spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. Zobaczyła po nim, że był bardzo zmęczony.
- To był bardzo zły żart - rzekł. - Ale nie szkodzi - mruknął i pocałował ją w usta. Następnie wyminął i zniknął za drzwiami łazienki, zostawiając ją samą ze śpiącym de Traffordem.
Śpiewaczka mruknęła, gdy ją pocałował. Zrobił to krótko i przelotnie, ale jednak. Zostawiona sama z Terrencem, ostrożnie weszła na łóżko i przesunęła sobie jedną z poduszek na środek, tak by wyspać się wygodnie… Położyła się na plecach i spojrzała w sufit. Kiedy ostatnio spała wygodnie…? Zaczęła błądzić myślami. Chyba w Oittaa? Była taka zmęczona, ale nie pozwalała sobie zasnąć. Czekała na to, aż Joakim wróci i się położy. Przykryła się w międzyczasie kołdrą i zerknęła na plecy de Trafforda. Czy to było jej miejsce? Pomiędzy nimi? Zaskakująco czuła się… Dobrze.
Wnet drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Joakim.
- Myślałem, że tam zemdleję pod prysznicem. Na serio… był moment, kiedy położyłem głowę na płytkach… i chyba na chwilę przysnąłem - mówił, wchodząc na łóżko pod kołdrę. - Zmieścimy się wszyscy pod jedną? Jest jeszcze ta druga na podłodze… - mruknął.
Alice usiadła ostrożnie, spoglądając w jej stronę
- Hmm… Nie wiem jak pan domu, czy czasem nie owinie się przez sen… Może rzeczywiście weźmy i tę drugą. Tak będziemy pewni, że wszyscy dostaną jakiś kawałek - zgodziła się i ziewnęła, zasłaniając dłonią usta. Opadła znów na poduszkę i spojrzała w sufit
- Czuję się surrealistycznie - oznajmiła cichutko.
- Już o tym mówiłem - szepnął Joakim, naciągając na nich kołdrę z podłogi. - Dobranoc, Alice - szepnął. - Słodkich snów…
I chyba momentalnie zasnął, gdy tylko to powiedział. Tak jakby była to ostatnia rzecz na liście rzeczy do zrobienia przed padnięciem trupem na materac. Dokończył ją i tak właśnie postąpił… na szczęście nie dosłownie.
 
Ombrose jest offline