Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:23   #580
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Śniadanie

Alice czuła się trochę głupio, chodząc po rezydencji w okularach słonecznych, niczym gwiazda. Tyle że to akurat miało swoje uzasadnienie w ilościach okien oraz światła… Choć gdyby ktoś z boku spojrzał na nią, to najprawdopodobniej zdiagnozowałby jakąś szczególną dysfunkcję ego. Jednak nikogo takiego nie było w pobliżu. Trafford Park był ogromną, pustą rezydencją, w której zazwyczaj niewiele się działo. Zazwyczaj… choć na pewno nie zeszłej nocy.

Alice weszła do jadalni i momentalnie zalała ją fala wspomnień z kolacji poprzedniego wieczoru. Ujrzała Terry’ego siedzącego na jednym z foteli. Czytał gazetę, popijając nowiny kawą. Wyglądał na smutnego. Kiedy podniósł głowę i zauważył ją… uśmiechnął się, ale oczy pozostały takie same.
- Wyjechał - rzekł krótko.
Harper najpierw uśmiechnęła się lekko do Terrence’a, a potem jej mina zrzedła
- Co? Ale przecież chciał zostać parę… Hhhh.... - syknęła, wzdychając ciężko. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej, ale zignorowała je. Ruszyła w stronę stołu w ciszy, by rozejrzeć się co też mogła zjeść i wypić.
- Wiemy, że nie zniknął na zawsze. Jak wróci trzeba będzie mu wysuszyć łeb za takie wyjazdy bez pożegnania… - mruknęła.
- Tak… to znaczy… - de Trafford westchnął. - Proponowałem, żeby cię obudzić, ale rzekł, że śpisz sobie smacznie… - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Doszedłem do wniosku, że i tak nic cię nie ominie. Mam na myśli… pożegnanie go… po co to komu… Jedynie rozstraja człowieka… - westchnął.

Alice spostrzegła platery wypełnione wędlinami oraz serami. Było również kilka dipów, rodzajów pieczywa oraz pokrojonych warzyw. Spostrzegła dzbanek z kawą - prawie pusty, Terry musiał wypić naprawdę duże ilości brunatnego napoju. Oceniła jednak, że starczy na małą filiżankę dla niej. Oprócz tego znalazła również karafkę soku pomarańczowego oraz wody z cytryną.
- Ah… Czyli widzieliście się… Czyli to tylko ze mną postanowił się nie pożegnać… Mfmm… - zabrzmiała odrobinę jakby miała do niego pretensję, ale od razu zamilkła. Zaczęła nalewać sobie kawy, oraz wody z cytryną. Następnie zrobiła sobie kanapki, by za moment usiąść przy stole. Ściągnęła okulary i położyła je na obrusie koło talerza. Napiła się kawy, a następnie zaczęła jeść. Nie patrzyła na Terrence’a. Przypomniał jej się jej sen nad ranem. Męczył ją teraz. Kobieta zamyśliła się, odlatując gdzieś w myśli. Było jej przykro.
- Ale widział się ze mną tylko dlatego, bo chciał, abym zamówił mu taksówkę. To nie było tak, że pocałował mnie na pożegnanie - zerknął na nią z kpiącym uśmieszkiem. - Nie masz mi czego zazdrościć.
Następnie westchnął, po czym wstał i przybliżył się do stołu. Posmarował kromkę chleba masłem, położył na nim plasterek żółtego sera i nałożył na to żurawiny oraz czarnych oliwek. Wgryzł się, spoglądając przez otwarte drzwi wychodzące na ogród.
- Ale wiesz co? - mruknął.
- Hmm? - zapytała, w końcu na niego spoglądając. Harper chyba nieco się uspokoiła, gdy zaczęła karmić głód i gasić pragnienie. Sama przecież powiedziała, że wróci. No i Terrence’owi na pewno nie bylo miło, gdy obudził go i poprosił o taksówkę. Szczerze, musiało mu być pewnie nawet gorzej niż jej. Ostudziła się i oparła o oparcie, przyglądając teraz twarzy de Trafforda.
- To trochę nienormalne, nawet jak na niego. Prosić z samego rana o taksówkę w pierwszej kolejności - odchylił krzesło i usiadł na nim, zerkając na Alice, która akurat popijała kęs wodą. - Sądzę, że chciał czym szybciej od nas uciec… zanim nie będzie w stanie tego uczynić - uśmiechnął się delikatnie. Wciąż smutno, jednak teraz była w tym jakaś spokojniejsza nuta. - Myślę, że wcale nie chciał odejść. Choć to pewnie szalone, że tak sądzę, skoro to zrobił z własnej nieprzymuszonej woli… - mruknął. Następnie zamrugał oczami, zmarszczył brwi, odchylił się nieco od niej i spojrzał w bok. - Chyba to naprawdę szalone. Musiałem włączyć naprawdę intensywne mechanizmy wyparcia - zaśmiał się.
Alice pokręciła głową
- Niekoniecznie. Może jednocześnie chciał i nie chciał… Hmm… Zapytamy go jak się z nami skontaktuje. Tymczasem… Powiedz mi, co się działo przez ten tydzień, gdy spaliśmy. Gdzie się wszyscy podziali. Co z Ismem, Emerensem… Zgaduję, że Kaverin wyjechał do Rosji, a gdzie Jenny? - zaczęła zadawać pytania, by odwrócić swoją i Terry’ego uwagę od tematu Dahla.
- Hmm? - mężczyzna spojrzał na nią nierozumiejącymi oczami, jak gdyby zapomniał na moment, że na świecie istnieje ktoś jeszcze poza ich trójką. - A tak. Nie wiem, co z Emerensem. Ani co z Ismem. Przykro mi - mruknął łagodnym tonem. Następnie odczekał chwilę i spojrzał gdzieś w bok… jakby sugerował, że nie żyją? - Natomiast Jenny wyjechała do Stanów na Coachellę.
Rudowłosa uniosła brwi
- Co? Co to znaczy ‘nie wiem co z Ismem i Emerensem’... - uniosła brwi i odjęła kromkę od ust. Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w tył głowy czymś bardzo ciężkim i bardzo boleśnie. Zmarszczyła brwi
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- To znaczy, że nie wiem. Bo ty… ty nie wiesz co się wydarzyło po tym, jak straciłaś świadomość, prawda? Otóż tylko zdołaliśmy dobić do brzegu i wyspa zaczęła się zapadać… To był wyścig z czasem. W ogóle nie myślałem wtedy o Ismie i Emerensie. Założyłem, że ten pierwszy jest w jakimś bezpiecznym miejscu. Ostatnia informacja na jego temat, jaką zyskałem, było to, że zmierza na północ Helsinek z IBPI. Od tego czasu nie mam nowych informacji. Ale z drugiej strony nikogo nie pytałem. Natomiast o Emerensie w ogóle nie myślałem. Chciałem jak najszybciej dostać się do naszej łodzi, albo znaleźć jakiś helikopter IBPI, który chciałby wpuścić nas na pokład.
- Pakt z IBPI dobiegł końca. Jak rozwiązała się z nimi sprawa na wyspie? A Mary? W ogóle… Co jeszcze się działo gdy straciłam przytomność? - zaczęła zawalać go dalszymi pytaniami. Było słychać, że jej nastrój z przygnębionego, stał się teraz alarmująco napięty.
- Działo się dużo… - mruknął mężczyzna. - Wasza dwójka leżała sobie bezwładnie, pogrążona w regenerującym śnie. Ta dwójka dziwnych dzieci ulotniła się praktycznie od razu. Choć minął tydzień, jeszcze nie rozmawialiśmy z IBPI. W domyśle nasz pakt wygasł, bo w jego celach było pokonanie Valkoinen. Jednak jeszcze nie otrzymaliśmy depeszy o nawrocie nienawiści, czy też może propozycji przedłużenia porozumienia. Szczerze… nie sądzę, żeby było ono możliwe. Już po miesiącu wszystko rozsypałoby się. Przypadkowy artefakt, w przypadkowym miejscu, przypadkowi detektywi, chcący wypełnić swoje cele, przypadkowi Konsumenci, pragnący go skonsumować… Przypadkowy konflikt i przypadkowe śmierci… kończące się niesmakiem i złymi emocjami. Zaproponowałem Mary współpracę, jednak powiedziała, że nie chce widzieć ojca, skoro ten ma zmartwychwstać i wróciła do IBPI. Wydawała się niezmieniona szczególnie tym, co się stało z jej duszą… - Terry przechylił się, zamyślając się. - Ale sądzę, że wiedziała.
Rudowłosa siedziała, odkładając kanapkę na talerz. Słysząc o tym, że nikt nie miał pojęcia co z Rensem i Ismo, sprawił że kompletnie straciła apetyt. Powoli przeniosła wzrok na Terrence’a
- Jeśli Ismo nadal jest z IBPI, to się nie martwię. Dobrze by jednak było nawiązać z nim kontakt, w końcu trzeba mu oddać Fluxa. Ale Rens… Rens był na wyspie i elf przejął nad nim kontrolę. Próbował mnie zawlec do Arkadii, bo ponoć przejście do niej też znajdowało się na wyspie… Mam nadzieję, że nic mu się nie stało - zrobiła się blada i wyglądała na poważnie zmartwioną. Wsunęła kosmyk włosów za ucho
- Kto wie, może znalazł to przejście i trafił do tej Arkadii? Ale wiesz co… nie sądzę, żeby na tej wyspie znajdował się jakiś cudowny Portal do tamtego wymiaru. Przecież… to nie miałoby sensu. Dlaczego na wyspie z fińskiego snu miałoby istnieć coś takiego? Nie zdziwiłbym się, gdyby ten elf miał bardziej na myśli jakieś źródło energii… Może chciał korony dla siebie, aby wykorzystać jej moc. Albo pragnął twojej siły. Albo wszystkiego na raz - mężczyzna wzruszył ramionami.
- Jak sytuacja w Helsinkach? Rozumiem, że Kościół się teraz gdzieś zaszył, a sprawa Valkoinen jest całkowicie rozwiązana? - kontynuowała pytanie, choć straciła cały zapał.
- Po Tuonim i Tuonetar nie ma ani śladu. Pewnie spacerują sobie pod rękę na jakimś bulwarze, odganiając komary, ocierając pot ze skroni i od czasu do czasu mordując dzieci i szczeniaczki, tak z przyzwyczajenia. Bez Lumiego nie ma śladu po Valkoinen, organizacja rozproszyła się. Wszystko, co ją spajało, zniknęło, włącznie z budynkiem. Kościół regeneruje siły… w tym sensie, że nikt nie ma żadnych poleceń. No bo czekałem z tym na was. Jednak myślę, że i konsumentom przyda się po tym wszystkim trochę czasu wolnego. Masz jakieś konkretne pytania…? - zapytał mężczyzna. - Ach, i dostałem wiadomość od Noela Dahla. Zapytał się, co zrobić z Leą Virtanen… - mężczyzna posłał Alice zagadkowe spojrzenie. Zdawało się, że nie znał tej historii w całości.
Alice westchnęła i wstała. Założyła okulary i skrzyżowała ręce zaczynając krążyć po jadalni
- Odpoczynek dla Konsumentów jest wskazany… Przydałoby się też zająć sprawą obsadzenia stanowiska Abascala, w końcu zajmował się ważnymi rzeczami… I prosił mnie, bym skontaktowała się dla niego z pewną kobietą, będziemy musieli ją namierzyć i oddać mu jego pudełko na cygara… - mówiła do siebie
- ...Potem trzeba w międzyczasie skontaktować się z IBPI, podsumować sprawę wyspy. Zamknąć temat współpracy… Następnie dokończyć temat z Ismem. Dobrze by było wyciągnąć od nich jakie mają informacje - dopowiedziała i zatrzymała się przy drzwiach prowadzących na ogród. Wyjrzała na zewnątrz.
- Dalej będziemy musieli nawiązać kontakt z Kirillem, w końcu trzeba się będzie zająć szukaniem reszty Gwiazd. A Virtanen… To problematyczna sprawa, bo jak ją puścimy, może się mścić. Z drugiej strony, zabicie jej… Zaraz licznik spowodowanych przeze mnie zgonów w tym miesiącu sięgnie wyprawy krzyżowej - mruknęła i spojrzała na miejsce, gdzie miała wcześniej symbol od Sarteja. Zastygła i zamilkła. Czy to nadal działało? Zniknął wraz z przesileniem letnim i wydarzeniami zeszłego tygodnia. A może to dlatego, bo znajdowała się kilkaset kilometrów poza Finlandią? Mimo wszystko była pewna, że kontakt z przywódcą vaki był - przynajmniej w tym momencie - niemożliwy.
- Mogę dać ci komputer z bardzo pełną książką adresową - odezwał się de Trafford. - Będziesz mogła napisać z niego do tej kobiety Abascala, a także napisać wiadomość do IBPI. W jaki sposób zamierzasz podejść do sprawy Isma? Po prostu zapytać ich o niego? Według mnie nie ma chyba innych opcji. Kirillem zajmij się na końcu. Ja spróbuję przejąć funkcję Abascala, przynajmniej tymczasowo. Tak bardzo chciałbym mianować Erica jako nowego przywódcę Szakali… ale obawiam się, że to nie będzie możliwe - westchnął. - Problem polega na tym, że brakuje nam wielkich ludzi, bo wszyscy umarli - zaśmiał się gorzko.
 
Ombrose jest offline