Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 16:34   #587
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kreskówki z bratem

Harper mruknęła
- Jeśli taką masz ochotę. Możemy pooglądać kreskówki. Mam jeszcze jakieś pół godziny, nim musiałabym się stąd zbierać - powiedziała i przechyliła głowę spoglądając na Roberta
- O ile oczywiście nie wolicie, bym już się zebrała? Numer telefonu posiadam - tu nawiązała do wcześniejszego tematu kontaktowania się z ojcem.
- Jak chcesz, to możesz tu zostać nawet na noc - odpowiedział Robert. - To jak już z sobą porozmawiacie… to przyjdź się ze mną jeszcze pożegnać, kiedy tylko będziesz chciała. Pół godziny to trochę mało czasu dla rodziny… - mężczyzna mruknął żartobliwie, po czym uśmiechnął się gorzko i spojrzał w bok. - Nie, żebym ja poświęcił ci kiedykolwieka aż tyle.
Thomas spojrzał na niego, ale nie odezwał się i wrócił do znacznie lepszego, podwodnego świata kolorowych postaci.
Alice zerknęła na Roberta
- Przepraszam, na pewno w przyszłości znajdzie się jeszcze wiele okazji do spotkań - obiecała ojcu, ale usiadła na kanapie po drugiej stronie wszystkich smakołyków, które porozkładał na niej Thomas. Zerknęła na ekran, a potem na Thomasa. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
Robert uciekł do swojego gabinetu, jak to zapewne robił przez całe swoje życie, a Thomas spojrzał na nią ukradkiem.
- Nie mogę uwierzyć, że chciałem się z tobą przespać - mruknął żartobliwie i podsunął jej opakowanie czipsów. - Może ta mafia została zesłana przez Boga, kto wie - zaśmiał się. - Powinienem być pewnie zaskoczony… to znaczy, wiem, że tego spodziewaliście się po mnie. Ale na serio… nie ma nic, co mogłoby mnie zaskoczyć. Nawet gdybyś powiedziała, że jesteś walczącą z kosmitami wojowniczką… pewnie bym szybko przeszedł z tym do porządku dziennego - wzruszył ramionami. Kreskówka skończyła się i rozbrzmiał spot reklamowy Nickelodeon.
Alice poczęstowała się, znów korzystając tylko z prawej ręki
- Dzięki Bogom, że pomyślałam wtedy, że zaufam przyjaciółce… Co skończyło się tym, że po naszej rozmowie telefonicznej straciłam przytomność, bo w drinku był środek usypiający… - mruknęła, kręcąc głową
Mężczyzna wzruszył ramionami i podniósł do góry rękę.
- Nie znam nikogo, komu by się to nie przydarzyło! - pokręcił głową żartobliwie.
- Myślałam, że tylko rozpracowywałeś sprawę, a nie że faktycznie dałeś mi te kwiatki i zabrałeś na randkę, żeby zaciągnąć mnie potem może do siebie - rzuciła trochę drocząc się z nim. Zerknęła na niego kątem oka
- Wtedy to by był dopiero bałagan - dodała.
- To miłe, że spodziewasz się po ludziach najlepszego. Niestety nie byłem wtedy zaaferowany moimi obowiązkami w FBI, lecz twoją urodą. Zdaje się, że nie włączył mi się żaden znak ostrzegawczy. Ale tobie chyba też nie - wzruszył ramionami. - Kto wie, jak potoczyłoby się to, gdyby nie ten atak mafii - zerknął na nią. - Chyba powinniśmy być im za to wdzięczni - zaśmiał się. - To właśnie obecny świat, w którym żyjemy. Wszystko stoi do góry nogami i nie wiesz nic. Bo twoje doświadczenia kompletnie nie przekładają się na to, co dzieje się wokół ciebie. Może majowie, czy tam aztekowie mają rację i wszystko naprawdę zakończy się w 2012 - wzruszył ramionami. - Dlatego do tego czasu oglądajmy kreskówki. Dużo kreskówek.
Jak na zamówienie, pojawił się kolejny odcinek Spongeboba.
Harper zaśmiała się
- Tak masz rację. Kreskówki to na pewno najlepsze rozwiązanie na wszystko. Można się przy nich świetnie rozluźnić. Jak przy muzyce - dodała i znów sięgnęła po chips. Czuła się naprawdę dziwnie. Siedziała na kanapie, w domu swego ojca, ze swoim przyrodnim bratem, który wcześniej zabrał ją na kolację… Ten świat naprawdę był zwariowany. Coś jednak przykuło po raz kolejny jej uwagę. Zapomniała już o tym incydencie, ale to był kolejny raz w tym roku, jak ktoś nawiązywał do 2012 roku. Zamyśliła się nad tym i obiecała sobie, że gdy opuści dom Douglasów, będzie musiała zadzwonić, by ktoś zajął się tą sprawą. Zastanawiało ją też, czemu Mary ‘zadzwoniła’.
- Muzyce, tak… A jeśli chodzi o muzykę… to przyznam, że byłem zainteresowany i wszedłem na stronę internetową opery. Nie ma ciebie już w liście pracowników. Co się stało? - zapytał. - Oprócz tego, co się stało, rzecz jasna. Mam na myśli, dlaczego nie wróciłaś do pracy?
Alice przechyliła głowę
- Zmieniłam pracę… I teraz podróżuję po świecie… Ale nadal śpiewam i od czasu do czasu gram na fortepianie, więc jak kiedyś będziesz chciał, mogę ci dać prywatny koncert - odwiodła go od tematu swojej pracy. Nie chciała, żeby drążył. Bo by jej i tak nie uwierzył.
- Och… - mężczyzna uśmiechnął się szeroko, spoglądając na nią bokiem. - Czyżbyś tym razem to ty zapraszała mnie na randkę? Oczywiście, nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się - zaśmiał się, po czym rozpoczął nową paczkę czipsów, tym razem paprykowych. Podał Alice, aby spróbowała. - Cholera, widziałaś już mój jeden garnitur… będę musiał sprawić sobie nowy.
- Na to wygląda. To może zamiast wydać resztę pensji na kolejne chipsy, teraz będziesz miał zdrową inwestycję przed sobą… A z tą randką to bym uważała, co jak co, ale jesteśmy spokrewnieni - Alice pouczyła go i parsknęła, częstując się chipsami.
- No cóż, trzeba było myśleć o tym, zanim mnie na nią zaprosiłaś. Teraz jest za późno. Widzisz Alice - spojrzał na nią niby poważnie. - Dojrzałość polega na zmierzaniu się z konsekwencjami własnych decyzji...
- Herbatę zostawiłeś mi w kuchni? Jest dziś tak zimno, że chętnie się napiję, nim ruszę dalej - dodała.
- Tak, powinna już naciągnąć - rzekł. - Tak w ogóle… czemu nic nie powiedziałaś, kiedy rozmawialiśmy ze sobą przed twoją rozmową z moim… z naszym ojcem? - zapytał, odkładając paczkę. Chyba już się najadł, choć wyglądało na to, że miał ochotę nie przestawać już nigdy. Co pewnie nie skończyłoby się zbyt dobrze.
Śpiewaczka pokręciła głową
- Ponieważ wolałam najpierw dowiedzieć się jak do tematu ustosunkuje się nasz ojciec. Nim będę mogła ci powiedzieć… - powiedziała i podniosła się z kanapy
- Za moment wrócę - dodała i ruszyła po herbatę do kuchni. Ta czekała na nią zgodnie z zapowiedzią mężczyzny. Złapała ją i już miała wracać… kiedy nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu…
Harper zerknęła w jego stronę, a potem w stronę wyjścia z kuchni. Czy Thomas wstawał, by odebrać? Słuchała, czy idzie. Jednak kreskówki były ustawione zbyt głośno, aby mógł usłyszeć. Czy może ten telefon dzwonił tylko w jej głowie? Czy to znowu Mary? Czy tym razem ktoś inny… Rozejrzała się, czy znowu prześladował ją motyl. Nie, tego już nie było. Dzwonek rozbrzmiał ponownie, jak gdyby chcąc przypomnieć Alice o tym, że go słyszy.
Rudowłosa pokusiła się i podniosła słuchawkę. Nie odezwała się, najpierw postanowiła posłuchać. Czy to Mary, czy jednak ktoś inny…
- Hej, czemu nikt nie odbiera cały dzień? - usłyszała kobiecy głos… który znała. Słyszała jedynie kilka słów wypowiedzianych nim, jednak miało to miejsce tego dnia, więc szybko rozpoznała swoją rozmówczynię. To była żona jej ojca, Mia Douglas. - Jestem na zakupach. Potrzebujesz czegoś? To ty, Tommy?
Śpiewaczka nic nie odpowiedziała, tylko bardzo zręcznie, bez oddechu odłożyła telefon, jednocześnie wyłączając rozmowę. Wyłączyła też aparat. Uznała, że wcześniej, czy później ktoś zauważy, że jest wyłączony, a w ten sposób nie doprowadzi do rozmowy z Thomasem dokładnie w tym momencie. Wróciła do salonu z herbatą. Miała jeszcze niecałe dwadzieścia minut, nim będzie musiała uciekać. Zerknęła na młodego Douglasa
- Nie znasz daty ni godziny, kiedy ustale z tobą termin spotkania. Z tej okazji mógłbyś mi podać jakiś numer telefonu, na który mogłabym się z tobą skontaktować - zaproponowała. Napiła się odrobinę mocniejszej owocowej herbaty.
- Masz na czym zapisać? - zapytał. - Chyba, że posiadasz jeden z tych pięknych umysłów z fotograficzną pamięcią. U nas w pracy jest taki jeden facet. Mi jednak daleko to takiego poziomu - zaśmiał się lekko.
Alice usiadła i wyjęła z torebki telefon, z którego obecnie korzystała
- Niestety, mam dobrą pamięć do twarzy, muzyki, imion, oraz różnych innych rzeczy, ale liczby lubią mi uciekać - przyznała i teraz czekała, aż jej podyktuje swój numer. To było zabawne. Już widziała minę Terrence’a, kiedy powie mu jak przebiegło spotkanie rodzinne i że jej brat mimo wszystko umówił się z nią na randkę. Uśmiechnęła się do tej, niecnej fantazji, co na to de Trafford.
Mężczyzna podyktował jej numer, po czym przeciągnął się i spojrzał na kreskówki. Następnie na paczkę czipsów. Wziął ją do rąk i kontynuował spożywanie.
- Ostatni raz w życiu kupuję to cholerstwo. Przysięgam - mruknął, kręcąc głową. Następnie spojrzał na nią. - To co? Jesteśmy umówieni? Zanim roztyję się na tyle, że przestaniesz myśleć o mnie poważnie? - uśmiechnął się.
Harper zaśmiała się
- No na twoim miejscu jednak mimo wszystko odpuściłabym te chipsy. Jeśli nie chcesz za trzy miesiące wyglądać jak słoń - uniosła brew, drocząc się z nim trochę. Napiła się ponownie. Zerknęła na zegar, a potem na ekran
- Jak ja dawno nie oglądałam bajek w telewizji - rzuciła tylko przelotnie, trochę sama do siebie. Upiła kolejny łyk herbaty i westchnęła
- Kreskówek - mężczyzna poprawił ją warknięciem. Następnie złagodniał. - Bajki są dla dzieci. Kreskówki są dla wszystkich, którzy je potrzebują.
- Masz teraz urlop? - zapytała znów zerkając na Thomasa.
- Tak i nie. W pracy o dziwo zaskakująco spokojnie, dlatego wystarczy, jeżeli wpadnę na kilka godzin do biura każdego dnia. Nie ma nic do roboty, więc wychodzę. Nie tylko ja tak robię, więc się nie boję. Jak nas zwolnią, to wszystkich - zaśmiał się. - A nawet gdybym został bezrobotny i został tutaj na utrzymaniu rodziców… no cóż, na pewno by mnie nie wyrzucili po tym wszystkim. A zawsze kochałem być nieproduktywny - zażartował.
Alice pokręciła głową
- To zły pomysł, myślę że produktywność jest zdrowa. Oczywiście w wymiarze odpowiednim. Nadmiar to już pracoholizm i też jest niezdrowy - odpowiedziała wyrażając swój pogląd w tej sprawie. Poczęstowała się jeszcze paroma chipsami i wypiła swoją herbatę, nim wreszcie ponownie spojrzała na zegarek
- Naaah - mężczyzna mruknął. - Chyba jednak nie… Kreskówki i czipsy przez całe życie… to jedyna słuszna droga!
- Będę musiała się już zbierać… Pójdę pożegnać się z ojcem… - oznajmiła i postawiła kubek na stoliku
Mężczyzna skinął głową.
- Zaraz wrócę - dodała i uśmiechnęła się lekko do Thomasa. Po drodze do gabinetu wyjrzała przez jedno z okien, czy deszcz już może odpuścił. Wciąż padał, choć już nie tak intensywnie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline