Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2018, 18:13   #31
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Pokiwała głową z namaszczeniem, ciesząc się w duchu że oto spotyka bratnią duszę. Teraz ona obserwowała jak kelnerka miętoli kostium i nie dziwiła się. Sama tak na początku też reagowała.
- Raczej to ona ma mnie… do takich numerów - w skrócie i obrazowo wyłożyła rozkład sił w tym układzie, szczerząc się zębato - Porozmawiam z nią, spytam czy w swej łaskawości pochyli majestat nad tym problemem. Spytam gdzie go dorwała… poza tym - zastanowiła się, odgarniając włosy na plecy - Zawsze można coś podobnego uszyć i… kurwa, zapomniałam - nagle się wyprostowała, chowając rękę za plecy. Już miała coś tam majstrować, gdy machnęła na to ręką - A niech zostanie - parsknęła i wyjaśniła, obracając się tyłem do blondyny. Zza ciemnego paska bielizny tuż nad jego górną krawędzią wystawał kawałek białej, puszystej kitki.

- Ogonek! Jaki puszysty! - Val wyglądała tak na zaskoczoną jak i zachwyconą gdy ujrzała najbardziej tylną część króliczego kostiumu. Podeszła i przesunęła palcami po białej kitce sprawdzając jego puszystość co Lamia od razu odczuła i w sobie a palce kelnerki i na sobie.
- A jak on się trzyma? - zapytała zafascynowana dziewczyna gdy pewnie zorientowała się, że nie widać żadnych sznurków ani tasiemek. - Oh! To ty go masz w środku?! - zawołała z wrażenia gdy zorientowała się jak musi być zamontowany ten ogonek.

- I to druga dziewczyna? Mogłabyś z nią o mnie porozmawiać? Fajna jest? - Val stała dalej tuż za plecami Lamii tak, że ta momentami czuła materiał jej koszuli na swoich plecach. I wydawała sie zafascynowana układem jaki ma Lamia ze swoją enigmatyczną dla niej partnerką używającą takich rekwizytów.

- Czy Betty… jest fajna? - Mazzi powtórzyła odrobinę rozkojarzona przez działania w okolicach tylnych ogonowych - Nie… nie jest fajna. - zrobiła przerwę i dopowiedziała - Jest zajebista. Szprycha pierwsza klasa i z klasą. Wysoka, z nogami praktycznie do szyi, zderzaki też porządne… a jaka potrafi być władcza - westchnęła rozmarzona - Jasne że pogadam, pewnie da się namówić na wspólne spotkanie. Pewnie wpierw będzie chciała chwilę z tobą pogadać… załatwię to - dołożyła rozradowana.

- Tak? Taka zajebista? I władcza? A ma szpilki? Kręcą mnie dominy w szpilkach. - sądząc po głosie kelnerki również była coraz bardziej pochłonięta kosmatymi rozmowami i klimatem. W głosie dało się słyszeć erotyczne napięcie, oddech jej chyba przyśpieszył i palce puściły króliczy ogonek. Ale nie opuściły ciała Lamii.
- Ty też jesteś niczego sobie. - powiedziała ostrożnie Val sunąc palcami od ogonka przez kręgosłup i łopatki Mazzi. Sunęła ostrożnie i delikatnie, badając drugie ciało. - A myślisz, że by się zgodziła? Spodobałabym się jej? - zapytała z obawą w głosie gdy jej palce dojechały do barków i karku Lamii.

- A bo to jedne… też mnie kręcą obcasy - sierżant mruknęła niskim głosem, przymykając z przyjemności oczy. Przekręciła się lekko patrząc przez ramię i spod przymrużonych powiek obserwowała kelnerkę.
- I nie tylko - domruczała, odgarniając jasnego dreda z jej twarzy. Chwilę tak z bliska patrzyła żeby w końcu się pochylić i pocałować dziewczynę, jednocześnie przyciągając ją do siebie za pomocą chwytu w pasie.

Val się nie opierała. Ani gdy dłoń drugiej kobiety odsunęła jej dreda ani gdy ją mocniej złapała, ani gdy jej usta wylądowały na jej ustach. Pocałunek oddała chętnie i szybko zrobiła się zachłanna wpijając się w nią mocno i z wprawą. Przekręciła ją tak by mogły swobodniej stać twarzą do siebie i zaczęła się z nią całować już bez skrępowania i na całego. Wydawało się, że z każdą sekundą i urwanym oddechem pożądanie rośnie w niej lawinowo.

- Lubię lizać takie buty. Myślisz, że mi pozwoli? Co jeszcze robicie? - zapytała rozgorączkowanym szeptem trzymając głowę ciemnowłosej i patrząc na nią rozgorączkowanym wzrokiem.

- Jak jestem grzeczna pozwala sobie przynosić kapcie i robić masaż stóp… albo usługiwać przy kąpieli. - sierżant sama nie wiedziała kiedy dokładnie, ale złapała Val za nadgarstki i pchnęła na ścianę, przyszpilając do niej własnym ciałem. Całowała bok szyi blondynki, podgryzając ją lekko i mrucząc zdyszanym głosem. - Pozwoli… jak będziesz… dobrą dziewczynką - wyszeptała jej prosto do ucha.

- Ooo… masaż stóp… i pomoc przy kąpieli… - Val chyba miała identyczny punkt widzenia jak Lamia bo mówiła o tym jak o wyśnionym mokrym marzeniu. Dziewczyna nie stawiała Lamii oporu przyjmując jej manewry bardzo ulegle. - O tak, będę grzeczną dziewczynką! - wyszeptała z rozgorączkowaną determinacją kiwając swoją nadredowioną czupryną. - Zrobię co zechcecie! - zapewniła szybko patrząc prosząco na Lamię.

Starsza sierżant przybrała za to minę podpatrzoną u szlachetnej pani. Uniosła przy tym dumnie brodę do góry i złapała brodę Val palcami.
- Co zechcemy, tak? - spytała niby czujnie a potem uśmiechnęła się - To pokaż co umiesz - cofnęła się, siadając na krześle z nogą założoną na nogę - Cały dzień dziś latam, od samego rana. Nie czuję już nóg… przydałby się masaż.

Val pokiwała potakująco głową jeszcze gdy Lamia trzymała ją za brodę. Potem gdy nadszedł czas próby wyraźnie się stropiła obserwując ją jak cofa się i siada na krześle. Ale gdy usłyszała na czym ma polegać próba uśmiechnęła się z ulgą.
- Oczywiście proszę pani! - zawołała radośnie i szybko, prawie podbiegła do krzesła klękając przed Lamią i ostrożnie biorąc jej kostki i zdejmując z nich jeden a potem drugi but. Jedną nagą stopę położyła sobie na udach a drugą zaczęła masować palcami. Może nie miała w tym takiej wprawy jak Madi ale starała się zadbać o przyjemność swojej nowej pani jak tylko mogła.
- Aaa… A mogę nawilżyć? - zapytała z trudem ukrywaną chęcią zbliżając twarz do masowanej stopy Mazzi. Masaż bowiem musiała do tej pory robić na sucho bo nic do zwilżenia skóry nie miały przy sobie.

Wreszcie to Lamię obrabiali, a nie ona kogoś. Jakże miła, przyjemna i przyprawiająca o szybsze bicie serca odmiana. Oparła się wygodniej o krzesło, przymykając oczy i mrucząc jak na drapanego za uchem sierściucha przystało. Już rozumiała skąd u Betty takie zamiłowanie do masażu wszelkiej maści i rodzaju. Potrzymała blondynkę w niepewności, lecz skoro tam sprawnie się nią zajmowała, też powinna mieć jakąś przyjemność i radochę.
- No dobrze, możesz - westchnęła tonem lekkiego znużenia, dając do zrozumienia że wyświadcza kelnerce przysługę jak stąd aż do Vegas.

- Oh, dziękuję! Jesteś cudowna! - Val prawie pisnęła z radości jakby siedząca na krześle czarnulka dała jej skorzystać ze świetnie zaopatrzonego barku. A potem aby okazać swoją wdzięczność przystąpiła do pracy za pomocą ust i języka. Z pełnym oddaniem zaangażowała się w troskę o spracowane stopy Lami, jedną i drugą, i momentami jednocześnie a przy okazji sądząc po jej reakcji sama też czerpała z tego ogromną przyjemność.

- I co? Może być? Podoba ci się? Chcesz coś jeszcze? - zapytała po dłuższej chwili pomiędzy kolejnymi pocałunkami gdy chyba do kostek nie zostało Lamii ani kawałka suchego miejsca. Blondynka popatrzyła na nią z dołu z mieszaniną oddania, uwielbienia i niepewności. - Ale jak mało to mogę jeszcze! Bardzo chętnie! - na wszelki wypadek zapewniła ją od razu.

- Coś ostatnio łapią mnie skurcze w łydkach - brunetka przekręciła stopę tak, aby przejechać palcami po policzku Val i dużym placem podrażnić okolicę ust. Za to odzywała się głosem sierżanta wydającego rozkazy niższym szarżom - Tylko dokładnie - Dorzuciła z zamysłem.

- Dobrze proszę pani. - dredziara z licznymi kolczykami we włosach i w nosie zgodziła się potulnie z rozkazem starszej sierżant. Podjęła się kolejnego wyzwania z równą chęcią i zaangażowaniem jakie okazywała do tej pory. Palce, usta i język przynosiły ulgę łydkom siedzącej na krześle kobiety. Przerwała na chwilę gdy z zaskoczeniem odkryła, że wolna stopa tej drugiej zawędrowała pomiędzy jej uda, pod krótką sukienkę. A potem jeszcze głębiej. Sapnęła cicho z wrażenia i przyjemności i zachęcająco rozchyliła uda jeszcze szerzej.
- Mam zdjąć majtki? - zapytała patrząc spod przymrużonych oczu na siedzącą jak na tronie sierżant i wracając do czułych zabiegów na jej łydkach.

- Na razie w nich zostań - rozkazała leniwie, dając się pochłonąć magii zręcznych palców i ust jasnowłosej. Rzeczywiście do Madi było jej daleko, ale nadrabiała pasją, oddaniem. Patrząc na nią Mazzi widziała własne odbicie, z tym że na jej miejscu znajdowała się Betty. Dlatego też pamiętała aby drugiej stronie dać odrobinę radości. Odsunięcie palcami stopy materiału bielizny na bok wymagało trochę wysiłku, ale dało sie wykonać bez konieczności wstawania masażystki, sługi…
- Świetnie ci idzie - pochwaliła od serca, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy.

- Dziękuję. - kelnerka wysapała podziękowanie i z równym zaangażowaniem wróciła do swoich obowiązków które tak bardzo kręciły je obie. Z gorącym i mokrym zaangażowaniem pieściła i masowała nogi Lamii od kolana po czubek stopy i z powrotem. Wydawało się, że z każdą chwilą Val nakręca się coraz bardziej i coraz bardziej traci nad sobą kontrolę. Zdradzała wszelkie oznaki pełnoprawnego podniecenia. Zwłaszcza odkąd druga stopa Lamii sforsowała zaporę jej bielizny i dostała się do tego co pod spodem. - Oh, dziękuję! Dziękuję bardzo! - jęczała Val w rytm działań buszującej pod jej spódniczką stopy starszej sierżant.

Ta nabierała rozpędu, przykładając się sumiennie do zadania i z przyjemnością słuchając coraz wyższych i bardziej piskliwych podziękowań.
- O tak… właśnie tak - mruczała przybierając minę zadowolonego kota. Złapała dłońmi za oparcie krzesła i przyspieszyła ruchy stopa z fascynacją obserwując twarz drugiej kobiety.

No i w końcu się doczekała. Wyglądało jakby przez ciało blondynki przeszedł jakiś skurcz który sprawił, że zajęczała głośniej tracąc nad sobą kontrolę, straciła równowagę i opadła bezwładnie na kolana Mazzi. A swoją porcję tej kumulacji przeżywanej przyjemności odebrała o wiele niżej, na swojej stopie buszującej w tym najwrażliwszym miejscu dredziary. Oddech i ciało Val stopniowo wracał do normy i w końcu podniosła się aby spojrzeć z błogim uwielbieniem na swoją władczynię. - Dziękuję! To było cudowne! - wymamrotała zachwycona Val.
- Czy… czy mogę zrobić coś dla ciebie? - zapytała odgarniając włosy z twarzy i starając się za bardzo nie wyjść ze swojej roli. W ramach odpowiedzi Mazzi leniwie rozchyliła uda robiąc przyzywający gest. Skoro i tak do obiadu zostało jeszcze trochę czasu... a Betty miała rację.
Grzeczne dziewczynki były urocze.



Czas przelewał się Lamii między palcami, tak samo jak przelewała przez gardło kolejne szklanki z sokiem albo kawą. Najedzona, przebrana i dziwnie spokojna, siedziała za barem póki przy drzwiach wejściowych nie rozpoczęło się zamieszanie. Obejrzała się przez ramię, upewniając że oto cel jej wizyty pojawił się wreszcie w lokalu. Czekała cierpliwie aż przepchnie się przez tłumy fanów kumpli i znajomych, a w brzuchu wiercił ją niepoważny niepokój. Nie dało się go zwalić na alkohol - tego unikała jak ognia przez caluśki wieczór. Obracała w palcach szklankę, a gitarzysta się zbliżał. Szedł pewnym siebie krokiem prosto do baru, a gdy podszedł, Mazzi wstrzymała oddech. Pozna ją, czy będzie musiała się przypominać?

Nie poznał. Nie od razu. Albo poznał ale nie dał poznać po sobie od razu, że poznał. Albo znów był bardziej zajęty bo ktoś go poprosił o autograf. Nawet gdy już złapał Garry’ego i coś chyba zamówił. Ale w końcu pośmiał się i dał ten autograf, coś chyba mówił, tłumaczył czy obiecywał o koncercie. Wreszcie fan dał mu spokój machając na pożegnanie ręką, a Garry postawił przed gitarzystą szklankę w której ten od razu umoczył spragnionego dzioba. I stary barman widocznie sprzedał Lamię bo gdy Rude Boy odstawił szklankę spojrzał od razu w kierunku siedzącej przy barze saper. Uśmiechnął się do niej i uniósł szklankę w toaście.

Stary barman znowu okazał się nieoceniony, trzeba było zapamiętać aby coś mu kupić w ramach podziękowań, ale to potem. Na razie Mazzi podniosła szklankę i kuper ze stołka, przeciskając się wzdłuż baru aż znalazła się obok celu. Stanęła bokiem, opierając się ramieniem o blat i dopiero oddała gest toastu.
- Co tam, znowu spałeś gdzieś w ruinach i wypełzłeś na szamę? - spytała w ramach powitania, śmiejąc do niego oczami, chociaż głos miała poważnie niepoważny - Dobrze wyglądasz, na trzeźwo to mówię… - zmrużyła jedno oko, udając że pilnie mu się przygląda - Widziałam plakat, niezły. Ty go robiłeś?

- Nie no coś ty. Mam od takich spraw eksperta. I co? Zajebiście wyszedł nie?
- Rude Boy okazał się zblazowany i wyluzowany jak zwykle. Jakby nic i nikt nie mogło go zaskoczyć albo zbić z pantałyku. Spojrzał ciekawie na stojącą przy barze kobietę a potem w przeciwną, na ręcznie robiony plakat. Patrzył i mówił o nim z taką dumą jakby conajmniej sam go robił a sam przecież właśnie powiedział, że tak nie było.

- A szama dobry pomysł. Powkurzałem już ludzi szarpiąc druty to mógłbym teraz coś wrzucić na ruszt. - zgodził się wesoło zerkając z powrotem na Mazzi. - A ty? Nie za wczesna pora aby zwiewać ze szpitala? I gdzie masz piżamę? No co to za zwiewanie ze szpitala bez piżamy? Skąd ma się ktoś domyślić, że właśnie patrzy na szpitalną uciekinierkę? - zagaił trochę jakby ją opieprzał chociaż w wyraźnie autoironicznym stylu.

- Wygląda świetnie - mruknęła niby o plakacie, ale coś patrzyła na bruneta przed sobą. Potem roześmiała się, rozkładając bezradnie ręce - Normalnie prawie jakbyś rzeczywiście miał jakiś porządny zespół - powiedziała, przybierając smutną minę moknącego na deszczu basseta. Pośrodku zimnej, paskudnej listopadowej nocy.

- A w szpitalu już capstrzyk, to wyskoczyłam. Co tam będę się kisić… ale wiesz jak to bywa z biednymi, kontuzjowanymi i cierpiącymi na ciele oraz duszy pacjentami. Piżama w praniu, złapałam co miałam pod ręką, a że bieda piszczy i ciężko bo wiadomo że nikt nie rozpieszcza w takim szpitalu… to dopiero Garry dał mi tu coś do ubrania, bo tak nawet na spodnie liczyć tam nie mogłam - pociągnęła nosem.

- No pewnie, że mam porządny zespół. - facet w skórzanej kurtce zrobił minę jakby też zamierzał się obrazić albo i po męsku sfochać na aluzję rozmówczyni. - Najporządniejszych palantów w mieście. Jakbyś nazwy nie zauważyła. - dodał kręcąc lekko głową i mrużąc powieki. Umiał tak to powiedzieć jakby bycie największym palantem w mieście było najznamienitszym powodem do dumy.

- I widzę nieźle cię ten Garry wystroił. Akurat masz strój wyjściowy jak na sobotni koncert. Jeszcze tylko trochę agrafek i znaczków, tandetne klipsy i będzie idealnie. - Rude Boy przesunął się wzrokiem po sylwetce kobiety od jej twarzy, przez uwiązany nad brzuchem zielonkawy t-shirt, dżinsowe szorty i nogi wbite w szpilki a potem z powrotem jeszcze raz wracając do twarzy. Tym razem przybrał ton eksperta od tandetnej, punkowej mody.

- Hej, Garry, znajdziesz nam jakiś kąt? - zapytał swojego kumpla i barman rozejrzał się po swoich włościach.
W końcu okiem fachmana coś znalazł i machnął ręką na ten azymut. Gitarzysta złowił wzrokiem to miejsce i podziękował mu.
- Dzięki stary. To my się tam zawijamy, podeślesz mi tam tą szamę? - zapytał, zagadał i podziękował znowu gdy usłyszał potwierdzenie. A potem złapał swoją szklankę i skierował się do jakiegoś stolika który był przy jednej ze ścian, na dwie dwuosobowe ławy i nadal był pusty bo właśnie z niego zwijała się jakaś grupka.

- A coś kojarzę nazwę, gdzieś ją chyba słyszałam - zmrużyła oczy, pukając palcem w dolną wargę i udając że się nad tym zastanawia, a kiedy stolik się zwolnił wślizgnęła się na miejsce pod okno, ciągnąc bruneta za rękę aby usiadł obok niej. Szczerzyła się wesoło, trochę speszona i nie wiedziała od czego zacząć. Miała wszak o tyle się wypytać, dowiedzieć i… dobrze się bawić w jego obecności.

- I nie wiem czy klipsy i tandetne agrafki będą mi pasować - zrobiła smutny dzióbek - Ale bez obaw, nie narobię ci siary. Jeszcze koleżanki wezmę. Razem będziemy piszczeć pod sceną i udawać że… - parsknęła, a potem odetchnęła, przyjmując trochę poważniejszy ton - A tak w ogóle to chciałam ci podziękować że jako porządny gość i wcale nie palant, odstawiłeś mnie całą i w jednym kawałku ostatnio. - tym razem to ona się wychyliła i pocałowała go w policzek.

- No weź się zachowuj. - fuknał na nią jakby się z czymś wygłupiła. Chociaż znowu w tej ironicznej, zblazowanej i wyluzowanej wersji jaką gitarzysta zdawał się promieniować bezustannie. - Bo reputację największego palanta w mieście stracę. Co by sobie ludzie pomyśleli? Za takie durne gadki co? Nie przystoi w branży takie zachowanie co tam mamroczesz pod nosem. Wiesz jakby było, że uwiódł, zbałamucił, przywalił no nawet zaciążył no to to jest zawsze na topie. A nie. Odwiózł do domu i nie wykorzystał. Głupoty jakieś. - prychnął ironicznie, oparł się łokciem o blat stołu i upił ze szklanki.

- Dobrze, że chociaż na koncercie będzie i jakieś koleżanki weźmie. I będą wrzeszczeć pod sceną. No, to chociaż to jest jak trzeba. - powiedział niby do siebie i swojej szklanki udając, że wcale nie widzi siedzącej obok dziewczyny.

- Jeśli będzie do czego wrzeszczeć i piszczeć - wzruszyła ramionami z bliźniaczo zblazowaną miną, siadając przodem do niego, a plecy opierając o szybę - Zawsze jest szansa że mimo niezłego plakatu, koncert okaże się nudniejszy niż przemowa pułkownika na 4 lipca. - parsknęła - Różnie bywa, tak słyszałam… i daj spokój, publicznie nigdy bym się nie przyznała, że wsiadłam z jakimś obcym palantem nocą do jego fury i dała mu się wywieźć w siną dal, a następnie spić jak nieboskie stworzenie. Co by w sztabie powiedzieli - zabujała brwiami, pijąc łyk soku z lodem. Pociętą szkłem i opatrzoną rękę położyła na kolanie - Ale coś ci obiecałam, dlatego tu jestem i zajmuję ci czas - trąciła go pod stołem stopą - Może i byłam pijana, jednak mówiłam szczerze. Daj zajrzeć pod maskę tego pickupa. Zobaczę czemu tak rzęzi i ci go ogarnę.

- Chyba się starzeję.
- westchnął żałośnie punkowiec gdy przez chwilę wydawało się, że już jest jakaś nadzieja na zachowanie twarzy na rejonie gdy usłyszał końcówkę tego co mówiła ciemnowłosa kobieta w zgniłozielonej podkoszulce.
- Przyjeżdża tutaj, żeby moją furę oglądać. - mruknął markotnie kręcąc równie markotnie głową. - Gdzie te czasy co focze w kolejce do mojej garderoby się ustawiały i kombinowały jak tylko mogły aby mi do łóżka wskoczyć. A teraz o. - wskazał kciukiem na siedzącą obok kobietę. - Furę przyjeżdża oglądać. - pokiwał w zadumie głową nad swoim smutnym losem. Podniósł głowę bo akurat podeszła Val z przyniesioną kolacją i zdejmowała talerze z tacy na stół.
- Słyszałaś Val? Mówi, że przyjechała mi furę obejrzeć. A nie żeby mi pod garderobą piszczeć i sikać po nogach z wrażenia jak na gorącą fankę przystało. - gitarzysta pokręcił głową skarżąc się drugiej kobiecie na niesprawiedliwość jaka go spotkała od tej pierwszej.

- To ty masz garderobę Rude Boy? Przecież to nie punkowo. - zaśmiała się wesoło kelnerka widocznie świetnie zorientowana w klimatach w jakich działał gitarzysta.

- No weź, Val co? Ja tu gwiazdorską i męską tragedię odstawiam. Nie pomagasz. - punkowiec przechylił nieco głowę i spojrzał na kelnerkę z urazą co wywołało jej rozbawienie.

- Garderoba? - Mazzi zmrużyła czujnie oczy a potem pstryknęła palcami - Czekaj, czekaj, to ten schowek na miotły który mijałam jak Garry prowadził mnie do kuchni żeby opatrzyć rękę? Ta obok kibla, albo innego pomieszczenia tego typu. Dało się dostrzec kątem oka - pokiwała głową do tej teorii, upijając nowy łyk soku - Uważaj RB, żebyś od tego załamania zawału nie dostał. Musiałabym cię reanimować… to dopiero siara. Zresztą w takich ciuchach ciężko mi wbić się w odpowiedni nastrój do pisków i płaczu pod sceną - zrobiła smutną minę, spoglądając na Val z błyskiem w oku - Ale jeśli zniesiesz renowację auta dzielnie jak na dużego, odważnego samca przystało, może wskoczę w nową piżamę i zrobię ci małe show… tym razem ja. Dobry ciuch, Val widziała. Ej Val, jak ci się podobało to co miałam pod płaszczem? - spytała kelnerki szczerząc się już od ucha do ucha.

- Aż mi się gorąco od samego patrzenia zrobiło. - powiedziała blondyna z blond dredami i tajemniczym uśmieszkiem na twarzy.

- Taa? - gitarzysta popatrzył w górę na stojącą przy stoliku kelnerkę, popatrzył w przeciwną na siedzącą obok ciemnowłosą saper i w końcu z namaszczeniem złapał za widelec i wbił go w swoją kolację. Val czekała z sympatycznym zaciekawieniem na to co stanie się dalej zerkając to na niego to na Lamię.

- No. Za takie widoki ja bym jej dała sobie pogrzebać. - dziewczyna o jasnych tęczówkach i bladej cerze pokiwała na zachętę swoją blond czupryną.

- No dobra. Niech będzie moja strata. - Rude Boy wpakował sobie do ust pierwszy kęs jedzenia i zgodził się wreszcie z taką łaską jak na gwiazdę estrady przystało.
- Możesz mi zajrzeć pod maskę. - obwieścił patrząc w bok na Lamię. Miał ten talent aktorsko - komiczny niczego sobie bo wydawał się niby mówić wszystko poważnie a tak umiejętnie parodiował tą powagę czy obrażanie się, że od samego słuchania i patrzenia człowieka na śmiech zbierało. Val też się roześmiała słysząc jak niby z wielką łaską zgodził się na ofertę Lamii.

- Mój Boże… cóż za zaszczyt - Mazzi uśmiechnęła się z przekąsem - Winnam teraz ze łzami w oczach rzucić ci się do kolan i dziękować za okazane miłosierdzie - przekrzywiła lekko głowę oceniając go po raz kolejny i prychnęła - No dobra, może trochę wyżej niż do kolan, żebyś potem nie mówił że twoim wieku już żadna laska porządna na ciebie nie leci, tylko zostaje ci wzdychać i rozpamiętywać echo dawnej świetności, młodość. Wolność i swobodę… - poklepała go po przedramieniu, Val za to posyłając całusa - Gdzie zaparkowałeś? Zjesz i się przejdziemy. Zobaczymy co i jak. Ale będziesz musiał mi poświecić. Ciemno już.

- Paść na kolana? -
Rude Boy płynnie ciągnął przedstawienie dalej zerkając pytająco na jasnooką dredziarę. Ta zafascynowana tym przedstawieniem ociągała się z odejściem czekając na jakąś puentę i wyglądała na rozbawioną na całego. Punkowiec w tym czasie wrócił spojrzeniem do Mazzi i przyglądał się jej, ławie na jakiej siedziała stolikowi aż w końcu pokręcił przecząco głową.

- Nie no coś ty. Nie wygłupiaj się. Na podłodze za mało miejsca. Chyba, że wejdziesz pod stół ale to najwyżej na czworaka i wyżej się nie da. Myślisz Val, że na czworaka i na klęczkach to to samo? - zapytał odwracając się na chwilę do blondynki i pytając ją o zdanie.

- Myślę, że na czworakach to na czworakach a na klęczkach to na klęczkach. - odpowiedziała wesoło blondyna.

- O właśnie, dobrze powiedziane Val. - zgodził się piosenkarz i pokiwał głową. Chciał coś mówić dalej ale kelnerka go ubiegła.

- Ja lubię i na czworakach i na klęczkach. - blondynka weszła mu w słowo uśmiechając się i do niej i do niego.

- Aha, dobrze wiedzieć Val. - punkowiec odwrócił się znowu w kierunku dredziary i przesunął się po niej wzrokiem. - No ale wracając do tematu możesz jeszcze klęknąć na ławie ale to by dość głupio wyglądało. - wrócił znowu do wątku podjętego przez Lamię. - No więc te świecenie, patrzenie i podziękowania może obgadamy porządnie po kolacji. - zgodził się w końcu wracając do przerwanej kolacji.

- Dobry pomysł, będziesz miał chwilę czasu aby ułożyć podziękowania dla mnie za pomoc przy aucie, profesjonalną i merytoryczną, oraz za poświęcony temu czas. - bruneta nachyliła się, zawisając twarzą tuż koło jego twarzy - Trzeba ci czymś zająć usta żebyś tyle nie marudził - szepnęła patrząc mu w oczy z tak bliska, że widziała w nich swoje odbicie. Nachyliła się jeszcze odrobinę jakby miała zamiar go pocałować prosto w te marudne usta, lecz zanim ich wargi się zetknęły, wpakowała między swoje… kawałek ukradzionego z jego talerza kurczaka i z łupem przeskoczyła przez stolik na kanapę naprzeciwko, a potem stanęła przy Val i objęła ją w pasie.

- Tak, tak, bardzo śmieszne, no ale się ubawiłem. - mężczyzna w skórzanej kurtce zamarudził na całego słysząc wesoły śmiech blondyny która w ten sposób skwitowała cały sprytny i zabawny psikus czarnowłosej. Chętnie ją przy tym objęła w pasie rewanżując się podobnym uściskiem.
- I coś ci się chyba pomieszało. To ty przyjechałaś tutaj pogrzebać przy mojej maszynie. - wskazał na nią swoim widelcem a potem tym widelcem dźgnął parking za oknem.

- To może po prostu pójdziecie tam razem do samochodu i ustalicie na miejscu co, kto komu i jak sprawdza, klęka czy dziękuje? - zaproponowała kelnerka zerkając wesoło i na obejmowaną kumpelę i na jedzącego kolację gwiazdora lokalnej sceny punkowej. Rude Boy skrzywił się przeżuwając kolejny kęs jakby zastanawiając się nad tą propozycją a w końcu pomachał trochę głową, pokręcił i uniósł brwi wyczekująco patrząc na Lamię. Skinął głową na znak, że może pójść na taki kompromis.

Mazzi w tym czasie z zapałem obgryzała podudzie z kurczaka, przytakując blondynie albo przewracając oczami podczas słuchania co palant tam mamrocze.
- Lepiej niech najpierw zje. Głodny będzie jeszcze bardziej marudny - powiedziała ledwo przełknęła co miała w ustach, kiwając smutno głową jakby oto miała przed sobą wyjątkowo beznadziejny przypadek - Lepiej człowiekowi z pełnym brzuchem i trzeba nie mieć serca aby odmawiać mu posiłku… i to takiego niezłego - dodała, machając ogryzioną kością. Naprawdę smakowało wybornie i chętnie ukradałaby jeszcze kawałek ale po obiedzie i tak czuła że pęknie. Oparła za to skroń na ramieniu kelnerki, przypatrując sie jedzącemu marudzie z uprzejmym zainteresowaniem - Akurat przez ten czas skoczę się przebrać… poradzisz sobie te parę minut beze mnie, prawda? Tak? To super, a skoro tak. Alea iacta est - wyszczerzyła się, rzucając kostkę na talerz muzyka - Będę za parę minut.

- Zobaczymy jak pod maską będziesz się wymądrzać. - muzykowi udało się zrobić wyniosłą minę aby dać wyraz, że jest ponad takie przemądrzałe sprawki. Val zaś uznając to za znak obróciła się wokół osi zgarniając ze sobą Mazzi w jednej i pustą już tacę w drugiej dłoni. Odeszła ledwo kilka kroków gdy roześmiała się na całego a potem chichotała całą drogę do baru i na zaplecze.

- Przebierzesz się za króliczka? A wyjdziesz tak czy w płaszczu? - zapytała z trudem powstrzymując ciekawość i pytając się nowej kumpeli.

To było dobre pytanie. Mazzi przetrawiła je szybko, również chichrając się pod nosem przez co obie wyglądały jak para nastolatek szykująca się na pierwszą randkę.
- Lepiej w płaszczu, będzie miał niespodziankę. - wyjaśniła z błyskiem w oku - Wiesz, coś specjalnego, tylko dla niego… do wglądu i badania…. - popatrzyła na Val i na wszelki wypadek zadała pytanie - A ty jak uważasz? Tutaj będzie się zgrywał, tam przy furze już nie… ale tam gorsze światło. Nie zobaczy dobrze co i jak. Chyba że wyjdę w płaszczu i mu sie pokaże jeszcze przy stoliku. No nie wiem… pomóż - zrobiła oczy basseta w wersji proszącej o radę.

Jasnooka przygryzła wargę też się nad tym chwilę zastanawiając.
- Nie wiem gdzie zaparkował. - powiedziała po chwili patrząc na drzwi przez jakie przeszły. - Ale to nieważne! - pokręciła głową i podobnie machnęła ręką. - Weź kostium i na to płaszcz. I zdejmij przy samochodzie. Od klubu jest na tyle dużo światła, że zobaczy co ma zobaczyć a resztę się domyśli albo sam sprawdzi. Zrobisz to z nim tutaj? - blondynka popatrzyła z zaciekawieniem na kumpelę gdy wróciła do niej spojrzeniem i z fascynacją w oczach.

- Jak powiem że naprawdę przyjechałam tutaj bo obiecałam że naprawię mu auto i chcę to zrobić... to nie uwierzysz, nie?
- brunetka westchnęła dość ironicznie. Sama by nie wierzyła. Za to sugestia o świetle, kostiumach i reszcie bardzo się jej spodobała. Pocałowała przelotnie usta blondynki.
- Dobra, tak zrobię. Dzięki Val… i nie wiem, ale pewnie tak się to skończy że zamiast testować silnik… będziemy testować tylną kanapę - parsknęła - Słodziak z niego, nie powiem nie..

- Noo. Boski jest.
- Val też się rozmarzyła o Rude Boy’u i widocznie tutaj był kolejny punkt który widziały tak samo. - I nie przejmuj się póki się nikomu nie dzieje krzywda tym co ludzie sobie pomyślą. Czy jak to szło. - zaśmiała się kelnerka i nawiązując do tego co nie tak dawno sama usłyszała w przebieralni od starszej sierżant. - Myślę, że masz szansę. Lubi cię. Widać. Zagadał do ciebie, i wziął cię do stolika. Niejedna tu by pewnie nakładła by ci garści aby być na twoim miejscu. - zaśmiała się wesoło kelnerka.
- A będziesz w sobotę w starym kinie? Na tym koncercie co dają? Bo ja idę. Tutaj jak jest to pracuję to nigdy nie mam czasu. Ale z drugiej strony mogę go często tutaj widywać. No ale odbiję sobie na koncercie w sobotę. - Val mówiła szybko i wesoło prowadząc kumpelę z powrotem do magazynu z ubraniami gdzie zostały jej kostium i płaszcz. W końcu tutaj wróciły znowu.

- A tam lubi - Mazzi parsknęła robiąc się trochę zmieszana. Aby to zakryć szybko ściągnęła ciuchy i raz jeszcze przemieniała się w królika - Znalazł mnie w piątek w porwanej piżamie pod szpitalem… po nocy. Wyskoczyłam z okna o słyszałam jak gra… a zajebiście grał. Byłam ciekawa kto, to go złapałam zanim odjechał. Musiało to wyglądać tragicznie, bo przywiózł nas tu i nakarmił - zaśmiała się, zapinając guziki gorsetu. - Jasne że będe na koncercie, obiecałam mu - westchnęła, wciągając brzuch aby dopiąć haftki. Jednak ten obiad od Garry’ego był solidny…
- Na pewno się tam spotkamy… oooo, poznasz Amy i Madi! - nagle coś sobie uświadomiła - To po koncercie zrobimy sobie afterparty.

- Tak?
- dredziara była wyraźnie zdziwiona rewelacjami o wcześniejszym spotkaniu Lamii z Rude Boyem. Tego się chyba nie spodziewała. Ale temat sobotniego koncertu wyraźnie przykuł jej uwagę znacznie bardziej.
- O tak! To się spotkamy w sobotę na koncercie! - wyraźnie się ucieszyła, że będą mogły razem wyszumieć się na tej imprezie. - On zajebiście gra, zawsze daje czadu! Czasem nawet tutaj albo sam coś zagra albo da się uprosić. No ale jak ma gitarę. - pokiwała blond dredami w stronę drzwi zewnętrznych gdzie za ilomaś korytarzami i salami został gitarzysta. Chociaż teraz rzeczywiście przyszedł bez gitary.

- I zabrałabyś mnie na afterparty?! Naprawdę? A twoja Betty też by była? I tych dziewczyn co mówisz chyba nie znam… może jakbym zobaczyła ale tak z imienia to chyba nie… ale się zgadzam! Jak mnie zabierzesz to pewnie, bardzo chętnie! - kelnerka wydawała się zaszczycona i zachwycona pomysłem saper bo chociaż dopytywała się o detale to od razu zgodziła się aby nie było, że jest przeciwna.

- Betty jest zbyt poważną, szanowaną osobą na odpowiedzialnym stanowisku - Lamia dopięła ostatnie guziki, założyła też płaszcz - Afterparty jednak musi się gdzieś odbywać. Może być i u Betty, pogadam z nią o tym - uśmiechnęła się na sama myśl o podobnej imprezie. - A z graniem… wiem. Pieknie gra ten palant… jakby żadnym palantem nie był - skończywszy się ubierać, złapała kelnerkę za rękę - W sobotę po ciebie wpadniemy… a teraz chodź. Czas wyciąć temu marudzie dowcip z ogonkiem w tle.

- No tak, oczywiście, no pewnie, ja się dostosuję i zgadzam się.
- blondynka pokiwała swoimi dredami aby przypadkiem nie wyjść na marudną czy oporną. Dała się złapać ale nie spodziewanie zatrzymała się i przy okazji Lamię już w drzwiach. Wydawało się, że chce coś jeszcze powiedzieć. - A słuchaj… - zawahała się i przygryzła wargę zastnawiając się pewnie co albo jak powiedzieć.
- A na dziś, znaczy potem, masz jakieś plany? No potem po Rude Boy’u. Jak masz to nie było gadki ale jak nie… - przygryzła mocniej wargę wahając się jeszcze chwilę. - Bo mnie strasznie podjarałaś. Miałabym ochotę na jeszcze. A do końca zmiany już nie daleko. Mam samochód. Może pojedziemy razem? Do mnie albo do ciebie? Albo gdzie chcesz. Ja mam jutro na nockę, tak jak dzisiaj, to mogę. Ale mówię, jak masz jakieś plany to oczywiście nie ma sprawy, nie było rozmowy! - dredziara popatrzyła z przejęciem czekając co odpowie jej nowa kumpela.

Odpowiedź wymagała trochę czasu, więc dla uspokojenia nadmiaru emocji, Mazzi pocałowała ją krótko i dopiero zaczęła wyjaśniać co jak, z czym, z kim i na czym polega.
- Zależy od tego czy ten jego złom na kółkach da się naprawić od ręki, czy będzie trzeba gdzieś zjechać gdzie lepsze narzędzia, a to zajmie więcej czasu - wyjaśniła, głaszcząc ją opuszkami palców po plecach - Bo ja tu naprawdę przyszłam zrobić mu furę… a wyszło jak widziałaś - rozłożyła bezradnie ręce w typowym geście “no co ja mogę?’ - A jak pracujesz w piątek? Słuchaj, nawet jak nie wyjdzie dziś to zawsze mogę wpaść za dnia, albo po pracy twojej. W piątek mam… względnie jeszcze wolny po południu.

- Tak, no pewnie, oczywiście, nie ma sprawy.
- blondynka chyba miała jeszcze nadzieję, że jakoś może uda się wspólny wypad, zwłaszcza jeszcze tej nocy i starała się zrozumieć te “ale” o jakich mówiła brunetka. - Daj znać jakby wam poszło. Albo jakbyś wróciła. Ja mogę wziąć nadgodziny i poczekam na ciebie. - zapewniła ją szybko kiwając swoimi długimi, jasnymi włosami. A, że część dredów opadła jej na twarz więc je nerwowym ruchem odrzuciła z twarzy.
- I w tym tygodniu mam drugie zmiany. Do od popołudnia do północy to zawsze tu jestem. Ale rano, przed pracą jestem w domu, możesz wpaść! Dam ci adres! Albo ja przyjadę tylko powiedz gdzie! - dredziara wróciła szybko do pomieszczenia i gorączkowo zaczęła czegoś szukać w szufladzie jakiegoś zapomnianego biurka. Po chwili wyjęła jakąś kartkę, ołówek i zaczęła coś na niej pisać.

- Od czwartku na stałe dekuję w Domu Weterana, tam mnie znajdziesz. - poczekała aż dziewczyna skończy notatkę i ją wzięła, składając a potem pakując do wewnętrznej kieszeni płaszcza, aby się nie zgubiła. Wyszczerzyła się przy tym - Spokojnie, bez nerwów… damy radę z tą łapanką. - pocałowała ją jeszcze raz i znów zaczęła ciągnąć na korytarz - Albo ja tu wpadnę, zobaczę jak jutro z przenosinami wyjdzie… i jeszcze mam rozmowę z doktorkiem - skrzywiła się dość kwaśno - ale teraz to nieważne. Jeśli wrócę to pewnie przed końcem twojej zmiany, a jak nie… nie bierz nadgodzin. Wtedy to znaczy że roboty jest kupa albo coś mnie zeżarło po drodze. - zakończyła żartem.

- No tak, oczywiście. Tak tylko mówię, że mogłabym cię odwieźć jakbyś miała ochotę. - zgodziła się potulnie Val i już bez oporów dała się wyprowadzić na korytarz i wrócić do roli porządnej barmanki i kelnerki. Wróciły razem do baru i tam Val została a Lamia wróciła do stolika zajmowanego przez największego palanta w mieście. W samą porę bo akurat skończył swoją kolację i wyglądał jak nażarty kocur.

- To co? Gotowa na grzebanie pod maską? I po co ci ten płaszcz? Zimno ci? - lider “The Palantas” zapytał obserwując otukaną teraz płaszczem sylwetkę kobiety.

Zamiast wdawać się w dyskusję i narażać na coraz to nowe potoki marudzenia, dziewczyna stanęła przodem do owego palanta, ustawiając się tak aby to co ma od frontu widział tylko on. Z miną jakby nie działo się nic niezwykłego rozchyliła poły płaszcza, pokazując co ma pod spodem. Oczywiście czystym przypadkiem stanęła wcześniej tak, aby oprzeć ciężar ciała na jednej, i wdzięcznie ugiąć drugą nogę przez co wyglądała jak na pokazie, albo w typowej pozie do zdjęcia.
- Nie lubię wzbudzać zbytniej sensacji - wyjaśniła słodkim, niewinnym tonem, na powrót zakręcając się w płaszcz i cofając krok do tyłu - To pokaż gdzie twoja bryka i mam nadzieję… że wozisz jakiekolwiek narzędzia w bagażniku.

- No skoro tak mówisz. -
muzyk zgodził się nadspodziewanie zgodnie. Chociaż w pierwszej chwili widocznie go zamurowało gdy zorientował się co Lamia ma pod spodem. Sięgnął do kieszeni kurtki po paczkę pomiętych fajek i wstał od stołu wyjmując po drodze jedną sztukę i częstując gestem partnerkę. Musieli przejść do drzwi głównych co chwilę trwało bo Rude Boy nie był przygodnym gościem tego lokalu tylko był Rude Boy. Więc jeszcze tam czy tu musiał na coś odpowiedzieć, poklepać po ramieniu albo przyjąć takie poklepywanie no ale wreszcie oboje znaleźli się na zewnątrz. Tam mężczyzna śmiało przeszedł przez parking i po minięciu paru aut podszedł do znajomego już Lamii, rozpadającego się pickupa.

Otworzył go, potem klapę silnika a z jakiejś skrytki wyciągnął jakieś pudło z narzędziami Wyglądało więc, że Lamia nie będzie musiała pracować gołymi rękami.

Mazzi za to chłonęła niespotykany fenomen, jakim było sklejenie japy i brak ustyskiwań, bądź jakichkolwiek komentarzy ze strony towarzysza. Paliła spokojnie fajkę, czekając aż przygotuje jej pole do pracy. Narzędzia ją zaciekawiły, zapuściła żurawia do skrzynki, oglądajac co tam się u muzyka znalazło.

- Dobrze, zobaczmy w takim razie na czym przyjdzie nam pracować - uśmiechnęła się, wyrzucając dopalonego papierosa na spękany chodnik. Zdjęła też płaszcz, zostając w samym kostiumie i jak gdyby nigdy nic, zajrzała pod maskę, lecz spoktała dokładnie to co spodziewała się spotkać.

- Masz światło? - rzuciła szybkim pytaniem i parsknęła - Niestety blask twojej gwiazdy nie wystarczy.

Nie odpowiedział tylko przeszedł z powrotem do szoferki i chwilę tam coś gmerał. Po chwili wrócił z patykowatą lampą warsztatową dającą blade, ledowe światło. Lampę zaczepił o maskę więc dawało to przyzwoite oświetlenie na trzewia silnika. Sam właściciel pojazdu oparł się tyłkiem o front samochodu i bardziej niż silnikiem był zajęty obserwowaniem profilu króliczka majstrującego przy jego maszynie.
- Ciekawy kombinezon roboczy. Jakbym wiedział, że przyjmujesz w czymś takim to bym się zgłosił wcześniej. - zauważył z przekąsem ale trik z kostiumem widać znów zadziałał bo przykuwał uwagę jak magnes opiłki żelaza.
 
Driada jest offline