Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2018, 19:08   #32
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Silnik okazał się standardowy. Czyli trochę zalany rozbryzgami oleju, trochę sklejony brudem i pyłem, z olejem jaki dawno trzeba było wymieniać, niekoniecznie szczelnymi uszczelkami no i rozrusznikiem który pewnie najlepiej potrzebowałby nowych szczotek. Albo chociaż przeczyszczenia tych co są. Jednym słowem uliczny standard tego co się obecnie nazywało standardem a co przed wojną, żadnego przeglądu by nie przeszło.

- Pomyśl inaczej… co powiedzą twoi kumple, gdy wyskoczysz im z tekstem że królik naprawił ci furę - Lamia parsknęła krótko, pracując w trochę większym niż zazwyczaj pochylaniu i wypięciu. Rzuciła też mężczyźnie rozbawione spojrzenie. Coś cichutki się zrobił, zadumany i zamyślony.
- Co się stało, w ogóle nie narzekasz ani nie marudzisz? Zaczynam się obawiać czy przypadkiem wszystko w porządku - puściła mu oczko, przechodząc do interesów - Potrzebujesz nowych szczotek i solidnego czyszczenia. Stare szczoty mogę przeczyścić trochę i na trochę pomoże… ale nie będzie to długo. Lepiej skołować nowe. Wiesz jak wyglądają czy chcesz żeby ci pokazać?

- Królik chce mi pokazać szczoty.
- Rude Boy powtórzył z rozmysłem co właśnie powiedziała Lamia. Powtórzył powoli jakby smakował te słowa na podniebieniu. - No myślę, że chłopaki byliby zazdrośni. Gdzie taki dobry towar wyrwałem. - uśmiechnął się rozbawiony tą dwuznacznością. - Ale szczerze mówiąc wolałbym abyś mi pokazała coś innego niż stare szczoty. - pokiwał głową szacując oczami jej sylwetkę.
- No ale rób co konieczne. W końcu sama się prosiłaś więc nie będę ci zabraniał. - wskazał na otwartą maskę silnika.

- Coś innego? A cóż innego chciałbyś zobaczyć, co? - sierżant w mało wojskowym uniformie zrobiła niewinną minę, prostując się i podchodząc mężczyznę od frontu aż stanęła tuż przed nim, czując na twarzy wydychane przez niego powietrze.
- Dokąd kicają po nocy króliki i gdzie mają swoje norki? - ściągnęła usta, mrużąc lewe oko i starając się zachować powagę. Dłonie położyła mu na piersi, przesuwając je powolnym ruchem do góry aż na ramiona. Tam wsunęła palce pod kurtkę, ugniatając spięte mięśnie barków.
- Chcesz poznać królicze sekrety? - spytała, mu prosto w twarz cichym, niskim szeptem - I co zrobisz, gdy je poznasz?

- Może być z tymi norkami. Namówiłaś mnie.
- powiedział zabierając lampę i zamykając klapę silnika. Szybko wrzucił z powrotem paczkę z narzędziami do szoferki i lampę warsztatową też. Podniósł płaszcz Lamii i podał jej aby się ubrała. Nadspodziewanie szybko wrócili do wnętrza lokalu i od Garry’ego muzyk pożyczył klucze od biura. Słysząc i widząc to Val uśmiechnęła się radośnie i złożyła kciuk w geście triumfu i powodzenia. Zaś Rude Boy śmiało poszedł na zaplecze, na jakieś schody, otworzył jakieś drzwi kluczami Garry’ego i znaleźli się w jakimś wnętrzu biuropodobnym.
- Tak. Teraz możemy sprawdzić te królicze norki i sekrety. - zgodził się muzyk siadając na krawędzi biurka i obserwując kobietę w płaszczu.

Mazzi nie wyglądała jakby się spieszyła. Przechadzała się powoli po pokoju, podziwiając kurz na półkach i stare, wysłużone meble. Omijała w tych obserwacjach mężczyznę, woląc kontemplować plamy na ścianie przy oknie.
- Więc to twoja garderoba gwiazdy… - powiedziała z zadumą w głosie, podchodząc do zasłon i gładząc je dłonią - Pożyczona od Garry’ego, do której musisz się prosić o klucz - mruknęła podobnym tonem, odwracając się tyłem do palanta i ospałym ruchem uniosła dłonie do piersi, rozchylając płaszcz i pozwalając mu spłynąć na ziemię wokoło stóp.
- Lubisz gonić króliczki? - spytała posyłając mu powłóczyste spojrzenie ponad ramieniem.

- A to je trzeba gonić?
- gitarzysta przyglądał się spacerującej po pomieszczeniu saper ale gdy wspomniała swoje uwagi na temat apartamentu w jakim się znajdowali też obrzucił go spojrzeniem. Wzruszył jednak tylko ramionami gdy uwagę znów skupił na kobiecie właśnie zdejmującej swój płaszcza. I na tym widocznie postanowił się skupić. Popatrzył na nią z leniwą ironią przyczajoną gdzieś na dnie jego oczu.

- W tym cała zabawa - Mazzi przeciągnęła się, pochylając tułów i kładąc dłonie na kolanach - Gonić… i złapać - wymruczała prostując się powoli, kręcąc biodrami i sunąc palcami po udach, biodrach aż to żeber i wyżej - Pytanie co mi zrobisz, jak mnie złapiesz - zachichotała, odgarniając włosy. Wciąż patrzyła na niego przez ramię, robiąc palcem wskazującym przyzywający gest.

- Co ci zrobię jak cię złapię? - siedzący na krawędzi biurka mężczyzna nieco przekrzywił głowę gdy oglądał sobie tak zgrabnie ukazane wdzięki kobiety. Poskrobał się kciukiem po szczęce i wzruszył ramionami. W końcu wstał i podszedł do Lamii.
- No może na początek takie coś. - zaproponował wodząc palcami po jej wypiętym pośladku który w końcu trzepnął całą dłonią.

Dziewczyna podskoczyła i tak jakoś stanęła, żeby czystym przypadkiem lepiej nadstawić się na podobne zabiegi. Patrzyła na punka rozognionym wzrokiem, westchnięciem maskując przyspieszony oddech. Ruszył się, przyszedł do niej, nie ona do niego. Pierwszą potyczkę wygrała, ale przecież miał złapać królika. Ciężko to zrobić zostając w miejscu.
- Oby… to był tylko początek - mruknęła udając znudzenie czemu przeczyła szybko unosząca się klatka piersiowa i rozchylone usta.

- Mhm. - punk mruknął ale na razie zaintrygowała go puchata kitka przypięta do tyłka króliczka. Przesunął po niej palcami i poruszał nią co właścicielka świetnie odczuła i na sobie i w sobie. - No, no… Widzę, że jedna norka jest nieźle czymś zakorkowana. Normalnie czopek jakiś. - podniósł głowę aby zerknąć na twarz przed sobą. Dalej się bawił tą kitką ale drugą dłoń wylądowała na ramieniu Lamii. Stamtąd przesunęła się ku jej szyi zmuszając ją do odchylenia głowy do tyłu. A tam na nią już czekały usta muzyka.

- Widziałeś kiedyś króliczka bez ogonka? - wysapała, mrucząc w rytm poruszeń wspomnianego elementu. Wpiła się też zaraz w usta nad sobą, chwytając zębami dolną wargę i dołączając do zmagań język. Ramionami oplotła go za szyję, ciągnąc do dołu aby sama nie musiała stawać na palcach. Gdzieś na podniebieniu czuła smak alkoholu i fajek, przez cienkie warstwy ubrań bił gorąc drugiego ciała wczepionego jedne w drugie.

- Byleś z przodu nie miała ogonka. Bo bym był bardzo rozczarowany. - gitarzysta i lider punkowego zespołu dał się sprowadzić do parteru i wylądował na króliczku. Jakby jej nie dowierzał na zwiad wypuścił swoje dłonie. Spoczęły one na krągłościach skrywanych przez gorset ale niecierpliwość i zachłanność szybko pognały je dalej i niżej. Zaś męskie usta znów wpiły się gorączkowo w te kobiece. Rude Boy oparł się w końcu na jednym ręku a drugą doszedł już do tego podejrzanego rejonu gdzie powinien być ten przedni ogonek. Ale po chwili sprawdzania jakoś go nie znalazł.
- A, nie, dobrze. - zaśmiał się cicho ale jednak coś nadal nie przerywał tego sprawdzania dolnych rejonów starszej sierżant.

- Obyś ty miał ogonek na właściwym miejscu… inaczej będę rozczarowana - odpowiedziała zaczepnie, odwdzięczając się podobnym typem badania, tylko najpierw musiała rozpiąć mu spodnie i z pomocą stóp ściągnąć je aż do kostek i butów, tak samo jak slipy czy co on tam nosił. Coś niepotrzebnego w każdym razie.
- Hmm… - wymruczała, mierząc i badając newralgiczną część mężczyzny bardzo dokładnie palcami, a potem całą dłonią. Dyszała mu przy tym w twarz, co raz atakując wargi i wolną ręką przyciągając za kark do siebie.
- No dobra, nie jestem rozczarowana - dorzuciła zachwyconym tonem, biodrami napierając na buszującą w tamtych rejonach obcą rękę. Prężyła się, wzdychając przy co mocniejszym dotyku aż naraz zakleszczyła go nogami w pasie i szarpnęła ostro w bok, wywalając na plecy i zmieniając ich pozycję o sto osiemdziesiąt stopni.
- Na razie - dodała rozbawioną ironię, siadając na nim okrakiem z miną zwycięzcy wyścigu.

- No patrz, no to na razie mamy podobnie. - leżący plecami na podłodze facet widocznie miał podobne odczucia sądząc po przyśpieszonym oddechu i zniecierpliwieniu widocznym w ruchach. Przez chwilę ręce w naturalny sposób powędrowały mu znowu do krągłości kobiety ale ten jej króliczy kostium teraz już bardziej przeszkadzał niż pomagał. Zaczął go więc pośpiesznie rozpinać aby uwolnić kobiece ciało z okowów ubrań.

Starsza sierżant, jak na dobrego samarytanina przystało, pomogła mu w tym zbożnym dziele, aż ubranie poleciało gdzieś w bok ku obopólnej radości. Została tylko puszysta kitka z tyłu, lecz jej nikt nie zamierzał ruszać.
- Zawsze możemy wrócić pod brykę jak ci nie pasuje - prychnęła, chwytając go za podkoszulkę i ciągnąc aby usiadł. Wtedy znowu otoczyła go ramionami, wrzynając się ustami w jego usta i kołysała biodrami w krótkich, urywanych i coraz bardziej niecierpliwych ruchach, pobudzając ich oboje - Otworzymy maskę i przeczyszczę ci sztoki - wysapała ironicznie, unosząc się na kolanach i opadając zaraz potem do wtóru przeciągłego westchnięcia, gdy prócz korka od kitki znalazł się w niej też Rude Boy w całej okazałości.

- Chrzanić te szczotki… - wysapał mężczyzna poddając się wspólnemu rytmowi. - Najpierw spenetrujmy tajemnice tych króliczych norek… - dodał pozwalając oddać się przyjemności. Wydawało się, że podniecenie ogarnia go coraz bardziej. Wreszcie chyba nie wytrzymał bo popchnął Lamię tak, że ta upadła na plecy a sam opadł zaraz na nią w tradycyjnej, misjonarskiej pozycji. I zaczął ją pompować bez opamiętania i wytchnienia. Wreszcie nadszedł ten krytyczny moment w którym przez ciało przeszła mu seria spazmów a on zdyszany i spocony opadł na leżącą pod nim kobietę. Po chwili przewalił się obok niej i wyłożył plecami na podłodze uspokajając oddech.
- No tak. Ciekawą masz tą norkę, nie da się ukryć. - powiedział gdy jako tako odzyskał głos.

- A to dopiero jedna z trzech - Mazzi sapnęła, leżąc na plecach z miną nażartego, szczęśliwego kota. Obróciła tylko głowę w stronę kochanka, z przyjemnością przypatrując się jak powoli wraca na Ziemię. Taki średnio ogarnięty, rozkojarzony i nienadający bzdur był wyjątkowo uroczy. Jak sam diabeł - Nieźle… jak na palanta. - dodała z czymś na kształt czułości, ścierając wierzchem dłoni pot z jego policzka.

- Nieźle. Jak na szpitalnego zbiega w przebraniu króliczka. - zrewanżował jej się w podobnym tonie uśmiechając się do tego. Po chwili przypatrywania się jej twarzy pocałował ją w usta. A potem przyciągnął bliżej do siebie pozwalając się objąć. Oddechy już mniej więcej się uspokoiły i oboje wracali do normy a jednak jeszcze dominowało te błogie, dające szczęście i satysfakcję “tuż po”.

- Skoro nikt nie słyszy i siary nie będzie
- zaśmiała się, chętnie się przytulając i obejmując go ramionami. Przerzuciła uda przez jego biodra, aby przypadkiem nie uciekł - Dobrze cię widzieć RB, przyjechałam trochę w ciemno. Nie wiedziałam czy będziesz… zanim pójdę ogarnę ci tę brykę. Będę na twoim koncercie, ale nie wiem ile dam radę wytrzymać. - westchnęła, krzywiąc się z niechęcią - Niedawno zwieźli mnie z Frontu, mam uszkodzone bębenki w uszach, lekarze mówią że powinnam unikać hałasu o dużym natężeniu… ale będę. Przynajmniej przez dwie, trzy piosenki. Bardzo chcę zobaczyć jak grasz… znowu. Poprzednim razem - zawiesiła się, uciekając na parę sekund wzrokiem na okno - Jesteś zajebisty - skończyła pogodniej, całując go w policzek.

- No pewnie. - zgodził się bez żenady przyjmując pocałunek. - Drugiego takiego palanta w tym mieście nie znajdziesz. - dodał nadal z pełnym przekonaniem w głosie i spojrzeniu. Ale złagodniał i uśmiechnął się przesuwając palcami po jej policzku.
- Zajebiście będzie jak wpadniesz na koncert. Nawet jak na krótko. - powiedział łagodniej. - No ale cicho nie będzie. W końcu to punk. Wiesz szarpanie drutów, walenie w perkę i darcie ryja do nabzdryngolonej publiczności. - wyjaśnił spokojnie czego należy się spodziewać na sobotnim koncercie.

- Brzmi jak idealna recepta na sobotni wieczór - westchnęła rozmarzona do opisu, głaszcząc go delikatnie po twarzy, włosach i szyi - I jeszcze te opary przetrawionego, taniego wina, dźwięki rzygających gdzieś za sceną pijanych ludzi - westchnęła tym razem teatralnie, puszczając mu oko i nagle drgnęła, podnosząc się na ramieniu - Hej… a masz dziś gitarę przy sobie? Pytam tak z… ciekawości - zaraz opadła z powrotem, chociaż w przelocie pocałowała go w czubek nosa. Nie chciało się jej wstawać, ani wracać do koszmarów. Tak było dobrze - Twoja gra… coś mi przypomina - wreszcie wywaliła co jej leżało na wątrobie, gapiąc się w sufit pustym wzrokiem.
- PTSD, amnezja. Z Frontu pamiętam… urywki. I nie tylko stamtąd - wzdrygnęła się - Ale to co pamiętam jest… paskudne i nie chciałabym tego pamiętać. Dopiero tutaj powiedzieli mi że mój oddział… wybito - przełknęła ślinę i popatrzyła mu w oczy - Jednak… jeśli ktoś jeszcze przeżył? Może gdybym pamiętała… tę rzeź, coś… coś by zaskoczyło. Chciałabym wiedzieć czy ktoś przeżył, uciekł… - westchnęła ciężko - Dlatego mam do ciebie prośbę, chodzi o Skanera. Podobno się kumplujecie i… nie chcę, żebyś pomyślał, że robię to - pokazała ruchem brody na złączone ciała - Bo chcę ugrać coś dla siebie. Jak powiesz że mam się bujać pod tym kątem… nie zbiorę się nagle i nie trzasnę drzwiami - opadła mu na pierś, przymykając oczy - Po prostu… spytałam, bo nie mam wielu alternatyw.

Muzyk nie odpowiedział od razu. Sięgnął ręką po kurtkę a z kurtki wygrzebał paczkę fajek, z paczki wydłubał fajka, jakiegoś pośpiesznie skręconego skręca, do tego pomiętolonego i zapalił go. Zaś paczkę wyciągnął do poczęstunku.
- No tak. Jak punk to musi być tanie wino. - zgodził się niby poważnym tonem na ten detal o jakim wspomniała Lamia. Wydmuchał pierwszy kłąb dymu i przy okazji westchnął. - Nie wiem gdzie jest Skaner. Ale rzeczywiście może wpaść na koncert. - przyznał bez ogródek zaciągając się kolejnym machem.

- Na jego miejscu nie przegapiłabym takiego festiwalu szarpania drutów - Mazzi parsknęła, odbierając mu fajka i samej się zaciągając, po czym oddała mu go - Powiedz, ale tak szczerze. Dlaczego zgarnąłeś mnie spod szpitala? W porwanej piżamie i skołowana… a gdybym była gorszą wariatką niż w rzeczywistości? Nie bałeś się że rzucę się na ciebie w furze?

- No weź przestań.
- punk wydawał się być obruszony za takie pytanie. - Szalona wariatka, w podartej piżamie, usmarowana ziemią, co ucieka w środku nocy z kajdaniarskiego systemu aby posłuchać nieskrępowanej faszystowsko - korporacyjnym systemem muzy? - popatrzył na nią jakby sprawdzał czemu nie ogarnia takich prostych rzeczy i musi o to pytać.
- No jaki punk by się oparł komuś takiemu? - rozłożył ręce i uśmiechnął się lekko.
- Poza tym byłem ciekaw. No i chciałem cię przelecieć. - wyznał zaciągając się kolejnym machem.

Mazzi zaśmiała się szczerze rozbawiona. O tak, wychodziło że dla statystycznego punka była jak flaszka taniego wina całkowicie za darmo.
- Nigdy… z tego co pamiętam - przewróciła oczami, przesuwając się na niego i lądując twarzą nad jego twarzą - Nikt nie powiedział mi czegoś takiego. To najlepszy komplement jaki słyszałam - skwitowała wypowiedź mocnym, długim pocałunkiem ciągnąc go dłuższą chwilę.

- Twoja muzyka, tamta piosenka… nie wiem co jest prawdą na krawędzi snu - zmarszczyła czoło, na jej twarz wrócił smutek - Śpiewałeś dokładnie o tym, co… co się ze mną działo. Obudziłam się pośrodku czerni, nocy… z koszmaru, bo bez leków zawsze śnię… - skrzywiła się, uciekając wzrokiem w bok - Krew i śmierć i ból… przeszłość. Te liche urywki, strzępki które pamiętam, a niewiele ich. Ale tamtej nocy… - przeczesała palcami włosy mężczyzny czułym, kojącym gestem - Poza tym masz świetny głos, porusza… serce i coś… innego. Kiedy śpiewasz przez te parę minut prawie pamiętam… co się stało. Poza tym chyba… - uśmiechnęła się nagle - Lubię muzykę, bardzo. Kiedy zobaczyłam w twoim ręku gitarę wiedziałam, że muszę zagadać. Zobaczyć cię, dotknąć. Przekonać że jesteś żywy, prawdziwy - pochyliła się, przytykając usta do jego czoła i wyszeptała - Realny.

- Muzyka? Jaka muzyka? Chodzi ci o te darcie ryja po garażach? Daj spokój, przecież to żaden porządny obywatel, zwłaszcza w mundurze, nie nazwałby tego muzyką. A te wywrotowe teksty? Przecież to do kryminału od razu za takie coś.
- punkowiec coś chyba lubił prowokować i się przekomarzać bo poruszył ten bardziej lekki aspekt tego co mówiła Lamia i tego się trzymał. Pozwalał jej leżeć na sobie i delikatnie głaskał jej nagie plecy albo ramiona.
- I przyznaj się. Jak mnie zobaczyłaś od razu poczułaś do mnie miętę i zwaliło cię z nóg. Ale wiesz, nie przejmuj się. To normalne. Jest was wiele. Co chwila mi się to zdarza. - uśmiechnął się bezczelnie odgarniając jej włosy z twarzy.

- Dobrze w takim razie że mam przerwę od munduru i daleko mi do porządnego obywatela - Mazzi zgodziła się na swój sposób, patrząc na niego z góry - Mówiłam o uszkodzonych bębenkach, nie? Niedosłyszę, pewnie dlatego to szarpanie drutów uznałam za muzykę. Kiedy cię zobaczyłam wiedziałam jedno - oparła policzek o dłoń którą majstrował jej przy włosach - Należało skrócić dystans, nie wiedziałam czy masz klamkę, albo czy nie zaczniesz panikować widząc wariatkę w piżamie co właśnie zwiała ze szpitala. Dlatego podeszłam. Łatwiej obronić się przed pięścią i nożem, niż lecącą kulą.

- No tak, tak, to wiele wyjaśnia.
- punkowiec pokiwał głową zaciągając się fajkiem. Leżał na podłodze oddając się błogiemu rozleniwieniu i przyjemnemu, ciepłemu, żywemu ciężarowi na sobie. - Aż chyba powinienem się cieszyć, że straszna pani weteran mnie nie pobiła i nie wytargała za uszy. - dodał jakby się nad tym właśnie zastanawiał jakiego straszliwego niebezpieczeństwa uniknął kilka dni i nocy temu tuż przy zbitemu byle jak ogrodzeniu szpitala. Znowu udało mu się mówić niby poważnie a jednak z tak naturalnym wdziękiem, że trudno było to traktować poważnie.

- Powinna… za te wywrotowe teksty, działające destrukcyjnie na zdrową tkankę społeczeństwa - znowu zabrała mu papierosa i przepaliła śmiech - Na szczęście pani starsza sierżant weteran była mocno kontuzjowana i zagubiona, poza tym stwierdziła że pierwsze takie wykroczenie zostanie darowane ze względu na niską szkodliwość czynu… takie tam, szarpanie drutów i darcie ryja po nocy, na zadupiu. Zresztą byłam ciekawa - parsknęła - czy jeszcze nie złamiesz jakiś zakazów, ani nie posiejesz propagandy.

- Hmm…
- Rude Boy nie opierał się zabraniu byle jak skręconego skręta za to uwolnioną rękę położył sobie pod głowę. I zmrużył oczy w wyrazie zastanawiania się.
- No to teraz nie wiem. - przyznał się ze swoich wątpliwości. - No albo zagubiona w wielkim mieście dziewczynka z prowincji albo podesłana tajniaczka. Tajniaków i szpicli nie znoszę. - powiedział jak widzi sprawę i tak zabrzmiało żartem ale jednak też trochę i jak jakaś przestroga.

- Myślisz że jesteś dość ważny aby puszczać za tobą tajniaków? - spytała i zaraz zaśmiała się cicho, aby dać znać jak nierealny jest to pomysł. Zmieniła pozycją, siadając mu na biodrach i krzyżując ręce na piersi żeby móc bębnić palcami o przedramię - Zawsze mogę próbować wywinąć się amnezją… ale jeśli jestem niby agentem-szpiclem, to gdzie te podsłuchy? Antenka ukryta w ogonku? - spytała, obracając na sekundę głowę za plecy - Możemy się przekonać inaczej… - opadła niżej, przytwierdzając mu ramiona do podłogi dłońmi - Zagrasz mi coś RB? Jak zrobię ci brykę… bo zrobię. W końcu obiecałam.

- No weź… jak to nie jestem ważny? A kto jest liderem tego anarchistyczno - wichrzycielskiego środowiska w samym zagłębiu podejrzanego elementu?
- Rude Boy udał, że się boczy na taką potwarz. Odwrócił nawet głowę do góry i trochę w bok jakby chciał podkreślić jakiego ma focha na takie pomówienie. Boczył się tak z parę chwil a potem chyba przypomniał sobie o fajce.
Szarpnął się i bez większego trudu skorzystał z przewagi masy i zwalił z siebie kobietę. Przetoczyli się, a potem wyjął z jej ust swojego fajka i znów się zaciągnął. Usiadł na podłodze podpierając się leniwie ręką i wydmuchnął dym.
- Nie wiem co chcesz tam robić. Nowa nie będzie a jeździć jeździ. - wzruszył w końcu ramionami i spojrzał na prawie wypalony do końca fajek. - No ale jak chcesz to chodź. - pstryknął kometę, westchnął i wstał zaczynając się ubierać.
- A co chcesz za kawałek? - zapytał naciągając na siebie spodnie, jednak zatrzymał go chwyt na nadgarstku i stopa wbita w brzuch. Świat zawirował i punk wyleciał w powietrze, przez ułamek sekundy balansując na stopie starszej sierżant, aż poleciał dalej, przewalając się na podłogę.

- Już uciekasz króliczku? Jeszcze nie skończyliśmy - rozbawiony głos Mazzi doleciał gdzieś z okolic jego pasa, gdy dziewczyna na powrót rozpięła mu spodnie, patrząc mu prosto w oczy - Zagraj coś od serca... tak jak wtedy w nocy pod szpitalem... i tutaj, ale to za chwilę. - pochyliła głowę między jego nogami - Najpierw ja ci coś zagram.
 
Driada jest offline